Dzisiaj odcinek trochę smutniejszy niż zwykle. Zdecydowałem wtedy, że trzeba bohaterów przepuścić przez poważniejsze perypetie niż poprzednio.
A przy okazji znowu jest jesień i liście czerwienieją, i Wyspiarze – ci odlatują, ci zostają.
No i w tekście właśnie kilkoro z nich się pojawia. Między innymi Gryzoń, Senator i Stateczek, a nade wszystko Wiedźma!
Przy okazji spróbuję znaleźć inne zdjęcie tej książki, o której jest mowa we wpisie, bo stare – widzę – wyparowało.
____________________________
Lajkonik i wróżba
Pan Ignacy Lajkonik szedł sobie alejką na skraju osiedla, cały w skowronkach, mimo że była już mocno zaawansowana jesień i większość tych przesympatycznych ptaków dawno odleciała. Alejka wiodła wzdłuż szpaleru topoli, które na jesiennych wyprzedażach zaopatrzyły się w przecenione sukienki z poprzedniego sezonu i teraz żółkły z zazdrości, ponieważ wszystkie wyglądały tak samo. Jedna topola, szczególnie złośliwa, obsypała alejkę kupką mokrych liści, ku której właśnie zmierzał rozanielony pan Ignacy. Jak przystało na rozanielonego, głowę miał wysoko w chmurach, nic więc dziwnego, że nie zauważył pułapki… i w tym momencie prawa noga pojechała daleko do przodu, podczas kiedy lewa niebezpiecznie się ugięła – a pan Lajkonik mimo desperackich wysiłków wylądował z impetem na mokrym asfalcie.
Przez chwilę nie wiedział, gdzie jest i co się z nim dzieje. Kiedy znowu mógł skupić wzrok, zobaczył, że krajobraz naokoło jest taki sam, ale jakby nieco inny. Rozglądał się, zaskoczony, aż wreszcie dostrzegł różnicę: drzewa, liście, płoty, a nawet osiedle w tle błyszczało własnym światłem. Dokładnie w momencie, kiedy to dostrzegł, całe światło, rozproszone zrazu, skupiło się jakby w jednym, jasnym krążku. Krążek ten, przypominający zajączka, jakiego puszczają lusterkiem dowcipne dzieci w oczy nadjeżdżającym kierowcom, drgał i tańczył w jednym miejscu, ale kiedy pan Ignacy nieco ociężale podniósł się z mokrego asfaltu alejki i stanął na nogi – zaczął skakać w miejscu, zupełnie jak pies, który chce zachęcić kogoś do pójścia za sobą.
– Czyżby mały Timmy wpadł do studni? – mruknął do siebie pan Lajkonik, po czym uważnie rozejrzał się, kto to może puszczać zajączka. Jak okiem sięgnąć, nie widział nikogo, więc bardzo się zdziwił. Okna w tych kilku blokach, jakie było widać z alejki, stały ciemne i puste. Tymczasem krążek światła skakał do przodu, a potem wracał do pana Ignacego, który prawie słyszał jego wołanie „Za mną! Za mną!”. Pan Lajkonik wzruszył ramionami i podążył za upartym światełkiem. Wyraźnie się ucieszyło i poprowadziło go wzdłuż alejki, skręcając jednak od razu pomiędzy topole. Szedł pan Ignacy po trawniku, szedł zarośniętą dróżką pomiędzy kałużami, szedł koło kępy brzóz, których nigdy wcześniej nie widział w tym miejscu, aż zaszedł przed chatkę. Dziwna to była chatka, nie żeby od razu na kurzej łapce… ale wydawała się panu Ignacemu jakaś nierzeczywista. Jej drewniane ściany chwilami drgały jak obraz na starym telewizorze, chociaż drzwi wyglądały bardzo solidnie.
Krążek światła wskoczył na klamkę i podskoczył na niej kilka razy. Pan Lajkonik posłusznie wyciągnął dłoń i nacisnął starą, spatynowaną rączkę z kutego żelaza. W tej chwili poczuł, jakby pod nim wystartował ruchomy chodnik, i sam nie wiedząc, kiedy, znalazł się we wnętrzu chatki. Wyglądało ono przytulnie, a pod ścianami i na półkach piętrzyło się pełno przedziwnych rekwizytów. W przyćmionym świetle małej nocnej lampki pan Ignacy mógł dostrzec między innymi afrykańskie maski z kokosów i mahoniu, czarną kulę bilardową wielkości piłki do siatkówki, czy też małego, srebrnego słonika, stojącego na niedużej komódce. Pod ścianą siedział bardzo elegancki, żywy szczur, z cylindrem na głowie, patrzący na pana Ignacego z godnością przez monokl. Nieco dalej, wśród cieni widniało coś, co wyglądało jak głowa wyścigowego konia, przybrana laurowym wieńcem. Obok, na półce, leżała butelka, która kryła we wnętrzu – na ile pan Lajkonik mógł dojrzeć – bardzo starannie wykonany model żaglowca.
Wszystko to powoli odjeżdżało w tył, a pan Ignacy przesuwał się ku centralnemu punktowi chatki, którym wydawał się być rozłożysty pluszowy fotel z bogato rzeźbionymi podłokietnikami, stojący przy niskim, okrągłym stole. Za stołem siedziała nieduża postać, zakutana w ciemny płaszcz, na głowie miała ciemny kapelusz, a na nosie – okulary, zza których błyskały mądre oczy. – Pani jest… czarownicą? – zapytał nieco zdezorientowany Lajkonik.
– Nie, szanowny panie Ignacy, wiedźmą – powiedziała uroczyście wiedźma.
– O, widzę, że pani mnie zna?!? – zdziwił się jeszcze bardziej szanowny pan.
– Proszę pana – uśmiechnęła się wiedźma nieco pobłażliwie – czy zastanawiał się pan kiedykolwiek, skąd się wzięło słowo „wiedźma”? Otóż pochodzi ono od słowa „wiedzieć”. Wiem o panu wszystko, czego potrzebuję.
Pan Lajkonik zastanowił się chwilę – A jak to się ma do ochrony danych osobowych?
Wiedźma lekko się skrzywiła – Proszę mi wierzyć, że mam wszelkie uprawnienia w tym względzie. Ale nie po to pana tutaj zaprosiłam. Zdecydowałam się mianowicie przygotować pana na to, co się panu niedługo zdarzy. Chciałby pan przecież wiedzieć?
Pan Ignacy szeroko otworzył oczy – A wie pani, że niekoniecznie… Ale skoro już u pani jestem, to słucham. Jak to w ogóle możliwe?
Wiedźma tymczasem przechyliła się w bok i z widocznym wysiłkiem wyciągnęła skądsiś dużą kryształową kulę, zanim pan Lajkonik zdążył zareagować, zerwać się z fotela i pomóc kobiecie dźwigać ciężki przedmiot. Ustawiła ją na stole, przetarła bawełnianą szmatką i kliknęła dwa razy podłączoną do niej myszką. – To komputer? – upewnił się pan Ignacy – Cóż za oryginalna obudowa…
– Nie – odparła sucho wiedźma – to oryginalna kula do wróżb, model czeski na niemieckich kryształach, późny Rudolf II, początek siedemnastego wieku. Mysz to tylko drobne ułatwienie –
i pan Lajkonik siedział już cicho. A wiedźma zaczekała, aż kula połączy się z położoną w arystotelejskiej kwintesencji siecią, zwaną stąd właśnie Eternetem i zaczęła wróżyć:
– Widzę pana… W sztuczkowym ubraniu, śpiewającego kuplety z „Kabaretu Starszych Panów”… A nie, przepraszam, to zakłócenia, prawdopodobnie od herbaty z sokiem malinowym… Proszę jej tyle nie pić… No dobrze, widzę pana za szkłem… To portret prezydenta? Nie, to jakaś ściana ze szkła… Widać gałąź… To jakaś weranda?
– Oranżeria! – wyrwał się pan Ignacy – To znaczy, że jednak ją zbudują? To świetnie!
– Nie przeszkadzać! – zgromiła go wiedźma – No i masz, cała wizja przepadła. Moment, a to co?
Z boku kuli wysunęła się podłużna paczka. Wiedźma nieufnie podniosła ją do światła, po czym rozpromieniła się. – No proszę, spontaniczna materializacja! To do pana! Proszę to rozpakować za dwadzieścia cztery godziny, a teraz już do widzenia!
Pan Lajkonik wziął od niej paczkę, popatrzył z niedowierzaniem na gruby szary papier, na którym widniało jego imię i nazwisko, nie napisane, ale jakby wypalone za pomocą słońca i lupy. Kiedy podniósł wzrok, chcąc zapytać, co dalej, aż achnął. Siedział na kupie mokrych liści, w alejce nieopodal osiedla! Już, już miał się bez przekonania zaśmiać z własnych urojeń, kiedy jego wzrok napotkał trzymaną w ręku paczkę. Pan Ignacy Lajkonik bez słowa wstał i podążył dobrze znaną dróżką w kierunku bloków.
Zadzwonił do drzwi pani Chandry z myślą, że od razu opowie jej o tym, co go spotkało w topolowej alejce (no właśnie, czy tam go to spotkało? Czy gdzieś indziej?), ale kiedy otworzyła mu drzwi, wiedział już, że coś jest nie tak. Chandra była niezwykle – jak na siebie – blada i milcząca, wszedł więc i usiadł, oczekując raczej niemiłych wieści. A ona zaczęła mówić:
– że właśnie dostała wiadomość z Indii;
– że zmarł jej prawuj, którego prawie nie znała;
– że był on wziętym biznesmenem, ale niestety nie wiadomo dokładnie, co po sobie pozostawił;
– że strasznie jej przykro, ale jako jedna ze grona spadkobierców musi lecieć do Indii, dowiedzieć się, kto i co odziedziczył, a potem uporządkować sprawy;
– i że nie będzie jej w Polsce przez dłuższy czas.
Pan Lajkonik słuchał i z każdym słowem coraz mocniej rozumiał, że będzie się musiał z panią Chandrą rozstać na dłużej, a na myśl o tym rozstaniu czuł, jakby w środku z hukiem spadały mu wielkie, ciężkie pudła. Pożegnali się tego wieczoru prawie we łzach – ona musiała się spakować, a on nie chciał przeciągać pożegnania. Zostawiła mu klucze do mieszkania („Pamiętaj, podlewaj bauhinię – i dopilnuj, jak będą budować oranżerię!”), a potem zadzwoniła do niego jeszcze z lotniska – że wróci tak szybko, jak tylko się da.
Kiedy następnego dnia osowiały pan Ignacy siedział na własnej kanapie, przypomniał sobie o tajemniczym pakunku, otrzymanym u wiedźmy. Poszedł do przedpokoju, wygrzebał paczkę spomiędzy starych gazet i dłuższą chwilę siedział, wpatrując się w nią nieżyczliwie. W końcu podjął decyzję, sięgnął po nóż do papieru i jednym ruchem rozciął opakowanie. Spojrzał – i parsknął nieco histerycznym śmiechem. Trzymał w dłoniach doskonale mu znane wydanie powieści Juliusza Verne’a z 1959 roku, z okładką i ilustracjami Daniela Mroza – „500 milionów hinduskiej władczyni”.

__________
Tekst chroniony prawem autorskim (wszystkie części cyklu o p. Lajkoniku). Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net oraz madagaskar08.pl . Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Udało się przywrócić obrazek, który towarzyszył niegdyś oryginalnemu wpisowi.
I to jest jeden z tych tekstów, po przeczytaniu których tłucze się po rozgrzanych do czerwoności szarych komórkach jedna jedyna myśl: Co dalej? Co dalej?!
Swego czasu nieźle mi wychodził saspęs [rumieni się wdzięcznie]
No właśnie -co dalej?
Dalej przez jakieś 8, może 9 odcinków pan Ignacy czekał na panią Chandrę, przeżywając przygody bez niej (nb. właśnie coś mi się wydaje, że wklejając oryginalne odcinki na Wyspę pomykieciłem coś z kolejnością, więc nie jestem w stanie powiedzieć, ile to było dokładnie odcinków
)
Przygody bez niej? No tak! – Typowy facet!
No wiesz, nigdy nie doszło do spinoffu o przygodach pani C. w tym samym czasie, bo na Indiach to ja się po prostu nie znam
Bo ona widocznie jeśli już to dyskretnie…
Tak, jest z tego znana na każdym kontynencie, który odwiedziła!
Quacku, wspomnij, jak udatnie pisał pan Karol May o Ameryce i Afryce… Zawsze przecież możesz zrobić retrospekcję przygód pani Chandry tamże (lub gdzie indziej)
O ile dobrze pamiętam, Karol May pisał swoje powieści o Dzikim Zachodzie, Winnetou i Old Shatterhandzie, siedząc w więzieniu…
No nie!
Quacku tylko nie to!
Też bym wolał nie!
W Niemczech. Ale to mu mogło tylko podpowiadać bardziej przemocowe rozwiązania (skądinąd Old Shatterhand to był niespotykanie spokojny człowiek!) – akurat tego źródła weny też ci nie życzę…
Zawsze można zajrzeć na Wyspę Dnia Poprzedniego 😉
Albo i na naszą tutaj, tylko nieco wcześniej…
Dobranocka piętro niżej, jakby się kto pytał!
Ja jednak już się odmelduję. Spokojnej! i do jutra 🙂
Spokojnej!
Dobranoc!
Spokojnej. I ja się oddalam w zacisze łóżka mego.
Witajcie!

Kawa,herbata, śniadanie!
O, jak miło 🙂 dzień dobry.
Zawołałam Gienię, aby samą siebie jakoś pobudzić po nieprzespanej nocy, ale w ogóle nie pomaga.
I nikt nie chce ze mną zjeść śniadania od Gieni?
Czy wszyscy pochyleni nad jakąś kryształową kulą?
No jak to? Właśnie siedzę nad bananem i witaminkami (od Gieni)
…bry
Nie no, żyję – tak mówią. Dajcie coś do jedzenia. Ostatni tydzień mnie prawie dobił, ale jeszcze raz mu się nie udało, więc niech tam.
bry…
Jo my jesteśmy twarde i damy radę, choć czasem miewamy wątpliwości czy jednak damy radę.
(herbata/soczek/ kawa już idzie)
Dołączam się z ciasteczkami

Witajcie!
U mnie Gienia była koło szóstej…
Teraz już wiem co mnie zbudziło -zapach kawy i stukot talerzyków.
Dzień dobry
Chętnie zasiądę przy filiżance kawy
Mistrzu Q dziękuję za przypomnienie tekstu…
Z przyjemnością przeczytałem przygody p. Lajkonika
Bardzo się cieszę. Trochę ten (puszkowany) Lajkonik to ostateczność, w tym sensie, że jak już bardzo nikt nie ma pomysłu na bieżące pięterko, to zawsze zostaje ta możliwość, ale nie ukrywam, że każda taka okoliczność to dla mnie okazja, żeby przeczytać oryginalny tekst przed wrzuceniem i się zastanowić, co to takiego i dlaczego powstało. Więc wspominam i to jest w gruncie rzeczy miłe, nawet jeżeli nieco melancholijne, jak na tym pięterku.
Spacerek?
Pogoda jak w lecie
Dzień dobry na nowym pięterku:)
Wczoraj na spacerku było bardzo cieplutko i przyjemnie, choć nieco pochmurnie:)
Za to w domu niespodziewanka… Nie wiem, czy ten net wybywa, żeby nas szukać, gdy i my wychodzimy, i sam gubi drogę do domu…:(
Dzień dobry, Quacku:)
Wybacz, ale nie miałam już wczoraj siły walczyć z dziadem I. i odpuściłam sobie laptopa…
Zawsze podejrzewałam, że nie wszystko na tym najpiękniejszym ze światów da się logicznie wytłumaczyć i oto pan Lajkonik utwierdził mnie w tym przekonaniu, powracając z mentalnej (zdawałoby się) podróży z materialnym dowodem:)
Bardzo sympatyczne opowiadanko w klimacie tajemniczości i oczekiwania na ciąg dalszy:)
O materialnych skutkach mentalnych spotkań pisał już Marian Załucki:
Krasnoludek
Gdy raz wypiłem parę wódek,
Zjawił się u mnie Krasnoludek.
Spojrzał na flaszkę na mym stole,
Na pięciogwiezdną aureolę
(Co to pięć gwiazdek — wam izwiestno)
I gorzko westchnął:
„O smutku, coś mą duszę zaległ!
Piją furmani i poeci —
A gdzież się urżnąć ma krasnalek?
W bajce dla dzieci?”
Siadł więc na stole pełen smutku
I pił — pokorny, skromny, cichy —
Twierdząc, że jest coś w krasnoludku,
Iż czasem musi! Bez zagrychy!
Niekiedy mruknął: „Dobra… Chłodna…”
I mrucząc, wypił flaszkę do dna.
Potem — choć wzrostu miał trzy cale —
Rozrabiać zaczął niebywale.
Napisał sosem na serwecie:
„Krasnoludki są na świecie!”
Zademonstrował rock and roll,
Rozbił lustro, krzycząc „Gol!”
Spalił dywan papierosem,
Wannę zatkał kabanosem,
Ściągnął obrus, szklanki stłukł,
Mnie samego zwalił z nóg,
I podniósłszy dziki krzyk,
Zbudził żonę, po czym znikł …
A żona, widząc takie skutki,
Dalej nie wierzy w krasnoludki!
Cudne, Tetryku:)
To przypomniało mi, jak kiedyś uczyliśmy się na zajęciach piosenek, które moglibyśmy wykonywać z dziećmi i wśród nich była taka o krasnoludku, który nie miał butów. Refren tej piosenki brzmiał:
„Tadada, tadada,
kto małemu butki da?”,
a my, przyyszli pedagogowie, przerobiliśmy go na:
„Tadada, tadada,
kto małemu wódki da?”
😉
Wiersz piękny, ale coś mi się tu nie zgadza, pięć gwiazdek na etykiecie kieruje mnie w stronę brandy lub koniaku (ewentualnie jakiejś lokalnej mutacji takiej jak metaxa), a potem krasnoludek mruczy „Dobra… Chłodna…”, co znów nie może się odnosić do brandy, bo tego się przecież nie chłodzi? Raczej do wódki, ale wtedy skąd gwiazdki?
NO CHYBA że na jednej flaszce się nie skończyło…
Wiersz jest z zamierzchłej przeszłości, któż zabroni autorowi trzymać samogon w butelce po koniaku? A dziś pięć gwiazdek to izwiestno początek ośmiu!
Ehe, chyba faktycznie zbyt dogmatycznie do tego podszedłem!
No i te trzy gwiazdki po poprzednich pięciu mają sens, znam takie małżeństwo, gdzie mąż preferuje tylko metaxę pięciogwiazdkową, a żona – tylko trzygwiazdkową!
Dziękuję bardzo!
Pogoda przecudna:)
Za oknem kolejny etap drogowych turb(ul)acji, więc chyba umkniemy jeszcze na trochę w jakiś cichszy, mniej… chmmm …ruchawy? zakątek:)
Dobry wieczór, dzisiaj skończyłem pracę nieco później, gdyż w ciągu dnia zakupy oraz b. sympatyczne spotkanie, które miało potrwać ok. 40 minut, a przeciągnęło się do prawie 2 godzin.
A teraz przerwa.
Wróciłam.
I już będę.
Kolacja i czas zacząć się pakować.
Kochani, zaraz mam jeszcze spotkanie zoomowe, więc wrócę, jak się skończy. Ale zanim, to jeszcze dobranocka (idę po nią).
Pospacerkowe, bardzo ciepłe i lekko wietrzne dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry również, no to jestem po spotkaniu. Pobiegam sobie po drabince w takim razie.
Mam jeszcze co nieco do zrobienia, więc dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej. To i ja umknę.
To i ja.
Dobranoc.
Dzień dobry, mimo zachmurzenia – optymistyczny jakoś
Pani Gieniu, poprosimy.
Witajcie!
Miło poczuć się zaopiekowanym przez Gienię w pogodny ranek
Słonecznie witam i biegnę na śniadanie do Gieni.
Przez tydzień (jak wszystko dobrze pójdzie) będę kukać tylko czasami.
cium…
Pozdrawiam z pociągu.
A tu ciszaaaaa
Ja jestem w domu, a Quackie biega i w biegu pozdrawia wszystkich, obiecując wrócić z dobranocką 🙂
Bardzo dziękuję, rzutem na taśmę wpadam jeszcze przed przerwą i obiecuję wrócić po, jak wyżej Mistrz T. był łaskaw przekazać!
A u mnie leje…
Makówko! I po co było opuszczać słoneczny Kraków?
Po co?
Dla przyjaźni,dla bycia razem nawet w deszcz za oknami.
A i słońca może potem trochę będzie?
Pozdrawiam z deszczowej Warszawy.
Dobranoc!
Spokojnej i pogodęniosącej!
Po pogodę planujemy polecieć w czwartek.
Pomyślności!
A dokąd?
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Chłodno ale urodno;)
I cicho, bo prace zawieszone (chyba ta nawierzchnia musi się udeptać), więc i net nieprzepłoszony:)
Przejedź ją pługiem albo broną, będzie się dłużej udeptywać i później net się przepłoszy.
Dobry wieczór! 🙂
Nie:)
Chcę, by jak najszybciej skończyli i wszystko wróciło do normy na stałe:)
Mam dość ponadrywanych ramion od wyrywania się zestrachanej łopotem taśmy okalającej miejsce remontu Psiułki:)
Ojej
nie przyszło mi do głowy, że Psiulka może się bać takiego efektu 
Mi też nie, póki tego nie doświadczyłam:)
Dzień należał do tych intensywnych, a jeszcze czeka mnie wstawienie czegoś na kartce, więc pożegnam się już:
miłej nocki, Wyspo:)
Spokojnej i dobrej nocy wszystkim!
Dzień dobry, trochę ponurzasto za oknem, trzeba się ukontentować czymś z tego wózeczka. Pani Gieniu, poprosimy.
Bryyyy
Stolica wita pochmurna pogoda.
Jeszcze dziś udało mi się przejechać na rowerze…
Dzień dobry
Jak zwykle spóźniony dołączam się do kawy
Wczoraj miałem rwanie
(znaczy dentystę ) 


A potem, dla poprawy nastroju, wybrałem się wieczorem na plażę…
Jedyny powód dla którego jeszcze nie przeprowadziłem się z Gdańska do Krakowa jest właśnie ta możliwość – plaża i bezkresne morze na każde zawołanie
Tego morza to bardzo zazdroszczę.
Krzysztofie, jak już się zdecydujesz, weź ze sobą do Krakowa choć trochę morza i plaży…
Ja też.
…bry
Pogoda zrobiła jesienny zwrot. Chłodno. Tu u nas chwilowo stan zawieszenia. A dzisiejsza rocznica Szarego Człowieka też mocno przygnębiająca.
Pamiętam, jak 1,5 roku temu wybraliśmy się z Tetrykiem, Makówką i Sylwią na Jego grób…
Ech…
Witajcie!
Dopiero teraz, co świadczy o rozmiarach wirku w pracy dzisiaj 🙁
W Niepołomicach, rodzinnej miejscowości Piotra Szczęsnego, co roku organizowane są spotkania wspomnieniowe — w tym w najbliższą sobotę. W Krakowie zbieramy się pod dębem Jego pamięci 29. – w rocznicę zakończenia tej dramatycznej walki o uwagę…
Chcę wierzyć, że to miało sens. Ale każdego dnia prasówka przemawia za tym, że nic się nie zmienia. Bardzo mnie to przygnębia.
Też mnie przygnębia,ale jednak nadal będę knuć tzn.robic na ile potrafię cokolwiek.
Oni liczą,że zobojętnieniemy…
Mam nadzieję, że jednak kiedyś nie będzie już takiej potrzeby.

Cóż — nie jestem romantykiem. Tylko żywi zmieniają świat, głosując lub w inny sposób. Szanuję jednak decyzję Piotra, choć nie chciałbym, aby ktokolwiek szedł w jego ślady.
Nie wiem, jaki wpływ miało jego działanie na budzenie biernych i obojętnych — na pewno większy niż nasze kilkunastoosobowe pikiety. Z pewnością jednak ten wpływ się sumuje…
Zabiegany dzień.Stolica nie rozpieszcza pogodą.
Niespodziewanie rozkapryszone (pogodowo) już dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór!
…deszczyk, drobny deszczyk dopadł was?
Małżonkę, owszem. Jak ja wychodziłem załatwiać sprawy, akurat nie padało.
Poranek był zakatarzony nieco, ale zanim wyszłyśmy, rozpogodziło się:) Potem chwilę pokropiło – mnie, bo rude stworzonko siedziało sobie domowo w bezpiecznym schowanku:)
A nocny spacerek prawie baśniowy – chłodno bardzo, ale jeszcze bardziej gwiezdnie:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Znaczy, wewórka?
Umaszczeniowo i pogryzaczo bez wątpienia – wewórka:)
Ostatnio upatrzyła sobie nowe miejsce, za fotelem, na twardej podłodze i zalegała tam z wielkim upodobaniem, więc położyłam jej dwie poduchy. Podeszła, obwąchała i zaległa przy wersalce. Omijała kąt za fotelem przez dwa dni, więc zabrałam poduszki i zaniosłam na miejsce. Gdy po chwili wróciłam, zastałam ją za fotelem, z jeszcze większym ukontentowaniem moszczącą się na gołym parkiecie:)
Zaraz, czekaj, to jak, Ty wyszłaś na spacer, a Psiulka została?
Człowieki też potrzebują się przewietrzyć, okej, ale gdzie sens i logika psiego wychodzenia?
Widać człowieki miewają bezpsowe interesy… 😉
Miewają, i to w zasadzie codziennie, a długość porannego spaceru jest wprost proporcjonalna do długości wspomnianych bezpsowych interesów:)
Nie wszędzie ją ze sobą zabieram, Quacku:)
Spacerujemy trzykrotnie: rano w bliskim plenerku (+/- 40 min), po południu w bliskim plenerku albo (niechętnie, obie – niechętnie:)) koło domu (+/- 40 min.) i wieczorem w dalszym plenerku. Ten nocny spacer jest najdłuższy – od +/- 19.30 do +/- 21.30. Jeśli poranny spacer jest dłuższy, to odpuszczamy sobie popołudniowy, co zdarza się, gdy mam jakieś sprawy poza domem:)
Ona oczywiście uskutecznia wtedy bunt, gryząc to, co nieopatrznie zostawię na wierzchu, a co nie należy do stałych elementów domowego krajobrazu:)
Aha, a to gryzonka!
Wewóra:)
Dobry wieczór, koniec pracy i przerwa.
Drugie już, przymroźnie (+2) rozgwieżdżone naipospacerkowo dobry wieczór, Wyspo:)
Ojojoj, przymroźnie
Dobry wieczór, niemniej.
🙂
W zasadzie całkiem przyjemny ten chłodek, gdy ma się trapery i ciepłą kurtkę, a czapka nie jest akurat potrzebna, bo wiatr nie gwiżdże do uszu:)
Yy, ale szyby samochodowe zwykle trza skrobać… Wodę spuścić z instalacji zewnętrznych, żeby nie popękały… I takie tam różne inne przyjemności.
Zimowymi nockami nie zostawiam samochodu na zewnątrz, a w garażu jest na tyle ciepło, że nie muszę tego robić:) Poza tym to ropopijca, więc musiałabym też czekać, aż raczy porannie zassać;)
Aha, no to uff, okej, jak jest garaż…
Parę dni temu zaczęłam szyć kapę, trochę mi się czasowo pokomplikowało i leży to takie rozbebeszone, bo pofastrygowane i ruszyć strach, więc też się już pożegnam i spróbuję ogarnąć ten kapowy temat do końca:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej i Tobie.
To ja pewnie też zemknę, jutro kolejny pracowity dzień 🙂 Dobranoc!
Witam!
Ja już w tramwaju.
Potem pociąg,autobus i samolot.
Co za tempo 🙂 dzień dobry.
Witajcie, Wyspiarki i Wyspiarze!
Tę panią poproszę na Wyspę
Witajcie!
Gienia już wózeczkiem całą Wyspę objechała, a ja ledwo zdołałem obsłużyć jeden problem…
Już w kolejce do samolotu.
Paaaaa
Pozdrawiam z Malty
A ja właśnie po pracy i jeszcze niewielkich zakupach w najbliższej okolicy.
Czyli że przerwa.
Zmęczone jesteśmy,ale planujemy jutrzejszy dzień.
Jednak ja już się pożegnam
Dobranoc!
Spokojnych snów!
Spokojnej!
Rozsłonecznionego piasku, ciepłych skałek i delikatnych powiewów, Maczku:)
Dobrej nocki:)
Wychłodniałe naspacerkoowo dobry wieczór, Wyspo:)
Witaj, Leno! Jak cię ogrzać? 😉
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witam!
Dzień lepszy trochę.
Poproszę panią Gienię z wiktuałami i napojami.
Aha, tylko tytułem przypomnienia – koło południa wybywam i nie ma mnie do niedzieli.
Witajcie!
Dzionek pogodny, ale zimny! A Makówce cieplutko… 😉
Tak,cieplutko mimo chmurek.
No widzę właśnie. Fajnie masz
Tak,na fb daję zdjęcia,po powrocie myślę zrobię jakiś wpis z tego
Udało się dojechać do domu
Śniadanie,pływanie w basenie,Valletta,hotel teraz.
Jaka pogoda w KRK Tetryku?
Całkiem przyjemna, chociaż zimno. Nie pada, momentami nawet było widać błękit i słońce. Ale ponoć to był jednonocny wyskok zimna i od jutra ma być cieplej 🙂
Tetryku posłusznie pozwiedzałysmy Valletta.
Byłeś na Malcie?
Tak, z Valetty rozpoczęliśmy rejs przed trzema laty. Stąd fotografia 🙂
To widziałeś więcej jak ja,my byłyśmy krótko.
Ale faktycznie warto zobaczyć.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Mroźny wiaterek nam dowiewał, z północy, więc przeszywający do szpiku kości:) Za to na niebie gwiezdne szaleństwo, któremu kres położyły dopiero nadmiasteczkowe dymności i chmurności:)
Dobry!
Rano mi zmarzły kości policzkowe!
Mi na spacerku zdrętwiały z zimna uda:) I ramiona też. I ścierpły dłonie, bo nie wpadłam na pomysł, by wziąć rękawiczki. Jutro się poprawię:)
Witaj, Tetryku:)
Powiem Wam,że jest cudnie!
To super, Maczku:) Korzystaj na całego:)
Tu też jest cudnie, tylko trochę zimniej;)
Dobry wieczór:)
Korzystam.
Choć tu też upału nie ma,ale to idealna pogoda na zwiedzanie.
Po śniadaniu pływaliśmy w basenie,ale wieczorem po powrocie już nie,było zimno,a woda w basenie hm…chłodna.
Bo upały są przereklamowane. Zwłaszcza w trakcie zwiedzania;)
Mi akurat chłód basenowej wody nie przeszkadza, za to jej chlorowanie wyklucza mnie z grona pluskających się:)
Ale na Malcie, o ile pamiętam, pływałam, więc woda musiała być ozonowana.
Czy Quackie coś planował na dziś wieczór?
Wybycie od piątku do niedzieli?;)
A w sensie dobranocki, to chyba nie, choć o zastępstwie nie wspominał:)
Dobranoc!
Miłej nocki, Maczku:)
Kapowy temat ogarnięty, teraz męczę się nawleczkowo, więc miłej nocki, Wyspo:)
Bryyy
Witajcie!
Po zakupach, po śniadanku, w leniwym nastroju…
Przelotne dzień dobry, Wyspo:)
Trochę wieje. Trochę chmurzy. Trochę chłodzi.
🙂
Przylotne dobry wieczór!
Trochę pada…
Lena przeleciała, Makówka poleciała, Quackie też gdzieś lata… Sam sobie zaraz wystawię dobranockę!
Nie sam sobie,bo ja jestem!
Zwiedzanie,pływanie w morzu,obiadokolacja na plaży z widokiem na morze i zachód słońca.
I już w łóżeczku.
Tak wcześnie w łóżeczku? To jest życie! 🙂
W sam raz dla trzech samotnych pań na Malcie.
Za chwilę umykam,dobranoc!
A lampka?
Makówka z Wyspy pozdrawiam Wyspę!
Lena z Lądu pozdrawia Makówkę Z Wyspy:)
Witaj, Maczku:)
Cisza…
A ja po śniadaniu i zaraz umykamy na wycieczkę.
To, co Makowe Tygrysy lubią najbardziej 😉
Witajcie!
Wydaje się, że niedziela była dopiero co…
„Łąkami idę. W krąg kwiaty
I słychać brzęki pszczele.
W powietrzu modro-złotym
Śni próżnowanie niedzielne.
Najpiękniej bowiem jest, kiedy
Piękna nie czuje się zgoła
I tylko jest się po prostu
Tak, jak jest wszystko dokoła.”
(„Czucie niewinne” – L. Staff)
😉
Witaj, Tetryku:)
Bardzo pięknie oddany nastrój przedpołudnia 🙂
🙂
Niedzielkowe dzień dobry, Wyspo:)
Wczoraj net zrobił sobie urlop:(
Po paru godzinach bezskutecznych czarów i guseł też ostentacyjnie wybyłyśmy. Miałyśmy wrócić wieczorkiem, ale odrobinę (taką większą) nam się przedłużyło:)
Z nowości – zamiejska Pani Jesień rumieni się niczym nastolatka, Psiułka przepatruje wszystkie kąty – może w poszukiwaniu nowego schowanka, a ja ogarnęłam temat wiosennych kap i nawleczek i przemyśliwam, czym by tu zająć się teraz:)
Słowem – gnuśnie i średnio fikuśnie;)
Ooo, tak, widziałem dzisiaj mnóstwo prześlicznych miejsc, żółtych, pomarańczowych, czerwonych, rudych i wszystko co pomiędzy. Moje typy: sumaki i brzozy.
🙂
A moje: brzozy i czerwone dęby.
Lubię też dojrzałą czerwień dzikiego wina.
Dzień dobry, właśnie zajechaliśmy, małe rozpakowanko i będę lądował na Wyspie!
Witaj, Quacku Prawie Zakotwiczony:)
Witaj, odzyskana Leno 😉
Ja właśnie niestety wybywam, wracam wieczorem…
🙂
Przyjemności wybywczych, Tetryku:)
Uff, mniej więcej jestem
Pamiętam, jak kiedyś nasz wuefista spytał, czy umiemy jeździć na łyżwach i jeden z kolegów odparł:
-Mniej więcej…
-To znaczy? – zdziwił się wuefista.
-Mniej na łyżwach, więcej na tyłku – wyjaśnił ten zagadnięty.
🙂
Wróciłem! Dobry wieczór wszystkim powróconym! 🙂
Dobry wieczór!
Byłem w Niepołomicach na spotkaniu z rodziną i przyjaciółmi Piotra Szczęsnego, w 5 lat po jego proteście. To niesamowite, jego list brzmi jak pisany przed miesiącem!
No cóż, to chyba się nazywa ponadczasowość.
W tym przypadku – niestety.
Żałuję,że nie mogłam być.
List aktualny do bólu…niestety
Mniej więcej jestem w hotelu,na Wyspie.
Jesteś PODWÓJNIE na Wyspie.
Albo na dwóch wyspach naraz, i obu na literę „M”
Maczek, Malta, Madagaskar – można by rzec, że niczym u młodopolskich awangardzistów – 3M;)
Tak, Makówka zawsze w awangardzie!
Dziś jeszcze odwiedziłam dwie wyspy-Gozo i Comino.
To jeszcze jeden dowód, że w awangardzie!
Pospacerkowo cieplutkie dobry wieczór, Wyspo:)
Bardzo przyjemnie się chodziło, choć niebo z lekka zamglone i pokropujące.
Dobry wieczór. Rano od Poznania do Strzelna było mgliście, od Warlubia do Tczewa – mżyło, a w Trójmieście, niespodzianeczka, wyszło słońce.
🙂
U nas rankiem posiąpywało, ale bardzo delikatnie i też przebłyskiwało chwilami słońce. Wieczorem powilgotniało, w lesie było mokrawo i bezwietrznie.
To pewnie Psiulka ma orgię zapachów w powietrzu.
Jesień w Poznaniu pachnie zupełnie inaczej niż jesień w GDyni.
Bez wątpienia:)
Nastał czas rykowisk, więc pachnie jej każdy zakątek.
Prócz tego aktywne są wszystkie futerkowce i dziki.
Łapie wszystkie tropy, cieszy się i wystawia, a czasami od nadmiaru woni siada i nieruchomieje z nastawionymi uszami. Jest przezabawna w tym swoim skołowaceniu:)
Po drodze pojechaliśmy ze znajomym i jego nowym psem (6-8-letnia suczka ze schroniska, wygląda jak „miniaturowy wilczarz irlandzki” 😉 ) na działkę, gdzie sunia bezbłędnie wytropiła wejście do kuniej nory i obwieściła znalezisko światu basowym haukiem. Ponoć pierwszy raz dała głos, od kiedy trafiła ze schroniska do znajomego (czyli od 3 tygodni).
Mądra. Po co strzępić język po próżnicy:)
I jak? Trudno się jej zaaklimatyzować, czy okres adaptacji przechodzi w miarę gładko?
Z mojego punktu widzenia bardzo gładko. Grzeczna jest, nie awanturuje się po próżnicy, wet zalecił dietę – mimo to nie naprasza się o żarcie, przytulaśna, tyle że domaga się głasków w dużych ilościach, ale trudno to uznać za wadę czy niegrzeczność. Samochodem jeździ bezproblemowo, do łóżka (jeszcze???) się nie pcha…
Fajnie:)
Nie każda psinka po przejściach jest od razu taka przyjacielska.
To i ode mnie gratulacyjno-pokrzepiające głaski przekaż psince, proszę, jak będziesz miał okazję:)
Jak tylko się będę widział, czyli w listopadzie, nie omieszkam!
Bo dotychczas kompot zawsze był! 😉
Jesteście pokropkooporne? 😉
Po, w trakcie i przedkropkooporne także;)
Gotowe na wszystko!
„Jesteśmy jak żołnierz na wszystko gotowe”;)
Lampka jest to dobranoc.
Miłych snów, Maczku:)
Spokojnych! 🙂
Spokojnej!
Ponieważ wcześniejsze napomknienie o zaczęciu czegoś nowego nie było tylko czczą pogróżką i naprawdę zajęłam się czymś nowym – pożegnam się już:
dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej wszem wobec, również zmykam!
Witajcie!
Uroczyście ogłaszam rozpoczęcie nowego dnia!
Witam więc w nowym dniu.
Mmmbbrry.
Zaspałem. Nie zadzwonił budzik, nie wiem, czemu. Jak sprawdziłem w telefonie, był (nadal) włączony na dzwonienie od poniedziałku do piątku. Trochę niepokojące.
A tymczasem poproszę panią Gienię.
A sprawdziłeś datę w telefonie? Może u niego trwa niedziela?
Otóż nie, coś musiało się stać z systemem, jakiś bug, bo na ekranie startowym na górnej belce nie było nawet ikonki budzenia, a jak są powłączane alarmy, to zawsze jest, jak nie na dzisiejszy alarm, to na jutrzejszy, więc nie podejrzewam się o wyłączenie budzika przez sen i dalsze spanie. Natomiast jak wszedłem normalnie z ekranu w alarmy, to było wszystko włączone. Na szczęście małżonka zadzwoniła po ósmej.
Na wszelki wypadek zrestartuj figlarza! 😉
Chłodny napój poproszę,okropny upał,a my w Valletta.
Dołączę chuch powietrzem zza okna, bdb na upały.
No to koniec pracy na dzisiaj. I przerwa.
Melduję, że wróciłysmy do hotelu.
A ja kończę przerwę i idę po dobranockę.
Naspacerkowo zamglone ale cieplutkie dobry wieczór, Wyspo:)
Dzień upłynął pod znakiem remontu, beznetu i guziczkowania:)
Mam nadzieję, że choć guziczkowanie cię bawiło 🙂
Dziś także bawiło, choć guziczkowanie zazwyczaj bardziej cieszy niż bawi, bo po nim wdzianko jest gotowe do noszenia:)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Dobry wieczór, tu raczej chłodno, więc tym fajniej na cieplutkiej Wyspie.
U nas zadziwiająco ciepło (+12), i jak na tę porę roku, i jak na ten region.
A na Wyspie jest mikroklimat w skali makro;)
Witaj, Quacku:)
A mnie dzień upłynął na zwiedzaniu i smutku, że trzeba wracać.
Myślę, że jakbyś tam siedziała i siedziała, to byś przestała dostrzegać plusy i zaczęła minusy, i w końcu by Ci się przestało podobać.
Tak,ale bodaj tydzień by się przydał,ale nie dało się dłużej przez moje Gliwice 27,a wcześniej też nie,bo Danka 18 przylatywała do Warszawy.
Więc cudnie było,ale za krótko.
Dobranoc!
Dobrej nocki, Maczku:)
Spokojnej!
Jako że z netem szału nie ma, to też się już pożegnam:
dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej wszystkim, zmykam również.
Dobranoc wszystkim 🙂
Witam Wyspę!
No hej, jeszcze stamtąd witasz?
Witajcie!
Ja znów na obrotach 😉
Dobry, dzisiaj bez sensacji z budzeniem 🙂
Poproszę panią Gienię!
Witam jeszcze z basenu,ale już na walizce
Na lotnisku,bagaż odprawionyNie obyło się bez komplikacji
Fruuu
Jak sroczka, co kaszkę… 😉
No to koniec na dzisiaj. Przerwa!
A ja się muszę jeszcze czymś zająć, a jak skończę, już pobędę tu.
Z Modlina autobus, pociąg,metro i w ostatniej chwili zdążyłam na pociąg do Krakowa.
Następnym byłabym o 2 w nocy
No to znakomity timing!
Tym planowo 23.40.
To tylko jeszcze o północy do domu i już jesteś w łóżeczku! 🙂
Było sporo nerwów.Najpierw z transportem na lotnisko,potem że zdarzeniem na pociąg
Teraz faktycznie marzę już o łóżku.
A jutro niestety nerwowy dzień.
Ale super było …
Jak wrócisz, to opowiesz!
Ponaspacerkowo rozchmurzone dobry wieczór, Wyspo:)
Rozchmurzony spacerek, co za przepiękna dwuznaczność.
Dobry wieczór!
🙂
Witaj, Quacku:)
Dziś cały dzionek przy esejowych literkach, więc pauzystyczny spacer bardzo był wskazany:)
Literki również, a poza tym zakupy, obiadek (tzn. przygotowywanie, nie jedzenie) i jeszcze jedna nieduża sprawa, którą wszakże trzeba było załatwić.
Blaski i cienie żywota filologa;)
Filologa poczciwego
🙂
Dzień się nawet jakiś taki ciepły zrobił, a ja nawet niespecjalnie miałem czas zauważyć…
Hm…
W Warszawie było mi zimno,ale potem szybko się rozgrzalam bieganiem.
W pociągu miłe ciepełko.
„W poniedziałek ja nie mogę bo (bo jadę na poligon)
A we wtorek ja nie mogę bo (bo jadę na poligon)
W środę czwartek ja nie mogę bo Bo jadę na poligon)
Za to w piątek ja nie mogę bo (bo jadę na poligon)
Ale za to niedziela…
Jak to cieszyli się panowie z Big Cyc;)
Witaj, Tetryku:)
Już bym chciała być w domu.
Do Krakowa jeszcze kawałek,a i z dworca też trzeba dojechać.
No, o tej porze z dworca to chyba najszybciej taksówką?
Albo „dzieckiem”.
Już jestem w domu.
No i pięknie.
Dobranoc
Fajnie, że już dotarłaś, Maczku.
Dobrej nocki:)
Dość literek na dziś – dobranoc, Wyspo:)
Dobranoc wszystkim!
Witajcie!
Maczek się wyśpi, to się może czegoś o Malcie dowiemy 🙂
Maczek już działa domowo, medycznie itd.
Zrobię pięterko, ale teraz nie dam rady.
Wieczorem coś spróbuję.
Dobry, dzisiaj chyba będę musiał położyć się spać wcześniej, bo coraz częściej ostatnio czuję, że brak mi snu.
A tymczasem madame Gienia, s’il vous plait (nie chce mi się szukać tych wszystkich akcentów).
Merci. Kanapkę z łososiem poproszę.
Witam Państwa ze słonecznego Krakowa.
Słonecznego, powiadasz? To pysznie!
Potwierdzam – i słońce, i niedospanie 😉
U mnie nie wiem jak za oknem, ale w kuchni słyszę burzę.
Taką „ludzką burzę”?
Bardzo ludzką.
Pozdrawiam z Mogilan.
Piękna pogoda.
Gnam do domu, a zaaz potem zebranie w SM. 🙁
A ja przygnałam do domu i teraz obiad, zakupy, rozpakowywanie się, pranie, sprzątanie itd.
Jak się ogarnę przegram zdjęcia z Malty i zacznę je segregować.
Uff, robota wykonana, nawet nieco ponad 100% (a co, pochwalę się). Teraz na przerwę (i między innymi pakowanie).
Bo od jutrzejszego popołudnia dooo… poniedziałku po południu będę wyjechany i w zasadzie poza Wyspą. No chyba że się pojawię jakoś incydentalnie.
Czy Ty nie za często wyjeżdżasz Quacku?
Pozazdrościła Makówka, życząc Ci miłego wyjazdu.
Dałaś przykład nam, Makówko,
polatując tu i tam,
przykład twój podchwycił Quackie
aby go utrwalić nam…
(na mel. „Dolinami i wzgórzami” 😉 )
Przecież dopiero wróciłaś!
Uff! Już po wszystkim!
Kochani, padam na dziób. Swój dziób, żeby nie było wątpliwości. Dobranoc, do jutra.
Snów lekkich jak piórko, Quacku:)
Nie wiem czemu, przy próbie dodania komentarza na Firefoxie pojawia mi się „Internal server error: 500”. Z Chrome, jak widać, dodaję.
Też to zauważyłam na kompie. Z telefonu wchodzi. Nie zwróciłam uwagi, że tu mam inną przeglądarkę.
Och, jak przyjemnie
wędrować szlakiem brzóz,
gdy wokół szumi lasek
i woda jest tuż, tuż:)
Jużdomowe dobry wieczór, Wyspo:)
Strasznie późno się udomawiasz! 🙁
Musiałam odreagować ten eseik…
Choć na początku to był raczej episeik, który eseikiem stał się po mojej interwencji:) Odwaliłam osiemdziesiąt zbędnych procent, wyłączyłam komórkę i umknęłam:) Wyjca od autora przeczytam sobie jutro. Albo pojutrze. Albo w listopadzie.
🙂
Witaj, Tetryku:)
Nie będzie pięterka.
Dobranoc.
W takim razie pierwszokondyg…rzędnych snów, Maczku:)
I ja padam na nos, na nos,
Wyspiarze mili!
Na nos, na nos, na uszy!
Do łóżeczka czas ruszyć!
Więc dobranoc, Wyspo!
Wyspo, dobranoc!
🙂
Witam Was!
Napisałam wczoraj, że nie będzie pięterka, chcę, abyście wiedzieli, że wczoraj wydarzyły się rzeczy, nie wiem, jak to napisać…
Paraliżujący strach o dziecko to jest co teraz czuję. Bezsilność.
Trzymajcie proszę kciuki za mojego syna.
Trzymajcie kciuki za mój wynik z Gliwic, bo teraz MUSZĘ być zdrowa, jestem jedyną osobą, która może mu jakoś pomóc, choć w tej chwili nie mogę zrobić nic.
Przepraszam Wyspo Kotwico!
Postaram się jednak coś zbudować, bo to będzie jedyna czynność, która zajmie jakoś moje myśli.
Makówko, tu słów brak, ale wszyscy Was tu mocno wspieramy. Wiem, że to słabe pocieszenie, ale co innego można?
Trzymaj się.
Słabe, ale ja jakoś wierzę w „siłę wsparcia”.
Witajcie!
Co dzień przyniesie? Oby coś dobrego!
Witajcie, nieco później, ale planowo.
Kciuki trzymam, a tymczasem może Gienia zaserwuje coś na poprawę humoru?
Kanapeczkę. Poproszę.
Źle się ten dzień zaczął.
Kanapeczkę zez czym? Bagietka, masło, szyneczka? Z paroma plasterkami ogórka małosolnego maźniętymi majonezem?
Brzmi zachęcająco.
Bo może być również z camembertem i np. odrobiną konfitury truskawkowej.
Albo z wędzonym twarogiem (który nie wymaga już dodatków)
Albo ze świeżym gzikiem, w zależności od preferencji z siekaną miętą lub szczypiorkiem.
Albo z twarogiem niewędzonym, za to na twarogu nieco półpłynnego miodu.
Mam dzisiaj natchnienie.
Na firefoksie dalej wyskakuje error.
Na Operze problem nie występuje…
Właśnie nie wiem, o co chodzi. W domu FF mi się wywala, tutaj piszę z FF i wchodzi…
Ponowny test
U mnie nadal wywala.
Zmykam trochę popracować jeszcze przed wyjazdem.
Wyspo! Kotwico!
Jest źle, bardzo źle.
Napiszę o tym w osobnym wpisie jak dam radę.
O matko… strasznie się martwię 🙁 Nic się nie da zrobić?
Muszę go wspierać, czyli sama być silna.
Wiesz jak to jest…
Wiem. Dlatego serce mi się kraje.
Wiem i dziękuję.
Zapraszam na coś na rodzaj pięterka, coś na rodzaj makówczynej autoterapii.
W kategoriach dałam organizacyjne, ale nie wiem, czy to wystarcza, aby wpis był widoczny tylko dla osób zalogowanych?
Jo czy Ty jesteś zalogowana?
Teraz oczywiście ktoś chętny niech buduje.
Może uda mi się kiedyś opisać Maltę…ale nie w najbliższym czasie.
Nie jestem. A wpis widzę.
To niech zostanie publiczny.
A niech tam!
Aby wpis był widoczny tylko zalogowanym, trzeba go oznaczyć jako „prywatny”. Wtedy wpis u niezalogowanych nie pojawia się w linkach następny/poprzedni ani na liście wpisów, a komentarze nie pojawiają się na liście „ostatnie komentarze” – nikomu.
Ale wtedy nie widziałaby Jo.
Niech już tak zostanie.
Witajcie!
Trochę się nam pogaduchy przeciągnęły, ale udało się wstać o zwykłej porze 🙂