Biorąc do ręki tom ze 150 tekstami nie byłem pewien, czym się z Wami podzielę, bo nie mam jakiegoś jednego ulubionego wiersza, choć przed Barańczakiem zawsze czapka z głowy! To niekwestionowany mistrz w przedstawianiu skondesowanej grozy i absurdu życia w komunizmie. Pomyślałem jednak, żeby Wam i sobie oszczędzić tych ciężkich klimatów, dlatego wybrałem wiersz napisany już w Ameryce, w którym odbijają się problemy zupełnie innego, lżejszego życia. Przypuszczać należy, że dla samego Barańczaka było przyjemne i ożywcze, że – nadal z cudownymi przerzutniami, ironią i przewrotnością – może pisać o tej nowej dla niego rzeczywistości. Ale mogę się mylić.
Pan Elliot Tischler ciągle otrzymuje listy,
choć pięć lat temu umarł. W przedostatniej chwili
sprzedał dom genetyczce, żonie mediewisty,
który w tych stronach nie mógł na żadnej posadzie
zaczepić się na stałe, więc dom opylili
z kolei nam i teraz uczą gdzieś w Nevadzie.
Pan Tischler, choć też znikł, jest bardziej rzeczywisty:
„Time” proponuje, że mu wznowi abonament,
komitet szkolny liczy na jego głos w przyszłych
wyborach, instytuty zajęte badaniem
przyczyn dystrofii mięśni proszą go o datek,
Lawn Shark Company marzy o tym, by mu przystrzyc
trawnik, i wciąż tym samym zamierzchłym mandatem,
o którym najwidoczniej zapomniał na amen,
nęka go Biuro Grzywien w Milford, gdzie – Bóg raczy
wiedzieć, po co – parkował w miejscu nielegalnym.
Nie cały umarł. Prawda, wiemy o nim raczej
mało: ściany malował na żółto; dla żony-
-inwalidki (zmarł po niej) zrobił zjazd z sypialni
do ogrodu, z masywnych desek przygwożdżonych
na fest, na wieczność; miałem potępieńczą pracę,
rozbierając to wszystko. Co jeszcze? Nic. Tyle
co nic: odciski palców na kuchennym blacie,
którego się kurczowo trzymał w tamtej chwili,
kiedy, sam wśród gotowych do transportu gratów
i pudeł, mieszał cukier w ostatniej herbacie
i czuł, że wszystko na nic, że niknie bez śladu.
Te odciski już starte. A zresztą się mylił.
Jak się okazuje, wybór wiersza nie był taki trudny. Poczułem nawet pewną bliskość losów z narratorem, bo też, jako emigrant, zamieszkałem w domu, który miał swoją historię. Też przez lata wyciągałem ze skrzynki listy adresowane do poprzednich lokatorów i nadawane przez podobne dziwolągi jak Biuro Grzywien w Milford. Odciski po poprzednikach rzeczywiście długo się ścierają.
Dzień dobry, jeszcze świąteczny, na nowym piętrze.
Jeden z kluczy do tego wiersza tkwi w dziurce trzeciego wersu trzeciej strofy (nie żeby liczby miały tu znaczenie) – „Nie cały umarł”, co oczywiście nawiązuje do „Non omnis moriar”. A to, że pomnik zbudowany jest z listów od tych, którzy nie wiedzą, że adresat nie żyje – oraz desek przybitych na fest – to rzecz jasna barańczakowska (a może życiowa) ironia.
Poza tym wygląda, że przed śmiercią również zdążył się wyprowadzić (skoro mamy „gotowe do transportu graty i pudła”).
A te ślady – no cóż, do kamienicy, w której mieszkam, przychodzi co jakiś czas poczta do tych, których już tu nie ma, bo przeprowadzili się na Tamtą Stronę. Ale raczej od rodzin i przyjaciół. No, czasem zdarza się, że od biur windykacji…
Oczywiście zauważyłem ironiczne zastosowanie patetycznej na ogół maksymy „Non omnis moriar”, lecz równie mocno ujął mnie ten pozornie „sprawozdawczy” ton opowieści o śladach po poprzedniku. Opowieści rymowanej, poddanej rytmowi i urozmaiconej prze-
rzutniami 🙂
Tak, trochę wygląda to tak, jakby szanowny autor wiersza wszedł – np. do kuchni – i widok rozrzuconego pliku korespondencji do poprzedniego lokatora natchnął go do napisania tego wiersza.
I dlatego pan Tischler – w przeciwieństwie do późniejszych mieszkańców, którzy Barańczakom dom „opylili” – jest bardziej rzeczywisty.
W przedostatniej chwili sprzedał dom genetyczce
Zdążył.
Domy przesiąkają obecnością:) Szczególnie tych długodystansowych lokatorów, dokonujących zmian, czasem większych, częściej – drobnych ale konsekwentnie powtarzanych:)
Niby nic wesołego – taka relacja o człowieku, którego już nie ma, a jednak uśmiecham się. I to wcale nie smutno, raczej z odrobiną refleksji nad przemijalnością.
Istnienia nieożywione przeżywają te żywe, ale nie pozostają niezmienne, zawsze pozostaje w nich jakiś rys właściciela. Na tyle silny, że dostrzec go może kolejny sukcesor:)
Jeszcze raz dzień dobry, Laudate:)
Mnie spodobała się barańczakowa przewrotna konkluzja: jeśliby ktoś z nas, tak jak pan Tischler, myślał o sobie, że wszystko na nic i po śmierci zniknie bez śladu – zwyczajnie się pomyli.
Z drugiej strony – zniknie (a i zostanie) zapewne zupełnie nie to, co myślimy, że zniknie (lub zostanie)
Tak, to bardzo krzepiąca konkluzja:)
A w kwestii ciągu dalszego (którego już nie miałam czasu szukać) od razu przypomniałam sobie taką refleksję:
pierścionek o
najpierw należał
do e a wcześniej
do innej o i do
innej e a teraz
do mnie pomruguje
masa perłowa jest
miłociepła czy to
od dotyku spojrzeń
tak wielu nas
😉
A ciąg dalszy być może nastąpi, jak już wrócimy ze spacerku:)
Dziś mam jakiś wisielczy nastrój i ten wiersz skłonił mnie do myślenia „co po mnie zostanie?”.
A potem przerażenie, że ktoś będzie grzebał w moich rzeczach.
No i jak to będzie ? Była, była i już jej nie ma…?
Pogoda, wiatr i różne inne okoliczności powodują, że źle się czuję.
No i syn dostał wiadomość o śmierci chłopaka w jego wieku, znali się z osiedla.
No i ten jadący z dużą szybkością rowerzysta, który omal we mnie wjechał.
Być może dlatego śp. Babcia Quackie z Żywca zrobiła jeszcze za życia porządki, paląc sporo szpargałów (niestety wśród nich również i te, których nie miała powodu się pozbywać, np. roczniki czasopism dla dzieci z dzieciństwa Taty Quackie i jego rodzeństwa).
Ale, no, tutaj trudno wybrać dobry moment na takie porządki.
Moja mama też porządkowała „abyś miała POTEM mniej roboty”.
Wiadomo było, że będę jedyną osobą, która będzie to musiała robić, gdyż nie mam rodzeństwa.
Ponieważ mama mieszkała w prywatnej kamienicy musiałam „zlikwidować” 3 pokojowe mieszkanie i oddać klucze właścicielowi w ciągu miesiąca.
Nie tylko rzeczy, ale i meble itd.
Dobry moment na TAKIE porządki powiadasz Quacku? JESZCZE nie jestem gotowa, a może jednak powinnam?
Nieee 🙂
To się okaże po 20 maja.
Będę trzymał kciuki do i po.
Całkiem ciepłe naspacerkowo dobry wieczór, Wyspo:)
Nocką chyba jeszcze intensywniej pachnie wiosną. W każdym razie jednej z nas, bo nie mogła oderwać nosa od leśnych zakamarków, przez co reszta nie mogła oderwać tej jednej od nieodrywania;)
Dobry wieczór! Wiosna pełną… znaczy, pełnym nosem! 😀
🙂
To się nazywa: (nie)odrywanie rekurencyjne! 😉
Dobry wieczór, Leno!
🙂
A nie repsurencyjne? 😉
Akurat dziś natknęłam się na taki tekst:
Kiedy umrzesz, nie martw się
o Twoje ciało…
Twoi krewni zrobią wszystko, co trzeba
zgodnie z ich możliwościami.
Zdejmą Ci ubranie,
umyją Cię,
ubiorą Cię,
wywiozą Cię z domu i zabiorą
pod Twój nowy adres.
Wielu przyjdzie na Twój pogrzeb,
żeby się pożegnać.
Niektórzy odwołają zaręczyny,
a nawet opuszczą pracę,
żeby przyjść na Twój pogrzeb.
Twoje rzeczy, nawet te, których
nie lubiłaś pożyczać,
będą sprzedawane rozdawane
lub spalone:
Twoje klucze,
Twoje narzędzia,
Twoje książki,
Twoje płyty,
Twoje buty,
Twoje ubrania…
I bądź pewna, że świat
nie zatrzyma Cię i nie zapłacze
nad Tobą.
Gospodarka będzie kontynuowana.
W swojej pracy zostaniesz zastąpiona.
Ktoś z tymi samymi lub lepszymi
zdolnościami, przejmie Twoje miejsce.
Twój majątek pójdzie do Twoich
spadkobierców…
Ludzie, którzy znali Cię tylko
z Twojego wyglądu powiedzą:
– Biedna kobieta…
albo:
– Ona świetnie się bawiła.
Twoi szczerzy przyjaciele będą płakać
kilka godzin lub kilka dni,
ale potem wrócą do śmiechu.
Twoje zwierzęta przywykną
do nowego właściciela.
Twoje zdjęcia przez jakiś czas
powiszą na ścianie albo postoją na biurku
ale potem zostaną schowane na dno
szuflady.
Ktoś jeszcze usiądzie na Twojej kanapie
i będzie jadł przy Twoim stole…
Głęboki ból w Twoim domu
będzie trwał tydzień, dwa, miesiąc, dwa,
rok, dwa…
Potem zostaniesz dodana do wspomnień.
I wtedy Twoja historia się skończy.
Skończy się wśród ludzi,
skończy się tutaj,
skończy się na tym świecie.
Ale zaczniesz swoją historię
w swojej nowej rzeczywistości,
w swoim życiu po śmierci.
Wartość straciło:
ciało,
piękno,
wygląd,
nazwisko,
komfort,
kredyt,
stan,
pozycja,
konto bankowe,
domy do wynajęcia,
samochód,
zawód,
tytuły,
dyplom,
medale,
trofea,
przyjaciel,
miejsca,
małżonek,
rodzina…
W swoim nowym życiu potrzebujesz tylko
swojego ducha
i odwagi, którą tu zgromadziłeś.
To będzie jedyna fortuna,
na jaką tam będziesz mogła liczyć.
Ta fortuna jest jedyną rzeczą,
którą weźmiesz.
Kiedy żyjesz życiem miłości do innych
i w pokoju z bliźnimi,
uwielbiasz swoją duchową fortunę.
Dlatego staraj się żyć
i bądź szczęśliwa, że tu jesteś
bo jak powiedział Franciszek z Asyżu:
„Stąd nie weźmiesz tego co masz.
Weźmiesz tylko to, co dałeś”.
To Twoje życie, ciesz się nim
w pełni,
jakby to był Twój ostatni dzień.
No jest w tym sporo prawdy, na ile jestem w stanie ocenić, przynajmniej do „Ale zaczniesz swoją historię”.
Niedawno zmarł kolega tłumacz, zupełnie niespodziewanie (38 lat). Ból w jego domu jeszcze trwa, ale z drugiej strony wszyscy jesteśmy pewni, że sam delikwent chciałby, żeby sporo tego śmiechu brzmiało. W jego kontekście.
Za poważnie! Ciesz się dniem i nocą w pełni, a więc śpij dobrze zamiast się martwić!
Ostatnio coś nie umiem się cieszyć.
Dobranoc wszystkim!
Dobranoc!
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Cały saharyjaski piasek spływa z chmur! 🙂
Dzień dobry, tu nic nie wiem o saharyjskim piasku (jeszcze). Na razie pada, dość uczciwie, mokro za oknem, a mnie czeka wycieczka na zmianę opon (w sam raz przed ochłodzeniem 😉 )
Dla kurażu kawa i małe conieco do tego. Pani Gieniu, poprosimy.
Deszczowo witam!
Dzień dobry
Bardzo dobry wiersz.

Też otrzymuję listy pisane do poprzednich lokatorów swojego mieszkania.
Właściwie nie wiem, czy jeszcze żyją, czy też – już dawno – stali się czyimś wspomnieniem (głównie firm windykacyjnych – bo to ONE pamiętają o nas najdłużej).
Jadę knuć.
Tzn.stoje w korku.
Dzień dobry, pochmurny i mokry nadal. Mimo to bardzo owocny.
Zmykam na przerwę.
I po knuciu biurowym. Teraz kolacja i knucie na Zoomie.
Co za synchroniczny dwugłos! 😉
Dzień, owszem, wcale owocny. Wróciłem do domu, coś przegryzę i pewnie znów wsiąknę w zooma na jakiś czas 🙁
Ale nic z (nie daj, Boże) akcesoriów niewolących? 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Bywają ludzie wolący nie; akcesoria mało mają do gadania 😉
Ludzie w trakcie aktu przegryzania też nie pogadają za wiele 😉
To zależy, którą stroną aktu przegryzania się jest: czynną czy bierną?
Milczycie w obiad, mój panie Kondracie…
Czy tylko na chleb gębę swą chowacie?
Pan chciał coś przegryzać, panie Tetryku.
Chwilę przed wsiąknięciem na zoomiku 😉
Siąp! Siąp!
Wiej! Wiej!
Kap! Kap!
To mógłby być refren dzisiejszego spacerku:)
Kończącego dość męczący (i to nie tylko) zajęciowo dzień, więc – pożądanego i odstresowującego:) Bardzo przyjemnie słuchało się opowieści roszonego Lasu i mierzwionego Jeziora. A szczególnie – falowo-konarowego kanonu:)
Już rozgrzane weizewnętrznie dobry wieczór, Wyspo:)
A powiedz: to fale czy konary śpiewały drugim głosem?
Dobry wieczór, zroszona spacerowiczko! 😉
Fale. Zdecydowanie – fale, Tetryku:) Bo najpierw konary, bijąc o powierzchnię, musiały je wywołać. Może nawet gdzieś w tle zaistniało zjawisko echa? 🙂
Dobry wieczór i tu, coś czuję, że nie były to dzisiaj opowieści Lasku Wiedeńskiego, oj nie były!
🙂
Dam z Lasku Bulońskiego też nie wypatrywałyśmy;)
Słowem, jeżeli nawet była to literatura albo muzyka, to raczej realistyczna! 😀
Realistyczno-sensualna:)
Po knuciach, po kolacji i jeszcze trochę czasu zostało do
To tak jak i tu 🙂
Jako że ostatnią kogutkę zaliczyłam pierwszego kwietnia o godzinie dziewiątej jedenaście i odrobinę mnie morzy – pożegnam się już:
spokojnych snów, Wyspo:)
Dobranoc, spokojnej!
Dobranoc!
Spokojnej. To i ja umykam.
Witajcie!
Huśtawki sezonowej ciąg dalszy, organizm nieco głupieje…
Dźdobry, w nocy lało, teraz już mniej albo wcale, ale do sucho to jeszcze trochę brakuje.
Pani Gieniu, poprosimy coś na ząb i coś na rozruch.
Dzień dobry!
(lepiej późno niż wcale…tak jakoś nie dało się wcześniej)
Umykam.
Ale wspieranie aktualnie rządzących to chyba nie jest knucie?
Więc idę na spotkanie z premierem.
Ech, znowu zaczniecie gadać dopiero jak pójdę na zebranie…
Albo jak wrócisz…
Niech wolno będzie rzec mi coś,
nim myśl ta się rozwieje:
Ktoś zbiera, by mógł gadać ktoś.
To są zwyczajne dzieje.
(Za: Hamletem W. Shakespeare’a)
😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Pociechę wielką dają te
klasyczne wersy twoje –
skoro zwyczajnym mijać się,
w cierpliwość wnet się zbroję…
😉
Dobry środek nocy, Leno!
niech zatem jak najprędzej
ów dobry czas nastanie
niech znów normalnie będzie
i skończy się mijanie 😉
Po pracy, wszystko owocnie i do przodu 🙂
A teraz na przerwę.
Dopiero wróciłam i zjadłam kolację.
Finał Małopolskiej Kampanii Samorządowej zaszczycił swą obecnością Donald Tusk.
Sprawdzali mnie dokładniej, jak przy wejściu do samolotu. Ochroniarz dokładnie przegrzebał moją torebkę, zaglądał nawet do kosmetyczki.
Wodę mineralną pozwolił wnieść pod warunkiem, że na jego oczach napiję się z butelki.
Hoho, czyżby podejrzewał jakieś zabójcze ciecze?
Ale nie, dobrze, niech sprawdzają
Wszyscy byli dość dokładnie sprawdzani. Przecież jest wiele osób, które by chętnie „unieszkodliwiły” Donalda Tuska. Jednak nikt nie sprawdzał dokumentów, wejść mógł każdy. I każdy mógł podejść blisko.
Ja podeszłam tuż obok, (aby pstryknąć zdjęcie moją byle jaką komórką, bo nie mam wystarczającego Zooma) i nikt nikogo nie zatrzymywał.
Całkiem fajny ten miks zdjęć Ci wyszedł 🙂
Kwiecień-plecień zafundował nam dziś kriospacerek, nie szczędząc ni deszczu, ni wichru:)
Po nocce zrywanej do melodii łopocących wertikali, i dniu, tyleż rozwichrutanym co pracowitym, plenerkowa zimnoterapia, próbując zmusić nas do przybrania pozycji horyzontalnych – paradoksalnie – postawiła nas do pionu:) Wróciłyśmy ogłuszone nieco, poddeszczone i zmarznięte, ale na pewno nie – senne:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór. Przyznam się, że dzisiaj w ogóle nie wychodziłem z domu, jakoś mi się nie spieszyło na krioterapię, tylko obserwowałem ze zgrozą padający deszcz ze śniegiem.
U nas tylko deszczyło, ale Smarkactwo (które wczoraj wróciło od nas do Was) też skarżyło się na dokuczliwy śniegodeszcz.
Dobry wieczór, Quacku:)
No, małżonka po niemal letnim doborze ubrań na święta wróciła dzisiaj rano do pikowanej kurtki za kolana, i bardzo słusznie!
Aczkolwiek w weekend znów ma się ocieplić. Coraz bardziej przypomina to opowiadanie o maszynie do regulacji pogody profesora Wymyślika ze zbioru Normana Huntera w znakomitym przekładzie Henryka Krzeczkowskiego!
Czyli klasyczna pogoda „nie wiadomo jak się ubrać”.
A dokładnie. I nie wiadomo, czy w którejś chwili nie wyjdzie słońce i nie będzie się człek pocić.
A weź zdejmij czapkę i szalik, bo słońce, to jak amen w pacierzu zawieje.
Też przeprosiłam się z zimową czapą, szalikiem i traperami, bo jak dziś wybywałyśmy, było dwa na plusie. Teraz jest zero… Jeśli te jezdniowe mokrocia w nocy przymrozi, to rano będzie masakra.
Mam nadzieję, że nie musisz nigdzie rano jechać?
No, niestety, o siódmej mam pierwsze zajęcia na wybyciu:)
O. Kurczę. Worek piasku na drogę!
🙂
Wróciłem, nieco ukonstytuowany
I wice?
Zawsze mi się wydawało, że jesteś człowiekiem silnej konstytucji!
I dobrze Quacku Ci się wydawało!
Kochani, umykam, jutro koniec II etapu… i chyba w piątek sobie zrobię luźniejszy dzień, zacznę się przygotowywać do następnego zlecenia, czy coś…
Dobranoc wszystkim!
Dobrej nocki, Quacku:)
Czekam na lampkę i też umykam.
Jako się rzekło wyżej, szykuje mi się kogutka o nieludzkiej porze, więc:
miłej nocki, Wyspo:)
Leno, daj proszę znać, jak warunki pogodowe i czy wszystko w porządku, tj. czy dojechałaś bezpiecznie tam, gdzie miałaś.
Nie doczekawszy umykam.
Dobranoc!
Witajcie!
Wybaczcie, po zajrzeniu na Wyspę zrobiłem jeszcze kilka rzeczy… i padłem 🙁
Tuż przed zaśnięciem błysnęła mi jeszcze w oczach lampka, ale już nie miałem siły zareagować, więc szybko zgasłą razem z rzeczywistością.
Dzień dobry, mokrości ciąg dalszy, a tutaj, jako się rzekło, końcówka pracki bieżącej się szykuje. Pod tę końcówkę, aby udaną, kawkę poprosimy od pani G., a i czymś konkretnym nie pogardzimy (ja np. chętnie spróbowałbym tostów z avocado i łososiem wędzonym 😉 )
Słonecznie witam!
Tosty z avocado i z łososiem? Quacku Tobie się w głowie przewraca !
A pewnie! Raz na jakiś czas może!
Koniec pracy, koniec etapu II zlecenia, które wędruje do klienta, sprawy z dzisiaj pozałatwiane.
I na przerwę myk myk.
Dotarłem do domu, króciutka drzemka dla zdrowotności, i do zaległości…
Przyszły czarne chmury, więc syn zaproponował „podwiozę Cię do apteki, bo zaraz lunie”.
A tymczasem zamiast deszczu wyszło słońce, nawet było widać kawałek tęczy i zrobił się malutki popołudniowy spacer.
No proszę, więc pogoda potrafi zaskakiwać również przyjemnie! 🙂
Jednak z tym deszczem było coś na rzeczy, bo teraz pada.
Jeśli wziąć pod uwagę perspektywy suszy – to dobrze. A jeżeli wziąć pod uwagę Twoje potrzeby – też dobrze. Że teraz 🙂
Dodatkowo to, że się źle czułam łatwo zwalić na zmianę pogody zapominając o SKS.
Dzionek pracowity, działania zakończone pół godziny temu, więc na świętowanie imienin miesiąca pozostaje wieczór:)
Ziąbik coś nie chce nas opuścić, więc, odrobinę zmarznięte, wybywamy zaraz na spacerek. Ale Miasteczkowy, bo zaczęło się odwścieklanie samoolotowe i postanowiłam nie narażać Rudej na pokusę zjedzenia szczepionkowego smakołyku:)
Dzień dobry, Wyspo:)
Jużpomiejskospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Trochę się powałęsałyśmy po okolicznych nieużytkach, popodziwiałyśmy kobaltowe niebo, które szybko zgranatowiało, ominęłyśmy z daleka kilka psiopańcich duetów i bez przygód wróciłyśmy do domu. Chłodno było i nachybiłtrafnie deszczowo:)
Dobry wieczór.
Opis tych kolorów pięknie brzmi, lubię kobaltowy, jako cieplejszy odcień niebieskiego 🙂
A te duety to ominęłyście dlatego, że znacie, czy że nie znacie (i nie chcecie ryzykować)? Czy Psiuła generalnie raczej woli spacerować solo?
🙂
Dziękuję:) Ja najbardziej lubię ultramarynę, ale niebo o takiej barwie to raczej w ciepłomorskich rejonach można sobie podziwiać:)
Duety omijamy profilaktycznie, bo Ruda się niezbyt z koleżankami lubi, a z daleka trudno poznać, które to psia dziewczyna, a które chłopak:)
A, to ciekawe. Czyli ludzie raczej nie dobierają kolorów smyczy, obroży/ uprzęży czy też, powiedzmy, bandamek wiązanych na psach tak, żeby sugerować płeć (tak jak to się czasem dzieje z dziećmi, różowy dla dziewczynek, niebieski dla chłopaków)?
Po ciemku kolorki równie słabo widać jak płeć 😉
Ale u nas nie ma tego zwyczaju, a przynajmniej ja tego nie zauważyłam:)
A wiesz, Quacku, że wcześniej (jeszcze pod koniec XX w.) te kolory stosowano odwrotnie – różowy dla chłopców, a niebieski dla dziewczynek?
Pojęcia nie miałem! Ciekawe – i absolutnie do cytowania wszystkim, którzy uważają, że to takie „tradycyjne” kolory dla płci
Też bym nie miała, ale kamienicowa Sąsiadka parała się produkcją becików i wdzianek doipokomunijnych, więc się napatrzyłam:)
W końcu wszystkie „Maryjki” mają niebieskie szaty…
Ruda to chyba poznaje?
No właśnie tak się zastanawiam, że może poznaje, jak już jest za późno na odwrót?
A no właśnie… 🙂
Bez wątpienia:)
Ale staram się nie podchodzić na tyle blisko, by dopuszczać do szczekotliwej wymiany uprzejmości między dziewczynami, bo one na szczekaniu nie poprzestają, zaraz też zaczynają gestykuloować 🙂
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dochodzi o łapo- i zęboczynów!
Oraz trudnych do poskromienia szarposmyczynów 🙂
Hm, a wyrwała Ci się kiedyś w szale bitewnym?
Ruda nigdy.
Ale Motylek kiedyś pociągnął i pękła smycz. A żeby było śmieszniej, to nie miał wtedy więcej niż dwa miesiące, a już był większy od Rudej.
Pobiegł w siną dal i parę kroków dalej łapkami zaczepił jakieś babsko.
Babsko wezwało policję, że ją wściekły pies zaatakował. To było tuż pod domem, więc zabrałam Motylka do mieszkania, wyszłam chwilę później bez niego, za to z papierami. Policjanci nie chcieli robić afery z dwumiesięcznym psem, ale babsko się uparło i sprawa trafiła na kolegium. Dzień przed rozprawą spotkałam poszkodowaną pod swoim domem ze zrobioną ondulacją, coś mówiła, ale udałam, że jej nie poznaję. Nie poszłam na rozprawę (nie było obowiązku) i zaoczne zasądzono mi karę dwudziestu złotych:)
Spotykam babsko od czasu do czasu i teraz, ale nadal udaję, że jej nie kojarzę, co chyba najbardziej ją wkurza:)
A po tym incydencie kupiłam Motylkowi smycz łańcuchową i ta nigdy nie pękła:)
I bardzo dobrze z tym babskiem.
Za młodego Motylka zaczepiającego mnie łapkami tobym jeszcze dopłacił!
On jej naprawdę nic nie zrobił. Kochał cały świat i pobiegł się zaprzyjaźnić:)
Mogłam spokojnie zwiać, ale ja – jak to ja – mój pies, moja odpowiedzialność, wróciłam:)
A wiesz, Quacku, że z tym dopłaceniem nie byłbyś odosobniony?
Kiedyś wybrałam się z (też jeszcze małym) Motylkiem do lasu, puściłam go luzem (bo bernardyny ze względu na kompletny brak instynktu łowieckiego jako jedyne psy mogły po lesie chodzić bez smyczy i kagańca) i napatoczył się jakiś mężczyzna. Motylek podbiegł do niego, ja, oczywiście też, pan psa się w pierwszej chwili lekko zestrachał, ale zaraz zobaczył, że to szczeniak, przykucnął i zaczęło się głaskanie. Chciałam pana za tę chwilę grozy przeprosić, a on… zaproponował kawę:)
No i to jest prawidłowa reakcja!!!
No ale czy na pewno chodziło mu o zauroczenie Motylkiem?
Motylek wolał kaszę, Quacku:)
I – oczywiście – dzień dobry:)
🙂
Dzień dobry, Tetryku:)
Widywałem już obrazki z wielkim psem w akcji i drobną pańcią powiewającą łagodnie na końcu smyczy! 😉
Och. Albo te amerykańskie memy z drobną dziewuszką i wielkim brytanem na smyczy i napisem „3 sekundy przed pojawieniem się wiewiórki…”
Czyżby mnie?
Motylek w czasach świetności (czyli dorosłości) ważył ponad sto kilo, czyli – dwa razy więcej ode mnie:)
Ale on mnie ( i tylko mnie) słuchał.
Kiedyś za to przeciągnął po trawniku mojego Brata, i potem Brat już nie chciał Motylka wyprowadzać. Chlip!
A przecież wyprałam mu dżinsy i bluzę, i nie został na nich nawet ślad ziemi i trawy…
A ile brat ważył?
Około siedemdziesięciu kilo:)
Brat jest ode mnie troszkę niższy, ale szerszy w barach 😉
Lampka jest, więc umykam.
Dobranoc.
Spokojnej wszystkim, również się zbieram 🙂
No to spokojnych snów, Wyspo:)
Dzień dobry, dzisiaj dla odmiany słoneczko. Pewnie szybko wysuszy mokroą ziemię po nocy.
Pani Gieniu, kawę optymistyczną poprosimy! 🙂
Witajcie!
Dzień dobry! Jak nastrój?
Podły.
W autobusie i niefajnie? 🙁
Bo do Przychodni na RTG kręgosłupa.Bo …eh,do kitu i już
Tetryku zawirowaniu?
A ja już w autobusie,bleee
Witajcie!
I znów: zacząłem witać ok. 8ej, zadzwonił telefon… i wirek.
A teraz w autobusie,ale fajnie,bo na spotkanie klasowe pt.”Marta że Szwecji przyleciała do KRK”
Czyli że są różne autobusy 🙂
Po pracy na dzisiaj (szczerze mówiąc, dość symbolicznej).
I na przerwę.
Poprackowe dzień dobry, Wyspo:)
Wciąż jeszcze słoneczne, cośmy z Rudą bardzo sobie chwaliły podczas wcześniejszego spacerku po prawieniemiejskich nieużytkach:)
A dospacerkowo jakaś robótka-antystreska w planach. I może coś słodkiego wyczynię, bo już mi ciacha prawie wyszły:)
Dzień dobry, Leno! (tam jest za ciasno 😉 )
Cieszę się, że i Twój jest dobry, Tetryku:)
A my na spacerek:)
I po przerwie, dzisiaj bez rowerku.
Obcinaliśmy dzisiaj kocicy pazurki, bo gdzie nie pacnie, straty w ludziach i tkaninach (ja np. dostałem po nosie, z własnej głupoty, ale żeby od razu do krwi?). We trzy osoby (Junior załatwia to solo, jak przyjeżdża). Z dużą ilością kocich smaczków. Ale udało się.
Gratulacje:)
Smarkactwo też radzi sobie samo z pazurkami Rudej:)
Ja zaś jestem miszczynią w wycinaniu kępek z między poduszek:)
To jeszcze coś tam jest do wycinania? Czy to u psów?
U psów:)
Gdy mało chodzą po utwardzonej powierzchni typu beton, asfalt:)
I psy też mają na stopach łaskotki:)
Pomiejskospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś wysyp wstężyków chodni… to znaczy gajowych i hulajnóg:)
Mogłam sobie pokontemplować przepiękny łańcuch prawiepokarmowy:
hulajnoga -> Rude -> wstężyk 🙂
Poza tym dość ciepło było, cicho i spokojnie.
Dobry wieczór. I bardzo dobrze, że cicho i psokojnie 😉 od zachodu wszakże idą burze, na razie na Pomorzu Zachodnim, ciekawe, czy się wyprztykają, zanim do nas dotrą. Albo do Was (chociaż idą takim skosem, że do Was raczej nie…)
U nas na razie tylko deszcz zapowiadają. I ciepełko:)
A tu totalne umieścienie przez te zrzucane szczepionki. Nic to, może jutro za widna wybędziemy w jakiś mniej zadrzewiony zakątek:)
A taki zrzut by zaszkodził P.? Myślałem, że lisy się tak bardzo nie różnią od psów?
Szczególnie od mojego:)
Nie wiem, ale przestrzegają, żeby jednak nie pozwalać na konsumpcję, więc wolę dmuchać na zimne.
Ona jest taka łakoma… Na jednej dawce mogłaby nie poprzestać… 🙂
A, jak przestrzegają, to co innego.
No chyba żeby przed spacerem nafutrować po kokardę, żeby już po krzakach nie szukała?
Chyba nigdy nie udało mi się nakarmić jej tak, żeby zrezygnowała z jakiegokolwiek jedzenia:)
¯\_(ツ)_/¯
🙂
To Rude zjada hulajnogi czy hulajnogi Psiułę?
Hulajnogi czyhają na Psiułkę, a Psiułka na wstężyki:)
A, to taki łańcuch czyhaniowy…
🙂
Szczerze mówiąc, trochę nam się dziś dały we znaki… Nie wiem, skąd w ludziach ten upór, by jeździć chodnikami przeznaczonymi wyłącznie dla pieszych, kiedy po drugiej stronie jezdni są wygodne ścieżki rowerowe, prowadzące w to samo miejsce. Specjalnie wybieram te piesze, żeby nie odskakiwać co chwilę przed jakimś rowerem czy hulajnogą, ale niektórzy nic sobie z zasad ruchu drogowego nie robią…
Dobranoc
I Tobie spokojnej (tym bardziej, że burze na krańcach zachodnich raczej).
Cały czas zanika mi internet, bardzo to irytujące, więc pożegnam się, póki jest:
miłych snów, Wyspo:)
Spokojnej. To i ja umykam.
Nb. jutro mam zamiar spać do oporu, zobaczymy, co rzeczywistość na to.
Wygląda na to, że opór też przysnął… 😉
Dzień dobry, opór trwał mniej więcej do 11:45, a potem wkroczyła rzeczywistość, z którą dzielnie walczyliśmy z głupimi pomysłami rozmaitych wydawnictw edukacyjnych (chyba nikt tam od nich nie sprawdzał czegoś takiego jak UX vel doświadczenie użytkownika przy ściąganiu materiałów edukacyjnych).
A teraz na zakupy.
Witam!
Witajcie!
Na razie pozdrowienia z placu targowego
Dzień dobry oficjalne.
W takim razie poproszę panią kelnereczkę – chyba już z lunchem?
Albo się nie udało, albo lunch był tak dobry, że zajął cię bezgranicznie… 😉
No jak to, wszystko się udało, zakupy zrobione, lunch właśnie się kończy robić 😀
Dzień dobry :)) Przeczytałem cały wątek i skomentuję Barańczakiem:
„Osaczyć w locie”
– Wzruszenia
– Skłócone, pierzchające
– Bez konturów
– Bez poprawek
– Bez powrotu
– Jak w jedno słowo
– Wziął za dobrą monetę
– Pusty
– Niech szorstkie włosy, niech gałęzie szorstkie
– Szept
– Twarze jezior, twarze drzew
– Wieki średnie
– Zwierzęta
– Myślenie dzwonem
– Korzyść z namacalności
– Tutejszy
Cześć, Miśku, weekendowo!
Skrótowy ten komentarz, ale chyba czytelny 😀
Witaj, Miśku.
Mnie najbardziej podoba się trójwers „Wieki średnie, Zwierzęta, Myślenie dzwonem”. Nie wiem, dlaczego. Może to kwestia dzwonu? Może jakiś dzwonny rezonans? 🙂
Witaj Laudate 🙂 Mam identycznie, to myślenie dzwonem dało mi do myślenia. Myśleniowy dzwonek alarmowy, dzwon głośny, że w środku jest pusty, dudnić jak słomiany dzwon, głuchy dzwon północy, dzwon Zygmunta, czy może wzorem Micińskiego Tadeusza, który lekko Blake`m zalatuje: „„Biją w mą czaszkę, jak w dzwon, głuche grzmoty i krwawa ręka pisze mi przekleństwo. Ja wybierając los mój, wybrałem szaleństwo i porzuciłem raj i zeszłem w czarne groty.” No nie wiem, od tych myśli niezbornych dzwoni mi we łbie
Pięknie to zebrałeś! Aż mi dzwoni w uszach 🙂
(Na przerwę pomykam)
Dzień spędziłyśmy na włóczeniu się po polach, szutruwkach i innych bezleśnych wertepach:)
Było dość ciepło, choć wietrznie, co nie popsuło nam dobrej zabawy. Trochę nas wprawdzie boli wszystkie sześć nóg, odrobinę gwiżdże nam w (czterech) uszach, ale i my – gwiżdżemy na to;)
A na miejskim niebie gwiazd mnóstwo, chmur brak, ludełków też, więc pospacerowałyśmy sobie piękną latarnianą uliczką, nieniepokojone, zrelaksowane:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór. Ja wszystko rozumiem, ale te wszystkie sześć nóg plus pierwsza osoba liczby mnogiej brzmią jak wypowiedź świadomości zbiorowej po wcieleniu się w owada 😀
Dzienne włóczęgi natomiast brzmią bardzo fajnie, trochę jak „poprzez miedze, poprzez łąki, poprzez leśne [tak, rozumiem, że u Was BEZleśne] ścieżki wąskie, cztery łapy psa unoszą w świat” 🙂
Rzeczywiście 🙂
Trochę jakby pszczeli majestat (czy inny mrówczy) o sobie przemawiał:)
Poprzez miedze, poprzez łąki,
Przez bezleśne ścieżki wąskie
Własne nogi w świat unoszą mnie.
Kto odgadnie, że? Kto odgadnie, że?
Że tych nóg, że tych nóg, mam zaledwie dwie:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Aż sobie zaśpiewałem pod nosem
🙂
Dobry wieczór.
Niewyspana, zmęczona, napita (wino, wódka). Odreagowana trochę.
Padam na nos.
Resztkami sił stawiam rosół na jutro.
Ty stawiasz rosół, może rosół postawi Ciebie (na nogi, jeżeli jeszcze dzisiaj go trochę spróbujesz 😉 )
Tylko nie zaśpij wyłączenia ugotowanego rosołu!
Gotowanie rosołu na raty to marny pomysł, ale chyba tak będę musiała zrobić, bo inaczej faktycznie mogłoby się skończyć spaleniem rosołu, a to jeszcze gorszy pomysł.
Dobranoc!
Spokojnej!
Dobranoc wszem wobec!
Jutro moja kolej, żeby się poszlajać 😉
Miłych snów, Wyspo:)
Dzień dobry, dzisiaj szlajanie. Za chwilę.
A póki co, śniadanie.
Witajcie!
Piękna pogoda zachęcałaby do wycieczki, ale cóż …trzeba obserwować, czyli OKW.
Witajcie!
Pozwoliłem sobie pospać, żeby zrobić jakiś zapas…
Pięknie!
Już zagłosowałam.
Obserwuję.Same panie w Komisji,ale bardzo miłe.I do mnie i w ogóle.A zdarzyło mi się być w OKW i pani przewodnicząca była wroga w stosunku do mnie.
Bardzo miło to czytać!
Na delikatnie zwrócone uwagi słyszę w odpowiedzi „dziękuję bardzo, a nie pomyślałam, to teraz już będę na to zwracać uwagę „.
Nie zawsze tak jest, bo nie w każdym identyfikator KODu budzi dobre emocje.
Serce roście
Pojechaliśmy do Parku Oliwskiego, pospacerowaliśmy, a potem jeszcze na targi do Gdańska, tamże wystawa i targi roślin, również egzotycznych, osobliwie orchidei, małżonka wyszła z zakupami.
A teraz chwilę odsapniemy i na wybory.
Tak sobie myślę, że z Wielkanocy i z dzisiejszego spaceru może się uda sklecić jakieś ptaszkowe pięterko, ale nie wiem, czy dzisiaj. Chociaż ptaszki w sumie te same – sójki, kosy, drozdy, kaczki (w Wielkanoc jeszcze parę).
Jestem za:)
Dzień dobry, Quacku:)
Też jestem za.
Dobrze, to idę przegrywać zdjęcia…
I zagłosowane 🙂
Ja głosowałem ok 13tej – było wtedy w tej komisji ok. 20%, ruch spory bo 5 komisji w jednej szkole, ale kolejek nie było.
Tu gdzie obserwuje frekwencja o godz.12%,o 17 _
-37%
Zobaczymy, na jakim poziomie się skończy.
Pistacje na bazarku niestety dość wysoko.
A z jakiej godziny masz ceny? Bo na Twitterze/X widzę, że łeb w łeb z konwaliami. A u mnie np. konwalie sprzedają w pakiecie z czerwonymi porzeczkami, więc…
Takoż: przy poprzednich wyborach też wyglądało to zupełnie inaczej pod koniec dnia wyborczego, a inaczej po podliczeniu całości.
Na Prezydenta w KRK będzie II tura. Sejmikiem będą rządzić Pistacje ze słynną kuratorką na czele.
Aby było inaczej musiałby wydarzyć się cud.
Aha, spojrzałem w exitpolle. No zobaczymy jeszcze :/
To ja już jestem na służbie… do jutra. Będę zaglądał, ale o lampkę w zastępstwie poproszę…
Tajes.
Idę po dobranockę tymczasem.
Miejski spacerek w całkiem ciepłych klimatach, pod chabrowym niebem, pączącymi się głogami i latolistkowymi latarniami:)
I po deptaku z pierwszy raz w tym roku uruchomionymi fontannami:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Wyspa ciut opustoszała, ale to nie znaczy, że stała się bezludna. Zaglądam regularnie.
Dodałbym czasem bieżące obserwacje przyrodnicze, ale mi trochę głupio, bo żyję w innej strefie i kiedy u Was pierwsze kwiatki wystawiaja główki z trawy, u mnie akurat przekwitają żonkile itd. Teraz przed oknem bujnie kwitnie wiśnia japońska a sąsiedzkie tulipany niestety gubią już płatki. Za to po drugiej stronie uliczki magnolia szykuje się na swój benefis. Wiosna jest dobra!
To mi przypomina (co już kiedyś opowiadałem, ale może akurat Ciebie przy tym nie było), jak ładnych kilka(naście już chyba) lat temu gdzieś na przełomie kwietnia i maja małżonka biorąca udział w programie europejskiej wymiany międzyszkolnej wymieniała grzecznościowe informacje z nauczycielami z rozmaitych szkół w Europie. U Włochów właśnie przekwitały resztki magnolii, u Francuzów były w rozkwicie, u nas też już ładnie kwitły, a tymczasem państwo ze Szwecji (jakieś 800 z górą km na północ od Sztokholmu) napisali: „A u nas właśnie jezioro rozmarzło!” 🙂
To bardzo interesujące – oglądać jak ma się świat w innej strefie klimatycznej:)
Trochę jak podróż wehikułem czasu (który właśnie wzięłam ponownie na tapet po Prattchetcie:))
Ja mam innego rodzaju obiekcje przed wstawianiem zbyt często wpisów na Wyspę – zbyt wiele Leny w Lenie 😉
Dobry wieczór, Laudate:)
Okoliczna wiśnia japońska wciąż jeszcze nie może zgubić zeszłojesiennych korali:)
A co do magnolii, to nasze sąsiedzkie też się właśnie sposobią do rozkwitu:) One zawsze zakwitają tuż po rozbazieniu przepięknej wierzby płożącej:)
Tak czy owak, wszystkie różnice znikają w maju… bo wtedy jak co roku lecę do Polski i tam dolnośląska przyroda jest taka, jaka była zawsze o tej porze, gdy byłem dorastającym pacholęciem.
Już sobie ostrzę bębenki w uszach na te leśne wilgi, kukułki i bezimienne ptactwo wodne! Kłaniam się przedsennie!
Tak, to z pewnością będzie nie lada uczta dla stęsknionych usząt Twych:)
Też zawsze tęskniłam na wyjazdach za naszymi nienachalnymi plenerami:) Ale najbardziej (ciekawie czy zgadłbyś) po pewnym czasie zaczynało mi brakować naszego pieczywa 🙂
Dobry wieczór! Ależ to pozytywnie brzmi. Tylko nie rozgryzłem tych latolistkowych 🙂
Poobserwowałam,a potem pojechałam na wieczór wyborczy Miszalskiego.Krakow czeka 2 tura.
Ale z tego, co widzę, PiS do niej nie wszedł?
Ale Gibała to nie wiadomo czy nie gorzej jak PIS.
No i Sejmik pistacjowy.
Obserwacja, wieczór wyborczy, wprowadzanie wyników obserwacji do systemu i idę spać.
Dobranoc!
PiS nie wszedł, wszedł kandydat „niezależny”, zadłużony u rodziny (deweloperska, handel alkoholem) na drobne ok 350 mln PLN. W którymś wywiadzie wymskło mu się podobno, że „zwróci bezzwłocznie, jak zostanie prezydentem”. PiS go poprze, rzecz jasna.
Rozumiem. Czyli jeszcze trzeba popracować…
Wielu osób z KRK czekają dwa tygodnie ciężkiej pracy.
Dziś na wieczorze wyborczym Miszalski zapowiedział „zaczynamy już w poniedziałek -spotykamy się na Rondzie Mogilskim!”.
KOD planuje rozbić namiot pod Bagatelą.
„Wszystkie ręce na pokład!”
Wizja byłej pani kurator na czele Sejmiku spowodowała u mnie ból głowy.
Dobranoc!
Paskudna wizja!
Mili Wyspiarze, to był dłuuuugi dzień, jutrzejszy zapowiada się na nie krótszy, więc:
spokojnej nocki, Wyspo:)
Dobrej nocy, Leno!
Dobranoc wszystkim, też umykam.
Dzień dobry, pochmurny, ale dość ciepły.
Koniecznie kawę, bo lista rzeczy do zrobienia wciąż spora. I może poza kawą coś na ząb, żeby mieć energię.
Pani Gieniu, poprosimy.
Tymczasem w Gdyni urzędujący prezydent nie wszedł do II tury…
Witajcie!
Trochę odespany pozdrawiam Wyspę! 🙂
Witajcie!
Tetryku, o której skończyliście?
Poszło to znacznie szybciej, niż się spodziewałem, po 2. już byłem w domu.
Kochani, ja trochę nie na temat, właśnie czytam na twitterze: „Nieoficjalnie:w Małopolsce będzie rządzić Koalicja Obywatelska-Trzecia Droga-Lewica‼️‼️‼️” – to jakiś zbytnio entuzjastyczny obywatel? W komentarzach głosy, że Lewica nie przekroczy progu wyborczego i nie będzie miała żadnych mandatów?
No właśnie wciąż nie widać wyników oficjalnych…
Oficjalne zdaje się zapowiadano na środę dopiero. Takie już na 100% i ostateczne.
Dla Rad i prezydentów/wójtów/burmistrzów już są…
(przynajmniej niektóre)
Tak, tutaj najprościej.
Do Sejmiku czytałam, że większość ma PIS i to jest bardzo zła wiadomość.
Miszalski -bardzo dobry wynik, ale niestety to nie przesądza o zwycięstwie w II turze. Będzie ostra walka, o czym sam Miszalski dobrze wie, bo dziś z samego rana był (jak zapowiadał) na ulicy i przekonywał.
No i jedna dobra wiadomość i jedna zła -nasza Koderka weszła ponoć do Rady Miasta, natomiast nasza była przewodnicząca podobno nie weszła do Sejmiku niestety.
Z tego, co widzę, do Sejmiku szala się będzie przechylała do ostatniej chwili. Zobaczymy, może tak, a może na odwyrtkę.
Obyś żył w ciekawych czasach!
Dzień ciepły bardzo, Wyspo:)
Do tej pory głownie prackowy, więc miło było wyskoczyć w przerwie na niezbyt długą chwilę w okołomiasteczkowy plenerek i posnuć się po młodniakowym dukcie wśród coraz bardziej zielonych niegęstwin:)
Oj, zaskoczą cię kiedyś te niegęstwiny, zgęstniawszy niespodziewanie 😉
Nie mam nic przeciwko temu, prawo niespodzianki uważam za jedno z najprzyjemniejszych 😉
Czekam, aż ten szczepionkowy deszcz spadnie do końca i będzie można snuć się także po gąszczu:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień dobry!
I już dobry wieczór 🙂
Po pracy, bardzo udanej, i na przerwę.
Zaktualizowałem WordPressa – twórcy obiecują szybsze działanie i przyjaźniejszy edytor. Przejrzyjcie się Wyspie. Ciekaw jestem, czy zauważycie poprawę…
Ale samo tempo, czy coś jeszcze poza tym?
Czy to taka delikatna aluzja, by wypróbować go przy tworzeniu nowego wpisu, Tetryku?
😉
Nototak: spacerek po miejskich ciepłościach, uroczy, przyjemny, spokojny…
A potem pojawił się przechodzień o posturze, wieku i wyglądzie Smarkactwa, i Psiuła oszalała:) Rzuciła się galopem, a ja – za nią, próbując z całych sił pohamować rude zapędy. Udało się połowicznie – Nie(napewnonie)smarkactwo najpierw znacznie przyśpieszyło kroku, a potem zerwało się do biegu. I nam uciekło 🙂
Niepocieszone Rude wrosło w alejkę, opuściło smętnie ogonek i długo jeszcze łapało powietrzny trop, wreszcie się ruszyło, wciąż obracając głowę w wiadomym kierunku, węsząc i przystając, i na takich przepychankach zeszła nam droga powrotna:)
W domu łyknęło wody i zniknęło w schowanku pod schodami. Wywabił je dopiero Smarkacki głos, a po serii telefonowych czułości odzyskało humorek i bez zbędnych fochów przyłączyło się do (niby-mojej) kolacji 🙂
Dobry wieczór, Wyspo:)
Biedne, zawiedzione stworzenie! A w dodatku obiekt uciekł…
A pisząc o zawiedzionym stworzeniu, którą z nas masz na myśli, hę? 😉
Ty z sukcesem uniemożliwiłaś kontakt, zawiedziona mogła być tylko Ruda…
Żartowałam?
🙂
Ja tu z pełnym współczuciem, a ty sobie żarciki stroisz… 😉
Dobry wieczór, aluzju paniał
zaraz się biorę za dobór zdjęć i cały ciungdalszy.
Też będę się już żegnać, bo jutro kogutka w środku nocy:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej. To postawię pięterko i też się będę żegnał. A oglądanie już na spokojnie, w miarę możliwości.
Dobranoc wszystkim, którzy jeszcze nie śpią! 😉
Witajcie!
Słoneczko świeci, ptaszki się drą, ciepło… takie wiosenne lato, A spać się ciągle chce 😉