Działo się to w czasach, gdy pan Władza na literkę Em resztki władzy absolutnej jeszcze posiadał.
Kolega Brata na swojej, niestety, nieogrodzonej posesji zrobił ognisko.
Uczestnicy w większości dowody już mieli, raczyli się więc piwkiem. Z umiarem. Bezdowodowa reszta, w osobie młodszej siostry na doczepkę, raczyła się ciepławą oranżadą.
Lato było – czas uciech i hulanek do białego rana.
A to była godzina dwudziesta druga.
Chłopaki na gitarkach pogrywali, trochę podśpiewywali – nikomu to nie przeszkadzało, bo w promieniu wielu metrów nie było żywej duszy.
W pewnej chwili przybłąkało się dwóch panów Em.
Raźnym krokiem podeszli do rozbawionej gromadki i zaczęli wrzeszczeć.
Wyziewy z ich wnętrz pozwalały sądzić, że sami niedawno bawili się na całego. Niestety, finał ich imprezki nie był chyba zadowalający – najprawdopodobniej zabrakło funduszy i ci dwaj mieli sie postarać o nowe.
Najpierw przyczepili się do uczestników o bezprawne rozpalenie ogniska.
Gdy ustalili, że teren jest prywatny, zażyczyli sobie pisemnej zgody właściciela.
Właścicielem był kolega – taki właśnie prezent dostał parę lat wcześniej od rodziców na osiemnastkę.
Dokumentów na darowiznę przy sobie nie miał, ale skłonny był skoczyć po nie do domu.
Wtedy panowie Em postanowili wylegitymować pijących ogniskowiczów w celu, czy wszystkie osoby pijące alkohol są pełnoletnie…
– Nazwisko!
– A. – i rzut oka pana Władzy w dokumenty .
– Nazwisko!
– B.
– Nazwisko!
I tu stało się coś, na co pan Władza zareagował odruchowo:
– Psiak.
Jeb!
Przepraszam, ale nie ma innego, równie krótkiego i wyrazistego słowa na opisanie tej reakcji.
Kolega zaliczył pięknego sierpa.
Upadł.
Podniósł się i splunął. Coś zagrzechotało. Schylił się i pomacał po trawie. Znalazł!
Miał wybite dwa przednie zęby.
– To jak się nazywasz? – zagaił ponownie pan Władza, głaszcząc pieszczotliwie gumowy atrybut ówczesnych stróżów prawa.
I wtedy wszyscy jak na komendę wrzasnęli:
– PSIAK!!!
Kolega naprawdę miał takie nazwisko.
Pan Em nie zdążył użyć niezbędnika władzy ludowej .
Drugi odepchnął go, wyrwał dowód, zajrzał i wrzasnął;
– Ku…wa! Debilu poj…ny! On się naprawdę tak nazywa!
Nim imprezowicze zdążyli zareagować – panowie Em wykonali taktyczny odwrót.
Tym, co do reszty osłabiło towarzystwo, był komentarz kolegi Psiaka.
Spojrzał tępo w garść i wyseplenił:
– A pani dentyftka tak fię fiefyła, we juw mamy fałą górkę wrobioną!
Dzień dobry na nowym pięterku:)
Takie wspomniątko z czasów beztroskiej młodości.
Zapraszam i życzę miłej zabawy:)
Dzień dobry na nowym. Coś strasznego, ci panowie Em
takich przeżyć nie miałem, ale pamiętam jak (również pijany) dalszy sąsiad z bloku naprzeciwko, również należący do tej służby, spotkał mnie z grupą całkiem jeszcze niepełnoletnich kolegów (jakoś może w okolicach VI-VII klasy podstawówki) przy osiedlowych pawilonach sklepowo-użytkowych i zaczął obrzydliwie straszyć nas, dzieciaków, że takie samodzielne szlajanie się po osiedlu to jest niezgodne z prawem i że można za to iść do więzienia. Oczywiście nie ma porównania z wybitymi zębami.
Jeszcze raz dzień dobry, Quacku:)
Byłam wtedy jeszcze bardzo smarkata, ale też czułam lekką grozę całej sytuacji – tę całkowitą bezkarność stróżów prawa, którzy mogli wszystko. Bo niby do kogo i na kogo po takim incydencie iść na skargę? Do kolesiów interweniującej parki?
Dobrze, że nas nie spałowali. Przecież to jeszcze nie były czasy, gdy ktoś próbowałby się wdawać w bójkę z mundurowymi…
A, swoją drogą, oni mieli też jakiegoś czuja, wiedzieli, kogo zaczepić – muzyków przy ognisku, grupę nastolatków pod sklepem…
Do interwencji w parkowych krzakociach specjalnie się nie pchali… Objeżdżali park, nawet nie wyściubiając nosów z samochodu… Wiem, bo mieszkałam przy parku, napatrzyłam się…
A to osobna kwestia – przyłażenie, gdzie ich nie trzeba, a nieprzyłażenie tam, gdzie trzeba.
🙂
Pamiętam, jak kiedyś zwinęli kolegę Brata, który (to muzyczne środowisko, więc cóż by innego:)) wracał zimowym przedwieczorkiem z własnym magnetofonem po wspólnym przegrywaniu muzy:) Stwierdzili, że pewnie zrobił jakiś sklep muzyczny:) Wyjaśniło się, ale nockę spędził w gościnie u panów Em:)
No to wracam sie podłogować, ale bede zaglondau:)
Bezkarność „służb”,wykorzystywanie przewagi władzy lub siły budzi we mnie złość i smutek.
Boję się czy nie zaczynamy zmierzać w takim kierunku.
Zmierza, zmierza. Na szczęście częściowo jeszcze służby spełniają swoje podstawowe funkcje. No i jestem przekonany, że częściowo mają wzgląd na samorządy, mimo że formalnie podlegają MSW.
Witaj jeszcze raz, Makówko:)
Chyba w każdym normalnym człowieku te rzeczy budzą złość i smutek. Ale także – sprzeciw.
Ja czasami mam wrażenie, że tę najgorszą spuściznę po niegdysiejszych panach Em przejęli współcześni panowie SM, czyli – Straż Miejska…
Czy SM pałuje, aresztuje, upokarza ludzi?
Nie słyszałam o takich sytuacjach, ale widać mało wiem.
Jeśli chodzi o policjantów są bardzo różni i różnie się zachowują.
Bynajmniej nie jestem zwolenniczką SM, ale …
Myślę, że chodzi raczej o upierdliwość i nadużywanie stanowiska służbowego do celów prywatnych.
Dokładnie o nadużywanie władzy i stanowiska służbowego chodzi, Quacku.
Jak we wszystkich grupach zawodowych – i tu i tu można spotkać najrozmaitsze egzemplarze, ale z zachowania panów z SM dużo częściej da się wywnioskować, że władza uderza im do głowy, Makówko.
Tak, upokarzają ludzi.
I śmiem twierdzić, że gdyby mieli większe kompetencje, korzystaliby z nich czy trzeba, czy – nie trzeba.
No dybra, jako że okazało się, iż w skrzyni mam mniejszy bałagan, niż sądziłam, idę szukać nowego zajęcia, ale nadal bede paczau 🙂
To teraz umykam na dłuższą chwilę główniespacerkową:)
A ja zaś na przerwę!
Smutną rzeczywistością jest, że do wszelkiego rodzaju władzy porządkowej, jak Emma wówczas, a PP czy SM dzisiaj, jest nadpodaż kandydatów z tego rodzaju wadami charakterologicznymi. Do tego dokłada się czasem aktywna selekcja oraz szkolenie pod takim kątem, gdy jest to na rękę władzy zarządzającej tymi służbami.
Przytoczę żartobliwe rozwinięcia skrótów formacji porządkowych PRL:
MO — Mogą Obić
ORMO — Oni Również Mogą Obić
ZOMO — Zwłaszcza Oni Mogą Obić…
Tak, też myślę, że wiele zależy od cech kandydatów i szkolenia.
Zadaniem tego typu służb powinno być wykrywanie przestępstw i łapanie przestępców, źle dzieje się, gdy „wykrywanie i łapanie” staje się ważniejsze od „przestępstw”.
Dobry wieczór, Tetryku:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Odprowadzało nas „Halo!” papuga, a witało „Miauuuu” bliżej niezidentyfikowanego obiektu:)
Wciąż upalnie, więc tempo bardziej niż spacerowe i tym razem nawet Psiuła nie wyrywała się i nie brykała:) Zrobiłyśmy rundkę wokół rozgrzanych chałupek i doceniłyśmy chłodek własnych domowych pieleszy:)
Dobry wieczór. Papug i kot, toż to zupełnie jak z „Doktora Dolittle”! 🙂 (w przekładzie Janiny Mortkowiczowej).
Albo z „Pippi Langstrumpf”:)
Tylko czekać, aż ktoś konika doniesie 😉
Borze szumiący, jaki upał. Nawet na balkonie ciężko wysiedzieć:)
Zrobiłam sobie mrożoną herbatę z miętą, cytryną i kostkami soku żurawinowego – kłaśne i dzimne, może pomoże… 🙂
Tutaj troszeczkę lepiej. Nawet wiatrak wyłączyłem.
W Krakowie teraz tragicznie, ale za to w dzień dobrze się pływało.
Tu +26 teraz.
We dnie pochodziłam w rzeczce, bo takie były warunki:)
Po żurawinowym już wszelki ślad zaginął, więc wrzuciłam lodu w gwiazdkach. Na razie do dzbanka, jak nie pomoże, to zostaje jeszcze pazucha 😉
A całość wygląda jak koktajl z owoców morza… Co tam – zamknę oczy i jakoś pójdzie:)
Farciarz 🙂
Kochani, powoli będę umykać, wykorzystam, że nie ma żaru. Dobranoc!
Dobrej nocki, Quacku:)
Śpij dobrze, Quacku!
Jest lampka to i można się pożegnać.
Dobranoc!
Dobrej nocki, Makówko:)
Dobrej nocy, Wyspo!
Spokojnej nocki, Tetryku:)
Miłych snów, Wyspo:)
Dzień dobry, tzn. jeszcze się zobaczy w kwestii temperatury…
Pani Gieniu, poprosimy, lodóweczkę będzie pani uprzejma przesunąć na front.
Kawa po południu też się przyda
O rany! Żeby tylko pani Gienia gabarytowo podołała wciśnięta między te masy powietrza 😉
Dziś porannie mrożona herbata z lodem w serduszkach, bo dwie ostatnie gwiazdki schrupał w nocy Psiuł:)
Dzień dobry, Quacku:)
Witajcie!
Na razie spokojnie — ok. 25 st. Ciekawe, czy pam Q. zmieści się do lodóweczki pani Gieni?
Tu też da się żyć – +27 póki co:)
Dzień dobry, Tetryku:)
Nadal niech będzie dobry! 🙂
Nie zmieściłem się
Witajcie!
U mnie pochmurno, 31 stopni.
U nas wciąż słonecznie, dziś nie stuknęła trzydziestka, a łagodny wiatr odwala kawał dobrej roboty:)
Dzień dobry, Makówko:)
Dzień dobry
Dotarłem tu z opóźnieniem ale z wielką przyjemnością przeczytałem o zabawach panów M z czasów słusznie minionych…


Moje wspomnienia z panami M. były dużo skromniejsze – kiedyś złapano mnie na załatwianiu potrzeby fizjologicznej w miejskich krzakach. Było to wkrótce po tym, jak WOPiści chcieli mnie zamknąć do tiurmy za chodzenie w strefie przygranicznej (opisywałem to kiedyś) więc trochę się przestraszyłem…
Jednak zagrałem niewinne, nieuświadomione, dziecko (miałem wtedy 18 lat) i pokazując legitymację szkolną wyjąkałem, że nie było nigdzie toalety PANIE WAAADZO… To chyba uspokoiło panów M. i dali mi TYLKO pouczenie „spierd… stąd gó…u i żebyśmy cię więcej nie widzieli”… co ochoczo uczyniłem
Witaj, Krzysztofie:)
Miło mi, że zajrzałeś i miałeś trochę przyjemności, czytając moje wspomnienie.
Tak, ja także słyszałam, że panowie Em uskuteczniali kąversację na najwyższym poziomie…
Kiedyś widziałam z okna, jak pewnego listopadowego wieczora patrol złożony z mundurowego i psa pacyfikował jakiegoś wyeleganconego biedaka. Najpierw go wylegitymowali, potem ten wyższy kazał się chłopakowi położyć na chodniku, a ten niższy pilnował niezmienności pozycji. Po, mniej więcej, kwadransie pozwolili człowiekowi wstać, oddali dokumenty i puścili wolno…
Chyba nie chciałabym usłyszeć tych życzeń, które w myślach posyłał patrolowi wylegitymowany delikwent…
Jako alternatywę przytoczę, co mi opowiadał kolega: oglądając (w stanie wojennym) z bezpiecznej odległości ZOMOwców, rozpędzających demonstrację, zauważył dwóch z nich ciągnących chłopaka w stronę budy. Chłopak się niemrawo opierał, coś wykrzykiwał, panowie Z wyciągali argumenty… Byłby to obrazek wówczas zwyczajny, tyle że we wleczonym obserwator rozpoznał jednego z najlepszych krakowskich judoków.
Konwój dotarł do ciężarówki, młody został brutalnie wrzucony do środka, oprawcy wskoczyli za nim, zatrzasnęli drzwi i wzięli się do pałowania, łoskot licznych uderzeń, jęki ofiary… po chwili wszystko ucichło.
Po kilku minutach uchyliły się drzwi budy, wychodzący rozejrzał się ostrożnie, po czym sprężystym krokiem oddalił się od budy. Był to, rzecz jasna, ów judoka…
Scena jak ze „Złego” L. Tyrmanda 🙂
Rozwietrzone na dwadzieścia siedem stopni dzień dobry, Wyspo:)
Dzień z kategorii szwędacko-pracowitych:) Przy czym pierwsza część już raczej za mną, druga – w tak zwanym trakcie:)
Dzień dobry, po pracy i ten, na przerwę.
To my na spacerek:)
Melduję, że wróciłam do domu.
Było pochmurno, więc zaplanowałam pójście do biblioteki, apteki, na zakupy, ugotowanie obiadu, zabranie się za jakieś porządki.
I tak się snułam po domu szukając motywacji do działania.
Telefon-„jesteś na Bagrach?”.
„Nie, bo pochmurno”.
„Ale woda przecież ciepła, ja jadę”.
„To ja też!”
Apteka nie zając, biblioteka -też. Porządki poczekają na deszcz.
Zamiast obiadu był burger nad wodą.
Dzięki Bagrom lato w mieście da się jakoś wytrzymać.
Teraz 26 stopni!
My po porannej eskapadzie też miałyśmy się już na krok nie ruszać, ale wyszło trochę inaczej:)
Czyli – fajnie takie Bagry mieć na podorędziu:)
Dobry wieczór, Makówko:)
To takie „podorędzie” -na nogach do autobusu, potem do tramwaju, a od tramwaju -15 min na nogach do upragnionej wody.
I to jednak nie jest jezioro w lesie, ale, ale dobre i to.
U nas podobną rolę pełnią Okuniowiec i Krzywe. Też można na nie dojechać empekiem, podejść parę kroków i pławić się do odjazdu ostatniego empka:)
Staram się nie oddalać od wentylatora…
Pospacerkoweinietylko dobry wieczór, Wyspo:)
Po dość intensywnym prackowo i hobbystycznie dniu (jak ja się cieszę, że mi ten legat minął) postanowiłam zabawić się w nękacza i namierzyć wśród znajomków kogoś, kto nas (niekoniecznie dla okupu) porwie i (niekoniecznie na kraj świata) wywiezie. Poszukiwany n…dzielny, życzliwy, chętny do pomocy, szlachetny człowiek znalazł się dość szybko – ułowiłam go z mojej listy osób uczynnych już za pierwszym dzwonieniem. Nawet się ucieszył. I za bardzo nie wnikał w powody, dla których potrzebowałam kogoś z autem.
Spacerek był cudny:) Bardzo już stęskniłyśmy się za naszymi plenerkowymi wypadami.
Las zaczyna powoli jesienieć, Jezioro coraz bardziej ciemnieje sierpniowo, a wokół unosi się ten charakterystyczny dla późnego lata aromat dojrzewających żurawin, żółknącego widłaku i krzeszącego siarkowe trzaski skrzypu:) Towarzyszył nam cieniutki jak bigielek Księżyc i leniwy łopot skrzydeł sytych perkozów i łysek.
Słowem – chodziło się bardzo przyjemnie, równie miło się rozmawiało.
Po powrocie napoiłam znajomego herbatą, nakarmiłam małosolnymi ogórkami, obdarowałam słoikiem kiszonych na potem i – pożegnaliśmy się.
A mnie się czegoś zachciało. Po sekundzie wiedziałam już, że – smażonych ziemniaków. Rzadko na coś miewam takiego smaka, więc obułam się i podreptałam po bulwiecie. W trakcie snucia się po sklepie doszłam do wniosku, że trochę postnie wcinać same ziemniaki, więc dokupiłam jogurt grecki.
W domu usmażyłam ziemniaczki, na chrupiąco, z tymiankiem, białym pieprzem i szczyptą czarnego, zrobiłam botwinowy chłodniczek i… stwierdziłam, że sama takiej ilości nie zjem. Wymyślając sobie od popich oczu, zadzwoniłam do Brata i spytałam, czy jest bardzo głodny. Zna mnie, więc odparł, że jeszcze nigdy w życiu taki głodny nie był, i że już leci…
A na drogę wcisnęłam Bratu małosolnego (trochę się wzbraniał) ogóra na dopchanie się, słoik kiszonych i, objedzona po kokardę, wracam na Wyspę:)
I jak tu nie ubolewać nad tą odległością! 😉
🙂
Dobrze, że chociaż Brat blisko 😉
I – oczywiście – dobry wieczór, Tetryku:)
Dołączam do tego ubolewania!
🙂
Też jesteś proekologicznym łasuchem, Makówko? 🙂
Oczywiście!
Ale innymi mało ekologicznymi smakołykami też nie gardzę.
W moim rozumieniu – jeśli mało ekologiczne to już nie smakołyki:)
Żaden sztuczny miód ze sztucznych pszczół, żadne plastrowane wędliny z plastikowych świnek, żadne jajka w proszku od drewnianych kur…
Pasztet to ma być z mięsa i wątróbki, a nie z fasoli, kabanosy z wieprzowiny, a nie z buraków, a skwarki z boczku, a nie z ryżowego papieru 🙂
Dobry wieczór! Smażone ziemniaki z kwaśnym mlekiem (o które w dobie UHT trudno!) to legenda z dzieciństwa.
A jak postnie, to pieczone na blasze ze śledziem w śmietanie. I/ lub poznańskim gzikiem. Takim ze szczypiorkiem.
A jak jesteśmy przy gziku, to Wasz pokorny sługa przypomina sobie rok – musi że 1987 – kiedy wybrał się po raz pierwszy i ostatni w życiu na pielgrzymkę pieszą z Wiślicy do Częstochowy i pierwszego wieczoru w pewnym Przyjaznym Domu z grupą pielgrzymów został poczęstowany wiejskim chlebem, do którego na stole stało masło, wielka micha gziku przyrządzonego ze świeżą miętą, a także miód z lokalnej pasieki. Pamięć podpowiada, że w ilościach nieograniczonych, ale chyba jednak aż tak dobrze nie było.
Wiele lat temu, wędrując z córką po Bieszczadach, natrafiliśmy na chwilowo nieczynny ośrodek dla trudnej młodzieży, w którym był jednakże czynny bufet u Czarodziejki. Do dziś pamiętam smak plastra białego sera lokalnego wyrobu, polanego grubo miodem z lokalnej pasieki i popijanego herbatą ziołową z własnego zbioru i receptury… Ech…
Otóż to. Prostota!
Prostota i ekologia instynktowna, Quacku 😉
Nie wiem, czy pamiętasz taki komiks o Babci Kaczce, której typek z sanepidu chciał zamknąć gospodarstwo, bo warunki w nim wydawały mu się zbyt mało higieniczne?
A nie, tego akurat nie.
A ja kocham biały ser z wiśniami albo czarnymi jagodami:)
Wiśnie dryluje się, posypuje cukrem i czeka, aż puszczą sok. A potem kroi się chleb własnego wypieku, kładzie na nim plaster białego sera, polewa wiśniami w soku i pałaszuje:)
Z czarnymi jagodami rzecz wygląda podobnie, tylko drylować ich nie trzeba:)
A miodu to ja głównie używam na kontuzjowane kolano, Tetryku 😉
O, ja jestem miodojadem! Twoje kolana mogłyby być zagrożone!
A moje kolana i bez miodu są niczego sobie 😉
Czasem, Quacku, stawiam mleko od Baby Janiny na zsiadłe:) I nawet jest na nim jeszcze do centymetra śmietany:)
Twarożki wszelkiej maści też uwielbiam. I na słono, i na słodko.
A jak Smarkactwo zawita, to piekarnik nie stygnie, bo właśnie pieczemy ziemniaki na okrągło, tylko Ono z alergią na białko zwierzęce, więc robię surówkę z kapusty kiszonej na ostro i też idzie:)
Dobra ja o jedzeniu to może już skończę, bo ślinka ino cieknie
No tak! Mnie zjedzona bulwa rozpiera, a inni – cierzpią”:)
Czyli: Pan tu, panie Pogorzelski… ! A ja – gorę! 😉
Czyż nie masz pod ręką stosownej gaśnicy?
Mam wannę pełną zimnej wody. Może być? 😉
Experimentum mater studiorum est. Spróbuj! 😉
Myślisz, że dźwiganie wanny zimnej wody bardziej spodoba się moim korzonkom niż moczenie się w niej? 😉
Korzonkom może i tak, ale na gorzenie zalecałbym zanurzenie…
I za co tyle sadyzmu, chlip! No za co? 😉
A cytacik miał obrazować Quackowe męczarnie wieczorno-dietetyczne:)
Jeżeli nie gorzesz osobiście, to i zanurzać się nie ma powodu. To miał być ratunek, a nie znęcanie się…
Nie gorę osobiście:)
To miał być żart, a nie faktyczny zarzut:)
Kochani, umykam, zdławiwszy apetyt!
Dobranoc!
Ja apetyt na wymieniane smakołyki zajadam w tej chwili czekoladą.
A ja zaraz będę piekła ciastka 🙂
Dobrej nocki, Quacku:)
Zabrali nam ciepłą wodę
O czym dowiedziałam się, gdy już weszłam do wanny… 🙂
Na ten upał zimna woda to może wcale nie takie złe?
Też to powiedziałam moim korzonkom, Makówko:)
Przepraszam. Zapomniałam o korzonkach!
Bez przesady:)
A zapomnieć to i ja bym już chciała… 🙂
Dobranoc !
Dobranoc!
Spokojnej nocki, Tetryku:)
Dobrej nocki, Makówko:)
No! Pierwsza blacha ciach się wypieka:)
Od groźby do wykonania pięćdziesiąt minut – całkiem niezły czas:)
Skoro ciacha się upiekły, to czego innego mogłabym życzyć jak nie:
słodkich snów, Wyspo:)
Dzień dobry!
Pani Gieniu, czy pani TEŻ ma może jakieś świeżo upieczone ciasteczka? Do kawy? To poprosimy
Witajcie!

Mam nadzieję, że z ciasteczek Leny jeszcze coś zostało!
Słonecznie witam!
I umykam, pa….
Znowu Bagry?
Cóż wolałabym palmy nad ciepłym morzem, ale w Bagrach też się dobrze pływa.
Dzień dobry, Makówko:)
Udanego umknięcia:)
Zmykam na knucie…
Po pracy, jakoś mi dzisiaj słabo szło, ledwie wyrobiłem normę. Ale jednak.
Teraz na przerwę.
No i krótka przerwa w knuciu — na kolację 😉
Dotlenione dobry wieczór, Wyspo:)
Nasze popołudnie upłynęło w bardzo przyjemnej atmosferze, z sympatycznym towarzystwem. Spłowiało-błękitne niebo, ryśnięte gdzieniegdzie delikatnymi chmurkami w tonacji złoto-beżowych różów, wędrowało z nami polną drogą, ciemniejąc coraz bardziej na spotkanie Pani Nocy dziś występującej w wytwornej, gwieździstej sukni:) Pachniało nieskoszoną łąką i ścierniskiem:)
I tylko moja Ruda Futbolistka, nieczuła na te widoki, wyprzedziła jakiegoś chłopca w pogoni za piłą, dopadła jej pierwsza i próbowała ułapić i unicestwić zdobycz. Podchodziła do nieoczekiwanego trofeum z różnych stron, ale to wymykało jej się nieustannie, więc tylko kłapała zębami. Wreszcie dotarł też właściciel piłki i chwilę pokiwali się wspólnie. Potem chłopiec poszedł swoją drogą i Psiuła wydawała się niepocieszona, gdy wraz z chłopcem znikła też zabawka…
Może powinnam jej taką kupić…. 🙂
Pięknie. Wyobrażam sobie kłapanie i próbę chwycenia irytująco obłej powierzchni!
A chwilę wcześniej poczułem tę łąkę i ściernisko. Nosem. Co jednak znaczy dobrze napisana sugestia!
Piła z Psiułą nie spasowały się też gabarytowo, niestety:)
Dziękuję. Cieszę się, że poczułeś, bo to prawie tak, jakbyś również sobie chwilę zamiejsko pospacerował:)
Mhm. Na przykład na „moich” Kaszubach. Tam pewnie też już ścierniska.
Jeśli było słońce i zboża zaczęły się kłosić, to pewnie też:)
Czy to wpływ sugestii opisu, czy wczułeś się w Psiułkę?
Bardzo lubię psy, więc całkiem możliwe, że się wczułem. Tym bardziej, że kwestia piłki też wydała mi się ważna!
Bagry, knucie biurowe, knucie na Zoomie.
, potem kolacja.
Teraz
Prawidłowo, bezpośrednio po jedzeniu nie należy się kąpać
Byle z głodu nie zjeść mydła podczas kąpieli!
Zazdraszczam. Tej wanny pełnej (jak podpowiada mi wyobraźnia) ciepłej wody. Ja myłam się w zimnej. Temperatura nie przeszkadza mi specjalnie, bo zawsze na koniec biorę zimny tusz, ale to nie ma nic wspólnego z dokładnym umyciem się. I tak do soboty, buu! 🙂
Dobry wieczór, Makówko:)
No nie wiem, czy nie cieplej byłoby kąpać się w jeziorze…
Pewnie cieplej, ale ja się zawsze w drodze do domu pobrudzę.. 😉
Dobry wieczór Leno!
Masz rację -do dokładnego umycia się jednak niezbędna ciepła woda.
I nawet ogniska pod wanną nie zrobię, bo opanelowana, chlip! 😉
Ja wytrzymam, ciekawe, czy ze mną wytrzymają 😉
Dobrej nocki, Makówko:)
Nie wiem, czy to nadmiar tlenu, zimna kąpiel czy krótki czas spania, ale oczy same mi się zamykają, więc:
miłych snów, Wyspo:)
Dzień dobry, nowy dzień wstaje, wstaje nowy dzień, pani Gieniu, mamy nadzieję, że pani też z nową energią nam coś dobrego zaserwuje, prosimy!
Na śniadanie banalnie – buła z serem, sałatą i pomidorem:)
Dzień dobry, Quacku:)
Witajcie!
Mnie już Gienia podkarmiła, zanim zajrzałem na Wyspę 😉
A ja planuję zaszaleć wieczorem – shoarmą mi zapachniało, więc się marynuje w lodówce. Jak się na świecie ochłodzi nieco – usmażę, pososzę, dosałatkuję i zjem:) Może nawet z ryżem curry… 😉
Dzień dobry, Tetryku:)
Niezły, choć moja kolacja się do twojej nie umywa…
🙂
Ale ja rzadko jadam takie kolacje, bo nie lubię pichcić tylko dla siebie:)
To niech i wieczór będzie dobry, Tetryku:)
Z dobrym słowem jest zawsze dobry 🙂
Tych ci u nas dostatek 🙂
Dzień dobry!
Pochmurny, ale „póki co” nie pada. I oby nie padało, bo dziś knucie uliczne, czyli zbieranie podpisów.
Tu słonecznie bardzo i ciepło.
Na wędrowne knucie chmurki chyba lepsze, nie?
Owocnych zbiorów i dzień dobry, Makówko:)
Chmurki byłyby lepsze, ale…akurat wyszło słońce.
Jest bardzo gorąco i duszno.
Tu podobnie.
Dobrze, że u mnie już raczej miejskich eskapad na dzisiaj koniec:)
Upalne dzień dobry, Wyspo:)
Przedpołudnie rozbiegane nieco, teraz chwila oddechu, a potem siezobaczy:)
Po pracy i nawet po jednym spotkaniu w pobliżu.
I na przerwę, nie za długą.
Po popołudniowym przelewaniu z pustego w próżne – śpiesznie udajemy się na nieśpieszny spacerek:)
Zazwyczaj z ulicznego knucia wracam zadowolona. Lubię te rozmowy z suwerenem. Nawet ze zwolennikami miłościwie nam panujących.
Natomiast przykra jest obojętność i brak wiedzy.
A może to ten agresywny ochroniarz popsuł mi humor?
Ale był potem drugi ochroniarz -miły i uprzejmy. Niby obaj powiedzieli to samo, ale ten pierwszy zachował się w stosunku do mnie jakbym była złodziejem z bronią w ręku.
No cóż, może wykorzystał władzę, żeby zrobić coś zgodnego ze swoimi osobistymi potrzebami? Zupełnie jak ci panowie Em z wpisu?
Tak. Jak ci panowie. No jednak nie posunął się do rękoczynów. Choć gdybym z nim próbowała dyskutować to …nie wiem.
Chyba nie ma co dyskutować.
Chyba że nie ma racji i jest się do kogo odwołać.
Kiedyś ochroniarz nie chciał nas wpuścić na Wawel z flagą UE, bo tu „jest Polska!”.
Ale wtedy była nas grupka, był z nami Edek Nowak, który poprosił o telefon do szefa ochrony. A tu byłam sama.
No, to w takim razie zrozumiałe, że się nie upierałaś.
Przykro mi, Makówko.
A możesz powiedzieć więcej?
Właściwie wszystko już powiedziałam.
Zbierałam podpisy poparcia dla komitetów wyborczych partii opozycyjnych oraz senatorów Klicha i Fedorowicza.
Ochroniarz kazał iść gdzie indziej, ale było to zrobione w sposób bardzo agresywny. Więc może potem już miałam mniej cierpliwości do suwerena, który wykazywał obojętność, niechęć itd. Ale i też zauważyłam strach „bo proszę pani ja się boję, bo zwolennicy PISu bywają mściwi. Pani zawsze zasłania poprzednie wpisy?”Pytała choć widziała, że przy niej zasłaniałam.
Ta pani się podpisała, ale się bała, aby przypadkiem ktoś znajomy…
Ten strach tej poczciwej kobiety mnie przeraził i pomyślałam sobie, że przecież ludzie będą się bali napisać, że odmawiają pobrania karty referendalnej.
Brak wiedzy, otumanienie propagandą i „mnie to nie dotyczy” jakoś dziś mnie załamał.
Gdy zdarzało mi się zbierać pieniądze do puszki (nie teraz, bo to inna sytuacja) to ludzie byli chętniejsi. Mają więcej kasy jak rozumu?
No dobra, mam zły dzień, za dużo stresu ostatnio
Coś podobnego, z tymi zwolennikami PiSu. W życiu bym nie pomyślał (a potem, kto wie, człek by trafił na jakieś listy proskrypcyjne czy co).
Niestety. Pranie mózgu z TVP (i z ambony często też) swoje robi.
Coraz więcej jest agresywnej nietolerancji dla „innych”, inaczej myślących itd.
Mam nadzieję, że kiedyś to się odmieni, ale ile będzie odkręcania…?
Nie będzie to łatwe.
Przed wprowadzeniem stanu wojennego szkolono zawodowych żołnierzy, tłumacząc im, że ci źli ludzie z Solidarności mają na nich wszystkich przygotowane listy „do odstrzału”. Szwagier był wówczas porucznikiem…
Rozumiem.
Coraz więcej osób nie chce ujawniać swoich poglądów. Również dlatego by nie narażać się na agresywne próby przeciągnięcia na jedyną słuszną stronę. Niestety, zwolennicy pewnego idealnego stronnictwa nie mają w swoich słownikach terminu „tolerancja” 🙁
A po banknocie trudniej zidentyfikować niż po podpisie…
A ja dopiero wróciłem z wiecu Rafała Trzaskowskiego ze Skawiny, gdzie przy okazji optowaliśmy za OKW. Trzeba przyznać, że RT daje radę!
Tak! Trzaskowski jest (moim zdaniem) świetny! Byłam na spotkaniu z Tuskiem i Trzaskowskim w Hali Wisły, ale wtedy jeszcze nie był ogłoszony termin wyborów.
A ja dziś tylko niepotrzebnie denerwowałam się pod Bonarką.
Po przeczytaniu o Twojej aktywności, Tetryku, jeszcze bardziej mi nijako, że zmarnotrawiłam taki kawał dnia…
Och, tyle jeszcze okazji do nadrobienia… 😉
Do 15.10 będzie dużo takich okazji Leno!
Och! nie miałam na myśli aktywności politycznej, Makówko:) Tę kwestię pozostawiam realowi:)
Mówiłam o ogólnym przebimbaniu popołudnia, bo sprzątnięcia łazienek nie uważam za jakiś wielki wyczyn:)
Ale Tetryk pisał o wiecu, więc…
Tak, oczywiście, o wiecu:)
Ale istnieją także inne, nie mniej ważne działania:)
Byle ochota była… 😉
Jutro umykam i zamierzam nie myśleć o przykrych sprawach.
I to jest najlepsze podejście:)
Dobry wieczór, Makówko:)
Tu, bo wyżej z przejęcia – zapomniałam.
Dobry wieczór Leno!
Śróddziałaniowe dobry wieczór, Wyspo:)
Spacerek nam się nieco przedłużył:) Wyszłyśmy za dnia, a wróciłyśmy nocką ciemną:)
Wędrowałyśmy sobie uliczką, podziwiając latarnie, które wyglądały jak różdżki po wypowiedzeniu zaklęcia „Lumos!”:)
Ciepło było, cicho i bezwietrznie. Nawet samochody udały się na zasłużony odpoczynek, ukołysane mormorandem kwitnących lip:)
Najfajniej wyglądają latarnie w jesiennej/ zimowej/ wiosennej* mgle – jak zawieszone w powietrzu kule światła.
_________
* niepotrzebne skreślić
🙂
Tak. Mleczno-białe kule są piękne:) Albo mleczno-srebrne:)
A lampy, które mijałyśmy, wyglądały, jakby krzesały drobne iskierki, trochę jak zimne ognie, tylko w ciepło-barwnej odsłonie, więc też – interesująco:)
Oo, te iskierki to skraplająca się mgła? Czy jakiś efekt wynikający np. z wysokiej częstotliwości migotania świetlówek?
Nie wiem:)
Tylko w tej jednej uliczce światło latarń tak iskierkowo się rozpraszało. W pierwszej chwili myślałam, że to z moimi oczyma coś się stało, ale – nie. Na sąsiedniej, równoległej uliczce latarnie płonęły bez tego efektu. I nie była to też kwestia odległości, bo te na głównej ulicy, do której się zbliżałam, też świeciły normalnie.
Jutro podejdziemy tam znowu, bo sama jestem ciekawa, czy to stały efekt, wynikający może z innego rodzaju szkła kloszowego na przykład:)
Też możliwe
…Artur ostrzega, bo dobry kolega, powiada: Nie patrz, a ja…
…Tutaj Polska i harfa eolska,
w ogóle cud jak z nut…
I oczywiście dobry wieczór!
🙂
Kochani, umykam.
Jutro również wychodzę po południu, ale wracam później niż dzisiaj (bo zamiast jednego będą dwa spotkania, na których chcę być). A potem jeszcze, kto wie, może jakaś towarzyska okazja.
W piątek wieczorem, hm, też się zapowiada coś.
W weekend natomiast nigdzie się nie wybieram, no chyba że małżonka coś wymyśli.
Dobrej nocki, Quacku:)
Jest lampka to mówię dobranoc.
Spokojnej nocki, Makówko:)
Przyjemnych snów, Wyspo:)
Witajcie!
Już teraz upał,a ja na wycieczkę.
Przyjemnego wycieczkowania:)
Dzień dobry, Makówko:)
Dzień dobry, pani Gieniu, coś pod tę wycieczkę dla Makówki, na wynos może, a dla mnie bardziej stacjonarnie poproszę.
Pani Gienia zaserwowała rogala z makiem posmarowanego masłem i posypanego solą oraz kubełek mleka:)
Dzień dobry, Quacku:)
Witajcie!
Dziękuję, pani Gieniu! I pozdrawiam wszystkich współśniadających 🙂
Dołączam do podziękowań dla pani Gieni i pozdrawiam wszystkich przedobiednio:)
Dzień-ki, Tetryku, i dzień-dobry:)
Posłuchałem i biegnę dalej 😉
Znaczy – do świętowania nie namówiłam;)
Namawiaj dalej! Za taką rozmową… 😉
Dodam tylko, że naprawdę świętowałem — w rocznicę podpisania aktu niezależności Ukrainy w Krakowie Ukraińcy i sympatycy demonstrowali w sprawie niezawisłości i zwycięstwa Ukrainy…
Tak, u nas też Związek Ukraińców pamiętał o rocznicy, obchodzono więc ją, ale raczej spokojnie, głównie śpiewając patriotyczne pieśni. Nie zabrakło też osobistego udziału naszego Prezydenta.
Trwaj, chwilo,
trwaj! Jakże jesteś piękną! 😉
Po powrocie do domu też miałam swoje drobne świętko – oddali ciepłą wodę:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Ta ścianka taka cienka…
…Czy to z kranu gdzieś tak siąpie?
🙂
A my już za chwileczkę, już za momencik na spacerek:)
Czwartek z Pańkracką? 😉
🙂
I wszyscy bardzo zadowoleni – i pań, i kracka, i czwartek;)
W tej chwili wróciłam do domu.
Wskakuję do
I ja też w tej samej. Ot, koincydencja! A wyjątkowo nie knuliśmy razem…
Ja dziś w ogóle nie knułam. Wręcz przeciwnie -odreagowywałam wszelkie problemy prywatne, ale i też „ogólnopaństwowe”.
I ja już po wieczornych obrzędach mytniczych:)
Tralala! Tralala!
Gorącą wodę Lena ma🙂
Dobry wieczór, Makówko:)
Dobry wieczór Leno!
Super, że już masz ciepłą wodę.
Tak, wiedziałam, że Ty, Makówko, zrozumiesz moją wielką radość:)
I – o jejku! jak ja ładnie pachnę 🙂
Jak wycieczka? Udana?
Wycieczka? Suuuuuuper!
Ale tak Suuuuuuper! na pięterko i dlatego taka lakoniczna jesteś, czy dlatego tylko dwa słowa, że nie masz siły opowiadać?
Dobry wieczór, wróciłem, zaraz idę popedałować, ale jeszcze dobranocka po drodze, tylko coś ładnego wybiorę.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś spacerowałyśmy modrzewiową uliczką (bo w latarnianej ruch był). Potargane modrzewie uginały się pod brzemieniem jeszcze zielonych szyszek, a ciemnolistna kalina kusiła ptactwo turmalinowo-karminowymi koralami. Tylko pan jesion z wielkim dostojeństwem szumiał nad rozbrykaną gromadką:)
Już? Korale na kalinie?
Przynajmniej ptaki mają używanie, bo poza tym oczywiście
sierpień, pogoda prześliczna
Wszystko wokół w złocie stało i w zieleniach
Dzeń, dzeń — sierpy dzwonią w polu,
Bóg dał ziarna, czart kąkolu,
Lecz ty człeku idź za pługiem
I jednego nie siéj z drugiém…
🙂
„Sierpień” Mariana Gawalewicza:)
Zacne. Ale kto by miał siać zboże od razu z kąkolem? On się sam wysiewa, nie?
W naszych czasach już pewnie tak, ale za pana Gawalewicza (ok. 1900 r.) we wszystkim czuło się pieczę Instancji;)
A, jakoś mi umknęło, że to ten rok…
Tak. Kalina rosła, rozłożysta, z tak ciemnozielonymi liśćmi, że niemal granatowymi, zwłaszcza na tle modrzewi:) A korale dorodne jak rzadko:)
Gdybym był szpakiem albo kosem, powiedziałbym „Mniam!”
Och! Quacku! Nie mogę przestać się śmiać:)
Cała przyjemność po mojej stronie!
Jeszcze sobie sierpień Grochowiaka przypomniałam, zaraz poszukam, bo cudny jest, zwłaszcza rymy i rytm(y) 🙂
„W sierpniu lato kurzawą stodolaną cierpnie,
I miłość nam dojrzała jak podzwonne sierpnie.
Dzwonią już sierpy cierpień, otrząsa się jabłoń.
Ty pójdziesz na rozstaje, więc wybiorę ja błoń
Więc ty babiego lata prządka — zgadnij: któż ja?
Zaczytana stronica, w kałamarzu próżnia?…
Choć nam jeszcze na rżyskach bose stopy krwawią,
Bocianom pilno w podróż, w siwiznę żurawiom.
A to jest siwość świtów: w głębi jezior świtki,
Moja czarna żałoba, kiedym dorósł Świtki.
Słodki smutek rozjazdów, choć boleść go żegna…
Oskarżać pasmo chłodu przewidziane, że gna?
Lepiej plon okiem zmierzyć. Czy starczą te plony,
Że choć raz białym szczęściem był grób zniweczony?
Że trafiła się chwila, że raz znowu pierwsi
Poznaliśmy sól czoła, odmienność swych piersi?
W upojeniu czym poczuł, jak lot mnie twój muskał,
A ty wciąż ledwo tknięta jak Madonna wśród skał…”
(„Sierpień” – St. Grochowiak)
🙂
Ależ instrumentacja głosowa w drugiej strofie.
Ale „muskał” – „wśród skał” to już transakcentacja, nie lubię.
A ja bardzo, jeśli nie z przypadku:)
Podobnie jest z „jabłoń – ja błoń”, „żegna – że gna”, i – przy odrobinie dobrej woli – „któż ja – próżnia”:)
Ja się zraziłem po paru piosenkach w radiu, gdzie najwyraźniej ktoś miał w pompce rytm i akcenty, ważne, żeby się rymowało.
Bo zmiana rytmu w wierszu to zabieg literacki, który ma czemuś służyć:)
Zmiana rytmu w tekstach piosenek to przeważnie – nieudolność, więc trudno, żeby zachwycała:)
Akcenty to jeszcze inna bajka, która i mnie niezmiernie irytuje, zwłaszcza w wierszach właśnie:)
Ja natomiast nie przepadam za rymami łamanymi typu:
nocką szarą
słowem czaro-
waną
bo zazwyczaj braknie już inwencji do kontynuowania konsekwentnie, żeby jakiś ład i skład w tym był:
walczy z marą
we śnie daro-
waną
🙂
To jest 298 komentarz.
Rozumiem, że po przekroczeniu 300 idziemy na rekord 400?
Mój osobisty rekord to któryś patron i około trzech i pół setki komentarzy…
Znalazłam – „Medytacje” Ginczanki.
Najwięcej skosiła Bożenka: aż 450, wpis z 9.09.2018 😉
Czyli wiemy, że około pięciu setek systemu jeszcze nie rozwala 😉
Dobranoc!
To dzisiejsze odreagowywanie bardzo mnie zmęczyło.
Dobrej nocki, Makówko:)
No i dzionek… Cóż dzionek?
…przeleciał, psiakość!
Dobrej nocy, Wyspo!
Spokojnej nocki, Tetryku:)
Spokojnej wszystkim!
Miłej nocki, Quacku:)
A ja, zanim pójdę wieszać zasłony, też powiem:
miłych snów, Wyspo:)
Dzień dobry, chociaż nieco pochmurny.
Pani Gieniu, coś na rozruch poprosimy, niekoniecznie akumulator.
Dziś na rozruch była owsianka z orzechami i pestkami:)
Dzień dobry, Quacku:)
Witajcie!
Pani Gieniu, ja też już wstałem! Zapraszam! 🙂
Witam !
Pochmurno, ale ciepło.
Witaj, Makówko:)
U nas też bardzo ciepło, więc dość niemrawo się biegało:)
Cisza, więc wybywam w upał…
A mnie zmyliło rano pochmurne niebo i nie zaplanowałam Bagrów, teraz żałuję, bo upał i słońce.
Chciałam napisać, że miłego upalania się, ale zbyt dwuznacznie to brzmi, więc po prostu – miłego dnia, Tetryku:)
A było dość miło, zebraliśmy od kilkudziesięciu osób podpisy na listach poparcia komitetów wyborczych.
Cieszę się i gratuluję:)
Nadal cisza, więc i ja wracam do swoich spraw:)
Ale nie porzucam mojego drapacza chmur – będę zaglądać:)
Za chwilkę i my wybywamy na spacerek:)
Właśnie sobie uprzytomniłem, że Pańkracja to rządy Pani…
🙂
Pani Lasów i Jezior;)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Jużdomowe dobry wieczór, Wyspo:)
Noc piękna, ciepła i gwieździsta.
Dziś wędrowałyśmy sobie wzdłużkościołową uliczką, przy której rosną głogi:) Przekwitły już, niestety, ale one i nieukwiecone są urocze. I wydzielają taką charakterystyczną woń, którą pachnie w całej alejce:)
Bardzo przyjemnie się spacerowało:)
Umknę jeszcze na małe pół godzinki, bo szyłam sukienkę, której zwiewność (jak się okazało po przymierzeniu) bardziej przystoi koszuli nocnej, musiałam ją więc nieco odzwiewnić i został ostatni etap – przymocowanie odzwiewniacza do reszty:)
No tak, piątkowy wieczór – wszyscy imprezują:)
Też miałam inne plany, ale mi się przesunęły:)
A że na Wyspie wciąż sza! cicho sza!, to idę czymś się zająć. Ale będę zerkać – a nuż ktoś się objawi;)
Hihi! Wyobrażam sobie ciebie w odzwiewniaczu! 😉
Odzwiewniacz jest prosty i dopasowany, reszta zwiewna i frywolna – razem wyglądają dobrze 🙂
„reszta zwiewna i frywolna” 🙂 Reklame, reklame, reklame
Lans, lans, lans… 🙂
Wieczorową porą można:)
A wygląda trochę jak latolistek cytrynek:)
Dobrej nocy, Wyspo!
Miłych snów, Tetryku:)
Wróciłam do domu.
Byłam na spotkaniu autorskim w Pałacu Potockich. Trzy panie autorki sag historycznych odpowiadały na pytania i opowiadały o swoich książkach.
Jedna z autorek to koleżanka z KODu. Krewni i znajomi tejże autorki poszli do ukraińskiej knajpy i tam były rozmowy przy różnych smakołykach, piwie lub winie.
Dobranoc Wyspo!
Dobrej nocki, Makówko:)
Skoro stan liczebny z grubsza się zgadza, to i ja mówię już:
spokojnych snów, Wyspo:)
Witajcie!
Sprawdzamy stan liczebny kolejnego dnia.
Melduję się, że jestem!
Witam słonecznie!
U nas upał i słońce w kratkę:)
Dzień dobry, Makówko:)
Dzień dobry! Jestem z powrotem, spotkanie wieczorne po części formalnej szybko przeszło w nieformalną (i to na plaży!), a ta zakończyła się rzęsistym deszczem, po którym część ciuchów jeszcze się suszy.
W każdym razie zakładam, że można poprosić tę panią.
Wzięliście Gienię na imprezkę?
A co! W weekend musi odreagować tygodniową pracę
Gienia, Gienia, dziewczyna ratownika…
A nie – to Monika 😉
Dzień dobry, Panowie:)
Gienia to pani od karmienia! (Wyspiarzy 🙂 )
Najpierw przeczytałam, że „od kamienia” 🙂
Nie nie, to by było oszczerstwo 🙂 nigdy mi nic od Gieni nie stanęło kamieniem w przełyku!
I umknę na jeszcze trochę:)
A ja zaglądam od czasu do czasu, bo częściowo uzupełniam braki z tygodnia.
Już jestem domowy, ale zaczęło się Kneziowisko na zoomie.
Miło było się z Tobą pozoomić, Tetryku:)
I – wyspowe dobry wieczór:)
Mnie też było miło się knieziować na Zoomie.
Z Tobą też było mi miło się zoomić, Makówko, ale nie wiedziałam, czy życzysz sobie, by o tym wspominać:)
Dziękuję obu paniom za pokazanie się 🙂
Jeżeli jest problem z liczbą szczebelków na drabince tutaj, to może zrobić ptaszkowe piętro z sierpniowych Kaszub? Jeżeli nikt nic nie pichci innego?
Ale najwcześniej i tak jutro, a zaraz na przerwę.
Zbawco, z dawna czekany! – czyli jestem za:)
Dziękuję, jeszcze poczekam, co inni powiedzą.
Jestem za.
Nie planuję nic pichcić.
Dziękuję!
No pewnie!
Ja jestem trochę wyprany z pomysłów, wybaczcie…
Domowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dziś wszystko na biegusia. Nawet spacerek:)
To wtedy nie spacerek, tylko przebieżka (w pierwszej chwili przyszło mi na myśl, żeby napisać, że bieżączka, ale to coś innego, rzecz jasna.
Przebiegła bieżączka?
Nie, lepiej bieżąca przebieżka czyli biebieżka 😉
To przebieżka do kwadratu!
Kwadrat bieżki 😉
Czy u Was też się błyska?
Nie. Upał okropny.
Za to mamy pomarańczowy księżyc. Taki landrynkowo-pomarańczowy:)
Smarkactwo nawet go obcykało z balkonu. Ja – nie zdążyłam, a już nie chciało mi się wychodzić na zewnątrz:)
Dobranoc Wyspo!
Dobrej nocki, Makówko:)
Spokojnej.
Też już będę umykał.
Spokojnej nocki, Quacku:)
To był dłuuuugi (choć bardzo przyjemny, więc fajnie, że taki) dzień:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Kelnereczka serwuje napoje, owoce, co kto chce.
Hej, słyszałem, że w nocy przyszła druga burza, mam nadzieję, że wszystko w porządku?
Dzień dobry, w nocy chyba nie padało ani tym bardziej nie grzmiało.
Poprosimy niedzielną panią!
Quacku!
Poprosiliśmy Kelnereczkę równocześnie 10:26.
Myślałam, że Ty dziś w jakichś rozjazdach i dlatego ją zawołałam.
Nie nie, w weekend jestem (z przerwami).
Nowe piętro gotowe, wyszło nawet więcej fotek do pokazania, niż sądziłem. Zapraszam!
Nieco zalatane dzień dobry, Wyspo:)
Bry! U mnie wręcz przeciwnie, nie żebym sobie krzywdował 🙂
🙂
Ja też nie narzekam. Całkiem miło spędzam czas, tylko trochę ze szkodą dla internetowych działań:)
Skoro mamy już nowe, fruwające pięterko, dziękuję wszystkim za przemiłe towarzystwo na tym i – jeszcze na trochę umykam:)