Brzdęśniało już; ślimonne prztowie
Wyrło i warło się w gulbieży;
Zmimszałe ćwiły borogowie
I rcie grdypały z mrzerzy.
O strzeż się, synu, Dziaberłaka!
Łap pazurzastych, zębnej paszczy!
Omiń Dziupdziupa, złego ptaka,
Z którym się Brutwiel piastrzy!
A on jął w garść worpalny miecz:
Nim wroga wdepcze w grzębrną krumać,
Chce tu, gdzie szum, wśród drzew Tumtum
stać parę chwil i dumać.
Lecz gdy tak tonie w dumań gląpie,
Dziaberłak płomienistooki
Z dala przez gąszcze tulżyc tąpie,
Brdli, bierze się pod boki!
Ba-bach! Ba-bach! I rach, i ciach
Worpalny brzeszczot cielsko ciachnął!
A on wziął łeb i poprzez step
W powrotny szlak się szlachnął.
Tyżeś więc ubił Dziaberłaka?
Pójdź, chłopcze, chlubo jazd i piechot,
Objąć się daj! Ho-hej! Ha-haj!,
Rżał rupertyczny rechot.
Brzdęśniało już; ślimonne prztowie
Wyrło i warło się w gulbieży;
Zmimszałe ćwiły borogovie
I rcie grdypały z mrzerzy.
(Stanisław Barańczak)
Jabberwocky
He took his vorpal sword in hand:
Long time the manxome foe he sought-
So rested he by the Tumtum tree,
And stood awhile in thought.
And as in uffish thought he stood,
The Jabberwock, with eyes of flame,
Came whiffling through the tulgey wood,
And burbled as it came!
One, two! One, two! And through and through
The vorpal blade went snicker-snack!
He left it dead, and with his head
He went galumphing back.
And has thou slain the Jabberwock?
Come to my arms, my beamish boy
O frabjous day! Calloh! Callay!
He chortled in his joy.
Twas brillig, and the slithy toves
Did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves,
And the mome raths outgrabe.
(Lewis Carroll)
« Wrześniowa włóczęga | Dominik » |
01
paź 2024
Dzień dobry na nowym pięterku, Wyspo:)
Wybór taki, ponieważ nie mogłam się powstrzymać:)
Było, nie było – warte przytoczenia.
Dobrej zabawy z okazji października, Wyspiarze:)
Ja za moment do pracki, ale w miarę możliwości będę zaglądać:)
Ciekaw jestem, czy ktoś jeszcze odniósł wrażenie że to Lewis Carroll troszkę schematycznie tłumaczy Barańczaka?
Nie umiem tego ocenić:)
Wybrałam Dziaberliadę ze względu na neologizmy i dźwiękonaśladowcze myki.
A także dlatego, by pokazać, jak zdyscyplinowany potrafi być nasz patron jako tłumacz:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Na Wyspie cisza, a my poprackowo umykamy na spacerek:)
Przeczytałam wiersz wracając z zebrania w biurze i pędząc na zebranie na Zoomie.
Czytając na głos można sobie połamać język.
No patrz! A chłopiec miecza nie połamał…;)
Dobry wieczór, Makówko:)
Ależ smakowity wierszyk. I nawet zrozumiałem, o co tam szło, bo wyłoniła się w tym wierszyku niebanalna fabuła. Jednak kilka lub kilkanaście słówek pozostawia spore pole do interpretacji. Być może panu B. o to chodziło. W każdym razie, zabawa przednia.
Dziękuję Leno, podziękuj panu Barańczakowi za twórczy wysiłek. 🙂
🙂
Cieszę się, że utrafiłam. Zależało mi, by jakoś rozjaśnić ten pierwszopaździernkowy dzień. A że poczucie humoru patrona objawia się przede wszystkim w tłumaczeniach – postawiłam na Dziaberłaka:)
Dobry wieczór, Laudate:)
Dobry wieczór! Świetny wybór, jeden z moich ulubionych przekładów (a jest ich trochę!). Przy czym w przeciwieństwie do przekładu np. Słomczyńskiego (w „O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra”, całej powieści), przekład Barańczaka opowiada jakąś historię.
I od razu kojarzy się z filmem „Jabberwocky” 🙂
Dziękuję.
Też bardzo lubię ten przekład.
A u pana Słomczyńskiego mamy do czynienia z forszpanem;)
Dobry wieczór, Quacku:)
A potem i tak nie dochodzimy do fabuły (przynajmniej tego wiersza). Taki niedokończony ten forszpan. Bez rozwinięcia i satysfakcji.
Ja bym raczej powiedziała, że u MS gdzieś zapodział się główny bohater 🙂
A! I zapomniałam napisać, że chwilami podejrzewam, iż i na moim ulubionym Quentisiu T. Montypythonowska wersja Dziaberłaka musiała zrobić wrażenie:)
Ho! Daleki strzał! Przybliżysz?
Przede wszystkim w ogólnym wrażeniu estetycznym, podejrzanych (w zn.: podglądniętych) ruchach postaci, plastyczności scen zbiorowych, dbałości o szczegół tak sadystycznej, że aż groteskowej, a jednocześnie (przy błahości tego szczegółu, niemal niezauważalnego) zawsze niezbędnej dla fabuły.
Ale także w budowaniu postaci samego bohatera – notorycznego pechowca, dwojącego się i trojącego, bez widoków na sukces, zawsze odstającego, jakby wyrwanego z kontekstu.
I w tym puszczaniu oka do widza, pozornym cynizmie, doprowadzanych do nonsensowności zdarzeniach, niewiarygodnych, a jednak tak skonstruowanych, że pozwalających nabrać odbiorcę, iż są całkiem prawdopodobne, choć przecież – kompletnie nie są 🙂
Tak się zastanawiam, czy to możliwe, abym podczas wędrówek przez liczne łąki, groble, laski i zagajniki był świadkiem, jak ślimonne prztowie wyrło i warło się w gulbieży?
Napewno było tak, że siedząc przy ognisku słyszałem raz albo dwa, jak rcie grdypały z mrzerzy.
Czego i Wam życzę, bo to przeżycie niezapomniane.
Oo, zdecydowanie mogłeś to widzieć i słyszeć. A w sprzyjających warunkach można zobaczyć i Dziaberłaka, byle z dalaka.
Podczas wieczornych wędrówek często natykamy się na Dziaberłakowe wyczyny, choć Rude (zależnie od nastroju chyba) nazywa je dziczymi, zajęczymi, lisimi… Ale co ono tam wie… 😉
Dzisiaj dźwiazdek nie było tylko mgielna pelerynka.
Nawet niebu pan Chłodek daje się we znaki:)
A my zrobiłyśmy rundkę chodnikową i czym prędzej wróciłyśmy do ciepłego domku.
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór!
Och, coś czuję, że jeszcze przez parę dni będzie się można napawać tym ciepełkiem domowym (czy wszystkim już włączyli? Bo River zdaje się ma jeszcze naturalne?), potem się przyzwyczaimy 🙂
Mnie domowe ciepełko niezmiennie czaruje po każdym powrocie z zimnego zewnętrza:) A gorąca czekolada, złote mleko, grzane wino potęgują te czary 🙂
Ależ Ty znasz mocne zaklęcia!
Aaaaa! To dlatego niektórzy nazywają mnie szeptuchą albo czarodziejką!
Myślałam, że to z powodu czaru osobistego, a okazuje się, że całą robotę robią eliksiry… 😉
Chyba nie całą jednak, nie całą… 🙂
Wróciłem z zebrania, a teraz tkwię w kolejnym spotkaniu na zoomie…
(Ileż jest spotkań, które mogłyby być e-mailami)
Spotkania, które mogłyby być e-mailami ? Quacku mógłbyś wyjaśnić …
Niektóre spotkania, na żywo lub na Zoomie, są niekonieczne i zupełnie dobrze mogłyby zostać zastąpione (nie tak angażującą) wymianą maili. Nie wiem, czy to do nich należało, ale skoro Imć Tetryk napisał „tkwię”…
Uczestniczyłam w tym samym Zoomie (i wcześniejszym zebraniu) co Tetryk i moim zdaniem obu spotkań nie dałoby się zastąpić mailami.
Oprócz ustalania pewnych spraw celem tych spotkań jest nawiązywanie więzi -takich sympatycznych, koleżeńskich, niejednokrotnie przyjacielskich wręcz. Choć nie zawsze jest tylko miło…
Mimo wszystko – dobrego wieczoru, Tetryku Zazoomiony 🙂
Kochani, oczka się zamykają temu Quacku.
Umykam, dobranoc.
Dobrej nocki, (temu) Quacku:)
Dopiero przed chwilą skończyło się spotkanie na Zoomie.
Chyba będę się żegnać. Poczekam tylko na lampkę.
Dobranoc, Makówko:)
To jeszcze taka wierszorynka:
Baśń, czy nie baśń?
Rozmajaczony półsenną jawą,
Kiedy półmiesiąc łuk srebrny napnie,
Las w czarodziejską zapada jaśń,
Co się rozprzędza widmowo, mgławo,
Że z drzew bieleją pnie niby w wapnie,
A w szarym cieniu gałęzie giną,
Jak sieć koronek za pajęczyną.
(Las w księżycu – l. Staff)
Miłej nocki, Wyspo:)
Dobry wieczór.
Ani ducha żywego, nic nie pozostaje, jak powiedzieć dobranoc.
Dzień dobry, Riverze!
Duchy pętały się sennie wokół śpiących ciał…
Za to duchów pospałych krążyło, myślę, mnóstwo:)
Dzień dobry, Riverze:)
Dzień dobry, kawa koniecznie, jesiennie za oknem.
Pani Gieniu, poprosimy.
Corazpiękniejjesienne dzień dobry, Quacku:)
Witajcie w Dżaberlandii! 😉
Zobaczymy, co dzień przyniesie. Dziś wieczorem – czyli w porze największego ożywienia Wyspy – będę w Klubie Książkowym (dokąd zresztą nieustannie zapraszam wszystkich zainteresowanych 😉 ).
W krainie Dziaberłaka
Coś się trzebieńczy w krzmakach.
W oddali, przy szkarłupach
Wciąż słychać śpiew Dziupdziupa,
W czywieszczych zaś Tumtumach
Sam Brutwiel sobie duma.
😉
Dzień dobry, Tetryku:)
W tych krzmakach strzebieńczonych,
Tumtumach zczywieszczonych,
w tajemnej tej krainie
czy tam też chrząszcz brzmi w trzcinie?
Dobry wieczór, Leno!
A tak. Odgadłeś. Prawie.
Gdy blaści na rzęstawie,
Sierpieni się w błękinie,
To brzmuszek trzci w chrząszczynie.
😉
Pochmurnie dzień dobry!
Dzień dobry, Makówko:)
Dopołudnie nieco zbyt rześkie może, ale słoneczne i bezwietrzne, więc całkiem milutkie:) Pani Jesień powoli rozzłoca swoje szaty i przystraja purpurową biżuterią:)
Śródprackowe dzień dobry, Wyspo:)
W Krakowie niestety pada, pada, pada…
Tu było bardzo słonecznie.
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór, po pracy i załatwianiu spraw 🙂
I na przerwę.
I u mnie wreszcie poprackowo:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Poprackowe i przedklubowe Dobry Wieczór! 🙂
Udanego klubienia się:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Spacerek dziś niedługi ale treściwy:) Rude slalomikowało jak opętane między przychodnikowymi jaworkami i mam straszne podejrzenia, że nie było ani pierwsze, ani ostatnie;)
A pachniało nam wczesnodziecięcą, ulatującą z kominów zimą:)
Pobardzoprackowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, jeszcze musiałem odbyć jedną ważną branżową rozmowę, ale już po 🙂
Slalom, to już przygotowanie do konkurencji alpejskiej? Potem jeszcze slalom gigant? 😀
Tak, dym jest ważnym składnikiem tych zimowych zapachów!
Myślę, że to taki slalomowy mushing, tylko bez sań 😉
Jeszcze by tylko brakowało sań przy takim slalomie, przecież to albo się poobijają o tyczki, albo je skoszą!
A wyobraź sobie tych biednych pańciów na drugim końcu lejców…;)
Fruwających!
I zakręconych🙂
Kilkukrotnie. Wokół przeszkód terenowych
Wyspą zaczęła rządzić senność…
Idę zatem szukać wierszorynki:)
No właśnie wręcz przeciwnie, musiałem coś omówić
ale już jestem i jeszcze chwilę pobędę.
Przecież napisałam, że idę szukać wierszorynki, a nie – spać 🙂
Nie idę jeszcze spać, czekam na lampkę, ale jakoś padnięta jestem…
Może po wrażeniach, po wizycie przyjaciółek i wspólnym wyjeździe?
To też. Wczoraj były „zebraniowe” emocje. A dziś doszła jeszcze paskudna proza życia.
Brzmi jak przebodźcowanie
Ale dziś niestety za dużo stresujących bodźców -domowych, przyjacielskich.
Domowe -nie będę rozwijać. A te inne -bliski przyjaciel od poniedziałku w szpitalu. Zwłóknienie płuc albo sami nie wiedzą, albo…
Tego lata byłam na dwóch pogrzebach osób, z którymi wędrowałam razem po turystycznych szlakach…
To wierszorynka już:
Niesie mnie noc w ramionach bladych swych
Cieni,
Powierzchnię wód księżyca srebrny szych
Mieni,
Kołyszą łódź nieznane jakieś fal
Dreszcze,
Mdlejących skier od wioseł idą w dal
Deszcze. —
Daleki śpiew melodyę cichą barw
Zmąca.
Wokoło gra muzyka wielu arf
Śniąca…
(Bogini nocy – J. Weyssenhoff)
A spanko jeszcze chwilę nie:)
Jakoś bardziej letnio mi się kojarzy ten wiersz, mimo że nocny i tajemniczy.
A bardzo możliwe:)
Kto powiedział, że Bogini nocy musi być zimna i wyniosła. Mamy już przecież Królową Śniegu.
A, sorki, odczytałem go raczej w kontekście aktualne pory roku, a to faktycznie bezpodstawne z mojej strony.
Mnie się skojarzyło październikowo, ale też raczej ciepło, przytulnie, więc nie wiem, czy tak całkiem bezpodstawne były Twoje odczucia:)
Też przyszłam się już pożegnać, bo jutro kolejny prackowy dzień:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej!
Dobranoc Państwu!
Witajcie!
Szaro, mgliście, smarkato… Może by tak wybrać się gdzieś na poszukiwania uśmiechniętej pani Jesieni?
Można, czemu nie?:)
Ale ja tam wolę poczekać, aż uśmiechnięta pani Jesień znajdzie mnie 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień dobry, Leno! 🙂
Dzień dobry, ale mokry. I pochmurny.
Czas się doładować. Poprosimy kawę i cokolwieczek na ząb, pani Gieniu!
Buła z pieczonym schabikiem i migdałoorzechopestkogarść energetyków, popite mocną, gorzką i gorącą herbatą z cukierkiem załatwiły sprawę:)
Dzień dobry, Quacku:)
Oo, to piękne. Schab pieczony na zimno, na ciepło? Ze śliwką czy bez?
Witam Państwa!
Pochmurno, szaro, buro…
A ja witam Cię słonecznym, kolorowym i radosnym:
dzień dobry, Makówko:)
Co to jest to wyżej???
To był spam…
Tak myślałam i dlatego nie klikałam w to.
Krótkie przywitanie w przelocie i biegnę nieco poknuć… 😉
Miasteczkiem zawładnęła Jej Wysokość Mżystość:)
Raczyła wsiąknięciami i niejaką rozmytością, ale gorąca czekolada z naparstkiem rumu nieco wyostrzyła, co wyostrzenia wymagało;)
Dopiero teraz mogę się spokojnie przywitać, więc:
dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry Leno!
Dobry, ale już wieczór, Makówko:)
Dzień dobry po pracy i – jak zwykle – załatwianiu różnych spraw 🙂
Pogoda pochmurna i dżdżysta, jak u Leny (chyba). Herbata z czymś dobrym do pomyślenia!
I na przerwę.
Oj tak!
Jestem totalnie padnięta cały dzień.
Było dżdżysto i mżysto, zobaczymy, jak jest teraz:)
Bo my na nieco pośliźnięty spacerek:)
Błagam, nie ślizgajcie! (się)
To nie my. To nas pośliźnięto o kwadrans:)
Na szczęście poślizg w czasie rzadko grozi stłuczeniami a tym bardziej czymś, tfu tfu, poważniejszym!
Ewentualnie – stłuczeniem spóźnialskiego 😉
A właśnie mignęło mi kędyś w sieci takie ogłoszenie:
„Zainteresowany podróżami w czasie?
Zebranie w tym miejscu, w zeszły czwartek o 17.00”
Chyba już kiedyś opowiadałam, jak mój Tata umówił się z kolegą na ryby, ale co mi tam – powtórzę:)
Byłam właśnie z wizytą u Taty, kiedy wpadł Michałek, Tatowy Kompan Od Wędki, i od progu zaczął wymówki:
-To co ty się ze mną umawiasz i nie przychodzisz? Pół wtorku czekałem na ciebie na przystanku!
-Ty na mnie czekałeś? – oburzył się Tata – To ja we czwartek bezskutecznie tkwiłem na przystanku dwie godziny!
Tknięta przeczuciem, sięgnęłam po Tatowy kalendarz i odczytałam:
Z Michałkiem na ryby.
Zapis był ze środy…
🙂
Czyli uśredniony arytmetycznie
W rozlustrzonym asfalcie odbijały się ustrojone w mgielne czepce latarnie, a lipy pobrzękiwały drobnoperłowo. Tu i ówdzie zaszurał jakiś strącony przez wiatr listek. Trawy uginały się pod ciężarem niedbale włóczonego szala Jej Mżystości… A w tym wszystkim my. Na takim, ot, zwykłomiasteczkowym spacerku:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór! Jak takie widoki w Małym Miasteczku, to co gdzie indziej?
Gdzie indziej pewnie inne widoki:)
Może ktoś z Wyspiarzy zechce o nich opowiedzieć:)
Widok błękitnego nieba?
To nie dziś w Krakowie niestety.
Zawsze można poszukać błękitu w sobie;)
Dziś niestety nie udało mi się znaleźć.
No to na Wyspie…?
I fragment takiej wczesnobarokowej perełki jako wierszorynka:
Gwiazdy się kryją, czarne mgły nadchodzą,
Które za sobą rumiany świt wodzą.
Księżyc skrył światłość swoję:
Dobranoc, serce moje!
(Dobra noc – H. Marsztyn)
🙂
O, faktycznie perełka 🙂
Dotarłem do domu. Coś na ząb, potem szybko do łóżeczka, bo jutro po pracy wyjazd. Wracam w niedzielę, nafaszerowany kartofelkami 😉
Czyli do Poznania, stolicy Pyrlandii?
(żartowałem)
Nie, na Jurę 🙂
Jaką pogodę zapowiadają? Deszcz i zimno?
Cały czas knułeś biedaku?
Baw(cie) się smacznie 🙂
Ja ziemniaki nabyłam, więc stosownym plackiem wzniosę za to toast 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Toasty łatwiej wznosić ziemniakiem przedestylowanym, ale spróbujemy w takim razie również użyć plackatego. 🙂
Dobry wieczór, Leno!
No ba!
A można też spróbować z fajną babką 😉
Już po północy!
Gdzie lampka?
W tym samym czasie co pisałam pojawiła się wyżej.
Dobranoc zatem!
Jutro pracka, więc:
miłych snów, Wyspo:)
Dobranoc wszystkim!
Dzień dobry, podobny do wczorajszego.
Poprosimy kawę i coś do tego, pani Gieniu!
A nam dzisiaj uszło na sucho:)
Dzień dobry, Quacku:)
Deszczowo witam!
Dzień dobry, Makówko:)
I zaczynam się pakować (dawno tego nie robiłam)
Witajcie!
Póki co, kręcę się w wirku…
Wygląda na to, że to będą pływające kartofelki:)
Kraków deszczowy i totalnie zakorkowany.Zamiast jechać stoimy w miejscu.
No to strzemiennego! 🙂
Wracamy w niedzielę po południu.
Smakowitości wszelakich:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Jedziemy pisze Państwa!
Jużwreszciepoprackowe dzień dobry, Wyspo:)
A teraz na wieczorny spacerek:)
Witajcie obecni i nieobecni (i usprawiedliwieni). Przebiegłem wzrokiem po komentarzach – odczytałem zbiorową pracę na temat mżawki, rudych liści, ziąbu i senności. Dołożę coś w tym klimacie, coś znajomego: „rzeczywiście tak jak księżyc, ludzie znają mnie tylko z jednej, jesiennej strony…”
PS. Moja fascynacja poezją wcale nie wzięła się z lektur poematów Mickiewicza. To był dobroczynny wpływ wyobraźni Jerzego Harasymowicza.
A moja fascynacja poezją zaczęła się od Obrazków z Wystawy pana Modesta i Karnawału Zwierząt pana Camille’a:)
Znam i podziwiam oba dzieła, ale nijak nie mogę sobie naświetlić, jak zachwyt nad muzyką przekłada się na uniesienia poetyczne 🙂
Widać, mam jakiś deficyt 🙂
No jak to?
Przeca muzyka to poezja w najczystszej postaci:) Podobnie jak matematyka:)
Dobry wieczór, Laudate:)
Nic nie mam
zdmuchnęła mnie ta jesień
całkiem
Nic nie mam
tylko z daszkiem nieba
zamyślony kaszkiet
Ot, Harasymowicz
Zaduma jesienna 🙂
jeszcze tylko w Republice Wróbli
i Słoneczników
pogodnie
zielono
jakby jesień nigdy
nie miała nadejść
a morze
coraz wścieklej uderzać
o burtę plaży
wymknęło się nam
to lato
odleciało
pordzewiało w jesień
i głogi krwawią żywe
czekają na bandaż śniegu
wśród traw
wiatr wykonuje ostatnie
scherzo
do twoich wierszy
Tak mi się kojarzy ze Scherzem S. Filipowicza:)
Dobry wieczór, Laudate:)
Dobry wieczór, Wyspo!
Dobry wieczór!
Dobry wieczór, Riverze Z Dawna Niewidziany:)
Nocka jak nie piątkowa – cicha i bezludna:) Tylko odgłos naszych (jak naszych, bo cztery z sześciu stópek takie bardziej kudłate są) kroków towarzyszył delikatnemu szumowi jużporóżowiałychklonowych liści i pluskowi nie(wiedzieć czemu)zakręconej na noc fontanny:)
Popóźnospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, Leno:)
Dobry wieczór! Jak zwykle okazuje się, że wyskakuje parę pilnych spraw (jest nawet taki fanpage na Facebooku o nazwie „Kryzysy w mediach społecznościowych pojawiają się w weekendy”) i wsiąkam. Ale już jestem.
Lubię ten etap, kiedy liście klonów jeszcze różowieją, a nie są jeszcze koralowe czy czerwone. To jest taki czas, który pozwala się łudzić, że to jeszcze nie do końca jesień, że może to wszystko odwracalne.
Odwracalne, Quacku.
W przyszłym roku na wiosnę znów będzie zielono. 🙂
Ufff, kamień z serca!
A wiesz, Quacku, że nie ma chyba etapu, którego bym nie lubiła:)
Nawet w tych brunatno-błotnych odcieniach jesieni zawsze wypatrzę coś interesującego:)
Etapu jesieni czy dowolnej pory roku?
Dowolnej pory roku, Quacku:)
I to lubię. Znajdowanie plusów!
🙂
Niektórzy to nawet odbywają walki w błocie:)
Uhu, albo w kisielu! 🙂
Ale to nie Lena ani Ruda. Spacerowanie w różnych warunkach pogodowych to tak, ale nie walki.
To prawda – w błocie – nigdy. Co najwyżej – domowe walki z sobą samą – wyjść albo nie wyjść – oto jest pytanie! 😉
Najlepiej to wyjść z siebie:)
I stanąć obok 😉
Oraz polegiwania estetyczno-odmładzające 😉
Lubię kisiel, nawet bardzo, ale do spożycia.
Też lubię:)
Taki domowy, gęściutki, z kawałkami owoców… Pycha!
To jeszcze wierszorynka:
mała moja maleńka
chwieją się żółte mlecze
w dolinę napływa gór cień
cichy odwieczerz
brodzi w zmierzchowym nurcie
już późno
(wieczorem – J. Czechowicz)
🙂
To był wyczerpujący dzień, więc:
miłej nocki, Wyspo:)
Dobranoc, Leno:)
Dzień dobry, dzisiaj będę w kratkę, ale generalnie raczej tak 🙂
A na razie śniadanko i kawa z weekendową zmianą – poprosimy!
My będziemy w gwiazdki. Albo w listki. 😉
Dzień dobry, Quacku:)
W listki, to jak dostatecznie długo będziecie stać pod drzewami!
Dzień dobry.
Dzisiaj ładna pogoda ma być, bardzo słonecznie i 27 stopni, trzeba gdzieś się wybrać. 🙂
Ooo, tutaj też słonecznie, ale jakby ze dwa razy chłodniej 🙂
Właśnie wróciłem z Gdańska, gdzie załatawiałem jedną sprawę dla pewnej znajomej i teraz pobędę chwilę.
Ototo! Trzeba korzystać z uśmiechów pani Aury:)
Dzień dobry, Riverze:)
Jesienne lasy poczerwienione
goreją w cudnym słońca pochodzie.
Witam was, brzozy, graby złocone
i fantastyczne wierzby przy wodzie.
Czemu się śmieją te jarzębiny?
Czemu dumają jodły zielone?
Czemu rumienią klony, osiny?
Płyną fiolety mgieł przez doliny
i jak motyle w barwnym ogrodzie
latają liście złoto-czerwone.
(Jesienne lasy… – T. Miciński)
Czyli:
wiersz dobry, Wyspo:)
Wszystkie kolory jesieni! Czasem widać podobne, jak się jedzie kolejką pomiędzy wzgórzami w Gdyni – i nie tylko tam, oczywiście 🙂
Pan Miciński być może podziwiał te same widoki co my. Tylko nieco wcześniej 😉
A oczywiście.
Po wizycie u francuskich impresjonistów jestem tego pewien 🙂
A my już po krótkiej wyprawie:)
Teraz szybki obiadek i chyba jeszcze skorzystamy z hojności słonecznej soboty, i wybędziemy na jeszcze trochę:)
Łapcie powietrze, na zdrowie!
Łapałyśmy niemal do utraty tchu:) I dobrze, bo nam się wyprawa nieco skróciła z przyczyn od nas niezależnych:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Pozdrawiam z Złotego Potoku.Tu zimno i deszcz.Objadamy się różnymi dobrymi rzeczami,gadamy,pijemy…
Dobry wieczór, Makówko:)
Właśnie wróciłem z wypadu, ale jest taka piękna pogoda (26 stopni i bezchmurne niebo), że chyba jeszcze gdzieś wyruszę.
Ha, pozazdrościć 🙂 (tak pozytywnie)
Udanej eskapady:)
Dobry wieczór, Riverze:)
Niebo – mgliwe pod kopułą, ołowiane krańcami – niczym czasza spadochronu otuliło Miasteczko:) Dalekie warkoty aut, stukot kół zwalniającego pociągu, niemrawe poszczekiwania towarzyszyły naszemu niedalekiemu spacerkowi.
Nie taką znowu zimną nocką dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, cieszyć się, że nie taką znowu zimną 🙂
Pejzaż się zrobił nieco industrialny, ołowiane niebo, auta i pociąg. Dla odmiany, jak sądzę. A może pod wpływem niedawnego Peipera i 3M?
Pewnie po trosze z każdego z wymienionych powodów:)
Ale również dlatego że poszłyśmy w zupełnie innym kierunku niż zwykle:)
Przeważnie oddalamy się od dworca, tym razem – postanowiłyśmy się zbliżyć;)
Pragnienie podróży? Ale przecież jest Gracik? 😉
Kochani, z jakiegoś powodu padam na dziób. Dobranoc!
Spokojnej nocki, Quacku:)
A dziś taka wierszorynka:
Kiedy, znużony, lampę gaszę już późnym wieczorem
i tylko zegar mierzy czas zwyczajnym torem —
rozsuwam pomalutku zasłonę, by w komnatę
przywołać księżycową dalekich sfer poświatę.
Księżycu, władco świata, ciche twe przędziwo
ucisza żałość ducha, a myśl czyni żywą —
oświecasz tysiąc pustyń, czarownym promieniem
rozjaśniasz źródła leśnym okrywane cieniem…
(List pierwszy – M. Eminescu;
tł.: E. Zegadłowicz)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dobranoc!
Wszyscy śpią,lampki nie było to ja zasnąć nie mogę.
Dzień dobry!
Dzień dobry, Makówko:)
Dzień dobry. Niedziela, więc – jak się od czasu do czasu udaje – spanie do oporu.
Ale opór już nastąpił.
Teraz może być… lunch? Brunch? Co się komu.
Poprosimy!
Dzień dobry, Quacku Jużuodporniony:)
Dzień dobry, Wyspo.
Dzień dobry poobiednią (tutaj) porą! 🙂
Ok, ja to po śniadaniu. 🙂
Zawsze mnie to fascynuje, ta równoczesność w różnych strefach czasowych 🙂 tzn. może nie tyle sam fakt, co to, że możemy się łączyć i porozumiewać, mimo że tu jest po południu, a u Ciebie przed.
Tak, to prawda, to jest w pewien sposób fascynujące.
Dzień dobry, Riverze:)
Jak wczorajsze wojaże? Udane?
Dzień dobry, Leno. Wyszło nawet owocnie:)
Wracamy do Krakowa.Niestety.
Bezpiecznego powrotu!
Jednak wybyliśmy na małe dreptanko po okolicy.
I teraz żywicą pachniemy sobie a domkowi:)
A lasy jeszcze zielone, zielone. A łąki jeszcze szmaragdowe, szmaragdowe. A słońce jeszcze grzeje, grzeje.
Fajnie było, bo w miłym towarzystwie, a że bezpsiołkowym, to i Rudej się podobało 🙂
Aa, czyli trochę się pospieszyłem z tym „idzie zima”? 😀
Do nas dopiero pani Jesień:) A i to – małymi kroczkami. Jakby się skradała:)
Aż w pewnej chwili jak nie walnie…!
Ale co? Kto? Kogo?
Pani Zima panią Jesień? Z prawej flanki? 😉
Och. Prawda. W sumie myślałem, że jak ta Jesień nagle przestanie się skradać i walnie na odlew… ale Zima pewnie prędzej.
Wróciłam z Kartofliska.
Pogoda niestety nie dopisała, więc gadaliśmy, piliśmy dobre trunki i objadaliśmy się pysznościami.
Nie było spaceru, nie było ogniska, ale sympatycznie było spotkać się w gronie miłych ludzi.
Zamiast ziemniaków z ogniska były placki ziemniaczane z sosem grzybowym, a na drugi dzień gotowane ziemniaki z koperkiem i sosem grzybowym.
Sos grzybowy z grzybów świeżo nazbieranych w okolicznym lesie.
Były też gołąbki, domowe wędliny i dużo innych smakołyków.
To tylko dowodzi, że nie ma złej pogody, bywa co najwyżej kiepskie przygotowanie 🙂 Menu brzmi świetnie, warunki do ogniszczenia i spacerowania trochę gorzej, ale jesień jest tylko i aż jesienią – nieprzewidywalną!
Watrowiska naprawdę są niepowtarzalne:) Pod względem podniebieniowym również, ale przede wszystkim – są zjawiskowo atmosferyczne 🙂
Cieszę się, że wyjazd się udał, Makówko:)
Choć… nie miałam co do tego większych wątpliwości:)
Ok. Dary losu ogarnięte – posegregowane, porozkładane do suszenia, można wrócić na Wyspę:)
Zaraz umykam na przerwę niedzielną 🙂 będę jak zwykle
Witajcie!
Wróciłem, załatwiłem nieco kursów technicznych i jeż będę.
O! Dzień dobry, Tetryku Wypoczęty:)
Wypoczęty?
Witam, Tetryku!
Dobry wieczór, Riverze!
Z niejaką zazdrością czytałem o temperaturach u ciebie. U nas cały prawie czas padało i było chłodno lub zimno…
Tak, tutaj na razie jest bardzo ciepło. Sprawdzałem pogodę na następne 10 dni, to ma się utrzymać tak do następnej niedzieli. Później trochę będzie lżej.
Dobry wieczór, Leno!
Wypoczęty średnio, bo to i trudna jazda tam (w deszczową noc), i tradycyjne długie nocne rozmowy. Ale akumulatorki nieco podładowane. Choć, jak wiadomo, od samego weekendu lepszy byłby choć tydzień 😉
🙂
Co się odwlecze, to nie uciecze – Bożocielnie będzie dłużej:)
I z tą nadzieją przełączam się w tryb oczekiwania! 😉
Oczekiwania na co? Na lepsze czasy?
Na Godota;)
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór Leno!
Na niedeszczowe Watrowisko 🙂
O to, to!
To ten słoneczny?;)
Dobry wieczór, Tetryku:)
A my zaraz na spacerek:)
Kolej na kolej, więc pewnie pociąg(niemy) na pociąg 😉
Walizka rozpakowana, schowana za szafę.
W tym roku nie planuję żadnych wyjazdów.
No, przesadnie dużo to nie zostało do końca TEGO roku
Na przyszły też nic nie planuję.
No, zobaczymy…
Spacerek niedaleki, pod spłowiałym niebem, zmarźliwy odrobinkę, choć bezwietrzny:) Za to panie Latarnie rozgadane, że aż skry się sypały;)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór! Jak z latarń sypią się skry, to ja bym uciekał! 😉
A my napchałyśmy kie(zwłaszcza Rude, ono takie zachłanne jest)szenie i zaraz będziemy robić lampiony 😉
I to mi się podoba! Praktyczne zastosowanie dla niemal wszystkiego!
🙂
Znam piękną baśń o świetliku, ale dziś nie mam już siły opowiadać:)
Pewnie, inną razą.
🙂
Wyobrażam sobie Rudą z paszczą pełną iskierek! 😉
Nieprawdą jest, że Ruda jest aż tak łakoma! 😉
🙂
Aż tak? Tylko troszeczkę?
Za to taki czarowny fragmencik jako wierszorynka:
Zdaje mi się, że złociściej
Palą się latarnie
Że posągi pośród liści
Mrugają figlarnie…
Zdaje mi się, że pojazdy
Do rytmu turkoczą,
Że nie świece, ale gwiazdy
W ulicach migoczą…
(Czary – W. Gomulicki)
Bardzo miejski wiersz, jak ze starego obrazu, miasto, latarnie, posągi gdzieś na skwerze. Kraków?
A nie zgadłeś – Ostrołęka! 😉
A poważnie – to z cyklu: Amor i Psyche, więc bardzo Baudelaire’owskie klimaty:)
Mhm. I w sumie dość uniwersalny, mógłby być Kraków albo Ostrołęka, ale równie dobrze Paryż ówczesny.
Tak:)
Choć mnie ten początek też bardzo kojarzy się z:
…dosyć fiakrowi w oczy
błysnąć specjalną broszką
i jużeś zauroczył
dorożkarza z dorożką…
czyli z K.I. Gałczyńskiego podróżą Zaczarowaną dorożką po Krakowie:)
O toto!
A jako że jutro wstaję w środku nocy, też będę się już żegnać:
dobrej nocki, Wyspo:)
Dobranoc Wyspiarze!
Spokojnej wszem wobec!
Dzień dobry. Dzisiaj tutaj chmury.
Kawy, bo rozruch potrzebny! Pani Gieniu, koniecznie poprosimy!
A tu słońce się panoszy od rana:)
Dzień dobry, Qyacku:)
U nas też, prawie od rana. Nie mogło to tak być dwa dni wcześniej?
Mogło ale nie chciało 😉
Witajcie!
Wróciliśmy do prozy życia, porannych budzików i wirków. 😉
I proza życia czasem zachwyca;)
Dzień dobry, Tetryku:)
Zachwyt nad prozą jest miarą talentu jej autora. 😉 Życie miewa różne dni — z weną i bez.
Dobry wieczór, Leno!
To prawda:)
A jakiś Wen by się przydał. Zwłaszcza taki z naręczem bzu… 😉
Witam słonecznie!
Witaj, Makówko:)
Witaj!
Szarawy brzask. Wiater się zrywa.
Jak morska toń faluje niwa.
Wkrąg wszystko drży… Oczekiwanie…
Wnet ziemi król już zmartwychwstanie.
Sto złotych strzał — i noc ucieka.
Sto złotych strzał — i światła rzeka.
Świecący pył! Morze promieni!
Djamenty z ros! Szmaragd z zieleni!
Sława a moc! Płomienna kula
Rozbija mgłę, co świat otula.
Sława a moc! — O złoty bogu,
Pokłon ci, cześć w jutrznianym progu!
(Wschód słońca – Z.Przesmycki)
Międzyprackowe wiersz dobry, Wyspo:)
To my do pracki:)
Wkrótce umykam na kolorowe knucie.
Na Wyspie cisza, a ja idę jeszcze trochę popracać:)
Dzień dobry po pracy, całkiem udany dzień dzisiaj.
Jutro rano na umówioną z dawna wizytę lekarską, poza tym normalnie, praca i rozmaite sprawy.
A teraz na przerwę.
Udanego przerywania się, Quacku:)
No i poknulim kolorowo, i już jestem w domu 🙂
Ja dopiero teraz, bo po zbiorowym kolorowym knuciu poszłam na spacer nad Wisłę.
Aha, i jeszcze tak: byłem się dzisiaj zaszczepić na grypę, więc trochę mnie telepie poszczepiennie, ale ile dam radę, posiedzę 🙂
Chyba czas o tym pomyśleć.
No czas.
Co więcej dowiedziałem się przy okazji – w aptece, gdzie się szczepiłem – że szczepienia na covida będą teraz komercyjne (nie wiem, czy wyłącznie, sprzedaję, jak kupiłem) i takie szczepienie będzie kosztowało ok. 400 zł.
Wygrałam sobie tę nockę, bo rozgwieździło się nad Miasteczkiem pięknie:)
I orzeźwiło też:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór 🙂 jasne, czyste niebo z gwiazdami kojarzy mi się z chrupiącym pod nogami przymrozkiem, już to szronem, już to zamarzającymi płytkimi kałużami.
Gdy chodziłyśmy – jeszcze nie chrupało.
Ale noc przed nami 😉
Oho. To może w nocy lepiej już nie chodźcie. Jeszcze się nachrupiecie.
Albo – dochrupiemy 😉
Dawno, dawno temu na Wielkim Morzu była sobie Maleńka Wyspa. Ukwiecona, umajona, pachnąca nieziemskimi jakimiś woniami. Na tej Wysepce rosło potężne Zielone Drzewo. Pośród jego liści uwijało mnóstwo maleńkich, skrzydlatych stworków. Były to Skierki – baśniowe duszki, które każdego ranka wylatywały na słońce, by skąpać w jego promieniach swoje filigranowe ciałka, by rozjarzyć swoje przeźroczyste skrzydełka, by rozgrzać swoje maleńkie serduszka. Pławiły się w słonecznym cieple całe dnie, a kiedy Wysepkę spowijał nocny mrok, zaczynały żarzyć się i migotać, przekomarzając się z pobłyskującymi na niebie gwiazdami.
Skierki były szczęśliwe na swojej Wysepce, opuszczały ją więc coraz rzadziej, oddając się codziennym, słonecznym igraszkom.
Ale pewnego razu ciężkie chmury zawisły nad Wysepką, szczelnie otulając słońce. Przerażone Skierki na próżno próbowały dolecieć do ciemnych chmur i przebić się przez nie, by ogrzać się w słonecznym blasku. Nie miały tyle sił. Na domiar złego ich ukochane Zielone Drzewo także poszarzało. Przestało szumieć swoje pieśni, posmutniało. A wraz z nim posmutniały i Wysepka, i niebo, i Skierki.
Przytłoczone niespodzianym nieszczęściem, stworki marniały w oczach. Wydawały się być całkiem bezradne.
I kiedy czarne, podobne złowieszczym chmurom myśli opadły znękane duszki, najśmielszy z nich postanowił opuścić Wysepkę i dowiedzieć się,co sprawiło, że ich światu zaczęła grozić zagłada.
Ile poświęcenia i hartu ducha kosztowała najodważniejszego Skierkę ta wyprawa – nie wie nikt. Ważne że po wielu trudach udało mu się dolecieć na Stały Ląd. Tam, niemal całkowicie wyczerpany, legł, czekając na rychły koniec. Ogarniał go bezbrzeżny smutek, że oto, po tylu wyrzeczeniach, jego wysiłki spełzły na niczym, a on sam nie zdoła uratować ani swoich braci, ani Zielonego Drzewa, ani Maleńkiej Wyspy.
Gdy już niemal pogodził się z porażką , nad Stałym Lądem rozbłysło słońce.
W Skierkę wstąpiły nowe siły.
Po wieku perypetiach udało mu się wreszcie dociec przyczyny, dla której jego krainie groziło śmiertelne niebezpieczeństwo.
Jakież było jego zdumienie,gdy okazało się, że świat nie tylko niemal zapomniał o Wysepce, ale wręcz przestał wierzyć w jej istnienie.
Czym prędzej mały bohater powrócił na Maleńką Wyspę, by przekazać wieści i obmyślić sposób ratunku. Po długich debatach uchwalono, że każdego roku, w najbardziej słonecznej porze część Skierek będzie odwiedzać Stały Ląd.
To dlatego w najcieplejszym miesiącu na Stałym Lądzie roi się od Skierek. A żeby nikt już nigdy nie zwątpił w ich istnienie, w najkrótszą noc roku wlatują do przeźroczystych naczyń i świecą najpiękniej, jak potrafią aż do pierwszego brzasku:)
Piękna baśń 🙂
Dziękuję.
Trochę ją skróciłam na potrzeby Wyspy:)
A wierszorynka dziś taka:
Cisza. Powietrze tchnie wonią przeczystą.
Wysmukłych świerków cicho śpią korony.
I listek nie drgnie, jakby się obawiał
Zmącić tej ciszy harmonię przecudną.
Żeby choć jaki wiatr przelotny zawiał —
Cicho i pusto. A jednak tak ludno:
Ponad falami w mgieł lekkiej obsłonie
Wiją się jakieś fantastyczne mary;
Cicho tym pląsom przygrywają tonie
I głuchym szmerem wtóruje bór stary.
(Noc na Sokolicy – Miriam)
A tak w ogóle – czy ktoś? coś? w sprawie nowego pięterka?
Bo, pomijając, że mi się wyjątkowo dłużasto ładuje, ja Was tymi literackimi wtrętami zamęczę.
Nie, żebym nie lubiła się dzielić, ale fajnie by było mieć z kim 😉
Ja niestety najprawdopodobniej nie dam rady nic, przynajmniej do końca tygodnia, z weekendem włącznie. Szykuje się wyjazd do Bydgoszczy. Może w następnym? Ale raczej pod koniec niż na początku.
Jasne:)
Może kogoś innego natchnie:)
A nie można było baśni wystawić jako osobną notkę? 😉
🙂
To była raczej wersja komentarzowa.
Do osobnej notki musiałabym się bardziej postarać 😉
Chciałabym Wam kiedyś opowiedzieć o Turcji jeśli zechcecie, ale teraz mam w głowie zbyt dużo czarnych myśli, aby się skupić.
Dobranoc!
Spokojnej!
Dobranoc, Makówko:)
Mili Wyspiarze, będę się już żegnać, bo wymęczyli mnie jednak trochę ci odporanni ludełkowie:)
Spokojnych snów, Wyspo:)
Spokojnej. Też umykam, jutro skoro świt do lekarza.
Dzień dobry! Porą poranną.
Pani Gieniu, poprosimy o coś stosownego do pory.
Czzapę i szalik… 😉
Dzień dobry, Quacku:)
Witajcie!
Jak dla mnie, coś stosownego do pory to byłaby ciepła kordełka…
Otototo.
I filiżanka gorącej czekolady na przebudzenie 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
W dobrym towarzystwie – marzenie!
Dzień dobry, Leno!
🙂
Słonecznie witam!
Dzień dobry, Makówko:)
Ranek był prawie mroźny. A wykluł się z niego taki piękny, słoneczny dzień:) Na niebie bezobłocznie, wiaterku tyle, ile trzeba, i różyczki, te maleńkie, przedzimowe, tak uroczo uśmiechnięte, że grzechem byłoby się im nie odwzajemnić:)
Kwitnie róża na drzewka ramieniu,
Od zieleni purpurą odbija,
Kąpie główkę w słonecznym promieniu,
Aksamitne listeczki rozwija…
(Róża – L. Belmont)
Międzyprackowe wiersz dobry, Wyspo:)
A mi się tak zachciało piure z kalarepki, takiego z marchewką, zieloną pietruszką i masełkiem, że teraz siedzę i warzę:)
Mam nadzieję, że zdążę zjeść przed drugą częścią pracy:)
*Sorki za ewentualne literówki – przedwczoraj wbiłam sobie igłę pod paznokieć wskazującego palca i z plastrem trochę źle mi się pisze:)
Zdążyłam:)
I nawet wypiłam czekoladę, na którą sama narobiłam sobie smaku 🙂
A teraz do pracki.
A ja wróciłam z małego miejskiego spacerku. Słonecznego. Było cieplutko, ale teraz już pochłodniało.
Tu jeszcze całkiem przyzwoicie. 13 na plusie:)
Dobry wieczór, dzień bardzo udany, planowa wizyta u lekarza rano, a potem całość dnia do przodu. Włącznie z pracą 🙂
A teraz na przerwę!
U mnie też prackowo do przodu:)
I po pracce
.
Za oknem nocka ciemna, ale na spacerek jeszcze się wybierzemy.
Sprawdzić co w drzewach szumi i na niebie pobłyskuje:)
Jedno idą spać przy dźwiękach trąbki, a taka na ten przykład Makówka zaraz zacznie knuć na Zoomie.
Ja również odmeldowuję się do zooma…
PrzyZoomujcie pomyślnie! 🙂
Udanego zoomienia:)
I dobry wieczór, Makówko i Tetryku:)
Nocka ciepła, bezwietrzna.
Na niebie zagonki chmurne, na których tu i ówdzie rozkwitały gwiazdy.
Rosłe akacje kładły się trójkątnym cieniem w wyłożonej kostką alei i, niczym drogowskazy, kierowały nas ku domowi:)
Bardzomiłopospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór! Fajnie mieć takie strzałki, kiedy cały świat życzliwie podpowiada, którędy do domu.
Albo może to kursory twórców tej symulacji (bo i takie są hipotezy co do rzeczywistości)? 😉
Bardzo fajnie:) Lubię obserwować tę, zmieniającą się w nieśpiesznym spacerowym ruchu, grę cieni, na którą tak wiele czynników ma wpływ. I tempo przechadzki, i natężenie mijanych źródeł światła, i – nawet – sposób pochylenia głowy czy przyjęcia innej pozycji:)
Niewykluczone:) Matrix to w końcu tylko kolejna zabawka;)
A przy okazji, trochę spacerkowo, trochę wierszorynkowo, wysnuł mi się taki milutki sonecik:
Szliśmy tak długo, nie mówiąc do siebie.
Staw jęczał cicho, wtórzyły mu trzciny,
i wolno chmur się rozdarły gęstwiny,
gwiazd kilka błysło na bezdennem niebie,
jak ogni struga po słonecznem glebie.
Kwiatów kadzidła szły ponad doliny,
wtem wolno, wolno, wpółsrebrny, półsiny
księżyc wypływa, w chmurkach się kolebie,
srebrzyste, złote, białe pióropusze
rozwiewa wkoło, znika i znów patrzy,
całując nocnych traw zielone plusze,
i z chmur ostatka krzesząc blask mosiężny,
skąd błysk mu czasem, coraz słabszy, rzadszy,
odpowie z grzmotem więdnącym zamężny.
(W blasku księżyca II – J. Żuławski)
🙂
Wizja piękna, ale trochę jakby niedokończona (zaczyna się od iścia, a potem nie wiadomo, co za „my” szliśmy i co było dalej 😉 ) A przy okazji: który to Żuławski, może Jerzy, ten od Trylogii Księżycowej (co byłoby a propos)?
Oczywiście że ten, Quacku:)
I od cyklu VII sonetów W blasku księżyca właśnie:)
A to od strony sonetowej go nie znałem, bardzo dziękuję.
Z twórczości klanu Żuławskich znałem natomiast książki Wawrzyńca, „Sygnały ze skalnych ścian” i „Tragedie tatrzańskie”, po linii rodzinnej, czyli Taty, który swego czasu trochę chodził po jaskiniach i się wspinał.
Wawrzyniec to ten od Suity hiszpańskiej?
Nie znam jego dokonań literackich, niestety:)
A ja nie znałem muzycznych 🙂 No to się uzupełniamy.
🙂
Może by jakiś cyklik pt.: Klan Żu. 😉
Już po Zoomie. Jeszcze chwilę pobędę i wkrótce umknę.
A ja właśnie padam, bo dzisiaj musiałem wstać wcześniej, żeby zdążyć do tego lekarza
Dobranoc!
Spokojnej nocki, Quacku:)
Jutro pracka, więc:
miłych snów, Wyspo:)
Cofło? Więc:
jeszcze milszych snów, Wyspo:)
Witajcie!
Zastanawiam się, co pasuje do dzisiejszego dnia?
Zwiewna sukienka w kwiaty i kapelusz z wielkim rondem 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Nie mam!
Mogę Ci coś pożyczyć 😉
Dzień dobry, mnie pasuje kawa, więc poproszę panią Gienię!
Poza tym zachmurzenie całkowite (na niebie), wewnątrz dość pogodnie, z wyjątkiem kilku małych chmurek, tych, co to wiecie, podśpiewują sobie „jak to miło chmurką być” 🙂
Tu też nieliczne chmurki, w kłębiastym, jak myślę, nastroju, bo przekomarzają się ze słonkiem:)
Dzień dobry, Quacku:)
Witam!
Pochmurnie:)
Nie lepiej witać z uśmiechem? 😉
Chciałabym, ale aura za oknem i przygnębiająca proza życia nie sprzyjają.
A ja witam słonecznie, Makówko:)
Zaokiennie słońce i ciepełko niewiarygodne wręcz o tej porze roku, bo – dwudziestojednostopniowe:)
Śródprackowe dzień dobry, Wyspo:)
Skoro nikt się nie kwapi z budowaniem nowego pięterka, bardzo samowolnie wstawiam Obrazek🙂
Zapraszam:)
Bardzo słuszna decyzja! 🙂
Dzięki! Na razie praca ogarnięta, plus jedna wizyta Junii u lekarza, akurat o takim charakterze, że z asystą rodzica.
A teraz przerwa, a po przerwie wracam już na nowe piętro!
Dziękuję wszystkim za sympatyczną obecność na patronackim pięterku:)