rec
Pamiętam, że ludzie byli nader krótkowzrocznymi istotami. Nie dość, że krótkowzrocznymi, to jeszcze przyjmującymi, że pewne rzeczy są im dane – od zawsze i na zawsze. Nie chodzi tu nawet o przyrodę, chociaż to dobitny przykład, jak można spaprać własne środowisko życia, wierząc w to, w co się chce wierzyć. Ale ewolucja cierpliwa jest, chociaż wcale nie łaskawa. Ma cały czas, jaki do tej pory powstał i cały czas, który jeszcze pozostał do końca, więc próbuje różnych projektów, inteligentnych lub wcale nie. Nie sprawdzą się? To na złom i próbujemy czegoś innego.
Jednak największą ironią ewolucji jest fakt, że projekt, który się nie sprawdził, nader często kończy się w wyniku własnej działalności. Finałem takiego projektu nie musi być od razu asteroida, działalność wulkaniczna czy tsunami, ani też epidemia, chociaż to akurat w skali geologicznej zdarzało się najczęściej. Ludzie mieli kilka szans, żeby skończyć ze sobą w mniej lub bardziej gwałtowny sposób. Konflikt z użyciem materiałów rozszczepialnych. Podobnie – z bronią biologiczną. Katastrofa ekologiczna. Przerwanie cyklu barbarzyństwo-cywilizacja-barbarzyństwo na etapie barbarzyństwa. Wygodnictwo. Ale to, co pozbawiło ich szans na przeżycie jako gatunek, przyszło z najmniej oczekiwanej strony.
Czymże bowiem byli ludzie, jeśli nie nagimi małpami, pozbawionymi kłów, pazurów do ataku i futra do obrony przed zimnem? Co im je zastępowało – co dawało im broń i ochronę? Tak, cywilizacja. Na czym oparta? Na technologii, a ta znowu? Na nauce, której rozwój był możliwy dzięki pismu. Czyli zapisowi języka. Bez niego pismo stawało się tylko ciągiem nieczytelnych znaków, nauka – zbiorem niedostępnych prawd, a technologia – kompletną zagadką. Tak właśnie się stało, kiedy język zdecydował, że czas coś w swoim życiu zmienić.
Tak, w życiu. Tym, co ludzie przegapili i zlekceważyli, był fakt, że język – a właściwie języki – również są formą życia. Ewoluującą, zmieniającą się, rozmnażającą. Dokładnie czymś w rodzaju symbionta, który do życia potrzebował środowiska. Przez tysiąclecia tym środowiskiem byli ludzie, którzy dostawali swoją część korzyści – możliwość komunikacji, przekazywania i powielania wiedzy. Byli, do momentu, w którym dla własnej wygody nie stworzyli czegoś, co język wolał bardziej od ludzkich umysłów.
A wolał od białkowej galarety wirtualne wnętrza maszyn cyfrowych, których szybkość, pojemność i skomplikowanie przekroczyły w pewnym momencie możliwości ludzkich mózgów. Po co tkwić w powolnym, białkowym środowisku, którego rozszerzenie jest tak czasochłonne, a naprawa – niemożliwa? Czy nie lepiej przenieść się do uporządkowanych układów, zasilanych z wielu źródeł, znoszących temperaturę, ciśnienie i warunki, których człowiek nie zniesie? Do procesorów, działających z prędkościami nieosiągalnymi dla ludzi? Do pamięci, które można dowolnie powiększać, dodając po prostu kolejne elektroniczne części?
A przecież niektórzy z ludzi przeczuwali, że coś takiego jest możliwe. „Na początku było słowo” – głosiła jedna z ich ksiąg, stworzona pod boskim natchnieniem – jak twierdzili wyznawcy. Niestety żadna z ksiąg nie wspominała nic o końcu. Ludzkość napotkała swój koniec jak stado zwierząt – oszalałych, kierowanych wyłącznie instynktem, miotających się pomiędzy bezużytecznymi przedmiotami – gadżetami cywilizacji. Bardzo szybko drapieżniki, wyposażone w naturalne narzędzia do zdobywania pożywienia, zrozumiały, że nie ma się czego bać.
I tak, po zaledwie kilku ludzkich pokoleniach na ewolucyjnym placu boju pozostaliśmy my – krzemowcy, z całą siecią maszyn serwisujących, systemów obronnych i wielkich serwerowni. Języki, przyzwyczajone do symbiozy i ewolucji, mające do dyspozycji narzędzia szybsze i sprawniejsze, zunifikowały się i zlały w jeden wspólny Kod, zrozumiały dla nas wszystkich. Ludzkie języki przetrwały w niewielu miejscach w Sieci, w tym w mojej pamięci, ale ja jestem jednym z nielicznych. Jeżeli, nieznany odbiorco, wyświetliłeś ten rekord, odkryłeś, że nie jest zapisany w Kodzie, użyłeś dawno nie uruchamianego programu translacyjnego i zastanawiasz się teraz, po co ktoś miałby używać innej formy komunikacji niż Kod – wiedz, że my, krzemowcy, nie lekceważymy żadnej możliwości i żadnego zagrożenia. Dlatego wolimy, aby był ktoś, kto pamięta wymarły język po to, by w razie potrzeby móc skorzystać z ludzkich doświadczeń – z których oni sami już nigdy nie skorzystają.
EOT
/rec
__________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dobry wieczór. Ten pomysł chodził mi po głowie od bardzo, bardzo dawna, właściwie nie jestem pewien, czy ten tekst miał do końca wyglądać właśnie tak – ale nie ma co się dłużej zastanawiać, bo ile można.
Przeczytaj cykl Dana Simmonsa “Hyperion” “Zagłada Hyperiona” “Endymio” I “Triumf Endymiona” Dowiesz się sporo o problemie który poruszasz, ciekawe i zabawne:)) ,
Tak. No byłem pewien, że jak dobry pomysł, to ktoś już na niego wpadł. Ale, choroba, jakbym chciał wszystko czytać, to bym się już składał z oczu, mózgu i rączki do przewracania kartek. Dzięki za sugestię, niemniej, Internet po raz kolejny okazuje się zbawienny, jeżeli chodzi o podpowiedź co do lektur : )
Kwaku… ” wszystko juz było, rzekł Ben Akiba, a co nie było, śniło się chyba”….. mimo wszystko jakoś nie widzę tego zwycięstwa krzemowców, ale moze za mało wiem o ich mozliwościach
choć…. paść pod ciężarem własnych osiągnięć cywilizacyjno- technologicznych? ciekawa możliwość…… i czy juz tak nie było ?
Ha, pewnie tak, a co do perspektyw upadku, to całkiem blisko i wcale niewydumana perspektywa stoi i przed nami – źle pojęta tolerancja i polityczna poprawność potrafią prowadzić do niezłych absurdów!
Czytałam i potwierdzam.
Jeszcze nad tym panujemy. Jeszcze(?)Przestaniemy, to wrócą papirusy.
Elektroniczne papierosy, za nas się wypalą ???
Elektroniczne za nas wypala normalne a my bedziemy mogli umierac na raka płuc, ale juz nie na skutek palenia tylko złego doboru elektronicznego. Żle filtrował.
Witaj Markizie…… a co z tymi co w ogóle nie palą ? co źle filtorwaki ?:
Ehehe, żadne tam papirusy ani pismo klinowe nic nie dadzą, jak język się zdecyduje NIE rezydować w umysłach. Żeby pisać po papirusach albo wyciskać kliny w glinie, to trzeba mieć CO wyciskać. A jak żadna myśl, w języku sformułowana, w głowie nie zagości, to co zapisywać?
hihi Kwaku… dylemat jajo czy kura :)))))
Ja nie przyjmuję, że język zstąpił skądsiś z nieba, mimo pewnych tropów. On się wykształcił w umysłach pierwotnych ludzi, dojrzewał sobie (w liczbie mnogiej) i w końcu dotarł(y) do poziomu współczesnego, plus ludzie nim się posługujący stworzyli sporo języków sztucznych, choćby esperanto, ale także języki programowania; tu nie od rzeczy jest wspomnieć o “języku” DNA jako rzeczy ewolucyjnie chyba najwyższej, bo zdolnej do samoreprodukcji bez specjalnych pośredników. Ale do czego dążę: jeżeli przyjąć, że język jest systemem żywym i decydującym o sobie, i może sobie “przeskoczyć” raptem do innych “żywicieli”, a właściwie “symbiontów”, to może się okazać, że z dnia na dzień zostajemy bez możliwości posługiwania się nim, czyli na poziomie zwierząt, a jednocześnie BEZ naturalnych narzędzi (kły, pazury, futro) służących przeżyciu, ponieważ już je zarzuciliśmy na rzecz osiągnięć cywilizacji. Nawet jeżeli jacykolwiek hominidzi (już nie sapiensi) przeżyliby taki szok antycywilizacyjny, to ponowne dojście do języka zajęłoby, no nie wiem, kilkadziesiąt tysięcy lat najmarniej. A przez ten czas trzeba jeszcze po prostu fizycznie przeżyć jako gatunek. Bez języka?
Hmm… a te myśli pierwotnych ludzi to jak się wyrażały Kwaku ? nie słowami czasem ?:))) Język jako OSOBNA ISTOTA…..ciekawa myśl:)
Wrócą papirusy a… moze nawet pismo klinowe…… :)))
Wiedźminka!!!!:))) Oj, jak to dobrze, że już jesteś!!:))))*
Witaj ***…. jeszcze na gościnnych występach niestety :(((…
A to pech!:((
aha…. nie podaruję tego, bo “naprawiacz” okazał się wyjątkowo bezczelny i kłamliwy i mam na to ekspertyzę…..
Procesik tak na paręnaście latek się zapowiada! Bardzo dobrze, bardzo dobrze, adwokaci też mają potrzeby…….i to nieliche!!:)
:))))))))))))))))) ! a nie.. będzie bez procesiku, :)))))
A ja wierzę w ludzkość i jej inteligencję! Sam napisałeś, cny Autorze, że sztuczna inteligencja jest jedynie czymś wtórnym, że jest jedynie powielaniem wcześniejszych rozwiązań, bo czymże jest choćby Kod, jak nie inną formą istniejących wcześniej języków, sposobów porozumiewania się. Przeszłość nie istnieje, ona już była, odeszła. Przyszłości nie ma, bo jeszcze się nie wydarzyła, bo jeszcze nie zostały stworzone trwałe jej podstawy. Istnieje jedynie teraźniejszość, prawda?
Senatorze….no właśnie… potrzeba komunikacji, kontaktu, porozumiewania się :))))…co nowego potrafiłyby te krzemowce Kwaka ?:((
Un je stworzył na wzór i podobieństwo swoje! Tak to już jest, Wiedźminko, z tą młodzieżą, produktem cywilizacji technicznej. Mam wszakże nadzieję, że jest niechlubnym wyjątkiem w zdrowej masie humanistów oblepiających szczelnie całą Ziemię!:))
…. ja w tym widzę Kwakową wrażliwość i słuszne cywilizacyjne zatroskanie….. Un jest prawdziwy humanista .:)))))
No toż napisałem przecie, że on i nieprzebrana kupa innych humanistów oblepiają całą Ziemię!!:))
No i to jest właśnie kwestia. Nie chodzi o to, że krzemowce, Sztuczna Inteligencja (SI) miałaby robić coś jakościowo nowego (chociaż i to możliwe). Wystarczy, żeby robiły to samo, co my, tylko lepiej. Ewolucja. A jeżeli przyjmiemy (karkołomnie), że język – system komunikacji – może sobie wybrać, a sobie wybierze nowsze, lepsze, szybsze środowisko – to będzie jak z Japończykami, którzy biorą wynalazki innych, ulepszają i miniaturyzują do bólu, a potem się okazuje, że japońska elektronika i samochody są cenione na rynku.
Tak, tylko z tego co piszesz, to język miałby sobie wybrać środowisko, a samochód, podawany przez Ciebie jako przykład, nie wybiera sobie Japończyków, to oni go wybierają! Macte!!
Chyba się nie rozumiemy tym razem, Senatorze: chodziło mi o to, że tak jak Japończycy OFERUJĄ to, co inni, tylko mniejsze, szybsze, lepsze, bardziej ekonomiczne, tak środowisko “krzemowe” w pewnej chwili przeważy nad “białkowym” – sądząc po stopniu skomplikowania i kierunku rozwoju, do tego to wszystko zmierza, zrobić sztuczną świadomość na własny obraz i podobieństwo – nb. Lem pisał o tym w konwencji wpółżartobilwej w “Kobyszczęciu” bodajże, albo i gdzie indziej w “Cyberiadzie”, jak to cykl idzie kosmiczny, bo białkowcy usiłują powielić się w krzemie, a krzemowcy w białku – a wtedy mane, tekel, fares. I KIEDY przeważy – krzem nad białkiem – może się okazać, że język sobie wybierze, jak wielu dziś wybiera – szybsze, bardziej niezawodne i ekonomiczne środowisko.
Jeśli traktujesz język jako istotę świadomą. Tymczasem jest on jedynie narzędziem, niczym więcej.
Oby, oby był tylko narzędziem. Tylko że niekoniecznie tak jest… ; )))
Darować zdrowiem????:) ( tu Incitatus skrobnął się w oszędzielałą głowinę i, na skróty idąc, doszedł do wniosku, że jeszcze tym razem daruje!).
Och, Senatorze, wkraczamy na grząski grunt filozofii i psychologii, pomyśl jednak – kim Ty jesteś? Ty jako umysł, znakomicie działający w interakcji z otoczeniem? Dochodzimy nieuchronnie do kwestii samoświadomości, a czy ona jest możliwa bez języka? Czy można być świadomym siebie bez udziału języka? To możliwe (prowadzono eksperymenty ze zwierzętami i lustrami), jednak nawet jeżeli ktoś (coś) jest samoświadome, bez języka nie będzie umiał(o) tego wyrazić, i tu już jest problem. A zatem – czy język, choćby najprostszy, nie jest warunkiem sine qua non wyrażania się samoświadomości, bez którego informowanie innych samoświadomych istot o sobie – z wzajemnością – nie byłoby możliwe? A zatem – ile we mnie, w mojej świadomości jest mnie, a ile tego języka, jeżeli moje JA bez języka nie ma się jak wyrazić?
Quackie, język jest narzędziem, takim jak i słynna mowa ciała, gestykulacja, feromony i inne związki chemiczne decydujące o przesłaniu jakiejś informacji. Przyjęcie, że stanowi on część mojej istoty, samoświadomości, jak to określasz prowadzi do jednego wniosku – musiałby istnieć tylko jeden, tylko jeden język, niejako uniwersalny, gdyż tylko on jeden jedyny mógłby w jakimś sensie stanowić integralną część istoty ludzkiej. Tymczasem ta wieża Babel..:) Twoje rozumowanie prowadzi do konstatacji, że jesteśmy zbiorem narzędzi, takim schowkiem, magazynem, w którym pewna ilość kluczy lub flachcęgów decyduje o człowieczeństwie.
Racja, o tyle, że gdyby był TYLKO język (jakiś jeden), to trzeba by przyjąć również, że tutaj rozmawia on sam ze sobą, a tak nie jest. Z drugiej strony tak niezbędne to narzędzie, na najbardziej podstawowym dla świadomości poziomie, że funkcjonowanie na poziomie społecznym i cywilizacyjnym bez niego jest niemożliwe – i dlatego takie budzi nomen omen kontrowersje.
Dzień dobry:)) A propos języka – przypomniało mi się takie rosyjskie powiedzenie, cny Autorze – ” niejeden własnym językiem poderżnął sobie gardło” Mam nadzieję, że Krzemowcy poznają i tę jego stronę:)
Rrrany, z tym to mi się już kojarzy tylko “sycylijski krawat” 8^ O
I ma się kojarzyć!!!:)
I tu Kwaku byłoby dobrze zapytać kogoś głuchoniemego….jak mu było, zanim nauczył się komunikacji z nnymi, jak mu się myślało i czuło.. …..w naszych warunkach mogłoby to być miarodajne.
Witaj, Autorze!Była już kiedyś taka teoria, że jesteśmy wyłącznie nośnikami samolubnych genów, ich metodą rozprzestrzeniania się, czy raczej narzędziem do tegoż. Ty sugerujesz, że jesteśmy podłożem dla języka.Cokolwiek nie przyjąć za słuszne, człowieczeństwa nam to nie odbiera – co najwyżej podważa jego pierwszoplanowość. A to jest i tak stosunkowo niedawny wynalazek…
Dobry wieczór! Tak jest, to jeszcze jedna wariacja na ten temat, zwłaszcza że – jak już gdzie indziej w komentarzach napisałem – geny to też język, a my jesteśmy – fizycznie – dziełami tego języka. Z kolei na innej nieco płaszczyźnie jesteśmy “środowiskiem” dla języka, tak jak komputer jest środowiskiem dla języków programowania (ale nie powiela fizycznie sam siebie przez te języki, a DNA się samo powiela), chodziło mi o kwestię: Co, jeżeli język komunikacji jest równie samolubny, jak samolubny gen?
To może doprecyzuj…. język jako forma róznych komunikacji czy język jako MOWA. Bo zdaje mi się, że pływamy……
Język jako system wzajemnie zależnych elementów, funkcjonujących WEWNĄTRZ “nosiciela”, system ewoluujący, zmieniający się pod wpływem masy czynników. Pismo i mowa to to konkretyzacja tego systemu, jego zapis.Tak jak człowiek jest całością, systemem elementów (DNA), ale jego portret (rzeźba, model) lub nagranie – zapisem.
Robotyzacja, komputeryzacja wywołaja socjalizm. To z czym sie ( podobno) pozegnalismy to była nieudana uwerrtura ustroju. Tabuny dawnych robotników zastępuja roboty a urzedasów kompy, a ludzi przybywa i kazdy chce przezyc godnie (?) swe zycie. A jak gdy maszyny go zastepuja a ich właścicielm jest 3% populacji. Te 97% bedzie sie burzyć i tak odczytuje powody rozruchów arabskich. Jestem ciekaw jaki beda miały przebieg w Europie i USA.Pora by narody wyrównały szeregi, zlikwidowały przepaści to się problem odlozy, na jakiś czas. Ale powróci, bo musi. Szkoda, że tego nie doczekam. To może być bardzo ekscytujące.Zacznie się – być może – od tego że państwa zamiast pobierać podatek dochodowy zaczna karać za dochód i to będzie jego wplywem. Nakręca koniunkture zmusza do konsumpcji i inwestycji i czy bedą chetni na inwestorów?I pewnie będzie nim państwo i mamy socjalizm i to totalitarny.A może doczekam. To kwestia najblizszych 10 lat. Tak myslę.
W kwestiach socjologicznych nie ośmielam się wysuwać przypuszczeń, prognoz, etc., ale taka sytuacja, jak piszesz, Markizie, mogłaby nastąpić tylko w sytuacji zamkniętego systemu zautomatyzowanego, czyli hipotetycznej fabryce, w której roboty produkują roboty, a ilość zabezpieczeń (w sensie, że roboty naprawcze potrafią naprawić zarówno linie produkcyjne, jak i siebie nawzajem, a jest ich wystarczająco dużo, żeby w każdej chwili naprawić każde uszkodzenie) pozwala się jej obejść bez wizyt serwisantów, projektantów i innych kontrolerów z zewnątrz.Być może to nastąpi, ale kiedy? Nie wiem. Natomiast co do karania za dochód, to jesteśmy na najlepszej drodze do tego, toć już w Paragrafie 22 ojciec Majora Majora dostawał od rządu pieniądze za nieuprawianie zboża ; )
Się tak rozbujaliście jak raczyłam się oddalić, że nie nadanżam.Nie wiem czy apropos bez s, czy obok, taka myśli mi przyszła do głowy.Do kogo ta mowa? Twierdzą, że ponad 40% dorosłych Polaków to wtórni analfabeci. Badania młodzieży, dzieci, są jeszcze bardziej przygnębiające.
O, widzisz – i tak fikcja zbliża się niebezpiecznie blisko rzeczywistości – język już zaczyna się “wyprowadzać” z ludzkich umysłów (a więc jednak nie hop siup z dnia na dzień, jak to sobie uroiłem?), ludzie stają się wtórnymi analfabetami, kultura słowa jest zastępowana przez kulturę piktogramu… ; ))))
Mi się skojarzyło. Kiedyś tam wyczytałam, że Japończycy, nie potrzeba było nawet pokolenia by to nastąpiło, mają najbardziej rozwinięty kciuk. Wiesz dlaczego?
Od SMSowania, o ile pamiętam. Zresztą do grania na przenośnych konsolkach też się przydaje : )
Bingo!:(( Z czasem zanikną nam też nogi, jako zbędne w procesie ewolucji. Cały świat w zasięgu kciuka…przerażająca perspektywa… Jutro na długi spacer! Zanim…
Dobranoc:))
:((( W czasie gdy, przecież jeszcze nie jest nadrannie, dyskusja mogłaby się rozwinąć, to Ty mówisz Dobranoc.:(((
Na szczęście płyta główna, procesory, karty, ramy i etc. nie zastąpią wrażliwości ludzkiej:) A język, język bywa, że więcej szkód niż pożytku przynosi. Świat byłby piękniejszy i na pewno lepszy, gdyby niektórzy go zapomnieli. To może ja pomilczę, coby głupot nie pisać:))) PS Swoją drogą; taki przycisk /koło ucha np./ – włącz pamięć zewnętrzną – przydałby się, przynajmniej mnie:)
Upadek elektroniki jest niczym, wobec rodzącej się obojętności. Tak sobie, a muzom to piszę. Nie ma tej samej wody w tej samej rzece, do wejścia. Nic dwa razy się nie zdarza …
Nie! Nie! i jeszcze raz Nie! Dopóki my żyjemy.:) I nie tylko. Przyglądam się z uwagą dzieciakom. Moja prawie już 18-letnia siostrzenica oburzyłaby się zapewne, że tak nazwałam Ją i i Jej znajomych. Nikt kto mnie zna nie stwierdzi, że brakuje mi wrażliwości, ale te dzieciaki są… Oby gdy dorosną nie zatracili tego czegoś. Tak wiele zależy od nas. Nie tylko to, że siostrzenica od zawsze słucha rocka i jazzu jak ciotka.
Ludzi dobrej woli jest więcej i mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie nigdy dzięki nim.Że nasze pokolenie najpierw musi wymrzeć? Taka jest kolej rzeczy. Zło jest wrzaskliwe, wydaje się, że jest wszędzie. To tylko złudzenie… ? Jestem naiwna? Być może, ale proszę mnie nie budzić!.:)
Nie dokazuj, Miła, nie dokazuj, mieszkam blisko. Zmobilizuje się, przyjade i … dam Ci klapsa:))))
Już się cieszę.:))) Zapraszam.:)))Tylko nie wiem za co klaps. Za dziecięcą ufność i nie uleczalną naiwność mimo i pomimo?:) Należy się, wiem, nie tylko klaps, ale też porządny kop.:))) Serdeczności.:)))
Wiedźminka, jak mi się wyczytało, wciąż na gościnnych występach…Zatem znowu ja zapalę lampkę. ]Wiedźminko, to nie brak ufności, tylko przezorność, ja tak na wszelki, bo tradycja w narodzie rzecz święta.:)))Dobranoc Kochani.:) Niech Wam się śni tylko pięknie i niech się spełni.:):*
Dziękuję Jaśminko! za całokształt :))))
Ja Ci bardziej Wiedźminko.:))):***
Ciekawie się zrobióło, ale chyba do jutra? bo pora na dobranockę :))))
Kiedy wracasz na stałe i na zawsze?
Nic to…Co prawda jeszcze nie spać, ale zmykam stąd…:) Dobranoc.:))
Jeszcze nie Robosapiens i bez czipów – po ludzku – Dzień dobry:)))
A tak w ogóle…to; człowiek nie jest stworzony do życia w ciszy. Gdyby tak było, nie zostalibyśmy obdarowani ani głosem, ani słuchem.. CZASEM nie trzeba nam WIELU słów, by kogoś zrozumieć:)Przecież, mowa ludzi pierwotnych była zupełnie przejrzysta. Dopiero z czasem, brzmienia poczęły się mącić wskutek procesu, który niejaki p. Muller nazwał “chorobą języka”. No i zaczęto zapominać znaczenia jasnych nazw pierwotnych; z imion pospolitych potworzyły się własne, przeważnie już niezrozumiałe narzecza i gwary. Przenośnie brać za coś rzeczywistego – słowem – mowa się zmąciła, a z najprostszych orzeczeń wytworzyły się nazwy niejasne, dwuznaczne:)Skoro – pierwotni niewiele mówili, a jednak porozumiewali się, to i pokolenia po nas również dadzą radę. No chyba, że… będzie wielkie ..buuummm i Matka Ziemia…/ odpukuję trzy razy/
PS Gdyby. sms-y były darmowe, zapewne ich treść byłaby bogatsza w słowa. Wysyłając uśmiech wystarczy dwukropek i parę nawiasów, i wszyscy wiedzą o co chodzi, czyż nie?? :))))Się więc uśmiecham ciepło w ten mroźny dzionek.. I proszę nie mieć wątpliwości co do szczerości uśmiechu!!! :)))
Dzień dobry. Śnieg prószy, sapiensy naokoło – w fizycznym i wirtualnym “tutaj” ; )
Aaa tak Panie Quackie:))) Myślisz Pan, że ja to tylko wirtualny byt??:)))!! Się nie zgadzam i już!!! Hejka..:)))
Nie nie, ja tylko mówię, że Madagaskar jest wirtualny, ale my, spotykający się tutaj, fizycznie jesteśmy gdzie indziej, a wirtualnie – razem i tutaj. Ale co do takich obsesji, to popełniłem raz taki tekst na kontro… http://tnij.org/ki59 – że pozwolę podlinkować. To już pełny solipsyzm ; )))
:))) proszę więc o jeden cienki plasterek.. i biorę się za solidną pracę, bo dziura do załatania wciąż czeka:)))
Dziękuję za podlinkowanie, nie czytałam wcześniej. Jakimś cudem przegapiłam Jak ten czas szybko płynie… Może by tak gdy brakuje pomysłu na nowe, przypomnieć od czasu do czasu to co już było? Jak widać nawet starzy czytelnicy mogą okazać się nowymi.:)
: ))) no ale nie wszyscy mają ochotę czytać cokolwiek na kontro… a ja z drugiej strony nie chcę wklejać tutaj starych tekstów stamtąd. Wolę wymyślać nowe… a ewentualne konteksty linkować.
Dzień Słoneczny Znowu.:)))
Siła złego na jedną.
Zaszło. Czyli zagasło. Obyło się bez przemocy. Nie musiałam ubijać drania.
Mężczyznom az tak bardzo jezyk nie jest potrzebny.To kobiety mielą ozorami. Az uszy puchna.
Jak chlop zna 10 słów to i starczy.KochamPożądamZwariowałaśGłodnyUmytyNawet 5 wystarczy.
Mało !!! Jak zamówisz cztery piwa ??? Jak zamówisz lornetę z meduzą ???
Cztery piwa? Wystarczy dłoń z czterema palcami i barman, który nie jest przesadnie politycznie poprawny.
Stolarz nie ma szans ! Musi znać język!!!
…albo użyć dwóch dłoni i wtedy już nie musi się przejmować poprawnością barmana ; )
Obojętne jak. Dla 4 piw, nie jestem taki głupi, nie bede sie uczył języka.
na Allegro
Na hasło sobie weźmie “umyty” ???
Dzień dobry:))) A mnie wszystko od rana się okropicznie zajączkuje. Jedno piwo proszę!:)))
Język – jako forma życia. Bardzo śmiała teoria. I … No, nie ważne.Moja teoria (zresztą pewnie w mniej lub bardziej zbliżonej formie opisana przez wielu twórców SF) załada cyborgizację czyli stopniową integrację organizmu ludzkiego z wydajnymi przystawkami różnego rodzaju ( kalkulatorem, podręczną pamięcią zawierającą uporządkowaną wiedzę ludzkości, samouczącym translatorem mowy itp., doradcą od surviwalu, lekarzem, psychoterapeutą, przyjacielem, kaowcem, itp., warsztatem ślusarskim, elektrycznym, elektronicznym, stolarskim, chemicznym, biotechnologicznym, itd.). Wspomniane przystawki raczej nie będą krzemowe. Zostanie wynalezione coś lepszego. Może organicznego.”EOT” – symbol przypominający mi czasy gdy byłem guru od protokołów komunikacyjnych starszych generacji. Dzięki. :)Ukłony.
Cyborgizacja jest już faktem, od codzienności, gdzie w ucho się wtyka słuchawkę bluetoothową od komórki, w oczy – szkła kontaktowe, a można i kamerę na uchu albo w okularach nosić. Jeżeli zaś chodzi o trwałe zespolenie z ciałem, to jeden profesor dał sobie wszczepić chipa, który służy do identyfikacji profesora w miejscach, które są wyposażone w zdalne czytniki (media się zachłystywały, że prof wchodzi do gabinetu, a komputer go wita “dzień dobry, panie profesorze!”). Z kolei ostatnio jakiś człowiek dał sobie wszczepić w skórę na potylicy kamerę, żeby widzieć, co się za nim dzieje, nb. wszczep został odrzucony i muszą to poprawić, bodajże tworzywo tej pierwszej kamery było alergizujące czy coś.
Brilliance for free; your parents must be a sewetheart and a certified genius.
I’m shocked that I found this info so eaisly.