Działo się to na Dalekim Wschodzie, dawno temu – za panowania cesarza Xiao Pu, zwanego Kuzynem Niebios, syna cesarzowej Miao Fu, znanej także jako Nefrytowa Kotka, i wnuka cesarza Lu – Księżyca Nad Rzeką Kiang.
Pewnego słonecznego poranka, okraszonego jednakże delikatnym, jedwabistym wiatrem, który wiał dzięki wstawiennictwu Smoka P’hao, udobruchanego modłami poprzedniego wieczoru, na dwór Kuzyna Niebios – niech okaże się godny swoich Znakomitych i Szanownych Cesarskich Przodków – zawitało dwóch cudzoziemców. Byli to długonosi, wysocy ludzie, niezawodnie pochodzący z Zachodnich Prowincji; ich suknie i buty nosiły znaki dalekiej podróży, dlatego szambelan Sun Pan, zanim jeszcze wysłuchał ich prośby o audiencję u Kuzyna Niebios – niech w jego ogrodach zawsze kwitną wonne różane krzewy – klasnął trzykrotnie w dłonie.
Na ten znak do biura szambelana wpadli służący, porwali zdumionych cudzoziemców i na nosowy rozkaz dworzanina ponieśli ich do dworskich łaźni. Tamże z uszanowaniem zdjęli z nich odzież, wymyli do czysta i namaścili wonnym olejkiem pośledniej jakości, którego jednakże cesarska tłocznia dostarczała bez dodatkowych kosztów. Zatrzymali się z zakłopotaniem przy zadziwiająco krótkich fryzurach przybyszów – wszak szambelan wyraźnie nakazał utrefić ich warkocze, a tych… nie było. Zaś krótkie włosy oznaczały przecież ludzi z gminu, których przecież tak doświadczony dworski praktyk jak Sun Pan nie dopuściłby przed oblicze Kuzyna Niebios – niech jego warkocz sięga zawsze jego kostek.
Kiedy wszystko to się już dokonało, a cudzoziemcy, poniekąd oszołomieni tempem i jakością usług, jak również jedwabnymi zwojami, w liczbie dwudziestu jeden, które musieli wypełnić równymi rządkami pisma Ai, by uzyskać audiencję – doszli do siebie, Sun Pan wskazał im dwornym gestem lektyki, które też zaraz po zajęciu miejsc bosonodzy kulisi ponieśli ku Zalecanemu Miastu. Lektyki dostarczyły gości i szambelana tylko przed Siódmą Bramę – dalej musieli iść pieszo. Szli zatem, mijając cesarskie ogrody i stawy, z których tresowane karpie Ku zawodziły tęskne melodie, sale biesiadne i kuchnie, haremy i biblioteki, urzędy i stajnie, zbrojownie i place ćwiczeń, na których wojownicy w błyszczących zbrojach wznosili okrzyki ku chwale Kuzyna Niebios, Xiao Pu – niech jego wrogowie uciekną ze wstydem i nie noszą swych nędznych głów na karkach po tej stronie Wielkiego Muru.
Wojownicy ci, ich uzbrojenie i sprawność, byli widomym znakiem, że niczego się tu nie ukrywa przed gośćmi, którzy i to mieli wiedzieć, że ani Cesarz, ani jego Generałowie nie traktują ich jak szpiegów, a gdyby nawet, to czymże byli oni i ich małe, skłócone kraiki w Zachodnich Prowincjach wobec potęgi Państwa Środka? Zaufanie, gościnność i lekceważenie zarazem – to mieli odczuć goście, i takie posłanie z wizyty zanieść do swych domów i władców, jeżeli przeżyją podróż powrotną.
Orszak, do którego dołączali coraz to nowi dworzanie, damy dworu i równie ciekawi gości eunuchowie, minął już wszystkie kręgi Zalecanego Miasta i zdążał w kierunku Średniej Sali Audiencji. Szambelan Sun Pan zatrzymał ich władczym gestem przed wartownikami z cesarskiej gwardii, zwanej od koloru zdobień przy zbrojach Jadeitowymi Tygrysami, rozwinął dwa pierwsze zwoje i wysokim, przenikliwym tonem odczytał ich treść. Rozstąpili się wojownicy i orszak wpłynął do sali, gdzie na dziewięciu marmurowych stopniach podwyższenia, symbolizujących dziewięć Krain Państwa Celu stał rzeźbiony w szlachetnym drzewie Ping tron, na którym zasiadał, oparłszy dłonie na głowach drewnianych żółwi, Cesarz Xiao Pu, Kuzyn Niebios – niech jego panowanie będzie długie i owocne.
Wystąpił tedy starszy i bardziej doświadczony z gości, klęknął przed cesarskim tronem, złożył przewidzianą protokołem ilość ukłonów i jął mówić. Zanim jednak wypowiedział pierwsze zdanie do końca, zbliżył się doń mistrz ceremonii, sędziwy Ja Cie i uderzył go delikatnie mahoniową laską ze złotymi okuciami na znak, że to jego ustami będzie przemawiał gość do uszu Kuzyna Niebios – niech zawsze słyszy on głos swoich pokornych poddanych, sławiących władzę Cesarza. Ku mistrzowi zatem skierował wzrok i głos starszy z gości, a Ja Cie wiernie tłumaczył jego słowa. Brzmiały one następująco:
– Cesarzowi Xiao Pu, Kuzynowi Niebios, dziedzicowi dynastii Ulung, czołobitne pozdrowienie śle Mistrz Wilhelm Durlach z Neupolsheim pod Getyngą, właściciel i naczelny dyrektor firmy Durlach i Synowie. Doszło do uszu Mistrza Wilhelma, że Państwo Celu liczy sobie tysiąc tysięcy tysięcy mieszkańców, a wszyscy oni ze swojej codziennej miseczki ryżu nabierają posiłek do ust za pomocą drewnianych pałeczek. Mistrz Wilhelm wzywa Cię, o Panie i Władco, byś ukrócił ten proceder i w Swej mądrości wskazał Swoim poddanym właściwą drogę. A tą jest, jak wiadomo, spożywanie posiłku za pomocą łyżki, widelca i noża, zwanych zbiorczo sztućcami.
– Te właśnie najwyższej jakości sztućce (tu gość przyciągnął przyniesiony przez kulisów okuty podróżny kufer, otworzył go i przekazał z ukłonem na ręce zdumionego ochmistrza Ba Donga grawerowane pudełko, w którym na safianowej podkładce leżały srebrne: łyżka, nóż i widelec) przesyła Ci w darze Mistrz Wilhelm, zwracając się z pokorną prośbą, byś zakupił dla całego swego dworu niezbędną ilość kompletów. Do prośby tej dołącza Mistrz Wilhelm jeszcze jedną, a to taką, byś w Swej łaskawości zezwolił, Panie i Władco, na sprzedaż sztućców dla swych poddanych. Rzekłem, a teraz cierpliwie oczekiwać będę na pełną rozwagi odpowiedź Krynicy Mądrości.
Cesarz ruchem brwi nakazał ochmistrzowi, by ten zbliżył się i podał mu pudło. Wyjął z niego sztućce i przez chwilę bawił się nimi, sycąc oczy egzotycznymi kształtami. Zanim wszakże powiedział cokolwiek, czy to aprobująco, czy też z dezaprobatą, zza szeregu dworzan wyłoniła się postać w prostej, żółtej szacie. Był to mędrzec Laj Kou Ning, od lat już służący Cesarzowi radą i posiadający ten przywilej, by działać i mówić w obecności Majestatu Kuzyna Niebios – niech posłuszne mu będą wszystkie żywioły, Ziemia, Niebo, Woda i Ogień. Laj Kou Ning bez słowa skłonił się przed Cesarzem, wyciągnął dłoń i chwycił pałeczki z kości słoniowej, którymi Cesarz zaledwie dwie su wcześniej raczył spożywać śniadanie. Wstrzymali oddech dworzanie na takie świętokradztwo, ale Cesarz przyzwalająco poruszył małym palcem lewej dłoni, więc nikt nie śmiał pisnąć ani słowa.
Zaś Laj Kou Ning, nadal milcząc, uchwycił czarkę z herbatą i za pomocą pałeczek ułożył na jej dnie herbaciane listki w inicjały cesarskie.
Za czym strząsnął herbaciane krople z pałeczek, skoczył zadziwiająco żwawo ku jednemu z Jadeitowych Tygrysów i pałeczkami rozbroił go z miecza, sztyletu i wszystkich strzał, nie czyniąc mu zasię żadnej krzywdy.
Za czym tymi-ż pałeczkami wydepilował wnętrze nosa ochmistrza Ba Donga, który aż spuścił głowę ze wstydu, że śmiał pozwolić sobie na taką abnegację w obliczu Cesarza.
Za czym podbiegł ku szalejącemu na złotym łańcuchu cesarskiemu gepardowi i pałeczkami wyciągnął mu z łapy cierń, którego już od tygodnia nie mogli znaleźć najznamienitsi cesarscy opiekunowie dzikich stworzeń.
Za czym zmierzył pałeczkami wszystkie wymiary Cesarza i na ich podstawie sporządził, również za pomocą pałeczek, model nowego letniego pałacu, który kształtami odzwierciedlał proporcje swojego Dostojnego Lokatora, a który cesarscy architekci natychmiast rozpoczęli budować.
Za czym zanurzył końce pałeczek w kałamarzu cesarskiego skryby i na jego przybranych w jedwab plecach napisał epigramat Jue-ju, opiewający wi
elkość Cesarza tak zgrabnie, że pierwszy spośród dworzan, który obrócił wzrok na dzieło, zemdlał z wrażenia.
Za czym, oczyściwszy pałeczki z wszystkiego, co się podczas tej prezentacji na nich zebrało, Laj Kou Ning bez słowa położył je z powrotem przy cesarskim nakryciu, skłonił się jeszcze raz i wycofał na swoje miejsce z tyłu sali.
Zaś Cesarz Xiao Pu, Kuzyn Niebios – niech strzeże nas przed długonosymi najeźdźcami – przywołał na Swoje Dostojne Oblicze uśmiech i klasnął z zadowoleniem w dłonie, nie żeby wydać polecenie, ale by wyrazić pochwałę dla Laj Kou Ninga. Klaśnięcie to i wyrażona nim pochwała zostały natychmiast zanotowane przez skrybę w Księdze Cesarskich Faworów. A sam Cesarz obrócił się ku gościom i przez usta szanownego Ja Cie dał im odpowiedź:
– Wasze “sztućce” są piękne, ale ich piękno niesie ze sobą jedną wadę: zbytnią specjalizację. Czy widzieliście, co jeden człowiek, prawda, że jeden z najmędrszych, potrafi zdziałać naszymi pałeczkami? Zanieście swojemu panu, Mistrzowi Wilhelmowi, moje pozdrowienia i przekażcie mu, by wymyślił coś prostszego i zarazem bardziej uniwersalnego, co dorównuje prostotą i mnogością zastosowań naszym pałeczkom. A kiedy to wymyśli, wróćcie tu i zadziwcie mnie tak, jak zadziwił mnie Laj Kou Ning.
Na tym zakończyła się audiencja. Goście z nosami na kwintę opuścili cesarski pałac, stolicę, a po dłuższej podróży również i Państwo Celu – i już więcej się w nim nie pojawili. Zaś po ich wyjściu szambelan Sun Pan, który był świadkiem tego wszystkiego, został ponownie wezwany przed Cesarskie Oblicze. Cesarz, Kuzyn Niebios – niech jego mądrość sławna będzie na całym świecie, od skorupy olbrzymiego żółwia, podtrzymującego cztery słonie, aż po zwieńczenie firmamentu – przemówił do niego bezpośrednio, jako do zaufanego dworzanina:
– Dobrze się sprawiłeś, Sun Pan. Wykonałeś wszystkie moje polecenia. Aliści spójrz na Laj Kou Ninga – on nie otrzymał żadnych poleceń, nie wypowiedział ani jednego słowa, a zrobił to, czego od niego oczekiwałem. Jako mój wierny sługa, otrzymujesz awans, a twoje pobory wynosić będą od dziś o dwanaście juanów więcej. Ale następnym razem naucz się od Laj Kou Ninga, jak skutecznie spławiać takich domokrążców!
_____________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net i na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dzień dobry. Jak zapowiadałem, tekst jest, tym razem z Dalekiego Wschodu : ) zainteresowanym mogę od razu dodać, że cesarski mędrzec Laj Kou Ning był również znany jako Yig-Nan Tsy, czyli w wolnym przekładzie – Ten, Który Podróżuje Między Opowieściami.
Faktycznie imię mędrca brzmi swojsko. Natomast pochwała wielofunkcyjności nad specjalizacją – czy ja wiem? Zastanawiam się. Muszę przeprowadzić ponowne testy z pałeczkami. Pierwsze doświadczenia były mocno zniechęcające – całe towarzystwo chichotało obserwując moje męczarnie 🙂
Doradzam w kwestii pałeczek trening, efekty potrafią być zaskakująco pozytywne, nawet jeżeli nie od razu takie, jak u mędrca.A co do meritum, to raczej chodziło mi o zderzenie kultur i przeświadczenia, że to, co mamy do zaproponowania, zawsze będzie lepsze i jedynie słuszne : )
A ja mimo wszystko lubię herbatę ULUNG. I nikt mnie od tych upodobań nie odwiedzie
No właśnie. A jakby tak przyszło dwóch Niemców i próbowali Cię przekonać do herbaty, dajmy na to, Berliner Tee?
Zielony YUNAN, reszta się nie liczy, poza ewentualnie “Dębowym Mocnym” :))
Ostatnio odkryłem piwa miodowe – całkiem przyzwoity jest Ciechan Miodowy, ale wybitne – piwo z miodem gryczanym z Jabłonowa. No i smakuje też Pani Q., a to już wiele!
Z ust kochanej kobiety spijesz i cykute. I sie nie upijesz.
Nie zdążyłam.:(( Spod palców mi to wyjąłeś Stateczku.:))) Się podpiszę pod, jeśli pozwolisz.:))
Quackie, ja Ci krzywdę zrobię!! :))))
Joj. To ja poproszę konkrety: jaką krzywdę, za co, kiedy, gdzie i kto za to odpowie???
Krzywdę fizyczną, za pointę, natentychmiast jak tylko Cię dopadnę, a nie odpowie za to nikt! Każdy sędzia krzywdziciela uniewinni!!
Ależ. Czy coś Ci się, cny Senatorze – niech Twe oblicze jaśnieje spokojem i mądrością – nie podoba??? A cóż konkretnie? Czyżby kontrast pomiędzy napuszonym stylem całości i “spławianiem”? Toć przecież dokładnie o to chodziło! : ))))
O to, o to!! Zazgrzytało mi to okrutnie!!:))
Senatorze, dołączę do Ciebie. Też mu zrobiłabym krzywdę, gdybym mogła. Choć pewnie powody mamy różne:) Spodziewałam się innej puenty, ale ostatecznie, to nie jest blog polityczny:) PS. Panie Ouackie, czytało się, że palce lizać:)
Czyje, jeżeli nie jest to niedyskretne pytanie?
Nie, nie jest. Konsumenta.
Witam:))) Nie ważny powód!! Grunt, że oberwie podwójnie!:)
Wybaczcie, szanowni Czytelnicy, ale Wasz pokorny sługa udaje się z małżonką na skromny wypad do centrum miasta z okazji rocznicy ślubu, szesnastej, gdyby to kogokolwiek interesowało. W związku z tym będę nieobecny pod kreską, być może nawet już do jutra, w takim przypadku – dobranoc.
Uściślijmy. Szesnastej żony czy rocznicy?. Niewielka różnica a jednak ciekawi.
Młody człowieku:))) Gratuluję tak niezwykle długiego pożycia małżeńskiego jak na dzisiejsze czasy, Ja 4.06. obchodziłem 45 rocznicę popełnienia tego samego co i Ty czynu:))))
Stateczku, błąd, w którym tkwi się tak długo, nie może być błędem:) Moje gratulacje i życzenia: Wszystkiego najlepszego Młodej Parze, właściwie obu Parom:)
Dziękuję Pani za życzenia, oczywista oczywistość, iż nie był to błąd:))Połowica mi to wielokrotnie udowodniła, zgadzam się z Nią całkowicie :))))
Dołączam się do życzeń Stateczku.:))):***
Dobrej zabawy. Quackie!:))
Wróci goły jak święty turecki, ja wam powiadam!:))
:))))) chyba umie posługiwać sie zręcznie pałeczkami Senatorze :)))))
Dzień dobry:))) Pewnie tak, ale jak znam życie, to nie do chińskiej knajpki zawędruje. Założę się, że został wyprowadzony na “drobne zakupy”, coby niewielkim upominkiem uczcić tę rocznicę! Delikatna złota kolia z osadzonym w odrobinie platyny dziewięcio karatowym różowym brylantem może znacząco wpłynąć na stan odzienia!:))
Doczekania co najmniej Złotych Godów + nieskończoność, wszystkiego co sobie życzycie z okazji i bez też, Państwu Quackie`m życzę.:)))::***
Dobry wieczór wszystkim, wróciliśmy zaskakująco wcześnie i wcale nie goli, nad czym boleję. Szesnasta rocznica oczywiście, nie żona, nie jestem taki znowu Richard Burton. Za życzenia bardzo dziękuję i liczę na przynajmniej odwleczenie w czasie wtłuków od Senatora i Pani Starszej : ) Ponieważ wydarłem komputer siłą Juniorom, to zaraz jednak definitywnie znikam…
Dzień dobry:))) No no, “nie całkiem goły”!! Znaczy – Rockefeller, bo coś mu jeszcze zostało!!:)))
Pozwolę sobie wyrazić podziw dla Autora.:)) Pointa mnie nie zaskoczyła, “napuszony tekst” nieuchronnie do niej prowadził.:))Aż chciałoby się powiedzieć Ja Cie….:)))
Nie zaskoczyła? Szlag >:^ / Trzeba będzie zmienić metodę, czy cuś?
Już mnie tu nie ma, ale weź pod uwagę, że masz do czynienia z geniuszką.:))); ) To określenie to ukłon w stronę feministek, z którymi nie sympatyzuję.:)))
Jest jeszcze jeden sposób, w jaki można wykorzystać pałeczki, nawet jedną pałeczkę.W filmie „Śniadanie u Tiffany’ego” młody pisarz, Paul Varjak, utrzymywany przez pewną bogatą panią, wydaje wreszcie pierwszą książkę i dostaje za to całe 50 dolarów. Zrywa więc z poprzednim życiem i idzie z fascynująca Hollu Golightly do sklepu Tiffany, żeby jej sprawić podarunek. Niestety za 50 dolarów nie da się kupić ani jednego klejnocika z wyjątkiem i tu uwaga : złoconej pałeczki do wykręcania numerów telefonicznych. Ale jej nie kupują. Swoją drogą na tym przykładzie można przesledzić, jak to można schrzanić całkiem dobrą powieść.
Hm, ale to na pewno nie była pałeczka spożywcza, w takim przypadku z pewnością byłaby w parze z drugą pałeczką i nikt by jej nie oferował solo. Pozłacana? To chyba zdrowo, wykończenie metalami szlachetnymi sprawia, że powłoka się nie utlenia. Ale z kolei do wykręcania numeru tel. – to nadmiar. Coś jak trzepaczka do szampana u Muminków : )
Coś takiego, jak trzepaczka do szampana, dlatego tej pałeczki nie kupili. Film byłby hollywoodzką chałą, gdyby nie pewna umowność – dzieło Audrey H. i rudego kota. Druga przyczyna, to dialogi – ten ze sprzedawcą u Tiffanyego. Mieli pierścionek pozyskany z paczki chopsów i poprosili o wygrawerowanie napisu. Sprzedawca zapytał: “wciąż wkładają pierścionki do tych chipsów? Dobrze wiedzieć”
Ten, Który Wędruje Między Opowieściami – toż to imię pasuje do nas wszystkich! Ha! Czyżby krewniak na cesarskim dworze? Zwłąszcza, że stosunek do domokrążców mamy podobny…
My sobie wędrujemy z zewnątrz, a on – od wewnątrz. Poza tym wszystko się zgadza : )
:))) łącznie z imieniem i uroczą skromnością :))))
Znów wysłałem, zanim dokończyłem i podpis, i komentarz! A przecież jeszcze chciałem złożyć państwu Q. serdeczne jubileuszowe życzenia długich wspólnych szczęśliwych lat, w zgodzie i harmonii ale bez przesady, żeby uniknąć też znudzenia! Wszystkiego dobrego!
To ja i tu dziękuję, i dołączam się do życzeń dla Stateczka!
Też się dołączam do życzań i czynię to w przerwie oglądania filmu “Okrucieństwo nie do przyjęcia”
Dobry wieczór ! :)))) Muszę w kolejności….. po pierwsze, opowieść jest urocza, a pointa zabawna ! :)))) Całkiem współczesna, z echem reklam Kwaku :)))) !
po drugie :państwku Quackie szczęśliwości niebiańskiej i dłuuugotrwałej, bo cóż to jest 16 lat zaledwie 🙂 ! i niech zawsze smakuje Wam to samo :)))) !
.. po trzecie : Państwu Korabiostwu następnych harmonijnych i zawsze z wiatrem, 45 wspólnych lat :)))) !
Merci! Jakoś tak się składa, że krążę ostatnio wokół marketingu i reklamy, a to na barokowo, a to na orientalnie. Ciekawe, dlaczego, bo zawodowo właśnie nie. Widocznie tak to odreagowuję.
jakkolwiek krążysz, jest to zabawne i pełne wdzięku :)))))
jakkolwiek krążysz, jest to zabawne i pełne wdzięku :)))))
Market Polo i inne nazwy są znakomite…. tylko co u licha z tymi eunuchami ? :))))….
No jak to co? Trzeba ich było wymienić obok pań i panów, należało im się za lata wiernej służby.
A teraz już definitywnie dobranoc wszystkim!
Dobranoc i szampańskiej zabawy :))))
Dobranoc Kochani i do jutra.:))):***
Dobranoc Jasminko:)))
… swoją drogą… czyż piwo z miodem nie jest wysoka specjalizacją ? W tej materii Wędrowniczek mógłby mnie objasnić, gdyby znalazł gdzies to magiczne łącze :))))
Ha, jestem pewna, że publikowałam komentarz, ze dwie godz. temu. I za co mnie Onet wyrzucił?? Co mu się nie podobało??:))) Urocze “okraszonego delikatnym, jedwabistym wiatrem..” – życzę sobie właśnie takich, takich poranków:))) Podasz Pan namiary na latającego gada(?) Smoka P’hao ??:)))
Witaj Skowronku… 🙂 w pocie czoła skanpwałam lapcia, bo mi się zbiesił.:(… ale już dobrze.
🙂 Co Ci… się stało??:))))) Witaj Wiedźminko:))))
Się nie da. Smok jest już na emeryturze, a jak nawet nie był, to urzędował tylko na górze Padang, niedaleko pałacu cesarskiego. Na szczęście takie poranki zdarzają się i bez smoka : )
Hi,hi… pałeczkami, to ja się świetnie posługiwałam. Grając na cymbałkach i na złość rodzeństwu:)))
Przyznam jeszcze, że w efektownej pantomimie Laj Kou Ninga brakło mi wypicia rzeczonej herbaty przy pomocy pałeczek – to by dopiero była całość!
Spróbuj pałeczkami coli.
:))))))))) Nie.. mogę:))))
Daj spokój! Tym to ewentualnie spirytus, ale dzisiaj nie mam smaka :))
“…Aliści jeden z przybyszów ze śmiechem okrutnym rzucił mędrcowi wyzwanie, aby ten spróbował pałeczkami wypić herbatę. Mędrzec dał mu znak, by zaczekał kilka su, za czym udał się do cesarskiej spiżarni, gdzie w cieniu kazamaty stały bryły lodu, dostarczane co dzień z lodowców Karakorum. Po czasie wyznaczonym Laj Kou Ning przyniósł długonosemu oszronioną czarkę, pokruszył jej zawartość i pałeczkami spożył ją do ostatniego okrucha.”
Dobraaanoc:)))
Co prawda już nieobecna, ale muszę się pochwalić, że pałeczkami posługuję się biegle.:))) To wcale nie jest trudne.:)))
W poprzednim wcieleniu byłam Japonką, najwygodniej siedzi mi się tak jak one.:))) Wiadomo, że kultura japońska nierozerwalnie związana jest z chińską.:)))Wiecie o blokadzie Japonii na 200 lat i, że w tym czasie nastąpił niesamowity postęp w Japonii w naukach ścisłych a zwłaszcza matematyce?:)))
PS: W latach 70-tych, dokładnej daty nie pamiętam, jeden z japońskich ministrów wystąpił w tv z jednym z japońskich bóstw, mają ich mnóstwo, zasysają bez problemu wszystko, chrześcijaństwo też.:))) Zmazał bóstwu oczy, stwierdził, że dorysuje jeśli bóg spełni wszystkie jego obietnice.:)))
Byłaś ( jesteś) policjantką? Oni też jedzą pałkami. Pałkami, nie pałeczkami, bo maja więkdszy apetyt. No i maja pały.
Bluźnisz Markizie Kochany.:)));p Z pałami nie mam nic wspólnego, nawet spałowana nie byłam..:)))
Aż strach zapalać lampkę i mówić :” dobranoc”…. :)))
Aż strach zapalać lampkę i mówić :” dobranoc”…. :))) http://www.youtube.com/watch?v=toE0B-1WAVg
Czemu strach Wiedźminko?:)))O północy ma się zacząć spektakl na niebie, idę sprawdzić czy widoczny z mojego punktu widzenia.:)))
PS: Bardzo lubię Edytę Bartosiewicz. Dziękuję.:))):***
Więc jednak….. dobranoc :)))
No cóż Czarodziejko, zbyt późno dotarłem do klawiatury ale musiałem odrobić zaległości rodzicielskie. Zrobiłem wypad z córcią za miasto i troszkę się zeszło. Ale nic straconego. Tak gdzieś koło południa wyjaśnię Ci subtelności związane z piwem, miodem i inszymi napojami rozweselającymi. Śpijcie spokojnie! Miłych i wesołych snów:))))))))
Dzień dobry:))) Jak to po dobranocce drugie skrzydło Jasminka wyrosło:))) Jasminko, byłaś gejszą?? :)))
Dzień dobry:))) I znowu niedziela!
Dzień dobry Panu:))) “ale za to niedziela, ale za to niedziela będzie dla nas” :))) PS Nie lubię niedzieli, bo jest przed poniedziałkiem:( o!:))))
A ja nie lubię poniedziałku! I to nie tylko ja!:)))
Się okaże jutro rano:))) Kto jeszcze:))))
DzieńDobry:)) Nie lubię soboty, bo jest przed niedzielą, a piątku za to, że jet przed sobotą. Lubię za to poniedziałek, za to ze jest jak sama nazwa wskazuje po niedzieli:)))
Dzień dobry ! …. z nazw alternatywnych zapamietałam tylko “pośmierdziałek” dla poniedziałku i ” “fetorek” dla wtorku. :))) Przesuwają sie nam te dni obojętne na nasze sympatie i antypatie :)))
… ale niedzieli… też spacjalnie nie lubię :)))
Dzień dobry. Zapowiada się naprawdę ładny dzionek a niektórzy malkontencą od samego rana. Proponuję jakiś spacerek a na koniec może degustację lodów albo chłodnego napoju chmielowego, według gustu:)))))))
Witaj Wędrowniczku ! :))))) ! zaraz pójdę na spacerek…. tylko dopiję kawę:)))
… i pćwiczę jedzenie lodów pałeczkami ! :))))
… na cześć Tego, który Podróżuje między Powieściami…. :)))) to trochę tak, jak Ty, Wędrowniczku:))))
:))))) żeby nam jeszcze zechciał opowiedzieć wrażenia z tego przemieszczania:))) Witaj Wiedźminko:)))
Wczesnym popołudniem się jedzie na ryby!!:)
A wczesnym wieczorem będzie się marudziło, że z rybołapstwa(?) się nie wyżyje:))))
Dziś się powiedzie!!:)))
Na spacerze czy śniadanie zbyt obfite :)))) To ja też idę. Liczyć bałwanki, których nie ma:))))
Witaj!Idziesz w stronę Wiejskiej? Może są….
Dzień Dobry Wszystkim on i off line.:)))