Szary, zakurzony asfalt umykał spod kół. Srebrna Alfa Romeo pędziła drogą, wijącą się pomiędzy równymi szeregami winorośli i piniowymi lasami, pomiędzy wzgórzami porośniętymi spaloną słońcem, żółtą trawą i oliwnymi gajami. Co jakiś czas z lewej lub prawej wśród krzewów i drzew pojawiały się zabudowania o barwie jasnej ochry. Czasem były schowane tak głęboko, że nikt by ich nie dostrzegł, gdyby nie odręcznie malowane drogowskazy, głoszące “Lokalne wino”, “Oliwa, własnoręcznie tłoczona” lub reklamujące oba te produkty naraz. Nie licząc samochodów i innych pojazdów, sporadycznie pojawiających się z przeciwka, krajobraz trwał w sennym bezruchu, przygnieciony lejącym się z nieba słońcem.
Kierowca uśmiechnął się pod nosem. Właśnie takiej okolicy szukał – zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od autostrady, a zarazem na uboczu, gdzie drogi i dróżki znane były tylko miejscowym, a GPS – wykierowawszy na bezdroża – bezradnie rozkładał ręce. A przecież jeszcze kilka godzin wcześniej urządzenie doskonale sprawdzało się na obwodnicy Werony, bezbłędnie pokazując mu drogę ucieczki. Ucieczki? Odwrotu na z góry upatrzone pozycje? A może – jak sam lubił o tym myśleć – drogi ku nowym krainom i nowym zdobyczom? Ukryte wille, pałacyki i domy wydawały się kryć bogactwa, pożądane tym bardziej, że niewidoczne, a więc nieznane, niepoliczone i wabiące nimbem nowości.
Tegoroczny urlop zaczął się tak, jak można sobie wymarzyć. Pierwszego ranka po przyjeździe siedział w kawiarni koło hotelu, delektując się (nareszcie!) prawdziwym włoskim espresso, kiedy zobaczył Giulię. Szła z przyjaciółką – a może to była kuzynka? – uśmiechając się do całego świata. Pożądał jej od pierwszego wejrzenia; jej uśmiech, gest, jakim odsuwała kosmyk czarnych włosów, tembr głosu i zaskoczony wzrok, kiedy dostrzegła jego spojrzenie – wszystko to sprawiało, że w jednej chwili podjął decyzję “Musi być moja!” Kobieca intuicja Giulii odebrała ten komunikat, a kiedy nieznajomy z kawiarni pojawił się po godzinie przed salonem mody, w którym pracowała – uderzyła w wielki dzwon.
I tak to się zaczęło. Spotykali się na Via Leoncino, tuż koło Piazza Bra, szli przez Piazza delle Erbe w dół, nad Adygę, żeby trochę odetchnąć od upału… ale nawet powiew spod Ponte Pietra nie chłodził ich namiętności. Kochali się w jego hotelowym pokoju, czasem na zapleczu jej sklepu, a kiedy nie mogli już wytrzymać – w zaułkach wokół Cittadelli, raz nawet w milczącym wnętrzu Areny, w jednym z zakamarków jej wewnętrznych korytarzy. Giulia zgadzała się na wszystko, oddawała mu się na ślepo, w całości i bez zastrzeżeń. Za każdym razem żądała tylko potwierdzenia. – Kogo kochasz? – pytała, a on całował jej usta, policzki, oczy i mruczał, zanurzając twarz w gęstych, kruczoczarnych falach: – Kocham tylko moją Giuliettę… –
Po dwóch, może trzech tygodniach ta wielka, wspaniała i spełniona miłość zaczęła go uwierać. Jeżeli ma się wszystko – czego można chcieć więcej? Giulia z kolei najwidoczniej uważała, że skoro oddała mu się tak dalece, ma do niego pełne prawo, może traktować go jak swoją własność. Stąd właśnie brały się łzy wściekłości, kiedy śmiał obejrzeć się za inną, stąd awantury, jakie zaczęła mu urządzać za każdą próbę flirtu, stąd krwawe ślady na jego przedramieniu, kiedy podczas płacenia za kolację powiedział do fertycznej kelnerki o kilka słów za dużo… a wszystko to przeplatane seansami rozbuchanej zmysłowości, jakby chciała mu za wszelką cenę udowodnić, że warta jest wszystkich tych złych emocji, że nie powinien szukać już nikogo innego, że…
Zdecydował za nią. Pewnego ranka po prostu wyprowadził się z hotelu, zapłaciwszy za cały pobyt. Oddał klucze recepcjoniście – starszemu, nobliwemu panu, który wyglądał, jakby był starszym bratem papieża. Zostawił mu też kopertę. “Dla tej pani. Gdyby przyszła i pytała”.
Recepcjonista tylko westchnął i włożył przesyłkę do szuflady. Koperta nie była zaklejona, gdyby starszy pan chciał, mógłby sprawdzić, co jest w środku. Niewiele by mu jednak powiedziało zdjęcie, na którego odwrocie widniały odręcznie napisane słowa “Mówiłem prawdę. Kocham tylko moją…”

Teraz, pokonując kręte toskańskie drogi, musiał przyznać, że Alfa prowadzi się wspaniale – a miłość do niej warta jest swojej ceny. Stusiedemdziesięciokonny silnik turbo pozwalał pokonywać zakręty na granicy przyczepności, z piskiem opon – a dreszcz podniecenia, jaki
odczuwał przy tym kierowca, można było porównać tylko z miłosnym uniesieniem.
Tyle miał przyjemności z jazdy, tak się w niej zapamiętał, że przegapił niewielki drewniany drogowskaz, znaczący zjazd z asfaltu. Na szczęście zaledwie kilometr dalej widniała tablica z nazwą wioski, do której – jak pamiętał z opisu – nie powinien był dojechać. Wypadało zawrócić i tym razem jechać już dużo wolniej. Z lokalnej drogi zjechał w wąski, pokryty żwirem dojazd, prowadzący pomiędzy dwoma rzędami cyprysów. W pełnym słońcu pod korą ich pni wydawały się grać rzeźbione mięśnie. Kilkaset metrów wystarczyło, żeby oddalić się od cywilizacji i znaleźć w świecie ze snu, gdzie słońce prześwietlało i odrealniało wszystkie kształty. Dojechał do kamiennych słupów bramy. Jej skrzydła z kutego żelaza otwarte były na oścież, zapraszająco, a kilkadziesiąt metrów dalej widać było mury willi.
Zaparkował w cieniu domu, przypominającego rozmiarami raczej niewielki pałac. Spod zbrązowiałego ze starości tynku tu i ówdzie wystawały jasne kamienie, a efekt, chociaż niezamierzony, był niebywale malowniczy. Wysiadł z samochodu, czule pogłaskał drzwi i zamknął je, pozostawiając uchylone okno. Rozejrzał się – w pobliżu nikogo nie było. A przecież umawiał się z właścicielami… “Może w środku?” pomyślał i ruszył do drzwi. Pociągnął za rzeźbioną kołatkę, otworzyły się bez szmeru. Wkroczył do przestronnego holu; na stole stał wazon z kwiatami i butelka chianti. Podniósł ją i z uznaniem pokiwał głową – marka i rocznik wskazywały, że tu się nie oszczędza na klientach. Wtedy dopiero jego uwagę zwróciła nieduża, zagięta karteczka, stojąca obok wazonu. “Niestety spóźnię się, być może nawet godzinę. Proszę obejrzeć willę, formalności dopełnimy później. Ciao, Claudia.”
– Ci Włosi… – powiedział na głos. – W czasie sjesty nic się z nimi nie załatwi! Podniósł wzrok znad stołu i uśmiechnął się. W głębi holu masywne drzwi flankowały stojaki z halabardami, glewiami i gizarmami. “Brakuje tylko strażnika szwajcarskiej gwardii”, pomyślał i ruszył na zwiedzanie. Boczne drzwi prowadziły do olbrzymiego salonu, którego jeden kąt wypełniały olbrzymie miękkie fotele i kanapa, zachęcające, by zalec w nich na dłużej. Przejście pod łukiem prowadziło do części biesiadnej, w której nad dębowym, prastarym kredensem wisiały herby okolicznej arystokracji. Spojrzał w przeciwległy kąt i parsknął. “Tego już trochę za wiele!”, przemknęło mu przez głowę. Na drewnianym stelażu stała kopia średniowiecznej zbroi płytowej. “Rycerz” trzymał obie rękawice na rękojeści dwuręcznego miecza, którego głownia przy bliższych oględzinach okazała się być wyciętym w odpowieni kształt kawałem grubej blachy, nienaostrzonym nawet.
Z salonu przeszedł do pokoju kominkowego, w którym dwa zgrabne foteliki i mały stolik, w sam raz na popołudniową herbatkę, stały naprzeciwko malutkiego telewizora – ot, takiego, żeby obejrzeć lokalną prognozę pogody i nie martwić się zbytnio informacjami z serwisu. Blisko ćwierć pokoju zajmował jednak olbrzymi kominek, z okapem i centralnym rusztem, a także z murowanymi siedziskami po obu stronach. Stąd krótki korytarzyk prowadził do całkiem już współcześnie urządzonej kuchni – nowoczesne, stalowe szafki i lodówki dziwnie kontrastowały z kamiennymi ścianami i ciemnymi belkami stropu, a stąd do jadalni. Przy prostym, drewnianym stole, poznaczonym wiekami użytkowania, siedziała ciemna postać. Kobieta. W czarnej, skromnej sukience i sweterku. Niemłoda, ale i nie staruszka. Przed nią leżały nieduże, pomarszczone owoce, daktyle i figi, które niespiesznie cięła na drobne, podłużne kawałki i wrzucała do miski z gęstym, złotym miodem.
Podszedł bliżej i odchrząknął. – Buon giorno, czy może pani Claudia? Podniosła głowę i spojrzała na niego twardym, taksującym wzrokiem. – Nie, nie Claudia. Możesz do mnie mówić Beffana. Albo tak jak miejscowi – Stren’ia, kiedyś – Strenua. Ale najlepiej zrobisz, jeżeli nie będziesz mówił, a posłuchasz.
– Nie rozumiem… Wydawało mi się, że do klientów powinniście odnosić się nieco grzeczniej? – zaprotestował.
– Milcz i słuchaj! – tym razem w jej głosie pobrzmiewał rozkaz, całkowicie odarty z pozorów grzeczności – Przyjechałeś tu z wielkiego miasta, w którym kogoś zostawiłeś – młodą kobietę. Nadużyłeś jej zaufania. Skrzywdziłeś ją. Nikomu nie wolno tak robić. Nikomu nie wolno igrać z uczuciami. Dlatego… Zdaje się, że lubisz piękne samochody?
To co mówiła do niego przedtem, było nieoczekiwane, ale zmiana tematu wręcz go oszołomiła. Słabo skinął głową, potwierdzając. – To dobrze! – zachichotała i z nieoczekiwaną zwinności poskoczyła ku niemu, kreśląc po rękawie jasnej koszuli wyciągniętym skądś kawałkiem węgla. Zanim zdążył zareagować, wielkie, toskańskie słońce wpadło przez półotwarte okno, oślepiając go i pozbawiając przytomności.

Ocknął się pod sufitem salonu. Wszystko wyglądało jakoś dziwnie – odlegle, a zarazem olbrzymie. Spróbował zeskoczyć na podłogę i niewiele brakowało, by spadł bezwładnie na twardą terakotę. Na szczęście w porę rozwinął nić, tkaną przez kądziołki na odwłoku, i poczuł się przez chwilę jak na bungee. Zawisł jakieś dwadzieścia centymetrów ponad rycerskim hełmem i wtedy – dopiero wtedy – zdał sobie sprawę, czym się stał. Jedyne, co przyszło mu do głowy, to wycofać się po własnej nici z powrotem pod sufit i schować w szparę pomiędzy zakurzonymi belkami.
Wielki pająk poruszał się powoli, rozwijając nitkę w pajęczynę. W promieniach słońca powstawała wielka sieć o zadziwiających splotach, niepodobnych do zwykłych koncentrycznych wielokątów. Gdyby ktoś chciał się przyjrzeć bliżej, dostrzegłby wśród kształtów koślawe litery, układające się w słowa: HELP. HILFE. AJUTO. AUSECOURS. Gdyby ktoś… ale w całej willi nie było nikogo takiego. Claudia przeszła przez salon, rozglądając się badawczo. Widząc pajęczą sieć, zacisnęła usta w gniewnym grymasie. – Giuseppina! Giusepina! Proszę tu w tej chwili przyjść – z miotłą! Starsza kobieta w czarnej, skromnej sukience i sweterku podeszła niespiesznie, powłócząc nogami. ¬- Zobacz, co tu wisi. Co by na to powiedzieli goście, dzisiaj wieczorem przyjeżdża profesor Muller z Ingolstadt. Sprzątnij to, a potem przejdź się po pokojach, tu i na górze, i sprawdź wszystkie sufity. A jeżeli gdzieś jeszcze będą pajęczyny, ściągnij je też! Giuseppina westchnęła i uniosła w górę starą, drewnianą miotłę.
_____________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net i na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dzień dobry. Słowo się rzekło, Toskania u płotu. Są miejsca, które swoim charakterem zachęcają, żeby wydumać o nich niestworzoną historię o miłości, zazdrości i zemście…
Coś nowego, brawo. Ale wypadałoby nad tym jeszcze popracować. No chyba, że to tekst kryptoreklamowy (product placement ?) z mnóstwem kalek po mistrzowsku odbitych…. Wtedy jest akurat.A może nic nie rozumiem i nie powinienem się wypowiadać?Ukłony i prośba o więcej niespodzianek.
Niee, nie myślałem o tym jako o kryptoreklamie. Raczej jako opozycji Julii i (Alfy) Romeo (Werona przecież) w pierwszym akcie, a w drugim – lokalny włoski folklor plus, hehe, akurat czystym przypadkiem się złożyło, że AR ma w ofercie również model Spider : )))) pająk tkający wezwania o pomoc był pierwszy.
Gra emocji podczas czytania. Od złości, żeby cię!, bo nie wolno igrać z uczuciami, wykorzystywać, aż po współczucie, bo kara za wysoka. Mimo wszystko nie zasłużył na śmierć. Bo ja chcę żeby przeżył i zrozumiał, i już nigdy, i… wszyscy żyli długo i szczęśliwie.:)))
Mi się skojarzyło…http://www.youtube.com/watch?v=qYUdE_d3Zpc
Masz niesamowite skojarzenia Quackie.:)) Dopiero teraz, tekst za bardzo mnie wciągnął, obejrzał uważnie ilustracje.:))
obejrzałam
Jak się jest we Włoszech i się interesuje się chociaż trochę samochodami i designem, trudno nie zauważać tego, co tam jeździ po szosach : )
Poza tym przecież na pierwszej nazwie opiera się połowa konceptu fabuły : ) No i żeby nie być tak gołosłownym i nie ograniczając się do samych nazw – http://pl.wikipedia.org/wiki/Alfa_Romeo_Giulietta_%282010%29 orazhttp://pl.wikipedia.org/wiki/Alfa_Romeo_Spider_Nuova
Hmm, nie umarł – Giuseppina tylko zdjęła pajęczynę, likwidując wzywanie pomocy. A pająk, jak to pająk, snuł sieci znów i znów… aż wreszcie pewnego dnia ktoś to zauważył i odczarował. A może nie? : )
Mi się pomyślało, bo zlikwidowanie pajęczyny zazwyczaj kojarzy się ze śmiercią tkacza. Kara wtedy, według mnie, ma sens, jeśli daje szansę na zrozumienie za co i poprawę, żeby nigdy więcej.
Giuseppina nie jest specjalnie sprawna, ot, pajęczynę ściągnie, ale pająk raczej zdąży uciec. Zgadzam się z nauczką, inaczej to nie kara, tylko zemsta.
.. ale Befana jest tylko trochę złośliwa, więc kara nie będzie zbyt długo trwała:)))
Wymiar kary pozostawiam domyślności czytelników. To trochę jak z tym panem, co go w filmie o krakowskim aniele przeniosło w najgorsze bieszczadzkie chęchy w samym szlafroku ; )
Wybywam na godzinkę, może półtorej, proszę się nie zrażać nieobecnością…
Nooo. brawo Kwaku… zaczynasz jak w przewodniku turystycznym, a kończy się zupełnie bajkowo :))))
i ta podstępna Beffana w skórze Giuseppiny….. :))) tak potulnie słucha jakiejs Claudii… :)))
i szalenie dowcipne wykorzystanie Alfy, niegdyś Romeo:)))) ! jestem podziwiająca :)))
DobryWieczór:)) Zasłużona nauczka !!! Giulietta wymaga okresowych przeglądów, wymiany oleju i filtrów, nie wolno też zbytnio przyspieszać, jeździć na zbyt wysokich obrotach, Alfa lubi być szanowana :)))
.. ale żeby drewnianą miotłą Stateczku ?:))))), ciekawe czy pająki lubią piesze wycieczki :))))
Ha, był taki dowcip nie tak dawno temu: Dlaczego właściciele samochodów marki Alfa Romeo nie mówią sobie dzień dobry w pracy? Bo widzieli się tego samego dnia już wcześniej, w serwisie tej marki.Osobiście nie mam żadnych doświadczeń z tą marką, a od znajomych napływają opinie krańcowo różne, od beznadziejnych (kiedyś 147) poprzez średnie (kiedyś 156) do hymnów pochwalnych (ostatnio 159).
Cie, nie mogie!! Szanowny Autor zaczął zasuwać na początku stylem wieloprzymiotnikowym – swego czasu z nieludzką zawziętością tępionym u mnie przez Pana prof. Plutę – ale później mu to przeszło! Też znał i nagle przypomniał sobie “Bociana”??:))
Ale wyobraźnię, Quackie, to ty masz niesamowitą!:))
Grazie, staram się. Motyw z panem ukaranym za niewczesne amory transformacją w zwierzę/ drzewo nie jest nowy (chociażby Akteon i Artemida), ale wydaje mi się, że dość udatnie go uwspółcześniłem… z paroma dodatkami (Szekspir, motoryzacja).
Rany, ja Cię kiedyś zamorduję!!
Umm, za co? I z premedytacją, czy w afekcie???
Z premedytacją! Ja czytałem mity i rzymskie i greckie, a i o Szekspirze przyszło słyszeć. Ba, czytać i oglądać też!
Wiedźma słusznie zauważyła, że zaczęło się od stylu przewodnika turystycznego, tak właśnie miało być, a potem – im więcej akcji, tym mniej przymiotników. Obawiam się, że nie znałem nikogo takiego : (
Uczył mnie polskiego. Wspaniały człowiek i wielki wielbiciel Tuwima. Przez Romantyzm przeszedł jak burza niewiele uwagi nań zwracając:)) Jeśli zaczniesz od nr 13 a na 80 skończysz, to znajdziesz wszystkich moich nauczycieli z liceum. http://nk.pl/school/25908
Tuwima do trzydziestki poważałem wielce, potem intensywność uczuć nieco osłabła, pozostało olbrzymie uznanie dla talentu, poczucia humoru i – wyobraźni właśnie. Romantyzm swego czasu bardzo mi odpowiadał, im dłużej żyję – tym mniej.
No widzisz, a ja żyję znacznie dłużej od Ciebie. Wniosek….??:)
Słyszałam setki razy, ale byłam w szoku gdy się dowiedziałam, że to też Tuwim.:))http://www.youtube.com/watch?v=TaK1M4J5_lo
Senatorze….. Kwak nasz ulubiony konczył uczelnię z profilem pedagogicznym… mam to w pamięci i Tobie też proponuję :)))))
Ja też to mam w pamięci!:)))))
Quacku. po twoich fajerwerkach trochę wstyd wystawiać własne wypociny! Znakomite opowiadanie !Jeździj częściej!
Dziękuję, ale proszę wystawiać nadal. W tych fajerwerkach bardzo często są dobrze znane receptury, tylko trochę pod innym kątem odpalane i w innej kolejności ; )
Tetryku, bardzo Cię proszę…. nie pisz tak, nie musimy być jedakowi, prawda ?:))***
Dobranoc:))
PS Alfa Romeo to nie jest samochód! To ….to takie jeździdło!:((
Kurka rurka,przeoczyłem ten wpis Senatorze,i popełniłem plagiat 🙂
Kurka rurka,przeoczyłem ten wpis Senatorze,i popełniłem plagiat 🙂
A z wrażenia dostałem czkawki 🙂
Cześć:))) Nic nie szkodzi, to nie plagiat a jednomyślność:)
Dobranoc Senatorze… :)))
Dobry wieczór.Ja w domu, po mojej podróży, i po odrobieniu najpilniejszych prac.Mój temat :W powrotnej drodze drzemałam w samolocie, bo pora była późna. Czasem budziłam się. Podczas jednego z takich przebudzeń, na monitorku demonstrującym przebieg lotu zobaczyłam naois : KapuskasingUrzekło mnie.http://www.kapuskasing.ca/default.aspxhttp://pl.wikipedia.org/wiki/KapuskasingNigdy tam nie pojadę. Szkoda
Dobry! Odpoczywaj, a jak już odpoczniesz, przybywaj na Wyspę, podzielić się wrażeniami : ) niekoniecznie z Kapus… znaczy, skądkolwiek.
Podzielę się. W Colorado Springs jest park zwany Ogrodem Bogów.Skałki z czerwonego piaskowca. Mam zdjęcia, co można zrobić, żeby zamieścic kilka?Pewnie skopiować na płytkę i wyslać do All_ii
Hm, ja bym skorzystał z opcji umieszczenia zdjęć w darmowej galerii, jak Picasa (wrzuta, Flickr) i podlinkowania ich we wpisie. Są i albumy tu, na Onecie, ale zupełnie nie pamiętam, jak się to umieszcza???
Przemyślę, poradzę się.Ale o moich zdjęciach będziemy mówili pod moim tekścikiem’Teraz o ToskaniiOtóz jestem zdania, że Włoszki bywają bardzo zaborcze. I nie dziwie się tak temu panu od Alfy. Potem nie pozostaje nic innego, jak rozwieśc się po włosku.Na dowód:http://www.youtube.com/watch?v=f1_SU4yPwkcGodne uwagi od 4:05
Że zaborcze, to jedna sprawa, ale w takim razie być może główny bohater nie powinien się angażować w związek z Włoszką? Znaleźć sobie, hm hm, panią ze Szwecji, która chętnie się zwiąże bez zobowiązań? A jak już się powiedziało A, to teraz trzeba powiedzieć B, czyli beknąć za to, co się narobiło.
Chcielibyście, bez zobowiązań, akurat! Niedoczekanie Wasze! Chyba, że ze Szwedką, chłodną, bo polodowcową.:)))
Mnie akurat chodzi o odpowiedzialność za podjęte decyzje. Włoszka – OK, ze świadomością, czym to się może skończyć…
Kto pamięta Ożenek Gogola z 1976 r z Wiesławem Michnikowskim, Czesławem Wołłejko, Kazimierzem Brusikiewiczem, Janem Kobuszewskim, Wojciechem Pokorą, Ireną Kwiatkowską i Anną Seniuk.To Pokora opowiadał o Włoszkach : te Włoszeczki to p.. p.. p… pączuszszek!
Oj tam, ona była piękna i namiętna, on tez, tylko był stały jak u Sztaudyngera, co to ” ” on był stały, tylko one się zmieniały “…. :))))
No oczywiście Marcello beknął.http://www.filmweb.pl/film/Rozw%C3%B3d+po+w%C5%82osku-1961-36022Nie da się jakoś prościej?
Bo ja wiem, czy Skandynawia to dobry przykład. Tam się też namiętności kłębią. (a noc polarna duszna jest i parna)Może Francuzki lżej by to traktowały?http://www.youtube.com/watch?v=b5WVkl_f7_E
Niezmiernie mi przykro, że nie mam własnych tak bogatych doświadczeń i nie potrafię stwierdzić, która nacja charakteryzuje się taką swobodą obyczajową, żeby właśnie związywać się, ale bez zbytniego przywiązania. Ta Szwecja przyszła mi do głowy dość stereotypowo, przyznam.
Kochaaaany, od czego film i literatura. Nie wszystko musi być z autopsji. Nawet lepiej bez doświadczeńJa już niedługo będę się przechadzać po Kapuskasing.
płaskonosa Eartha Kitt była pono Węgierką ? :)))
Chyba, jak sie to obecnie mówi, afroamerykanką. To właśnie (podobno) po nadaniu tej piosenki w Rewii Piosenek Lucjan Kydryński miał się o niej wyrazić :”spaaaazmatyczna dziewczyna”
You’re the greatset! JMHO
Was totally stuck until I read this, now back up and rnunnig.
Miło powitać.Zauważyłaś tą naszą narodową cechę?Dotkliwie obici kolejkami wolimy wczesniej wyjść niż sie na końcu pchcać.Efekt?Poczynając od Koła wzdłuz trasy do Okęcia spotyka się zwłoki tych pasażerów, którzy wysiedli wczesniej. Wyluzowani, niegdzie sie nie spiesza.
Pamiętasz, Markizie Florczaka i Malinowskiego? oni tak mówili : “piękne miasto, Koluszki. Chciałbym tam umrzeć. Ziemia jak twarożek…”Ja bym chciała w Kapukasing.
Łomatkobosko,koronkowa robota,kłaniam się nisko,te szczególiki,te wszystkie drobne przedmioty,które natychmiast się zapodziewają nie położone na miejsce,te opisy,opisiki,opisiątka.Wow !!!
Witaj Iorku… bardzo długo Cię nie było …. ale jestes i to jest piękne:))))
Hej Wiedźminko,tak jakoś wyszło :))
Tak, bo Diabeł tkwi w szczegółach
Lubię szczegóły,to pozwala na wizualizację przeczytanego tekstu,tylko ta nieszczęsna Alfa mi tu zgrzyta okrutnie,jak każdy fiat,tylko przyobleczony w ładniejsze blachy,to straszny rzęch,ale taka już moja skaza,samochodziarza :))))
Muszę się wtrącić – awaryjność to jedna rzecz, ale te, co akurat jeżdżą, wyglądają na drodze świetnie, przynajmniej jak dla mnie. I o tę urodę mnie chodziło. No i o nazwy ofkors.
No i zobacz Kwaku…. sami realiści i od razu o jakości samochodów:))) a przecież Ty nie o tym pisałeś :))))))) !
Hehe, ale o samochodach i ich pięknie TEŻ : )
Są piękne of cours :))
Fiat?? Nie należy kupować samochodów na F :Fiatów, Fordów i FrancuskichJa mam Opla
Fiat,Alfa Romeo,Lancia,Autobianchi to ten sam producent [Fiat],tylko pod różną nazwą ale,podobno wszystko co się napisze przed “ale” nie ma znaczenia,przejechałem się Alfą Brerą i byłem pod wrażeniem.
Oo, a ja nie miałem okazji jechać Brerą, pozwolisz, że pozazdraszczam?
Witaj Lukrecjo.:))):*** Dawno temu przerabiałyśmy temat zdjęć.:) Tu tak samo jak tam.:) Z przyjemnością, jak odzyskam swój komputer, już wczoraj naprawiony,trzeba przywieźć, Ci pomogę.:) Na szczęście, jak zauważyłam, na blogu Skowroneczka są co prawda problemy z teledyskami, ale zdjęcia można wstawiać normalnie, nie potrzeba samych linków.:) Mój adres znasz.:)
Mam. Zaraz napiszę. Teraz pracuję nad płytką dla Ciebie. Zdjęcia i filmy specjalnie z podróży. Troche osobiste podejście do tematu.Tu też coś z tego by warto.
Już się cieszę!:))) Ze wszystkich stron dziękuję:))):***, poczekam ile będzie trzeba, nie musisz się śpieszyć.:)))
Oooo Jasminko:)) Po pierwsze primo! Blog jest nasz, ja tylko przypadkiem widnieję jako właściciel (ktoś musiał, padło na mnie) :))) Po drugie primo; Trzej Panowie mają uprawnienia admina! I po trzecie primo; ze zdjęciami ostrożnie, bo pojemność bloga kurczy się niemiłosiernie, a kochany Onet pojemności nam nie zwiększy. Nie cierpię usuwać z archiwalnych wątków fotek, bo; zostają puste ramka iii taki ogołocony wątek wygląda smutaśnie:( Musimy umieszczać fotki na serwerze i stamtąd na blog. Wtedy zostaną na Wyspie na zawsze, bez obciążania pojemności bloga:) Tetryk na pewno wie o czym piszę, Paweł również:))) Nasz utalentowany Quackie pewnie też, prawda Quackie???
Witaj Skowroneczku.:))):* Ja też wiem, tylko mi się nie pomyślało, że się zatyka.:(( O tym, że blog jest nasz nie musisz mnie przekonywać.:))) Wspominałam o tam, bo z Lukrecją tam współpracowałyśmy onegdaj..:)))
Wiedźminko:)):* Masz jakąś melodię na Dobranoc?:)) Nic mi dziś nie przychodzi do głowy, padnięta jestem na twarz.:)) Pan, na którego narzekałam okazał się fachowcem sympatycznym, jutro rano dokończy, wierzę, że tak.:) Ale cały dzień na nogach zrobił swoje, jestem padnięta.:))Do jutra Kochani.:)))
Dobranoc Jaśminko…. coś pewnie znajdę :)))
Witaj Lukrecjo…. stęskniłam się za Tobą :))))) i wczoraj z All_ą Cię przywoływałyśmy. Pogadaj z All_ą jak zrobić album, to będziesz mogła zamieścić tyle zdjęć, ile zechcesz. :)))
Wycieram łapki,wychodzę,wszystkiego dobrego wyspiarze,dobrej nocy:)
juuż ? trudno, więc i Tobie zyczę dobrej nocy :)))
Ale się pozmieniało fiu fiu,po 22 można jeszcze zastać kogoś na blogu.Czy to tylko była zielona noc ? :))))
Witaj Lorku.:))) To nie zielona noc.:))) Dofrunęły kolejne Sowy na Wyspę, z tego co wiem wcześniej była tylko Wiedźminka, dlatemu tak.:)))
Witaj. W domu i na wyspie jednak najlepiej :))))
Na dobranoc? posłuchajmyhttp://www.youtube.com/watch?v=GJqI262YST0&feature=related
Dobranoc…. lampka świeci i mruga wesoło, bo tak ludnie dziś było na Wyspie:)))))
Dzień dobry:)) “A może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do Tomaszowa..”:))
No no, cóż za absencja:((
Dzień dobryyy:)) Dojrzewam…:(PS Markiz zagląda milcząco, noo Go widzę:)))
Dzień dobry:)) Pewnikiem coś knuje!:)))
Dzień dobry.. Noo co, podoba się mi i to bardzo:))) Quackiemu to Bozia talentu i rozumu nie poskąpiła, ciekawe czy urody też(?) :)))
Matko święta, ja naprawdę śpię:(
Ogólne dzień dobry bardzo:))) i spiderka atrybutem, atrybutem lub tym zmechanizowanym Wiedźminki z długą rurą:)))
Się odezwę za 12 godz… Jak się pozbieram:)))
Dzień dobry, jestem. Dzień słoneczny, acz nieprzesadnie ciepły, nie to, co w Toskanii : )
Dzień Dobry.:)))Za oknem mam jak Quackie.:)))
Dzień dobry:))). Za oknem mam przestrzeń zakołookienną
Witaj Markizie.:))) A ja zakwadratookiennną. Twoja lepsza, poturlać się może, muszę swojej obciąć kąty.:)))
Dzień dobry :))) Jeszcze coś jest nie jak w Toskanii Kwaku…. zapach powietrza…. zgodzisz sie ze mną ? :)))
Taki ładny dziś dzień….. :)))
Ano jest takie coś – mieszanina aromatów przede wszystkim żywicznych, z cedrów, cyprysów, pinii czy dębów, zapewne też kwiatowych i jakichś wonnych olejków, wydzielanych przez liście. Im bardziej się nad tym zastanawiam, tym trudniej mi to uchwycić : )
Najbardziej tę różnicę odczułam właśnie w Toskanii i na południu Francji ….. 🙂 też nie umiałam jej nazwać …..
Ooo. Na południu Francji są jeszcze zioła + lawenda…
… fakt… całe wielkie pola lawendy, ale przecież nie kwitną cały rok…. choć i liście pachna :))))
Już wiem, kiedy Spider zostanie przywrócony do pierwotnej postaci: gdy uda mu sie utkać ” ratunku !” ))))
Dzień dobry:) miałem sen,śniło mi się,ze moja osobista baba stoi nade mną w ciemnościach i mówi,ze padł Jej akumulator i zabiera moje auto,a potem się obudziłem i to nie był sen,melancholijnie ostrzę tasak :)))
Cześć:))) Toś niespotykanie spokojnego usposobienia, ja bym ostrzył z zapałem! Na szczęście Senatorowa nie ma prawa prowadzenia niczego poza wózkiem dziecięcym, a ten bez akumulatora startuje!!:)
Cześć Senatorze:)) To jest myśl.W końcu po co robić rąbankę z całkiem jeszcze sprawnej baby,kiedy są tramwaje ze sprawnymi akumulatorami, niech się przyzwyczai do nowego środka lokomocji :))
Iorku, mozna jeszcze zamówić abonament w kompanii taksówkowej… byłoby na plus dla Ciebie :)))
Witaj, Wiedźmineczko:))) A co na to Iorkowa szkatuła???:))
A Bogać tam! To ma być kara,a nie nagroda,jeszcze kierowcę aportem dorzucę,a w życiu 🙂
No i ktoś jeszcze musiałby to przeczytać, a to nie takie proste – co jest napisane na tym obrazku, bo ja tak na 100% nie wiem???http://musicmedia.ign.com/music/image/article/113/1135336/indie-music-watch-20101117034609667.jpg
Kwaku… tać jesteśmy narodkiem wojażującym… może znajdzie się jakaś czytająca ślicznotka, której niestraszne pająki ? :))) Co prawda moja wnuczka ma dopiero 4 lata, ale pająki i węże bardzo się jej podobają :)))))
.. ja tez nie wiem co tam można wyczytac, ale ja jestem wiedźma, a nie samarytanka :))))
Niezła łamigłówka,ale czy azaliż wżdy,tam cokolwiek pisze? Da się wyodrębnić kilka liter,ale pewnie z wykroju krawieckiego tez by się dało:)
Z tego, co zauważyłem, to jest to okładka jakiejś płyty, więc zdaje się że tytuł i być może nawet nazwa kapeli tam są??
O, The Chapin Sisters – “Two”. Obrazek jest z tej strony – http://uk.music.ign.com/articles/113/1135336p1.html
:))))” sisters two” dość łatwo odczytac :)))), jak sie już wie, czego szukać:))))
Witam Niewitanych.:)))Prawo Murphy’ego.Do jutra Kochani.:)))
PS: Teoretycznie mogę już być hydraulikiem. Np. wiem co to jest śrubunek, jak działa regulator temperatury i pompka, umiem odpowietrzyć. Jak ciekło, tak cieknie.
I musi się lać! Dana woda podlegająca ciśnieniu, napotykając na otwór, czyli szczelinę, wypływa!http://youtu.be/z4dMWaI6MBY
Bardzo to lubię, o ile nie dotyczy mnie osobiście to zawsze oglądając się obśmiewam jak norka.:))) Ufff… w końcu się udało.:)))))) Wężykiem Jasiu, wężykiem.:)))))
Nieśmiertelne!:)))Przez cały kraj, idziemy my dwaj,czy słońce, czy śnieżek, czy słotaniezbędna jest czy ktoś chce, czy niew pionie usług fachowa robota.Czy sens to ma, że ten cały światz kiepskiego zrobiony surowcaBo dobry Bóg już zrobił, co mógł,teraz trzeba zawołać FACHOWCA!http://w925.wrzuta.pl/audio/2KegGjYeA07/jonasz_kofta_stefan_friedman_-_fachowcy
Ty mnie amputujesz, że ja tego nie wiem?:)))Kobity jak im się love maszyna zacina na panewkach, najsamprzód remontują karoserię!Nie wszystkie części nadają się do wymiany, ale zęby, przede wszystkim światopodgląd, no i te… jak one się nazywają? żony…w ramach remontu wymienić można zawsze.:)))Ktoś ma Ich wszystkie dialogi? Proszę, niech się podzieli.:)))
Uprzejmnie informuję, że wina Quackie`ego, bo mnie przypomniał. Dlatemu zaśmiecam, usprawiedliwionam, bom przeca u siebie, to mogę!:)))
Hehe, mea culpa. Fachowców widzę w mp3 na chomiku w pewnych nieprzesadnych ilościach : )
Dobrego nigdy za wiele :))))
Dzień Doberek:))) Po pracy piękne słoneczko i taki weekend zapowiadają. Żyć, nie umierać. Zawsze to jakieś przedłużenie lata, tym bardziej, że temperatura już nie afrykańska:))))
;))) prawdę mówiąc lato mamy ciągle jeszcze :)))))