Z przyjemnością zabieram się teraz do opisu mego kolegi, sublokatora i rezydenta. Jest to kot Iwan, zwany poufale Wanią, którego pięć lat temu podrzuciła nam Marysia Iwaszkiewiczówna. Nie mieliśmy z żoną jakoś ochoty na zwierzę w domu, dość nas wymęczyło chowanie dzieci, ale właśnie dzieci, obie córki, Ania i Marysia , od dawna męczyły o kota. Marysia Iwaszkiewiczówna, szukając klienta na kociaki,wydedukowała, że jesteśmy z żoną w krytycznej sytuacji, maltretowani przez dzieci. Wobec tego pewnego dnia w tekturowym pudełku czy w jakiejś torbie przybył do Warszawy kot Iwan, a właściwie trzymiesięczny kotek Wańka, szary z ciemnymi pręgami dachowiec, chudy, długonogi, bardzo nerwowy.
Od razu następnego dnia po zakwaterowaniu się w naszym mieszkaniu kot zginął. Przepadł absolutnie i bez śladu. Zrewidowaliśmy całe mieszkanie,odsunęliśmy wszystkie meble, zajrzeliśmy do wszystkich schowków. Kota Iwana nigdzie nie było. Ale było otwarte na oścież okno w pokoju Ani, gdzie denat ostatnio przebywał. Z lupą przy oku zbadałem blaszany parapet. Tak, znalazłem jakieś ryski. Mogły być dziełem pazurów lecącego w przepaść Iwana, mogły też powstać przypadkowo. Słyszałem już przedtem, że spadające koty, szczególnie młode, żeglują w powietrzu jak wiewiórki i wychodzą z opresji cało. Więc obleciałem z góry na dół wszystkie klatki schodowe. Bezskutecznie. Przesłuchałem panią z kiosku na okoliczność podwórkowych dzieci. Nie, żadne dziecko nie znalazło bezdomnego kota. Wlazłem zatem do piwnicy, gdzie żyją bezpańskie kocury. I tam nie było Wańki. Jak detektyw z angielskiego filmu na klęczkach zbadałem beton pod naszymi oknami.Oprócz gołębich obfitych kupek nic nie znalazłem. Przeszukałem w końcu kubły ze śmieciami w tragicznej nadziei, że tam będą zwłoki małoletniego samobójcy. Jeszcze jedno rozczarowanie. Więc zaczęliśmy rozpaczać z żoną, jęliśmy wyobrażać sobie, co to będzie, kiedy wrócą dzieci ze szkoły. Ze łzami w oczach poszedłem na miasto szukać otuchy u dobrych ludzi. “No nie martw się – mówili bez przekonania – kot zawsze się znajdzie”. Wyżalałem się długie godziny objaśniając szczególnie drażliwą sytuację. Bo wcale nie chciałem kota, zawsze byliśmy z żoną uprzedzeni do kotów, ale skoro już się pojawił, skoro dzieci kochają, to jak żyć dalej. Wróciłem załamany do domu. Żona cała w żałobie stała przy oknie patrząc na ulicę w oczekiwaniu, że może zdarzy się cud i nagle zza rogu, od tej strony,gdzie jest piwiarnia, wyjdzie kot Wania i pozdrowi ją przyjaźnie łapą.
Umówiliśmy zdławionym, cichym głosem, że żona weźmie na siebie ciężar ostrożnego, delikatnego poinformowania dzieci o nieszczęściu.
Rychło wpadła Ania z tornistrem na plecach, który w pośpiechu rzuciła na podłogę korytarza. Tak jej było śpieszno do kota.Podniecona, zdenerwowana, jąkając się oświadczyła, że nie mogła doczekać końca lekcji.
– Gdzie jest kot?
– Wejdźmy do twego pokoju – powiedziała żona zdobywając się bohatersko na żałosny spokój.
Stuknęły drzwi, a ja zamarłem w korytarzu czekając na wybuch tragicznej rozpaczy dziecka.
Tymczasem po krótkiej chwili rozległy się wrzaski, ale rozdzierające wrzaski radości.
– Ty, ty brzydki, ty kochany, najukochańszy, maleństwo słodkie, jak ty mogłeś, ale dobrze, że już jesteś, och najdroższy, gdzie jego mleczko, och, och! Potem odezwały się szaleńcze cmokania i bliskie zawału resztką sił wpadłem do pokoju, gdzie kot Iwan stał pośrodku z wyprężonym grzbietem w geście przeciągania się, z przebiegłym i cynicznym uśmiechem, jaki pojawia się na jego pysku w momencie ziewnięcia.
Okazało się, że żona powiedziała Ani o nieszczęściu, a biedne dziecko runęło jak długie na swoje łóżko. Wtedy coś pisnęło i z cienkiej fałdy narzuty wyskoczył zaspany i obrażony Wania…(….) Cdn.
Fragment książki T.Konwickiego “Kalendarz i Klepsydra”
Dzień dobry:)) Poświęciłam się… Proszę docenić:))) Dość obszerne są te fragmenty, więc będę publikować dwa razy w tygodniu, jeżeli – oczywiście – będziecie sobie życzyć.:))) Właściciele tych “przemiłych” (hi,hi) futrzaków, będą mogli wreszcie nagadać się do woli:))))
Chętnie poczytam sobie. Prozę bardziej rozumiem. Z wierszami często kłopot mam.
Gryzoniu:)) Jestem śpiochem, fakt:)))) zwłaszcza gdy ciśnienie spada..:)))) Ale rankiem to… nooo:))))
Dzień dobryTak prawdę mówiąc, to ja też jestem śpiochem. W znaczeniu nasennym oczywiście. Organizm człowieka potrzebuje siedmiu godzin odpoczynku, a wcześniejsze udanie się na spoczynek, zapewnia cenną dawkę prywatności wczesnym rankiem, kiedy reszta domowników śpi sobie jeszcze. Można odpowiadać w świeżych wątkach, na pytania zadane we wczorajszych, jak czytam. Nie omieszkam skorzystać. Miłego dnia
Ooo to, to:)))) Lubię te intymne poranki:)))) Bużka:))))PS A nie wiem dlaczego odpowiadam na nowym wątku, tak jakoś mi ostatnio wychodzi:))))
Odpowiadanie dziś, na wczorajsze pytania, ma swoje zalety. Zaniechanie śledzenia zmian w liczbie odpowiedzi w historycznych wątkach, jest zaletą najważniejszą. Moim zdaniem, naturalnie.
Powiem – właśnie! ” nie mów właśnie, bo cię trzaśnie” /tak było?/.. a niech… Spróbuje:))))
w tej materii zdania są podzielone….. ja lubię te chwile, gdy jest już cicho, prawie wszyscy śpią i nie ma obawy, że zadzwoni jakiś telefon lub domofon…. ))))
Chcecie to wierzcie, chcecie nie wierzcie….zresztą jak macie uwierzyć..On mi opis tego zdarzenia podwędził. W trzy dni po przywiezieniu Pusi, a przywiozłem ją z Sosnowca, kot nam zginął….Przeszukaliśmy cały dom, przeszukaliśmy okolicę i nic.. kotka nie ma, a powiem Wam, że przeglądnąłem sam osobiście i lodówkę i piekarnik..!! .Nic innego tylko się wymknął niezauważony gdy mi listonosz polecone listy przyniósł, przemknąć się musiał pod nogami, malutki taki, no i teraz gdzieś biedactwo się błąka.. Rozpacz w domu, żona płacze, syn ponury, ja gdybym mógł zagryzłbym kogoś…. I po dwóch godzinach, tak jak w tym fragmencie – radosny krzyk żony, biegnę do sypialni i widzę kotka na kapie, żonę rozszalałą ze szczęścia i uśmiechniętego od ucha do ucha syna…. Kotka schowała się pod narzutę, pomiędzy kołdrami było wystarczająco dużo miejsca by taka drobinka zniknęła całkowicie. Doszliśmy co się stało…
Otóż rozsypałem trochę (taką szczyptę) ziemi z przenoszonego świeżo posadzonego kwiatka, a ponieważ dla mojej lepszej połowy na podłodze przez to znalazła się jej najmniej cała ciężarówka, wyjęła odkurzacz i posprzątała te potworne zwały ziemi:( Kotka przestraszyła się szumu i schowała pod kapę. Ciepło tam było, bezpiecznie, to i ucięła sobie dość długą drzemkę… Do dziś nie znosi odkurzania i trzeba ją na ten czas do innych pomieszczeń przenosić…A teraz możecie nie wierzyć:)
… że były zwały ziemi?? Wierzę :)))) A tak na marginesie Senatorze, stwierdzam, że macie z p.Konwickim podobny style pisania:) I nie to, żebym się podlizywała! O nie!!! :))) Dojdziemy do tego jeszcze :))))
Styl!! Oczywiście, że też tam nieproszone wlazło:(
Styl!!! Żebyś Ty wiedziała jak ja podpisy podrabiam!:)))
Hmmm… i kto to mówi???:))))
Wierzę bez zastrzeżeń:))) hałas odkurzacza rni delikatne psie i kocie uszy :))))
… ja miałam trochę gorzej: szukałam kotki długo po domu i okolicy, aż w pewnym monencie usłyszałam zduszone miauczenie…. Troszkę zgłupiałam… bo skąd, gdy nigdzie jej nie ma ??? Okazało sie, ze kicia wcisnęła się pod szafki kuchenne i żeby ją stamtąd wydobyć trzeba było rozmontować cokół szafek :(( … dostęp miała w jednym wąskim miejscu i nie dała rady się wycofać….. :)))
Dzień dobry:)) Nawet się nie przywitałem, przepraszam.
Dzień dobry, SenatorzeJak rekonwalescent Barnaba się miewa? Gryzon o koty pyta. Koniec świata.
Witaj Gryzoniu:) Barnaba po zabiegu podpartym podaniem sterydu i trzema zastrzykami antybiotyków miewa się (tfu tfu, żeby nie zauroczyć!) znacznie lepiej. Do wczorajszego ranka dostawał papki z gotowanego mięsa i biedaczynka jadł niewiele – a podawałem mu na dłoni, z miseczki nie chciał – ale wczoraj po południu wsunął potężną michę gotowanego kurczaka, dziś poprawił drugą taką samą i wygląda, że mu się pyszczek wygoił. Wprawdzie je ostrożnie, z mniejszym niż kiedyś “impetem”, no ale co się dziwić, wycierpiał się niemało.
To dobrze, że wcina z mniejszym impetem. Trawienie będzie miał kotek lepsze. Ja, w zasadzie, lubię wszystkie zwierzątka. Wyjątkiem jest pijawka. Brrr. I większość owadów.
🙂 Pijawek i ja nie znoszę, z owadów zaś komary i meszki solidnie mi obrzydły, co jako wędkarz doskonale z pewnością rozumiesz.
Meszki i komary, są sporym utrapieniem. Dodałbym jeszcze końską muchę, często na łowiskach występującą. Wszystkie ssąco-klujące, są kolejnym dowodem na alkoholizm Noego, który wyraźnie po pijaku niektóre stworzenia do swojej Arki zaprosił.
Gryzoniu, niejeden człek w pijanym widzie do domu różne stwory zapraszał!:)
Tak jest! Dlatego właśnie ważne jest, aby codziennie pijaństwa nie trenować.
Ponoć trening czyni mistrza:)
Dzień dobry, Droga WiedźmoZaprzyjaźnione ptaszki dentystyczne, to krokodyle mają. Rekiny mają odpowiednie ku temu rybki, jak Stan słusznie zauważył. Kiedyś pan Wojciech Mann, ze zwykłym sobie poczuciem humoru, zaproponował na antenie telewizyjne nadanie nowych nazw dniom tygodnia. Fetorek to nazwa dnia drugiego. Widać uważał pan Wojtek, a może uważa do dnia dzisiejszego, że w szambie żyjemy. Ja tak nie uważam, ale nazwy tej użyłem rozmyślnie i prowokacyjnie nieco. Dla niektórych wtorek może okazać się równie paskudny, co wczorajszy poniedziałek. Pozdrawiam
:))) ładnne rzeczy …. a pamiętasz może inne nazwy dni tygodnia ? :))))
Taka ciekawostka ” kulturalna “. Jutro, śmroda.
Pozytywną energią naładowany taki, udaję się na front.Do miłego przeczytania się. Wieczorem? Niepóźnym?
Nie wiem co na to Wiedźminka:)))) Niepóźnym to dla Niej gdzieś około 23:00 :))))
DzieńDobry:)) Ciepło, słonecznie, są grzyby. Czegóż wymagać jeszcze od natury???
.. to prawda… grzyby się pojawiły, nawet w moim małym “przydomowym ” lasku :))))
Dzień dobry ! :))) Postaram się, zeby ten ” niepóźny wieczór” był jednk znacznie wcześniej …. :))))
Ciężko uwierzyć.. Witaj:)))
Witaj i dzięki za ten fragment…. bardzo sympatyczny :)))))*
Dziękuję, zawsze do usług:)))) Będą jeszcze sympatyczniejsze:)))
Zimnooo, leje:( Futrzaki z domu na pewno nie mają ochoty wychodzić:))))
… jest niezbyt ciepło i nie leje…. futrzaki zadowolone 🙂
Zimno, leje. Gdzie te grzyby Stateczku??
Lublinieckie lasy Senatorze:))
W którym miejscu??
W pobliżu JW.
Stateczku , pochwal się zbiorami ))))
Głównie kozaki, kilka prawdziwków:))
Czy to jest wczesny wieczór czy późne popołudnie ?:))))
Dobry wieczórW tej materii zdania są podzielone. Dla tych spać wcześnie chodzących, wczesny wieczór, a popołudnie, niekoniecznie późne, dla tych, którzy liczą na to, że nocą ani telefon, ani domofon, nie wydadzą z siebie głosu. Faktem jest to, że i jedni i drudzy powinni być teraz na nogach.
Dobry wieczór :))) Jak minął dzionek, bezstresowo?:)
Dzionek przeminął, w sumie, całkiem całkiem. Stresu staram się unikać na tyle, na ile jestem w stanie. Telewizji nie podglądam, w gazetach tytuły tylko czytam, do lustra nie patrzę, to i dzień przeżywam bez nerw. Tu, na wyspie, całkiem wyluzowany jestem. I tak się toczę.
Oby jak najmniej nas dopadał:) Zdaje się, że znowu jesteśmy we dwoje. Nie wiem co to się porobiło. Czy tylko poranne godziny spotkań na wyspie są pewne?:)))
Wszyscy zaganiani tacy. Poza tym trudności semantyczne z definicją ” Niepóźnego “, dodatkowo utrudniają komunikację.
Dzień mam ” koci”…. pani doktor wypytywała mnie czy, do domu w którym jest pies, mozna zabrać do domu kota….. na jej działkę rekreacyjna przybłąkało się kocie nieszczęście i zdobyło sobie serca :))))
… i będą żyć jak przystało na.. psa z kotem:))) Jak to jest, że pod jednym dachem te dwa gatunki potrafią żyć zgodnie i nawet z jednej miski tę samą karmę jeść:)))
Dobry wieczórDużo słyszałem historyjek jak to jest, gdy pies i kot w jednym stali domu. Ciekawe, zwierzaki ” dogadują ” się między sobą, a człowiek człowiekowi, wilkiem. Pozdrawiam
Homo homini lupus. To nieprawdziwe przysłowie. A kto wychował Remusa i Romulusa? To źli ludzie stworzyli mit krwiożerczego wilka. Wilk zabija tylko dla pokarmu. A watahą rządzi wadera, czyli samica alfa i zasadniczym celem watahy jest ochrona i wychowanie młodych!
Dobry wieczór, StanBardzo ładnie wywiodłeś. Jednak relacja zwierze-człowiek, to jednak nie to samo co człowiek-człowiek. Przykładem zbite na krzyż deski na Krakowskim Przedmieściu.Pozdrawiam
Zwierzęta Gryzoniu nie robią szubienic. A krzyż to przecież szubienica. Zwierzęta też nie wymyślały urządzeń do zdawania bólu. Zwierzęta jeśli zabijają to tylko po to aby przeżyć. To “cywilizowany” człowiek wymyślił bardzo wyszukane sposoby zadawania śmierci w wymyślnych cierpieniach! Tortury to niestety produkt uboczny “wyższej”(?) cywilizacji.
Gryzoniu…. to jest totem, te dwie deski, nic innego, tylko totem dzikich szczepów. :((
.. a mnie się skojarzyło z Mowglim :)))) Czy jest ktoś, kto nie lubi Kiplinga ? ” ja i ty jesteśmy jednej krwi”….
.. i myć sobie pyszczki :))) a jesli o karmie, to kocia jest wyraźnie smaczniejsza, tak przynajmniej uważa Ami :)))))
“Kot Iwan jako dziecko wcale nie przypominał koteczka z obrazkowych książeczek. I dziś, kiedy osiągnął wiek dojrzały, wcale nie jest podobny do normalnych kotów.” … kontynuuj, proszę:)Kilkanaście lat temu, gdy moje kotki psotki były jeszcz bardzo młode, przyjechała do mnie w odwiedziny, na IX pietro, moja mama. Życie jest brutalne i nie udało mi się wziąć urlopu na czas jej pobytu u mnie.Los tak chciał i zmusił mamę do przebywanie w mruczącym towarzystwie sam na sam przez 9-10 godzin dziennie. Ważne, moja mama nie cierpiała kotów, po doświadczeniach z dzieciństwa, gdy domowa kicia położyła sie jej na piersiach (koty umieją leczyć:)), gdy ona nieszczęsna cierpiała na zapalenie płuc i w gorączce pomyślała, że kot ją chce udusić. Tak się wtedy wystraszyła, że gotowa była później uwierzyć w każdą bzdurę na temat kotów. I nie przełamało jej niechęci nawet to, że z okazji moich urodzin dostała w prezencie przepiękną rasową angorę, z którą się wychowałam i która dokonała, w obronie swoich młodych największej masakry mego kilkuletniego lica. Lico było tak młode, że sobie z masakrą poradziło, ślad nie pozostał, ale mojej mamie to nie pomogło w pokonaniu niechęci. Ale… Mamy rok około 2000. W moim domu są cztery koty. I moja mama. Mnie nie ma. Poszłam do pracy na ósmą. Gdzieś tak o 11 dzwoni do mnie do pracy z drugiego końca Polski mój szwagier i prosi, bym udała się do domu, bo moja mama dostaje zawału i boi sie ze mną gadać. W tym momencie ja dostaję prawie … zawału. A za chwilę duszę się ze śmiechu, bo … mama nie może doliczyć się ogonów. Były cztery, są trzy. Przeszukała całe mieszkanie, odsunęła od ścian wszystkie meble, nie ma, i już. Rudy ogon wcięło… jak mi opowiada szwagier.Praca nie zając, matkę ma się jedną, więc zrywam się. Pędzę do chaty i zaczynamy szukać od nowa. Nie ma, no nie ma i już. Zrobiłyśmy sobie chwilę przerwy na herbatkę i pomyślenie. Załamka. Nic nie wymyśliłyśmy, kot się zdematerializował. Ale cudów nie ma wiec dawaj at naczała. I przy energicznym szarpnięciu najwęższej szafki w kuchni zauważyłam coś dziwnego. Pięciomilimetrową beżową ruchomą plamkę na podłodze za szafką. I przyszło olśnienie. Szafki mają cokoły, puste wewnątrz. I maluch tam się schował. Odsuwałyśmy szafkę wpasowaną w pozostałe meble delikatnie i powoli. I cwany kiciuś czołgał sie razem z szafką. Za trzecim razem nie zdążył schować ogona. Ale co się nadenerwowałyśmy, to nasze, a radość była jeszcze większa, że nie wyślizgnął się na korytarz, że nie wypadł z okna lub balkonu (zawsze zabezpieczonego), że nie stała sie mu krzywda.I od tamtej pory moja mama przestała bać się kotów. Ba, wychowała i pokochała swego Mićka, którego podrzucono jej na wycieraczkę tak maleńkiego, że musiała go pipetą karmić. I ratowała go jak dziecko gdy pierwszy raz wpadł pod samochód, i do dziś łzy się jej w oczach kręcą, gdy wspomina Miciusia, który skutecznie poległ w wypadku komunikacyjnym, bo nie chciał się nauczyć, że …Miłego wieczoru miłośnikom, wrogom i obojetnym wobec kotów. Ja tam kocham koty i o kotach mogę w nieskończoność. Ale gryzonie wcale nie są mi obojętne. Chomika i myszki też miałam …:) Żeby nie było…
Dobry wieczór” Gryzonie nie są mi obojętne”. To właściwe bardzo zakończenie dramatycznego opowiadania o kotach.Pozdrawiam
Pisałam Ci trzy lata temu, że powinnaś pisać, dużo 🙂 Może jeszcze jedną historyjkę? Bo..:) na pewno masz ich wiele:))) Pociągnę, choć przepisywanie tekstu z książki to nie to samo co – kopiuj, wklej..:)))) Ależ się człek rozleniwił:))) Buźka:)))
Pięknych, kolorowych snów.. Dobranoc i do jutra:))
Drugi!Jeszcze bardziej kolorowych snów. A co?Dobranoc
… pościgam się i ” pożyczę ” Wam tęczowych snów :))))
Lamkę też zapalę, choć jeszcze młoda godzina :)))) ale….. niech chroni d wszelkiego złego :)))) Dobranoc.