Relację z pobytu w Beskidzie Niskim zakończyłem wzmianką o cerkwiach, postaram się więc wywiązać z obietnicy.
Beskid Niski i obszar Karpat położony dalej na wschód zajmowali górale Karpaccy, określani mianem Łemków (podobno było to przezwisko, które ostatecznie przyjęli za swoje miano!). Podobnie, jak lepiej nam znani górale podhalańscy, byli to ludzie twardzi, przyzwyczajeni do ciężkiej pracy i posłuszni bożym wyrokom. Byli na ogół członkami kościoła grecko-katolickiego lub prawosławnego, dlatego pozostały po nich liczne wiejskie cerkwie, niektóre z bogatą historią.
Pozostały? Co się stało z ich budowniczymi? Spotkały ich dwie dramatyczne akcje wysiedleńcze. Gdy była ustalana polsko-sowiecka granica w poprzek Bieszczadów, w latach 1945-46 uruchomiono tzw. program wymiany ludności. Łemkowie byli siłą i propagandą nakłaniani do deklarowania tożsamości ukraińskiej, obiecywano im przydział ziemi na ukraińskich czarnoziemach… Wielu poddało się presji, trafiali potem na jałowe stepy Kazachstanu, a oporni dalej na północ. Ci, którym udało się zostać, też nie mieli łatwo: wkrótce, w ramach akcji „Wisła”, pod pretekstem eliminacji wsparcia dla UPA, zostali wszyscy zmuszeni do przesiedlenia w zachodnie i północne regiony Polski, rozproszeni po wielu miejscowościach. Co mogli, zabrali ze sobą — cerkwie pozostały. Wysiedlenia dotyczyły nie tylko Bieszczadów, których opuszczone wsie opiewa wiele popularnych piosenek, ale także wsi łemkowskich w Beskidzie Niskim i Sądeckim.
Biskup tarnowski w 1947 roku był uprzedzony o akcji „Wisła”. Zdążył wydać dyspozycje, aby opuszczone cerkwie przejęły natychmiast najbliższe parafie katolickie, zakazując jednakże jakiegokolwiek ich przystosowywania lub przerabiania na kościoły. Dzięki tej decyzji wiele wiejskich cerkwi na terenie jego diecezji dotrwało do naszych czasów. Część wyposażenia została jednak zabrana przez wyjeżdżających, część zniszczona — w Bartnem w cerkwi prawosławnej po 47. urządzono owczarnię…
Obecnie tym, które się zachowały, przywrócono funkcje liturgiczne lub muzealne. Co ciekawe, niektóre z nich, w miarę potrzeb, służą obrządkom dwóch, a nawet trzech religii: dla nielicznych wiernych z okolicy w tym samym obiekcie msze, chrzciny i śluby odprawiają księża rzymskokatoliccy, grekokatoliccy i prawosławni.
W Wołowcu dobrze zachowana cerkiew znajdowała się o jakieś 20 minut marszu od Chaty Kasi. Pierwsze podejście pozwoliło nam jedynie odczytać tabliczkę z godzinami otwarcia; drugie — że zawartym na niej informacjom można ufać jak premierowi. Dopiero po skorzystaniu z podanego tam numeru telefonu udało się nam spotkać z przewodniczką. Ale warto było wytrwać — pani była miła i bardzo ciekawie opowiadała o cerkwi, jej zabytkach i ich pochodzeniu, a także o losach łemkowskich sąsiadów. To od niej dowiedziałem się o akcji wyludniania już w 45. roku; dotychczas sądziłem, że puste wsie to efekt wyłącznie akcji „Wisła”.
Trasa nasze ostatniej pieszej wędrówki biegła między innymi przez Nieznajową, wieś, z której pozostał jedynie cmentarz przycerkiewny i zdziczałe sady. Cerkiew w Nieznajowej podzieliła los innych zabudowań wsi — po latach w pobliżu jej dawnej lokalizacji postawiono upamiętniającą ją (i całą wieś) miniaturę w skali 1:15.
Zachęceni opowieściami z wołowieckiej cerkwi postanowiliśmy ostatni dzień poświęcić na rajd po cerkiewkach w okolicy. Odwiedziliśmy Bartne (dwie cerkiewki obu łemkowskich wyznań), Owczary (tam trafiliśmy na opuszczający ją orszak ślubny obrządku rzymskiego), Kwiatoń, Skwirtne i Hańczową. Z Kwiatonia ciekawostka: zauważyłem, że na wieży głównej wznosi się krzyż z jednym poprzecznym ramieniem, choć wszystkie inne krzyże na cerkwiach miały po dwa ramiona i dodatkowe ukośne lub w kształcie półksiężyca (co podobno jest symbolem Maryjnym). Snułem rozmaite przypuszczenia co do podwójnej służebności budynku lub innych przyczyn takiej oryginalności, wreszcie zapytałem przewodnika.
– A to, widzi pan, bocian usiadł na ramieniu i je odłamał, a nie mamy jak się tam dostać, żeby naprawić…
Rozgadałem się — zapraszam do galerii.
Zapraszam do obejrzenia drugiej części relacji z pięciodniowej przygody 😉
W głowie mam jeszcze wrażenia z przedstawienia granego na podwórku starej kamienicy a tu wskakuję w nowe wrażenia -cerkiewki.
Temat mi bliski, bo uwielbiam klimat cerkiewek, część z nich widziałam, ale nie pamiętam czy pisałam o tym na Wyspie.
Zrobiłeś Tetryku ciekawy wstęp historyczny. Historia Łemków zasadniczo znana, ale warta przypomnienia szczególnie w obecnych czasach.
W czasach, w których część ludzi wspiera, pomaga Ukraińców, a część widzi w nich jedynie potomków band UPA.
Ciekawe pięterko ilustrowane ładnymi zdjęciami mam nadzieję da początek ciekawej dyskusji.
Pani Irena z Wołowca opowiadała, że była świadkiem, jak do będącej pod jej pieczą cerkwi wróciła, wywieziona jako dziecko do Kazachstanu dziewięćdziesięcioparoletnia staruszka. Wróciła do miejsca swojego chrztu, które dopiero teraz (tzn. dwa lata temu) mogła odwiedzić. Opowiadając o tym, przewodniczka dziś jeszcze nie potrafi powstrzymać emocji, jakie wzbudziło w niej to zdarzenie.
Dobry wieczór, Tetryku:)
Piękna wycieczka:)
Szerzej wypowiem się, jak dokładnie pooglądam wszystkie zdjęcia (bo jest co oglądać), a tak na szybko – rzuciło mi się w oczy, że niemal wszystkie cerkiewki są niepomalowane. Czy może – jednak – brązowe?
Pytam o to, bo u nas kolor cerkwi jest ściśle związany z jej patronem, a brąz patronuje męczennikom:)
Brąz jest kolorem surowych gontów, którymi pokryte są bodaj wszystkie oglądane przez nas cerkwie. Kilku przewodników wspominało, że pierwotnie cerkwie — zwłaszcza prawosławne — były ozdabiane dość jaskrawymi, mocnymi kolorami. Na moich zdjęciach można to dostrzec jedynie na wieżyczkach cerkwi-muzeum w Bartnem, nieco już zresztą wyblakłych.
Dziękuję.
Osobiście wolę właśnie takie naturalne, niepomalowane, ale trudno walczyć z tradycją:) Nie pamiętam całej symboliki, ale wiem, że niebieskie, szare i białe zawierzane były Matce Boskiej, zielone – Duchowi Świętemu, a żółte – Chrystusowi (ewentualnie apostołom):) Czasami niebieskie zawierzano też Archaniołowi Michałowi:)
Chętnie włączę się w dyskusje o cerkiewkach, ale teraz padam na nos.
To był męczący dzień.
Dobranoc!
Piękny ten ikonostas z 1904 roku.
Nasłuchałam się o tym (i naoglądałam), kiedy Tata zajmował się renowacją naszej miejscowej cerkwi. Właściwie pół dzieciństwa spędziłam w takich przybytkach, bo Tata często był proszony o odnawianie wnętrz, a że miał dobre serce…:)
W naszym domu wiecznie pachniało żywicą, werniksem… jakimiś damarami, szelakami, kopalami i innymi mastyksami:) Pamiętam butle z terpentyną i lnianym olejem…
Chciałam napisać parę słów o ikonostasie, a skończyło się na wspominkach:)
Ale może to i lepiej:)
A jeżeli kogoś interesują takie różne ciekawostki jak znaczenie tej ukośnej belki w prawosławnym krzyżu albo ilość rzędów w ikonostasie, to mogę jutro coś dopisać:)
Chętnie bym się dowiedziała.
Ja też.
Bardzo prosimy! Przewodnicy co nieco opowiadali o tym, ale zacytować czegokolwiek już nie potrafię…
Też już będę się żegnać: miłej nocki, Wyspo:)
Ciekawa wycieczka. Co do multireligijnego charakteru obiektów, to mam rodzinne skojarzenie. Moi przodkowie byli cieślami, budującymi kościoły. I jak to w biznesie: budowali takie, na jakie było zamówienie. Raz katolicki, raz ormiański, raz prawosławny. Potem modlili się w nich – raz w katolickim, raz w ormiańskim, raz w prawosławnym. W zależności od tego, gdzie aktualnie pracowali (i mieszkali).
I tak powinno być. Jeśli Bóg istnieje to przecież jest jeden dla całego Wszechświata.
Otóż to.
Witam i skoro nie ma Q zawołam Gienię.
Dzień dobry. Poproszę cokolwiek. Spałam trzy godziny. Chyba mi się wakacje kończą. Te od niespania również
Paaaa,do popotem
Witajcie!
Jak co sobotę zakupy i mniamuśne śniadanko — i już po…
Przedspacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Udanego spacerku!
Dzięki, Tetryku:)
Dzień był ganiany, więc najpierw o krzyżu.
Krótko nie będzie:):
Krzyż jako chrześcijański symbol kultu pojawił się dość późno, bo dopiero w IV w. W cesarstwie Rzymskim uważany był za znak hańby, więc pierwsi chrześcijanie posługiwali się nim dość niechętnie:)
Początkowo występował w postaci rozbudowanej, dopiero Nikon dopuścił używanie w ruskim kościele prawosławnym dwóch rodzajów krzyża: łacińskiego i greckiego. Część społeczności chrześcijańskiej (tzw. staroobrzędowcy) nie uznała reform Nikona, a więc i czterokończastego krzyża. Uważano, że na takim krzyżu zmarł Apostoł Piotr, dlatego, czcząc piotrowy krzyż, oddaje się cześć nie Bogu, lecz jego słudze (co zakrawa na z lekka heretycką postawę:)). Krzyż łaciński uznano za symbol sukcesji apostolskiej i dopuszczono używanie go wyłącznie na szatach liturgicznych, a w wielu pismach deprecjonowano nazwę krzyża łacińskiego, nazywając go właśnie „krzyżem” dla odróżnienia od „kriesta”:)
Szczególnego znaczenia dopatrywano się w prefiguracji krzyża jako Drzewa Życia umieszczonego w rajskim ogrodzie, co sprowadzano do wiary (i rzeczywistych, nie – symbolicznych, związków między jednym a drugim drzewem), że tak jak drzewo to przyniosło śmierć, tak i odkupienie ludzkości i nowe życie musiały przejść przez drzewo. Miało to związek z „Legendą o drzewie krzyża” głoszącej, że krzyż zbudowano z trzech rodzajów drzewa: cyprysu, cedru i jodły. Mogę ją przytoczyć, jeśli ktoś ciekaw:)
Rozbudowany krzyż ma ściśle określony kształt. Trzy belki z trzech drzew symbolizują Trójcę Świętą. Na samej górze belki pionowej (stołbu) umieszczana jest najkrótsza belka poprzeczna (titło) zawierająca tytuł nadany Jezusowi przez Piłata. Do środkowej najdłuższej poprzecznej deski (piekładiny) przybite były ręce Chrystusa. Na ostatniej (podnożnoj, ukośniku) opierały się stopy zbawiciela. Wg legendy przekrzywienie belki powstało podczas wstępowania Chrystusa na krzyż. Uniesiona w górę prawa strona ma oznaczać wniebowstąpienie, a opuszczona lewa – zstąpienie do otchłani, a tym samym symbolicznie podkreślać rolę krzyża jako pośrednika między sacrum a profanum. To właśnie opisany krzyż, zwany „wosmikoniecznym” uważano za ten, na którym ukrzyżowano Chrystusa:)
O ikonostasie napiszę po spacerku:)
Przytoczyć, poproszę.
Proszę bardzo:
„Legenda o drzewie krzyża”
Jak wiadomo, jedynym sprawiedliwym, który ocalał po zniszczeniu Sodomy, był Lot. Po ucieczce zamieszkał wraz z (uratowanymi również;)) córkami w pieczarze, a te, bojąc się, że są ostatnimi ocalałymi ludźmi, podstępem zmusiły ojca do obcowania, dając mu synów Moaba i Ben-Ammiego.
Podobno Lot wyspowiadał się z tego grzechu Abrahamowi, a ten w ramach pokuty nakazał mu wyprawę nad Nil po płonące wiecznym ogniem głownie z drzewa Adama pochodzącego z kolei od drzewa dobra i zła. Lot polecenie wykonał, a po powrocie tak długo oblewał je łzami żalu, aż głownie wypuściły pędy i wyrosły z nich drzewa. Były to cyprys, cedr i jodła. Drzewa te dostarczono jako materiał do budowy świątyni, stamtąd zaś zabrano je, by zbudować krzyż dla zbawiciela:)
Inna wersja mówi, że umierający Adam wysłał swojego syna Seta do bram ogrodu Eden, aby ten ubłagał Boga o kilka kropel oleju miłosierdzia wydobywającego się z drzewa życia. Prowadziły go wypalone ślady stóp wygnanych z raju rodziców, więc łatwo odnalazł drogę do celu. Kiedy modlił się przy bramie, ukazał mu się św. Michał. Zamiast oleju dał Setowi obietnicę zmartwychwstania w przyszłości i… gałązkę z drzewa Życia. Set po śmierci Adama posadził ją na grobie ojca. Z biegiem czasu drzewo bujnie się rozwinęło i osiągnęło wspaniały wiek.
Zostało ścięte na rozkaz Salomona, gdy Balkis, królowa Abisynii, oddała drzewu cześć, prorokując, że zostanie na nim powieszony Zbawiciel świata, co stanie się przyczyną unicestwienia Królestwa Żydów. Drzewo ścięto i ukryto w Jerozolimie, w pobliżu sadzawki, która przejęła jego cudowne właściwości. Gdy nadszedł czas męki Zbawiciela, drzewo wypłynęło na powierzchnię sadzawki i z jego drewna wykonano pionową część krzyża. Poprzeczkę zrobiono z cyprysu, belkę, na której miały spocząć stopy, sporządzono z drzewa palmowego, a inskrypcję wypisano na kawałku drzewa oliwnego.
I jest jeszcze trzecia wersja:
Archanioł Michał odmówił Setowi oleju miłosierdzia i wręczył mu trzy nasiona z drzewa poznania, by syn umieścił je pod językiem Adama w chwili, gdy ten będzie chowany. Michał obiecał, że wyrośnie z nich drzewo, którego owoc da Adamowi zbawienie i ponowne życie. Z trzech ziaren wyrosły trzy drzewa, by po złączeniu w jeden pień, stać się trójrodzajowym: cedrowo-cyprysowo-sosnowym drzewem:) To z tego drzewa Mojżesz wyciął swoją laskę, a Dawid kazał je przesadzić na skraj sadzawki w pobliżu Jerozolimy i pod jego gałęziami układał swoje psalmy. Salomon natomiast kazał je wyciąć, by zrobić z niego kolumnę do swojej świątyni. Okazało się jednak za krótkie, więc przerzucono je nad strumieniem, by służyło za most. Kiedy królowa Saba odwiedziła Salomona, odmówiła przejścia po tym drzewie, oznajmiając, że pewnego dnia spowoduje ono zniszczenie Hebrajczyków, król nakazał jego usunięcie i zakopanie. Uczyniono to blisko znanej nam już sadzawki Betesda. Własności drzewa zostały natychmiast przekazane jej wodom. Po skazaniu Chrystusa znaleziono je pływające po powierzchni, a Żydzi użyli go jako głównej belki Krzyża:)
Opowieści niby różne, ale dowodziły jednego – ciągłości historii drzewa rajskiego i drzewa krzyża. Dawały poczucie łączności pomiędzy wiecznością, Bogiem a historią człowieka. Dawały nadzieję na przebudzenie mistycznej jedności tego co boskie z tym co ludzkie:)
A o ikonostasie za jeszcze chwilę:)
Srogie musiały być żale Lota, skoro potokiem łez nie tylko ugasił płonące wiecznym ogniem głownie, ale je rozkrzewił…
W legendzie wszystko jest możliwe.
Jeden z przewodników tłumaczył, że ukośna poprzeczka symbolizuje różnicę między losem Chrystusa (wniebowstąpienie — górna część) a losem sądzonych wraz z nim złoczyńców (strącenie do piekieł — dolna).
Tak, Dobry Łotr Rach, którego ukrzyżowano razem z Chrystusem, miał iść do nieba (jest nawet jednym ze świętych:)), a drugi łotr – Gestas, bodajże, który nie okazał skruchy – do piekła:)
I od razu inaczej patrzy się na „Karierę Nikodema Dyzmy, bo ten Dobry Łotr nosił imię Dyzma;)
Warto zatem być łotrem, byle dobrym — patrz: Leon Zawodowiec!
Janosik. Rumcajs.
😉
Często „łotr” ma więcej serca i dobroci w sobie jak niejeden „święty”.
Leon zawodowiec to dobry przykład. To jeden z tych filmów, które zostają w pamięci na zawsze.
Jestem w domu.
Kryzys spania mnie dopadł, więc muszę się jakoś rozruszać, zanim siądę do laptopa, bo bym zasnęła z głową na klawiaturze.
To był miły spacerek po dolince Będkowskiej, więc nie wiem skąd to zmęczenie.
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Ok. To jeszcze (spora) garść obiecanych informacji o ikonostasach:):
Może zacznę od tego, że kształt, wysokość, styl ikonostasu zależały od świątyni, w której został wzniesiony.
Projekty ikonostasów i kompozycja znajdujących się w nim ikon zmieniały się wielokrotnie.
Pierwsze informacje o oddzieleniu ołtarza od pozostałej przestrzeni świątyni barierą lub kurtyną pochodzą z IV wieku. W świątyniach bizantyjskich bariery ołtarzowe były niskie, składały się z parapetu, kolumn i kamiennej belki zwanej templonem. Pośrodku umieszczano krzyż, a po bokach ołtarza – ikony Chrystusa i Matki Boskiej.
Z biegiem czasu na szablonie zaczęto umieszczać ikony lub rzeźbić na nim płaskorzeźby. Krzyż zaczęto natomiast zastępować ikoną Chrystusa, a tę z kolei Deesis (gr. „petycja, modlitwa”) czyli kompozycją trzech ikon: znajdującym się w centrum Chrystusem Wszechmogącym i skierowanymi do niego w modlitwie: po lewej Matką Bożą, po prawej Janem Chrzcicielem.
Czasami po obu stronach Deesis umieszczano szereg świątecznych ikon, czasami do porządku Deesis dodawano pojedyncze ikony świętych.
Dekoracja starożytnych świątyń pierwotnie była powieleniem wzorów bizantyjskich.
Nie zawsze okazywało się to jednak możliwe. Nie robiono tego w drewnianych kościołach, których było najwięcej, zwiększając w zamian liczbę ikon w ikonostasie.
Ikonostasy z XV-XVII wieku nazywane tyablovy (tzw.: tyablo od gr. templon) to zdobione belki, które dzieliły poziomo rzędy przymocowanych do nich ikon. Później między ikonami pojawiły się pionowe kolumny.
Pięciopoziomowy ikonostas rozpowszechnił się w Rosji w pierwszej połowie XVII wieku.
Składał się z (I) rzędu lokalnego (ikon namiestnych) oraz Carskich Wrót i drzwi diakońskich, (II) Deesis (trimorfion), (III) Świąt (tzw.: „ikon pokłonu”; gr. dodekaorton; ros. Prazdniki), (IV) Proroków i ojców Kościoła oraz (V) Przodków (Patriarchów ze Starego Testamentu (tzw.: rząd praojcowski).
W cerkwi ikonostas to przegroda ołtarzowa z kilkoma rzędami ikon, która oddziela część ołtarzową od reszty przestrzeni kościelnej. Według kalendarza prawosławnego ikonostas składa się z ikon ułożonych rzędami. Liczba poziomów waha się od trzech do pięciu. Za klasyczny ikonostas uważany jest ikonostas pięciopoziomowy, w którym wątki ikon i ich kolejność mają pewne znaczenie.
Ikonostas można czytać zarówno od góry do dołu, jak i od dołu do góry, ale lepiej postrzegać go jako jeden obraz opowiadający całą historię. Znaczenie poszczególnych wierszy w ikonostasie określa kanon, a jego treść zależy od konkretnego kościoła. Wymowa ikonostasu sprowadza się do przypomnienia o powstawaniu kościoła, obejmującego wszystkie czasy i wszystkie symboliczne znaczenia poszczególnych ikon.
Z obejrzanych przez nas ikonostasów tylko w Owczarach widzimy pięć poziomów, dzięki wstawieniu dodatkowego, niepełnej szerokości pasa trzech ikon poniżej najwyższego poziomu. Przewodnik twierdził, że jest to raczej wyjątkowa cecha tego ikonostasu.
Jest coś takiego jak zwieńczenie ikonostasu. Tam umieszcza się ikony cherubinów i aniołów oraz dodaje mandylion i obraz Boga-Ojca:)
Istnieje też rząd szestolistnyj umieszczany nad rzędem namiestnym, w którym umieszczano ikony-podarunki, a nazwa pochodzi od rozmiaru listków złota w złoceniu ikony:)
I na koniec dodam jeszcze, że różne źródła podają różną kolejność drugiego i trzeciego rzędu czyli „Prazdnikow” i „Deesis”
Najogólniej rzecz biorąc, nie ma ścisłego porządku Deesis w świątyniach. Z reguły znajduje się nad Carskimi Wrotami. Ikonografia Deesis jest niejednolita i różni się kompozycją świętych, liczbą postaci. Minimalna liczba ikon w środkowym rzędzie ikonostasu to trzy – Zbawiciel, Matka Boża i św. Jan Chrzciciel. W tym rzędzie mogą też znajdować się ikony świętych, apostołów, proroków, męczenników. W kolejności znajdują się po prawej lub lewej stronie. Tak więc rząd Deesis nie ma ścisłego miejsca. Może być drugi lub trzeci.
Dziś bardziej zwraca się uwagę na „zawartość” ikonostasu. Trudno wyobrazić sobie ikonostas bez ikon Zbawiciela i Matki Bożej, bez ikony świątyni, która znajduje się po prawej stronie ikony Zbawiciela (Jeśli świątynia jest poświęcona ikonie Matki Bożej, to ta konkretna ikona jest umieszczana w ikonostasie, jeśli świątynia jest poświęcona świętu Chrystusa, to ikona Zbawiciela zostaje zastąpiona świąteczną ikoną.).
Ikonostas nie może też istnieć bez Carskich Wrót, na których przedstawiane jest Zwiastowanie, ale równie często dodawani są ewangeliści, prorocy.
Istnieją też świątynie, w których Carskie Wrota mają formę zasłony. Jeśli ikonostas jest piętrowy, to twórca ikonostasu od proporcji łuku ołtarza uzależnia jakość i ilość poziomów. Do niezbędnego rzędu namiestnego można dodać rząd Prazdników lub Deesis, Deesis można włączyć do świątecznego rzędu, w którym czasami znajduje się ikona Trójcy Świętej, pochodząca z rzędu Proroków.
Jak widać, głównymi kryteriami przy budowie ikonostasu były praktycyzm i indywidualne preferencje twórcy:)
Jednak nie włączę się w rozmowę, bo muszę się spakować i iść spać.
O beskidzkich cerkiewkach pisałam (chyba?) kiedyś na Wyspie, ale nie umiem tego odszukać teraz tak na szybko. No i oczywiście nie było tam takich naukowych rozważań.
Też się już pożegnam: dobrej nocki, Wyspo:)
Witam!

Śniadanko!
Miłej niedzieli!
Witajcie!
Niechaj będzie miła dla nas wszystkich! 🙂
Ja tymczasem zmykam na Festiwal Równości III 🙂
Dzień dobry, właśnie wróciliśmy. Trochę słońca było, trochę nie; coś tam, myślę, sklecę z tych ptaszków, grzybów i krajobrazów wczesnojesiennych.
Bardzo cenne podsumowanie religijno-historyczne, Mistrzu Tetryku! Naprawdę rzadko mam okazję wspominać tamte czasy tamtego regionu, jedyne, co mi utkwiło w pamięci stamtąd, to „Łuny w Bieszczadach” Gerharda, czarno-białe, propagandowe i pomijające temat wysiedleń (albo całkowicie go przeinaczające).
Jeżeli chodzi o wnętrze, najbardziej mi się podoba pierwsza cerkiew, w Wołowcu. Najładniejszy, jak na mój gust, ikonostas, i polichromie – czy może przewodniczka mówiła, jaka scena jest przedstawiona na polichromii na zdjęciu piątym? Władca z orszakiem, scena historyczna? Kojarzy mi się z jednej strony z malowidłami polskimi, a z drugiej – z tureckimi (ten pierwszoplanowy jeździec mógłby równie dobrze mieć na głowie turban). Na bardzo bliskim drugim miejscu, jeżeli chodzi o polichromie, w moim rankingu – cerkiew w Owczarach i polichromia pod kopułą (albo wieżą), ta z aniołami (cherubinami?), zdjęcie 20. Natomiast onaż cerkiew w Owczarach u mnie bezkonkurencyjna, jeżeli chodzi o wejście (murowane) i sylwetkę, mimo że wszystkie w dość podobnym stylu, to ta mi się najbardziej widzi.
Z tym że oczywiście rankingi nie mają większego sensu
Uzupełnienia w komentarzach również doczytam, za chwilę!
Koniec wycieczki.Juz w pociągu.
Wracaj bezpiecznie!
Szerokich torów… hmm… no nie, normalnych
Normalnych i błagam tylko nie takich jak w Rosji.
Przelotne dzień dobry, Wyspo:)
Hej hej!
Stabilnie witaj! 😉
Melduję, że jestem w domu.
Smacznego! 🙂
Miałem napisać przedtem, że idę na przerwę, i nie napisałem, to napiszę, że wróciłem. I idę po dobranockę.
…bry
Jezu, jakie tu fajne rzeczy piszecie! Ale poczytam dopiero jutro lub pojutrze. Na razie dotarliśmy do Austrii. Nikt nie rzygał dla odmiany (ale nie chwal dnia przed końcem podróży). Zmęczeni jesteśmy koszmarnie i każdy marzy o zamknięciu drzwi od swojego pokoju…
Rany, odpoczywajcie!
Bo wakacje im ciekawsze, tym bardziej męczące.
Reklama-horror:
Jak dojść do siebie po wakacjach?
My, kule, radzimy dojść do najbliższego punktu lotto, zagrać, i rozpocząć kolejne wakacje!
„Już mi Was wszystkich dość! Chcę sobie jechać samopas,
Widzieć, jak kwitną sady, słyszeć, jak brzęczą pszczoły,
Zobaczyć błękit wiosenny i lot obłoków wesoły,
W przydrożnej karczmie za wsią zatrzymać się na popas.
Chcę dmący ciepły wiatr poczuć nad zagonami,
Usłyszeć, jak konie parskają, jak ptaki zrywają się z krzykiem,
Zjechać nad rzeki błysk, którą czerń promu plami,
I sunąć z promem het, rozmawiać z przewoźnikiem.
O rzecznem ptactwie mówić, o trzcinie i o łozie,
O tęgiej zimie łońskiej i o tem, jak w niedzielę
Woziło się tu promem i chrzciny i wesele,
A wczoraj pogrzeb z trumną na drabiniastym wozie.
O jakże mi już trzeba popatrzeć w śmierć i w życie
Przez prosty uśmiech ludzki, przez słońce i przez wodę,
Przypomnieć sobie wszystko, co jest wieczyście młode,
Zdaleka od Was wszystkich, którzy mię tak nudzicie!”
(„Wakacje” – B. Ostrowska)
😉
Mowy nie ma.
Dotarliście już do domu?
Tak. I mamy trochę dosyć. Nie wsiądę do samochodu… do jutra.
Do jutra…hm brzmi bardzo groźnie he, he…
Jutro mamy fryzjera
No tak, jakoś trzeba wyglądać po wakacjach!
Dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Co przyniesie nowy tydzień? Zobaczymy…
Witajcie. Ja mniej więcej wiem, co przyniesie. W czwartek wieczorem i w piątek przez cały dzień na pewno mnie nie będzie na Wyspie, bo mam spotkania branżowe…
A póki co, poproszę panią Gienię.
Witajcie!
Gienie poproszę o śniadanie jak wrócę z badań.
Jestem w domu.
Taka godzina, że chyba lepiej Gienię poprosić o obiad?
Szybko ci poszło. Bronisław Malinowski wrócił z badań dopiero po trzech bodajże latach…
Ja się tylko dałam ukłuć, bo na EKG było jeszcze za wcześnie.
Po drodze kupiłam płaszczyk za całe 89 zł.
Zjadłam obiad i umykam znowu (ale na krótko)
Obiecałam, że umykam na krótko i oto już jestem.
W domu, na Wyspie…
No to koniec pracy i przerwa!
Dzień minął pod znakiem wędrówek ludów, więc wszystko przesunęło się w czasie:)
Pospacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Wędrówek ludów? Ale nie Hunów i Germanów? Dobry wieczór!
Nie, Quacku:)
To byli bracia Sławianie.
To chyba lepiej. Z Hunami lub Germanami mogłabyś mieć kłopot z porozumieniem.
Dobrze, że cię ludy nie porwały! 🙂
Też się cieszę, Tetryku:)
Nie idę jeszcze spać, ale pójdę trochę pomieszkać, więc dobrej nocki, Wyspo:)
Spokojnej i Tobie!
Dobranoc Wyspo!
Dzień dobry, nawet dość słoneczny. Coś się dzisiaj nie tak wyspałem, zobaczymy, może w ciągu dnia rozchodzę.
Poproszę panią Gienię na razie.
Dobry. U mnie mgła. I totalny bałagan, więc Gienia jak znalazł ze śniadaniem. Bo tu coś znaleźć to sztuka.
Dzień dobry
Załapię się na filiżankę

Witajcie!
U mnie też mgła.
Dobre śniadanie poproszę.Byle szybko!
Witajcie!
Pomału mgła ustępuje. A może to ja wreszcie przetarłem oczęta???
Ustępuje,jest całkiem przyjemnie.
Paaaa….
Dzień dobry
Wpadłem na chwilę podczas przeryw w pracy i jestem pełen podziwu dla autora


Beskid Niski darzę szczególnym sentymentem, jako, że jest to teren moich uprawnień przewodnickich (ukończyłem kurs studenckiego przewodnika górskiego ze specjalnością Beskidy Wschodnie)
W większości opisywanych miejsc byłem a o pozostałych słuchałem na kursie dlatego pokazane zdjęcia ponownie przeniosły mnie w czasy młodości
Cześć, Krzysztofie!
Miło, że wpadłeś! Bywaj częściej 🙂
A może masz coś do dodania w temacie?
Witaj
Mogę dodać jedynie wspominki z młodości…
Ale nie chcę Was zanudzać
Krygujesz się!
Pewnie, że dodawaj!
Wow!
Moje wspominki z Beskidu Niskiego to cmentarze i cerkiewki.

O cmentarzach wspominałem przy innej okazji za to cerkwie…
Pamiętam ostatnią (a może przedostatnią) wyprawę w Beskid Niski
Po drodze zwiedziliśmy kilka cerkwi i dotarliśmy do Dukli…

Wiałem wtedy zamiar przejść cały Beskid Niski z zachodu na wschód. Zacząłem w Tyliczu (od Przełęczy Tylickiej zaczyna się Beskid Niski) warto zobaczyć cerkiew św. Kosmy i Damiana, potem Wysowa – tam też warto obejrzeć cerkiew oraz KONIECZNIE pójść na wody mineralne (polecam przy okazji wyprawę na Lackową – najwyższy szczyt B.N.), potem ruszyłem na wschód…
Nie pamiętam szczegółów poza tym, że po drodze dołączył do mnie zbłąkany wędrowiec (chłopak odłączył się od dotychczasowej wycieczki bo chciał pochodzić po górach zamiast siedzieć w schronisku i pić piwo).
Tu pożegnałem wędrowca i ruszyłem do kaplicy św. Jana z Dukli…
Po drodze jednak wzięła mnie taka tęsknica z (ówczesną) ukochaną że porzuciłem szlak i pierwszym pociągiem wróciłem do Gdańska
Co te kobiety z nami – zdobywcami – robią
Tak oto nie przeszedłem całego Beskidu Niskiego za jednym zamachem
Złożyłam podanie o nowy dowód osobisty (stary kończy ważność w styczniu).
Okazało się, że mam tak spracowane dłonie, że był duży problem z pobraniem odcisków palca.
Szybki obiad i znów umykam.
O matko, to teraz pobierają odciski palców do dowodu???
Tak. Jak nie ma odcisków palców to dowód ważny tylko 12 miesięcy.
Pani się bardzo starała, po kolei wszystkie palce przykładałam, a w końcu z kciuka się udało.
Odnośnie temperatury u nas w domu, to właśnie zjedliśmy risotto, gotuje się dyniowa zupa-krem, a w piekarniku dochodzi placek ze śliwkami. Chrzanić dietę! Trzeba się rozgrzać.
Dieta chrzanowa — to też jest sposób!
No nie wiem, nie wiem…
Póki co pierwszy powakacyjny dzień zaliczony. Tysiąc rzeczy na raz. I nauczka, żeby podawać termin powrotu tak ze dwa dni po faktycznym przyjeździe do domu.
No to po pracy, norma wykonana. I na przerwę.
Jestem w domu.
Na barce dyskutowaliśmy o ekologii.
Ja też już jestem — na następnym zebraniu na zoomie…
Kochani, dzisiaj wyjątkowo wcześnie muszę zakończyć bytność na Wyspie, mam jeszcze coś do zrobienia, co wymaga dużego skupienia i przygotowania.
Do jutra!
Skutecznego skupienia!
Efektywnych działań i spokojnej nocki, Quacku:)
Pospacerkowe, coraz bardziej jesienne dobry wieczór, Wyspo:)
Witaj, wyspacerowana!
Wyspacerowana, wydekupażowana i wyciastkowana;)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Wszechstronna, jak zawsze! 🙂
🙂
Jeśli jutro dam radę zajrzeć na Wyspę w miarę wcześnie, to poczęstuję Was ciachami z jabłkami:)
Ale dekupażyk pokażę dopiero, jak skończę:)
Dziś miałam zabiegany dzień. I trochę zbyt silnych emocji, które i tak pewnie nie pozwolą mi zasnąć, ale jednak się pożegnam i zabiorę za pakowanie.
Dobranoc.
Udanej wycieczki! 🙂
Zakręcone rękoczynnie dobranoc, Wyspo:)
Witajcie!
Zimno…
Dzień dobry, ledwie wstałem, już wołają, żeby coś załatwiać.
No trudno, to lecę, ale zostawiam Was z Gienią.
Dzień dobry
Jak zwykle spóźniony
Może znajdzie się jakiś wędrowiec, chcący wypić ze mną trochę kawy
Wędrowców ci u nas dostatek!
Strudzonych?
Witajcie!
Dziś mam nieco inny dzień: rano się obijam, a po południu wizyta u lekarza i zebrania w SM…
Ciao.
Ja mam dziś plan rozpisany między poddasze a parter.
Krótsza trasa! 🙂
Na razie! Wybywam…
Koniec pracy, wszystko wedle planu.
I przerwa.
Dzisiaj już raczej nie będę miał tak jak wczoraj.
Z Rady wróciłem, zatonąłem w zoomie…
Masz kapok?
Na sobie nie… Ale wypłynąłem!
Jak spławik!
Wróciłam do domu.
Niewyspana i zmęczona.
Ale szczęśliwa? mam nadzieję
Trochę tak, trochę nie…
Dobranoc!
Spokojnej, dosypiaj!
To ja na dobry wieczór też powiem: dobranoc, Wyspo:)
Dzień dobry, dzisiaj wstałem wcześniej, żeby wyrobić się z robotą.
Tak jak nie pijam kawy, tak dzisiaj chyba będzie potrzebna.
Pani Gieniu, poprosimy.
Dzień dobry
Dziś trochę wcześniej, więc bez kawy się nie obędzie

Witajcie!
Z zooma wypłynąłem, zobaczymy, jak pójdzie z pracą… 😉
„Wypłynąłem na zooma przestwór oceanu…”
To brzmi jak poezja
„Z zooma wypłynąłem, wstąpiłem do pracy
I spojrzałem przed siebie: rodaczki, rodacy.
Artyleryji sztywnej ciągną się szeregi,
Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi.
Gdy skinąłem pierwszemu, odrzekł w słowach kilku:
„Witaj, dobrze, że jesteś!”. I wciągnął do wirku.”
(Za: „Reduta Ordona” – A. Mickiewicz)
😉
Dzień dobry, Panowie:)
Dzień dobry!
(oby taki był dla wszystkich).
Gienię poproszę o dobre śniadanko -jakiś biały serek, sałatkę i mocną herbatę.
A dekupażyk jeszcze się robi:)
Pospacerkowo gwieździste i mroźne dobry wieczór, Wyspo:)
Pospotkaniowe i gdańskie dobry wieczór, prawie spod Neptuna!
Czy Neptun wciąż krzepko dzierży trójząb w dłoni?
Witaj, Quacku:)
Nie robiłem zdjęć, ale chyba dzierży, bo tłumy sobie robiły zdjęcia i zasłaniały (wracałem koło).
Lecę podekupażyć, bo już mi kolejna warstwa wyschła:)
Dzień wariata: pobudka 5:30, koniec zajęć 22:45. No i wreszcie chwila czasu dla siebie! 😉
Współczuję, Tetryku.
Ja tak miałam wczoraj:)
Ależ Ty masz kondycję, że tak dajesz radę!
Teraz należy dopisać -„ależ Wy macie kondycję!”.
A ja tak będę miał (przypuszczalnie) jutro. Tzn. początek na pewno, koniec – przypuszczalnie.
I w związku z tym dobranoc Państwu, dam znać, jak wrócę jutro, ale to będzie raczej późno…
Dobranoc!
Dzień dobry, właśnie się skończyłem ogarniać, niedługo wybywam.
Natomiast prześlizgnął się jeden spambot przez zaporę, więc jeszcze zrobiłem nieduże porządki od rana
To na razie.
Aha, no i oczywiście trzeba coś od rana na ciepło.
Pani Gieniu, poprosimy.
Witajcie!
Coś ciepłego to dobra myśl! Pani Gieniu, jajeczko poproszę! 🙂
O! Świetny pomysł! Przyłączam się.
Dzień dobry.
Jo!Skoro się przyłączyłaś to mimochodem, przy okazji …jakby tu napisać…
Może wystarczy wypijmy?
Witam!
To ja też jajeczka na miękko poproszę. Dwa.
Ultro uściski urodzinowe!
I ode mnie
Najlepszości, Ultro!
Śmieję się od rana, jak dawno nie. Bo mamy dziś rocznicę ślubu. Dwudziestą drugą. I wygląda na to, że OBOJE zapomnieliśmy. To znaczy ja już sobie przypomniałam, bo mi FB podstawił zdjęcia, ale Piter nadal żyje w nieświadomości, że powinien lecieć po te szampany i brylanty oraz rezerwować stolik w Bristolu. I to jest tak zabawne, że nie mogę się powstrzymać i płaczę ze śmiechu, a on uważa, że zwariowałam (co nie jest tak do końca pozbawione podstaw).

Wyżej o 9.10 po śniadaniu u Gieni zaproponowałam Ci kieliszek wina.
Teraz już oficjalnie piszę -gratulacje dla Jo i Pitera!
Jo odpuść brylanty. Poproś o sztabki złota -idą ciężkie czasy.
A na cholerę mi brylanty?
ZMywać gary w nich będę? To tylko taka metafora była 😉
Toasty od rana… No no no… Całkiem nieźle
Wiem, wiem, że metafora, ale nawet w metaforach należy być praktycznym.
No to
Żeby być praktycznym (-ą), to powinnam sobie życzyć drewna do kominka, albo zapasu ziemniaków na zimę 😉
Ogrodnika i gosposię, a Ty wtedy tylko leżysz i pachniesz czytając książkę.
Jednak drewno. Jakoś trzeba zimę przeżyć, a tu za metr zażyczyli sobie 700 zł, dwa razy tyle, co rok temu.
Będzie zimna zima z tym roku.
Zaoszczędzisz na kostkach lodu do MP…
Always look at bright side of life…
Na MP też, bo trudno z niego grzańca zrobić
Najlepszego obojgu Jubilatom! 22 lata – piękny wiek dla małżeństwa 😉
Swoją drogą, chciałbym zobaczyć twoją minę gdyby Piter wrócił z pracy z bukietem i workiem brylantów!
Znaczy ze swojego pokoju?
Nieee… Nie sądzę…
Bukiet mógł zamówić przez Internet, a brylanty schować do szuflady w swoim pokoju.
Nie, spoko. Ja nie chcę ani brylantów, ani bukietu. Trochę świętego spokoju by się przydało, ale o to trudniej, niż o te brylanty.
Chyba nam się jakieś spamy uaktywniły na Wyspie w komentarzach!
Aktualizacja wyłączyła stróża. Już włączyłem.
OK
Totalnie zakręcony dzień. Nawet nie poszłam do sklepu i obiad zrobiłam z tego co akurat było w domu.
Chciałam tylko przypomnieć, że dziś koniec miesiąca…
Hej, kochani, tak intensywnego dnia dawno nie miałem. Jutro rano/przed południem i późnym popołudniem również będę zajęty, ale już na dużo mniejszą skalę. A w tej chwili już tylko dobranoc!
Śpij dobrze i efektywnie! 🙂
Pan I. kiepski tu, ale mam nadzieję, że pożegnanie dojdzie:
miłej nocki, Wyspo:)
Bry.
Przy sobocie poprosimy zmienniczkę pani Gieni.
A ja zaraz wybywam, wracam, mam nadzieję, jeszcze przed 12.00.
Jakieś grzanki poproszę, sałatkę i herbatę.
Witam Państwa!
Witajcie!
Jak zwykle w sobotę, późny start na Wyspę 🙁
Trochę się pokomplikowało, będę bliżej 14.00, ale jeszcze nie wiem, od której strony.
Ja za chwilę wychodzę na Manifestację Świeckości.
Wracam z małego indywidualnego knucia.
Hej. Jak mnie się podoba to „małe indywidualne”
inicjatywa oddolna 
Bo to jest dwuosobowa inicjatywa oddolna z poinformowaniem szefowej GL o pomyśle.
A ja wróciłem z knucia oficjalnego i zbiorowego 🙂
Rozważam drzemkę poobiednią (…basałyki moje kochane…) i tak sobie pomyślałem, że Bożenka natychmiast by ten pomysł skrytykowała…
Czy ja wiem, też się nad tym zastanawiam. Ale chyba już nie zdążę przed spotkaniem.
Wyszliśmy już wysoko, aż pod kopuły cerkiewek. Najwyższy czas wrócić na ziemię, na poziom jarzyn… Zapraszam na polemikę z „Balladyną”
A ja po spotkaniu, ale teraz na przerwę.