Pan Ignacy Lajkonik po wydarzeniach z wulkanem namiętności przez dłuższy czas nie mógł dojść do siebie. Owszem, wulkan udało się ugasić, na miejsce jego erupcji przyjechało paru oficjeli, żeby przed kamerami pogratulować sobie nawzajem udanej akcji gaśniczej (o harcerzach i wiadrach z wodą jakoś się nie zgadało), a pagórek pozostały po wulkanie na drugi dzień został spłaszczony przez Płaszczaków i obsiany trawą przez Trawników ze służb miejskich. Szły wybory samorządowe i wszystko musiało być na glanc, a nie, żeby się coś wypuczało w najmniej odpowiednim miejscu, widocznym z ulicy.
Wszystko to napełniało pana Ignacego głębokim niesmakiem, mimo że samo gaszenie i harcerzy wspominał dość mile. Postanowił sobie jednak, że będzie unikać centrum handlowego oraz okolic – i w tym kierunku dalej niż mieszkanie pani Chandry jego noga nie postanie. Którego to postanowienia dotrzymywał twardo. Dlatego właśnie przeprosił się z bazarkiem i znowu zaczął robić zakupy właśnie tam, na warzywnym straganie pana Modesta i nie tylko. Jak ktoś znał targowy placyk jak własną kieszeń – tak, jak pan Lajkonik – to doskonale wiedział, do kogo zajrzeć, żeby dostać najlepsze rzeczy – pieczywo, nabiał, owoce i warzywa, skarpety czy budziki.
Tego dnia jednak pan Ignacy przyszedł na bazar po dłuższej przerwie i nawet on nie potrafił powiedzieć, skąd wzięło się stoisko zaraz z brzegu – niby nie w eksponowanym miejscu, nie w pierwszym rzędzie, ale jednak każdy wchodzący kierował spojrzenie w tamtą stronę. Niektórzy zwalniali kroku i podchodzili do nowego straganu, niektórzy prychali albo po prostu przyspieszali i szli dalej w swoich sprawach. Pan Lajkonik nie zwolnił, ale i nie prychnął; zakonotował sobie w pamięci, żeby sprawdzić, co też tam można nabyć i najpierw odbył zwyczajową rundkę po bazarze. Poutyskiwał sobie wspólnie z panem Modestem na rzeczywistość, politykę i (innych) klientów, nabył dwa bakłażany (wymoczone w osolonej wodzie, a następnie upieczone na nasmarowanej tłuszczem blasze – palce lizać) i inne warzywa, tudzież dwa kilo jabłek (w tym szarej renety, która wykrzywiała buzię przy jedzeniu, ale którą pan Ignacy i jego siostrzeniec pasjami uwielbiali). Odwiedził jeszcze parę miejsc, zanim zdecydował się wrócić do dziwnego straganu.
Właściwie trudno powiedzieć, co było w tym stoisku dziwnego. Na pewno nie sama konstrukcja, typowych blaszanych „szczęk”, ani też rozłożone na nim towary – przezroczyste, foliowe torebki, kolorowe tekturowe pudełka czy też buteleczki. Może sprzedawca? Mężczyzna w nieokreślonym wieku, robiący wrażenie niesłychanie uprzejmego i pomocnego… ale właśnie: robiący wrażenie, ponieważ kiedy pan Lajkonik usiłował przyjrzeć się jego twarzy, czuł, że wzrok sam ześlizguje się na bok, nie pozwalając na rozpoznanie rysów. Mimo to pan Ignacy podszedł, zaczekał aż poprzedni klient załatwi swoje sprawunki, po czym grzecznie się przywitał i zapytał, co też można tutaj dostać?
– Aaa – radosnym głosem powiedział sprzedawca – pan u nas po raz pierwszy? To dzień dobry, co ja mówię – dzień świetny, albo nawet doskonały! Mamy wszystko w najlepszym gatunku! Już, już mówię, co mianowicie; otóż otrzyma pan u nas… ( – A ilu was właściwie jest? – pomyślał sobie pan Ignacy) …szczęście, radość i zadowolenie. To nasze trzy główne produkty. Widzę, że pan jest znawcą, wyczuwam zafascynowanie Orientem – o, proszę, tutaj mamy czystą nirwanę z Dalekiego Wschodu w torebkach do zaparzania. Jeżeli zaś szanowny pan życzy sobie czegoś bliżej rzeczywistości, to polecam świetne tao, w pastylkach albo rozpuszczalne, jedna saszetka na pół litra przegotowanej wody. A może pan palący? W takim razie z Bliskiego Wschodu towar premium, kadzidełko w stylu kismet, jedno wystarczy na dobre cztery godziny determinizmu. I jak się to panu podoba?
Pana Lajkonika zatkało. Kiedy już odchrząknął z lekkim zakłopotaniem i tym samym się odetkał, powiedział niepewnie: – Wie pan, to wszystko są rzeczy dość… ostateczne. A ja myślałem o czymś powszednim. O, na przykład: mam ostatnio kłopoty z zasypianiem…
– Ach, sny! – rozpromienił się tamten – Mamy, oczywiście, że mamy! Wspaniałe marzenia, w kolorze, stereo, a nawet surround, o lataniu, sny bohaterskie, powroty do przeszłości, a tutaj – ściszył nieco głos i mrugnął znacząco do pana Ignacego – sny z dodatkiem pieprzu, rozumiemy się? Od osiemnastu lat… –
Pan Lajkonik zastanowił się chwilę – To znaczy, że można sobie dowolnie ustalić, o czym się będzie śnić? – zapytał.
– Noo, kto może, to może – nadął się z lekka sprzedawca – ale w czym rzecz, bo widzę, że pan się zainteresował tematem?
Pan Lajkonik rozejrzał się wokół, po czym przechylił ponad rozłożonym towarem i wyszeptał rozmówcy kilka słów na ucho. Tamten zrobił mądrą minę, przewrócił oczyma i powiedział: – Da się zrobić. Ma pan coś… cokolwiek, najlepiej zdjęcie?
Pan Ignacy grzebał chwilę w portfelu, po czym z najgłębszych jego zakamarków wyciągnął pognieciony kartonik i wręczył sprzedawcy. Tamten odwrócił się ku wnętrzu straganu, coś wcisnął, coś przekręcił, dało się słyszeć ciche buczenie, dźwięk wzniósł się na chwilę do wizgu i ucichł. Pan ze straganu ponownie obrócił się ku Lajkonikowi i wręczył mu foliową torebeczkę z różowawym proszkiem. – Proszę bardzo – powiedział – należy się …siąt złotych. Przyjął zapłatę i z ukłonami pożegnał pana Ignacego.
Ten pospiesznie skierował się ku wyjściu z bazaru, nie mogąc się już doczekać zamówionego snu. W pewnym momencie jednak poczuł, że ktoś przytrzymuje go za łokieć, odwrócił się, zniecierpliwiony, i zobaczył pana Modesta. Starszy pan stał z zasępioną miną, kręcąc głową.
– Panie Ignacy, po co to panu? – zapytał.
Pan Lajkonik pokręcił głową w osłupieniu – Ale co pan… O co panu… Przecież ja…
Pan Modest zacisnął na chwilę usta, po czym wyjaśnił:
– Pani Ignacy kochany, ja tu stoję jak dzień długi, z warzywami, pan przecież wie. A ci tam – pokazał ruchem głowy stragan ze szczęściem, radością i snami – stoją tu od dobrego tygodnia z hakiem. I wie pan co? Przychodzą do nich różni – starzy, młodzi, faceci, babki. Widzę ich potem, jak tu przychodzą – i nikt z nich się nie uśmiecha. No nikt – łapiesz pan? Jedni wyglądają, jakby tydzień nie spali, wzrok błędny, oczy podkrążone, inni zapłakani… Jedna kobita przyleciała o coś błagać tamtych – zmiął pod nosem nieprzystojne określenie – to ją wyśmiali, że sama chciała. Panie Ignacy, nie słyszałem, o czym żeście gadali z tym młodym, ale proszę, niechże pan nie próbuje… –
Pan Lajkonik opuścił głowę i westchnął. Głęboko westchnął i rozdzierająco. A potem podniósł wzrok i smętnie się uśmiechnął. – Dziękuję, panie Modeście kochany – powiedział cicho. I wysypał różowy proszek do kratki ściekowej nieopodal. Pan Modest, usatysfakcjonowany, uścisnął mu dłoń i pobiegł truchcikiem do swojego stoiska, przy którym już tupała w nawierzchnię zirytowana jego nieobecnością klientka. A pan Lajkonik poszedł ciężkim krokiem do swojego mieszkania. Wszedł, rzucił za
kupy byle gdzie i powlókł się do ulubionego fotela. To znaczy – wróć, chciał powlec się do fotela, ale po drodze rzucił okiem na ekran komputera. Zamiast wygaszacza ekranu widniała na nim migająca koperta! Pan Ignacy Lajkonik poczuł, jak wstępują w niego nowe siły. Uśmiechnął się, machnął ręką i poszedł czytać najnowszą pocztę z dalekich Indii.
http://tnij.org/i0wd
__________________
Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dzień dobry, chociaż ciemny. Ranek zaczął się mgliście, ale popołudnie było piękne, a zachód słońca – rzekłbym, epicki. A Lajkonik – zaczyna się niewinnie…
… i próbuje sie załapać na dopalacze ! Zgroza i , ja mówią Rosjanie… biezobrazje ! tak mu tęsknota za panią Chandrą dokuczyła :((
.. a Szanowny Autor w ostatniej chwili zamknął diaboliczne oko :))))
Żeby dopalacze! Gorzej – własne marzenia i sny, wzmocnione i podane w łatwo przyswajalnym proszku, przecież tego nikt nie może zakazać żadną ustawą ani Policją!
……. pewnie, że nie… jak to jest, że szarlatanów wokół tylu :)))))
.. i poradników wszelkiej maści nie dosyć…. jeszcze różowy proszek potrzebny. A fe ! :))))
… juz wiem…. pan Lajkonik uległ wpływowi reklam, bo to one obiecują szczęście przy pomocy proszku, płynu czy innych substancji
Też tak sądzę. Wydawałoby się, że można uciec od reklam, w przeglądarkę wmontować blokadę, w maila – filtr antyspamowy, na billboardy nie patrzeć, TV nie oglądać, gazety przez ramię komuś podczytywać… a guzik, i tak dopadną, w najmniej spodziewanym momencie.
… aha.. i potem moja biedna Babcia jest zdziwiona, że ta różowa siła nie działa tak, jak w reklamie i na zniknięcie plamy trzeba jednak poczekać dłuższy czas:)))))
Dobry wieczór:))) No proszę, a ja zawsze zastanawiałem się czemuż to po włączeniu komputera zasuwam najpierw na pocztę!:)) Okazuje się – by nie śnić:))
:)))))))))) !
Ha, a już myślałem, że zasuwasz na bazarek… ; ))
Witaj cny Autorze:)) Mam pod bokiem taki malutki bazarek i jak po cebulę czy po ziemniaczki, to zawsze tam.
:))) też mam taki bazarek i ulubioną panią sprzedawczynię….. co to, całkiem jak oan Modest doskonale zna sie na tym, co sprzedaje :)))
Otóż to, nam taki bazarek swego czasu zlikwidowano, teraz mamy pod bokiem JEDEN warzywniak z lokalnym panem Modestem (z żoną), chyba że wybierzemy się kawałek dalej, na słynną gdyńską halę targową.
No, w takiej hali to sobie poużywasz:)
Prawdaż, tam osobno są ryby (ze względu na zapach), mięsne stoiska osobno w jednym miejscu, warzywa też osobno, i ciuchy, i elektronika, i pirackie DVD, wszystko zaś przetykane punktami piekarniczymi i gospodarstwem domowym.
Iii, nawet acan nie namawiaj, do Gdyni się nie przeprowadzę!:)
Hmmm, a może? Ze względu na kaszel i inne takie – ponoć zdrowiej tu u nas, niż na Śląsku?
U was zdrowiej się kaszle?? Na Śląsku już nie to co kiedyś, a i lasów tu mamy masę i wody dużo. Bałtyku jeszcze wprawdzie nie mamy, ale to nic.
Hmm, zobaczymy, co się da zrobić z Bałtykiem, niech no jeszcze trochę lodowce stopnieją…
No proszę, to i Bałtyk już prawie mamy:) Tylko co Gdyni zostanie?:))
Potwierdzam…. byłam w okolicy Rybnika i Żor i zdziwiła mnie mnogość drzew, zieleń i przestrzeń. Przeszło mi w Byomu, który, jak dla mnie, jest koszmarnym miastem :))
Bytom jest potwornie zaniedbany. Gdybyś jednak przyjrzała się jego starówce (zniszczonej i potwornie brudnej!) zobaczyłabyś wspaniałe perły architektury miejskiej. Ale spod sadzy ich nie widać:(( Miastem tym władały po wojnie zakłady przemysłowe. Trzy huty, coś ze sześć czy siedem kopalni, koksownia, elektrociepłownie i masa pomniejszych pomagierów. Dyrektor kopalni miał więcej do powiedzenia niż włodarze miasta, a i szczęścia do gospodarzy nie miało ono, oj nie! Taki Pan Paczocha np. …brr!!;(( Teraz to się powoli zmienia, choć też może w zbyt wolnym tempie. Tak prawdę mówiąc to ja Śląska nie lubię. Mieszkam tu, bo mieszkam, ale to nie moje strony, nie moja ziemia. To cudze.
Prawdę mówiąc byłam przerażona Bytomiem…. :(( a przecież ma to miasto świetnych ludzi, środowisko artystyczne …. :((
A ma!
Takie nasze cudo nazywa się Manhattan :))))
Było takie cudo w centrum Gdańska-Wrzeszcza pod tą samą nazwą (nowojorskiej dzielnicy), to od kilku ładnych lat jest stopniowo wypierane przez różne bogatsze inicjatywy, w tym wielkie centrum handlowe, które odziedziczyło nazwę, ale zawartość – już nie ; )
Manhattan to się pije. Mnie nie nabierzesz!:))
:)))) upić sie tam też można….:))) To jest duże i już ucywilizowane targowisko; zastąpiło sławny Turzyn i najstarszy, podupadły już Tobruk :)))
To rzeczywiście duże jest! nawet w poezji miejsce znalazło:”…Chcę, żeby głośno dudnił po świętym warszawskim brukuobcas łatany w Narwiku, gwóźdź wyszczerbiony w Tobruku…”:))
Panu Lajkonikowi poczucie dobrze spełnionego, obywatelskiego obowiązku nie wystarczyło……
Wystarczyło, wystarczyło, ale ten sukces miał po fakcie ZBYT wielu ojców – tzw. ojców miasta : )
Nie mów, że pan Ignacy nie wie, iż sukces ma wielu ojców, a klęska jest sierotą :))))
Ano tak, ale wiedzieć, to jedna rzecz, a przeżyć na własnej skórze – jakby nieco inna. A przed wyborami różne cuda się dzieją. Na przykład w Poznaniu, jak skomentował jeden znajomy stamtąd: “będzie nowy dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu! Dotychczasowy się ewidentnie nie odnalazł – nie zaprosił prezydenta na przecięcie wstęgi na Nowych Zawadach. Wpuścił kierowców na gotową ulicę, bo na rondzie Śródka są jakieś tam korki. Zapomniał o jednym – mamy kampanię wyborczą!”
Opowiem Ci historyjkę z całkiem innej beczki: dawno temu, będą młodocianą harcerką byłam na prawdziwym obozie. Prawdziwym, bo trzeba było zbudować sobie legowisko. Wkopałyśmy nogi, zrobiłyśmy ramę i zaczęły zabudowywać ją z dwóch stron. W pewnym momencie zwróciłyśmy uwagę “: konkurencyjnej” grupie, że drążki mają zbyt cienkie i zbyt rzadko, ale ich szefowa tylko prychnęła:). W srodku nocy, oczywiście, prycza z owej strony sie zawaliła, więc się ścisnęłyśmy i przygarnęły sierotki. Ale ich szefowa dumnie oświadczyła, że będzie spała na ziemi…. na swóch siennikach. Zgadnij kto się wyspał :))))))
Żywa ilustracja przysłowia “Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz!” : )
… i lekcja….. nie daj sobie pościelić :))))
Kwaku….. a tak bliżej o dedykacji możesz ?:))))
Dobrze, że pytasz! Mnie cóś się widzi, że on naplątał coś, ten autor:)
Ano właśnie, przepraszam za zamieszanie z dedykacją. Problem polega na tym, że od kiedy konto Markiza zostało usunięte z kontro, jego teksty są publikowane na koncie lzis, ale dam rękę, że ona nie tylko udostępnia swoje konto, ale także przykłada damską dłoń do samego tekstu (to można łatwo wywnioskować, porównując styl Markiza w tekstach z jego “własnego” konta – o ile ktoś znajdzie – i w tych lzisowych). No i nie jestem w 100% pewien, czy ktoś tam jeszcze nie kooperuje, więc piszę tak właśnie jak w dedykacji. A zlinkowany tekst jest o powrotach po latach, poruszył mnie dość dogłębnie, ale zamiast komentarza… Lajkonik, jak wyżej.
Hmmm…. wszelakoż pozostaję w przeknaniu, że TY Autorze nie masz kłopotów z tożsamością i własną płcią :)))
Niee, najmniejszego problemu nie mam. Całe zamieszanie, jak tuszę, stąd, że słowa “tego tekstu” są linkiem i nie odnoszą się do tego tekstu o Lajkoniku, a do zlinkowanego.
Wiem Kwaku….. ja sobie tylko troszkę z Ciebie zażartowałam :))))
Ależ doskonale zrozumiałam! ; )))
:))))))) ! i fajnie tak …
Bene! A teraz napisz to po polsku!
Dobrze.Markiz de Mumia miał konto na kontrowersjach, tamże publikował swoje teksty. Konto zostało usunięte.lzis użyczyła Markizowi swojego konta na kontro, w celu publikacji tekstów. Ale ona nie tylko pasywnie “użycza” konta, ale całkiem aktywnie redaguje teksty Markiza, co można łatwo porównać.Nie wiem więc, komu konkretnie dedykować i dlatego tak to wygląda.
A pan Lajkonik ukazuje się w tej samej wersji i tu i tam :)))…. edukacyjnie ?:)))
może po to, żeby ci, co tam wchodzą, mieli od czasu do czasu oddech od polityki? Przez 2 lata się jakoś dało, ufam, że da się dalej.
Izis powinna pisywać na madagaskarze. Tam tylko się dziewczyna marnuje:)
Izis nie zdradza takiej ochoty….
też żałuję !:(
Pytalim ją aby??
Pytalim….. :((.. ale zawsze możemy powtórzyć pytanie … :)))
No! :)))
Ośmielę się potwierdzić, bo też jestem TU i TAM.:) PS: Może Markiz przeczyta to powiem, że mam żal, że Jego (współpracujące) teksty zamieszcza TAM Izis. Nigdy Mu tego nie wybaczę, że nie ja!!! :)))O Panu Lajkoniku przeczytam rano, żeby mieć świetny nastrój przez cały dzień. Teraz przesyłam pozdrowienia, załączając jak zawsze dla Pani Chandry.:)
Dobry wieczór:)))
A inaczej Jaśminko.Napisz tekst markizem, poprawie lub zaakceptuje. Więcej satysfakcji.Potrafisz.
Senatorze… Skowronka nam przyskrzybnęli :(( myslisz, że należą się Jej korepetycje z asertywności ?:)
Ja mam nadzieję, że Skowronek ciężko i owocnie pracuje. Koncepcję jedną ma, mnie do roboty zagnała (ledwiem się wyrobił!), a teraz pewnikiem koncepcję wciela. Albo się wałkoni! Co tez jest zupełnie możliwe:))
Tym razem nie trafiłeś…. ci, co gorzej Tatarzyna Ją obsiedli :((
Znaczy – rozrywkę sobie wyszukała!:))
Znakomitą – polecam :))))
Dziękuję:)))
DobryWieczór:)) Senatorze mamy winnego kiepskich połowów!!! To p.Lajkonik wrzucając pigułki do ścieku spowodował, iż ryby oszalały ze szczęścia i przestały żerować! To jest tak kiedy ludzie zauroczeni możliwościami chemii, nie przestrzegają przepisów o ochronie środowiska!!!
O rany, faktycznie, nie zauważyłem! Ale może oczyszczalnia miejska???
no to wpadłeś Kwaku po uszy :))) Panowie to przysięgli WĘDKARZE:)))))
Nie no, zaraz, ryby nie oszalały może ze szczęścia, tylko, jak już się tak trzymamy fabuły, to raczej przyśnił im się ktoś zapewne z przeszłości panalajkonikowej, a więc bliżej IM nieznany, więc z jakiego niby powodu miałyby szaleć? A tak w ogóle to ryby śpią? A śnią? Pomijam przypadek, kiedy są śnięte, ale przecież ten proszek tak nie działa?
Szanowny Autorze, oczyszczalnia miejska nie jest w stanie oczyścić ścieków ze szczęścia, na szczęście:)))
Witaj Stateczku:)) Tedy musimy spełnić obywatelski obowiązek!! Ty będziesz delatorem, a ja będę udawał, że nic o tym nie wiem!:)
Wykorzystałem ten link. Przeczytałem sobie “Dłonie”. Kobiecy punkt widzenia jest stanowczo pokręcony jak metr sznurka w kieszeni.
No właśnie. Ale! Ale czyj to tekst? Markiza? lzis? Napisany przez Niego, przeredagowany przez Nią (polonistkę w końcu)? Czy może jeszcze przez kogoś? I czy pokręcenie wynika z autorstwa, czy z obróbki, a może z obu? Teraz, Senatorze, rozumiesz kłopot z dedykacją?
Rozdzielmy, bo się pogubimy. Pierwsze; ja mam na myśli kobiecy punkt widzenia jako zjawisko niejako psychologiczne, zupełnie nielogiczne z mojego z kolei punktu widzenia. Drugie; ten tekst robi wrażenie nieco niespójnego, jakby rzeczywiście pisało go kilka osób, niemniej piętno kobiecej ręki odciśnięte jest bardzo mocno. Ergo – cholera wie co o tym myśleć:)
Kobiecy punkt widzenia – ostatnio ktoś napisał, że jest jak jedno równanie z wieloma niewiadomymi; może się podobać, można je pokochać, ale rozwiązać się nie da. Z tekstem i jego stylem się zgadzam, że trudno jednoznacznie powiedzieć, czyj jest. Niemniej kwestia miłości, co nie rdzewieje mimo upływu lat, rozrachunków ze samym sobą i drugą osobą itp. jest w tym tekście podana intrygująco – skłania on do przemyślenia pewnych spraw – mnie przynajmniej skłonił.
Uwierzcie, że jej. A jeżeli jestescie zaskoczeni, to wyobrażcie sobie moje zaskoczenie. Styl mozna podrobic ale sądzilem, ze widzenie świata, przynajmniej moje, jest nie do podrobienia. A jednak mozna.Czekam na Lajkonika w jej wydaniu. Obiecała, że spróbuje. No nie wiem. Mimo wszystko mnie łatwiej, a przynajmniej tak mi sie wydaje.
No, to i wyjaśnione. Ale dedykacji nie będę zmieniał, pozwolisz, Markizie : ) a wierzę, że łatwiej, patrząc na ilość (jeżeli jakość można tak podrobić, to ją pozostawiam poza kryteriami).
Nie wiem jak to było, ale był taki tekst, o którym mogłabym pomyśleć, że to “Markiz jak żywy”…. pierwszy, po ukazaniu się Markiza u nas ( chyba?) tak dalece ” mumiow” , że nic nie wzbudziło moich wątpliwości. :)))
Dziwi mnie coś innego. Jak ona znalazła czas na, przynajmniej te markizowe,pierdoły.Nie ukrywam, że mój udział jest w namowie. Po zabanowaniu Przyjaciela Moniki i mnie, Kurak wyeliminował sporą konkurencje do blogera roku. Został praktycznie on i Ty. No bo kto inny. I dlatego chciałem mu popsuc szyki Izą. Może sie uda, jeżeli nie da mu powodu do zabanowania.I będzie miała czas jeszcze popisać. Inna sprawa, ze bez powodu też potrafi (gryzoń)
No to umieszczenie Jej tekstu u nas może pomóc ?
Markizie, kiedyś zapytał mnie pewien znajomy czy nie miałbym dla niego pracy. Miałbym, czemu nie, dobry był, ale poradziłem mu by postarał się stanąć na własnych nogach. Zapożyczył się nieco, sam mu troszkę pomogłem i zaczął pracować na własny rachunek i dobro swoje:) Konkurencją wprawdzie dla mnie się nie stał, bo to inny region, ale może jego przykład coś Ci podsunie?:)
To nie jest godne pochwały ale poszedłem dalej ( w życiu). Nawet dla bliskich. Nie daje ryby, nie daje wędki. Pokazuje gdzie ja znajdzie.Troche pomagam szukać.
No widzisz, może więc samodzielny, własny blog, właśni autorzy-przyjaciele i pójdzieeeee?!:)
Ja się próbuję uwolnić od tego, w co wsiakłem, a Ty mnie podpuszczasz na więcej. Lepszy miły gość, niż klopotliwy domownik
Mumiś…. pierwsze zdanie bym Tobie przypisała…. znalazłabym moze jeszcze jedno takie :))) Reszta jest Boskiej… anie czytałam przed pierwszym wpisem tego co napisałes ! :))
Zaraz zaraz, Markizie – ja nie wątpię, że ten tekst jest Izis, on mnie nie wygląda na pisany męską ręką. Styl można podrobić, fakt, ale …jakby tu powiedzieć..przebije się spod niego dusza. Tak to czuję.
bratnia
ale innej płci….Markizie :)))
a wiesz, ze zauważyłem. Nie sądze by pisała o sobie.
Do głowy mi to nie przyszło ! Myślałam, że mówisz o Izis, jako swojej bratniej duszy :)))
Wymóg beczki soli jest nieosiagalny, Czyli mogę się mylić.Mooże nie w sprawie płci, ale moge.
“Nigdy nie wraca miłość ta sama..” Quackie, opowiem Ci bajkę:) Był sobie kiedyś chłopak i była dziewczyna. Kochali się, a raczej ona go kochała, a on akurat kochał dwie i ni cholery nie potrafił wybrać tej jednej jedynej. Obie były swym przeciwieństwem – jedna energiczna smagła brunetka, druga eteryczna delikatna blondynka.. No i wybrał brunetkę, ożenił się, a blondynka po jakimś czasie wyszła za mąż za jego dobrego kolegę. Minęło parę lat. On rozstał się z żoną (a raczej żona z nim) i gdzieś tak po roku spotkał swą dawną miłość, przypadkiem zupełnie. Porozmawiali i okazało się, że i ona jest w trakcie rozwodu. Żeby było zabawniej jej córeczka, wtedy trzyletnia, nosiła to samo imię co i jego córka, starsza o ponad dwa lata… No i zamieszkali sobie razem i dobrze im było tak gdzieś z rok.I okazało się, że jednak “nigdy nie wraca miłość ta sama..” Dziś jej córeczka ma już trzydzieści dwa lata:)
Ładna bajka, mimo że umiarkowanie tylko wesoła. Skoro okazało się, że “nie wraca”, to – umiarkowanie.
Taaak, może i umiarkowanie wesoła ale – jak sam widzisz – jak każda bajka dobrze się kończy:)
Wiesz Kwaku…. wydaje mi się, że jednak lepiej żałować tego co się zrobiło, niż żałowac tego co się nie zdarzyło….. i wokól tego osnuwać swoje życie i rozrachunki. :))) Bo jesli coś się nie zdarzyło bo nie było mnie na to stać w danym momencie, to znaczy, że jednak nie było aż tak ważne ?
A oczywiście. Zgoda w tym punkcie i generalnie raczej patrzeć do przodu, na pocztę z Indii, a nie wygrzebywać z portfela stare zdjęcia : )
Tak … bo to jest także ” przyjęcie na klatę ” odpowiedzialności za swoje poczynania :)))
Pozwolicie ? ” męskie” jest pierwsze zdanie… opis przygotowań miesci się w konwencji gorzko – ironicznej kobiety nieprzekonanej do własnej urody. Oczywiście… bo jeśli pani umie ocenić swoje walory zewnętrzne tak krytycznie, to skąd ma wziąć otwartość na na własną potrzebę porozumienia z oczekiwanym ? Toż to chodząca niepewność i kompleksy :((
Mnie ten tekst prawdę mówiąc deczko zeżlił, gdyż opisuje spotkanie beznadziejnie nieporadnych osób…. Wiem, sa i tacy, ale…… czy naprawdę można tak starannie ukryć uczucie? Błysk oka, uśmiech, potrzebę dotyku ? Nie wiem :((
Nie miałam żadnej wątpliwości, że pisała to kobieta:) Można Wiedźminko, wszystko można. I jak rzekł Heraklit ” nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”. Amen
Broń dobry Panie Boże, absolutnie się nie wchodzi!! Chyba, że się wejdzie:((
“Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny…” :)))PS Na Sopkach Mandżurii, właśnie pięknie grali :)))
:)))) A niektórzy nawet tańczyli:))
Ale powiadają, że ” miłości i kataru nie da się ukryć” i ja w to wierzę :))))
Wchodzi się, wchodzi do tej samej, tylko że ona już nie taka sama:)))
Można, można. Przez wiele lat, dla dobra WIELU zainteresowanych.
To musi być ….trudne….Nie, źle napisałem – bolesne!!
Bolesne i powiem szczerze…. raczej niewyobrażalne:(( a jesli już to wręcz heroiczne
Ale zdarza się, Wiedźminko, wiem, że się zdarza.
Na pewno masz rację Senatorze…. tylko mnie jest trudno się z tym pogodzić….. ::)
Właściwie to pogodzić się z tym nie można. Można to tylko przeżyć:(
Jednym słowem “być albo nie być”. Znowu ten Szekspir:(
:))) z jakiegoś powodu ciągle jest wazny :))))
Miałem okazje porozmawiac z Izą. Opowiedziała mi losy przyjaciółek, pewnie nie tylko. Wydaje mi sie, że nie brak mi wyobrazni, ale pewne powiastki bym nie wymyslił. A uwierzyć jeszcze trudniej. Takie cos w stylu receptury na pstraga, tylko ze bardzo, bardzo smutne
Zgoda… dramatycznie smutne, bo ani ona ani tez on nie znaleźli w sobie odwagi powiedzenia czegoś ważnego…. Co ich tak hamowało ?
Strach.
O to to.
Przed czym ten strach ? możecie mnie objasnić ?
A i owszem. Przed zmianą. Przed odrzuceniem. Przed wyśmianiem. Przed społecznym ostracyzmem. Przed utratą status quo. To tak tylko z brzegu wziąwszy.
Przed …przed odrzuceniem. Tak długo jak nie znasz reakcji drugiej strony, tak długo możesz mieć nadzieję. Kiedy zadasz pytanie i otrzymasz odpowiedź, na nadzieję już może nie być miejsca. A co, jeśli i nadzieję straci, nawet nadzieję? Lepiej mieć choć ją, niż nie mieć niczego….
No, trochę jak z kotem Schroedingera – lepiej trzymać pudełko zamknięte niż ryzykować otwarcie i 50% szans na martwego kota ;^ ]
Wiesz, że to jest zupełnie rozpaczliwe, prawda ?
Ale cholernie racjonalne!:(
Owszem, bardzo racjonale ! ale co ma wspólnego z miłością ??? zawracanie głowy i sentymantalne łezki po kątach…..
Wiedźmineczko!! Przecież do tej pory nikt jeszcze nie zdefiniował prawdziwej miłości:) Nie opiszesz zapachu bzu:)
Nawet tego nie próbuję…:))) . Bohaterka dokonała jakiegoś wyboru, niekoniecznie z własnej woli… , ale nie było jej stać na zmierzenie się z tym, co uwazała za swoją wielką miłość…..Po latach się spotkali i nadal nie było ich na nic stać, a rozstali się też nie wiadomo dlaczego …. :(((( jak mam im współczuć ?
Ja z tamtych okolic (bo są wspólne) też znam parę historii nie do pojęcia, ale o nich nie piszę :^ |
Dobry wieczór:) Przeczytałam kolejny odcinek Lajkonika razy dwa.. z największą przyjemnością – rzeknę:))) Renety tak teraz rzadkie doskonałe na szarlotkę są. Nie, nie na biszkopcie mikserem ubitym lecz pysznym kruchym cieście. Doskonałe również na racuchy…mmniaaam:))) Aha, bez różowego proszku ze dwa dni temu śniło mi się, że mam wąsy.. brrrrr. Na szczęście po przebudzeniu i spojrzeniu w lustro, uspokojona stwierdziłam, że – nawet meszku nie ma!! No!
Dobry wieczór:)) Już Cię widziałem w mundurze huzara, a tu nic z tego:((
Dobry wieczór Mileńki Senatorze:))), a co brałeś, się przyznaj:)))
A bo ja wiem co mnie dają?? Łykam wszystko, a będzie co Bóg da:(
I ja mam wierzyć?? Nic z tego:))) Dwa razy obejrzysz, załączoną ulotkę przeczytasz, potargujesz się deczko zanim połkniesz:)))PS Lepiej już??
Lepiej, oj lepiej!:)))
Tak…. renety to ja tez kocham…. :)))) a wąsy ? rzecz nabyta, mozna je zdepilować, choć przyjemne to chyba nie jest :((( więc Skowronku : a kysz, zła maro ! :)))
” Głęboko westchnął i rozdzierająco” – biedny p.Ignacy…:( Szczerze mówię, że nie słyszałam takiego westchnienia, ale zacznę słuchać.. Sercem, może wtedy się uda? :)))
Rezygnacja ze snów (na zamówienie) bywa rozdzierająca, hej! [że niby tak po góralsku, żeby sobie dodać animuszu]
:)))) ergo…. trzeba mieć własciwy wygaszacz ekranu :)))))
Ja ma na ekranie zdjęcie prawdziwego jeziora….. a co jest u Was ?:)))
W tej chwili – jesienną tapetę z Windowsa, całą w pomarańczach i rudościach.
:))) miłośnicy przyrody :))))
A co ja mogę mieć???:)
a co masz ? Pusię ?:)))) *
Pewnie!!:))))
Dobranoc, wzywa sen:)))
No to jestem do tyłu.. Nic to, jutro poczytam:))) Dobranoc :)))
Dobranoc i ode mnie, wszystkim : )
dobranoc…. godzina duchów nadeszła, ale ostraszę duchy zapalona lampką :)))) Spokojnej nocy… brz rówzowych proszków, wzorem pana Lajkonika :)))
Dzień dobry. Pora wstawać! Jeszcze zdążę wypić kawę i zakurzyć mentoska nim obowiązki wygnają mnie w podróż po kraju:))))))))
Dzień dobry!!! Gdzie Cię niesie?? :))) I.. do kiedy wybywasz!!!?? Po całym:)))
Jadę do Krakowa. Chyba na cały tydzień. Może będę nawet chwilami w pobliżu kabla więc jest nadzieja, że zaglądnę na Wyspę.
Dzień dobry:)) Widmo krąży nad światem, widmo antynikotynowego terroryzmu! Palacze wszystkich krajów łączcie się!!
Dzień dobry, jestem, ale nieco mętny.
Dzień dobry:)) Jak tak, to zapal:)
Jestem niepalący, z pominięciem kilku imprez w życiu (oraz palenia nieco innych substancji niż tytoń dawno, dawno temu). A jak nawet zapalę na imprezie, to potem jestem tylko jeszcze bardziej mętny : ( Ale już jestem po kawie, istnieje więc szansa, że się rozkręcę. Na razie staram się nauczyć odróżniać brudki na ekranie od kropek. Te pierwsze mają inny PESEL, tak na pierwszy rzut oka.
Aha! To może wypij stakanczika??:)
Tak od rana to nie za zbytnio, jeszcze trochę pracy mnie czeka… na kaca (którego obecnie nie mam) zwykłem poza tym dużo płynów, a najwyżej piwo.
Ty się może na coś zdecyduj, bo mnie pomysłów na “pe’ rychło zabraknie!:((
Na “pe” to popiłem kawy i już jest lepiej. ; )
Ufff!! Dobrze, że co innego do głowy Ci nie przyszło:)
Przyjść, to może by i przyszło, ale do realizacji to jeszcze daleeeka droga…
Per aspera ad astra. Nie ustawaj:)))
Dzień dobry ! Widmo krąży i powiększa dziurę budżetową :))) Jeśli Kwak mówi, ze jest mętny, to mnie boli głowa :((
… ciekawe…. nie brałam różowego proszku….. więc dlaczego ? :((
No, to było do rymu : ) Jakby to nie było takie bolesne, poprosiłbym, żebyś częściej pisała z bolącą głową.
:))))… i nawet tego nie zauważyłam:))) jakies fronty atmosferyczne po mnie łażą ?:((
Dzień dobry:)) Pragnienie też masz potężne??:)
:))) potężnie to mam zapuchnięte oczy…. :((
.. przejdzie mi do popołudnia…. w końcu szykuje się impreza, prawda ?:))))
Tak wygląda, jakbyście we dwoje z Kwaczkiem wczoraj wigilią ją witać zaczęli:))
hihi….. :)) kusztyczki spełniałam ze Stanem, ale przedwczoraj .:))))
I do dziś echem się brzęk pucharów odzywa??:)))
Taaakie pytania do mnie , Senatorze ? I nic się nie boisz ?:)))
Portki sie mie letko trzęsą, ale w tej telewizji tego nie widać:))
:))))))))))) * …
:(( trudno… idę po białą pigułę
To znaczy, że jest niedobrze:((
A ten piętro niżej dalej się skrada:))
??? Kto się skrada i w jakimż to celu? I gdzie to jest “piętro niżej”? U mnie wiercą jakieś 4 piętra niżej, a i tak słychać…
Piętro niżej to poprzednie motto:) Kiedyś umieszczaliśmy piosenki nie jako jeden plik, a oddzielnie. Chciałeś posłuchać wszystkich toś sobie po piętrach polatał:) Później Mistrzyni udoskonaliła technikę łączenia ich razem “w kupę”, a po trzech miesiącach pilnych studiów i ja się tego nauczyłem. Kilka razy wyspa bliska była lotu w Kosmos, ale opanowawszy panikę, ten arcytrudny manewr też opanowałem:)
Ogólne DzieńDobry:)) Witam w wiosenno-listopadową niebezpieczną dla Polaków porę:))
Witaj Stateczku…. pewnie, że niebezpieczna… wirusy lataja, grypa się panoszy, a ino patrzeć jak powstańcy ruszą bez zboże :))))
Dzień dobry. Hoho, z grubej rury zaczynamy dzień, od klasyków : )
“Benia mówił mało, ale smacznie….. ” :))))
Cześć Stateczku:))) Listopad, miesiąc podchorążych:)
Jak to było ? “W lesie przy strumykuZosia szuka jeżyn -na gniadym konikudrugi ułan bież.Ułan młody i dorodny,i miłości Zosi godny – chwyci Zosię w pól i przegnie,i pokocha i polegnie ….” ))))))
Z tymi ułanami to był jednak kłopot, nic tylko zależało im żeby polec! Statystyki wrogom poprawiali:(
Hoho, kiedy to było:)))
Aleśmy przecie podchorążakami byli!! I to jest ważne!:))
Doszedłem wówczas do stopnia, plutonowy Podchorąży:))
No, a później była promocja!:))
Dzień dobry.. zasuwacie do 200 ?? :)))
A Ty poza zasięgiem ?:((
Witajcie Dziewczęta:)) Jak będzie dwieście, to mnie podnieście”))
Rymło Cię Stateczku:))) Witaj:))))
Dzień dobry:))) Vivat!!!
Samo idzie:)))
Witam:))) Salwy jakoweś? Co tu się przy poniedziałku wyprawia..:)))?
Stana nie będzie i kto toast wzniesie?? Oto jest pytanie…:)))
Głosujemy!!
W kit i o szybę z tą demokracją:( Głosy rozłożyły się pół na pół. Połowa za Tobą, a druga za wiedźminką!:))
Wobec tego Ty wznosisz toast :)))) Senator rulez:)))))
Juhu!!!! Tak, tak, tak :))))
I co się cieszy??!! Mogła na mnie głosować, choć jeden głos bym miał!:(
A w życiu, na mnie nikt nie głosował!!:(((
Ale Stateczek chce po 200 do suchego doku…albo Go źle zrozumiałam :))))
On chce dopiero paliwo bunkrować:)))
.. a ja …. na paluszkach.. do łożka…buuuu :((( Ale na balu sie zjawię … w szklanych pantofelkach ! A co ! :))))
Mole z fraka wypędzam i naftalinę z łacha wietrzę!:)))
Tylko mnie poproś do tańca…http://tnij.org/i1eo
Dobry wieczór:)) Zaraz będą tańce. I pięknie zastawiony stół. Dla koneserów, ma się rozumieć:))
Dobry Wieczór Senatorze i Pozostałym Bywalcom też.:)To mam teraz w uszach, może kogoś zarażę moją ku Niej miłością zanim przełamię niemoc pisania, o Niej między innymi? Tego na koncercie nie było.:(http://tnij.org/i1giŻeby nie było, że…Ja na nic więcej nie liczę!:))
PS: Przegapiłam “dla koneserów”. Może więc zabraknąć przy stole miejsca dla mnie.:(
Jaśminko…. to jest czysta kokieteria :))))) młodym damom wolno to bezkarnie :)))