« Lajkonik: Reedycja. Odc. 21 Marcowe wycieczki od zimy do wiosny. »

Miszcz

O Maciusiu już kiedyś pisałam.
Prócz „mocy magicznej” mógł się chłop poszczycić szczególnym talentem do wplątywania się w sytuacje rodem z munchhausenowskiej rzeczywistości.
Nie wspominałam wcześniej, ale Maciuś był zawołanym sportowcem.
I z tego właśnie okresu pochodzi ta historia.

Po zawodach wracali chłopaki do rodzinnego kraju, świętując już w autokarze. Trener przymykał oko na formę – ostatecznie pupile spisali się na medal. A nawet na kilka!
Nocleg mieli zarezerwowany w połowie trasy do domu – już w Polsce.
Radość z sukcesów wciąż trwała, więc wcale nie zamierzali w hotelu jej przerywać.
Tylko Maciusiowi jakoś się sprzykrzyło:
– Bo ile można?- zadał mi retoryczne pytanie i wyznał wstydliwie, że go ta ochota jeszcze w autokarze odeszła, trzeźwy więc był jak świnia.
Na miejscu postanowił się Maciuś „wyciszyć”. Jakaś go taka chęć kontemplacji nad sobą naszła.
Zapragnął łyknąć świeżego powietrza. Wyśliznął się więc z hotelu i udał się do pobliskiego parku. Spacerował sobie spokojnie, nie wadząc nikomu, unikając różnych – nieznanych mu, bo i skąd? – świętujących.
Wreszcie poczuł się rozluźniony i uznał, że może wracać.
Był już niedaleko hotelu, gdy podjechał do niego radiowóz.
Może istotnie Maciuś nie wyglądał wyjściowo – dresy, bardzo krótko obcięte włosy, uroda lekko na bardzo niedawnych zawodach nadwyrężona… Do tego wzrost pokaźny – ponad dwa metry – muskulatura imponująca i uśmiech. Maciusiowi zdawało się, że dość sympatyczny – panom policjantom – że – bezczelny.
Na pytanie o dokumenty Maciuś odpowiedział zgodnie z prawdą, że zostawił w hotelu.
Panowie policjanci nie uwierzyli. Po krótkiej wymianie zdań zaprosili Maciusia na posterunek.
Maciuś nieco się wzbraniał. Pełen dobrej woli, gotów był po owe dokumenty do hotelu biec, ale się stróże prawa – nie wiedzieć czemu – nie zgodzili.
Rad nierad – wsiadł Maciuś do radiowozu.

Na posterunku na początku nawet miło było. Jeden z randżersów spisał maciusiowe dane i… zniknął gdzieś.
Wtedy drugi dostrzegł na maciusiowej piersi medal. Oko mu zabłysło. Skończyła się też nagle wszelka uprzejmość:
– Komu to zaj…ałeś? Gadaj!
Maciuś zabóżał się, że to jego – wygrane!
Pan policjant – nie wierzył. Z maniackim uporem zadawał Maciusiowi jedno, znane już pytanie.
W końcu zdecydował się poddać Maciusia misterium alkomatu.
Mimo kilkunastu prób – wynik go nie zadowolił.
Składając winę na karb przestarzałego sprzętu, postanowił wysłać Maciusia do najdroższego hotelu świata.

Trudno powiedzieć, jak by się to skończyło, gdyby nie trener.
Cudowny ten człowiek zauważył nieobecność jednego z zawodników. Bardzo krótkie śledztwo doprowadziło go na tenże posterunek.
Po jeszcze krótszych i baaaardzo dosadnych wyjaśnieniach zwrócono Maciusiowi skonfiskowany medal i pozwolono „oddalić się”.

Tak to władze jednego z polskich miasteczek obeszły się z mistrzem Europy juniorów.

174 komentarze

  1. Lena Sadowska pisze:

    Witam na nowym pięterku i zapraszam na kolejny nobelonik o znanym nam już Maciusiu.

    Miłej zabawy, Wyspiarze:)

  2. Quackie pisze:

    Ha, co za niewyjściowi panowie policjanci! I skoro nasz bohater taki grzeczny, to czymu go tak potraktowali, no czymu? Happy-Grin Bezczelny, dobre sobie.

    Ale żeby z medalem wychodzić na spacerek… No, no Happy

    • Lena Sadowska pisze:

      🙂
      No tego…
      Maciuś parę walk stoczył na tych zawodach, objawiło się to jakimś limem czy inną opuchlizną:)
      A jak to z kolegami po rozweselaczu jest – sam pewnie wiesz – podzielni się robią tacy serdecznie, że im i odmawiać trudno, więc zwiał Maciuś, jak stał. A właściwie – siedział w autokarze:)

      I – dobry wieczór, Quacku, bo u Ciebie nie zdążyłam:)

      • Quackie pisze:

        Aaa, to takie zawody były! No to fakt, trudno się panom dziwić Delighted

        • Lena Sadowska pisze:

          Trochę trudno – oni tę nieufność chyba w regulamin wpisaną mają;)
          Przy tym miasteczko małe, wszyscy się znają, a tu jakiś nowy dresiarz… A nuż na występy gościnne przybył:)

          • Quackie pisze:

            No widzisz, to panowie władza mieli większą świadomość operacyjną niż ja, laik, bo mnie się wydawało, że dresiarze to tak generalnie zwykle się ograniczają do swoich terenów, wypuszczając się gdzieś dalej w związku z np. wyjazdowym meczem ulubionej drużyny.

            • Lena Sadowska pisze:

              Szczerze mówiąc – nie wiem, jakie były ich motywy, bo Maciuś naprawdę jest bardzo spokojnym człowiekiem. Chyba po prostu te jego gabaryty prowokują podejrzliwość:)

  3. Tetryk56 pisze:

    Dobry wieczór!
    Znaczy, za trzeźwy był…

  4. Lena Sadowska pisze:

    Rozumiem, że wszyscy jujają?

    To i ja się pożegnam, bo – zgodnie z przewidywaniami – dzień był ciężki:)

    Spokojnych snów, Wyspo:)

  5. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Piątek nastąpił nieco za szybko – ale dobrze, że nastąpił! Delighted

  6. Quackie pisze:

    Dzień dobry, ja tam jestem zadowolniony z piątku.

    I pani Gienia też, jak sądzę, bo jutro zmiana?

    Koffie

  7. Makówka pisze:

    Witam Państwa!

    Zabawna historyjka z czasów…słusznie minionych.
    Hm…czy faktycznie minionych?

    • Lena Sadowska pisze:

      Witaj, Makówko:)

      Fajnie, że się dobrze bawiłaś.
      A czasy nie tak do końca minione, bo wspomniani panowie zaczynali się już na pe, a nie na em🙂

  8. krzysztof z Gdańska pisze:

    Dzień dobry

    Przeczytałem. Bardzo udany tekst Brawo!

    Opowiadanie obrazuje pewien ciekawy schemat psychologiczny.
    Najbardziej podejrzani są ci, którzy nic nie zrobili – bo odbiegają od normy…
    Każdy przeciętny obywatel widząc policjanta usuwa się w cień, bo zawsze może się znaleźć coś nieprzepisowego w jego zachowaniu (przechodzenie na czerwonym przez pustą ulicę) Wink
    Spójrzmy na sytuację od strony policjantów:
    Pojawia się w miasteczku człowiek, na którego nic nie ma, nic nieprzepisowego nie zrobił, trzeźwy jak prosię i do tego uśmiecha się jak niewinny…
    Znaczy jego przestępstwo jest tak wielkie, że KONIECZNIE trzeba go zatrzymać do wyjaśnienia co to za przestępstwo Thinking
    Jak mówił klasyk:
    Nie ma niewinnych, są tylko za mało przesłuchani… Tears

    • Makówka pisze:

      Witaj Krzysztofie!

      Podoba mi się Twoja interpretacja.
      A gdyby ów zwracający swoją posturą i niewinnym zachowaniem facet nie był mistrzem Europy juniorów i nie byłoby trenera, który poświadczy jego niewinność?

      • krzysztof z Gdańska pisze:

        Strach myśleć Afraid

        Kiedyś wracałem z wycieczki z Białorusi.
        Na dworcu w Grodnie, podczas odprawy, celnik najbardziej podejrzliwie patrzył na mnie… bo ja NIC nie przewoziłem. Nawet głupich papierosów (bo nie palę). Tym się odróżniałem od tłumu przemytników zapełniających halę odpraw… Wink

      • krzysztof z Gdańska pisze:

        Kiedyś miałem podobną sytuację.
        Pojechałem na wycieczkę na Podlasie, pod radziecką granicę (jeszcze w czasach ZSRR). Podczas wycieczki szedłem sobie drogą. Nie robiłem nic! Po prostu szedłem z wizytą do koleżanki, która właśnie bawiła w tej miejscowości na wczasach…
        Nagle… zajechał mi drogę wojskowy gazik na sygnale!
        Wyskoczyli pogranicznicy i zaczęli wypytywać: co ja robię, skąd przyjechałem, jakie mam plany, czy wiem że jestem w strefie przygranicznej…
        Na koniec przeszukali mój plecak i triumfalnie znaleźli bluzę moro, w której chodziłem naonczas Devilish
        Stwierdzili, że używanie mienia wojskowego to przestępstwo a chodzenie w strefie przygranicznej to jeszcze większe przestępstwo…
        Widziałem już siebie w celi lub innym areszcie, jednak na koniec pogranicznicy zmiękli…
        W drodze łaski, wystawili mi mandat 500 zł za chodzenie w strefie przygranicznej i kazali spier…
        Potem pomyślałem argument o chodzeniu w strefie przygranicznej był o tyle bez sensu, że ja – w Gdańsku – całe życie chodzę w strefie przygranicznej i nikt nie ma mi tego za złe Happy-Grin
        Sprawa ogólnie dość nieprzyjemna, jednak jestem z niej bardzo zadowolony, gdyż wtedy właśnie postanowiłem studiować prawo, żeby NIGDY WIĘCEJ żaden napalony pogranicznik nie mógł mnie tak potraktować Overjoy

        • Makówka pisze:

          Motywacja dość zabawna, ale …

        • Tetryk56 pisze:

          Lata temu moja siostra (wtedy ok. 18) z synem sąsiadów, naszą mamą i jego ojcem wędrowali granicznym szlakiem w Sudetach. Szlak wił się od szczytu do szczytu, młodzi oczywiście wysforowali się naprzód — i w jakimś momencie natrafili na polną drogę, przecinającą granicę. Drogę przegradzał nieco przyrdzewiały szlaban, zabezpieczony mocno pordzewiałą kłódką; żywego ducha wokół, cisza. Chłopaka zebrało na wygłupy: stanął jedną nogą na podmurówce słupka szlabanu, drugą wyciągnął w stronę Czech i teatralnie wydeklamował:
          – Opuszczam granice Polskiej Rzeczypospolitej Ludo…
          Zanim dokończył „…wej”, „znikąd” pojawili się dwaj młodzi WOPiści pod bronią i zwinęli chłopaka na posterunek, sprytnie ukryty za kępą pobliskich krzaków. Siostra została przy szlabanie, mocno podenerwowana.
          Zanim rodzice (z wszystkimi dokumentami) dotarli na miejsce, młody pojawił się z powrotem, z mocno nietęgą miną, ale wolny. Wypytywany, co zaszło poza sceną, wyznał w końcu:
          – No cóż, opieprzyli mnie zdrowo, postraszyli konsekwencjami, a potem puścili. Ale na odchodnym usłyszałem: Macie szczęście, że to pan się wygłupiałeś. Gdyby to była dziewczyna, na pewno zatrzymalibyśmy ją na 48 godzin, bo nam się tu tak cholernie nudzi…

          • Lena Sadowska pisze:

            Nawet nie chcę dociekać, co miał na myśli rzeczony pogranicznik, ale ostatnia uwaga nie zabrzmiała zabawnie…

            Dobry wieczór, Tetryku:)

        • Lena Sadowska pisze:

          Nie wiem, Krzysztofie, czy Maciuś miał podobną motywację, ale też jest prawnikiem:)

          Jako nastolatka wracałam kiedyś bardzo wczesnym rankiem z dworca i postanowiłam skrócić sobie drogę przejściem między blokami. Szłam sobie z plecakiem asfaltową alejką spacerową, gdy nagle usłyszałam warkot silnika. Obejrzałam się, zdumiona. To był radiowóz. Panowie pe przecięli w poprzek trawnik i sunęli za mną aż do schodków przechodniej bramy.
          Do dziś nie wiem – chcieli mnie przestraszyć czy… ochronić… 😉

      • Lena Sadowska pisze:

        To nie znalazłby się w obcym miasteczku, bo nie wracałby z zawodów? 😉

    • Quackie pisze:

      Dzień dobry, to jest akuratna interpretacje w duchu Dobrego Wojaka Szwejka! Overjoy

    • Lena Sadowska pisze:

      Witaj, Krzysztofie:)

      Dziękuję i cieszę się, że zajrzałeś:)

      Dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf…

  9. Quackie pisze:

    Praca na dzisiaj i na ten tydzień skończona, (podwyższona) norma wykonana.

    A teraz na przerwę. W piątek może potrwać nieco dłużej, ale za to nie przerwa również w kręceniu.

  10. makowka9 pisze:

    Melduję, że jestem w domu.

  11. Lena Sadowska pisze:

    Nieco pogmatwane, ale już domowe dobry wieczór, Wyspo:)

  12. Lena Sadowska pisze:

    Dzień miał być z tych tanecznych. Łatwych, lekkich i przyjemnych – znaczy:) Ale wyszło inaczej:)
    Na szczęście spacerek zrekompensował trudy dnia:) Było gwiezdnie, rześko i chrzęszcząco:)

    To tak tytułem usprawiedliwienia nieobecności na własnym pięterku:)
    A dwugodzinną przerwę, w trakcie której miałam zajrzeć na Wyspę – zmarnowałam na bezskuteczne próby przesłania zdjęć do laptopa.
    Jak tak dalej pójdzie, to zamiesięcznego postu na kartce nie będzie… szloch… 😉

    Pomarudziłam, pomazgaiłam się, biegnę na schodki. Ruch mi dobrze zrobi:)

  13. Makówka pisze:

    Wy tu gadu, gadu, a Makówka musi się pakować.
    Ale nie na wycieczkę, ale na imprezę. Ogniskową i składkową.

  14. Quackie pisze:

    Kochani, umykam dzisiaj wcześniej. Ostatnio coraz mocniej mi dają w kość te tygodnie, zakładam, że to przez podwyższoną normę…

    Dobranoc!

  15. Makówka pisze:

    Jest lampka to i ja umykam do… rozkładów jazdy MPK.

    Dobranoc!

  16. Lena Sadowska pisze:

    Też się pożegnam:

    miłych snów, Wyspo:)

  17. makowka9 pisze:

    Witam!

  18. makowka9 pisze:

    Zaraz będziemy żegnać zimę!
    Miłej soboty!

  19. Quackie pisze:

    Dzień dobry, pospałem weekendowo, jeszcze nieduże zakupy, ale to za chwilę. A tymczasem poprosimy panią z weekendowej zmiany.

    Kelnereczka

    • Lena Sadowska pisze:

      Pospałam średnio:)
      Połowy rzeczy (z dwóch) zapomniałam kupić:)

      A i tak – dzień dobry, Quacku:)

  20. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Też pospałem, zrobiłem zakupy na dwa domy, usunąłem usterkę łoża teściowej, pośniadałem — i jestem Happy

  21. Quackie pisze:

    No proszę, i jeszcze wizyta szwagra (który został niedawno dziadkiem po raz czwarty). Chwilowa, a miła (a potrafi być różnie).

  22. Lena Sadowska pisze:

    Jużdomowe dzień dobry, Wyspo:)

  23. makowka9 pisze:

    Jestem w domu!

  24. Lena Sadowska pisze:

    Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)

    Ciepło było, gwiezdnie było, miło było.
    W lesie czuć już oddech Pani Wiosny. Może jutro wybierzemy się na poszukiwania elfich sekretów;)

    • Tetryk56 pisze:

      Ciekawe, która z was znajdzie ich więcej?

    • Quackie pisze:

      Ee, i czym pani Wiosna chucha? Happy-Grin

      • Lena Sadowska pisze:

        Arcydzięglem, mniszkiem, kozieradką, tymiankiem, goryczką, melisą, macierzanką i miodem… czyli jakby… benedyktynką 😉

        Dobry wieczór, Quacku:)

        • Quackie pisze:

          Ho, to powiedziałbym, że z grubej rury. W sensie mocy trunku. Pleasure

          • Lena Sadowska pisze:

            Na pewno nie jest to trunek od siedmiu boleści, choć – niby – jest;)

            • Quackie pisze:

              Na przecięciu tematów „nalewka” i „cyferki” przypomniała mi się gawęda Wańkowicza o litewskiej specjalności „trisz divinis”, bodaj z dwudziestu siedmiu ziółek. Próbowałem kiedyś, ale kupną, więc podejrzewam, że daleko od oryginału.

              • Lena Sadowska pisze:

                Nie miałam okazji próbować wańkowiczowskiej, ale moje cioteczne Babcie robiły rewelacyjną ziołową nalewkę. Został po nich kajet z przepisami, więc któregoś roku próbowałam tę tynkturę odtworzyć, ale nie wyszła mi taka sama. Nie była zła, ale…
                Może to kwestia jakości ziół, miodu, spirytusu, a może jakiegoś niezapisanego sekretu Babć:)

                • Quackie pisze:

                  Och, to są niepowetowane straty Worry No trudno. Ja bym na Twoim miejscu co jakiś czas próbował jednak, a nuż kiedyś trafisz?

                • Lena Sadowska pisze:

                  Może w tym roku będzie taka sposobność:)
                  Z tego kajetu wykorzystałam też raz przepis na „macierzankówkę”. Raz, bo wszystkim degustatorom w trakcie degustacji bardzo podpasowała, a w miarę dawkowania jedynym zastrzeżeniem, które wnoszono, była coraz trudniejsza do wymówienia nazwa. Następnego dnia natomiast… dykcja bardzo się próbującym poprawiła, ale na moje pytanie, czy reflektują na kolejną porcję, słyszałam tyleż jednomyślne co kategoryczne:
                  -Nigdy więcej!
                  Jak nigdy, to – nigdy:)

                • Quackie pisze:

                  O, to brzmi groźnie. Broń masowego rażenia?

                • Lena Sadowska pisze:

                  Ponoć niespotykana łatwość aplikacji i równie niespotykany ból głowy nazajutrz:) „Ponoć”, bo mnie tam nic nie było, a degustowałam z równym zapałem. Ale mi nigdy nic nie jest. Po Mamie ten najutrzejszy brak przypadłości dostałam:)

  25. Makówka pisze:

    Znów muszę się pakować, umykam więc, dobranoc.

  26. Lena Sadowska pisze:

    Dobranoc, Wyspo:)

  27. Makówka pisze:

    Bryyyy

  28. makowka9 pisze:

    Słońce!
    Ciepło.

  29. Quackie pisze:

    Ale tym, co zostają na Wyspie, potrzebna będzie wykwalifikowana obsługa.

    Kelnereczka

  30. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Obsługa — w stopniu wystarczającym — dotarła. Między śniadankiem a kawą pozdrawiam słonecznie Wyspę Delighted

  31. Quackie pisze:

    Byłem na spacerze w pobliskim parku (a potem na bulwarze, na plaży etc.), trochę się naptaszkowałem – a te śpiewy, a te ćwierkania, a te zaloty! Wiosna pełnym dziobem! – i już jestem. Z przerwami na rzeczywistość.

    • Tetryk56 pisze:

      Niby wiesz, że to zaloty — a jednak sprawiasz wrażenie nieco uwiedzionego! Overjoy

      • Quackie pisze:

        No pewnie 🙂

        Może jakieś nieduże pięterko z tego będzie?

      • Lena Sadowska pisze:

        Pamiętam piękny erotyk o kolibrze, ale trochę smutny, więc może tak:):

        „nauczyłem się bardzo późno kochać ptaki
        trochę tego żałuję
        ale teraz zostało wszystko naprawione
        rozumiemy się świetnie
        one mnie nie wchodzą w drogę
        ja im nie wchodzę w drogę
        wciąż się im przypatruję
        i w niczym się nie sprzeciwiam
        a ptaki postępują najlepiej jak mogą”
        („na chybił trafił ptaki” – J. Prevert
        tł.: J. Waczków)
        😉

        Dzień dobry, Tetryku:)

        • Tetryk56 pisze:

          Och, nie żałuj nam erotyku o kolibrze! Please1

          • Lena Sadowska pisze:

            Ależ proszę bardzo, Tetryku:):

            „Król wyżyn wszelkich, koliber zielony,
            Widząc, że jasne słoneczko i rosa
            W gniazdku rozbłysły śród trawek splecionych,
            Jak promyk świeży wzbija się w niebiosa.

            Do bliskich źródeł chyżym lotem goni,
            Gdzie szumem morza bambus się odzywa,
            Asoka krwista, o cudownej woni,
            Błyskiem swe serce wilgotne odkrywa.

            Śród płatków złotych siadł na kształt motyla.
            Tyle miłości z kielicha wychyla,
            Aż mrze w niewiedzy, czy wszystko spił do dna.

            Tak śród warg czystych – twoich, ukochana,
            Oby ma dusza była śmierci godna,
            Całusów pierwszych zapachem spryskana.”

            („Koliber” – Leconte de Lisle
            tł.: K. Knothe)

            • Tetryk56 pisze:

              Dzielny koliber, gdy w skrzydeł trzepocie
              z wolna ten kielich nektaru wypija,
              żywot ratuje w swobodnym odlocie
              gdyż swej miłości, tej prawdziwej, sprzyja.

              Ani mu w główce próżne rozważania
              czy coś zostawił drugiemu w kielichu
              wziął, ile zdołał — ten dar miłowania
              dla swej partnerki zanosi po cichu.

              Poeta — człowiek! – cichym nie zostanie,
              o swych marzeniach będzie deklamował,
              głośny da wyraz swym oczekiwaniom

              nawet swą śmiercią będzie epatował!
              Gdy nasycony — warg czystych zbrukanie
              dojrzy, ucieczką będzie się salwował!

              („Panu de Lisle – ku rozwadze” 😉 )

              • Quackie pisze:

                Amazed autorski sonet?! Noooo!

              • Lena Sadowska pisze:

                Cudnie, Tetryku:)
                A ja skromniutko dołączę tak:

                koliber umknął z gniazdeczka pustego
                gdzie nawet trawki serdecznie się tulą
                gdy poszukiwał szczęścia prawdziwego
                spotkał asokę cudowną i czułą

                uległ czarowi miłości spragniony
                pił z tej krynicy bez opamiętania
                ufny beztroski może zaślepiony
                dość że przed ową wcale się nie wzbraniał

                cóż człowiek filut ogra koliberka
                co nie wie może że miłość nie woda
                że jest zabójczą i mniejsza rozterka

                a przecież jednak nad wątpliwość wszelką
                pięknej asoki jakoś dziwnie szkoda
                została wszakże wdową-trucicielką
                😉

                Nie „ku…”, nie „wbrew…”. Tak – „po…”. Prostu:)

    • Lena Sadowska pisze:

      „świat znów się zaczyna:
      nie pełną jeszcze piersią
      wśród padającego deszczu
      kosy siedzące na uschłych gałęziach
      żywego znowu drzewa
      wspartego
      o niskie chmury
      oznajmiają świt”
      („Ptaki” – W. C. Williams
      tł.: J. Hartwig)

      🙂

  32. makowka9 pisze:

    Wracam do domu,ale długa jazda jeszcze przede mną.
    Jak odpocznę,wleze do Wanna i coś zjem mogę opowiedzieć o tej i poprzedniej wycieczce.

    • Quackie pisze:

      No i pięknie 🙂

      • Lena Sadowska pisze:

        Nie chcę uprzedzać faktów, ale czyżbyś dziś maikowała:)?

        Dzień dobry, Makówko:)

        • makowka9 pisze:

          Dzień dobry Leno!

          Czy mogłabyś wyjaśnić, bo ciężko myśląca jestem i nie wiem, o co chodzi.

          • Lena Sadowska pisze:

            Oczywiście, że mogłabym, Makówko:)

            Jak pisałam wczoraj, po rytuale z Marzanną nasze słowiańskie przodkinie wśród tańców i śpiewu odwiedzały jeszcze okoliczne sadyby z sosnową, ustrojoną kwiatami (kolorowymi kokardkami) gałęzią i składały gospodarzom życzenia. Na koniec tę gałąź zwaną maikiem (gaikiem, młodym latkiem) podpalano i spławiano w nurtach jeziora lub rzeki. Odprawienie tego obrzędu miało na celu to samo, co topienie Marzanny, więc w niektórych regionach połączono oba rytuały:)

            • makowka9 pisze:

              Dziękuję za wyjaśnienie.
              Wczoraj paliliśmy Marzannę, dziś była wycieczka.

              • Quackie pisze:

                Ta wycieczka może z tańcem? Albo śpiewami? Bo to by się zgadzało?

                • Lena Sadowska pisze:

                  Albo chociaż z sosenkami w tle;)?

                  Jak napisałam wyżej: nie uprzedzajmy faktów i nie ciągnijmy Makówki za język, Quacku:) Okażmy nieco cierpliwości, a wszystkiego dowiemy się na nowym pięterku:)

                • makowka9 pisze:

                  Będę musiała Was rozczarować -zwykła, nudna wycieczka, ale dawno nic nie budowałam co powoduje, że zupełnie się nie mogę zabrać, więc usiłuję się jakoś zmobilizować.

  33. Lena Sadowska pisze:

    Cieplutko rozsłonecznione dzień dobry, Wyspo:)

    Leśne Pieszczotki jeszcze nie nabrały śmiałości, ale wszystko przy dobrej drożynce:)
    Tu też ptaszęctwo czyni rwetes, a pani Flora z nie mniejszym zapałem sposobi się do pogaduszek z dawno niewidzianą Wiosną:)

  34. Makówka pisze:

    Zapraszam piętro wyżej.

  35. Lena Sadowska pisze:

    Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)

    Równie cieplutkie, bezwietrzne i kojące jak wcześniejsze dzień dobry:)
    Gwiezdnie było. Szmerliwie było. Rozkołyśnie było:)

  36. Lena Sadowska pisze:

    To ja pod lampką jeszcze ostatnie słówko czyli:

    dziękuję za sympatyczne rozmowy i przemiłą twórczość własną:)

    I lecę się powspinać piętro wyżej:)

Skomentuj Quackie Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)