« Jak poznawać nowych ludzi? Jeździć na nartach. Makówka z KOD-em w Sejmie »

Z cyklu „Trzy kobiety, trzy ptaki”

Opowieść pierwsza: Zuzanna i papuga



Kiedy schorowany pan Zygmunt zmarł w podeszłym wieku, jego mieszkanie odziedziczyła Zuzanna, studentka ostatniego roku architektury. Wprowadziła się do nowego lokum zanim jeszcze dopełniono formalności prawnych, właściwie w dwa dni po pogrzebie. Chodziło między innymi o przejęcie opieki nad zwierzętami. Starszy pan bowiem trzymał kota i papugę. Zuzanna znała te zwierzęta, jeszcze za życia wujka nieraz zmieniała im wodę w miseczkach i nie miała nic przeciwko temu, aby zostać ich jedyną opiekunką. Innego zdania był kot, który – jak wiadomo z pewnego wiersza – źle się czuł w pustym mieszkaniu, a obecność Zuzanny wcale nie znaczyła dla niego, że mieszkanie przestało być puste, więc przy pierwszej sposobności czmychnął i więcej nie wrócił. Została papuga, z którą Zuzanna chciała się zaprzyjaźnić, ale się nie udało.

– Halo, schronisko dla zwierząt? Mam do oddania papugę. 

– Jaka to papuga? Amazonka czy Kakadu?

– Chyba Amazonka, nie wiem dokładnie. Chcę ją oddać, razem z klatką i zapasem karmy. Natychmiast.

– To może powie pani, jakie papuga ma ubarwienie.

– Jest cała szara. Ale mniejsza o kolor, chcę ją oddać.

– A, to z pewnością papuga Żako. Tylko one są szare. Dlaczego pani chce ją oddać?

– Bo to nie moja papuga

– Jak to nie pani?
Nie może pani oddawać cudzej papugi.
– To była papuga mojego wujka, ale on zmarł i mi ją zostawił, Chciałam się nią opiekować, ale widocznie nie mam serca do ptaków. Może ktoś po nią przyjechać? Bo ja mam tylko rower, a klatka jest dość duża.
– Niestety, nie dzisiaj. Może uda się zorganizować jakiś samochód na przyszłą środę.

– Do środy to ja z nią nie wytrzymam.

– Jak to, nie wytrzymam? Papugi są bardzo przyjacielskie, czasem tylko przeklinają. Czy pani papuga przeklina? 

– To nie moja papuga. Już panu mówiłam. I nie przeklina, tylko kaszle.

– Nie mówi, tylko kaszle? Może jest chora.

– Ma apetyt i zachowuje się normalnie, tylko odgłosy wydaje nienormalne. Jakby jej na mózg padło.
– A konkretnie jakie odgłosy? Bo papugi…

– Ależ pan dociekliwy! Ta papuga naśladuje wszystkie odgłosy, jakie wydaje stary mężczyzna cierpiący na chorobę płuc. Więc ona nie kaszle, tylko churla, kicha, odchrząkuje i wydaje odgłosy spluwania.

– I tak cały czas? 

– Nieustająco. Doprowadza mnie tym do szału.

– Może niech jej pani włączy radio i nastawi stację z dużą ilością reklam. Po paru dniach papuga zamiast kaszleć…

– Ale ona nie kaszle tylko churla. Poza tym pluje flegmą i robi to tak przekonująco, że na początku podchodziłam do klatki ze szmatką, żeby ewentualnie coś powycierać.

– No, to rzeczywiście niezwykła papuga. A nie mogła by pani jakoś przeczekać tego jej… churlania? Może po paru dniach słuchania radia, papuga zacznie zachwalać majonez Winiary albo opowie o zaletach maseczek ziołowych na noc.

– Już próbowałam! Przez ostatni tydzień śpiewałam jej po parę razy dziennie“panie Janie, panie Janie, bim bam bom”.

– I co?

– Nic nie pomaga. Ta cholera żadnego „bom” nie powtórzy. Na radio też jest głucha. Trzyma się swojego obrzydliwego repertuaru. A ja już trzy tygodnie z nią mieszkam.

– Może z biegiem czasu papuga zmieni nawyki. Ostatecznie, to tylko ptak. Albo pani się w końcu przyzwyczai. 

– Ale ja nie chcę się przywyczaić! Chcę się jej pozbyć. Czy pan by chciał brać udział w agonii swojego wujka? Ta bestia wprost idealnie naśladuje jego męczarnie. Jakby mi na złość. Bardzo pana proszę, niech ktoś po nią przyjedzie. Najlepiej dzisiaj.

– Dzisiaj będzie trudno, może być w poniedziałek?
– Do poniedziałku to ja z nią oszaleję. Nawet z domu nie mogę wyjść na dłużej, bo jestem przeziębiona. Mieszkanie jest za małe, żeby się odizolować akustycznie. Dawniej ta papuga gwizdała i naśladowała ludzką mowę. Pamiętam, jak mnie śmieszyło, gdy powtarzała ziobro ty chuju. Teraz nic śmiesznego nie powtarza. Tylko churla, jakby się na mnie uwzięła.
– Może to z tęsknoty za zmarłym panem.
Papugi bardzo się przywiązują do właścicieli.
– Wszystko mi jedno czy z tęsknoty, czy z ptasiej złośliwości, nie jestem ornitologiem. W nosie mam takie diagnozy! Proszę przyjechać i zabrać papugę, w końcu to wasz obowiązek. Inaczej wyrzucę ją przez okno na zbity dziób, a mieszkam na trzecim piętrze.
– Wtedy popełni pani przestępstwo, a chyba nie warto sobie robić kłopotów przez jakąś papugę. A propos: czy papuga ma jakieś imię?

– Imię? Nie wiem, wujek nigdy nie wyrażał się o niej inaczej jak “papuga”. Może dlatego, że był adwokatem. Ja ją zaczęłam nazywać po prostu Churla. Przyjedzie pan? Zapłacę za taksówkę.

– A niech pani będzie! Przyjadę po pracy posłuchać tej papugi. Właściwie mogła pani na samym początku powiedzieć, że dzwoni w nietypowej sprawie. Od razu inaczej by nam się rozmawiało. Pożyczę auto od kolegi. Poda pani adres?

248 komentarzy

  1. Laudate pisze:

    Są na świecie rzeczy, o których się Kopernikowi nie śniło. Może dlatego, że on nie trzymał papugi w klatce… Szczęściarz! 🙂

  2. Makówka pisze:

    Cóż w zamian za mieszkanie należało zaopiekować się zwierzętami.
    Jakby mi ktoś dał mieszkanie to bym chyba włożyła zatyczki do uszu i opiekowała się, a potem zaprzyjaźniła z papugą.
    Ale hm…nigdy nie miałam papugi.
    Tytuł sugeruje, że będą jeszcze dwie części?

  3. Tetryk56 pisze:

    Bardzo ciekawa historyjka 🙂
    Trudno ocenić postawę Zuzanny; sądząc po reakcji kota nie miała serca do zwierząt…

    • Quackie pisze:

      A widzisz, o kocie zupełnie zapomniałem, a on przecież też ma swoje miejsce w tej opowieści.

      To może papuga faktycznie kaszlała złośliwie, albo w odwecie za nie-takie traktowanie? Albo żeby jak najszybciej zmienić właścicielkę?

  4. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Wyrzucenie z trzeciego piętra raczej nic by papudze nie zrobiło, chyba że razem z klatką. A raczej w klatce. Wiem, czepiam się 🙂 ale tak mi się w oczy rzuciło.

    Obrazek w sumie dość upiorny, wyobrażam sobie etiudę filmową na tym tle, tylko na końcu ze schroniska uprzejmie odmawiają, a dziewczyna zostaje sama z papugą i powoli wpada w obłęd. Być może taki nastrój mam dzisiaj.

    Ale bardzo udane opowiadanie, bo wyzwala wyobraźnię, „a jaki mógłby być ciąg dalszy?”

    Również czekam na następne części.

  5. Lena Sadowska pisze:

    Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)

    We dnie nam solidnie przyśnieżało, a na wieczór zaczyna podtapiać:)

  6. Lena Sadowska pisze:

    Ja tam się pani Zuzannie nie dziwię. Mój papuzi sąsiad nie imituje odgłosów niczyjej agonii, ale głosik ma taki, że stawia mnie na nogi, ilekroć się odezwie:) A wydaje z siebie bardzo przyjacielskie zawołania…

    Gratuluję udanego opowiadanka.

    Dobry wieczór, Laudate:)

    • Quackie pisze:

      [idzie sprawdzić przyjacielskie papuzie zawołanka]
      [ale cofa się od drzwi]
      Czekaj, mówiłaś, że ten Twój sąsiad to jaki gatunek papugi?

      • Lena Sadowska pisze:

        Przepiękny Ar Szafirowy:)

        • Quackie pisze:

          Idę posłuchać.

        • Quackie pisze:

          Och, one potrafią pomrukiwać, prawie jak koty!

          Ale inne odgłosy, zwłaszcza znienacka, faktycznie mogą zaskoczyć. W sumie podobne do krakania chwilami, ale b. specyficznego.

          • Lena Sadowska pisze:

            Niko jest z tych zaczepiających:)
            Gdy się go ignoruje, woła:
            Halo! Halo!
            Dzień dobry!
            Lubię, Ola, lubię!
            I na wszystko gwiżdże. Dosłownie:)

            Tak, on wydaje dużo różnych dźwięków, nawet dość przyjemnych dla ucha, gdyby jeszcze nie były takie głośne:)

            • Quackie pisze:

              A, no tak, gadają również. Ja szukałem naturalnych odgłosów 🙂 ale faktycznie, sporo ludzi prezentuje również ich sztukę oratorską (w sensie na YouTube).

              A jak się dasz zaczepić, to jak to wygląda, można godzinami z nim gadać, czy po jakimś czasie (np. 10 minutach) się mu nudzi?

              • Lena Sadowska pisze:

                Lubi być w centrum zainteresowania i z przypadkowymi przechodniami, dzieciakami zazwyczaj, może konwersować do upadłego:) One by go pewnie zagłaskały na śmierć, ale nie mają do niego bezpośredniego dostępu.
                Ponadto jest pieszczochem i u znajomych potrafi upomnieć się bezceremonialnie o głaśnięcie, na przykład stukając delikwenta dziobem w ramię:)

                • Quackie pisze:

                  No, chętnie bym poznał 🙂 przyjmuje jakieś smaczne prezenty na początek znajomości?

                • Lena Sadowska pisze:

                  Tak, oczywiście:)
                  Sąsiadka zawsze stawia koszyczek z bakaliami i papuzimi słodyczami, którymi można go uraczyć. Choć on i sam świetnie daje sobie radę z sięganiem po nie.

                • Lena Sadowska pisze:

                  I taka ciekawostka może – mimo że jest roślinożerny, raz na jakiś czas musi dostawać coś mięsnego, i jest na te (zazwyczaj gotowane/surowe, pokrojone w drobną kostkę piersi z kurczaka) specjały niesamowicie łakomy:)

                • Makówka pisze:

                  To ja chyba jednak wolę koty lub psy.

            • Laudate pisze:

              Witaj Leno. Moje spotkanie z papugą (szarą) miało miejsce kilka lat temu. Podobało mi się bardzo, jak ptaszysko imitowało śmiech swojej pani. Gwizdanie też było, ale ono mnie nie zachwycało, bo mam sąsiada, który non-stop gwiżdże, choć wcale nie jest papuzi tylko ludzki. I zupełnie pozbawiony słuchu muzycznego. Gwiżdże stale nawet w domu po 23.

              • Lena Sadowska pisze:

                Z dwóch takich dźwiękowych utrapień zostało mi tylko jedno – naprzeciwległy kościół, z którego niemal każdego ranka i wieczora dochodzą mnie (wcale nie) anielskie pienia dyżurnej solistki, która brak umiejętności technicznych (o czym już tu pisałam) nadrabia siłą głosu.

                Wcześniej było jeszcze przedszkole na parterze, czyli – pode mną. I o wiele bardziej niż szurające krzesełkami, popiskujące maluchy, dawały mi się we znaki pianistyczno-wokalne wyczyny kompletnie pozbawionego słuchu właściciela wspomnianego przedszkola. Każdego dnia od 10.00 do 13.00 dawał te swoje ryczytale, doprowadzając mnie (i ostatnią godzinę wtórujące mu płaczem dzieci) do obłędu.

                Dzień dobry, Laudate:)

  7. Lena Sadowska pisze:

    Będę zmykać bo jutro dzień bardzo biegany przede mną:)

    Dobrej nocki, Wyspo:)

  8. Laudate pisze:

    Moi drodzy! Bardzo mi miło, że opowiadanie wyzwoliło w Was tyle domysłów i dywagacji dotyczących alternatywnych losów papugi oraz Zuzanny. Oczywiście fabuły już zmienić nie możemy, bo ona jest zastygła jak mucha (lub papuga ) w bursztynie. Jednak jakiś ciąg dalszy jak najbardziej możemy wspólnie napisać. Tylko na takim poziomie, żeby w Hollywod nie kręcili nosem 🙂 Widzicie te tytuły kinowe???

  9. Quackie pisze:

    Dobranoc również!

  10. Quackie pisze:

    Dzień dobry, za oknem szaro, mokro i (jeszcze cały czas) wietrznie.

    Kawa jest absolutną koniecznością!

    Pani Gieniu, poprosimy (mam nadzieję, że pani nie zmokła).

    Koffie

  11. Makówka pisze:

    Chore, zasmarkane dzień dobry!

  12. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Rozrywek mam tu tyle, że wczoraj nie zajrzałem 🙁
    Pomysł kontynuacji historii podoba mi się – może powstanie coś na miarę „Przypadku” Kieślowskiego?

  13. Lena Sadowska pisze:

    Deszczośnieżne dzień dobry, Wyspo:)

    Trochę pada z przewagą sypania, wieje bardziej niż trochę, Miasteczko tu się szarzy, ówdzie – bieli, fasady mienią się namokłymi barwami, a ja rozgrzewam się jużdomowo:)
    I zaraz będę kończyć zszywanie trzeciego (bo mi nici zostały z dwóch poprzednich) sweterka:)

  14. Makówka pisze:

    Chora, chorsza, na jutro jakoś MUSZĘ się pozbierać.
    Poproszę o kciuki!

    • Laudate pisze:

      Trzymaj się Makówko! Przemów swemu systemowi immunologicznemu do rozumu – w końcu to jego zadanie, aby Cię utrzymywać w formie.

      • Makówka pisze:

        Przemawiam, przemawiam całe życie. Już jako dziecko byłam ciągle chorującym, mdlejącym itd. zdechlakiem.
        Całe życie muszę się kłócić z moim organizmem.

    • Tetryk56 pisze:

      Postaraj się chociaż wyspać! Kciuki będziem trzymać…

      • Makówka pisze:

        Ale jak to zrobić? Z doświadczenia wstawania na różne wycieczki wiem, że wcześniejsze położenie się nic nie pomaga. Nie zasnę przed 1.
        A zbiórkę mamy o 5.20.

  15. Quackie pisze:

    Dzień dobry, nieco wypluty-m po pracy, zrobiłem mniej niż optymistycznie zakładałem, ale nadal sporo, w granicach planowanej normy.

    Teraz na przerwę.

  16. Quackie pisze:

    A ja spróbuję popedałować, jakby Wielka Stopa miała coś przeciwko, skończę wcześniej Worry

  17. Lena Sadowska pisze:

    Roszone zacinającym deszczośniegiem, popędzane kuksańcami wichru, jakoś nie zdobyłyśmy się na odwagę, by wejść w głąb rozdokazywanego Lasu:) Asekurancko zrobiłyśmy dwie rundki po zwertepionej szosie i zgodnie umknęłyśmy w zacisze gracika:)

    Dobry wieczór, Wyspo:)

    • Laudate pisze:

      Leno, chciałbym zaprenumerować u Ciebie słownik neologizmów własnej produkcji. Zwertepiona szosa byłaby pod koniec, ale trudno, po drodze zapewne mnóstwo smakowitych wynalazków językowych. Biorę wszystkie hurtem, płacę jak za detal 🙂 Może być??? 🙂

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór!

      Szosa zwertepiona jest z definicji dłuższa od równej, więc można uznać, że i tak pochodziłyście chwilę dłużej niż krócej.

      • Lena Sadowska pisze:

        Ta była jakoś szczególnie długa, Quacku.
        Albo może nasze kroki krótsze niż zazwyczaj:)

        • Quackie pisze:

          Hm, jakby zamiast deszczośniegu był mróz – i lód – to bym powiedział, że kroki były krótsze dla stabilności, ale tak…? Thinking

          Tak sobie natomiast myślę, że na te nocne spacerki przydałby Ci się noktowizor, żeby zobaczyć, co tam dokazuje w tym lesie, bez wchodzenia 🙂

          • Lena Sadowska pisze:

            Na ubitym śniegu (tych szos, po których jeżdżę nikt nie odśnieża, nie posypuje) w trakcie odwilży zrobiły się górki i dolinki, bardzo się po tym niewygodnie chodziło, bo i konsystencja tego różna – od mokrych, wypełnionych wodą, po śliskie, lodowe, więc starałam się iść ostrożnie czyli wolniej:)

            W lesie nie jest ciemno nocą, zwłaszcza zimą, gdy leży śnieg:)
            Dziś był bardzo duży wiatr i niezbyt uśmiechało mi się oberwanie jakąś rozbrykaną gałęzią po plecach. Aż tak niegrzeczna nie byłam:)
            A noktowizor to fajna rzecz:)

    • Tetryk56 pisze:

      Zazwyczaj wy jesteście rozdokazywane – a tym razem las?

  18. Makówka pisze:

    Dobry wieczór Leno!

    Dobranoc Wyspo!

    (nie idę spać, ale muszę coś tam jeszcze przygotować na jutro np. poszukać koszulkę z właściwym logo itp. i jednak jakoś wcześniej położyć się do kordelka )

  19. Lena Sadowska pisze:

    Dobrej nocki, Wyspo:)

  20. Quackie pisze:

    Dobranoc wszystkim!

  21. makowka9 pisze:

    Witam!

  22. makowka9 pisze:

    Zimno,buro,a w łóżeczku było tak miło

  23. Quackie pisze:

    Dzień dobry, dzisiaj pospieszne, gdyż będę musiał poczynić pewne przygotowania przed jutrem…

    Ale na kawę zawsze się znajdzie chwila. Co ja piszę, „się znajdzie”. Musi! 🙂

    Pani Gieniu, poprosimy!

    Koffie

  24. makowka9 pisze:

    Wjeżdżamy do Warszawy.
    Nawigacja się buntuje.

  25. makowka9 pisze:

    Siedzimy na galerii.Nic nie pozwali wnieść,nawet torebki

  26. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Udało mi się zwiać, jestem już udomowiony! Fala

  27. Quackie pisze:

    No więc tak, pierwszy etap pracy nad tekstem prawie zakończony, pozostało wybrać się do biblioteki (nie lubię) i znaleźć parę cytatów, a potem jeszcze przeczytać i poredagować tekst po samym sobie.

    Mam nadzieję, że wszystko to mi się uda do końca przyszłego tygodnia.

    A na razie przerwa.

  28. Lena Sadowska pisze:

    Szybciutkoprzedspacerkowe dzień dobry, Wyspo:)

  29. Makówka pisze:

    W domu. W łóżku. Już rozgrzana ciepłym prysznicem.
    Bardzo niewyspana, chora, zmęczona i niesamowicie szczęśliwa z dnia pełnego pozytywnych wrażeń.

    Szkoda, że nie mogę ich opowiadać, bo straciłam głos.

  30. Tetryk56 pisze:

    Większość już spać się kładzie, a Lena jeszcze spacerkuje?
    Zaczynam się niepokoić…

  31. Makówka pisze:

    umykam, dobranoc

  32. Lena Sadowska pisze:

    Odniepokojające dobry wieczór, Wyspo:)

    Lena miała spięcie z typem, który kolejny raz zastawił wjazd do garażu…

  33. Tetryk56 pisze:

    No to już mogę spokojnie powiedzieć: Dobrych snów, Wyspo! 🙂

  34. Lena Sadowska pisze:

    Spokojnych snów, Wyspo:)

  35. Makówka pisze:

    Odespane, chore i deszczowo-śniegowe dzień dobry!

    • Tetryk56 pisze:

      Jak twoja mowność, czyli parlamentaryzm?

      • Makówka pisze:

        Zanikła. Mogę wydobyć tylko jakiś chrapliwy szept okupiony natychmiast silnym bólem. Od rana zajmuję się wyszukiwaniem miejsca, gdzie mogę DZIŚ uzyskać pomoc lekarską. Bo jednak nie chcę SOR, bo tam wysiedzę się do wieczora no i tam są nastawieni są na ważniejsze przypadki.
        Boję się o tą moją JEDYNĄ strunę głosową i martwię perspektywą już nie mówienia zawsze.

        Oprócz tego cała Makówka też coraz gorzej.

  36. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Pogoda taka, że ani nosa nie wytknąć — a niedługo trzeba będzie…

  37. Tetryk56 pisze:

    Obiad zjedzony, lecz dzień niezaliczony. Pora wychodzić. Kap, kap…

  38. makowka9 pisze:

    Też wyszłam.Do Przychodni.Nie o takie wyjście mi chodziło,auuuu

  39. Lena Sadowska pisze:

    Już z grubsza ogarnięte dobry wieczór, Wyspo:)

  40. Lena Sadowska pisze:

    Spokojnej nocki, Wyspo:)

  41. Makówka pisze:

    Dobranoc!

  42. Makówka pisze:

    Chore, pochmurne dzień dobry!

    Cisza na Wyspie to może jednak czas na śniadanie?

    Kelnereczka

  43. Tetryk56 pisze:

    Ta jes, śniadanko już było.
    Witajcie! Delighted

    • Makówka pisze:

      Tych, co po śniadaniu Kelnereczka zaprasza na kawę.
      Chora Makówka skorzysta ze śniadania.

      Miłej niedzieli Wyspiarze!
      Jak trochę ogarnę siebie, pokój, kuchnię zacznę odprawiać pokutę.

  44. Lena Sadowska pisze:

    Pośnieżone dzień dobry, Wyspo:)

  45. Quackie pisze:

    Dzień dobry, bezpiecznie z powrotem w domu. I pobędę, tylko się rozpakuję i takie tam.

  46. Makówka pisze:

    Kochani Wyspiarze!
    Zabieram się za „odprawianie pokuty”. Na początek usiłuję wybrać zdjęcia.
    Jednak stale muszę ogarniać sprawy domowe i kodowskie i niestety coraz gorzej się czuję, więc wydajność mam kiepską.
    Dajcie mi czas do jutra, proszę.
    Skoro nie mogę opowiadać chętnie bodaj opiszę ten dzień pełen pozytywnych wrażeń. Póki jeszcze pamiętam co nieco.

  47. Lena Sadowska pisze:

    Trochę śnieżnie, trochę lodowo:)
    Ustrojone w kropliste kolie sosny, świerki w śniegowych sukniach i pachnące terpentyną jałowce. A wśród liściastych Nagość. Nagość nad nagościami. Wszędzie nagość…:)

    Czas domowy natomiast spędziłam na przemyśliwaniu, gdzie upchnąć szafkę, na miejscu której chciałabym postawić fotel…

    Dobry wieczór, Wyspo:)

  48. Lena Sadowska pisze:

    Właśnie bawiłam się w pacyfikatora buntu poduszkowego:)
    Ułożyłam trzy nowe poduszki na wersalce. Rudemu się nie spodobały, więc zwaliła wszystko na podłogę. Poukładałam z powrotem, dałam wykład zakończony kategorycznym zakazem zwalania. Teraz czekam na efekty… 🙂

    • Quackie pisze:

      A ja nawiązałem nić intelektualnego porozumienia z kotką – włożyłem jej kociego snacka do miski, pozwoliłem obwąchać palce od tego snacka i powtórzyłem kilka razy z naciskiem „masz w misce”. I poszła do miski 🙂

      • Lena Sadowska pisze:

        Gratuluję sukcesu pedagogicznego:)

        Rude obchodzi wersalkę i pufa przez nos (puf! puf!), nie wskakuje, ale i nie zwala poduszek:)

        • Quackie pisze:

          „Ale jak to, taka zmiana, puf puf, trzeba to ofukać” 😀

          • Lena Sadowska pisze:

            🙂
            Teraz jest ostentacyjny zaleg na podłodze przy wersalce, posyłanie w moim i wersalki (nie jest to ten sam) kierunku pełnych wyrzutu spojrzeń oraz spazmatyczne wzdychanie…

  49. Makówka pisze:

    A ja, zamiast odprawiać pokutę, usiłowałam zalogować się na portalu pacjenta, aby umówić wizytę prywatną i poniosłam klęskę. Utknęłam na ustawieniu daty, gdzie nie dało się wpisać ręcznie, a nie działało wybieranie z „kwadracika”.
    Potem usiłowałam w stosie moich papierzysk odszukać albo przypomnieć sobie, u jakiego laryngologa i w której Przychodni byłam kiedyś tam ostatnio na NFZ.
    A normalnie telefonicznie nic nie zdziałam, bo całkiem straciłam głos.

  50. Lena Sadowska pisze:

    Też się pożegnam, bo nowy tydzień trwa już 18 minut, a spania będzie mało:)

    Miłej nocki, Wyspo:)

  51. Makówka pisze:

    Dobranoc!

  52. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    I znowu budzik-okrutniczek rozdarł się o 5:30! Tears

    • Lena Sadowska pisze:

      gdy krainę snu przebywam
      beztrosko ciche porty liczę
      a Srebrnopalcej czar spływa
      na moje uśpione oblicze
      z objęć pięknej Nyks wyrywa
      mnie podły budzik-okrutniczek
      😉

      Dzień dobry, Tetryku:)

  53. Quackie pisze:

    Dzień dobry, w ciągu dnia ma być plusowa temperatura, ale póki co widać biały szronik na dachach.

    Pani Gieniu, poprosimy jak zwykle.

    Koffie

  54. Makówka pisze:

    Słoneczne i chore dzień dobry!

  55. Makówka pisze:

    Internista w Przychodni (syn poszedł i mnie zarejestrował) dał skierowanie do laryngologa na cito. Z tym skierowaniem pojechaliśmy prosto do innej Przychodni i tam (cud!) zgodzili się mnie przyjąć dziś.
    Szukałam w internecie terminów do laryngologa prywatnie na dziś, bo nie wierzyłam, że uda się na NFZ już dziś, ale na dziś nie udało mi się znaleźć, a „wyprosić” telefonicznie nie miałam jak.
    To był jednak dobry pomysł pojechać ze świeżo wystawionym skierowaniem na cito od razu prosto do laryngologa, który jednak mój zestaw chorób potraktował poważnie i zgodził się przyjąć jeszcze dziś.

    To tyle dobrych wiadomości.
    Teraz będzie taka pół na pół. Laryngolog powiedział „struna JESZCZE się rusza, ale wygląda to kiepsko, więc jest duże ryzyko, że taki bezgłos może już zostać na stałe”.
    Kochani BEZGŁOS, a nie jakieś tam lekko zachrypnięte mówienie!

    • Tetryk56 pisze:

      Nie forsuj zatem struny próbami. Daj jej wypocząć, przygotuj sobie na próbę metody komunikacji bezmownej i pozostawaj w nadziei na regenerację…
      Misio

      • Makówka pisze:

        Pisanie na kartce? Już tak kiedyś robiłam, ale to działa tylko w sprzyjających warunkach i przy dwóch osobach.

    • Lena Sadowska pisze:

      Witaj, Makówko:)

      Współczuję bardzo.
      Podzielam zdanie Tetryka, a od siebie dodam, że może warto rozejrzeć się za jakimś czytnikiem tekstu lub syntezatorem mowy, tyle jest teraz technicznych możliwości…

      • Makówka pisze:

        Pomyślę, ale chwilowo mam dość wyszukiwania od soboty gdzie iść do lekarza i skapcaniałam całkiem
        Ale w końcu moje decyzje „gdzie” okazały się jakoś w miarę skuteczne, a to nie jest proste, gdy zachoruje się na weekend.

      • Tetryk56 pisze:

        Zwykły tłumacz Google może być pomocny — ma opcję odczytu…

  56. Lena Sadowska pisze:

    Poniedzielne dzień dobry, Wyspo:)

    Biegany ranek, chodzone popołudnie, teraz chwila wytchnienia w domowym ciepełku i cowieczorny kłus na spacer:)

  57. Quackie pisze:

    Dzień dobry, co za wieści, Makówka bez głosu? Amazed

    Też byłem dzisiaj u lekarza, ale z rzeczami, hm, powiedzmy bardziej planowymi, a w każdym razie mniej pilnymi. Z poślizgiem godzinnym. A potem spędziłem sporą część dnia w bibliotece, polując na cytaty i nawet większość udało mi się złowić! I popracowałem nad tekstem w ramach II etapu poza tym.

    A teraz już na przerwę.

  58. Lena Sadowska pisze:

    Mrozi z lekka i niebo wygwieździło się, jakby chciało wynagrodzić ostatnie noce:) Piękna Wenus, Bojowy Mars i Najjaśniejszy Syriusz przyświecały nam w drodze:)
    A chodziło się dziwnie, bo po dziennych plusach biel podmarzła, ale nie na tyle, by utrzymać nas na powierzchni, więc się z chrupotem zapadałyśmy:)

    Dobry wieczór, Wyspo:)

    • Tetryk56 pisze:

      Jak byłem mały, pasjami lubiłem wyszukiwać zamarźnięte kałuże, z których spod lodu woda dopłynęła i słuchać chrzęstu kruszonego podeszwami cienkiego lodu…

    • Quackie pisze:

      Dobry wieczór!

      Faktycznie, coś na niebie błyska i tutaj? Aczkolwiek zapewne „świetlny hałas” miasta osłabia te wszystkie gwiazdy (i planety).

      I Mistrz Tetryk przypomniał tę dziecięcą rozrywkę. Chyba chodziło o dźwięk i sensacyjne uczucie zapadania się (z całkowitym brakiem zagrożenia)?

      • Lena Sadowska pisze:

        I może jeszcze o to przyprawiające o zawrót głowy poczucie wszechwładzy Małego Niszczyciela Światów 🙂

        Z balkonów całkiem nieźle widać niebo, ale, oczywiście, nie da się tego porównać z zamiasteczkowym widokiem:)

        Dobry wieczór, Quacku:)

        • Tetryk56 pisze:

          🙂

          • Tetryk56 pisze:

            Światy się kiedyś na mnie zemściły. Podczas zimowych ferii w Tatrach strułem się gościnną wątróbką i dwa dni przeleżałem w wyrku, a na trzeci, zły, że inni całe te dni szaleją na nartach lub spacerują, powlokłem się trasą ceprów i emerytów: pod Reglami, potem w dolinę Małej Łąki. Na końcu doliny ścieżka zaczęła się coraz bardziej wznosić, więc, słaby rekonwalescent, zawróciłem. Mając do dyspozycji leciutko nachyloną połać pokrytą twardą i gładką skorupką (w którą w drodze pod górę buty wbijały się bez problemu) postanowiłem zjechać na tyłku ku dnu doliny. I jak już pojechałem, okazało się, że bez pełnego obciążenia na podeszwach nie mam żadnej interakcji z lodem — jechałem niezbyt szybko, ale kompletnie niesterownie i dopiero jak mnie wyniosło na jakieś kamyki, byłem w stanie zatrzymać się i podnieść 😉

            • Quackie pisze:

              Dobrze (chociaż i trochę szkoda 😉 ), że nie ma dokumentacji zdjęciowej z tego zjeżdżania!

            • Lena Sadowska pisze:

              Niezbyt przyjemna przygoda, która dobrze się skończyła:)
              A lektura tylko utwierdziła mnie w mojej niczym nieuzasadnionej niechęci do wszelkiej maści zjeżdżalni:)

              • Tetryk56 pisze:

                Przygoda była raczej zabawna, bo nachylenie rzędu 3 stopni i otwarta łąka, więc i zagrożenie żadne. Dziwne było natomiast poczucie kompletnej podległości i bezradności wobec grawitacji i skorupki lodu! Happy-Grin

                • Quackie pisze:

                  Podobne uczucie, w sensie braku kontroli, jak przy zjeżdżaniu w rynnie wodnej na dmuchanej oponie (albo ósemce), chociaż to ponoć się robi dla przyjemności. Pleasure

                • Lena Sadowska pisze:

                  I takim właśnie sposobem-ście mnie, Panowie, rozszyfrowali – od dziecka nie znoszę nie mieć kontroli 🙂

  59. Makówka pisze:

    Zapraszam piętro wyżej, pokutę odprawiłam.

  60. Lena Sadowska pisze:

    Zatem, tradycyjnie już, tu się żegnam żeby lampce nie było smutno:):

    miłych snów, Wyspo:)

Skomentuj Lena Sadowska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)