Pan Ignacy Lajkonik był w kropce. W dużej, czerwonej kropce ze strzałką „Jesteś tutaj”. Spojrzał w prawo, potem w lewo, żeby się upewnić, czy na pewno dobrze trafił, a potem jeszcze raz popatrzył na wielki, turystyczny plan miasta. Wszystko się zgadzało, był w kropce.
Tego dnia pan Lajkonik wcześniej skończył pracę i postawił sobie za punkt honoru zrobić pani Chandrze prezent. Pamiętał, jak bardzo podobały jej się herbaciane róże, ale przynosić jeszcze raz taki sam bukiet? Nie, to nie uchodzi. Jaki zatem? Może rudożółte chryzantemy? Pan Ignacy pamiętał jednak, że na Wschodzie chryzantema to symbol japońskiego cesarza – nie wiadomo, jak to przyjmie ktoś związany z Indiami. Myślał dłuższą chwilę, a nad głową podskakiwała mu mała biała piłeczka – zwyczaj, który kiedyś zobaczył w telewizji, a który bardzo mu się spodobał. Wreszcie piłeczka przestała podskakiwać, a pan Lajkonik wpadł na pomysł. Zamiast triumfalnego „Ju-huu” grzecznie przeprosił, jak zawsze, kiedy na kogoś wpadł, i ruszył na poszukiwania.
Albowiem istotą pomysłu było sprezentowanie uroczej gospodyni olbrzymiego bukietu ozdobnych, ciemnożółtych słoneczników. Pan Ignacy miał jeszcze w pamięci głębokie, soczyste kolory u pani Chandry: wiśniową czerwień sari, pomarańcze i żółcie zasłon i narzuty na kanapie oraz słoje z różnobarwnymi, egzotycznymi przyprawami w kuchni. Niestety, pan Lajkonik już od ponad godziny krążył po mieście – bez rezultatu. W kolejnych kwiaciarniach panie bezradnie rozkładały ręce:
„Gdyby pan zapytał tydzień temu…”,
„Ledwie parę dni minęło, jak sprzedałam ostatniego…”,
„Były, panie kochany, do wyboru, do koloru, ale już nie ma!”,
a pan Ignacy, coraz bardziej ponury, kierował kroki do następnej. Był już i na dworcu, i w nowej galerii handlowej, gdzie znudzone dziewczę zaoferowało mu słonecznika w wersji hardcore – pracowicie skomponowanego z czarnej, lakierowanej skóry. Był na bazarze, gdzie przeróżne babuleńki w wieku mocno emerytalnym i nie tylko miały przepiękne borowiki, podgrzybki i kurki – ale ani jednego słonecznika.
W swoich poszukiwaniach pan Lajkonik został skierowany przez bardzo uprzejmego i uczynnego policjanta aż tutaj – na obrzeża miejskiej starówki, gdzie dzięki dotacjom stworzono nowoczesne zaplecze dla turystów: place i skwerki wyłożono granitową kostką, postawiono ławeczki, reflektory oświetlające zabytkowe gmachy – kościoły, resztki murów obronnych, miejskie muzeum oraz ratusz – i wspomniany plan miasta. Stał więc pan Ignacy w kropce, i zastanawiał się, co dalej. Robiło się już ciemno, w zasięgu wzroku nie było nie to, że kwiaciarni, ale żywej duszy, i wszystko zdawało się wskazywać, że wróci do domu z niczym. Albo ze słonecznikiem z czarnej skóry, brrrr!
W tej właśnie chwili od strony zabytkowych budynków nadszedł szybkim krokiem młody mężczyzna. Zbliżył się do zaparkowanego w pobliżu dostawczego samochodu, otworzył go i pospiesznie zaczął umieszczać w jego wnętrzu duży, prostokątny pakunek, przyniesiony pod pachą, kiedy pan Lajkonik delikatnie zapukał w jego ramię. Wywołało to wstrząsający skutek – młody człowiek podskoczył jak oparzony i krzyknął. Pan Ignacy zdumiał się:
– Przepraszam bardzo, nie miałem zamiaru pana przestraszyć. Chciałem tylko zamienić dwa słowa na temat słoneczników –
Mężczyzna spojrzał na pana Lajkonika zdumionym i przerażonym wzrokiem – Słucham?!? –
– Powiedziano mi, że tutaj mogę je znaleźć – wyjaśnił ostrożnie pan Ignacy.
– Kto panu powiedział?! –
– Jeden policjant… –
– P-p-policjant? To policja już wie? –
– Jeżeli skierował mnie tutaj, to chyba wiedział co mówi? – zastanowił się pan Lajkonik – Chociaż z drugiej strony, nie widać tu żadnej… –
Ale rozmówca już go nie słuchał, tylko wpatrywał się z rozpaczą we wnętrze swojego samochodu i powtarzał – Co mam robić? Co ja mam teraz zrobić? –
– Wie pan, może zacząć od tego, gdzie ja teraz dostanę słoneczniki? – podpowiedział życzliwie pan Ignacy.
– W tej sytuacji… – zaczął młodzieniec – Będzie chyba najrozsądniej… – po czym już bez słowa wyciągnął pakunek z samochodu, wręczył go panu Lajkonikowi, zajął miejsce za kierownicą i odjechał. Bez pisku opon, ale prawie.
Jakąś godzinę później pan Ignacy Lajkonik zadzwonił do drzwi pani Chandry. Otworzyła mu, a on, uśmiechnięty od ucha do ucha, wniósł duży, prostokątny przedmiot do jej mieszkania, położył go na stole i powiedział po prostu – Proszę. To dla ciebie.
Rozpakowali razem prezent z płacht szarego papieru – i oczom gospodyni ukazał się w całej krasie przepiękny obraz. – To „Słoneczniki” Van Klocka, kubizm. Ładna kopia, prawda? – zapytał szalenie z siebie dumny pan Ignacy. Ponieważ pani Chandra nie odpowiedziała, spojrzał na nią. Stała z dłońmi przy ustach, mimo orientalnej, śniadej cery wyraźnie blada. – Co się stało? Nieładne? –

Pani Chandra zamiast odpowiedzi włączyła telewizor, od razu na lokalny program. Z ekranu młoda pani reporterka mówiła poważnym tonem – Dzisiejsze niespodziewane ustąpienie ze stanowiska dyrektora Muzeum według niepotwierdzonych informacji ma związek z zuchwałą kradzieżą. Policja i prokuratura odmawiają komentarza, ale wiadomo, że w najbliższy piątek w Muzeum miała zostać otwarta wystawa „The Best Of Kubizm And Kuflizm”, a w jej ramach zaprezentowane obrazy mistrzów tych gatunków, takich jak Wilhelm Van Klock, Costka Iacta czy też Siergiej Błok –. Pstryknął pilot i telewizor umilkł. Pan Lajkonik patrzył to na obraz, to na panią Chandrę, to na ciemny ekran. Widać było, że intensywnie myśli.
– Nie ukradłem tego obrazu – wyjaśnił w końcu pan Ignacy. Wydawało się, że gospodyni lekko odetchnęła. – Dostałem go… zapewne od złodzieja. Co nie zmienia faktu, że trzeba go będzie oddać – dodał smętnie. Pani Chandra podeszła do niego i mocno go objęła. – Ale w tym celu… – zastrzegł pan Ignacy – …będę musiał zatelefonować w parę miejsc –. Kiedy już to zrobił, zapakowali obraz z powrotem i razem pojechali do Muzeum. Były ex-dyrektor (bo na wieść o ich wizycie odwołał swoje ustąpienie), który znał pana Lajkonika z czasów, kiedy ten był SuperLajkonikiem, nie posiadał się z radości. – Nieba panu przychylę, panie Ignacy! – powtarzał, i nie bez przyczyny, bo sam wyglądał na wniebowziętego. Pani Chandra została posadzona z rewerencjami na wielkim fotelu, a dyrektor wziął pana Ignacego na bok i coś mu z przejęciem tłumaczył. Pan Lajkonik machał dłońmi, dyrektor składał swoje, w końcu doszli do porozumienia. A następnego dnia do drzwi pani Chandry zapukało dwóch silnych panów w niebieskich kombinezonach, którzy grzecznie się przywitali i poprosili o pokwitowanie. A kiedy je dostali, z widocznym wysiłkiem wnieśli do mieszkania i postawili we wskazanym miejscu wielką donicę z pełnym kwiatów drzewkiem bauhinii, obsypanej ognistopomarańczowymi kwiatami. Wyszli, kłaniając się gospodyni, a pani Chandra siadła pod swoim nowym kwiatkiem i przeniosła się prosto w gorące lato Indii.

Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany na witrynie www.kontrowersje.net oraz na blogu www.madagaskar08.blog.onet.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
DobryWieczór:)) Czy pani Chandra ma na imię Sheila i śpiewa song o Banshee??? Nurtuje mnie ta kwestia od pewnego czasu:))
Chyba nie : (( link poproszę?
A, już mam. No więc coś w tym jest, zapewne podobieństwo. Ale dlaczego pani Sheila śpiewa piosenkę na temat szkocki???
Być może jest koneserką dwudziestoletniej whisky???
Ooo, podoba mnie się! A swoją drogą, ciekawe jakie też mają alkohole w Indiach? Bombay Sapphire tylko z nazwy, a poza tym zdaje się, że w wielu indyjskich stanach (publiczne) spożywanie jest zakazane : ( nic dziwnego, że być może ciągnie niektórych do dwudziestoletniej whisky.
A o uchu nic!!
Senatorze, to jest świat Lajkonika, a nie Topora ; )
🙂 Ja tam na sztuce się nie znam,a szczególnie na malarstwie olejnym, alem słyszał, że każden jeden artysta obrzyna sobie ucho i nim słoneczniki maluje! A Topora to ja lubiłem.
:))) Senatorze…. masz wyrafinowany gust…. :))))
Nie po raz pierwszy to słyszę!:)))))
Hm, a spojrzałeś na reprodukcję zamieszczoną w tekście? Jeszcze nie widziałem malarza z kwadratowymi uszami ; )))
… reflektowałabym na takie ” kwadratowe słoneczniki “….. :)))))
Hihiii : ))) proszę przysłać dowolny plik graficzny ze słonecznikami – zdjęcie albo obraz, a ja z niego zrobię takie kwadraty w 5 minut : )))
bardzo dobrze….. :)))) może masz przyszłość jako dekorator wnętrz ?:)))) *
bo mi się to dobrze by komponowało na ścianie :))))
To jaką Ty masz, wiedźmo, powierzchnię? To jest obraz do oglądania, hm hm, z pewnej odległości : )))
Prawie na podwórko wyszedłem!:((
:))) standartową…….. ale co to szkodzi, wystarczyłby mi zestaw barw, bez dosłowności :))))
Wybaczenia szanownego Autora upraszam, ale to coś w środku tekstu mój komputer widzi jako mocno rozmazane żółto-pomarańczowe plamy! Un głupowaty jest, to fakt, ale dotychczas wzrok miał dobry!:))
PS Spojrzałem uważnie raz jeszcze – Miś z okienka, ani chybi. Ino dziwnie niepodobny!!:))
Senatorze, doskonały wzrok i precyzyjny komputer. Na tym polega w tym przypadku kubizm Van Klocka – proszę odstąpić na krok albo trzy od ekranu i spojrzeć raz jeszcze, nie powinno być żadnego misia, tylko ładne kwiatki.
“No ładne kwiatki!!”, że se zacytuję Pana Maksia!! Ciekawie skomplikowana sztuka nam się objawiła!:) Mam czytać, patrzeć i jeszcze chodzić…. Jak on mnie do tego dołoży jeszcze wiosłowanie to nie zdzierżę!!!
Hmm, wiosłowanie… pomysł nie na tę porę roku, ale… kto wie…
Olaboga!! Podsunąłem pomysła??:((
Kto wie, kto wie : ) tylko że pora roku już nie ta, raczej wczesna zima nas czeka. Ale nic nie jest wykluczone…
Urzekło mnie drzewko bauhinii, aż se westchnę i nie powiem, że zazdroszczę pani C :))) W ogrodzie fiolety wrzosów i marcinków królują. Z wielkim opóźnieniem zakwitła róża złocista. Wyjątkowa, bo jej kwitnienie przypada na początek czerwca, a tu.. w połowie października tak miła niespodzianka:)))Słoneczniki.. a dlaczego skryły się za tymi kwadracikami??:)))
U nas na podwórku jeszcze zielono, ale wzgórza w Redłowie i Orłowie już rudzieją, czerwienieją, żółcą się…Słoneczniki kwadratowe, bo to kubizm (albo kuflizm) – Wilhelm Van Klock! ; )))))
Przepięknie maluje pan Klock, jestem pełna podziwu…:)))) I może szczęście(?), że obraz był kradziony?? Zaiste jedno oko pani C.. powędrowałoby na Maroko, a drugie.. wiadomo :)))))
Może by się i zdecydowali pan Ignacy z panią Chandrą na reprodukcję, ale raz, że w związku z kradzieżą nienajlepiej im się samo dzieło zaczęło kojarzyć, a dwa, że bauhinia też pięknie wyglądała… i jeszcze zmieniała się z czasem – jedne kwiatki opadały, inne rosły.
to na pewno jest bauhinia ? bardzo piękna roślinka, oranżerię pani Chandra powinna sobie dobudowac:)))))
i następnym razem otrzymałaby czerwona kamelię ?:))))
Nieeee : ) ale z tą oranżerią to jest myśl, zapisuję do przegródki “podlewać, aż zakiełkuje”.
I tu ich rozumiem :))) Pokrywą lapcia macham i macham, a kwiatków jak nie widziałam, tak nie widzę:( Pan Kwaczek wybaczy?? :))))
Wybaczy, ale – 1. Proszę wstać, 2. Proszę wykonać 2 kroki w tył. 3. Proszę jeszcze raz popatrzeć na ekran. 4. Dalej nic?
Kwaczku!!! Są!!! Kolorowe bratki w pękatym wazonie:)))))
Bratki? 8^ O Muszę sprawdzić, który ja plik wziąłem do obróbki… ; )
:)))) bo musiały pasować do wątku kryminalnego, więc Kwak je zgeometryzował :))))….
Pan Ignacy zapewne podsłuchał, jak wspominałaś coś niedawno o słonecznikach:))))
No cóż, pamięć to masz jak słoń indyjski, nie przymierzając. Dooo-kładnie tak!
toteż pięknie Kwakowi dziękuję :))))…. słoneczniki jeszcze stoją w wazonie….. :))))
Mam nadzieję, że równie jak ten indyjski ciężką nie jestem:))))
Dlatego nie przymierzając właśnie :^ O Ale słoń… “Duże zwierzę”… pan Stuhr… Indie… Myślę, więc jestem.
Dobry wieczórBardzo przyjemnie się czytało Twoją poetycką prozę. Całkiem romans kryminalny. Z akcentami biograficznymi. Pan Lajkonik bowiem skaczącej piłeczki raczej z ekranu telewizora nie poznał. Ma taką masę ciekawych pomysłów, że we wczesnej młodości sam pomysłowym Dobromirem być musiał. W starszej młodości zaś, z Super Kubakiem kolegował się zapewne.. Moim skromnym zdaniem, oczywiście. Jeśli o zwyczaje Indian chodzi zaś, to moja wiedza nie jest zbyt nachalna. Wiem tylko, że sporym afrontem będzie podawanie jedzenia lewą ręką. Pozdrawiam i załączam wszystkiego dobrego dla Pana Lajkonika
Dziękuję za uznanie i czekam na kolejne obrazki z Gryzonowego podwórka (wyspy). W końcu pan Lajkonik też może nas czytać, a tu nic i nic : ) W dzieciństwie kolegował się z paroma ludźmi, którzy być może kiedyś tutaj się pokażą… Zbierałem się, zbierałem, a po drodze pojawiła się pani C. i teraz nie czas na kolegów ze szkoły.
Kolejne obrazki z gryzonowej wyspy, powiadasz Pan. Cóż, w porównaniu z cyklem o Panu Lajkoniku, moje wspominki z kawałka lądu otoczonego wodą, zwykłym przynudzaniem wydają mi się. To nie kokieteria!Trzeba znać swoje ograniczenia.
Oj, bo się zeźlę, z całym szacunkiem, proszę mi tego nie robić. W sobotę nie ma mnie w Gdyni, ale w necie będę i oczekuję (!) gryzonowego tekstu do poczytania. A jak po dobroci się nie da… }>:^ )>
Gryzoniu ? co by to było, gdyby wszyscy tak samo pisali ? noooo ???
Dobry wieczór, Droga WiedźmoFatalnie byłoby, gdyby wszyscy pisali tak samo. A już całkiem źle byłoby, gdyby pisali tak samo dobrze.
:))
Ależ ja wcale nie napisałem, że tekstu w sobotę nie będzie. Napisałem, co prawda o tym, że znam swoje ograniczenia, ale moja żyłka grafomańska skutecznie hamuje konieczność poddawania się tym ograniczeniom. Także tekst będzie i to świetny, jak zwykle zresztą. I mam nadzieję, że nie będzie to tylko moje zdanie.
I am quite sure, sir!
I hope, only
Hmm, mnie też ciągle biała piłeczka nad głową podskakuje :)))
O, czyżby pod nią dojrzewał pomysł na nowy wpis?
Popatrz, ładniej brzmi .. podskakująca piłeczka nad głową, niż np. mózg mi się lasuje..:)))))
:))) jesteś pomysłowy Dobromir ? :))))*
i tak oto malarstwo zdominowało romans …… który od tego nie zwiądł :))))…. bo ciąg dalszy nastąpi prawda ? :))))
Można powiedzieć, że wspólne mocne przeżycia cementują związki, więc to oczywiście nie koniec. Tylko zastrzegam, żeby nie oczekiwać klimatów od pewnego Markiza de M. ; ))))
O nie….. tamte klimaty i pan Lajkonik ? to zupełnie do siebie nie pasuje … :(((… byłabym zawiedziona, gdyby pan Lajkonik był krewnym Satyra :))))
Ano właśnie. Ale zaczyna mi się coś kluć – słoń, oranżeria, wiosłowanie od Senatora… Hoho…
Taaak?? To ja się zapisuję do szkoły przetrwania!!
Słusznie, słusznie… żeby przeczytać następny odcinek, trzeba będzie zrobić 50 pompek, przetrwać szarżę indyjskiego słonia i wygrać z obsadami Oxfordu i Cambridge, żeby było trudniej, na Tamizie zamarzniętej na kość!
I jeszcze pewnie w krążek trafić:(
Tak jest, wiosłem. W ten sposób wynaleziono hokeja ; )))
:))))))))))))))))) ! Niech Cię uściskam Senatorze :)))))
:))))****
Ogród zimowy zawsze był moim marzeniem…Przenoszę się więc w krainę marzeń :))) Dobranoc:)))PS Może równie piękna bauhinii się przyśni:)))
Dobranoc. Żeby było wiadomo, co się ma przyśnić, to jest bauhinia galpinii, a inne są białe, żółte, fioletowe…
Dzięki….. ta jest wyjątkowo urodziwa i w sam raz dla pani Chandry :))))
A tymczasem…… obaj Siostrzeńcy się gdzieś zaszyli…. :((( i Karol i Yo la…. no gdzie ?:))))
Karol będzie, ktoś musi wiosłować : DDD a Yo la – nie wiem? Na kontro go nie widzę, był ostatnio 2 dni temu. Pewnikiem będzie zaniedługo.
Przeżegnam się nasennie. Dobranoc
Dobra i spokojna.
Dobranoc, Gryzoniu:)))
Jakos sennie się zrobiło ? czy to wpływ stresu związanego z podłużnymi słonecznikami ?:)))
Podłużne słoneczniki czy słoneczne południki, że zapytam??:)))
:))) Dal Ciebie słoneczne południki, dla pana Lajkonika podłużne ( pudło) słoneczników :))))
…. albo prostokatny pakunek ze słonecznikami :)))))
Długo będzie łuskał:)))
Słoneczniki z innego równoleżnika, tzn. bauhinia : )
No, na mnie już też czas. Dobranoc:))
Dobranoc : )
Wydawało mi się, ze podobne drzewko widziałam w Egipcie… czy to możliwe , że bauhinie i tam rosną ?:)))) Pan Lajkonik i szeroki świat…. to ładne skojarzenie:))))
… pogodny, subtelny pan Lajkonik powinien nosić żakiet i sztuczkowe spodnie, choćby na wielkie uroczystości….. jak sławni Panowie Dwaj …. :)))
Chyba że na uroczystości. Pan Ignacy owszem, jest pogodny, jeżeli subtelny, to fajnie : ) ale żeby aż taki Starszy Pan z niego był – no bez przesady ; )))
:))) ależ ja mówię o stroju i ogólnym klimacie….. choć, gdybyś dał mu sznsę, to może by i kuplety spiewał :))))))
Nie wiem, czy rosną w Egipcie? Co do występowania – angielskojęzyczna Wiki – “Many species are widely planted in the tropics as “orchid trees”, particularly in northern India, Vietnam and southeastern China. In the United States of America, the tree grows in Hawaii, coastal California, Texas, Louisiana, and Florida. Bauhinia blakeana is the floral emblem of Hong Kong, and a stylized orchid tree flower appears on the Hong Kong flag.”
Dobranoc Kwaku….. :)))) pogodnych snów i równie pogodnego poranka :))))
Dobranoc : )
… a światło lampki się przyda :))))
Dzień dobry:)) Jakżeż rozkosznie chrapią utrudzeni snem wyspiarze:)))
No no!!!:)))
Dzień dobry:))) Kogo ma Pan na myśli??? Pan szuka Stana, bo znowu nam Go wcięło:))) PS Pani Chandra nie śniła się??:))))
Dzień dobry:)) Pani Chandra? A nie, nie śniła się, za to byłem na rybach. I to latem!!!:)))
PS Nasz niezrównany Stan podniósł już PKB do takich rozmiarów, że nawet On nie da rady go udźwignąć! Mój Boże, a co to by było gdyby urodził się Chińczykiem!:)))
:)))) Nadzieja, że w Chinach jednak nie wylądował. Przynajmniej nie wspominał, że tam się wybiera, nasz Obieżyświat:)))
W Mongolii już był, może tym razem pognał tą samą drogą??:))
Brały??:)))) Aaa Pan się nie dał złowić lub złapać?? Hi,hiii :)))
Brały! Złotą złapałem!!:))
Dzieńdoberek Wszystkim :))) Pan Lajkonik herbatę czy kawę rano pija?? Bo nie pamiętam:))))
Dzień dobry. Chyba jednak kawę – mimo zamiłowania do herbaty z sokiem malinowym…
Pyszna jest z sokiem malinowym, a czy piwo z onym również pija? Czy wzorem naszego Senatora , jeśli już piwo, to z wiśniowym:)))
Piwo raczej bez dodatków, może być od czasu do czasu z esencją imbirową, na korzennie. A w lecie, jak już upał bardzo dokucza – shandy, piwo pół na pół ze Sprajtem. Mam wszakże znajomego, który sączy piwo, a do każdego łyka piwa siorbie kropelkę wiśniówki z osobnego kusztyczka.
Aaaa, Lajkonik? Pan Ignacy lubi sok malinowy i piwo też pija z takowym. Spróbował kiedyś gotowca, produkowanego piwa z malinami – i o mało nie wypluł. To jednak każdy sobie musi do smaku doprawić ; ))
Dzień dobry ! :))) Kawę z panem Lajkonikiem ? …. jeszcze nie wiemy jaką pija ….. :)))
piątek….. Stan powinien się odezwać….chyba, że to PKB:)))
Dzień dobryW przelocie i w pośpiechu wymuszonym okolicznościami, witam się, żeby nie było. Miłego dnia
Dzięki, mimo pośpiechu – od razu spokojniej, jak widać od Pana znak życia i dobrej woli : )
Witaj…. to miło, że choć w pośpiechu, ale jednak :)))))
Taki pochmurny dziś dzień…… kupiłam sobie żółte różyczki… zamiast słońca :)))))
U mnie na taras przez balustradę ślicznie zaglądają. I dlaczego ich nie ścięłam? Sprawdzę dzisiaj czy jeszcze na bukiet się nadają, może im żywot przedłużę:)))
Cisza na Wyspie.. i jak tu trzepotu skrzydeł błękitnego motyla nie słyszeć?:)))) Stateczku!! Osiadłeś na mieliźnie czy co?? Wiem, że do trzynastej jeszcze pół godziny.. ale… :)))) Może wiesz jaki jest ulubiony trunek Chińczyków?? :))) Muszę zaglądnąć do p.Konwickiego:)))
DzieńDobry:)) Panu Lajkonikowi pozostaje teraz zająć się słynnym dziełem Van Klompa “Madonna z obwislym cycem”, które narobiło tyle zamieszania w okupowanej Francji:)) Ps. Alleńku, nie mam pojęcia co lubią Chińczycy, pewnie coś z ryżulub z czegokolwiek:)))
Wiatj Stateczku…. na pewno lubią chińską herbatę :))))) *
Witaj Czarodziejko:)) Jestem pewien, iż wolą cejlońską, choć ja cenię sobie zieloną Yunan.
:DDD to była “Upadła Madonna z wielkim cycem” ; D po reakcjach tych, co widzieli to dzieło, wnoszę, że było ono o wiele bardziej dosłowne (reprodukcja tutaj – http://www.wiltshiretimes.co.uk/resources/images/206301/?type=display – jak zwykle proszę pamiętać o psuciu linków przez Onet).A co do Chińczyków, to Pani Q. twierdzi, że popularna jest wódka pędzona na ryżu. Nie chcę już linkować, proponuję sprawdzić w polskiej Wiki hasła “erguotou” i “maotai”.
No popatrz, jak nie wolno pisać zanim się nie sprawdzi:)) Tak dawno oglądałem przygody angielskich lotników w okupowanej Francji, iż wielkie zmieniły się w obwisły:((( Straszne, pamięć też coraz bardziej obwisa:((
Och, nie przejmuj się, w naszej rodzinie to po prostu funkcjonuje jako fraza na oznaczenie czegoś niewartego uwagi, bo mocno dyskusyjnej jakości, co jednak nie wiadomo dlaczego powoduje wielkie emocje wśród gawiedzi. Dlatego pamiętam dokładne brzmienie.
Chciałem zaznaczyć, że za jakąś godzinkę znikam, a potem już do końca weekendu będę się pokazywał na Wyspie rzadziej niż zwykle. Wybywamy z wizytą do miejsca, gdzie z netem bywa różnie.
Dziś jest piatek….. Senator obiecał publkację , a tu……. ? Hooop hop Senatorze, czy na pewno masz neta ?:)))))
PS. Wieczorem oczywiście zajrzę, a także jutro – na Gryzonowy tekst.