Odwiedziło nas

  • 1 614
  • 108 195
  • 82 895

Kalendarz

maj 2011
P W Ś C P S N
« kw.   cze »
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  
Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Slideshow

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie

Byliśmy wychowywani w sposób, który psychologom śni się zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny.
Na szczęście, nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami.
My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi.
W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy.
Wspominamy z nostalgią lata 80.
Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem.
Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę.
Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo i Higiena Zabawy).
Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.
Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad.
Ojciec postawił mu piwo.
Do szkoły chodziliśmy półtora kilometra piechotą. Ojciec twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów.
Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również.
Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola.Uznawali, że wystarczy jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.
Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju.
Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy.
Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna.
Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy. Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem.
Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę. Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych.
Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo – jak zwykle.
Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na Milicję, żeby zakablować rodziców.
Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy.
Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a Milicja zajmowała się sprawami dorosłych.
Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice trzymali się od tego z daleka. Nikt z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka.
Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na “sznurku od presy” i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze.
Mogliśmy dotykać inne zwierząta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.
Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru. Każdy dzieciak to wiedział.
Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień dobry wymusić.
Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka.
Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.
Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz.
Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść.
Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.
Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi. Nikt nie umarł.
Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd.
Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem.
Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.
Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi przechodnie i koledzy ze starszej klasy. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód.
Niektórzy wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.

Dziękujemy rodzicom za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak należy nas “dobrze” wychować.
To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.
A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!

~bw4bv7

Jako przeciwwaga do powyższego tekstu coś, co mnie przeraziło.:
Postęp po szwedzku
http://tnij.org/lp94

Wolę swoje wychowanie w patologicznej rodzinie.

No comments yet to Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie

  • ~Q .

    hejo ^^ zapraszam Cię na : http://ashitaa.blog.onet.pl/ ; **

  • Jasmine

    Tekst nie mój. To komentarz na jednym z blogów. Wydał mi się na tyle interesujący, że postanowiłam go Wam zaprezentować. Zapytałam autora o zgodę, ale nie wiem czy trafił tam przypadkiem jak ja, czy jest stałym gościem, czy odpowie. Jeśli wyrazi sprzeciw i oburzenie, nie sądzę, wnioskując po stylu pisania, tekst wykasuję.

    • Jasmine

      Z autorem tekstu łączy mnie wychowanie w patologicznej rodzinie. Różnią nas drobiazgi. Też należałam, jako jedyna dziewczynka, do bandy. Żądła wyciągał mi brat, nie mama. Na budowie nie wlazł mi gwóźdź, ale drzazgi w kolano, które sama wyciągnęłam pęsetą. Zgniliznę wyskrobałam żyletką i nożem. Na szczęście rodzice nic o tym nie wiedzieli, bo chyba by się przerazili.:) Kraj lat dziecinnych…

      • ~Lukrecja

        Poszliśmy zimą z pieskiem na spacer, zobaczyć, jak gruby lód jest na gliniankach. Z jesnej strony już go nie było. Piesek wpadł do wody. Poszliśmy go ratować i lód się załamał. Było tak mniej więcej do pasa. Chcieliśmy wyjść na lód, ale się załamał. I zrobiło się głęboko po pachy. No to najpierw poszliśm7y po rozum do głowy, a potem w drugą stronę, do brzegu i wyszliśmy. Pieska trzymałam na rękach. Potem suszyliśmy ubrania siedzac na zwalonym pniu, wystawieni na lutowy wiatr. Wyschło na tyle, że się nie rzucało w oczy, że jest przemoknięte. Nikt się nie poznał. Nie zachorowaliśmy. Ale gdyby ktoś się dowiedział, byłaby awantura i zakaz samodzielnych wycieczek.To tyle.

        • Quackie

          A mnie się jakoś nigdy nic takiego nie przytrafiło, może poza wybiegnięciem kiedyś przed rozpędzoną Syrenkę. Dobre hamulce miała, ale kierowca już nie i dzielnie zastąpił rodziców w wybijaniu mi takich pomysłów z pupy (dobrze, że nie z głowy). Natomiast osiedle było bardzo nowe, przez ulicę było czyjeś pole i kiedyś w wakacje/ żniwa miałem okazję potowarzyszyć z kolegą – synem rolnika – kombajniście w jego pracy. Nieziemska uciecha dla dziecka, siedzieć na wysokości kabiny i patrzeć, jak kombajn pracowicie skraca łany zboża do szczotki ścierniska. A potem przesypywał ziarno do przyczepy, a my hop! i kąpaliśmy się w zbożu. Buszując nieco. To akurat niestraszne, ale mnie miastowemu zapadło w pamięć jako rzecz, której moi synowie raczej nie powtórzą, bo nie mają warunków.PS. Lukrecjo, sprawdź proszę pocztę.

  • ~pan.

    podesłałem znajomym młodym mamom – w końcu każda forma podrywu jest dobra 😉

  • ~pan.

    podesłałem znajomym młodym mamom – w końcu każda forma podrywu jest dobra 😉

  • Incitatus

    Dzień dobry:))) “W latach osiemdziesiątych..”!!! W latach pięćdziesiątych chodziliśmy latem nad Bug kąpać się w czystej, choć mocno niebezpiecznej rzece i każdy z nas wiedział, że wejść do wody można jedynie tam, gdzie wcześniej pokazał mu ojciec, stryj, dziadek. Nikt nie skakał “na główkę” na Zahorodiu, ale każdy spokojnie robił to na Kępie! Ciężko było, zarobki rodziców marne, kupowało się na straganach, u pokątnych handlarzy, a my nie wiedzieliśmy co to lodówka, jedliśmy co matka dała i jakoś głód nam brzuchów nie wydymał! Telewizor, pralka – co to takiego nie wiedział nikt! Pod koniec lat sześćdziesiątych była matura, papierosa zapaliłem w bramie, bo gdyby tak jakiś dorosły zobaczył obsobaczyłby mnie jak Burka, a ja mógłbym jedynie milcząc wstyd łykać! W trzydzieści lat później szał jakiś ludzi ogarnął, a ja przestałem ich rozumieć.

    • ~Jasmine

      Przypomniałeś mi Senatorze moje wczesne dzieciństwo, do 6-ego roku życia. Trochę późniejsze niż Twoje. Mieszkaliśmy na zabitej dechami wsi, w środku Polski. Mama uczyła tam w szkole. Pierwszy samochód, radio, telewizor, były u nas. Brak szosy, to takie coś wylane smołą zwane szumnie asfaltem, zagajnik robiący za dżunglę i strumyk, w najgłębszym miejscu do kolan, nad którym pomagaliśmy babci kolegi zbierać do słoika pijawki. To było bardzo bezpieczne miejsce. Nie wiem jak by się zmieniło gdybym urodziła się w centrum wielkiego miasta. Na szczęście nie muszę sprawdzać a kraj lat dziecinnych już zawsze będzie mi się kojarzył z dziecięcym Rajem.:)

  • wiedźma

    Dzień dobry ! nie wiem co napisać…. dzieci było więcej i nikt nas nie traktował jak skarby ? :)))… no i relacje były inne… to dorośli byli ważniejsi :)))

    • wiedźma

      .. ale czy mogę moją 3,5 letnią wnuczkę traktować inaczej ? :))))

    • ~Tetryk56

      Relacje są zdecydowanie zachwiane – coraz więcej dorosłych przejawia syndrom “służącego własnych dzieci”!!

      • Incitatus

        Witaj, Tetryku. A dziadkowie – wnuków!:))

        • wiedźma

          Masz chyba rację Senatorze ! Zastanowiłam sie właśnie nad róznicą pomiędzy moją Babcią i mną…… opatrywała wszystkie skaleczenia, naprawiał podarte na płocie sukienki, wiązała kokardy na niesfornej głowie, poważnie pytała, który kapelusz ma wybrać ale…. nie bawiła się ze mną w piłkę i nie biegała ze mną za rękę …… i tak samo jak ja czytała mi do snu :)))). Babcia była matroną, a ja ? chyba nie chcę nią być ….. :)))))

          • ~wiedźma

            … ulubione powiedzonko mojej wnuczki :” zmęczyłam się, chodź, pobiegamy”…. :))))) a jakiś moment już mnie o to nie poprosi, bo nie nadążę za nią :))))))

          • ~Tetryk56

            Wiesz, opieka nad małymi dziećmi to jedno – babcie są od rozpuszczania, jak mawiała moja cioteczna babka. Problemem jest IMHO nieprzygotowanie rodziców do zaakceptowania dorosłości swoich dzieci, i zaprzestania infantylnej opieki. Dzieci to, m. in. z przyzwyczajenie i wygodnictwa, wykorzystują i mamusia która nie potrafiła 20-letniej córce przestać sprawdzać, czy majtki są dostatecznie ciepłe, 10 lat później nadal biega do niej pozmywać i poodkurzać, bo maleństwo nieprzyzwyczajone sensownie organizować sobie samemu własne życie…

            • ~wiedźma

              .. jest coś na rzeczy Tetryku, ale myślę, że to jest skutek jednopokoleniowych rodzin; zwłaszcza matki wypełniają sobie życie nieustająca pracą na rzecz dorosłych dzieci….. z braku innych, sensownych zajęć. 🙁

          • Incitatus

            Moje obie Babcie były zupełnie różne. Jedna trzymała całą rodzinę żelazną ręką, tyle, że nikt na tym nigdy źle nie wyszedł. Druga była łagodna, cicha i zawsze uśmiechnięta i….i na tym też nikt nigdy źle nie wyszedł:)) Jak to chłopak – tu kolano zdarłem, tu z konia na zbity łeb zleciałem, ty komuś podzelowałem oko…burę zebrałem, czemu miałem nie zebrać, ale w oczach obu Babć zawsze była jakaś iskierka zrozumienia. Kiedyś, pamiętam, kupił mi Dziadek korkowiec o dwu lufach i paczkę korków. Pudełko było tekturowe, kanciaste, tom te korki luzem do kieszeni wsypał i zapomniawszy o tym w zabawie, wetknąłem też tam pistolet. Biegłem z kolegami i nagle bach!! Grzmotnęło, zadymiło, zaśmierdziało i korkowiec wypadł na ziemię. Kieszeń krótkich porciąt zniknęła jak sen jaki złoty. Przerażony pognałem do Dziadka, zawahałem się i podreptałem do Babci. Przekonany, że już połowy nogi nie mam, bałem się na nią nawet spojrzeć. Babcia mnie obejrzała, przesłuchała i spokojnie stwierdziła – głupienkij zawsze ma szczęście! Kamień z serca mi spadł!:)))

            • ~wiedźma

              .. i ja miałam tak samo.. jedna Babcia była sroga i wymagająca, druga, ta od mamy, łagodna i wyrozumiała i bardzo ciepła… obie wspominam dobrze i bardzo żałuję, że byłam późnym dzieckiem i krótko je miałam. :))

  • ~Lukrecja

    Żeby być sprawiedliwą, to nie tylko wyprawy samopas, ale też długie spacery z ojcem. Odpowiadał wtedy na tysiące pytań począwszy od takich, dlaczego niebo jest niebieskie a trawa zielona do bardziej skomplikowanych, a w przerwach rozważał głośno jakieś swoje inżynierskie rozwiązania. My słuchaliśmy jednym uchem, drugim niby wylatywała, ale potem w razie potrzeby się wiedziało nie wiadomo skąd. Teraz ja objaśniam świat. I słuchają!

    • ~wiedźma

      Ojciec…. przez długie lata wyrocznia w każdej sprawie, łącznie z fasonem sukienki :)))))…. i klucz do domu wręczony mi w 18. urodziny…. ten gest został we mnie na zawsze.:)))

      • ~Lukrecja

        Po maturze mój Ojciec do moich koleżanek zaczął mówić “pani” i całował je w rękę na powitanie. Raz chyba, potem wrócono do starych zwyczajów.Co do wyroczni, to mój jak czegoś nie wiedział, to mówił, że nie wie. Na tematy biologiczne to ja zaczęłam być autorytetem już od liceum. Nie umniejszyło to szacunku dla Ojca.

        • ~wiedźma

          .. i nie miałaś nigdy ostrego sporu z ojcem gdy juz dorosłaś ? 🙂

          • ~Lukrecja

            Raczej nie. Wyjdzie w odcinku o Ojcu, który jest teraz w kolejności. Znajoma na jego podstawie wyciągnęła wniodek, że lepszy kontakt miałam z Ojcem. Tak.

    • Incitatus

      Dzień dobry, Lukrecjo:)) Moje “kaszojady” też mnie słuchają, jeno kiedy im coś objaśniam i pokazuję, czuję się obserwowany przez niewiasty z mej rodziny. Datuje się to od czasu, gdym wnukowi dał do ręki pamiątkową dubeltówkę, taką co nad Ussuri była! Argumentów logicznych w obronie tego czynu żadna nawet słuchać nie chciała , a w oczach synowej i mej magnifiki mord zobaczyłem, mord i krwie purpurowej rozlanie!!:((

      • ~Lukrecja

        Dzień dobry, SenatorzeDlaczego miały pretensję? Właśnie pod okiem Dziadków i Ojców takie rzeczy jak broń, trzeba oglądać. I to w młodym wieku, bo starsze bachory mogą nie słuchać. Było raz sobie jajko mądrzejsze od kuryKura wyłazi ze skóry itdNaprawdę przegapienie odpowiedniego u dzieci wieku ma same wady.

        • ~wiedźma

          Hmm.. mój syn w pewnym momencie zafascynował się chemią i oczywiście materiałami wybuchowymi….. powiedziałam mu więc, że wolałabym mieć go w jednym kawałku.Naraziłam się rodzinie….:)))) Rzucił to,gdy koledze petarda rozszarpała dłoń. 🙁

          • ~Lukrecja

            Właśnie. Takie rzeczy trzeba robić pod okiem znającego się na rzeczy dorosłego. Wszystko jest dla ludzi. Kłopot, jeśli dziecko ma zainteresowania nowe w rodzinie.

        • Incitatus

          Tak i ja twierdzę, a tamto?:) Pusta rura bez naboju nigdy krzywdy nie zrobi, a Kuba tak chciał!!:)) Mnie też Dziadek uczył i nigdy nic się nie stało. Troszkę dramatyzuję to zdarzenie, widać nie było tak strasznie, kiedy je przeżyłem, ale Kubuś rzeczywiście jeszcze mały był, tyle że i “dziadowe duło” niezbyt ciężkie!:))

  • ~Markiz de Mumia

    Moi starzy upominali mnie bym pisał z błędami. Bez, wypracowania sa nudne. Wpajali, wpajali az wpoili. Były i inne nauki ale wstydze sie powtarzać.

  • ~Jasmine

    Dzień Dobry:)))Tekst i filmik wychowanie po szwedzku to dwa różne podejścia do tego problemu. Nie twierdzę, bo tak nie myślę, że tamte metody były idealne, bo nie były. W tej chwili jesteśmy, moim zdaniem w połowie drogi. Dziecko zostało upodmiotowione, już wiadomo, że to też człowiek, tyle, że bez naszej wiedzy i doświadczenia. Jeszcze nie tak dawno nawet lekarze twierdzili, że nie trzeba podczas operacji znieczulać niemowlaka, bo taki maluch nie czuje bólu. Niektórzy do dziś to samo myślą o zwierzętach.Tylko, że… gdzie jest granica tych zmian? W modelu szwedzkim? Oby nie.

  • ~wiedźma

    Piękny głos Żanny na dobranoc… więc zapalam lampkę i życzę spokojnego snu:))))

Leave a Reply to ~Jasmine Cancel reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>