Nie będzie tu nic o trunku ani o uprawach organicznych. Chodzi o miasto, które odwiedziłem kilka lat temu.
Prosto z lotniska metrem dotarłem do śródmieścia. Schody ruchome wyniosły mnie na poziom chodnika a przed oczami stanął zgrabny kościółek, którego ściany niemal w całości pokrywała słynna portugalska ceramika – azulejos (fonetycznie: azuleżios). Mój hotel znajdował się w pobliżu, więc za każdym razem gdy wracałem z całodniowego zwiedzania, przystawałem przed nim i wgapiałem się w niebieskie kafelki tworzące imponujące malowidło. Takich malowideł tworzonych za pomocą charakterystycznych kafelków jest w Porto o wiele więcej. Na przykład dworzec kolejowy.
Główny jego hall przypomina pałacową salę balową: wysokie ściany pokryte są azulejos, nienagannym blaskiem lśni posadzka a łukowe okna sięgające sufitu dodają elegancji całemu wnętrzu. Równie elegancki jest umieszczony centralnie nad wejściem na perony dworcowy zegar w ciemnej drewnianej ramie. Przychodzi tam codziennie więcej turystów niż mogłyby pomieścić odjeżdżające pociągi. Jest ten dworzec niezwykły pod jeszcze jednym względem: pociągi wjeżdżają tam tunelem i kończą bieg. Aby wyruszyć w kolejną trasę muszą tym samym tunelem wycofać się do następnej stacji, skąd możliwe już są rozjazdy: na północ do Santiago de Compostela; lub na wschód wzdłuż rzeki Douro wijącej się wśród wzgórz porośniętych winoroślą. Douro to region winiarski. Czytałem o nim u Bieńczyka…
Nie opuszczał mnie podróżny entuzjazm całkiem bliski dziecinnemu zauroczeniu. Chodziłem po starym mieście, odpowiadała mi atmosfera dekadencji, wiecznego zapóźnienia i niedokończenia. W gęstwinie domów, podwórek, zaułków i przybudówek zobaczyłem świat, którego istnienia bym nie podejrzewał.
Życie w tym zakątku toczy się nieśpiesznie niby woda w Douro. Strome uliczki opadają ku rzece, na balkonach suszy się pranie, po odrapanych elewacjach domów pną się wiązki kabli, z popękanego tynku wystają jakieś rurki i końcówki żelaznych prętów, pozostałość po instalacjach nieznanego przeznaczenia. Czasem nad pordzewiałymi balustradami furkocą plastikowe wiatraczki, kolorowe i błyszczące, sprzedawało się takie czterdzieści lat temu na jarmarkach w Polsce. Z wnętrz z rzadka dobiegają głosy mieszkańców, popołudniową sjestę urozmaica najwyżej trzeszczące radio ustawione w pobliżu okna. Śniade kobiety pchają wózki po kocich łbach, w otwartych drzwiach warzywniaka znudzony właściciel pali papierosa nad skrzynkami z cebulą i workami ryżu. Zwróciłem uwagę na jego duże ciemne oczy kontrastujące z siwymi włosami i równie siwą starannie przystrzyżoną bródką. Wydało mi się, że to Paolo Coelho udający sklepikarza.
Uliczka miała w sobie coś znajomego, coś czego nigdy dotychczas nie widziałem, ale co dobrze zapamiętałem z lektur powieści iberoamerykańskich. Brakowało tylko żółtych żab, starych ciotek śpiących we własnych trumnach i, na szczęście, nie było tego słynnego deszczu, który padał w Macondo nieprzerwanie przez cztery lata, jedenaście miesięcy i dwa dni. Powiecie, że brakowało jeszcze gadającej papugi. Owszem papuga była, tyle że w nieco innej części miasta, jej klatkę zawieszono przy wejściu do długiego jak tunel sklepiku z udającymi jedwab apaszkami, bawełnianymi chodniczkami, sprzętami kuchennymi oraz mydłem w płynie.
Ale wróćmy do dworca kolejowego i jego dekoracji. Azulejos, którym tak szczodrze udekorowano hall (użyto tam 20 tysięcy błękitnych kafelków) ma niesamowitą zaletę, mianowicie taką, że pasuje do każdej epoki. Budynek dworca powstał na początku XX wieku. Wzniesiono go na miejscu dawnego klasztoru benedyktyńskiego (dworzec nosi imię Sao Bento czyli św. Benedykt) w stylu francuskiego neo-klasycyzmu. Najdłuższą, frontową ścianę wypełniają ogromne okna, dzięki czemu hall jest jasny, a sceny ukazane na barwnych kafelkach dają się łatwo odczytać. Nic dziwnego, że podróżni zanim skierują się do kas biletowych, najpierw chodzą dookoła i robią zdjęcia. Z daleka, z bliska i znowu z daleka. Spodobał mi się ten dworzec: przestronny, elegancki i funkcjonalny. Miał jeszcze i tę zaletę, że nie nosił śladów baroku. Przesadzam z niechęcią do baroku? Troszeczkę.
Czasem ten styl bywa radosny, nieco cukierkowy w kolorach, nieco infantylny w przesłaniu, ale zarazem pełen witalności. Tę odmianę baroku można spotkać w polskich i czeskich pałacach czy kościołach a nawet na mostach zdobionych figurami Jana Nepomucena. Barok wenecki też ma sporo wdzięku. natomiast jego portugalska odmiana to czyste szaleństwo
Wszystkie przewodniki po Porto wspominają o unikalnym bogato dekorowanym wnętrzu kościoła św. Klary. Poszedłem tam dnia trzeciego, gdy już obejrzałem większą część zabytkowego miasta. Kościół jest nieduży, wszystkie ściany od podłogi po sufit obłożone są drewnianymi dekoracjami. Ściany za ołtarzem w ogóle nie widać. Z ołtarzem też jest pewien kłopot, bo trudno się zorientować, co jest ramą wokół centralnie umieszczonego obrazu a co już tylko nieposkromioną w pęcznieniu dekoracją. Wszystko rozpływa się w kształtach organicznych. Sufit pokrywa gruba warstwa złoconych elementów tworzących gruzłowatą skorupę podzieloną na geometryczne pola. Natłok elementów, motywów i brak miejsca na złapanie oddechu sprawiają, że ogląda się to wszystko z niedowierzaniem a po kilkunastu minutach tęskni się do wyjścia.
Specjalnie poszedłem do św. Klary, żeby obejrzeć to nawarstwienie dekoracji, zatrzęsienie złoceń, multiplikację snycerki, rzeźb i obrazów. Nie wolno odmawiać sobie takich wrażeń: bez wizyty u świętej Klary nasza wiedza o możliwościach i ułomnościach ludzkich byłaby niepełna. Wnętrze tego kościoła stanowi skrajny przykład nieposkromionej pychy, bezguścia i braku umiaru. Dla miłośników konwencji SF jest to lekcja poglądowa, jak wskutek nieuwagi projektantów i inwestorów (albo w wyniku choroby wywołanej tajemniczym wirusem przywleczonym z planety Yxlon) zmutowana flora i fauna morska potrafiły zawładnąć budowlą bądź co bądź sakralną. Formy mineralne, roślinne i ichtiologiczne chyłkiem przeniknęły do starej świątyni z pięknym renesansowym portalem i całkowicie jej wnętrze zdominowały. Skojarzenie z rafą koralową, polipami, rybimi łuskami i wszelkimi naroślami nasuwa się automatycznie. Sakralnego tchnienia nie sposób tam poczuć, co najwyżej woń starego drewna i utleniającej się złotej farby. Żadnego łaskotania od środka nie było, estetycznych uniesień musiałem szukać gdzie indziej. Znajoma polonistka lubiła powtarzać, że „wszelka przesada zabija wdzięk przyrodzony”. Do Igreja Santa Clara jak sentencja pasuje jak ulał.
« Chicago Botanic Garden - część druga | Makówka w Warszawie. » |
27
maj 2025
Dobry wieczór, znienacka zatęskniłem do Porto, które odwiedziłem ładnych kilka lat temu. Postanowiłem podzielić się z Wami małym fragmentem zapisków z poprzedniej wizyty.
Dobry wieczór, czytam i czytam i już się nie mogę doczekać zdjęć, nareszcie są! 🙂
Dworzec wygląda trochę tak, jakby gdyński dworzec zamiast mozaik wyłożyć odnośnymi kafelkami.
Kościół wszakże już nie. A ołtarz znów chwilami tak, jakby natchnienie czerpał z niego (po sąsiedzku) Gaudi, a chwilami, jakby Giger, ten od estetyki Obcego z filmów „Alien” – więc pełna zgoda z tym SF.
Widok z góry na dachy pozwala prześledzić plan ulic i podwórek z lotu ptaka, ujawniający strukturę miasta.
W sumie – mimo powiedzenia, że jeden obraz wart tysiąca słów – opis dużo pogodniejszy od zdjęć.
Dzień dobry, chociaż na horyzoncie ciemniej nieco, a w radiu zapowiadają front burzowy od zachodu (strona świata się zgadza).
Pani Gieniu, poprosimy o coś na pociechę do kawy!
Dzień dobry.
Również miałem problemy z wejściem na Wyspę:)
Zdjęcia są bardzo fajne, zabudowa europejska jest jednak troszeczkę inna niż ta nudna amerykańska.
No, chyba zależy gdzie, w historycznych miejscach bywa całkiem niczego sobie 🙂 z miejsc, w których zdarzyło mi się być, np. Annapolis jest całkiem fajne. Albo takie np. Georgetown w DC czy też Alexandria pod DC. Oczywiście siłą rzeczy nie są to takie zabytkowe miejsca jak w Porto, ale na tle tej, hm, bardziej konwencjonalnej zabudowy wyróżniają się in plus.
Witajcie!
Jeszcze nie mam czasu nawet obejrzeć 🙁
Witajcie!
Ja niestety też teraz nie mam czasu ani głowy na oglądanie. Wieczorem jak wrócę z „trzaskania” na spokojnie obejrzę.
Pisać, czytać mogę, ale zalogować dalej nie.
A próbowałaś resetować hasło?
Bardzo nośny emocjonalnie opis miasteczka. Nie przypuszczałem, że z azulejos tworzone są tak wspaniałe obrazy… zawsze kojarzyłem je z geometrycznymi wzorami, mniej lub bardziej prostymi.
Rozumiem, że detale od zdjęcia 7, to już św. Klara?
I po pracy. Zbiera się na deszcz i zbiera, i zebrać nie może.
A ja na przerwę.
Dobranocka.
Dzisiaj nieco żywiej, ale skoro to rzeka i jej nurt… Coś bliżej okolic Leny 🙂
Snów dorzecznych!
Po nutkach poznałam, o które miejsce chodzi, więc dziękuję bardzo.
Dobry wieczór, Quacku:)
Dobry wieczór, wróciliśmy – po przydzieleniu wszystkich młodych Włochów polskim rodzinom, odhaczeniu na liście, zawiezieniu włoskich nauczycielek do kwatery…
Brawo Wy! 🙂
A tak w ogóle, w kwestii nutek, to na tym profilu widzę więcej muzyki inspirowanej tamtymi okolicami https://www.youtube.com/@KatarzynaDziedzik
Aha, niedługo jedziemy po wspomniane Włoszki z wymiany na lotnisko, na pewno jeszcze tu wrócę, ale nie wiem, o której.
W tej chwili dopiero wróciłam z rozklejania plakatów.
Dużo nieprzychylnych okrzyków pod naszym adresem.
Jeden pan nawet nie tylko nakrzyczał nieprzychylnie, ale zerwał to co nakleiliśmy jak tylko odjechaliśmy, więc zostało to zgłoszone na Policję.
Ostatnie plakaty rozklejaliśmy w deszczu i po ciemku, ale humory nam dopisywały, robimy co się da, ale czy to pomoże?
Dzień dobry
Nikt nie mówił, że będzie lekko…
Rozmawiam z ludźmi i jestem zdziwiony poziomem agresji i powtarzanych fejków na tamat kandydatów…
Jeśli nowy prezydent nie zacznie zasypywać rowów między Polakami to grozi nam – jako wspólnocie – coś bardzo złego
Witaj Krzysztofie!
Ja nie tylko jestem zdziwiona poziomem agresji do Trzaskowskiego (ten pedofil!-tak krzyczeli na nasze plakaty) co poziomem poparcia dla Nawrockiego. I to jest nie tyle zdziwienie co przerażenie.
Próba nowego hasła zakończyła się pomyślnie
No i pięknie!
Troszkęjużzmęczone dobry wieczór, Wyspo:)
Już kiedyś pisałam o ceramice, więc nie będę się powtarzać:)
Opis bardzo interesujący, zdjęcia także.
Dobry wieczór, Laudate:)
Dobranoc!
Spokojnej!
Muszę jeszcze poprackować.
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej, umykam również!
Witajcie!
Czy ktoś jeszcze ma kłopoty z zalogowaniem się na Wyspę?
Nie! Teraz zadziałało bez problemu.
Dzień dobry, dzisiaj już u mnie z logowaniem wszystko OK.
Pani Gieniu, poprosimy z kawą i czymś dobrym do kawy!
Dzień dobry
Przyłączam się
Może ciasteczko do kawy?
Witajcie!
Poproszę herbatę i ciasteczko!
Dopiero teraz na chwilę oderwałam się od moich czarnych myśli i przeczytałam Twój wpis Laudate i obejrzałam zdjęcia.
Opis, zdjęcia wszytko to zrobiło na mnie wrażenie, ale najbardziej zdumiało mnie jak potrafisz po paru latach pamiętać swoje przeżycia, odczucia.
A może miałeś jakieś notatki albo już to opisywałeś?
Czy ktoś coś buduje?
Zdziwienie, że Laudate zrobił taki detaliczny opis miasteczka, które odwiedził parę lat temu uświadomił mi, że mój brak pamięci powoduje, że jeśli nie podzielę się wrażeniami na bieżąco to później już nie potrafię. Nawet gdy JESZCZE potrafię znaleźć zdjęcia. Miałam opisać jak było w haremie i …już nie potrafię.
Dlatego pomyślałam o opisaniu mego pobytu w Warszawie w dniach 22-25 czerwca.
Co Wy na to? Jak zechcecie jak wrócę z „trzaskania” mogłabym coś sklecić na szybko.
Możesz budować. Mam co prawda jeszcze przyszykowane 2 części z ogrodu botanicznego, ale mogę poczekać:)
Też jestem za.
Dobry wieczór, Makówko:)
Dzień dobry popracowe, dzisiaj kolejne spotkanie na zoomie, więc potem gonienie normy z wywieszonym językiem… ale się udało.
Więc na przerwę teraz.
Dobranocka.
Dzisiaj tanecznie (i na teledysku jest na co popatrzeć, co ci ludzie z Venice Beach robią na wrotkach!).
Snów z twistem, czyli zakręconych!
Dzionek pracowity aż do zmachania:)
A na spacerku wietrznie bardzo i chmurnie. I… niebezpiecznie? Zaatakowała nas wrona. I to dwukrotnie. Najpierw, gdy szłyśmy na spacer, przeleciała tuż nad Rudą, skrzecząc i piszcząc bojowo. W drodze powrotnej (zapomniałam o tym incydencie i wracałyśmy tą samą trasą) natomiast podobnie zareagowała na mnie. Przestraszyła mnie na tyle, że znacznie przyśpieszyłam kroku.
Za to część kasztanowców cudnie się magenci, część sypie wokół białym kwieciem, a reszta – uroczo różowi:) I to ze spacerku postaramy się zapamiętać:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór! Te kasztany od tej strony kraju to już powoli przekwitają, fajnie macie, że u Was jeszcze kwitną.
A co do wrony, obstawiałbym, że gdzieś w pobliżu krył się podlot i ptaszor profilaktycznie Was od młodzieży odpędzał (podejrzewam, że bardziej Rudą, która pewnie by wywąchała takiego spieszonego wroniego dzieciaka). A jak wracałyście, to już była pewna, że po podlota!
No a po cóż by innego, jak nie po podlota
Też obstawiałam, że chroni gniazdo, ale pierwszy raz taką zaczepiarę spotkałam.
A kasztany kwitną cudnie:) I to w trzech różnych kolorach.
Dobry wieczór, Quacku:)
Myśmy mieli kiedyś mewę-podlota na podwórku, którą rodzice chronili. Koleżanka z innej części Polski z wizytą wpadła na pomysł, że jak tupnie, to podlot się nauczy fruwać (ze strachu? Cóż za metody!), ale właśnie nie wzięła pod uwagę wkurzonego rodzica, który jak zapikował, to aż przykucnęła, osłaniając głowę torebką.
Niejednemu zaszkodziła wiara, że wystarczy być większym zwierzęciem… 😉
Taa. Większym na przykład od mrówki. Albo osy
Albo skorpionka…
Rany…
Ludzie to mają pomysły…
Tu od pomysłu do wykonania minęła sekunda. Dlatego nie zdążyłem uświadomić koleżanki, że lepiej nie.
Toteż nie oburzam się, nie zionę, nie ubliżam, jeno zestuporzałam nieco 🙂
Tak sobie myślę, że szybkoskrzydła karma pogroziła koleżance dziobem lepiej niż ktokolwiek z nas człowieków by mógł (się oburzyć, ubliżyć albo co) 😉
Rzekłeś:)
I dobrze, że odeszłyście — po co denerwować bojowych braci mniejszych?
Dość śpiesznie odeszłyśmy:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
🙂
Dobry wieczór!
Zmykam ku pościeli. Spokojnych snów, Wyspo!

Spokojnej i Tobie.
Dobrej nocki, Tetryku:)
Mnie dziś dzień upłynął na rozdawaniu ulotek, gazetek, rozmawianiu, przekonywaniu.
dobranoc
Ja już nie mam kogo przekonywać, wszyscy w okolicy wiedzą, jak i na kogo. Spokojnej.
Mnie się dzisiaj udało przekonać koleżankę ze szlaków turystycznych, która powiedziała „obaj JEDNAKOWO źli!”. Nie namawiałam jej na polubienie Trzaskowskiego, ale zapytałam, czy nie boi się, że zwierzchnikiem Sił Zbrojnych jest osoba uzależniona.
Tu przyznała rację, ale nadal nie chciała oddać głosu na Trzaskowskiego, bo jej faworytem jest Hołownia.”Ależ przecież Hołownia stał obok Trzaskowskiego w czasie marszu i poparł go”. „A jeśli tak to głosuję na Trzaskowskiego!” Uff.
Kochani działajmy!
Wiem, wiem Wyspa ma być z dala od polityki…Ale?
Muszę jeszcze trochę poprackować, więc:
spokojnej nocki, Wyspo:)
Spokojnej również!
Teraz już umykam!
Dobranoc!
Dzień dobry, poprosimy panią Gienię!
A poza tym piąteczek i wieczorem mogę być przypóźno, gdyż jadę w jedno miejsce na spotkanie poniekąd branżowe.
Witam słonecznie!
Witajcie!
Zacząłem pisać, ktoś przyszedł, i tak już zostało…
Zaczęłam budować, coś się zadziało…ale teraz już buduję, choć utknęłam na pobieraniu zdjęć z komórki na laptop.
Choć nikt nie przyszedł, ale…
Dajcie mi proszę trochę czasu…
Z wiatrem i pod wiatr wreszcie dotarłem do domu 🙂
Zamontuj sobie żagielek na rower.
Dobry wieczór, dotarłem i pobędę!
Idę po dobranockę.
Dobranocka.
Z tytułu to mniej uczęszczana droga, ale muzyka nie jest jakoś specjalnie oryginalna, za to dość spokojna i przytulna 🙂
Snów takich, żeby były po drodze!
Zapraszam piętro wyżej. Obiecywałam, że będzie dziś i jakoś, jakoś się wywiązałam.
Jużzgrubsza(poprackowane, pozakupkowane, pospacerkowane, posięintegrowane) dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór Leno! Zapraszam do Warszawy .
Dobry wieczór jeszcze tu!
Niezmordowana! 🙂
Lampka pod dobranocką. Dobrej nocy, Wyspo!

Spokojnej! Też będę dospaniasiębrał!
Dobranoc!
Oho! Widzę, że zanim ogarnęłam wieczorną codzienność, wszyscy poszli spać:)
Na nowe pięterko powędruję zatem jutro, a dziś powiem już tylko:
spokojnej nocki, Wyspo:)