Kilka słów uzasadnienia, dlaczego właśnie ten wiersz, niewątpliwie polityczny, z etosu i Solidarności (i w ogóle też z amerykańskiego tomu Widokówka z tego świata (1988), ale wspominkowy):
Bo jest zima, tak jak w wierszu (chociaż teraz jeszcze marzec i ogólnie zima i sytuacja inna niż ta w 1976).
Bo mamy tu warte spojrzenia i podziwu kunsztowne rymy abcabc wewnątrz każdej strofy, w dodatku niedokładne, asonansowe.
Bo to wiersz, który pod pozorem opisu konkretnej sceny – wizyty Olgierda Krawczyka – opowiada o trudności (ale i sukcesie) porozumienia pomiędzy człowiekiem prostym a wykształconym poetą, nie stawiając wcale na piedestale jednego ani drugiego; każdy z nich ma swoje racje i zalety. Porozumienia, które jest trudne do dzisiaj, a przecież minęło prawie pół wieku!
I zapewne jest jeszcze kilka zalet (a może i wad), które sami Wyspiarze dostrzegą i o których napiszą w komentarzach.
Grudzień 1976
Na przykład Krawczyk Olgierd (bo w takim szyku, z tym szykiem
zwykł się przedstawiać naszym spłoszonym żonom: „Krawczyk
Olgierd, całuje rączki” , staromodne trzaśnięcie obcasów),
pamiętasz, no, ten, co to wciąż był ofiarą szykan
w swojej zajezdni czy gdzie to było — w Zakładach Naprawczych
Taboru Kolejowego?, szczególnie później, od czasu
afery z ulotkami; wiesz, ten bez górnych siekaczy,
w wiecznej kurtce z zielonej dermy, z baczkami na cały policzek;
ten, co to zawsze musiał najpierw się rozsiąść, rozetrzeć
w popielniczce zżółkłego peta, przedmuchać jak się patrzy
szklaną lufkę, pogadać przez pół godziny o lidze
piłkarskiej i polityce, załzawić w pokoju powietrze
jednym i drugim „Klubowym ”, wypocić parę herbat,
zrelacjonować szczegóły najnowszego z przesłuchań czy pobić
(przedłużać te opowieści, jakby na zapas, na przyszłość:
siedziałem jak na szpilkach — na biurku czekał George Herbert,
porzucony w pół rymu, ale co było robić,
Krawczyk Olgierd miał nad nim tę niewątpliwą wyższość,
że był żywy, posiniaczony, niezwłoczny): dopiero potem zaczynał
pakować numery gazetek we flanelowe zanadrze.
Stary kawaler, mieszkał na Górczynie, kątem u matki.
Rewizje, doby w aresztach — było także parę zatrzymań
po wyjściu od nas, pod blokiem, ale w takich momentach zawsze
umiał się sprytnie wyłgać i nigdy nie było wpadki:
na przykład on. Chrzęst kurtki, czerń smaru czy farby
wokół paznokcia kciuka, gdy gruntownie gniótł niedopałek.
Co miałem powiedzieć istnieniu, które było Krawczykiem Olgierdem:
„Jesteś sam, twoje skargi, protesty i tak tłumi martwy
klosz ciszy nad tobą, nad globem: podnieś wzrok?” Nie umiałem,
nie było na to wspólnych słów. Tylko te płytsze, umowne, oględne,
to, co się w takich sytuacjach mówi, co się bąka znad kartki,
na której długopis notuje detale — uchwytne, podatne
zwykłego zła, krzywd prostszych niż tamta, choć nie mniej rzeczywistych,
jakieś: „Spokojna głowa; nie ma się co martwić”;
jakieś: „Dam znać, gdzie trzeba; zamieścimy w »Biuletynie« notatkę”;
jakieś, z bezradną wiarą: „Poradzimy sobie z tym wszystkim ”.
Dobry wieczór albo dzień dobry, witam na nowym poetyckim pięterku!
Popółnocne dobry wieczór, Wyspo, na nowym pięterku:)
Przeczytałam, pomyślałam, ale dziś zostawię tylko powitanie.
Interesujący wybór, ale o wierszu popiszę jutro, bo zmęczenie mnie dopada.
Dobry wieczór, Quacku:)
Dzień dobry. Dzień będzie interesujący, ale zdaje się, że na pracę wiele czasu nie zostanie 🙂 no trudno, terminy nie gonią.
Pani Gieniu, poprosimy wszakże z czymś na rozpęd.
Witajcie!
Przeczytałem, na razie nic mądrego nie napiszę, bo wiersz wymaga poważnego przemyślenia i posmakowania…
Witam na nowym pięterku.
Wiersz wzbudził we mnie odczucia i emocje trudne do nazwania, ale bardzo silne.
POROZUMIENIE!-trudne zawsze i nadal.
Byłam w Solidarności od samego początku, teraz jestem w KODZIe (choć to oczywiście nie to samo, ale bywa porównywane).KOD jest jednak jedynie inteligencki, elitarny i (czasami myślę ), czy to dobrze.
Uwielbiam rozmawiać, słuchać mądrych, inteligentnych ludzi, ale i też rozmawiać z ludźmi (brak mi słowa) „prostymi”.
W czasie spacerków wokół Krakowa dużo rozmawiamy z lokalnymi mieszkańcami. Wczoraj jakaś pani zapytana o drogę poszła z nami spory kawałek, aby pokazać nam skrót przez pola i cudze podwórka.
W tej zwykłej, prostej życzliwości takich ludzi, ich doborze słów i rozumowaniu jest coś, co mnie ujmuje.
Przepraszam za moją „prywatę”, ale o głębszych odczuciach po lekturze tego wiersza napiszą zapewne lepiej inni.
O, widzisz, bardzo ważny głos. Tak, porozumienie właśnie. Czy jest możliwe? Olgierd Krawczyk został uwieczniony w wierszu, ale ilu takich Olgierdów Krawczyków tam wtedy (i wcześniej, i później, w 1980 i w stanie wojennym) było?
Zapewne było sporo, z tego wielu zapomnianych, niedocenionych.
Porozumienie to słowo, które i teraz by się przydało, choć linia podziału jest zupełnie inna.
Plus wpływy rozmaitych trolli ze wschodu – nie żebym zwalał wszystko wyłącznie na wrogów zewnętrznych, na pewno nie.
Lazimy po lesie,ale szaro,buro,ponuro i dość chłodno.
Brakuje słońca!
Kilka słów na temat wiersza…
Bardzo trudno mi określić uczucia, jakie we mnie wzbudził. Ludzi tzw. prostych, typu Olgierda Krawczyka, znałem oczywiście wielu, ale nigdy nie doznawałem twardej bariery nas dzielącej, może m.in. dzięki rodzinnemu zakotwiczeniu na wsi; sam zresztą nigdy nie czułem się elementem elity. Nie do końca zatem przekonuje mnie dystans poety do bohatera. Dziś zresztą wzorcowym prostactwem epatują nas ludzie z tytułami profesorskimi i wysokimi funkcjami…
Odjąwszy tę nutę wyższości, rozumiem z kolei poczucie niemożności znalezienia pocieszenia powodujący je dyskomfort. Pamiętam atmosferę drugiej połowy lat 70., dominowało poczucie nieuchronności, a podejmowane próby sprzeciwu wydawały się nie mieć szans, a może nawet i sensu.
Odrębna sprawa to forma. Jest ona bardzo konsekwentna, trudna do utrzymania przez sześć zwrotek — ale to widać dopiero gdy się pomyśli o układaniu podobnych. Tutaj forma wydaje się być oczywista i nie sugeruje wysiłku — cóż, wena mistrza.
W zaskakującym kontraście do formy jest treść — nieco chaotyczna, oddająca charakter bohatera, niezwracająca w zasadzie uwagi na ograniczenia formy, niczym prostak rozsiadający się w fotelu w Teatrze Wielkim.
I najdziwniejsze jest, że to się wcale nie gryzie, wręcz tworzy harmonijną całość!
Bardzo ważny głos, zwłaszcza że naocznego świadka tamtych czasów.
Potrafię znaleźć wspólny język z różnymi ludźmi, dalipan, myślę, że z panem Olgierdem też bym się dogadał, inna sprawa, że w 1976, po 30 latach doświadczania kłamstw i dwójmyślenia, sytuacja była chyba jakby bardziej oczywista, a teraz, po ośmiu, kto wie? I kto wie, po której stronie stałby dzisiaj taki pan Olgierd, umiejętnie zmanipulowany i niedoświadczający niedostatków PRL?
Otóż to! Po której stronie stałby?
Lubię wierzyć, że jednak po zdroworozsądkowej.
Aczkolwiek praktyka daje aż za wiele możliwości stron nierozsądnych lub złośliwych. I nawet rozmaici moi znajomi, wydawałoby się zdroworozsądkowi (również z Poznania, jak p. Olgierd), bardzo różnie lądują.
Niestety. Coraz częściej się o tym przekonuję np.na wycieczce do Sarajewa. Pan profesor twierdzi, że Duda jest powszechnie szanowany na CAŁYM świecie, najlepszym polskim premierem był Morawiecki, a Pegasusem służby musiały podsłuchiwać tych, którzy stanowili zagrożenie terroryzmem. Sympatyczny, oczytany, wydawałoby się inteligentny profesor z AGH.
Ło, matko! 🙁
Ciepłodzienne Miasteczko koci się wierzbowym puchem, kasztanowce i głogi spowija bladozielona koronka, a przyzieleńcowe murki coraz przychylniej pozerkują na przysiadających:)
Las, ze zwykłą sobie rozwagą, wciąż jeszcze przemyśliwa, w co tym razem ustroić się na powitanie wiosny i zupełnie zdaje się go nie zawstydzać pozimowa nagość:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Witaj, Leno!
Nie jestem pewien, czy będąc murkiem, zerkałbym z przychylnością na przysiadających na mnie…
Możliwe, że każdy murek posiada indywidualne preferencje w tym względzie;) Jedne lubią, by na nich przysiadać, inne, by po nich deptać, jeszcze inne, by nad nimi przeskakiwać… Ja trafiłam na te pierwsze;)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Imponująca znajomość poglądów sąsiadów wszelkiego typu! 😉
Trudny wiersz. Ciężki. Kontrowersyjny. Czytywany tak i siak, tam i z powrotem.
Trudny i rytmicznie, i brzmieniowo, i treściowo.
Ciężki, bo brak mu lekkości wersu, ujętej w ramy klasycznej poetyki gładkowści. Sama chropawość, stękliwość, westchliwość. Wiersz dukany, jakby wyrywany słowo po słowie, fraza po frazie. To proza niemal, bo i te rymy gubią się wśród przerzutni, przesłonięte treścią. To opis. Ale i charakterystyka. Wiwisekcja niemal. Nie bohatera ale – ja lirycznego.
Kontrowersyjny, bo różnie rozumiany.
Raz jako wyraz zniecierpliwienia i pogardy poety dla pośledniejszego intelektualnie rozmówcy. Poety, któremu nie chce się zniżać do poziomu indolentnego interlokutora. Miłośnika piękna, któremu nijak w to piękno nie wpisuje się postać rozmówcy, mało tego – rozmówca przeszkadza w kontemplacji wartości, o których niewiele wie, są obce wobec swoistego pragmatyzmu, którego jest reprezentantem.
Dwa – jako akt złej woli inteligenta, którego nie interesuje porozumienie z pogardzaną kategorią ludzi.
Trzy – jako drwina z miałkiej bohaterskości trybiku, który niemal nie wie, o co tak naprawdę walka się toczy, a nie wie, ponieważ grzeszy przyziemnością i pojęcie wyższego celu jest mu obce i całkowicie obojętne; pozostanie w tym zasklepieniu, bez względu na ilość włożonej w próby tłumaczenia energii, więc pozbawionego sensu.
W tym wszystkim niknie gdzieś autoironia poetycka, próba uporządkowania trudnej relacji człowieka-poety z człowiekiem-robotnikiem, szczere przyznanie się do braku języka, w ktorym to porozumienie mogłoby się powieść. Ginie wreszcie ten tomik poezji, odłożony, niknie sam poeta gotowy do podjęcia dialogu, patrzący i zapamiętujący. Zapamiętujący słowa, gesty, ubiór tego niby-pogardzanego rozmówcy…
To wiersz pełen wewnętrznych napięć, monolog-wspomnienie, ale także (pozbawiony patetyzmu, co niektórym krytykom najbardziej, zdaje się, stawało ością w gardle) wyraz szacunku dla odmienności. To pieśń buntu przeciwko stereotypowemu a sfałszowanemu obrazkowi relacji nakreślanej przy pomocy wyświechtanych frazesów ku czci poprawności, gładkości i obopólnego zadowolenia.
Dobry wieczór, Quacku:)
Dobry wieczór, nieco po fakcie. No tak, jak Misiek napisał, trudno coś dodać. Ale wszystkie trzy interpretacje jednak kończą się puentą, że mimo tych różnic „Poradzimy sobie z tym wszystkim”. My – razem, ten poeta, inteligent, pięknoduch, z panem Olgierdem, smakoszem „Klubowych”. Czyli że jednak nieśmiały optymizm?
Zgadzam się co do buntu, on jest widoczny w rozmaitych innych wcześniejszych wierszach (chociaż prawie zawsze walczy z kapitulacją albo ucieczką).
Oczywiście.
Nieśmiały optymizm, szczere przyznanie się do bezradności, odrzucenie pozy wszechwiedzącego, mającego monopol na najlepsze rozwiązania, otwartość, gotowość na przyjęcie wysuniętych propozycji… Oraz przekonanie, że szczerość to bardzo trudna, ale najbardziej efektywna droga do innego człowieka:)
Pisząc: „w tym wszystkim”, miałam na myśli brak empatii dla autora, którą charakteryzowały się wymienione wyżej interpretacje, zacietrzewienie, które rozmyło prawdziwy sens Grudnia…
Zarówno tak szczegółowa charakterystyka rozmówcy, autoironiczny dystans do własnej, odkładającej na potem tom wierszy, osoby, jak i końcowa konkluzja (o której Ty wspominasz), wydają mi się kluczowe dla wymowy tego tekstu – świadczą, że najważniejsze są próby podjęcia dialogu, bez względu na towarzyszące temu aktowi trudności subiektywne:)
Barańczak ani nie kreuje się tu na guru (co mu próbowano wmawiać), ani nie gloryfikuje (czego mu nie potrafiono darować) z dziecięcą naiwnością bohatera. Szuka punktów stycznych, a jednym z nich jest śmieszność, powtórzę: człowieka-poety i cżłowieka-robotnika. Człowiek-poeta nie jest czułym narratorem, jest ironicznie bezlitosny, ale zarówno w stosunku do rozmówcy, jak i do siebie. I w tym wzajemnym postrzeganiu wzajemnej śmieszności upatruje podobieństw. To człowieczeństwo (ze wszystkimi słabostkami, brzydkimi myślami, odruchami) jest łącznikiem:)
Dzień dobry, Quacku:)
Otóż to właśnie! Pięknie rozwinięte!
Quacku, mam dwie uwagi natury technicznej:
Mimo długich i namiętnych poszukiwań nie znalazłam w tekście wspominanych przez Ciebie rymów wewnętrznych. Czy możliwe jest, że chodziło Ci o zewnętrzne?
Czy te num ery w drugim wersie czwartej strofy to oryginalna pisownia? Pytam, bo nie pamiętam tego.
Wiem, że numa to taka chata, ale chyba nie o to chodzi.
Nie nie, nie rymy wewnętrzne, ale owszem, zewnętrzne, źle się wyraziłem, napisałem „wewnątrz każdej strofy”, a powinno być raczej „w ramach każdej strofy”.
Num ery widocznie zyskały w którymś momencie nadmiarową spację, już idę poprawić.
Dziękuję, Quacku:)
Ja jutro nic nie muszę, ale chyba też się pożegnam.
Dobranoc Wyspo!
Nim uporałam się z codziennością, wieczór zamienił się w noc, więc:
miłych snów, Wyspo:)
Kochani, wróciłem z Gdańska, jutro rano jadę, więc też się już pożegnam, mam nadzieję kontynuować rozmowę w niedzielę! Dobranoc!
Pochmurne dzień dobry!
Skoro Quacki wyjechał w zastępstwie pozwolę sobie zawołać Kelnereczkę.
Na szarość za oknem najlepsza herbata lub kawa.
Dziękuję bardzo, mimo podróży też mam bardzo udany dzień gastronomicznie 🙂
Witajcie!
Sobota — jak zwykle — dzień biegania za różnymi sprawami…
Przecież dziś miałeś się obijać.
O to najłatwiej na zakrętach… 😉
Tylko nie zrób sobie siniaków!
Pospane, poobiadkowane, pospacerkowane, poolejkowane, powizytowane, przedodpoczywane:)
Dzień nie jak co dzień:)
Poza tym słonecznie, ciepło dość i cicho.
Średniowczesnosobotnie dzień dobry, Wyspo:)
O, to ja nawet połowy tych po- nie mam zaliczone!
Bądź zatem także po-zdrowiona! 😉
Sobota młoda jeszcze, wszystko przed Tobą, Tetryku:)
Dzień dobry:)
Zamiast oddać się leniuchowaniu, jadę za chwilę odebrać auto — które tydzień temu rozkraczyło mi się w Wieliczce.
Dobry wieczór :)) Muszę przyznać, że Mistrz Quackie wie jak wysoko zawiesić poprzeczkę dyskusji, na szczęście wiem jak się pod tą poprzeczką przeczołgać
Poprzeczkę Miśku można również przeskoczyć.
Kupiłby całą wieś tylko skrzydła gdzieś :)) A kto by mnie przerzucił? Chyłkiem boczkiem podkopem okopem na brzuchu przez zasieki, to rozumiem:))
Zawsze można pokusić się o skok o tyczce 😉
No Ciebie Leno nie przeskoczę, to nie moja liga, nawet nie ten kosmos :))
Miśku ja do Leny nawet nie próbuję doskoczyć, wszak to zawodowy i wykształcony profesjonalizm.
Dlatego często czuję się tu (na Wyspie) nie na miejscu, ale jakoś z sentymentu dalej jestem.
Makówko, Laudate,
bardzo miło mi to czytać, ale czuję się też nieco zmieszana. Być może rzeczywiście dysponuję pewną dozą wyczulenia na tekst, ale wynika ono raczej z nieustannego mierzenia się, by swoje własne słowa składać jak najbardziej sensownie:)
Makówko droga pasujesz tu jak ulał, jak kwiatek do zbroi czyli perfekcyjnie. Musiałabyś zobaczyć mój debiut na Wyspie, bałem się odezwać bo wszyscy mnie onieśmielali elokwencją i niebotyczną inteligencją, a ja prosty inżynier jestem i gdzie mi tam do onych kosmitów. Ale Wyspiarze są naprawdę spoko, zaakceptują każdego i o dziwo są otwarci na inne inności.
To się nazywa limbo i można to praktykować przy seksownej latynoskiej muzyce
No to już jestem pojechany i powrócony. Ponieważ do posiłku pozostaje trochę czasu, chyba się pooddaję lekturze. 😉
Popatrz, popatrz, jak pozytywnie się poukładało 😉
Postanowiłam pozostawić poniższe powiadomienie:
pomykamy pospacerkować:)
A ja rozleniwiona kręceniem się po domu z zamiarem zrobienia tego i owego i z nastawieniem „nic mi się nie chce” zostałam ustawiona do pionu jednym telefonem.
Teraz trzeba zrobić obiad na jutro, spakować plecak itp. itd.
Po lekturze wiersza (nie pierwszej) i Waszych komentarzy mam już łatwiej, ale i trudniej. Jest w nim taka nieoczywista moc, której początkowo nie dostrzegamy, a jak już dostrzegamy, to nie wiemy skąd się bierze. Czy z potocznej frazy i nagromadzenia (pozornych) banałów, co sprawia, że znika granica między prozą a poezją? Czy może z tego, że perspektywa użyta przez Autora była (jest) bliska tym wszystkim „inteligentom”, którym wrodzona skromność lub kindersztuba nie pozwala odepchnąć ludzi „prostych” i każe doszukiwać się w ich postawie jakiejś wartości dodanej, choćby za cenę wdychania smrodu „Klubowych”? Może jeszcze z czegoś innego? Wiersz nie byłby tak znakomity, gdyby nie dyscyplina Autora oraz zdolność do wewnętrznej szczerości. Ave!
PS. Słówka inteligent i prosty ująłem w cudzysłowy, żeby podkreślić ich umowność i pewną archaiczność. Od roku 1976 minęło trochę czasu…
Można powiedzieć, że dziś prostactwo stało się ponadklasowe…
Nie byłem pewien tej definicji, skłaniałem się raczej ku twierdzeniu, że podziały nie są już tak ostre, ale ostatecznie masz rację. Prostactwo nie tylko stało się ponadklasowe, ale, o zgrozo! tu i ówdzie stało się doktryną obowiązującą.
I niestety prostactwo idzie nieraz w parze z tytułem profesora.
10/10 Makówko, chamstwo jest wręcz sztandarem całkiem licznych medialnych przedstawicieli stanu profesorskiego. Z chamstwa wręcz uczynili swoją drogę na istnienie w przestrzeni publicznej, bez chamstwa nie istnieliby, nikt by ich nie cytował gdyby powiedzieli coś mądrego. Propagowanie chamstwa jest ogromną winą mediów, które nie potrafią puścić wypowiedzi chamów w niebyt i nas samych, którzy z uciechą i często niedowierzaniem czytamy wypowiedzi utytułowanych chamów.Jako niegdysiejszy król forumowych chamów i hejter z krwi i kości ciągle czekam aż ktoś zdzieli takiego chama mokrą makrelą w pysk, a nie tylko zakręci nosem ,fi donc tak nie wypada, nie godzi się, to podważa podstawy kultury wypowiedzi i inne zaklęcia. Wiem z doświadczenia, że cham i brutal boi się tylko większego chama i brutala, a z reszty drwi.
„NIGDY NIE DYSKUTUJ Z IDIOTĄ. NAJPIERW SPROWADZI CIĘ DO SWOJEGO POZIOMU, A POTEM POKONA DOŚWIADCZENIEM” – MARK TWAIN
Tak mi się przypomniał ten cytat.
Myślę, Miśku, że dużo skuteczniejsze (choć wymagające cierpliwości i żelaznej konsekwencji) jest wykluczenie hejtera z forumowej/blogowej społeczności, a tym samym uczynienie go niewidzialnym.
Nawet za cenę mniejszej liczby komentarzy;)
To tak nie działa Leno, owszem na blogu szybko można zablokować hejtera nawet jeśli metamorfuje w nowe jestestwa, ale wyrugowanie hejtera z ogólnodostępnego forum internetowego to ciężka praca zespołowa trwająca nieraz miesiące jeśli trafisz na upartego i zawziętego zawodnika.
Nie mam zbyt wielu doświadczeń w tym zakresie.
Raptem – zaglądałam na dwa fora (niepolityczne, z dość specyficznymi społecznościami), i byłam adminem jednej ze średnio poczytnych, muzycznych stronek, ale to jeszcze w czasach przedblogowych.
Nie orientuję się więc, jak to wygląda na forach od strony technicznej, mogę się tylko domyślać, że polega na sukcesywnym usuwaniu hejterskich komentarzy, i tym podobnych środkach reagowania. My jako społeczność radziliśmy sobie w ten sposób, że ignorowaliśmy podszyte agresją, obrażające personalnie komentarze, nie wdawaliśmy się w polemiki, nie uczestniczyliśmy w słownych przepychankach czy kłótniach (bo zdarzały się, oczywiście, głównie wśród osób, które przyszły zrobić rozróbę, albo wśród nowych, niezorientowanych w naszych zwyczajach rozmówców) i czekaliśmy, aż zostaną usunięte:) Szczególnie namolnych czy wulgarnych – zgłaszaliśmy. Jak napisałam wyżej – wymagało to cierpliwości, żelaznych nerwów i konsekwencji, ale – sprawdzało się:)
Jak to wygląda teraz – nie wiem:)
Dzień dobry, Miśku:)
Prostota to nie to samo co prostactwo:)
Pozwól, Tetryku, że tu odniosę się również do Twojego poprzedniego komentarza o wierszu.
Muszę powiedzieć, że często odczuwam tę rozbieżność w postrzeganiu wielu zjawisk, i – siłą rzeczy – reaguję na nią. Czasami niezrozumieniem, innym razem zdziwieniem, jeszcze innym – zaskoczeniem, a bywa że i niechęcią bądź gniewem. Ale jednocześnie staram się nigdy nie uzurpować sobie prawa do jakiejkolwiek protekcjonalności. Długo szukam dróg porozumienia, ale przyjmuję też możliwość całkowitego rozmijania się w kluczowych kwestiach, i wtedy idę własną drogą, zostawiając tego kogoś na tej obranej przez niego:)
W elitarności natomiast to jest najzabawniejsze, że kto i – czy należy do jakiej bądź elity, dostrzec można dopiero z pewnego dystansu, a że trudno (tak fizycznie, jak i emocjonalnie) o ten dystans w stosunku do siebie, głos decydujący należy jednak do innych:)
Oczywiście, że nie to samo!
Owe opisywane Klubowe i specyficzny szyk Olgierda Krawczyka, które podkreślał poeta, trudno kwalifikować jako prostactwo. Dlatego porozumienie między nimi, tj. poetą i robotnikiem, choć trudne, nie było niemożliwe.
Wylansowane w ostatnich czasach prostactwo, rozumiane jako antyelitarność maskująca pogardę dla innych, sprawia, że postać „prostego człowieka” znika nam z oczu, bo każdy nieprzestrzegający stylu „towarzystwa” staje się podejrzany co do motywów i intencji…
A co do elit, oczywiście masz rację — to trochę tak jak z „nową świecką tradycją”, że podeprę się Bareją.
No cóż, KO to trochę przerost treści nad formą – z jednej strony wyświechtana kurteczka, kąt u matki, te nieszczęsne Klubowe i czarna obwódka (Czy też miałeś może skojarzenie z „Magistrem” z Sezonu na dziewczęta? Albo z topionym paznokciem w Dniu Świra?) pod paznokciem, z drugiej – swoista szarmanckość, roznoszenie bibuły, realne siniaki, potyczki z władzą…
Tak, Tetryku, rozumiem, co masz na myśli, prostackomania rodem z Wyspiańskiego, pogarda ubrana w płaszczyk bratania się…
A wiesz, że w moich ogólniakowych czasach słowo elita nabrało pejoratywnego wydźwięku? Wymawiało się je z przekąsem, dwuznacznym uśmieszkiem, było obelgą – nie komplementem:)
To ostatnie wcale mnie nie dziwi! Pamiętam to samo. Z jednej strony przedwojenne pojęcie elity było przez partię tępione, z drugiej — ówczesne „elity” („wicie, rozumicie”) widzieliśmy na własne oczy, i nie był to widok budujący. I nawet do głowy nam nie przychodziło, na ile poniżej tego dna mogą stoczyć się w przyszłości neoelity państwa PiS…
Dobry wieczór, Laudate:)
Chyba jednak trudniej niż łatwiej:)
O braku porozumienia i jego fatalnych skutkach pierwsi zaczęli przebąkiwać Romantycy. Pozytywiści zaś odczuli próby tego porozumienia w praktyce na własnych grzbietach.
Te rozbieżności mentalne dobrze pokazali choćby Orzeszkowa czy, później, Żeromski.
Różnice w postrzeganiu istniały, istnieją i istnieć będą, rzecz nie w tym (mówi, jak mi się wydaje, Barańczak), by udawać, że jak za machnięciem czarodziejską różdżką zniknęły, albo były sztucznie podnoszonym problemem w celu dzielenia społeczeństwa, a w tym – by je mądrze zaakceptować. Grudzień… to takie trochę wołanie na puszczy o wzajemny szacunek dla inności; o prawo do bycia zbiorem… jednostek:)
Nie wypłoszyłaś nas, Leno, zwyczajna selekcja sypialniana pt „kto pierwszy do łóżeczka”.
Nie mam żadnych złudzeń, że porozumienie między osobami hmm.. ogarniętymi, oczytanymi, świadomymi tego i owego a ludźmi, którzy nie zdołali odrobić lekcji jest możliwe w bardzo wąskim zakresie. Zakres porozumienia wyznacza ta ,nie obyta strona, a ta bardziej umiejętnie się dostosowuje. Albo nie. (mam tu doświadczeń moc, bo podczas pobytów w PL obcuję z rodziną i ich znajomymi, a ostatnio taką barierą nie do przejścia okazało się postrzeganie polityki i religii)
Mówi się, że szybkie osądy są domeną ludzi młodych albo… głupców:)
Przedstawię własny punkt widzenia (nie dlatego że jestem egoistką czy egotyczką, po prostu nie czuję się powołana, by wypowiadać się w imieniu innych jednostek czy jakiegoś kolektywu:)) i będzie on dotyczył relacji prywatnych, ponieważ zawodowe w moim przypadku rządzą się nieco innymi prawami.
Nie mam misji, by osiągnąć porozumienie ze wszystkimi i za wszelką cenę. Nie szufladkuję ludzi pod kątem światopoglądu, wykształcenia, pochodzenia (koloru skóry), płci, statusu majątkowego czy społecznego. W zasadzie zupełnie mnie to nie interesuje podczas pierwszego kontaktu:) Co nie znaczy, że nie obserwuję, nie zwracam uwagi i nie wyciągam wniosków. Ale do tego, by kogoś ocenić (bo nie czarujmy się – prędzej czy później weryfikacja nadchodzi) potrzebuję nieco czasu, a najwięcej mówią mi reakcje i zachowania, przy czym słowa są w tym wszystkim tylko jednym z (dość precyzyjnych – przyznaję) narzędzi.
Nie mam parcia na nawracanie, mogę koegzystować z ludźmi skrajnie odmiennymi, o ile z powodu swoich postępków nie trafią na moją tajną listę zachowań nie do przyjęcia🙂 Tak, mam taką, nie jest szczególnie długa, ale doświadczenie nauczyło mnie, że porozumienie z w ten sposób „podpadniętymi” jest praktycznie niemożliwe:) Ale przecież nie muszę tego typu kontaktów pod/utrzymywać:)
Generalnie – kieruję się zasadą: żyj i daj żyć innym. Tyle że niekoniecznie musi to być – razem, może być – obok:)
Jestem więc, jak czytasz, dość tolerancyjna, choć i moja tolerancja ma granice. Kończy się w momencie, gdy jedna istota krzywdzi inną.
Dzień dobry, Laudate:)
Na spacerku nieco (może jedna z nas nie powinna jednak była wybywać z
mokrą głową
) zmarzłyśmy, co nie przeszkodziło nam podziwiać rozgwieżdżonego przedniebnie Lasu:) Pod stopami mszyło i liściło zeszłorocznością jesienną, wiosenna współczesność wciąż przytajona jeszcze, nieśmiała bardzo i (czyżby) oczekująca:)
Popowrotnie rozgrzałyśmy się pomidorówką z obiadu i bazyliowo-mozzarellowymi grzankami, na które (jak obie orzekłyśmy) złapałyśmy smaka nie do przegonienia:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Głowę należy utrzymywać chłodną i suchą!
I trzymać w górze?
O! to prawie jak ton rozmowy z niektórymi 😉
Jest Dobranocka to i może doczekam się wkrótce lampki i będę mogła umknąć.
Dobranoc!
Widzę, że swoimi wywodami skutecznie wszystkich przepłoszyłam, więc:
dobrej nocki, Wyspo:)
Witam Wyspę!
Słonecznie,ale dość zimno.
Ja już w autobusie.
Witajcie!
Pospałem jak leniwiec, a tu takie piękne, wiosenne słoneczko!
Nigdy się nie wybrałem do „ciepłych krajów” – może i miałem rację, bo wydaje się, że ciepłe kraje wybierają się do nas…
Dzień dobry, powróconym bezpiecznie, co więcej, jednocześnie z rekordem trasy (Bydgoszcz-Gdynia 1h 46min od drzwi do drzwi).
Maluczko, a poskikam tu po drabince, żeby się zorientować, co przybyło 🙂
Mam nadzieję, że nie będzie po tym rajdzie rewelacji w prasie jak po podróży Hołowni z Wawy do Krakowa…
A skąd. Było sporo takich, co jeszcze nas wyprzedzali.
Dzień dobry, Quacku-Rekordzisto:)
Za rekord odpowiada szanowna małżonka 😉 ja podczas jazdy pełnię funkcje pomocnicze, nawigatora i stewarda.
Na wynik pracuje cały zespół:)
Poskakane, jakby co, będę z przerwami na inne aktywności!
Wybywam. Na razie!
Pomyślności!
Tetryk wybywa, Q wrócił, Makówka przegoniona po górkach i dolinkach wraca do domu.
Bezpiecznego powrotu, madame!
Słoneczną niedzielność wykorzystałyśmy na włóczęgę po zamiasteczkowej okolicy. Trafiłyśmy do ujścia naszej regionalnej Władczyni, gdzie się już pączyć poczyna olszynowo-wierzbowy gąszcz:) Zauważyłyśmy też coraz śmielej czepiające się wiosny pazurki paprotek i nieco bojaźliwie wyglądające słoneczka rożki nasięźrzała:)
Wróciłyśmy w czas obiadu (dziś: czerwony barszczyk z mięsnymi pasztecikami – jedna, sałatka z karmy i gotowanych buraczków – druga, oraz kruchy placek z jabłkami… tego… obie, do preferowanych napojów czyli – filiżanki herbaty i miseczki wody), po którym jedna z nas ułożyła się na najcieplejszym kawałku podłogi i bez zbędnych ceregieli zasnęła, druga przyjęła pozycję horyzontalną na wersalce, z mocnym postanowieniem, że zrobi konspekt na jutro i… też zasnęła:)
Dzień dobry, Wyspo:)
Wiosna na dworze i niebo w gębie!
Dzień dobry (chociaż właśnie zaczynam przerwę wieczorną).
🙂
A my spacerek.
Jestem niedospana, zmęczona i bardzo zadowolona z sympatycznej wycieczki.
Zmęczona też bardzo tak teraz to zauważam.
No to zmykamy:)
Poknulim nieco i wróciłem do domu. Czas zatem na kolację. Zrobię sam, Gienia o tej porze nie pracuje…
Dziś nie było Kelnereczki ze śniadaniem to może zjawi się z kolacją?
Gienia nie pracuje w weekendy, ale Kelnereczka niech się wykaże.
Ja po powrocie z wycieczki jadłam obiad, więc zamiast kolacji objadam się słodyczami.
Tak, myślę, że ta pani to odpowiednia osoba na dzisiaj, również na wieczór. Nie przepracowuje się w weekendy…
Smacznego, Tetryku:)
U nas dziś kolacja gwizdana, czy może raczej na pół gwizdka, to znaczy – ja jem, a Rude gwiżdże;)
Dobry wieczór:)
CHCĘ TO ZOBACZYĆ!!! (I usłyszeć). Psiulka, która gwiżdże, to dużo większa sensacja niż koń, który mówi!
Usłyszeć?
Da się zrobić, Quacku:
– Jesz? Jesz… Daj trochę! Nie dasz? Phi! Gwiżdżę na to!
Dobry wieczór, Leno!
Jaką melodię Rude gwiżdże najchętniej?
Nocny spacer na skraju drogi:)
Nieoczekiwany Mrozik sprawił, że niebo wyglądało jak antracytowa, rozgwieżdżona czasza, a krystalicznie czyste powietrze wyostrzało kontury, aromaty i pomruki Lasu, dość apodyktycznie biorąc we władanie nasze zmysły. Zawojowała nas ta trójpostaciowa szczegółowość, wzmogła czujność i lekko napięła. Odprężyłyśmy się w graciku, kołysane jednostajnym szumem silnika, snopem świateł wyłuskujących z poboczy statyczne pnie mijanych drzew i, to wznoszącą się, to opadającą, ale konsekwentnie wybiegającą w przód, drogą 🙂
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, jak zwykle doskonały opis, ogólne wrażenie jest takie, że z tej antracytowej, rozgwieżdżonej czaszy wyłoni się snop światła i np. przeżyjecie bliskie spotkanie III stopnia!
Dziękuję.
Zawsze mnie zastanawia, czy one obce persony też na ten rodzaj kontaktu używają nazwy bliskie spotkanie trzeciego stopnia… 😉
Raczej przypadkowe podeptanie lokalnych żyjątek na trzeciej planecie układu S-756322…
Myślisz, Tetryku, że tacy z nich służbiści? 🙂
Ci bardziej naukowi i skrupulatni pewnie tak 😀
To pewnie mają też fachowe nazwy na nas.
Coś w typie: Creaturae Magnis Capitibus albo Creaturae Quattuor Artus…
😉
Coś było u Lema (jak zwykle), w „Dziennikach gwiazdowych”, ale mało pochlebnego 🙂
O, mam:
„Zgodnie z przyjętą systematyką występujące w naszej Galaktyce formy anormalne obejmuje typ Aberrantia (Zboczeńce), dzielący się na podtypy Debilitales (Kretyńce) oraz Antisapientinales (Przeciwrozumce). Do tego ostatniego podtypu należą gromady Canaliacaea (Paskudławce) i Necroludentia (Zwłokobawy). Wśród Zwłokobawów rozróżniamy z kolei rząd Patricidiaceae (Ojcogubce), Matriphagideae (Matkojady) i Lasciviaceae (Obrzydłce, czyli Wszeteki). Obrzydłce, formy już skrajnie zwyrodniałe, klasyfikujemy, dzieląc na Cretininae (Tępony, np. Cadaverium Mordans, Trupogryz Bęcwalec) i Horrorissimae (Potworyjce, z klasycznym przedstawicielem w postaci Mętniaka Bacznościowca, Idiontus Erectus Gzeemsi). Niektóre z Potworyjców tworzą własne pseudokultury; należą tu gatunki takie, jak Anophilus Belligerens, Zadomiłek Zbójny, który nazywa siebie Genius Pulcherrimus Mundanus, albo jak ów osobliwy, łysy na całym ciele egzemplarz, zaobserwowany przez Grammplussa w najciemniejszym zakątku naszej Galaktyki – Monstroteratum Furiosum (Ohydek Szalej), który zwie siebie Homo sapiens.”
Też lubię się bawić w powoływanie do życia różnej maści stworków o zabawnych nazwach.
A a propos kontaktów, przypomniałam sobie, że popełniłam nawet takie opowiadanko, jak ten kontakt mógłby wyglądać.
Podlinkuję, ale – już jutro:)
Nie, bawi mnie raczej założenie oczywistej komunikowalności nas i obcych. Dysproporcje są bardziej prawdopodobne.
Czytałem gdzieś opowiadanie o statku kosmitów, który wpadł do szklanki…
Ale kontakt werbalny niemożliwy nie jest?
Podobno wszystko jest możliwe…
Tak, to było w jakimś zbiorze opowiadań, przylecieli, wylądowali, a człowiek wziął ich pojazd (rozgrzany od tarcia atmosferycznego podczas lądowania) za gorący bodajże pocisk karabinowy i wrzucił do szklanki, żeby przestygł.
Chyba znów nie doczekam się lampki i umknę.
Dobranoc!
Spokojnej!
Też się będę żegnać, bo ten konspekt sam się nie dokończy, niestety.
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej. Też umykam!
Witajcie!
Szarość za ciemność, lampka już przygasłą i o dobrostan musimy zadbać sami 🙂
Dzień dobry, a tu dzisiaj dzień zaczyna się wcale słonecznie.
No nie wiem z tym dobrostanem, tj. czy tak rzeczywiście sami 😉 kawę i śniadanko może podać pani Gienia.
Poprosimy!
Witajcie!
W Krakowie nadal pochmurnie.
A teraz już piękne słońce!
Widziałem dzisiaj w sieci, że nieco na północ od Was, w okolicach Buska Zdroju raportowano burze z piorunami!
Słońce miało dziś chyba jakiegoś fuma, bo ledwo na chwilę raczyło błysnąć nieśmiałym uśmiechem. Potem pochłodniało, poołowiało i Miasteczkiem zawładnęła drobniutka pani Mżawka:)
A popołudnie jużpopracusiowe, więc może uda mi się wreszcie zszyć zrobiony jakiś czas temu sweter:)
Poniedzielne dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry, praca wykonana, sprawy załatwione, zakupy (nieduże) poczynione.
A teraz na przerwę.
Rano pochmurno, potem słońce, potem mżawka.
Miłe spotkanie przy piwie, potem trochę kolorowego knucia, a teraz kolacja i pakowanie.
No tak, jak Makówka, to i pakowanie 🙂
A przecież ja tak bardzo nie lubię się pakować!
Znaczy, pasowałby Ci wyjazd bez pakowania?
Gdzie będziesz jutro biegać?
Biegania nie przewiduję.
Co będę robić zależy niestety od pogody.
Kierunek _Bielsko-Biała.
Mister Ziąbik pod rękę z panią Mżawką panoszą się po okolicy, więc spacerek pod znakiem parasola, poszosowy, niedługi, niekrótki, w sam raz:) Od asfaltu chlapało, od lasu mgliło, od nieba pluchało:)
A w domciu sucho, jasno, ciepło…
Dobry wieczór, Wyspo:)
Spodziewam się podobnej pogody, więc pakuję parasol, pelerynę, ale również buty turystyczne i plecak.
Dwa plecaki bierzesz?
Czy zatem dobrze dedukuję, że w razie niepogody w tym drugim plecaku będzie miał kto Cię nosić?
Szczęściara!
🙂
To jest dobry pomysł Leno!
W razie deszczu zamiast lektyki -plecak!
Najważniejszy pożytek ze spaceru: docenienie uroków domu!
Oj, tak. Tym razem tak.
Dobry wieczór, pluchy, szczerze mówiąc, nie lubię. Muszę mieć bardzo na nią nastrój, wtedy doceniam nawilżanie. O, wiem, kiedy lubię, jak czuję, że to plucha zdecydowanie wiosenna, karmiąca roślinki, dobroczynna.
Latem, jak jest ciepło, też.
Czyli na pluchę musisz mieć pluchaty nastrój? 😉
W kwestii nawilżania – ostatnio tak nawilżyłam sobie lewą stopę, że musiałam wyrzucić ukochane człapodasy, chli(u)p!
Oj, nie, nawilżanie ograniczam najchętniej do zewnętrza buzi!
Też tego nie planowałam:)
Zaczepiłam o korzeń w trakcie spaceru i pękła w poprzek podeszwa, miałam drugie buty w samochodzie, ale trzeba było jeszcze do niego wrócić:)
I znów się przypomina Pippi Langstrumpf vel Fizia Pończoszanka, która z przeciekających butów zrobiła dobrą zabawę i nawet śpiewała do taktu, maszerując z chlupotem!
Można chyba zaryzykować tezę, że Astrid Lindgren miała swój mały wkład w punkową subkulturę 😉
Jeszcze jaki!
No to dobranoc powiedziała Makówka znad plecaka.
DOBRANOC!
wracam w czwartek
Spokojnej! Udanego Beskidzenia! Czy może BeSKIdzenia?
Udanej wycieczki.
Dobranoc, Makówko:)
Dobranoc, dobranoc Wyspiarze!
Spokojnej nocy i udanej podróży!
Jutro wstaję skoro świt, więc muszę trochę pospać:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej wszystkim jeszcze zaglądającym, do widzenia rano!
Witajcie!
Wczoraj znowu mi się padło nad klawiaturą…
Znam ten stan, niestety. Ale jest szansa, że po wyspaniu się (prędko) nie powtórzy.
Dzień dobry, ciemnawo coś. Jakby chmury albo co.
Kawa na rozruch się przyda.
Pani Gieniu, poprosimy przy wtorku.
Aktualizacja: ponoć dzisiaj ma szansę padać śnieg. Zobaczymy.
Deszczowo witam!
Pozdrawiam z pochmurnego Bielska
Nie mów, że siedzisz w mieście…
Byłam na Szyndzielni.Szaro,buro,mgła taka, że na krok nie widać.
Pauzowe dzień dobry, Wyspo:)
Dzień pogodowo średni – średnio ze słońcem, średnio z chmurami, średnio z deszczem:)
Mam zamiar skorzystać z wolnej chwili i wziąć się za świecidełka, na które pomysł tłucze się we mnie już od jakiegoś czasu:)
To musi być dźwiękowo ciekawe!
Dzień dobry, Leno!
Dźwiękowo pewnie też, bo przypomina stuk dzięcioła, ale myślę, że wizualnie ciekawiej:) Szczególnie, gdy używam suchych pasteli 🙂
Miłego popołudnia, Tetryku:)
Świecidełka barwione pastelami? Oj, nie znam się na technikach sztuk plastycznych…
Ja też się nie znam:)
Więc sobie sama te techniki wymyślam:)
Teraz jestem po łokcie różnoodciennieniebieska:)
Quacku czy u Ciebie działa fb,Messenger?
Nie dość,że awaria fb i Messenger to jeszcze nie da się zalogować na Wyspę auuuu
Uf, przerwa (później napiszę jeszcze, owszem, też miałem awarię Facebooka – była globalna)
Wiem,że globalna.Fb już mam,ale Messenger mi nie działa.
Jestem po przerwie.
Facebook (i Messenger, i Instagram) zaliczyły awarię około 16.00, trwała półtorej godziny, ale pierwsze parę minut było najgorsze, bo myślałem, że ktoś mi zhakował konto (średniemu Bratu Quackie rzeczywiście je zhakowano 🙁 ). Kiedy się zorientowałem, że nie, to już tylko liczyłem zgłoszenia i kraje w witrynie Downdetector, monitorującej takie awarie (w Polsce w szczycie było bodaj 210 tys. zgłoszeń). Dobrze, że się skończyło, pozmieniałem hasła, mam nadzieję, że to wystarczy.
A teraz idę po dobranockę.
Pozdrawiam z Bielska-Białej popijając szampana.
Dalej nie wiem co z Messengerem.
Ale JAK Ci nie działa? Nie loguje się? Mój jest spięty z Facebookiem, jak jestem zalogowany na Facebooku, to jednocześnie na Messengerze (z tego, co widzę). Jakie są objawy?
No to teraz jeszcze komentarz techniczny:
Jutro rano wybywam na cały dzień, będę (prawdopodobnie późnym) wieczorem, więc nie wiem, jak i kiedy będę w stanie wejść na Wyspę.
W piątek wybywam podobnie rano, tyle że na targi do Poznania, wracam w niedzielę… chyba późnym popołudniem, więc wieczorem powinienem już być.
Udanych wybyć, Quacku:)
Nie dziękuję, tfu tfu…
Pojedyncze pasemka chmur włóczyły się po firmamencie, ale ani Chłodek, ani, tym bardziej, Gwiazdy nic sobie z nich nie robili. Nawet wiatr nie chciał się z nimi bawić i dokądś odleciał:)
Potuptałyśmy po przyleśnym gąszczu, posłuchałyśmy, co w mchu szepce i w liściach szeleści, chwilę potowarzyszyłyśmy samotnej ścieżynce, zajrzałyśmy do dziupli zwalonej wierzby, i uznałyśmy, że nic tam po nas:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór. To bardzo dojrzała konstatacja – czasami uznać, że natura lepiej będzie się miała, pozostawiona sama sobie. Chociaż mchy i liście kuszą, nie powiem, już od czasu bajek z mchu i paproci (ależ to ładna muzyka!).
🙂
Szczególnie że w dziupli coś syczało, nie sądzę, że zwierzęcego, bo Rude by powiedziało, raczej jakaś próchniowa reakcja pewnie, ale… 😉
Ha, a na owady reaguje? W sensie gdyby to było coś sześcionożnego? Też mogą syczeć, nawet jeżeli niekoniecznie aparatem gębowym.
Reaguje na te duże – muchy, osy, trzmiele.
Jeden z tych ostatnich omal jej kiedyś chyba nie wyprawił na tamten świat. Latem zaczęła mieć kłopoty z oddychaniem, najpierw myślałam, że to upał, a potem, że nie dopilnowałam, coś ostrego chapnęła na spacerze i uszkodziła sobie przełyk, wreszcie znalazłam upolowanego trzmiela pod fotelem… Do dziś nie wiem, co to było, ale wezwany weterynarz stwierdził, że jej coś podpuchło, dał zastrzyk, przypisał płukankę, której Ruda nawet nie chciała powąchać, więc postanowiłam ją poić przestudzoną wodą z szałwią. To piła i z dnia na dzień było lepiej, a kiedy wróciła do normy, napar przestał ją interesować:)
W każdym razie od tej pory trzmiele ignoruje…
A podobną reakcję ma na mrowisko – kicha i obchodzi z daleka:)
A! i w konfrontacji z pająkami jest nieustraszona. Nie wiem, po kim to ma. Na pewno nie po pańci 🙂
Nie wiem, o co chodzi z pająkami. Przecież one nawet skrzydeł nie mają, więc poruszają się na piechotę, chyba że po pajęczynie, ale to i tak bardziej przewidywalne niż rozdrażniona osa latająca w kółko człowieka. Poza tym, że są pożyteczne, bo łapią i zżerają szkodniki.
Ona i za piórkiem potrafi biegać, śmiejemy się, że jej rodzicielka musiała się na jakiegoś kocura zapatrzeć:)
A węże wyłapują myszy, a i tak mało kto chce nawiązać bliższy kontakt — nawet z tymi nieszkodliwymi…
Ja tam mogę nawiązywać, pod warunkiem, że ktoś obyty mi zaświadczy, że wąż mnie nie użre jadowicie.
I tylko jeden gatunek się nie łapie, bo to myszy na niego polują – wąż ogrodowy.
Ale to chyba właśnie ten wyjątek, co ma potwierdzać regułę… 😉
O, bardzo ciekawe, tak trzmiele i inne żądłonie, jak i mrówki. Kwas mrówkowy zapewne ją uczula (stąd kichanie).
Tak, też tak myślę o kwasie.
Chociaż nie wykluczam, że ją mrówki mogły pogryźć. Znaleźliśmy ją przecież przywiązaną do drzewa i była jedną wielką raną. Szczerze mówiąc, myślałam, że się nie wyliże, ale nie mogłam jej przecież zostawić na mrozie (był koniec listopada) w lesie…
A to do mnie nie dotarła ta historia!
To możliwe, że z tamtej okazji wspomnienia.
Mam nadzieję, że osoba, która ją przywiązała do drzewa pod koniec listopada, skończy stosownie.
Też mam taką nadzieję… Jakby nie mógł wyrzucić psiaka na miejski trawnik, żeby ktoś mógł go znaleźć i pomóc…
Ona była bardzo młodziutka, wet dawał jej około dwóch tygodni.
Na początku musieliśmy ją wynosić na spacer, bo bała się wychodzić, wpełzała w ciemne, wąskie miejsca, a kiedy się nad nią pochylaliśmy, to tak głośno biło jej serce, że to słyszeliśmy:)
Przprszm, wzruszam się ostatnio przy takich opowiadaniach.
Rozumiem, Quacku, bo też mi się łezka w oku kręci, gdy sobie to przypominam:)
Dobranoc
Spokojnej, i żeby Messenger Ci ruszył.
Znaczy – wszystkich óżeczka zwabiły?
Ja póki co tylko lampkę zapaliłem…
Ufff:)
A ja zbieram się tak powolutku, że jeszcze sięgam do komputera
Ale teraz to już umykam, dobranoc!
Dobrej nocki, Quacku:)
Poszedłem na chwilę do czytelni, a tu cisza… 😉
Też chciałam napisać, że Wyspa sobie dryfuje cicho i spokojnie a ja zrobiłam już siedem elementów mojego kompletu:)
Hmm… nie będę ci wyliczał, ile i czego przez ten czas zrobiłem… 😉
Tak, ja wiem, że jestem powolna, ale klej powolniejszy, strasznie długo wysycha… 😉
A komplet w całości ile liczy?
Jedenaście i jedenaście:)
siedem + siedem do bransoletki i po dwa na kolczyki i wisiorek:)
Finito:)
Teraz musi dobrze wyschnąć, żeby przy wywiercaniu otworków się nie rozwarstwiło, a potem to już tylko lakierowanie, szmulanie, nizanie i będzie można zadawać szyku:)
Dobrych snów, Leno! O zadawaniu szyku i innych przyjemnościach!
🙂
I Tobie miłej nocki, Tetryku:)
Spokojnej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry, zaraz wychodzę, więc tylko poproszę panią Gienię z kawą.
Do zobaczenia!
Witajcie!
Szerokości, Quacku! baw się dobrze i wracaj szczęśliwie!
Witajcie!
Minus dwa stopnie, mgła,śnieg -na górze,na dole -deszcz,ale i tak jest fajnie.
Tu też jest fajnie, właśnie obraduje Klub Książkowy 🙂
Dobry wieczór, właśnie wróciłem, załatwiwszy większość spraw, jakie były do załatwienia, więc generalnie z tarczą 🙂
Zaraz jeszcze dobranocka, ale wybaczcie, nie posiedzę, gdyż okrutnie jestem zmachany.
Ja zajrzałam,aby się pożegnać.
Wino czeka na picie.
Dobranoc!
Dzień galopowany.
Spacerek też. Miejski, bliskotrawnikowy. Ale pod rozgwieżdżonym niebem, ciut mroźny i bezprzygodowy:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dzień dobry, całkiem wyspany 🙂 za oknem piękne słońce, szykuje się pracowity dzionek, ale nie jakoś ekstraordynaryjnie.
Poprosimy o kawę i coś na ząb, pani Gieniu!
Dzień dobry
Chętnie się przysiądę
Podróżnik w czasie (i przestrzeni) powinien dużo pić
Witam!
Pogoda paskudna,auuu
No, dziś było ostro, jutro będzie jeszcze bardziej…
Witajcie!
Korek,korek,koreczek…
Melduję, że lekko obolała jestem w domu. Było super, choć nie dopisała pogoda i moje zdrowie tzn. to miejsce, które (chyba?) nazywa się kręgosłup lędźwiowy, ale i szyjny również. W ogóle cała Makówka nie dopisywała, ale, ale kijki w garść, zacisnąć zęby i dyżurny uśmiech (do zdjęcia).
A widoki trzeba było sobie wyobrażać, bo mgła była taka, że nic nie było widać.
Ale nie pacnęłaś na… no, na ten odcinek lędźwiowy? Znaczy doskwiera nie z powodu nagłego urazu?
Nie było urazu, nie było upadku. Wczoraj wieczorem zaczął boleć tak, że nie mogłam spać. Ale w dzień polazłam na mały spacer z kijkami, a potem musiałam wrócić do Krakowa. Teraz jest fatalnie, bo czuję się ogólnie rozbita i boję się czy to nie jakiś wredny wirus, bo mam stan podgorączkowy.
A jeździłaś na tym wyjeździe środkami komunikacji takimi jak autobus albo pociąg? Bo to od dłuższego siedzenia potrafi nawalić też
Bardzo dużo jeżdżę środkami komunikacji MPK (tramwaj, autobus), ale na tym wyjeździe to jedynie samochód i kolejki (gondole albo kanapy)
No to nie mam pojęcia
może w tym akurat samochodzie fotele tak nieszczęśliwie wyprofilowane?
W komunikacji miejskiej to nie, bo ile człowiek posiedzi, pół godziny? 40 minut? A potem wstaje i idzie.
Ale jak tak parę godzin posiedzieć w drodze skądś czy dokądś…
Może. Ale nie podobają mi się inne objawy np. ból głowy, stawów itd.
Oj. No to nie.
Do lekarza, nie?
Nocny przymrozek zwabił piękne słońce i dzień cieplił się pośród fasad i konarów:)
Teraz chwila domowa, potem spacerek i, może, odrobina wytchnienia przy jakiejś nieskomplikowanej robótce:)
Dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry! U mnie jak zwykle, praca i załatwianie pozapracowych rzeczy plus zakupów takoż. Faktycznie piękne słońce, ale to trochę komplikuje sprawę, ponieważ na słoneczku jest ciepło, a w cieniu wprost przeciwnie – i jak tu się sensownie ubrać, żeby się nie przeziębić?
Nocne znaki podpowiadają, że jutro znowu będzie słońce, w co i mi graj:)
Modowa cebulka chyba w takich razach najbardziej praktyczna. Albo – cieniste przyśpieszenie:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Och, jutro jechać będę. Zobaczę, co z tą cebulką… Dobry wieczór i tutaj.
U mnie nie było ani chwili słońca, auuuu….
I na przerwę.
Właśnie wróciłem, byłem na Kuligu — tj. na kolejnym spotkaniu z kandydatem na prezydenta m. Krakowa 😉
Wiesz co, na to Twoje „na Kuligu” przypomniały mi się lata szkolne Wańkowicza, opisane w „Tędy i owędy”:
„Na wielką pauzę urządzaliśmy zawody międzyklasowe. Oddział A tejże klasy, mieszczący się o piętro wyżej, miał Grunwalda, a nasz oddział B miał Jagiełłę. Jakiś więc czas dzień w dzień urządzaliśmy „Jagiełłę pod Grunwaldem”, przy czym, ponieważ nasz Jagiełło, ogromny, gorylowaty rudzielec, był silny jak byk, gryzł i kopał, więc mieliśmy obowiązek tylko wywlec go z klasy, a już oni swego Grunwalda dostawiali aż z innego piętra. Kładliśmy więc Jagiełłę pod Grunwaldem, po czym Krzyżacy szczypali w tyłek Jagiełłę, a Polacy Grunwalda. Rwetes robił się niesamowity, kłąb ciał toczył się po podłodze, pobojowisko było zasłane guzikami od spodni.”
Podoba mi się ten opis, ale, ale najbardziej ubawiła mnie wersja wojowników trzymających spodnie w rękach.
Takie czasy 🙂 teraz są zamki błyskawiczne, pewnie nie byłoby tak źle.
Jakie wrażenia Tetryku? Nie mogłam być, dopiero wracałam do KRK. I chyba bym nie była w stanie siedzieć tak długo, auuu
„kandyduję z poczucia obowiązku, ale jak mnie wyborcy odprawią, to się nie zmartwię. Odpocznę…„
Taka kiepska motywacja czy krygowanie się?
Chyba wkrótce umknę, coraz gorzej się czuję…
Dobranoc!
Spokojnej, zdrowie niosącej!
Dziś przymroźnie i gwiezdnie bardzo. Wędrowałyśmy w towarzystwie Jowisza, nieopodal podrygiwał Wielki Wóz i Pas Oriona mrugał do nas przyjaźnie. Przyjemnie wdychało się pachnące świerkową żywicą, krystalicznie czyste powietrze, stąpając po zmrożonych drożynkach. Cicho było i bezwietrznie:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór! To z głowami w chmurach, a nawet znacznie, znacznie wyżej! Ale z drugiej strony mocno na ziemi, nawet jeśli zmrożonej.
Też bym tak chciał, z Jowiszem i gwiazdami, a z drugiej strony wdychać żywicą pachnące powietrze!
Niemal w każdym obowiązku da się odnaleźć odrobinę przyjemności, trzeba tylko chcieć:) A przy odpowiednim nastawieniu – nic nie straszne, ani mróz, ani wicher, ani wyrastające znikąd złośliwe gicze, ani nawet zostawienie (co mi się zdarzyło) wszystkożerczemu błocku adidasa 😉
Ale z tym błockiem to – kiedyś, skoro dzisiaj zmrożone?
Kiedyś:)
Noc w lesie ma to do siebie, że nie zawsze wszystko widać, wiec wdepnęłam w takie na (niedowidzące) oko bezpieczne nic. Wdepnęłam po kostkę. Nic zrobiło bulg!, gdy wyciągałam nogę – mlask! mlask!, a ja zostałam z bosą stopą, bo i skarpetkę pożarło… 🙂
Bosonoga Contessa w leśnej operze! 😉
Albo czekający na Królewicza Kopciuszek?
To by się zgadzało: Kopciuszek ucieka od Królewicza-Utopca… 😉
🙂
Może mój taniec nie był wtedy aż tak zmysłowy, ale i nie na oczarowaniu otoczenia najbardziej mi zależało 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
No to mam nadzieję, że nie wracałaś potem po szyszkach i kamieniach.
Swoją drogą, łapczywe to leśne błoto, jak nic jakiś młodziutki utopiec w nim mieszkał!
Młody utopiec-fetyszysta 😉
Wracałam leśną ścieżką, było jakieś igliwie, trochę innych darów lasu, ale ta niezeżarta skarpetka dawała jaką taką ochronę:)
Adidasy? A co to za fetysz?
Mnie pytasz?
Może skarpetki… 😉
Kto to widział, żeby gwiezdny Orion woził się Wielkim Wozem? To się zdarza chyba jedynie w twojej, magicznej okolicy,,,
Zaprzężonym w Małe Niedźwiedziątko 😉
A to już dwa paragrafy za znęcanie się: nad młodocianymi i nad zwierzętami
A jak jeszcze dodać do tego profesję Oriona…
Myślę, że gwiazd(ozbior)y żądzą się swoimi prawami 😉
Jednak nie doczekawszy lampki umykam.
Dobranoc!
Spokojnej wszem wobec, ja też już umknę, bo jutro znów pobudka o niewymownej porze.
Wszyscy poszli spać?
Miłej nocki zatem, Wyspo:)
Miłej nocki, Wyspiarki i Wyspiarze! 🙂
Dzień dobry jeszcze przed wyjazdem. Pora taka, że kawa jest nie-zbę-dna!
A przy okazji wszystkim obchodzącym paniom wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet (i wcale że 8 marca to nie są urodziny Nadieżdy Krupskiej, jak mi ktoś kiedyś usiłował wmówić, bo w lutym!).
A teraz poprosimy panią Gienię, której też przy okazji wręczam kwiatki
Witajcie!

Wszystkim dziewczynom, niezależnie od wieku, Wszystkiego Najlepszego!
Dołączam się z czekoladkami
Ja również dziękuję przemiłym Panom za słodko-kwietne życzenia:)
Dzień dobry!
Dziękuję za życzenia! (Makówka to też kobieta!)
A czy ktoś w to wątpił?
Strasznie się tu wysoko zrobiło, więc zapraszam na imprezkę na nowe pięterko 😉
O! No to tylko dzięknę za życzenia i lecę:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Dzień pod znakiem galopady i miłych dowodów pamięci:)
Przedspacerkowe dzień dobry, Wyspo:)