Dziś tak trochę nietypowo… nie chcę mówić o naszych spacerkach po parkach, ani o dłuższych wycieczkach…
Wspominałam już nieraz, że czasami mam trudności w rozróżnieniu ptaków, bo wiele gatunków jest bardzo podobnych do siebie. Czasami różnią się takimi detalami… to kolor dzióbka jest inny, to ten gatunek ma nikły jasny pasek na skrzydełku, to jeszcze coś…
Zacznę od tyranek. To spora ptasia grupa…
Kolejne z którymi mam problemy, to trznadle. Po angielsku większość z nich ma w nazwie „sparrow”, czyli wróbel, chociaż z wróblami niewiele mają wspólnego (jedynie są z rzędu wróblowatych)
Patrząc na zdjęcia, chyba nie dziwicie się, że nie jest łatwo ocenić do jakiej grupy dany ptak należy…
I jeszcze kilka ptaszków…
Dość długo szukałam, ale w końcu znalazłam – ten poszukiwany ptaszek, to samiczka lasówki szkarłatnej (po angielsku American Redstart).
Podobnie było z myszołowem rdzawoskrzydłym (Red-shouldered Hawk). Byłam przekonana, że udało mi się złapać w kadr pustułkę amerykańską, która ma czarne paski na licu. Jakoś różnica „wzrostu” do mnie nie dotarła… pustułki są nieduże, trochę większe od gołębia (22-31cm „wzrostu”), a myszołów to „kawał ptaka” (43-61cm „wzrostu”)
Gdy na Mallard Lake spotkaliśmy tego nura lodowca, myślałam, że to młody osobnik i nawet się dziwiłam co on tu sam robi… gdzie pozostała rodzina? A dopiero potem okazało się, że to osobnik dorosły, tyle że w szacie spoczynkowej…
Jak widać, taki ze mnie specjalista… ciągle muszę się uczyć, czytać, przeglądać zdjęcia w różnych galeriach. Nie jest łatwo określać gatunek ptaka, nawet jak są nie aż tak bardzo podobne do siebie…
Dzień dobry


Na nowy weekend nowe pięterko
Mam nadzieję, że się spodoba
Pamiętam, jak kiedyś jeden z grupy „Ptaki” na FB, zwrócił mi uwagę, że przy pasówce białobrewej zrobiłam błąd. Bo to z brązowymi paskami, to samiczka. Sprawdziłam po raz kolejny… dorosłe osobniki nie różnią się niczym, jedynie młode mają paski brązowo-białe (a nie czarno-białe)… poradziłam, żeby sam dokładniej sprawdził – w końcu przyznał mi rację
Dodam jeszcze, że podałam nazwy ptaków, ale nie jestem pewna, czy wszystkie są prawidłowe. Te drobne niuanse w wyglądzie…

Czasami jest to tylko pół dziobka… z góry jest ciemny, a z dołu jasny. A jak uwala go w błocie? I cały dziobek jest czarny?
Witam się i tu.
Już za Krakowem.Ogladac będę jak wrócę.
Witaj


Nie ma pośpiechu, z tym oglądaniem
Miłego wycieczkowania
Dzień dobry, pospałem… sobotnio. Innego dnia to by nie przeszło
A tu tymczasem wyrosło takie niebywale interesujące pięterko!
Uważam, że rozpoznawanie ptaków ze zdjęć jest równie fascynujące jak samo fotopolowanie na nie, właściwie to druga połowa przyjemności z robienia zdjęć. Ostatnio szwagier polecał mi karmnik z wbudowanym cyfrowym aparatem (czy też kamerką), który się wiesza na podwórku, on się łączy bezprzewodowo z komputerem, po czym sam robi zdjęcie ptaszkom, które przylatują zjeść i w dodatku jeszcze sam je identyfikuje! No można użyć czegoś takiego, owszem, ale żadnej żyłki myśliwskiej w tym nie ma
A co do samego wpisu, no tak, identyfikowanie tych pasówek, spizeli i innych drobnych ptaszków, to już jest sztuka sama w sobie, a tu widać w tym zestawieniu, że liczą się najdrobniejsze różnice, kreska nad okiem, pół kreski, brązowa, czarna, biała, a teraz, drogi fotołowco, sprawdź, jakiego koloru nogi, a jakiego dziób, a czy jest kreska na lotkach? Och, na zdjęciu ptak jest zasłonięty liśćmi i nie widać wszystkich szczegółów? Co za pech!
A co dopiero, jak się okazuje, że decydującym o rozpoznaniu elementem jest głos!
Witaj


To fakt. Pasjonujące jest rozpoznawanie ptaków. Niektóre rozpoznaje się na pierwszy rzut oka, ale nad innymi trzeba się dobrze nagłowić, przejrzeć atlasy i całą masę zdjęć internetowych. A i to nie zawsze pomaga…
Czasami ptak ma jakieś pasożyty i jest trochę zdeformowany, albo ma bielactwo, czy siwienie. To znacznie utrudnia określenie gatunku… pamiętam, że kiedyś spędziłam wiele godzin na poszukiwania tego, co miałam na zdjęciu. A okazało się, że to przedrzeźniacz rudy z wielką plamą na oku (jakiś pasożyt)
Co do karmnika z wbudowanym aparatem – mam podobne odczucia do Twoich. Widziałam takie aparaty z wbudowaną fotokomórką. Działały, gdy coś się poruszyło, ale nie identyfikowały żadnego ptaka… no cóż…technologia idzie cały czas do przodu
No właśnie, albo jest młody, albo ma inne nietypowe upierzenie… A jak rodziców nie ma w pobliżu, to trudno dojść, czy to dzieciak i czyj.
Najczęściej młode są podobne do matki i mają taką żółtą obwódkę na dziobie, ale to nie jest norma. Taki bielik amerykański różni się znacznie od rodziców (którzy są identycznie upierzeni, tylko samica jest większa). Zmienia kolory na „dorosłe” (i osiąga dojrzałość płciową)dopiero w wieku 4,5 lat…
Witajcie!
Doceniam i podziwiam ogrom staranności, której wymaga rozpoznawanie tych ptaszków ze zdjęć!
Mnie najbardziej zdumiał wróbel zwyczajny — wróble, które widuję u nas, są znacznie bardziej brązowe, bardziej podobne do zaprezentowanej wyżej spizeli drzewnej. A może to nie były wróble?
To są chyba różnice lokalne. We Włoszech (Toskanii) wróble były ewidentnie jaśniejsze niż w Polsce, ale z pewnością nadal były to wróble 🙂
Tak, bo jak wspomniałam niżej, na południu Europy jest inny podgatunek wróbla
Zaraz będziemy jechać, dam znać, jak wrócimy!
Szerokiej drogi, Mistrzu Q i udanej wizyty
Dzień dobry 🙂 Miralko nie bądz taka skromna , dla mnie obserwatora Twoich fotografii , jesteś encyklopedią wiedzy o ptakach , a przecież jest to tylko Twoje zamiłowanie , a nie zawód uniwersyteckiego profesora . Dzisiaj w Parku Moczydło , widziałem pasjonująca walkę powietrzna , między wrona i rybitwą . Trwało to parę minut jak dwa myśliwskie samoloty . Wygrała rybitwa . Przepędziła wronę ze stada rożnych ptaków w parku . Dziękuję za przyrodniczy przekaz , bo mam z młodości grzech w stosunku do drozdów w Puszczy Białowieskiej . Ogromnie teraz żałuję
Witaj





Dziękuję Maksiu
To co przeze mnie przemawia to nie skromność, a wiedza, której mi brakuje i zdaję sobie z tego sprawę. Na pewno wiem sporo, bo już od wielu lat tym się interesuję, ale to kropla w morzu…
Walki ptaków są niezwykle pasjonujące, szczególnie te powietrzne
Wiem coś o tym, bo sama nieraz je obserwowałam. A powód walki jest różny. Czasami jest to obrona własnego gniazda przed drapieżnikiem, czasami walka o łup – pożywienie, a czasami chęć przegonienia przeciwnika ze swojego terytorium. Widziałam na ten przykład, jak kardynał usiadł za blisko karmnika (poidełka) kolibra i ten maluch tak długo atakował kardynała, aż go przegonił
Widziałam też jak młody bielik upolował sobie rybę. Inny młody bielik chciał mu to zabrać. Walka między nimi też trwała kilka minut… młodemu udało się obronić swoją zdobycz
O atakujących epoletnikach pisałam już wiele razy. Samiczka wzywa samczyka w chwilach zagrożenia, a on walczy w obronie gniazda i młodych jak lew. Rzuca się na przeciwnika nie patrząc na różnice w wielkości… atakuje nawet człowieka, gdy ten za blisko podejdzie do gniazda. Sama to widziałam. Czuje się szczególnie zagrożony, gdy człowiek ma na głowie czapkę z daszkiem – widocznie kojarzy mu się to z wielkim dziobem drapola
Cudna pogoda, piękna wycieczka.
To cieszy

Oby tak do końca wycieczki
Znów dobrze zamówiłaś! Ja sobie zrobiłem znacznie krótszy spacerek w pobliżu.
Niespodziewanie dobrze, nie spodziewałam się takiej pogody.
Raczej powtórki tego co wczoraj.
Melduję, że jestem w domu.
Jak się ogarnę wrócę na Wyspę i obejrzę ptaszki.
No więc pojechaliśmy na 14.00, z myślą, że posiedzimy 2-3 godzinki i z powrotem. Tymczasem urodzinki okazały się nadspodziewanie udane, gości było mrowie a mrowie, jadła i wypiteczności podobnie, no i zasiedzieliśmy się dobrze do 18.30. Solenizant bardzo zadowolony, tym bardziej, że właśnie zaczyna chodzić na dwóch nogach, nie że po wypadku, tylko właśnie skończył roczek.
A teraz na przerwę wieczorną.
Usiłuję się ogarnąć, ale stale ktoś/coś mi przeszkadza.
Dopiero teraz miałam czas zajrzeć do ptaszków.
Pozwolę sobie zacytować Tetryka – doceniam i podziwiam ogrom staranności, której wymaga rozpoznawanie tych ptaszków ze zdjęć!
Oraz Bożenkę –podziwiam Ciebie, bo dla mnie w większości to są wróble. Mam czasem trudności z odróżnieniem ptaków, które często oglądam.
W większości dla mnie wszystko, co ma skrzydła i dziób to ptak, a jaki z trudem odróżniam.
Stale jednak powtarzam, że podziwiam Waszą pasję i fakt, że jest to wspólne małżeńskie hobby.
Dziękuję Makóweczko




Tak jak pisałam Bożence, nie każdy pasjonuje się ptakami i nie każdy musi je rozpoznawać
Ciebie interesuje coś innego… i też potrafię to docenić
Jak już pisałam (kiedyś tam), mój mąż interesuje się fotografią od szczenięcych lat… pół wieku. Tylko zawsze wolał jakieś budowle, ogólnie mówiąc elementy stałe. To ja go „przeflancowałam” na nowe tory. Nawet już rozpoznaje dużą ilość ptaków
A ja zajęłam się fotografią, bo na zdjęciu dokładniej widać ptaki i łatwiej jest określić co się widziało
Jak się tylko ogląda, nie widać tych wszystkich szczególików i nie jest się w stanie ich zapamiętać…
Powoli czas na mnie. Dobranoc!
I na mnie. Dobranoc!
Mąż wrócił z pracy i pojechaliśmy w rejs po sklepach

Wróciłam do domu wykończona…
W niedzielę rano gdzieś się wybieramy, ale dokładnie nie wiem gdzie… to się jeszcze ustali
Witam!
Dzień dobry, triumfalnie pospane!
Witajcie!
Czy to już świta?
Tak jakby coś wschodziło, może i słońce (ale tu i tak nie widać, bo chmury od końca do końca).
Dzień dobry
Dziś rano zmarła ta moja amerykańska przyjaciółka – Ro.
Tego należało się spodziewać, bo była bardzo chora… ale zawsze to szok… czuję się jak ogłuszona…
Trudno o pocieszenie… Przynajmniej już nie cierpi…
Dziękuję Wam za współczucie…
Faktycznie trudno jest pocieszyć, ale też faktem jest, że przynajmniej nie cierpi…
Pozbieram się. To pewne. Przecież jestem „twarda jak stonka”…
Współczuję Miralko!
Wyrazy współczucia, Miralko.
Jestem w domu.
Wycieczka była bardzo ciekawa i różnorodna.
Jestem jednak bardzo zmęczona i śpiąca.
No to odeśpij!
Chyba tylko umyję naczynia po obiedzie, który przed chwilą zjadłam i pójdę do
Padam na nos:)
Jak odeśpisz, to nam opowiesz! 🙂
Chętnie. Chyba nawet jak ptaszki urosną zrobię pięterko ze styczniowych wycieczek.
Nie musisz czekać aż urosną. Jak będziesz miała czas, możesz budować i pokazywać
Jeszcze nie zdążyłam przegrać zdj na laptop i obejrzeć.Ledwo się wyrobiłam z obiadem,dziecko było, więc już musiałam zrobić normalny obiad,a nie coś na kształt.
Paaaa….nie wiem o której wrócę.
Jak sroczka z wierszyka: temu dała, temu dała i fruuu! poleciała
Dobranoc Wyspo!
Spokojnej wszystkim! I ja umykam, mimo że wczoraj dobrze spałem…
Dzień dobry, tutaj wiało jeszcze wczoraj wieczorem i dzisiaj kontynuuje, a do tego padał deszcz, a dzisiaj jeszcze śnieg, z tym że biało głównie na dachach i samochodach. W sumie pogoda niezachęcająca.
Deszczowe, wietrzne i wyspane dzień dobry!
Witajcie!
Ale smętny początek tygodnia 🙁
Aktualnie środek dnia dość ciekawy -burza śnieżna z grzmotami!
Miral podziwiam Twoją cierpliwość do skrzydlatych, to całe godziny obserwacji a później wyłuskiwania szczególików.
Ja na swoim podwórku też spotykam masę opierzonych, ale rozpoznaję tylko niektóre i to takie podstawowe wróbelki, sikorki, rudziki, grubodzioby, dzięcioły (trzy gatunki mamy, dwa mieszkają w naszym lesie , trzeci- czarny- jeszcze nie wiem skąd przybywa, bo trudny jest do wyśledzenia, ale wszystkie bardziej nausznie i naocznie”, bo na zdjęciu udało mi się tylko tego najpopularniejszego „złapać”. Sowę też parę razy spotkałam, ale nie na tyle dokładnie żeby wiedzieć która to jest. Jesienią odkryliśmy też wielkie gniazdo bardzo wysoko na drzewie (w liściach nie było go widać wcześniej) ale jak na razie pojęcia nie mamy czyje to mieszkanie, wiosną trzeba będzie zintensyfikować obserwacje) Ostatnio zaś pojawiły się ptaki które…. miauczą, naprawdę wydają miauknięcia jak kot, najprawdopodobniej to sójki, których jest tu bardzo dużo, ale jeszcze nie przyłapałam żadnej na gorącym uczynku.
Przesyłam ciepłe myśli, trzymaj się.
Witaj, Gimi****! Na waszym podwórku faktycznie jest co obserwować! W mieście też jest sporo ptaków, ale — szczerze mówiąc — oprócz gołębi i wronowatych częściej je słyszę niż widzę.
Dziękuję Gimi

Możesz wstawić jego zdjęcie? To byłoby pasjonujące 
Co też stało się moim udziałem. Szukałam w leśnej głuszy kota, a znalazłam ptaka…
Ptaki to moja pasja i chyba dlatego znajduję cierpliwość w wyszukiwaniu tych wszystkich szczególików
Ciekawa jestem, którego dzięcioła udało Ci się obcykać?
Z wróbelkami też jest ciekawa sprawa. Dużo ludzi nie odróżnia wróbelka od mazurka. Fakt, że są blisko spokrewnieni i bardzo podobni do siebie, ale jednak różnice są.
Co do miauczących ptaków, to pisałam o tym nieraz. Jest tutaj ptak – przedrzeźniacz ciemny, który oprócz wydawania innych dźwięków, miauczy jak prawdziwy kot. Można się pomylić…
Za ciepłe myśli dziękuję… na pewno się przydadzą…
Dzięcioł duży i dzięcioł zielony to nasi mieszkańcy, dzięcioł czarny przylatuje osłuchuje topole i znika, raczej mieszka gdzieś w pobliżu ale nie w naszym lesie i tego to głównie po głosie, bo zobaczyć go trudno (tak śmiesznie inaczej stuka, niż inne dzięcioły). Jak znajdę jakieś zdjęcie to się pochwalę. Z tymi wróbelkami to możesz mieć rację, ze to nie wróbelki są, w tym roku bardzo ich mało, mamy za to masę sikorek.
Faktycznie, dzięcioły o których pisałaś są dość popularne (chociaż pod ochroną). Dzięcioł czarny, to swego rodzaju rarytas

Z tego co wiem, w Polsce żyje 7 różnych gatunków sikorek…
A co do wróbelków… nie twierdzę, że u Ciebie są mazurki, bo ich nie widziałam. Mazurki nie mają (jak wróble) dymorfizmu płciowego i obie płcie są jednakowe. Są podobne do samczyka wróbla, z tym że mają na policzkach czarne plamy (czego nie ma wróbel) i cała głowa jest brązowa. U wróbla tylko boki głowy są brązowe. Na czubku głowy jest szary…
A te sikorki, których jest dużo, to dużo ilościowo, czy też jest wiele gatunków? To też bardzo ciekawe
Dobry wieczór, po pracy (i jeszcze paru zajęciach, wszystko się udało załatwić), natomiast przerwa zapewne potrwa trochę dłużej 🙁 bo chcę zacząć znowu kręcić wieczorami.
Witaj, Miralko:)
Podziwiam Twoją cierpliwość i dociekliwość w odnajdowaniu różnic gatunkowych.
Ale nie jestem zdziwiona, bo dostrzegam pewne podobieństwo między Tobą a moim Bratem. Jego pasją, jak wiesz, są owady i on także może godzinami studiować jakiś okaz, by określić, co udało mu się ułowić:)
Tło u fibika oliwkowego przypomina mi strukturę masy perłowej, a zdjęcie młodocianej pasówki białobrewej z powodzeniem mogłoby stać się świąteczną widokówką:)
Witaj Leno





I dziękuję
Co do Twojego brata – wiem doskonale, że interesują go owady. Nie znam się na nich kompletnie, ale rozumiem pasjonatów (sama do nich należę)
Po fibiku oliwkowym widać, co jest dla Ciebie pewnego rodzaju pasją… to określenie o „masie perłowej” mówi samo za siebie
A co do młodej pasówki białobrewej… tu na świątecznych pocztówkach najczęściej jest samczyk kardynała szkarłatnego, uważanego za symbol zimy. Obok bielika amerykańskiego (narodowy ptak Amerykanów), kardynał jest najlepiej rozpoznawalnym ptakiem. Co najśmieszniejsze, duża część Amerykanów zna samczyka, a samiczkę uważają za zupełnie inny gatunek… oczywiście jeśli w ogóle ją widzą
To samo jest z bielikiem. Wiedzą, że ptak, który jest duży, ma białą głowę i ogon – to bielik. Ale to, że przez minimum 4 lata bardziej przypomina orła przedniego, jakoś umyka ich uwadze…
Porywające dobry wieczór, Wyspo:)
To, co się dziś dzieje, przechodzi wszelkie pojęcie – wiatr huragani na potęgę, myślałam, że nas z drogi zmiecie:)
Kraków zaliczył śnieżną burzę z piorunami. Gdy wracałem z obiadu do biura — ok. 400 m zaledwie — obawiałem się, że mi połamie parasol…
Dobry wieczór, Tetryku:)
Akurat wracaliśmy do domu, gdy tak sobie podmuchiwało do 20m/s. A że na trasie powycinano lasy, by zrobić nową szosę – jechało się okropnie.
Burzy śnieżnej nie mieliśmy, ale w komplecie przyjemności były oblepiający szyby deszcz ze śniegiem i marznące błyskawicznie koleiny:)
A ja rano wszystko przespałem, stety albo niestety.
Witaj, Quacku:)
My wracaliśmy po południu. Wietrzno-śniegowy ranek też przespałam. Stety:)
A teraz już idę pokręcić.
Jestem w domu po miłym spotkaniu. W realu. Grzane białe wino, owoce morze i deserek też były prawdziwe, niewirtualne.
No to po kręceniu, pierwszym po przerwie. Nogi mam jak z waty. A dlaczego w ogóle o tym piszę na Wyspie? No trochę też i dlatego, żeby ktoś o tym wiedział, bo jak ktoś będzie wiedział (tzn. Wyspiarze), to jest szansa, że mi będzie łyso zaniedbać kręcenie
niestety jestem człowiekiem, który powinien od czasu do czasu dostać kopa w zadek na rozpęd. Motywacja zewnętrzna, ot co.
OK, będziem cię motywować!
Już mam ciarki, Mistrzu T.!
Przypomina mi się odcinek „Jaskiniowców”, jak Fred Flintstone się odchudzał, a pomagał mu w tym cały lokalny klub
który np. pilnował mu wieczorami lodówki…
Och, że ja na to wcześniej nie wpadłam?! Flinstonów jako dziecko uwielbiałam, chyba musiałam przegapić ten odcinek, ale wracając do sedna sprawy: w moje odchudzanie (ciągle bez powodzenia, niestety) muszę sąsiadów zaangażować, jakby mi lodówki wieczorami pilnowali, to na pewno coś by z tego odchudzania wyszło! Hmm… tylko co na to sąsiadki powiedzą?
Nie wiem co kręcisz Quackie, ale trzymam kciuki, żebyś kręcił 🙂
Kręcę pedałami na rowerku stacjonarnym, regulując obciążenie.
Kurcze, myślałam że film jakiś, już sobie wyobrażałam galę oscarową i post długi jak stąd do… no ho ho albo jeszcze dalej, a tu rowerek;-) żartuję oczywiście domyśliłam się po komentarzach o jakie kręcenie chodzi.
Współczuję i zazdroszczę jednocześnie, a tak czy inaczej miłego i wytrwałego kręcenia;)
O niee, sensownego filmu bym nie potrafił nakręcić. To jest potężna praca, mam takich dalszych znajomych tu w Gdyni, reżysera, którego żona bywa producentem jego filmów, trochę, troszeczkę wiem, to jest złożona praca tak licznego sztabu ludzi, że kręcenie jednoosobowe nie wchodzi w grę.
No ewentualnie animacja, ale tu też trudno by było jednoosobowo.
Dzięki!
Myślałam, że tylko ja muszę mieć zewnętrzną motywację, ale kto jak kto, ale osoba, która cały czas jest swoim własnym szefem w pracy to mnie zaskoczyło.
Eee, motywacja do pracy to jeszcze, do diety/wysiłku fizycznego, to potrafi być problem. Wtedy jestem dojutrkiem.
Dobrej nocki, Wyspo:)
Fajnie bywać znowu na Wyspie częściej.
Dobranoc:)
Spokojnej wszystkim, jeszcze chwilę pobędę mimo wymęczenia.
Ja nadal jestem. Wreszcie przeglądam zdjęcia z niedzielnej wycieczki, która obfitowała w liczne atrakcje.
No widzę, część zdaje się na Facebooku
Teraz jednak zmykam już, dobranoc!
Tak. Na fb to jednak szybciej i łatwiej niż zrobić wpis na Wyspę.
Śpij dobrze Quacku, ja też wkrótce umknę.
Dobranoc Wyspo!
Witajcie!
Dziś pogoda ładniejsza, to może i wirki będą słabsze?
Dzień dobry, ledwo się zwlokłem z łóżka, a i to z opóźnieniem. No tak, to było do przewidzenia…
Witajcie!
A ja zaraz umyłam do Podziemi
Od stóp do głów — to rozumiem, ale do Podziemi?
Zgubiłam okulary, pisałam w tramwaju.
Umykam.
Po pracy, przerwa, proszę Państwa.
A ja po wykładzie.Wracam do domu.
No i po spotkaniach 🙂
Jestem w domu.
Wróciłam z bardzo ciekawego wykładu o trzęsieniach ziemi w dawnym Krakowie i już wydawało się, że będzie to miły dzień, aż tu nagle …, że znów żyć się odniechciewa, bo ile można wytrzymać ten ciągły stres i nerwy?
To może opowiedz, co zapamiętałaś z wykładu? (Może osoba wykładająca powiedziała, jak to możliwe, że się Smocza Jama nie zawaliła podczas tych trzęsień? Czy nie były takie mocne, żeby jej zagrozić?)
Dobranoc!
O trzęsieniach ziemi w Krakowie może innym razem?
No dooobra…
Słoneczne witajcie po nieprzespanej nocy.
Witajcie!
Noc wprawdzie przespałem, ale jeszcze mógłbym…
Dzień dobry, nieco zaspane, i do roboty.
Tak sobie myślę Quacku , że przydał by się na Madagaskarze Pegasus . Można by popatrzeć na zawiłości Twojej profesji i może trochę jeszcze się poduczyć . Trudno rozpocząć jakąś dyskusję jeśli mamy do wyboru tylko grzecznościowe pozdrowienia . Wprawdzie jest teraz Pandemia i Polski Ład , ale w obu tematach nie mamy wiele do powiedzenia . Pracuj więc Przyjacielu i nie choruj ,bo z Pandemią nie ma żartów . Dzienny wynik już przekroczył 30 tysięcy
Maksiu, jestem tłumaczem, tłumaczę książki, ostatnio głównie powieści, ale wcześniej zdarzało się różnie – biografie, zbiory tematycznie spójnych esejów, również książki wymykające się klasyfikacji, generalnie nie-fikcję.
Co do organizacji pracy, to mam wyznaczoną (przez samego siebie) dzienną normę znaków, której staram się trzymać, elastyczność pracy ma ten plus, że nie ma na przykład problemu z wyjściem po zakupy lub w celu załatwienia jakiejś sprawy względnie w pobliżu, byle do końca dnia wyrobić normę. Zazwyczaj mi się to udaje, ale jeżeli nie, to albo nadrabiam wieczorem, albo – rzadko – w weekend (czego staram się unikać, bo BHP mi podpowiada, że dobrze jest mieć przerwę od pracy w weekend). Na szczęście mimo niedawnych przypadłości udało mi się utrzymać na kursie – wszystko pod kontrolą!
Dziękuję serdecznie za opis swojej profesji i w takiej sytuacji Pegasus jest zbyteczny . Pegasus ma być pajęczyną na terrorystów , ludzi z innego świata niż literatura ze świata kultury . Przy okazji zastanawiam się , co było przyczyną prawie likwidacji w naszym systemie zarządzania tzw. służby cywilnej . Obecne upolitycznienie sprzyja specjalistom od rożnego rodzaju podglądania i podsłuchiwania , na czym można w publikatorach niezle zarobić . Cholera , chyba pieniądz jednak rządzi swiatem …
Apolityczna służba cywilna powinna być niesterowalna bezpośrednio przez aktualnie rządzących polityków — i tego właśnie zwłaszcza aktualnie rządzący nie mogli znieść!
Pegasus jest mi zbędny, informacje, których potrzebuję, zazwyczaj wyszukuję sam
I po pracy, i zaraz na przerwę.
Jako m/m melduję, że wróciłam tym razem nie z Podziemi, ale z Ameryki.
Prowadzący slajdowisko ten sam miły pan, ale nowe miejsce nie ma już tej atmosfery co Kontynenty.
Temat był dla mnie sentymentalnie miły, bo byłam w większości tych miejsc, o których opowiadali prelegenci.
Teraz zauważyłam, że rano tylko się przywitałam i zamilkłam, nawet na Wyspę zajrzeć nie było czasu. Po sporej porcji stresu i nerwów pojechaliśmy z synem odreagować na spacer do Mogilan i oto okazało się, że obiad zjadłam do połowy i musiałam gnać dalej.
Teraz zaraz dojem resztę obiadu jako kolacja.
Smacznego!
A ja skończyłem pedałować, a potem – jako że po treningu cały jestem spocony – wziąłem szybki prysznic (dlatego to trwa trochę dłużej niż 50 minut). Poza tym nie bolą mnie (jeszcze?) kolana ani inne miejsca, więc mam nadzieję, że ogarnąłem, co robię niewłaściwie, i z czasem będę mógł zwiększać obciążenie, jak się organizm przyzwyczai.
A poza tym, ponieważ stacjonarny rower nie wymaga zwracania uwagi na otoczenie i kierunek jazdy, czytam sobie książki podczas kręcenia, no i zacząłem właśnie czytać powieść, uwaga, to trochę skomplikowane, która składa się mniej więcej w 1/3 z innej, wcześniejszej powieści tego samego autora, a od pewnego momentu fabuła biegnie w kompletnie innym kierunku. Tzn. są dwie powieści, do pewnego momentu zbieżne, a potem różne, co ma takie uzasadnienie, że są to powieści SF o wszechświatach równoległych. Byłem wkręcony parę lat temu tą pierwszą powieścią, a teraz jestem jeszcze bardziej wkręcony perspektywą tej drugiej (obie są po angielsku).
Ciekawa koncepcja. Skojarzyły mi się filmy sprzed lat, ukazujące niby ten sam świat, ale z punktu widzenia dwojga małżonków, więc niejako dwa równoległe oglądy świata. To były francuski dyptyk filmowy z 1964 roku „Życie małżeńskie: on” i „Życie małżeńskie: ona” André Cayatte’a oraz polski „Roman i Magda” Chęcińskiego z 1978…
No, i „Przypadek” Kieślowskiego, alternatywna historia x 3.
Doskonałe filmy.
Dwa równoległe oglądy świata, ba tych samych sytuacji z punktu widzenia osoby A i osoby B…hm. Bywa nie tylko w życiu małżeńskim.
No i jest jeszcze ta sama sytuacja opowiedziana przez cztery różne osoby – „Rashōmon” Kurosawy z 1950 r.
DOBRANOC WYSPO!
Dzień dobry

I nawet nie musieliśmy tworzyć nowych dokumentów, które były im niezbędne… jakoś sobie poradzili bez nich. Tym bardziej, że pisaliśmy im oświadczenia, a oni nadal nie wiedzieli i pytali o to samo po kilka razy… ja rozumiem, że mój angielski nie jest perfekcyjny, mówię z polskim akcentem i potrafię strzelić jakiegoś byka (szczególnie pisząc), ale tworząc dokument (oświadczenie) sprawdzam to kilka razy zanim wyślemy.
To niesamowite, ale chyba raz nareszcie będzie spokój z przefinansowaniem pożyczki na dom
Jakaś baba dzwoniła do męża i umówiła się z nim na sobotę na podpisanie dokumentów…
To co ja się na nich wydzierałam, to było nic, ale jak mąż zadzwonił do menadżera i powiedział, że rezygnuje z tego przefinansowywania, bo ma już serdecznie dość, to od razu dało efekty
Tak, groźba rezygnacji zwykle czyni cuda.
No właśnie
W sumie nie spodziewaliśmy się takiego efektu. Kathy mówiła mi, że przefinansowanie pożyczki nie jest takie proste (ona robiła je wiele razy) i trwa tak z miesiąc – u nas ponad dwa. Z tego co wiem, to dlatego, że mąż ma swoją własną korporację. Gdyby był zatrudniony przez kogoś, wszystko trwałoby znacznie szybciej… co moim skromnym zdaniem jest głupie 
Dzień dobry, w ciągu nocy znów zrobiło się biało.
Witajcie!
Czwartek, czyli zbliża się piątek
Jak ja lubię takie podejście!
Dzień dobry!
A jakby komu było mało atrakcji, to chodniki dokładnie oblodzone; na szczęście lód jest nieco chropowaty…
Mimo szaleństw pogody spacer się udał, a nawet miał jedną atrakcję niespodziewaną.
Jestem już w domu, po obiedzie.
Teraz herbata, ciasteczko, a potem się zobaczy, ale nigdzie już nie wychodzę.
Opowiesz, jaka to atrakcja?
A może jednak wreszcie zbuduję jakieś pięterko?
I wtedy opowiem.
Tymczasem ja po pracy i na przerwę. Za chwileczkę.
Zapraszam na półpięterko sklecone na szybko w odpowiedzi na pytanie Q czy opowiem, jaka to dziś była atrakcja.
Skomentujesz jako pierwsza, gwoli tradycji?
Zrobiłam to o 22.40. Faktycznie wcześniej zaprosiłam, a potem dopisałam komentarz autorski.