Kiedyś o wolność walczyło się inaczej.
Nigdy nie było się szczególnie rozpolitykowanym dzieckiem, głównie dzięki staraniom dorosłych pragnących jak najdłużej utrzymać swoją jedynaczkę z dala od brudów tego świata.
Było się za to dobrą koleżanką, więc nie potrafiło się odmówić przyjaciółce, którą wytypowano do uhonorowania Jedynego Sprawiedliwego podczas słynnego na całe Miasteczko goebelsowego procesu.
Tego niemal już wakacyjnego dnia udało się więc pod Przybytek Ówczesnej Sprawiedliwości, gdzie z rąk brzydko pachnącej naftaliną pani otrzymało się… czerwoną różyczkę. Kuksniętą przez towarzyszkę, przełamało się wahanie i średnio ochoczo przyjęło ów Nośnik Wsparcia, kompletnie jeszcze wtedy nie wiedząc, jak znamienny Dar się otrzymało…
Po wkroczeniu na pięterko wspomnianego Przybytku, przedłużyło się ciągnący się przez wąski korytarzyk i kręte schody szpalerek i – niekoniecznie podzielając ekscytację sąsiadek – przysłuchiwało się pełnym powątpiewania dywagacjom na temat przyjazdu Głównego Złuja.
W zasadzie, po niemożliwie długim kwadransie było się już znużoną oczekiwaniem w oparach absurdu (wtedy jeszcze nie wiedziało się, że opary absurdu wioną naftaliną i zapoconymi, rzadko mytymi ciałami) bóg wie na co i trochę złą, że dało się wmanewrować w całą tę sytuację. Tym bardziej, że w perspektywie miało się rodzinny wypad nad Jezioro.
Już chciało się w diabły rzucić wszystko i czmychnąć, gdy poczuło się niecodzienne rozfalowanie szpalerka, intensyfikujące wspomnianą wyżej woń.
Ciekawie wychyliło się z szeregu i ujrzało… J e g o, kroczącego w rozłopotanej szacie i łaskawie pozwalającego na całowanie pulchnej ręki co i rusz przypadającym doń szpalerkowym ochotniczkom. Nie było się jedną ( i bodaj czy nie – jedyną) z rzucających się na kolana przed Uciśnioną Niewinność. Patrzyło się na wybrukowany wieloletnim brudem przybytkowy chodnik i ze wstrętem myślało o kontakcie własnych, gołych kolan z tym brudactwem.
Było się natomiast dość empatyczną ośmiolatką, więc doskonale czuło się nieme potępienie i presję szpalerowiczek, więc z ulgą pożegnało się wzrokiem znikającą za zakrętem korytarza Osobistość.
Chwilę później poczuło się, jak szpalerek tężeje i dojrzało się woskowego, jakby spetryfikowanego karzełka w szarym garniturze, w nieprzychylnej ciszy zmierzającego szybkim krokiem ku zakrętowi…
Jeszcze jakiś czas po jego zniknięciu stało się karnie w szpalerku i przysłuchiwało rozjazgotanym nagle sąsiadkom. Wreszcie uznało się, że najwyższa pora na ewakuację. Pod obstrzałem ganiących spojrzeń opuściło się swój szpalerkowy posterunek i zeszło na dół, niewiele przejmując się utyskiwaniami towarzyszącej koleżanki. Chciało się jak najszybciej zemknąć do domu.
I pewnie by się to zrobiło, gdyby nie usłyszało się dochodzącego z góry rozeźlonego brzęczenia tłoczącego się na schodach tłumku.
Zatrzymało się więc i patrzyło na opędzającego się od zawodzących szpalerowiczek jak od uprzykrzonych much Bohatera, ze zniecierpliwieniem przyjmującego wspomniane na początku tej opowieści Dowody Wsparcia. Widziało się, jak wyładowuje swoje rozczarowanie na bogu ducha winnych szpalerowiczkach i nie życzyło się sobie być potraktowaną podobnie…
Kiedy więc dostrzegło się drugiego oponenta, z całą premedytacją swej przekornej natury wysunęło się rękę z różyczką w kierunku Głównego Złuja, który zawahał się, zwolnił i wyciągnął swoją, chwytając już znowu w biegu kwiatek.
A potem dostało się po łapie laską i miało się pęknięte trzy kości nadgarstka.
Miało się też porwaną bluzeczkę, szybki refleks i długie nogi, więc te dwa i pół kilometra do domu pokonało się w niespełna kwadrans…
Dobry wieczór:)
Wahałam się, czy umieszczać to wspomniątko ale… słowo się rzekło – kobyłka u płotu:)
Zapraszam:)
Dobry wieczór na nowym pięterku.
O rany, prawdziwy horror nam podajesz!
Czyżby jakaś debata przedwyborcza z 1989 roku?
Dawno, dawno temu w Miasteczku miało miejsce pewne wydarzenie…
🙂
No tak, czasy się zmieniły i teraz miałbym problem z obsadzeniem roli Głównego Złuja… Ale wielu z tamtego szpalerku trwa przy ówczesnych poglądach.
Teraz (chyba?) „szpalerek” w dobrej komitywie z Głównym Złujem, a raczej Głównymi Złujami.
Choć dla jednych Złuj, dla innych…
Główny Złuj jest tylko jeden. Dlatego „główny”, Tetryku;)
O rany. No dobrze, to już rozumiem, kto, co, kiedy i jak.
Ależ Cię ta miłość bliźniego trzepnęła
Trochę:)
A żeby było śmieszniej, to w domu też mi się oberwało. Słownie wprawdzie, bo ja nie kłamałam, ale miłe to nie było…
Bo wbrew wszystkiemu – wcale nie wyniosłam rodzinnie jakichś „socjalistycznych ciągotek”. Mogę się nawet przedstawiać jako „wnuczka politycznych emigrantów”:)
Jeżeli dobrze zrozumiałem wpis, tu nie chodzi o socjalistyczne ciągotki, tylko o przekorę w obliczu zaszczuwania. Nawet jeżeli zaszczuwany w innych okolicznościach sam szczuł nie gorzej.
Tak. Dobrze to wychwyciłeś, Quacku.
W tamtym momencie wydał mi się po prostu źle potraktowanym człowiekiem.
Nie widziałam, żeby się bał (a był bez obstawy), ale też nie puszył się i nie pysznił pozytywnym wyrokiem.
I na jego tle jeszcze bardziej uwydatniała się arogancja drugiego bohatera…
Ech, i nawet wtedy coś takiego się dostrzegło. Że drugi bohater potrafi to samo, nie gorzej. A ja mniej więcej wtedy jeździłem pomagać na jedną parafię, z całym gronem znajomych. Trudno powiedzieć, że tania siła robocza, bo za rzadko, ale coś w tym było…
Dostrzegało się, skoro nawet mała dziewczynka to wypatrzyła…
Szczerze mówiąc, było mi po prostu przykro, gdy patrzyłam, jak traktuje te wspierające go parafianki.
Daleka jestem od generalizowania i dzielenia na „dobrych i złych”. Być może parafia, o której piszesz, potrzebowała Waszej pomocy, a jej „szef” zasługiwał na Wasze zaangażowanie.
Dzieci intuicyjnie często dostrzegają więcej.
Też tak uważam, Maczku.
Są przy tym dużo bardziej szczere w mowie i odruchach, bo sztuka dyplomacji jest im jeszcze mało znana:)
Ich odruchy są spontaniczne i nieskażone wiedzą oraz myśleniem o konsekwencjach.
Jako rozpolitykowana od dziecka (już w podstawówce siedziałam z ojcem z uchem przy trzeszczącym radyjku słuchając Wolnej Europy) byłam dziś na manifestacji wsparcia Ukraińców.
A jutro idę knuć lokalnie i biurowo.
Towarzystwa „szpalerkowego” całe życie jakoś udawało mi się unikać.
Jeśli dobrze zrozumiałam kto do niego się zalicza.
Mnie bardzo chroniono przed wszelkimi „politycznościami”. Z powodu rodzinnych „obciążeń” głównie:)
Opisane towarzystwo szpalerkowe składało się z różnowiecznych niewiast i dzieciaków, które rodzice wydelegowali „zamiast”. Siebie;)
„I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
(…)
A stado dzikich bab – kwiatami
Obrzucać zacznie „żołnierzyków”.”
Z pewnym skrótem myślowym.
Bo:
„Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc – widzą wszystko oddzielnie…”
(„Mieszkańcy” – J. Tuwim)
Kurczę, czy Tuwimem da się wyjaśnić cały świat?
Na pewno wiele rzeczy:)
On miał, moim zdaniem, niebywałą umiejętność profetyzowania na podstawie poczynionych obserwacji.
Podobnie myślę o Witkacym.
Ha, oczywiście. Czy to „Szewcy”, czy „JMK Wścieklica”…
„Nienasycenie”:)
Skoro lampka już była umykam i mówię dobranoc.
Dobrej nocki, Maczku:)
Spokojnej
Dobranoc!
Wszyscy poszli już spać, a ja mam kłopot z netem, więc też się już pożegnam:
dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Najsmaczniejsze dyskusje toczą się, gdy ja już muszę iść spać 🙁
Kto wcześnie odchodzi, sam sobie szkodzi?
😉
Witaj, Tetryku:)
Witajcie!
Gienia woła na śniadanie.
Dzień dobry, Maczku Śniadanny:)
Choć tacy Włosi swój dzień zaczynają od il colazione:)
Dzień dobry. To ja zamówię to, co zwykle – banana i witaminki.
Witaminki, witaminki!
To z banana, to z cytrynki:)
Witaj, Quacku:)
Późno-dzienne dzień dobry, Wyspo:)
We wczorajszym wpisie Tetryk wspomniał o wynikach spotkaniowej ankiety.
Nie podjęłam tematu (choć to ja zainicjowałam rozmowę), ale byłam tak poirytowana kłopotami z netem, że wszystkiego mi się odechciewało:)
Z ankiety wynika, że:
poniedziałek
wtorek
czwartek
i piątek
wszystkim pasują, to ja może zawężę to do wtorku i piątku:)
Co Wy na to?
To ja bym zawęził do wtorku, bo spojrzałem w kalendarz i np. trzy najbliższe piątki to nie bardzo.
Ja dwa najbliższe wtorki raczej odpada, a kolejny wtorek to jest Wszystkich Świętych.
W ogóle do końca października u mnie może być problem, ale nic nie wiem, coś wyjaśni się w najbliższy piątek (może).
Tak na oko co drugi wtorek odpada, pozostałe do 21wszej…
U mnie te same co u Tetryka co drugie odpadają, jeśli dobrze zrozumiałam, że miał na myśli nasze knucia.
U mnie się pokomplikowało dziś jeszcze bardziej.
Dzień dobry
Czy możecie doprecyzować godziny?
Bo wtorek u mnie może być – ale dopiero po 19tej
Wprowadź to, proszę, do ankiety…
Ja?
„To” to znaczy – co, Tetryku?
Wydaje mi się, że zaznaczałam w niej wtorek, piątek i sobotę…
A przepraszam, masz rację
Czyli na co drugi (bezmaczkowy?) wtorek mamy już wyznaczone ramy czasowe:
19.01 – 21.00
Czemu zaczynam mieć wrażenie, że próbujemy umówić się na wieloletnią wyprawę międzygalaktyczną, a nie na miłe towarzyskie pogaduchy raz w miesiącu? 😉
Ja akurat w październiku mam dwie „wycieczki” do Gliwic i oprócz tego miałam pewne plany, które właśnie godzinę temu legły w gruzach. Chyba? A może nie?
No i siedzę na pewnej beczce z prochem, która może się wyjaśni w piątek.
Takie życie.
Dlatego nie oglądajcie się na mnie., bo ja nic nie wiem i nie zależy to ode mnie.
Jak to – nie oglądać się na Ciebie, Maczku?
Przecież cała frajda w tym, że spotkamy się wszyscy:)
Ale skoro wybraliśmy wtorki to ja (jak nic się nie zmieni) 18.10 oraz 25.10 nie będę mogła. Następny wtorek to Wszystkich Świętych. Jeśli o mnie chodzi wieczorem mogłabym rozmawiać, ale nie wiem jak reszta 1.11.
Nie wiem, czy wybraliśmy…
Były jeszcze trzy inne dni…
W piątek wieczorem będę wiedzieć coś więcej.
Uff, co za dzień, wszystko się sprzysięgło, żeby poprzeszkadzać w robocie
na szczęście już po.
I na przerwę.
Netowej jazdy bez trzymanki ciąg dalszy…
Może po spacerku będzie lepiej:)
Lecę:)
Wracam z knucia lokalnego,biurowego
Wróciłem i zoomuję.
Dobry wieczór, jestem i właśnie idę po dobranockę.
A ja coś się źle czuję, więc umknę i powiem dobranoc.
Spokojnej, uzdrawiającej!
Dobrych snów, Maczku:)
Dobry wieczór popacerkowo:)
Tragedia jakaś z tym netem:( więc wybaczcie.
Ten net zeżarł Ci „s” ze słowa „pospacerkowo”?
Nie, sama połknęłam, bo śpieszę się z pisaniem, gdy pojawia się pan I.:)
Witaj, Quacku:)
Dzisiaj skończyłem III etap pracy nad pewnym zleceniem z lata.
III etap polega na przejrzeniu po redakcji zewnętrznej – i przyznam, że jestem trochę skonfundowany, bo dotychczas redakcja była, hm, bardziej dogłębna. A ta, prawdę mówiąc, chwilami OK, ale jednak częściej powierzchowna. No trudno, jakoś będę z tym musiał żyć.
Też się już pożegnam, bo nie mam do tego znikania nerwów:)
Dobranoc, Wyspo:)
Spokojnej!
Witajcie!
Pobieżna redakcja jest wyrazem szacunku i zaufania do doświadczonego tłumacza – i tak rozumieć trzeba Jałtę!
Dzień dobry. Ale tłumacz przyzwyczajony do redakcji dogłębnej obwąchuje taką pobieżną z dużą nieufnością
„Powierzchowna”, „pobieżna” – jak delikatnych określeń używasz, Quacku:)
Mam na taką „powierzchowność” kilka własnych, ale zachowam je dla siebie;)
Dzień dobry:)
Ulotki reklamowe z Jałty są całkiem dobrze zredagowane; wiem, bo swojego czasu zostałam nimi skuszona;)
Dzień dobry, Tetryku:)
Witam Państwa!
Chyba już czas na śniadanie?
Witaj, Maczku:)
Teraz czas już na obiadek:)
Albo i podwieczorek 🙂
Dziękuję za kawę

A do Gieni zamawiam „Smugliankę” – kelnereczkę
Witaj Krzysztofie dawnoniewidziany!
Witaj
Muszę przyznać, że tekst przedni
Gratulacje dla autorki
Witaj, Krzysztofie:)
Dziękuję.
Cieszę się, że Ci się podobał.
Tekst przypomniał mi dawne wspomnienia.


Też mi się zdarzyło (w czasach słusznie minionych) brać udział w „spontanicznych” spotkaniach ku czci albo zgromadzeniach przeciwko komuś…
Za każdym razem czułem się wtedy jakbym był z innej bajki
Tyle, że nie miałem WTEDY odwagi żeby głośno zaprotestować
Pamiętam, jak się pętałem przy mamie podczas pochodu 1-majowego, jako „część urojona” Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego
Co to jest „część urojona”?
Też pamiętam, jak mama zabrała mnie (raz) na pochód 1 majowy. Niewiele z tego pamiętam
Liczba zespolone w matematyce to nakrocej: para liczb, pierwszą nazywamy częścią rzeczywistą,a drugą częścią urojoną.
Pierwszy maja kojarzy mi się z chorągiewkami, balonikami i czereśniami:)
Dzień dobry, Panowie:)
Umykam…
Ale przed kim???
Ostatnio przed stresem. Bezskutecznie.
Udało się pozałatwiać parę spraw -taki mały kurs -biuro paszportowe, NFZ, bank i jeszcze parę innych.
Wczoraj internista, bank, apteka, wizyta u syna, knucie.
Już szło ku lepszemu to znowu wszystko się pie…
Już bym chciała się zacząć nudzić.
A przede mną dwa trudne dni…, a potem…pewnie kolejne jeszcze trudniejsze.
Miłojesienne dzień dobry, Wyspo:)
Za oknem hałas niemożliwy, bo praca przedfurtkowa wre, ale ile można się plenerować, choćby i w najprzyjemniejszej ciszy:)?
Wróciłam:)
Net chyba też;)
Dwie dobre okoliczności na raz! Witaj z powrotem! 🙂
🙂
Trzy, bo za oknem nastała wreszcie błoga cisza, więc i Psiułka zaniechała poszczekiwania na intruzów kręcących się zbyt blisko jej furtki:)
Uff, po pracy, dzisiaj doprawdy rzutem na taśmę.
I przerwa.
Kochani, niestety dzisiaj od razu muszę się pożegnać, bo tak się dzisiaj niefajnie poskładało. Dobranoc, spokojnej!
Dobranoc Quacku!
Pozytywnych snów, Quacku!
Dobrej nocki, Quacku:)
Chłodnopospacerkowe ale bezchmurne dobry wieczór, Wyspo:)
Mam nadzieję, że nie zmarzłaś! 🙂
Nie, Tetryku:)
Sześć na plusie to całkiem miła temperatura u nas;)
Dziękuję za troskę:)
Dobranoc!
Dobrej nocki, Maczku:)
Wciąż mam kłopoty z netem:(
Teraz znów jest, więc gonię z odpowiadaniem:)
Dzień dobry, poprosimy tę panią.
Witajcie!
Nie jest tak, abym był przesadnie wyspany, ale żyję!
Witam i ja i Gienie poproszę dobre sniadanie
Dzień dobry
Dołączam się do towarzystwa



W pracy urwanie głowy
Dobrze, że chociaż kawę można było przygotować
Umykam na „wycieczkę”.
Miłego wyciekania!
Pozdrawiam już z Gliwic.
Miłego…hm
WOW
A gdzie dalej?
Już jestem na miejscu tzn IO.
Popołudniu MR
IO i MR?

Znaczy Iława Osiedle i MRągowo?
Nie wiedziałem, że jedziesz na Warmię i Mazury
Podoba mi się Twoje poczucie humoru.
Udanego pobytu:)
Witaj, Maczku:)
Internetowo kapryśne dzień dobry, Wyspo:)
Ufff, co za dzień, praca, w międzyczasie wyprawa kawałek dalej na zakupy, potem doglądanie fachowców, znów praca i dopiero teraz koniec. Ale wszystko według planu 🙂
I chyba przerwa?
Melduję, że jestem w domu.
Parogodzinne opóźnienia przed rezonansem to dla mnie już „oczywista oczywistość”.
Dlatego odstawszy swoje w kolejce do rejestracji poszłam zanieść papiery tam, gdzie robią MR i zapytałam wprost „ile godzin wynosi opóźnienie ? ”
Potem z uśmiechem „ja to rozumiem, bo to przecież szpital, ale proszę powiedzieć czy mogę iść do miasta, na obiad itd.”.
Pan bardzo uprzejmie powiedział „proszę przyjść za cztery godziny i podać swój numer telefonu jakby coś przyśpieszyło zadzwonimy”
No to poszliśmy z synem na obiad, połazić po Rynku, potem na pączki.
Już wchodziłam po schodach gdy pan zadzwonił i uprzejmie zapytał, czy jestem bardzo daleko i za ile MOGĘ być. Odpowiedziałam, że za 5 minut. Ucieszył się. Pani zakładająca mi wenflon zapytała, czy podobają mi się Gliwice i czy byłam w palmiarni. Nieźle się uśmiała gdy odpowiedziałam, że w palmiarni byłam w ramach „szpitalnych wagarów”.
Syn zdziwiony pyta mnie czemu my poszliśmy sobie na spacer, a ci ludzie tu czekają. Odpowiedziałam „bo naiwnie myślą, że jak będą siedzieć pod drzwiami będzie coś szybciej”.
Natomiast ja staram się zawsze jakoś uprzyjemnić sobie nawet rzeczy mało przyjemne.
Jednak jeśli chodzi o jutrzejszy dzień nie mam takiego pomysłu. Tu już nic nie da się obrócić w żart.
Trzymajcie jutro kciuki, proszę.
Będziemy
Będziemy, Maczku:)
Dobry wieczór:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Internet wciąż bryka:(
A niech to. Może on jest Tygryskiem?
Tygrysek to chyba Kosiniak -Kamysz?
No — on też bryka! Pod czujną opieką odpowiedzialnej Mamuśki
Nie wiem, Quacku:)
Tygrysek jest męczący ale sympatyczny, a mój pan I. tylko męczący:)
Zastanawiam się, czy czegoś nie uszkodzili podczas remontu drogi przed domem…
Tylko czy wtedy net nie zniknąłby na stałe?
Trudno powiedzieć. Nic nie przecięli, ale wstrząsy mogły obluzować jakieś łącze (o ile to kabel).
Były wstrząsy, bo robili nam nowe (działające, a nie atrapy, jak do tej pory) studzienki ściekowe do odprowadzania deszczówki. Poza tym – póki robią, netu nietu;) Pojawia się łaskawie wieczorem, ale nie na stałe, tylko jakimiś falami:( Bardzo to irytujące…
Jak falami, to może faktycznie studzienki mają z tym coś wspólnego, w końcu przez nie też spływa falami (deszcz).
Sęk w tym (wyrażenie takie, nie – w studzienkach;)), Quacku, że deszczu chyba nie było…
A jak działają sprawne studzienki, niebawem się dowiem, bo tak dawno takich w okolicy nie widziałam, że zapomniałam, jak to jest;)
A jeszcze w temacie fal – dostawcy mówią, że to nie u nich i umywają ręce;)
Mój dostawca (chociaż jestem w tej komfortowej sytuacji, że to sąsiad z przeciwka) też czasami twierdzi, że to nie u niego, tylko u „hurtownika” (bodajże NASKu czy TASKu, cokolwiek to znaczy, Tetryk pewnie będzie wiedział).
My mamy problem z łączami i jesteśmy skazani na jednego dostawcę, bo żaden inny nie chce się podjąć…
A komórkowy internet? Są takie pakiety, które wystarczają z dużą górką, pod warunkiem, że byłby zasięg…
To trzaa by mieć abonament, a nie komórkę na kartę:)
Ajajaj. No trza by
🙂
I ja już w domu. Zebranie się troszkę przeciągnęło, ale zapowiadało się gorzej.
Czyli lepiej być nie może;)
Dobry wieczór, Tetryku Pozbierany:)
Ha! Już wkrótce będę, wręcz przeciwnie, Tetrykiem rozebranym!
Mogłam żyć bez tej informacji, ale skoro taki stan sprawia Ci tyle frajdy, to pozostaje mi tylko cieszyć się razem z Tobą, Tetryku;)
A ty chadzasz spać w pełni ubrana, po irańsku?
Najpierw nieśmiało zauważę, że o spaniu nic wyżej nie było:), a potem dodam, że stałym elementem mojego spalnego stroju są skarpetki, bo marzną mi stopy:)
O ile pamiętam, Lady Godiva występowała w jedwabnych pończochach! 😉
Ale do kąpieli skarpetki ściągasz?
Tak, ale we dnie latam na bosaka, więc czasem można tego nie zauważyć;)
Dobranoc!
Spokojnej, mimo wszystko!
Spokojnych snów, Maczku:)
Śpij dobrze, lampka za chwilę 🙂
Skoro internet jest, to dla odmiany – zniknę ja:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Mam nadzieję, że internet Leny się wyspal i ustabilizował 🙂
Dzień dobry, jestem, ale dość pospiesznie, bo zaraz jedziemy na niecierpiące zwłoki zakupy, wieczorem wychodzimy na imprezkę do znajomej, a jutro rano wyjeżdżamy i jesteśmy z powrotem w niedzielę wczesnym popołudniem.
W ogóle trzy najbliższe weekendy mam wyjazdowe, przy czym ostatni październikowy – bardzo. Szczegóły nadejdą.
A póki co, poprosimy panią G.
Trochę smuteczek, że nas tak weekendowo będziesz porzucał, chlip;)
Witaj, Quacku:)
Witam!
Herbatę do termosu i kanapki poproszę panią G.
Jestem w domu i już będę.
Dotarłem i ja. Trochę’m śpiący…
Ja czuję się nie tyle śpiąca ile jak przepuszczona przez wyżymaczkę.
Taką wiecie jak to była w pralkach Frania.
Fajrant! Muszę się przygotować, a potem wychodzę…
Baw(cie) się dobrze:)
Przedspacerkowe, nadal kapryśnonetowe dobry wieczór, Wyspo:)
A teraz lecimy się spacerkować:)
Czy „wspaniały świat” wypełni nam dzisiaj funkcję dobranocki?
Mogę wstawić coś bardziej kołyszącego:)
Chyba że Ty masz piątkowowieczorowy pomysł, Tetryku:)
Bo u Quacka dziś raczej pląsająco niż kolebiąco:)
Wstaw, proszę! 🙂
Pospacerkowo-chmurkowe (nieco) dobry wieczór, Wyspo:)
Jak miło wrócić do niedygocącego domu:)
Chyba umknę wkrótce, dobranoc.
Dobrej nocki, Maczku:)
Dobry wieczór! Właśnie wróciłem, zaraz idę spać, bo jutro skoro świt wyjazd.
Do zobaczenia w niedzielę!
Nawyjazdowych przyjemności i dobrej nocki, Quacku:)
Szerokiej drogi!
Miłego wyjazdu Quacku!
Szerokości!
Dobranoc już ostatecznie!
🙂
Śpij dobrze!
Nikt nie chce ze mną gadać, to co tu będę tak sam siedział? Pójdę już, nie?
Pokoralikować…
🙂
Miłej nocki, Wyspo:)
Radosnych koralików! 🙂
🙂
Witam!
Gienia woła na sobotnie śniadanie…
Witajcie!
Jak to w sobote — po zakupach i po śniadanku 🙂
Słoneczne choć niewyspane dzień dobry, Wyspo:)
Panowie drożnicy zrobili nam kogutkę o siódmej…
Za oknem warczy, w domu trzęsie…
Psiułka wystrachana, ja ogłuszona…
Dzień jak co dzień;)
Nie wiem, jak u was — tu jest ciepło, ok. 18 oC, przeważnie pochmurnie, ale sucho — aż żal siedzieć w domu!
To, czemu siedzisz w domu Tetryku?
Ja akurat dziś domowa:)
Jak na razie trochę biegałem 😉
Załatwiając różne sprawy czy taki bieg dla biegu dla zdrowia i kondycji?
Rozmaite. Dla kondycji jeżdżę na rowerze 😉
I ja chwilowo domowa:)
Błysnął mi nawet pomyślik, czy by sobie nie dżemnąć około godzinki, bo w nocy nadganiałam internetowe braki…
Dzień dobry, Makówko:)
Gdybym miał dżemik wiśniowy, też bym sobie na deser dżemnął! 😉
Ja mam:)
Nie dżemik wprawdzie, a konfiturę z wiśni własnoręcznie smażoną, ale jeśli może być, to – zapraszam:)
Albo na poziomkową?
Ach, to twoje poczucie bezpieczeństwa opartego o dystans!
A! se kurowałam się trochę…
Wcale nie chcdziło mi o to, żebyś nie poczuł się rozczarowany poczęstunkiem. Tak naprawdę w ostatniej chwili pożałowałam Ci tej pysznej konfitury…;)
Toteż umknęłyśmy na trochę od tego hurgocącego jazgotu:)
Do słoneczka, ciszy i jesiennych kolorów.
Witaj, Tetryku:)
Dzień dobry! I miły! 🙂
🙂
I słodki;)?
Nie powiem, żeby to były jakieś dżemkowe bachanalia, ale trochę przytomniejsza jestem…
Na spacerek tej rześkości powinno wystarczyć:)
Na spacerku to raczej nie przyśniesz, na szczęście 🙂
Na spacerku na pewno nie, martwiłam się raczej „cykania” w chwilach dotarcia, ale od czego ma się wyłącznik ogrzewania;)
Oczekiwanie gwieździste i niewiarygodnie ciepłe jak na połowę października, pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Eh, a ja dziś cały dzień domowa.
Rano to nawet chciałam pobyć domowa, a wręcz – óżeczkowa, ale okrutny los zadecydował inaczej:)
Ruch na Wyspie, rzekłabym, bamboszowy;)
Czyżby wszyscy sobotnio poszli w ślady Quacka?
Ja cały pospacerkowy wieczór grzecznie siedziałam w domu i robiłam ciasto. Właśnie wstawiam je do lodówki i zastanawiam się, co dalej czynić z tak smakowicie zaczętym wieczorem:)
W ślady Q? A on nie wyjechał na cały weekend?
Wyjechał:) I jak mi się wydaje – rozrywkowo, a że jest sobotni wieczór (jeszcze przez pięć minut)…
Ścieżka dźwiękowa z „Saturday Night Fever” jest zbyt pobudzająca jak na dobranockę…
Ta z „Hairspray” też:)
To ja przez ostatnie dnie na pewno nie idę w „rozrywkowe ślady pana Q”.
Cóż. Jutro zamiast wycieczki knucie, wątpię, aby było rozrywkowe.
Takie życie: knuć musi ktoś, by rozrywać się mógł ktoś;)
Troje ludzi nie natupie za cały pułk 😉
Gdybym ja zrobił ciasto, nie zastanawiałbym się, co robić dalej
Ono musi tężeć przynajmniej sześć godzin, bo jest z bitą śmietaną:)
Okrutna szkoła cierpliwości!
Okrutna szkoła sugestii:)
Postanowiłam je zrobić po wspomnieniu o dżemikach…
Ech, i znowu coś przeze mnie… 😉
Jak to „przez…”?
Pomyśl, to ciasto nigdy nie ujrzałoby tego pięknego świata, gdybym nie przeczytała tego, co przeczytałam, więc d z i ę k i Tobie:)
Taaa, ono tam z wdzięczności tężeje!
Tężeje. Z wdzięczności…
Hm…
A choćbyś objął tężenia zręczność,
to nie udźwigniesz – taka to wdzięczność!
(Za: „Lokomotywą” J. Tuwima)
😉
Dobranoc!
Miłej nocki, Maczku:)
Dobranoc, Wyspo:)
Witajcie!

Śniadanko!
Witajcie!
…i po śniadanku!
Za chwilę muszę się brać za obiad.
Niestety.
Kto wymyślił to knucie w Nowej Hucie, wrrr?
Miejsce może nie najwygodniejsze, ale rymuje się ładnie!
Taaaa.
Ja już w autobusie skoro zdana na MPK.
Rymuje?
Knucie w hucie,a niech Ci będzie.
A widzisz — to mój rower jest zdany na mnie
Ale ja mam osobistego kierowcę!
Z MPK?
To i ja bieżę ku Hucie. Do wieczora 🙂
Dzień dobry, wróciłem, jak się ogarnę, to już usiądę na stałe dzisiaj.
Niestety słońca i czasu na robienie zdjęć zabrakło, więc z tego wyjazdu pięterka nie będzie.
Szkoda — bo już czas byłby na nie 😉
No to może jakieś, hemm, konserwowe? Lajkonina, czyli puszka z Lajkonika?
Czemu nie?
Jestem za.
Jeśli chodzi o mnie to ja do budowania mogę się zgłosić po 28 października.
Laj! koniku, laj, laj:)
To idę szukać otwieracza.
🙂
Pomyślałam sobie: „To leć, Quacku!” i przypomniała mi się scenka z pewnej restauracji spoza granic naszego kraju, gdy jedna ze znajomych próbowała łamanym polsko-litewskim zamówić schabowego. Bezskutecznie, więc w końcu, poirytowana, przeszła na werbalno-migowy, wygłaszając taką oto kwestię:
-Kłi kłi (tu wskazującymi palcami wywinęła nad skroniami dwa rogi) z aganom (tu pokazała jednym z tychże palców zakręcony ogonek)! No leć! Leć!
🙂
Nawiasem mówiąc, „prosiak” to zdaje się po litewsku „parszuk”? (W razie jakbym miał kiedykolwiek ochotę na schabowego tamże
)
Z tego, co pamiętam, prosiak po litewsku to „parszelis”, ale właśnie w naszej gwarze nazywa się go „porsukiem”:)
„Parszelis” to zrozumiałe – od lisa, który sparszywiał, wyłysiał i napuchł, ale od czego jest „porsuk”? Może od młodego, nieopierzonego jeszcze „borsuka”… stąd ta bezdźwięczność w nagłosie;)
Nieoficjalne dzień dobry, Quacku:)
Witaj, Quacku Powrócony nam:)
Całkiem bezpiecznie przy tym. A ponieważ stopniowo jest otwierana droga ekspresowa między Nowymi Marzami (czyli zjazdem z A1) i Bydgoszczą, coraz szybciej też.
I po burzliwym knuciu.
W autobusie jadę w kierunku -dom.
Pomyślnej drogi powrotnej!
Witaj, Maczku:)
Ty po burzliwym knuciu, a ja po papuzim popołudniu zapoznawczym:)
I ja już w domu. Nie było takie burzliwe 😉
To prawda -było mniej burzliwe niż się obawiałam.
I bardzo się z tego cieszę!
U nas też nie było burzliwie. Ani knuciowo:)
Witaj, Tetryku:)
Witaj, oazo spokoju! 🙂
🙂
Miałam dziś lekki kryzys spokojowy:)
Bo pewnie nie zgadniesz, kogo spośród dwunastki osób upodobał sobie przepiękny papug-ara o imieniu Niko, notorycznie rozwiązując temu komuś sznurówki w adidasach? Albo komu wspinał się po nodze aż na ramię, próbując najpierw zachachmęcić kolczyk, a potem odpiąć spinkę do włosów? Albo na czyim ramieniu ułożył swój dziobiasty łepek, wpychając go najpierw pod górny ściągacz?:)
A to ci subtelny papug! Mówisz, że aluzyjnie zaczynał od sznurówek?
Nie myślałam o tym w ten sposób, ale jeśli masz rację z tym „aluzyjnym zaczynaniem”, Tetryku, to Bugiego nie śmieszy;)
Równie nieoficjalne jak u Quacka – dzień dobry:)
Nie znam Bugiego, więc wierzę ci na słowo!
Konfidencjonalne dzień dobry! 😉
Popięknodniowe dobry wieczór, Wyspo:)
Wybyłyśmy na trochę:)
Pan I. też postanowił się poniedzielić i raczył wrócić parę chwil temu:)
No to zapraszam wieczorną porą na nowe pięterko.
Super:)
Od razu po spacerku pobiegnę:)
Pożegnalne dzień dobry, Wyspo:)
Dziękuję za sympatyczne odwiedziny oraz miłe rozmowy:)
Jeszcze tylko poczytam tu, czego nie miałam szans poczytać wczoraj, i wędruję na nowe pięterko, by spełnić daną Quackowi obietnicę:)