Zastanawiacie się czasem, skąd bierze się poezja? Skąd bierzemy pieśni, które śpiewamy, opowiadane historie? Czy zadajecie sobie pytanie, jak to jest, że niektórzy z nas potrafią snuć piękne, wspaniałe, wielkie sny i przekazywać je światu w postaci poezji, by były śpiewane i powtarzane tak długo, póki słońce wschodzi i zachodzi, póki księżyc rośnie i maleje? Zastanawialiście się, dlaczego niektórzy tworzą piękne wiersze i opowieści, a inni z nas nie? To długa historia i nikomu nie przysparza chwały: są w niej morderstwo i oszustwo, są kłamstwa i głupota, uwiedzenie i pościg.
Tak zaczyna się rozdział pt. „Miód poetów” z książki „Mitologia nordycka” Neila Gaimana. Książka wpadła mi w ręce przypadkiem, ale przeczytałem z przyjemnością — ta mitologia jest znacznie słabiej spopularyzowana niż grecka, choć geograficznie nam bliższa. Pewnie każdy z nas słyszał o Odynie, Thorze i jego młocie i zapewne niewiele więcej — szczerze polecam całą tę lekturę.
Ze względu na profil Wyspy uznałem, że tytułowy problem może cię drogi Czytelniku, zainteresować. Niestety nie pomieszczę tu całej historii poezji (15 stron druku!), jestem więc zmuszony streścić ją pokrótce.
Panteon nordycki obejmował dwa plemiona bogów, które po serii wojen dogadali się w sprawie pokoju, i z idei tego porozumienia powstał kolejny z bogów, który z natury rzeczy łączył mądrość obu rodzin, był zatem najmądrzejszym z bogów. Dobrze służył swoją mądrością innym bogom, wreszcie poszedł doradzać ludziom; wreszcie trafił do karłów. Te złe stwory zwabiły go do swego zamku, i — korzystając z podanej przez niego samego recepty — zamordowały go i wykrwawiły do trzech kadzi z miodem. Po przefermentowaniu powstał miód mądrości i poezji…
Niedługo cieszyli się, zakosztowawszy miodu, pozycją jedynych na świecie poetów. Mściciel innego ich występku, jeden z olbrzymów z północy, dopadł ich i w ramach odpłaty zabrał wszystkie trzy kadzie. Karły uznały, że są potwornie skrzywdzone, i skarżyły się na prawo i lewo.
Wreszcie skargi te dotarły do Odyna, najpotężniejszego z bogów. Gdy dowiedział się o pochodzeniu i cudownych własnościach miodu poetów, postanowił go zdobyć. Dotarł do krainy olbrzyma, wkręcił się w znajomość z jego bratem i tak dowiedział się, że kadzie schowane we wnętrzu wielkiej góry, strzeżone dzień i noc przez olbrzymkę, córkę obecnego właściciela. Zamieniwszy się w węża, Odyn przedostał się do groty przez wywierconą boskim świdrem dziurę, tam zaś przybrał postać młodego, pięknego olbrzyma… i uwiódł strażniczkę. Uprosił ją o umożliwienie wypicia choć jednego łyczka ze strzeżonych kadzi i ku jej zaskoczeniu, pojedynczymi haustami opróżnił każdą z nich. Nim się dziewczyna zorientowała, zamienił się w wielkiego orła i pomknął do zamku bogów, unosząc w żołądku magiczny miód.
Okradziony olbrzym nie był w ciemię bity — jak tylko dowiedział się o stracie, również przybrał postać orła i ruszył w pościg za złodziejem. Nieobciążony, zdołał nadrobić dystans tuż przed dworem Odyna. Jak to się skończyło? Oddajmy znowu głos Neilowi Gaimanowi:
Kiedy Odyn zbliżył się do dworu, zaczął pluć. Z jego dzioba wytrysnęły ku kadziom trzy fontanny miodu. Był niczym ptasi ojciec przynoszący strawę pisklętom.
Od tego czasu wiemy, że ludzie, którzy za pomocą słów tworzą magię, którzy układają wiersze i sagi, snują wątki opowieści, skosztowali miodu poezji. Kiedy słyszymy świetnego poetę, mówimy, że zakosztował daru Odyna.
Proszę, oto historia miodu poezji i tego, jak trafił na ten świat. To historia pełna oszustw i czynów niegodnych, morderstw i podstępów. Ale nie usłyszeliście jeszcze całej, pozostaje jeszcze coś do powiedzenia. Co wrażliwsi z was powinni teraz zatkać uszy albo nie czytać dalej.
Zostało bowiem jeszcze jedno, to sprawa wielce wstydliwa. Kiedy Wszechojciec pod postacią orła dotarł już niemal do kadzi, a Suttung mknął tuż za nim, Odyn wyrzucił część miodu swym tylnym otworem, w mokrym, donośnym, cuchnącym pierdnięciu prosto w twarz Suttunga. Śmierdzący miód oślepił olbrzyma, tak że zgubił Odyna.
Nikt, ani wówczas, ani teraz, nie chciał pić miodu, który wyleciał z Odynowego zadka. Ale odtąd, gdy usłyszycie złych poetów deklamujących swoje kiepskie wiersze, pełne niemądrych porównań i paskudnych rymów, będziecie wiedzieć, jakiego miodu skosztowali.
(Neil Gaiman, „Mitologia nordycka”, wyd. MAG, Warszawa 2017)
Na ważne pytania zawsze warto szukać odpowiedzi…
Dobry, zatem, wieczór na nowym pięterku:)
Opowieść w typie pytań, na które nie ma dobrej odpowiedzi:
-Zaniechał pan już brania łapówek, czy nadal pan bierze?
Czyli wybierz mniejsze zło…
Niby lepiej być oplutym (przyjmijmy, że to było plucie, bo ja takie opróżnianie żołądka znam pod inną nazwą) niż ofajdanym… Chyba…
Nie, no (zdecydowanie?) lepiej…
Bardzo mi to przypomina afrykańskie mity o powstaniu człowieka…
Nie chcecie ich znać… 😉
Ale historyjka, choć złośliwa, także dość zabawna:)
Nie wiem, czy czekasz na oddźwięk, czy już smacznie śpisz, więc:
dobry wieczór na Twoim pięterku, Tetryku:)
I – dobranoc:)
Dzień dobry, Leno!
To zupełnie nie tak. Boski Odyn przechował magiczny miód poza żołądkiem, nawet nie próbował go trawić. Jak dobry ojciec-pelikan, przynoszący w wolu ryby potomstwu, zabezpieczył i dostarczył miód (miody?) swoim pobratymcom i wyznawcom. Cóż to jest dla tak potężnego boga, który potrafił przybrać postać orła. wyposażyć tę postać w dodatkowe zbiorniki? Nawet, gdyby pod skrzydłami podczepił sobie ze dwie rakiety typu powietrze-powietrze, wcale bym się nie zdziwił. A że w pośpiechu nieco miodu mu się przelało głębiej w wątpia, cóż tu się dziwić… Nieraz, gdy zbyt łapczywie piłem zbyt dużą porcję napoju na raz, wydawało mi się, że nie tylko płuca, ale i uszy zalewam 😉
Nim się dziewczyna zorientowała, zamienił się w wielkiego orła i pomknął do zamku bogów, unosząc w żołądku magiczny miód.
Nie, żebym była zbyt drobiazgowa… 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
A poważnie – nie jest to rodzaj opowieści, za którymi przepadam:)
Bardziej mnie brzydzą niż śmieszą, ale wolno mi tak mieć, prawda:)?
Mity z założenia miały tłumaczyć zachodzące w i wokół ludzi zjawiska, więc ociekają łzami, krwią, potem, i resztą wydzielin fizjologicznych. Wywodzą się z kręgu kultury ludowej, więc wszelkie obscenum, naturalistyczne (czy – werystyczne) obrazowanie są w nich na porządku dziennym:) Sacrum miesza się z profanum, z przewagą profanum, stety czy niestety:) i nic w tym złego. Natomiast reakcja odbiorcy to bardzo indywidualna sprawa:)
Smaczek tej opowieści tkwi nie tylko w tym, że jest dobrze napisana, ale także w daniu pstryczka w nos wszystkim, którzy uważa(ją)li się za lepszych. Szał poetycki był w przedchrześcijańskich kulturach uważany za coś wyjątkowego (należał do sfery sacrum), w pewien sposób uświęconego i nietykalnego (pamiętać należy, że to poeci dawali świadectwo Przeszłości i Teraźniejszości, ocalali od zapomnienia), był „darem od boga/bogów”. Tu potraktowano ten „dar” zupełnie niemetaforycznie, dosłownie, sprowadzając go do dość prymitywnego (ale zrozumiałego dla pozbawionych umiejętności abstrakcyjnego myślenia śmiertelników), materialnego (dającego się dotknąć, namacalnego) „fragmentu” boskiego ofiarodawcy:) czyli – całą „uświęconość” poety sprofanowano. Świadomie i złośliwie:)
Mit „boskich wydzielin” nie jest niczym nowym, nazywa się je „płynami życia”, pojawiają się w wielu kulturach i są (często zupełnie serio) traktowane jak tynktury na wszelkie zło:)
Osobiście postrzegam ich obecność dwojako:
raz – jako coś normalnego w okresie, gdy kontakt z naturą był codziennością, a wrażliwość na takie sprawy siłą rzeczy – mniejsza;
dwa – jako (jednak) pewną złośliwość, ciążenie ku upokarzaniu (związane z czynieniem ofiary, ogromnym wysiłkiem – aż do utraty własnej godności – wkładanym w osiągnięcie celu) oraz okrucieństwo (może wynikające po części z warunków życia, wiec nie do końca wyrachowane) wielu bóstw i złożonej, lecz zawsze polegającej na podporządkowaniu się istocie boskiej, relacji bóstwo-czciciel.
Nie należy też zapominać, że w wielu kulturach bogowie postrzegani byli trochę jak widzowie interaktywnej sztuki teatralnej, traktujący ziemski świat jako źródło rozrywki, a że stworzeni na obraz i podobieństwo tworzących – ulegali podobnym namiętnościom i słabostkom:)
A teraz na spacerek:)
Witaj, Leno!
Fakt, powinienem był napisać „w brzuchu”
Witajcie!
Nowy dzień, nowy tydzień, i słońce wzeszło jak zwykle! 🙂
Dzień dobry
Po 15 października jakby bardziej słonecznie i cieplej się zrobiło…


Czy tylko ja mam takie wrażenie?
Wrażenie celne, no i duje jakby mocniej. Gdy wieje wiatr historii…
Dzień dobry na nowym pięterku. Mitologii nordyckiej trochę liznąłem przy okazji filmów Marvela o Thorze (i serialu o Lokim), ale nie tylko. Piękna ta przypowieść o miodzie i wiele wyjaśnia 🙂
Tak czy inaczej, Gaiman jest specem od mitologii wszelakich, co widać choćby w jego „Amerykańskich bogach” (w przekł. Pauliny Braiter), gdzie nie tylko nawiązuje do mitologii starych i uznanych (w tym nordyckiej), ale i sam tworzy nowe, a w fabule powieści wręcz doprowadza do starcia między starymi a nowymi (metamitologia?).
A skoro tu jestem, to trzeba dzień zacząć godnie.
Pani Gieniu, poprosimy o godne porcje. Kawy i nie tylko.
Dzień dobry
Chętnie się poczęstuję
Bryyy
Bryyy …
Echo,spacer…
Nie ma to jak emerytom 😉
Dziś robiłam echo serca. Pan doktor znalazł jakąś małą dziurkę.
A ja już miałam nadzieję, że znajdzie tam poezję i będę mogła odpowiedzieć na pytanie zadane przez Tetryka.
Jak dowodził znany naukowiec z dziedziny imaginoskopii, Śledź Podgrobelski, mała dziurka może być przyczyną ogromnego zwiększenia wyobraźni…
A mógłbyś jaśniej Tetryku?
Do załatania ta dziurka, nie?
W przyszłym tygodniu idę do kardiologa to się dowiem, ale raczej łatanie ani cerowanie nie jest przewidywane.
No to monitorowanie, co się z tym dzieje, o.
Zabiegane dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, konieeeec etapu I, od jutra etap III poprzedniego zlecenia, a potem wracam do etapu II bieżacego.
A na razie na przerwę.
Deszcz, wiatr i tego typu atrakcje:)
Zagubione liście plączą się po zapłakanych dróżkach, drzewa załamują ogołocone konary, niebo buja w obłokach:)
A w domu ciepło, jasno, przytulnie.
Wycieranko do sucha, barhetka z rumem i gorąca kąpiel w perspektywie:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Brzmi jak grecka tragedia (na dworze). I jak przytulna widownia (w domu).
Czy już wyjaśniałaś, co to barhetka, a ja zapomniałem?
Dobry wieczór!
Przestaw sylaby (i dolej rumu!)
🙂
Kurka, rebusss!
Taki teatr cieni, które mogą być greckie, czemu nie:)
Barhetka to herbatka bez cukru. Z cukrem byłaby barchetka;)
To z tej samej grupy dziwolągów językowych co mazejon albo sztamurda (my tu jeszcze dodajemy: usz, ta murda!). Po prostu jedne słowa dają się fajnie anagramować, inne – nie:)
zaręczynowy to ścierpionek
w grochówce je maranek
picie z miarunkiem
i tak dalej:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Ojej. Coraz gorzej kontaktuję. Czas wymierać.
A przecież to szanowny Wuj Quackie wprowadził do rodzinnego słownika takie pojęcie jak prombel. Taki problem, tylko trochę bardzie skomplikowany.
Dobre:)
U nas w czasach zachwytu Kubatkiem Smarkactwo użyło na Osiołka anagramu Sioołek, co się szybko zuniwersalizowało i do domowego języka weszło jako okrzyk przeganiania: Sio, Ołku (do mycia, do spania, z pokoju)! 🙂
Coś jak gra półsłówek…
Albo wady i zalety 😉
Och, czy ja już wspominałem, że udało mi się wymyślić nową* grę półsłówek?
Soczek z biurka!
___________
*) a w każdym razie nieznaną guglowi
Ten pożegnalny galop przywołał skojarzenie:
Grała babcia w salopie!
😉
I jeszcze pradziadek przy saniach!
Fajne perspektywy! Ja niestety mam już w perspektywie spanie — jutro okrutny budzik znowu się rozedrze…
Tak. Aż sama sobie zazdraszczam;)
Ponoć na złagodzenie budzikowych obyczajów skuteczny jest młotek, Tetryku;)
Kochani, umykam. Dobranoc!
Też się już pożegnam, bo jutro od rana galop:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Proponuję pędzić kurcgalopkiem… (jak mawiała p. Chmielewska)
To był raczej langgalopek 🙂
Witaj, Krzysztofie:)
Inaczej długie susy?
Witajcie!
Tak, udało mi się obudzić i nie użyć młotka! 😉
Dzień dobry
Dziś (zapomniana) rocznica wybuchu Wielkiej Rewolucji Październikowej (która, jak wszyscy wiedzą, wybuchła w listopadzie)


Na tą okoliczność (jako typowy Caviar Gauche) zrobiłem sobie właśnie filiżankę burżuazyjnej kawy
Smacznego
Ja się nie przywitałam?
Witam więć!
Ach, rzutem na taśmę, po pracy i na przerwę!
Po zebraniu w realu kolejne na zoomie — za godzinkę będę luźniejszy.
Się uśmiałam…
Zmęczone dobry wieczór, Wyspo:)
Spacerek nieco zrekompensował trudy dnia.
To i owo zamroził, tamto i siamto wywiał:)
Trochę chmurzyło, trochę gwieździło, ale było sucho i przyjemnie:)
Dobry wieczór, dzisiaj ledwie patrzę na oczy, a czemu – nie wiem.
Też jestem padnięta, ale znam przyczynę – mało spałam, dużo biegałam:)
Jutro trochę mniej uciążliwy dzień, ale także głównie biegany:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Biegania trochę, spania… za mało.
Wypocznij przez sen, Leno!
Godzinka się przeciąąąąągaaaaaaa…
ufff – minęła. 🙂
Nie pamiętam, aby aż tak się przeciągnęło…
Nie dam rady dzisiaj posiedzieć, niestety. Dobranoc.
I ja odpadam:)
Miłych snów, Wyspo:)
Dobranoc!
Dzień dobry z opóźnieniem, ale już bardziej przytomnie 🙂
Poprosimy panią Gienię!
Witajcie!
Czy ktoś zadekretował, abyśmy mieli 150 pór roku?
Ja się nie przyznaję!
Dzień dobry


Chyba nie zdążyli…
Chociaż znając prezesa i jego dwór (prezydent, premier, marszałkini sejmu, kot) mogę uwierzyć we wszystko…
Nie wiem ile będzie pracy przy sprzątaniu tego bardaku… Współczuję nowej władzy
A’propos 150 pór roku: Rewolucjoniści francuscy zmieniając kalendarz zadekretowali, że każdy z 365 dni będzie miał swoją indywidualną nazwę – żeby nie pomylić go z żadnym innym…

Pomysł się raczej nie przyjął i Francuzi (tradycyjnie) używali kolejnych numerów dni miesiąca (np. 16 brumaire roku 232 republiki)
I niech mi ktoś powie, że Francuzi to naród bez fantazji!
Deszczowo witam!
Hm, tutaj się za szybko pogoda zmieniała, żeby tak jednoznacznie powiedzieć, czy pogodnie, czy deszczowo było
Ale dzień dobry (jeszcze przed przerwą).
To właśnie miałem na myśli, obserwując przeplatankę pór roku! 🙂
A ja na przerwę…
Za chwilę zanurzam się w Klub Książkowy. Dziś na tapecie „Społeczeństwo populistów” Sadury i Sierakowskiego…
Słyszałem/ czytałem sporo dobrego o tej książce, ale nie miałem jeszcze okazji… (Tzn. kupka wstydu jest pokaźna, wstyd dokładać).
Jakbyś miał perspektywę podróży, mogę ci podesłać ebooka…
A wiesz, z perspektywami różnie, ale i tak poproszę.
Stok pod Baranem,Kurski w PAU, Ukraińcy pod Adasiem i wracam do domu
Makówko, ale jak piszesz „Kurski”, to dodawaj, proszę, imię. Bo to człowiek niby wie, ale wolałby mieć pewność…
Po nieco rzewnym i chłodnym spacerku miło posiedzieć w suchełku i ciepełku czyli:
wreszcie domowe dobry wieczór, Wyspo:)
Rzewny z powodu że?
Dobry wieczór i domowy jak najbardziej też.
Z powodu nieba wzruszliwości łzawej nieco:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Niebo zapłakało z radości/wzruszenia, czy z żalu nad parą zmarźniętych stworzeń?
Użaliłosię!
Ciepłym deszczem spłakało… 😉
No to najważniejsze, że ciepłym! Jak prysznicem, nie przymierzając.
Prysznicem to by raczej spłukało…
Mały łuczek – wielka różnica 😉
Płuczki i płaczki?
Niczym świta rozkapryszonej monarchini 😉
Zmykam, dobrej nocki, Quacku:)
Chcę wierzyć, że z radosnego wzruszenia, więc wybieram wersję pierwszą:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Oczy mi się same zamykają, więc pożegnam się, póki jeszcze dają się otwierać:)
Miłych snów, Wyspo:)
Dobrej nocy na ocy! 😉
Dobranoc, pa, pa!
Dobranoc wszystkim!
Witajcie!
Wczoraj była jesień szara i pluchawa, dzisiaj przeszliśmy do złotej jesieni, co będzie jutro?
Jutro będzie futro! (Jeżeli przyjdzie mróz, no to tego). Dzień dobry.
To jeszcze w temacie:
Była pierwsza zima,
były pierwsze mrozy.
Pan Bóg wielką skrzynię
z futrami otworzył.
Przywołał zwierzęta
i rzekł do nich tkliwie:
– Dam każdemu futro –
dzielę sprawiedliwie…
Tobie – białe, tobie – szare,
ty dostaniesz ryże…
Nie bójcie się, śmiało, śmiało,
podchodźcie tu bliżej!…
Tobie – bure, tobie – siwe,
pies dostanie kożuch,
bo przy piecu rzadko siedzi,
wciąż biega po dworze…
– A ty czemu nie podchodzisz?
spytał Pan Bóg jeża.
– Bo się patrzę na zajączka,
jak futro przymierza…
– Czy chcesz takie?
– Chciałbym inne –
sierść w tym jakby mgiełka.
Chciałbym futro z włosem grubym,
choćby jak igiełka!
Pan Bóg spojrzał na aniołów,
a potem na jeża:
– Podać futro specjalne,
tu, dla tego zwierza!
Spojrzał jeżyk na futerko…
Panie Boże, przebacz!…
Pan Bóg odrzekł:
– Już jest późno –
powracam do nieba!
(Futro jeża – L. Wiszniewski)
i naprawdę zmykam:)
Znów jesień szara i pluchawa.
Choć wczoraj była przerwa bez deszczu i wtedy łaziłam „Pod Baranem”
Brałaś barana „na barana”?
Przyszedł baran do barana
I powiada: „Proszę pana,
Nogi bolą mnie od rana,
Pan mnie weźmie na barana”.
Baran tylko głową kręci:
„Nosić pana nie mam chęci,
Ale znam pewnego wilka,
Który nosił razy kilka”.
Trwoga padła na barany:
„Dobrze pomyśl, mój kochany,
Wiesz, co było swego czasu?
Nie wywołuj wilka z lasu!”
Baran słysząc to zbaraniał,
Baran dłużej się nie wzbraniał,
I – choć rzecz to niesłychana –
Wziął barana na barana.
(Baran – J. Brzechwa)
Dzień dobry, Makówko i Tetryku:)
No, no, że też Brzechwie chciało się przewidywać nasze żarty w odległej przyszłości…
Dobry wieczór, Leno!
🙂
Dzień dobry, kolejny poranek na Wyspie. Zacznijmy go od dawki energii z kubka od pani Gieni. Poprosimy.
Nie chcę z poduszką krzesełka
pieca
łopatki
wiaderka
zegarka
pieniędzy
kuferka
Szekspira
szafy
sweterka
skarbonki
trąbki
pudełka
domu co stał się już duchem
lecz przywróć mi święty Antoni
mój kubek z jednym uchem
(Kubek – J. Twardowski)
Dzień dobry, Quacku:)
Słonecznie witam!
Siercza,kot Figo,Dobczyce.
I za chwilę będzie ciemno.
Wciąż zakręcone dzień dobry, Wyspo:)
Średnio wyspane ale całkiem miłe bo efektywne:)
I ja biegnę, i ja lecę,
Lekko, lubo tak,
Może skrzydła mam u ramion,
Jak ten polny ptak!
(Za kółeczkiem – M. Konopnicka)
🙂
Dzień dobry, po pracy, całkiem udany dzień pod względem pracowym. I na przerwę.
Dotarłem do domu i usiłuję wejść na spotkanie na teams…
Sucho, chłodno, bezwietrznie. Niby niebo bezchmurne, a gwiazd widać nie było:) Zmarznięte dęby opatulały się rdzawymi liśćmi, pacając dookoła żołędziami. Jarzębiny wciąż strojnie-koralowe, czupurzyły się pierzastymi gałęziami w kolorze khaki, a kaliny pomrugiwały szklano-czerwonymi paciorkami:) Z pobliskiego trzęsawiska niosło suchym trzaskiem skrzypów, pachniało bagiennym rozmarynem i przekwitłą czermienią:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Instrumentacja głoskowa prima sort, za jednym zamachem obraz i dźwięk, normalnie telewizja tekstowa! 🙂 A wizja taka, jakby spod tych dębów mieli wyjechać rycerze jakowiś.
Dobry wieczór!
Dziękuję:)
Żołędziowi rycerze w zielonych zbrojach i stosownych hełmach 😉
Jest piękna baśń o tym, czemu dęby nie zrzucają swoich liści jesienią:)
Dawno, dawno temu, gdy ptaki wiły jeszcze swoje gniazda na ziemi, przyszedł Wielki Mróz i zniszczył niemal całą skrzydlatą populację. Tylko kilka maleńkich szaropiórych samczyków zdołało jakoś przemieścić się i ostatkiem sił skryć w gałęziach wiekowego Dębu. Zmarznięte i wystraszone poprosiły, by Dąb ochronił je przed Wielkim Mrozem, a on obiecał uczynić, co w jego mocy. Gdy Wielki Mróz wypatrzył skulone w listowiu ptactwo, nadął się, natężył i chuchnął z taką siłą, że zmarznięte samczyki zaczęły drżeć jak w febrze, a dębowe liście zaczerwieniły się z zimna. Ale Dąb nie pozwolił im opaść. Im silniej Wielki Mróz chuchał i dmuchał, tym mocniej Dąb zaciskał i zakręcał coraz bardziej czerwone liście. Te przepychanki trwały aż do wiosny, gdy znudzony Wielki Mróz dał za wygraną i poszedł swoją drogą. A przy pierwszym wiosennym promieniu słońca spod pomarszczonych i zbrązowiałych dębowych liści zaczęły się wysuwać zlęknione główki.
Od tego czasu drżące ptaszki nazywa się ziębami, dąb nie traci liści na zimę, a dzielne samce pozostają w jego pobliżu, ufne, że nawet podczas największych mrozów dąb je ochroni:)
Och, przepiękne. Nie znałem! I wszystko się zgadza, zZIĘBnięte ptaszki i ruda/ ceglasta czerwień!
Tak, zięba od ziąb, zimno, drżenie🙂
A łacińska frigella od frigore cantat czyli śpiewać zimą🙂
W Rzymie też znali tę baśń? O_o
🙂
Nie wiem. Po prostu kiedyś powiedziałam na zajęciach, że zięba jest ruchliwa jak fryga, na co Profesor się roześmiał i wspomniał tę łacińską nazwę:)
To prawda. Kiedyś gwizdałem, żeby jednego ziębę przyciągnąć, z aparatem wycelowanym w drzewo, a ten skubaniec usiadł 3 metry ode mnie, ale nisko na krzaku, zupełnie nie tam, gdzie celowałem 🙂 i jak go zauważyłem, ale zanim przekierowałem aparat, powiercił się, powiercił i zemknął.
Teraz zerknęłam, że także jako Fringilla, ale ja znałam ziębę pod tą pierwszą nazwą:)
I prawdą też jest, że samce często zostają na zimę by zasiadywać swoje terytorium:)
W zimie chyba nie widziałem. A może? W Bydgoszczy, przy karmniku? Musiałbym pogrzebać w zdjęciach, ale to nie dzisiaj.
Jasne:) Info o samczykach mam od Brata, a On jest bardzo wiarygodnym źródłem tego typu ciekawostek:)
Zmykam, dobrej nocki, Quacku:)
Pa!
Jak wszyscy to wszyscy Makówka też!
Dobranoc!
Spokojnej! (Jacy wszyscy?)
Uff! Bo myślałam, że nie zdążę z bają tam wyżej:)
Ja bynajmniej nie idę spać.
Czeka na mnie pranie do rozwieszenia i naczynia do umycia.
Quacku hop, hop!
Hopkam jeszcze 🙂
A ja muszę jeszcze załadować zmywarkę. Ale spoko, jestem jeszcze chwilę.
Dobranoc, Makówko:)
No dybra:) Baję opowiedziałam, coby się Wam miło spało, to zemknę już sobie do swojej robótki, którą zaczęłam po spacerku i teraz woła mnie baaaardzo:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej!
Witajcie!
Bardzo fajna baśń, wiele tłumacząca 😉
Coś w rodzaju ptasiej „Seksmisji” a rebours – kataklizm pozostawił tylko paru samczyków…
No właśnie…
Samczyki nie znoszą jajek, więc panowie Ziębowie musieli znaleźć sobie jakieś inne samiczki do przedłużenia gatunku…
Obstawiam że „przygruchali” sobie sójki, co wyjaśnia upierzenie ptaszków
Czemu inne? Skoro zakładasz, że jakiekolwiek samiczki przetrwały, to czemu akurat nie ziębowe? 😉
Witaj, Krzysztofie:)
Dzięki, Tetryku:)
Brak samiczek – owszem, ale raczej nie na skalę globalną, bo baśnie zazwyczaj są opowieściami o charakterze lokalnym 🙂
Dzień dobry, dzień się zaczyna pogodowo bardzo przyjemnie!
Zobaczymy, jak z resztą aspektów.
A na razie kawa na rozruch. Pani Gieniu, poprosimy (po raz ostatni w tym tygodniu)!
Chętnie się poczęstuję

Witam !
Szaro, buro. Rozpogodzi się czy zacznie padać?
Norwegowie twierdzą, że zacznie padać, mniej więcej koło południa, i do wieczora (21-22) już będzie siąpić.
Dzień dobry
Dziś przypada kolejna znacząca rocznica.

Bowiem dnia 18 brumaire roku 8 ery republikańskiej (10 listopada 1799 dla nie zafascynowanych Rewolucją Francuską) generał Napoleon Bonaparte dokonał zamachu stanu i zlikwidował rządy Dyrektoriatu zastępując je Konsulatem z sobą – jako konsulem – na czele!
Moment ten przyjmuje się symbolicznie za koniec Wielkiej Rewolucji Francuskiej 🙁
Czemu akurat dziś to przypomnienie wzbudziło we mnie mało miłe myśli?
Eh, chyba przesadzam z tym moim pesymizmem ?
Czyżbyś nie lubiła małych dyktatorów?
Przelotnie w domu, zmykam na dłuższą chwilę.
Dzień dobry, praca planowo, cała reszta w zasadzie też.
A teraz na przerwę.
Powróciłem. Byłem na finisażu wystawy eko- i antyprzemocowo- feministycznej malarki, pani Elżbiety Bińczak-Hańderek, połączonym z rozmową z dwoma aktywistkami vege-misjonarstwa. Wbrew obawom, dyskusja była wcale żywa. 😉
Hm, a o czym dyskutowano? Tak w skrócie?
Tak na przykład: czy los psa-przewodnika to los dobry czy okrutny?
Hm, dobre pytanie. To chyba zależy, czy taki pies-przewodnik odczuwa satysfakcję ze spełniania swoich obowiązków, czy czuje się do nich zmuszany.
Dziś mówi się i pisze
(Bo jest cierpliwy papier),
Że z psów pożytku nie ma –
Pies tylko je i chrapie.
„Co? Pies pracuje! Żarty!
To wałkoń i ladaco …”
Przepraszam mogę wskazać
Na psy zajęte pracą.
Kiedy w górach na turystów
Z hukiem zwali się lawina,
Kto spod śniegu ich wykopie?
Zapytajcie bernardyna.
Niewidomy na spacerze
Ostukuje laską chodnik…
Towarzyszy jemu wiernie
Tresowany pies-przewodnik.
Żeby owca na manowce
Nie schodziła, gdy się pasie,
Przez dzień cały piesek pasterz
Uwija się przy wypasie.
Złodziej ukrył łup w zaroślach,
Ze zwinności swoich nóg rad…
Lecz owczarek policyjny
Znalazł to, co złodziej ukradł.
Gdy wesoło Ci lub smutno,
Coś wykonać bardzo trudno,
To przy tobie zawsze trwa
Pies-przyjaciel na sto dwa.
(Bardzo zajęte psy – R.M. Groński)
🙂
No tak, ja rozumiem, że w tamtej dyskusji chodziło raczej o punkt widzenia psa, a p. Groński, niezależnie od urody wiersza, myśli raczej „człowiekiem”.
Owe panie, niezależnie od urody myślały wszak nie psem, tylko sobą…
Moim skromnym zdaniem powinna się tam – wszystko jedno z której strony – wypowiedzieć jakaś osoba zajmująca się psim behawioryzmem, która wystarczająco jest w stanie rozpoznać, co oznacza jaka reakcja etc.
Ponoć są psy, które uwielbiają wyzwania, tresura i wykonywanie „sztuczek” sprawia im wielką satysfakcję, a bez trenowania ciała i umysłu – marnieją.
Pewnie behawiorysta mógłby ocenić, które tak mają:)
Trochę odpłynę, bo idąc tym tokiem myślenia, podobne zastrzeżenia można mieć do wykorzystywania zwierząt pociągowych, biorących udział w zawodach i wystawach, a nawet tych domowych, które umilają czas właścicielom:)
Rzecz sprowadza się do tego, że żeby koegzystować, trzeba ustalić jakieś zasady i wdrożyć je (a to wiąże się z tresurą, niestety), ewentualnie mieć kontakt wyłącznie przez pręty klatki, szybę terrarium bądź akwarium:)
To złożony problem.
Tak, jeżeli chodzi o psy pracujące, to właśnie o to mi chodziło. Ponoć border collie mają masę radochy przy precyzyjnym ogarnianiu stad innych zwierząt domowych (np. owiec). I z tego, co słyszałem, również podczas wykrywania rozmaitych substancji na granicach (widziałem psa tej rasy na granicy hiszpańsko-brytyjskiej w Gibraltarze). Ale to tylko to, co słyszałem lub czytałem, nie podjąłbym się dyskusji na ten temat, bo nie jestem fachowcem.
Psy na granicy to chyba trochę inna bajka. I bardzo przykra, i naprawdę okrutna, ponieważ (wiem od znajomego strażnika granicznego) te zwierzęta faszeruje się narkotykami, a przed akcją nie dostają „działki”, by, będąc na głodzie, miały lepszą skuteczność… Ale to są informacje sprzed kilku lat. Być może teraz metody postępowania z psami granicznymi się zmieniły. W końcu muszą być inne sposoby wyczulania psa na tego typu substancje, co wnoszę z podobnej funkcji wykonywanej przez psy poszukujące materiałów wybuchowych. Nikt im przecież nie każe jeść prochu, dynamitu czy C4…
Co do zawodów i ogólnie sportu wyczynowego uważam, że jest on zagrożeniem zdrowia i życia dla wszelkich zawodników każdego gatunku, przy czym człowiek z pewnością wybiera swój los np. boksera wagi ciężkiej, natomiast konia do przekraczania własnych możliwości słania/przymusza wola człowieka — w tej kwestii zgadzam się z nimi.
Mam podobne zdanie w temacie sportu wyczynowego. Platońska idea zdrowego ducha w zdrowym ciele dawno już odeszła w zapomnienie, a sprzęt, którego używa się do pomiaru kolejnych rekordów, najlepiej zaświadcza, że zbliżamy się do kresu naszych fizycznych możliwości…
Dzień dobry, Tetryku:)
Nie rozumiem, co kryje się pod „myśleniem sobą” owych pań.
Że one (jako niepełnosprawne) są ważniejsze od zwierzęcia czy że (jako pełnosprawne) nie chciałyby za nic takiej roli spełniać?
Nie czepiam się – dociekam:)
Och, nie, chodzi mi tylko o to, że nie wiem, na ile te panie mówią z punktu widzenia samego psa i na jakiej podstawie – czy tylko tak jak sobie to wyobrażają jako ludzie, czy też na podstawie swoich doświadczeń (np. zawodowych) z psami.
To było pytanie do Tetryka, Quacku:)
Ale już sama sobie na nie odpowiedziałam, skojarzywszy vege-misjonarstwo w tle:)
Podejrzewam (jutro pewnie Tetryk rozwieje wszelkie wątpliwości), że panie są przeciwne wykorzystywaniu zwierząt jako przewodników:)
Tak, dokładnie tak było. Panie twierdziły, że rola psa-przewodnika jest dla „mniejszego brata” poniżająca, i należy wynająć pielęgniarkę i jej zapłacić z usługi. Pokrywania kosztów utrzymania i opieki weterynaryjnej nie brały pod uwagę — przecież psu się nie płaci! 😉
Chodziło mi właśnie o punkt widzenia — one były przekonane, że w każdej sytuacji najlepiej wiedzą co pies (koń, świnia etc.) myśli, czuje i co jest dla niego dobre.
Wprawdzie dieta roślinna obniża poziom adrenaliny, ale bez przesady… 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
…ale niektóre teksty na ten temat podnoszą, więc bilans jest na zero 😉
Dobry wieczór pospacerkowy!
Bardzo dobry:)
Szanowne radio Erewań, czy to prawda że temat weganizmu może uśpić rozmówców?
Tak, to prawda, ale spadek poziomu adrenaliny wywołanego dietą u rozmówcy musi być równy wzrostowi poziomu adrenaliny wywołanego treścią wypowiedzi… 😉
Przymroziście z lekka. I gwieździście. Bardzo.
W Mickiewiczowskich klimatach, kiedy wieczorna rosa znaczy snującą się pod stopami ścieżkę, oko
dna nie odróżnia od szczytu,
zdajesz się wisieć w środku niebokręga.
W jakiejś otchłani błękitu…
A nawet w Staffowskich, gdy nieśpieszny nurt pustej szosy niesie
w wieczornej ciszy…
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, literacki, a nawet poetycki.
To te gwiazdy we mnie… Również z powodu tych nade mną i pode mną 😉
Dobry wieczór, Quacku:)
Cieszę się!
🙂
Bo poezja u Leny zaczyna się w oczach 🙂
🙂
Lubię patrzeć. I mogę – to korzystam;)
Północ nadchodzi… Lena odchodzi…
Chcę skończyć, com wczoraj zaczęła, więc:
miłej nocki, Wyspo:)
Spokojnej! Też będę zmykał.
Dobranoc!
Czy u Was też tak pada?
Pochmurne dzień dobry!
Dzień dobry, dobrze pospane.
Za oknem na pełny regulator hity z międzywojnia 🙂 aktualnie „Miłość ci wszystko wybaczy”…
A na Wyspę zapraszamy panią z weekendowej zmiany!
Pogoda coś nie sprzyja maszerowaniu, świętowaniu itd…
Załatwiłem z Norwegami, przesunęli opady na po 15.
Ale marsz o 12.30, prawda?
Prawda, przemaszerowaliśmy bez deszczu 🙂
I bardzo dobrze. Też chciałam iść, ale dziecko mi „przypomniało”, że niedawno byłam chora i powinnam się oszczędzać.
A tu piękne słońce akurat. I pewnie zaraz będą maszerować.
Zmykam na kolejne spotkanie. 🙂
Dzień, z tych mroźnych, chwilami słonecznych, częściej deszczowych, dobry, Wyspo:)
Dobry, dzisiaj nie wychodzę, raczej zakopuję się głębiej pod koce, swetry i ciepłe skarpety. Zahibernować i do wiosny, najchętniej.
🙂
A ja sobie właśnie słucham koncertu niepodległościowego, całkiem dziarsko płynącego z pobliskiego ośrodka kultury:)
Przy okazji rasuję nowe świecidełka i syczę, bo znowu narobiłam sobie pęcherzy przy wywiercaniu otworków:)
A poza tym to w perspektywie spacerek za +/- półtorej godziny:)
Okej, jak zwykle chętnie przeczytam o wrażeniach z 🙂
Miałem przerwę w wyspowaniu, gdyż zostałem zaangażowany do poszukiwań rozmaitych rzeczy w sieci na prezent (świąteczny).
Wróciłem ze spotkania obserwatorów OKW. Pojawiło się ponad 200 osób, poznawali się ludzie znający się dotychczas jedynie z kontaktu telefonicznego. Nastrój był znakomity!
Wspaniale. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co by mogło być, gdyby nie było takiej kontroli.
Racja! OKW na pewno ma swój ważny udział w TAKIM wyniku.
Wybory samorządowe też będziemy obserwować!
Byłam na tym spotkaniu co i Tetryk, ale wyszłam wcześniej niestety.
To zrozumiałe, skoro wracasz do zdrowia.
Ze względu na zdrowie nie poszłam na marsz w południe. Faktycznie nadal nie czuję się zbyt dobrze, ale to nie był powód.
To prawda, OKW zrobiła kawał dobrej roboty:)
Spacerek dziś zwyczajny aż do znudzenia:)
Trochę chmur, trochę gwiazd, trochę wiatru.
Jakieś wstężyki lądujące grabowymi łódkami powietrznymi na naszych plecach i pod stopami, jakiś zaaferowany bober, który na nasz widok plasnął ogonem i tyleśmy go widziały, jakiś młodociany jednorogi byczek, który zastąpił nam drogę, i, nim zdążyłyśmy dobrze mu się przyjrzeć, rozpłynął się w pomroczności jesiennej plątwy… 🙂
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór.
Bober!!! Zaaferowanie skojarzyło mi się z Białym Królikiem z „Alicji w krainie czarów”, zaraz na początku, tuż przedtem, zanim Alicja zanurkowała w dziurze.
Istotnie, da się odnaleźć pewne podobieństwa między zaaferowaniem Białego Królika a Bobera 🙂
Dobranoc Wyspo!
Spokojnej, odpoczywaj!
Co tu będę tak sam siedział…
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dobranoc! Oszczędzaj paluszki! 🙂
Oszczędzałam. Zostało jeszcze pół paczki dla Ciebie 😉
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobry, Leno!
Dobry, pospane.
Kawa na rozruch i dalej zobaczymy, jak pogoda pozwoli, może jakiś spacer? A może i nie?
Poprosimy!
Aha, już się wyjaśniło, no więc spacerek nie, bo zanosi się na deszcz, a poza tym coś się znów zaczyna dziać z Wielką Stopą (zapewne czeka mnie znów seria wizyt u ortopedy).
A jednak: wziąłem procha i wybyliśmy, było bardzo fajnie, a przy okazji – mam nadzieję – mało forsująco. Zrobiłem trochę zdjęć, ale nie na tyle, żeby nowe pięterko z nich robić, zresztą zobaczę, najwyżej wrzucę gdzieś w komentarzach.
Witam!
Zaraz zmykam „w gości”
Witajcie!
Trochę dziś pospałem. Nareszcie!
I to rozumiem! 🙂
Wybywam. Do wieczora!
A ja właśnie wracam do domu.
Bezpiecznego powrotu.
Już jestem!
Cieszę się!
Udało się powrócić! 😉
Napisałeś to tak, jakbyś musiał się przedzierać przez wrogie zastępy, a przynajmniej biec przez płotki!
To zależy skąd wracał i czym.
Ja, aby dotrzeć „w gości” przesiadałam się cztery razy i zajęło mi to ponad godzinę, choć cały czas byłam w Krakowie i nie utknęłam w żadnym korku.
A jakbyś jechała samochodem, to ile kilometrów?
Nocnie powrócone i u nas dobry wieczór, Wyspo:)
Dzień zleciał nam na szwendaniu się i poszukiwaniu inspiracji, wieczór, chłodny i rozmglony, rozpoczęłyśmy wkroczeniem na jedną z Wczorajszych Dróg, pachnącą dorodnymi świerkami i zniecierpliwionymi sosnami. Głębiej natknęłyśmy się na kilka drżących z (czy tylko?) zimna osiczynowych szkielecików i licho odzianych topolowych osesków, co przywiodło przynajmniej jedną z nas do refleksji, że w naturze logika czasu nie istnieje, i z Wczorajszej Drogi można bez żadnego ostrzeżenia zejść na Drogę Jutrzejszą:)
A na południu śnieg! Nie tylko w Tatrach, ale np. w Gorcach również.
Tu mokho. Ale i tak byliśmy pierwsi, chwaliłam się wtedy na Wyspie:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór.
A to nie jest tak, że natura funkcjonuje w powtarzających się cyklach, a zmiany są ewolucyjne? (Plus od czasu do czasu kataklizm?)
Swoją drogą właśnie skończyliśmy oglądać serial „Ciała” na Netfliksie, tam te drogi czasu są zakręcone w pętelkę. Dosłownie.
Taka jest reguła, ale… od każdej ponoć znajdzie się wyjątek;)
Te pętelkowe wywodzą się z hellenistycznej koncepcji czasu 🙂
No, w serialu jest wybitna pętelka, wręcz niemożliwa 🙂 ale nie będę spoilował.
W każdym razie skojarzyło mi się z opowiadaniem Roberta A. Heinleina „All You Zombies”, przełożonym przez Marka Cegiełę jako „Wszyscy wy zmartwychwstali”.
Nie kojarzę opowiadania, ale koncepcje czasu to fascynujący temat, zwłaszcza w literaturze i filozofii:)
Byle nie zejść z własnej drogi, to najważniejsze! 😉
Ale manowce bywają takie kuszące… 😉
Dobranoc!
Spokojnej!
Też się już pożegnam, bo poszukiwana inspiracja chyba właśnie się objawiła:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej! To i ja zmykam.
Dzień dobry, na razie spokój.
Trzeba się brać do roboty.
Ale najpierw korzystnie by się było (d)obudzić.
Pani Gieniu poprosimy, z nową energią w poniedziałek.
Witajcie!
Zaczęliśmy kolejny tydzień 🙂
Dzień dobry!
(oby taki był!)
Dzień dobry raz jeszcze, teraz już dużo bardziej pozytywnie!
Znaczy, znowu się udało. Tym razem dobudzić 😉
Tak jest!
I pod Jaszczury!
Pod Jaszczurami
Jest szeroko niklowany bar!
Pod Jaszczurami
jest faktycznie niklowany bar
przybądźcie sami
jest muzyka wesoła i gwar
lecz też poważnie jest czasami
gdy wolnych sędziów gości klub
rozbrzmiewa sala dyskusjami
bo gości bywa nawet stu
Po pracy i na przerwę.
Na dobry ranek przez okno zajrzało bardzo ciekawskie słońce, potem dzień odrobinę zachmurzał swoje oblicze, a popołudniem pochłodniał.
Po dość intensywnej bieganinie zmógł mnie Śpiok Okrutny, więc spacerek dziś uskuteczniałyśmy miasteczkowo. Drzewek nam dosadzono na przydomowym trawniczku, więc Rude slalomowało pomiędzy niczym po labiryncie. I w tempie podobnym, bo to przecież z każdym nowym elementem krajobrazu należało się zapoznać, obadać, za(i to obukrańcowo)akceptować… 🙂
Dobry wieczór, Wyspo:)
Taka akceptacja jest znana pod nazwą Oficjalny Status Inspekcji Klozetowej, w skrócie OSIK.
Dobry wieczór!
Tak.
Zaczyna się to od OWĘCH*-u a kończy na OSIK-u
Dobry wieczór, Quacku:)
*Ostętacyjny Wyszuk Ęwętualnych Cętrów Hydrolizowych
Ja tam akurat się cieszę tą razą:)
Na trawniczek ostrzyła sobie ząbki (i pazurki też) naprzeciwuliczna świątynia. Chciało jej się parkingu la wyznawców, ale nie chciało się zapłacić za grunt, więc boje trwały dobrych kilka lat.
Byliśmy pełni najgorszych przeczuć…
Aż tu pewnego letniego dnia na trawniczek zajechał Wielki Wóz i zaczęła się nieśpieszna krzątanina Kanarkowych Uniformistów. Jej efektem było czternaście osiatkowanych mini-świerczków… Minęło trochę czasu i KU pojawili się ponownie, co zaowocowało kolejnymi trzema brzózkami. A wczoraj… Wczoraj dosadzono jeszcze siedem brzózek:)
To znak, że świątynnego parkingu nie będzie. Hip hip! hura! 🙂
Hurram razem z Tobą! 🙂
Dzięki:)
W imieniu własnym, naszej mało asertywnej gromadki i… Psiułki:)
„Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie…”
Choć łatwo nie będzie.
Ale już jest nieźle 🙂 i na razie spokojnie, mimo wysiłków, żeby tak nie było.
Mam takie pytanko natury technicznej:
czy ktoś coś planuje?
Makówko? Pięterko nam szykowałaś, czy to aktualne?
Bo tu już się nam Szklanna Górra robi.
Jeśli nikt nic, to może coś zakątkowo zamieszczę, he?
🙂
Oj, niestety nie. Nie bardzo mam o czym pisać ostatnio, praca i różne sprawy branżowe, nie do rozpowszechniania w sumie. Albo nudne.
To poczekam do północy, może Makówka usłyszy moje wołanie i odpowie, a potem zrobię pięterko, które ewentualnie uznamy za przeczekajkę:)
Aktualnie nie mam głowy -maraton lekarski mi się szykuje -kardiolog, internista, neurolog. Niestety.
Przed chwilą rozmawiałam na ten temat na WhatsApp z moją przyjaciółką-lekarką.
I jeszcze inne sprawy mi się zwalają na głowę.
Bo zaległych tematów to nawet trochę mam -Kołobrzeg, Gdańsk, Grecja…
Usłyszałaś 🙂
Ok. To wstawiam:)
Dobry wieczór, Makówko:)
No to powodzenia w maratonie!
Ok. Jasne. Jakby co, to się nie oglądaj na ilość komentarzy, tylko wstawiaj swoje, gdy czas pozwoli:)
Usłyszałam. Wstawiaj!
Dobranoc!
Spokojnej!
Dobranoc, Makówko:)
Zapraszam do przeniesienia się na nowe pięterko-kontynuację zaproponowanych przez Tetryka klimatów:)
To ja pożegnam się tutaj, żeby kaganek nie przygasł od smuteczku:
Dobrej nocki, Wyspo:)