Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać.
Albo jak mawiała ponoć Jaśminka Wszyscy jesteśmy aniołami z jednym skrzydłem. Musimy się mocno objąć, aby polecieć…
O dobrych Aniołach robiłam już kiedyś wpis:
https://madagaskar08.pl/blog/2018/11/03/o-potluczonej-szklance-i-dobrych-aniolach/
Dziś dla kontrastu proponuję o tych Upadłych.
Na początek zaprowadzę Was do Rezerwatu Przyrody“Diable Skały”w Bukowcu.
Byłam tam 14 listopada tego roku.
Diable Skały” to zespół skałek z piaskowca ciężkowickiego o ciekawych formach – baszt, murów i grzybów, znajdujących się w rezerwacie przyrody nieożywionej w Bukowcu na Pogórzu Rożnowskim (ok. 10 km na wschód od Gródka nad Dunajcem). Wg legendy skały te przyniósł tutaj diabeł, i to aż z Węgier! Przez teren rezerwatu poprowadzona jest ścieżka dydaktyczna, której trasa poprowadzona jest przy 9 wychodniach skalnych. Skałki mają wysokość do 15 m, każda z nich ma swoją nazwę, na uwagę zasługuje m.in.: baszta skalna „Diabeł” o wys. 13 m.
(https:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/gorydlaciebie.pl/wyprawy/diable-skaly-w-bukowcu/)



Tym razem na pięterku nie będzie wielu zdjęć, jedynie składanka, aby było wiadomo, że tam byłam.

W prawym dolnym rogu za moimi plecami “Skała Diabeł”, a tu poniżej pojedynczo ta właśnie skała.


14 listopada byliśmy również w Jamnej i w paru innych miejscach, ale opisywanie ich teraz nie pasuje mi do tego wpisu.
Natomiast pasuje mi piosenka:
Pod wieczór dobrze było, gdy na polu pełnym zbóż
Z diabłem się spotkał dobry Pan i Jego Anioł Stróż
Diabeł był zdrowy jak ten rydz, po prostu czart na schwał
Anioł, zalany w drobny mak, na nogach ledwo stał
Ho! Ho! Na nogach ledwo stał
Chłop, gdy usłyszał Pana głos, poprosił ich na stronę
I poczęstował z flachy wprost świeżutkim samogonem
Pociągnął zdrowo Anioł Stróż i flachę Panu dał
A czart do gardła nie lał nic, a czart się tylko śmiał
Ho! Ho! A czart się tylko śmiał
Robotnik, co z roboty szedł, przez drogi asfaltowe
Wyciągnął z torby chleba pół i tyleż „Wyborowej”
Ksiądz proboszcz, który wracał z mszy prywatnym samochodem
Zaprosił na plebanię i ugościł starym miodem
Minister wyznań witał się z Panem jak z własnym bratem
A potem toast piękny wzniósł wybornym „Araratem”
A rano, gdy ich dopadł kac w przydrożnym wiejskim rowie
Anioł do Pana rzecze tak: „Mój dobry Boże, powiedz
Czy diabeł sobie wszył, czy co, i trzeźwym musi być?”
Pan odpowiedział: „Spójrz na świat, on już nie musi pić„
Ho! Ho! On już nie musi pić.
Zapraszam na wycieczkę do “Diablich skał”.
A może bardziej do rozmowy o Dobrych i Złych Aniołach w naszym życiu?
Wpis ten dedykuję wszystkim moim Przyjaciołom, którzy tak bardzo mnie wspierali ostatnio.
Wyspiarzom oczywiście również.
Fakt, długo się diabeł z Polakami męczył, ale ostatnio coraz bardziej jest usatysfakcjonowany…
Już nie MUSI pić…, prawda?
Dobry wieczór, jeszcze dobranockę zmieszczę piętro niżej i zaraz tutaj wracam.
Tak sobie myślę, że coś jest w tych diabłach i aniołach, w potrzebie tłumaczenia sobie takich fenomenów jak skały, maczugi, baszty i wielkie głazy wpływem sił nadprzyrodzonych. No i ta sama skłonność bywa wykorzystywana, np. przez polityków, ale nie tylko, do manipulacji ludźmi. Co oczywiście martwi.
Czy ludźmi przy pomocy piekła i nieba manipulują tylko politycy?
Nie nie, dlatego napisałem „na przykład” (w skrócie).
Kapłani byli pierwsi…
„Egipcjanin Sinuhe” mi się przypomniał, jedna z moich ulubionych książek.
O tak. I druga książka, „Turms, nieśmiertelny”, o dość w sumie podobnym założeniu.
Dobry wieczór, Makówko:)
Cieszę się, że choroba ma dość łagodny przebieg.
🙂
Dobry wieczór Leno!
Nie mam nic do upadłych aniołów. Uważam, że są symbolem postępu:)
Bez nich albo po zabiciu i zerwaniu wszystkiego, co wybić i zerwać by się dało, pomarlibyśmy w naszych małych światkach z imieniem jakiegoś bezradnego bóstwa na ustach albo wciąż tkwilibyśmy w naszych rajskich enklawach, wynaturzeni z powodu braku wymiany materiału genetycznego. I to pewnie w dodatku – na golasa;)
Rajskich enklawach na golasa? Hm…
🙂
Tak. Wydaje się, że – nie wiedzieć, czemu – po zjedzeniu wiadomego owocu nagość pierwszych ludzi okazała się największą bolączką;)
Przypomniała mi się scena z filmu (chyba „Skandalista Larry Flynt”?).
Sceny nagości na zmianę ze scenami brutalności puszczane Szanownej Komisji i pytanie „co gorzej wpływa na psychikę-nagość czy brutalność?”.
Czy aż tak wiele się zmieniło w mentalności wielu osób jeśli chodzi o kryterium co może a czego nie powinna oglądać młodzież?
Nie sądzę, Makóweczko, żeby aż tak bardzo zmieniła się mentalność ludzi. Nadal seks – sceny nagości, są uważane za bardziej szkodliwe niż sceny brutalne. Przecież ciągle słyszymy, że młodzi nie powinni za dużo wiedzieć, bo zaraz będą na potęgę uprawiać seks. To że brutalność ma gorszy wpływ na młode mózgi, jakoś nie przychodzi decydentom do głowy. A może wydaje im się, że agresję wywołaną przez różnego rodzaju media (nie tylko filmy, ale i wiadomości w telewizji, różnego rodzaju gierki komputerowe…), uda im się przekierować i wykorzystać dla swoich celów?
To właśnie chciałam powiedzieć Miralko, o to chodziło w filmie, o którym wspomniałam.
Oczywiście nikt nie ma na myśli epatowania golizną, wyuzdanym seksem, ale kawałek gołego cycka nie zaszkodzi psychice dziecka, a brutalność, agresja -tak.
Ci „obrońcy moralności” martwią się, że młodzi zaczną „na potęgę uprawiać seks”, ale nie martwią się aktami brutalnych pobić dzieci przez inne dzieci.
Dobry wieczór, Dziewczęta:)
Powiedziałabym, że raczej lansowany jest model jakoby nagość była bardziej szkodliwa od brutalności. W rzeczywistości większość zdaje sobie sprawę, że jest odwrotnie.
Co do nagości natomiast…
Uważam, że nagość jest naturalna:) Wywołuje wrażenia estetyczne, oczywiście, ale może wzbudzać zarówno uczucie przyjemności, jak i – niechęci. I niewiele ma to wspólnego z erotyzmem.
To trochę jak z prezentem – odpowiednio zapakowany wyzwala ciekawość i daje wyobraźni czas na zadziałanie;)
Czasem powolne rozbieranie może być bardziej erotyczne niż nagość od początku -czyli „zapakowany prezent”.
Słynna powieść „Mistrz i Małgorzata” mi się skojarzyła.
Ale oczywiście nagość jest naturalna i nie musi się kojarzyć tylko z erotyzmem.
Największym narządem erotycznym jest mózg — pozostałe są mniej istotne.
Dlatego zupełnie nie wiadomo dlaczego poeci utożsamiali miłość z sercem?
Nie wiem, Tetryku, co na Twoje rewolucyjne twierdzenie lanserzy teorii, że mężczyźni są wzrokowcami;)
„Amor i czaszka” pana Charlesa Baudelaire’a mi się przypomniały:
Stara winietka
Na czaszkę ludzkości wsiadłszy
Anioł rozparty,
Profan, jak z tronu z niej patrzy
I stroi żarty.
Dmucha rój baniek skrzydlaty,
Każda lot bierze,
Jakby ścigała gdzieś światy,
W sinym eterze.
Wątły, świecący glob fruwa,
Chyżymi loty,
Pęka – i tchnienie wypluwa,
Niby sen złoty.
Za każdą bańką głos czaszki
Słyszę, jak jęczy:
„I kiedyż koniec igraszki
Dzikiej, szaleńczej?
Bo to, co ciskasz w przestworze,
Tak lekko, śmiało,
To mózg mój, zbójco, potworze,
Krew ma i ciało!”
Dobry wieczór:)
Myślisz, Makówko, że przy rozpakowywaniu też;)?
Może nie uświadamiali sobie, że impuls do serca idzie z mózgu, Makówko:)
Nie chcę być złośliwa, więc nie zacytuję pewnego powiedzenia, że niektórzy mężczyźni w pewnych sytuacjach myślą nie tą główką…
Sorki, komentarz mi się wyżej zamieścił:)
Sam – oczywiście;)
*ten:
Myślisz, Makówko, że przy rozpakowywaniu też;)?
W tej kwestii polecam artykuł „Umysł zjednoczony” w najnowszej „Polityce” (mam tylko papier…)
Współczesne odkrycia prowadzą do odrzucenia koncepcji człowieka jako opakowania dla skomplikowanego komputera. Okazuje się bowiem, że opakowanie jest nie mniej ważne niż sam komputer.
Leno! Prawidłowo, że wyżej, bo był pisany wcześniej.
Ale jakby co można zwalić na
Ok. Poświęcę się i zerknę, Tetryku.
Choć nie wiem, czy znajdę tam coś odkrywczego, skoro jakieś dziesięć lat temu po przeczytaniu (pod moim strasznie długim i strasznie nudnym wywodem o baśniach) na pewnym forum literackim komentarza:
„Jezu! jaka ty mądra jesteś!”
odpisałam:
„A żebyś mnie jeszcze zobaczył!”
😉
Niestety, tak zostaliśmy wychowani, że nagość jest grzeszna… a czy na pewno jest?
Człowiek by zamarzł w szybkim tempie, ale w krajach tropikalnych? U nas latem?
Śmiem wątpić. Ostatecznie rodzimy się nadzy…
Rozumiem, że w krajach, gdzie zima daje się solidnie we znaki, trudno chodzić na golasa przez cały rok
Nagość obraża moralność co niektórych osób, ale w gruncie rzeczy, czy nie jest tak, że w jakiś sposób łączy się z seksem, a to już w ogóle nie do przyjęcia, bo seks jest tematem tabu.
Dla mnie nagość nie jest grzeszna.
Może być nawet piękna, szczególnie gdy jest intymnym „dawaniem siebie” w seksie. Seksie, który jest czymś tak cudownym, gdy towarzyszy mu miłość.
Poczytałam sobie komentarze i przypomniałam sobie „Diabła rodzimego” Z. Herberta z 1969 roku:):
„1
Przybył z Zachodu na początku dziesiątego wieku. Zrazu tryskał energią i pomysłami. Wszędzie słychać było stuk jego kopyt.
Powietrze pachniało czarcio. Ten dziewiczy kraj, bliżej piekła niż nieba, wydawał się jego ziemią obiecaną. Chwiejna dusza ludu aż prosiła się o chrzest ciemnego ognia. Na pagórkach chwiały się dzwonnice. Mnisi piszczeli jak myszy. Lały się konwie święconej wody.
2
Zamki i miasta oddał w arendę magistrom alchemii i szalbierzom magii. Sam wbił się dziesięcioma pazurami w zdrowe mięso narodu – chłopów. Wchodził w ciało głęboko; ale nie pozostawiał śladu. Matkobójcy klecili wotywne kapliczki. Upadłe dziewczęta podnosiły się. Opętani uśmiechali się głupkowato. Aniołom wiotczały mięśnie. Ludzie popadali w tępą cnotę.
3
Bardzo szybko opuścił go zapach siarki. Zaczął pachnieć niewinnie sianem. Rozpił się trochę. Opuścił zupełnie. Jeśli wejdzie do obory, nie zawiąże krowom ogonów. Nie drażni nawet nocą babskich sutek. Ale przeżyje wszystkich. Uparty jak kąkol, leniwy jak łopuch.”
Celne.
Profetyczne niemal…
Ciekawa jestem proroctwa na dzisiejsze czasy i nie tylko w sprawie diabłów.

Myślę, że odpowiedź można znaleźć choćby w „Nienasyceniu” Witkacego albo „Zniewolonym umyśle” Cz. Miłosza…
A u Tokarczuk?
Tak. W nieco inny sposób, niż u wspomnianych wyżej, moim zdaniem, ale także:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
No hej
Dobry wieczór Leno!
Trochę mnie nie było, ale już jestem, wkrótce jednak chyba pójdę spać.
Miło, że zajrzałaś.
Z diabelskim pozdrowieniem życzę miłej nocy!
A ja spokojnej. I też umykam, zamiatając ogonem
Ledwo już widzę na oczy, więc – dobrej nocki, Wyspo:)
Witajcie!
Dziś nawet Kraków był biały!
Dzień dobry, takoż tutaj – biało i pada dalej.
Biało i słonecznie!
Witajcie!
Dzień dobry
Ciągnęły na południe. A to znaczy, że jeszcze trochę i zrobi się zimno 
U mnie na razie nie ma mowy o śniegu – jest za ciepło… temperatury plusowe. Ptaki chyba o tym wiedzą, bo w tym tygodniu widziałam na niebie sznur żurawi, a to przecież już grudzień!!!
Gratulacje, Makóweczko

Poruszyłaś temat wielowątkowy…
Według mnie, diabeł, jako taki, nie istnieje. Każdy z nas ma w sobie trochę z anioła, trochę z diabła. W zależności od wielu czynników (między innymi od wychowania, środowiska w którym się obracamy), któreś z nich bierze górę.
I w sumie najłatwiej jest powiedzieć, że to diabeł podkusił – jest na kogo zwalić nasze winy, za które sami jesteśmy odpowiedzialni…
Witaj Miralko!
Dziękuję. Tak właśnie chciałam, aby to pięterko nie było tylko zwyczajnym zabraniem Was na jedną z wielu wycieczek.
Anioł i Diabeł jako symbol Dobra i Zła w każdym z nas, ale i też wokół nas.
Ale i też nawiązanie do DOBRYCH ANIOŁÓW, jakimi w życiu są PRAWDZIWI PRZYJACIELE, czyli to o czym pisałam 3 listopada 2018.
O sile PRAWDZIWEJ PRZYJAŹNI wspominałam wiele razy na Wyspie. Doświadczyłam jej wiele razy w życiu, teraz też doświadczam.
Och!
Wśród aniołów nie brakowało (nie brakuje) wredot i paskud, a wśród diabłów poczciwców i safanduł:) Rzecz sprowadza się raczej do tego, w czyim imieniu taka istota działała (działa):)
Tu jest sedno sprawy Leno!
W czyim imieniu działa!
Czyli nie ma nic gorszego jak ktoś, kto najlepiej wie co dla nas jest dobre.
Taka na ten przykład Małopolska Kurator Oświaty (ODRADZAM organizację wyjść szkolnych na spektakl „Dziady” w Teatrze J. Słowackiego. W mojej ocenie, haniebne jest używanie dzieła wieszcza A. Mickiewicza dla celów politycznej walki współczesnej opozycji antyrządowej z polską racją stanu)
Co mogę Ci na to odpowiedzieć, Makówko?
Że dzieła Romantyków z założenia były tworzone „dla celów politycznej walki współczesnej opozycji antyrządowej z >>polską<< racją stanu"? Przecież wiesz o tym doskonale...
Że też zapomniałam!
To Mickiewicz też „gorszy sort”? A Słowacki?
A Słowacki się nie liczy, bo ma niepatriotyczne nazwisko. Kto to słyszał, żeby Polski (koniecznie wielką literą) Wieszcz nazywał się Słowacki!
😉
To zostaje Krasiński i Kraszewski z dobrymi polskimi końcówkami?
No bo przecież nie Norwid?
Ach, zapomniałam POLSKIMI końcówkami, dużymi literami całość na wszelki wypadek.
Idę zbierać się do pracy. Dziś znowu mam długi dzień



A jutro znowu musimy wybrać się do banku
Znowu przysłali mężowi e-mail, że czegoś tam potrzebują. Przecież daliśmy im to!!! Chyba skończy się na tym, że opierdzielę faceta w banku, bo mam już serdecznie dość tych głupich wymagań. Albo niech nam przefinansują tę pożyczkę na dom, albo niech się odwalą, bo już nie mam do nich nerwów
Jest chyba jakiś limit wymagań? Tak jak jest limit na działanie na nerwach…
Spokojnej pracy, a jutro definitywnego załatwienia sprawy w banku Ci życzę.
Dziś kolejna Kafejka Sędziowska. Pojawię się wieczorkiem 🙂
Jak bardzo chciałam tam być. Szczególnie na TEJ KAFEJCE, z tym szczególnym gościem, którego bardzo lubię i cenię.
Każdy wie, jakie są zasługi Sędziego Pawła Juszczyszyna w walce o praworządność w naszym kraju.
Ja po babsku powiem, że nie dość, że mądry, wysportowany (alpinista), przystojny to jeszcze bardzo bezpośredni.
Miałam okazję z nim chwilę rozmawiać 27 listopada tego roku.
Wróciłem z kafejki. Bardzo udane spotkanie!
Napisz coś więcej.
Przecież oglądałaś…
Z problemami, nie wszystko słyszałam i to jednak nie to samo co być na miejscu.
Rozmowa o tym co było na kafejce bardzo pasuje do tego wpisu, a inni nie oglądali (chyba?).
Przepuszyste dobry wieczór, Wyspo:)
Na spacer wyszły Lena z Psiułką, a po godzinie wróciły dwa (jak to mówił kiedyś Młody) łbawanki – jeden podłużny, drugi – poprzeczny:)
Wyobraziłem sobie poprzecznego bałwanka. To coś w rodzaju śniegąsienicy?
Lepiej bym tego nie zobrazowała:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Dobry całkiem!
Łbawanki -podoba mi się!
🙂
łbawanki, sztamurda, mazejon, siołek o!, barhetka, siaproczek:)
Jak czasem rozmawialiśmy w jakimś publicznym miejscu, to posądzano nas o ciężką cudzoziemczość:)
A i tak wszystko przebił Młody w pierwszej klasie podstawówki, zwracając się do kolegi z ławki, który nie chciał się podzielić z innymi dziećmi kredkami: „Nie bądź taki porkus porkus!”. A na pytanie Pani (ona mi opowiadała), gdzie to usłyszał, odparł z dumą: „Od mamelka.”
🙂
To ja miałam mniej takich określeń -linewka, misztygajłes, mamałyga.
Mój młodszy syn wzbudził kiedyś wesołość jak się rozdarł z piaskownicy „moje foremki zgubite!”
Ooo, jaka piękna forma bierna!
I na dziecięcy sposób bardzo logiczna, prawda?
🙂
U Was zgubite foremki, u nas: „Bo najgorsze są zgumiałe bułki!”:)
Uf, a ja nawet nie zdążyłem przerwy odtrąbić, bo wybraliśmy się w gości, w tym samym domu, do sąsiadów (bratanka małżonki), było przemiło i oczywiście tak ze 3 razy dłużej, niż zakładaliśmy.
Idę skołować dobranockę.
To ja się odmeldowuję, gdyż jutro skoro świt ruszamy do teściowej. I wracamy jak zwykle w niedzielę po południu.
Za to za tydzień nigdzie się nie wybieramy, o ile mi wiadomo.
Leno teraz widzę, że to jednak
namieszał na tych pięterkach, schodkach i faktycznie już się pogubiłam, który komentarz do czego.
Ten prezent, to rozpakowywanie…
Ale za to rozmowa była ożywiona i trochę oderwała moje myśli od smutnych spraw. Dziękuję.
Bardzo mnie to cieszy:) Czyli Wyspa jako Kotwica zadziałała:)
Tak. Nawet nie wiesz jak bardzo. Oprócz zmiany pościeli i zrobienia zupy pisanie na Wyspie to była moja jedyna aktywność dziś.
Jeszcze była jedna chwila oderwania-gdy oglądałam relację z kafejki prawnej.
Reszta dnia to była apatyczna bierność.
A tu inny wątek Leno.(nawet nie próbuję trafić we właściwy schodek).
„Jezu! jaka ty mądra jesteś!”
odpisałam:
„A żebyś mnie jeszcze zobaczył!”
Cóż u nas to nie zadziała, bo (tylko wirtualnie), ale jednak się widziałyśmy.
Wiesz, jak to ze słowem pisanym bywa. Czasem trudno odgadnąć intencje piszącego. Chcę wierzyć, że podziw dla mojej „baśniowej mądrości” był autentyczny, ale na wszelki wypadek wolałam uciec się do lekkiej ironii.
Nie wiem, czy zadziałało, ale na tym dyskusja się zakończyła:)
Czasami łatwiej pisać, czasami łatwiej mówić.
Aleśmy się rozgadały! Dziękuję Leno; oderwałaś moje myśli od dręczących mnie problemów.
No i wpis się ożywił!
To ja też powiem już:
dobranoc, Wyspo:)
A śnieg sypie, sypie, sypie…
Dobranoc Leno!
Dobranoc Wyspo!
Dzień dobry przelotne, przedwyjazdowe, za chwilę będziemy jechać przez ten mróz (i śnieg), ale ponoć nie ma już padać…
Witam Wyspę!
Szerokiej drogi Q!
Witajcie!
Dziś trochę więcej zamieszania przy zakupach. Dużo ludzi na placu, kolejki, jakieś takie ogólne niepozbieranie…
Bezpiecznej jazdy, Quacku!
No i kolejny sukces dzisiaj! Już za trzecim podejściem udało się kupić teściowej buty, które zaakceptowała ona, córka i opiekunka
Wiem, że się czepiam, ale mam pytanie -córka teściowej czy Twoja córka?
Czepiasz się! Córka teściowej… opiekunka też teściowej.
Dzień dobry 🙂 Temat anielsko-diabelski jest jak kosmos w którym wszystko może się wydarzyć . Jest pewna lekcja historyczna polskiej kinematografii pt. ” Niebo i Piekło ” Jest przykład selekcji kandydatów na pobyt w tych ośrodkach . Sąd ostateczny z wyrozumieniem np. traktuje dziewczynę lekkich obyczajów , bo jej marzenia to opieka nad trzódką dzieci , a nie romans z żołnierzem w kopie siana przy drodze . Poszła do nieba . Inaczej potraktowano zakonnicę , która w prawdzie modliła się we dnie i w nocy , ale marzenia miała właśnie grzeszne o dzikich romansach . Trafiła do Piekła . W samym piekle bywa różnie . Zdarza się , że brakuje smoły do palenia w kotłach i można sobie też trochę pofiglować . W Niebie ,tylko śpiewają jakieś horały i jest normalna nuda . Zatem , ogólnie nie jest tak żle z tym piekłem i tak dobrze z Niebem . Kochajmy się się , bo nasz los nie zależnie gdzie trafimy , nie będzie taki zły . Pozdrowionka przedswiąteczne .
Witaj Maksiu!
Miło, że zajrzałeś.
Czyli wystarczy mieć dobre marzenia, aby trafić do nieba?
Ja mam teraz bardzo proste i prozaiczne marzenia -powrót do NORMALNOŚCI.
W moim życiu i na świecie.
Zaśnieżone dobry wieczór, Wyspo:)
Witaj, Królowo Śniegu! 🙂
🙂
Witaj, witaj Leno!
Witaj, Makówko:)
Witaj, witaj, jestem Leno!
Reportaż o ruchu QAnon w Australii na początku ciekawy pod koniec już mnie zmęczył i znudził, choć pokazał trochę mechanizm jak łatwo manipulować umysłami ludzi.
Byłyśmy w lesie. Przywiozłyśmy mnóstwo śniegu – jedna w butach, druga na futrze, ale – opłacało się:)
Taki zimowy las jest niezwykły nocną porą. Tropów było niewiele, głównie nasze i zajęcze. Rude stworzenie nie zajęczało ani razu, ryło tunele i zupełnie po szczeniacku tarzało się w śniegu:)
Oczyma wyobraźni widzę to tarzanie się w śniegu, rycie tuneli… musiało być pięknie
A wiara w teorie spiskowe jest bardzo wygodna – uwalnia od odpowiedzialności…
Niestety.
I daje poczucie zjednoczenia się w walce z wyimaginowanym ZŁEM.
Oczywiście złem wokół nas, bynajmniej nie w nas takich dobrych, szlachetnych …itd.
Trochę czasu temu, na Wyspie pokazana była wypowiedź na temat propagandy – moim zdaniem wielce pouczająca. To co niektórzy nazywają „manipulacją umysłami ludzi” jest po prostu propagandą. Ludzie to łykają jak karmna gęś kluski i potem są przekonani, że to ich własne pomysły, a tak na prawdę robią (i myślą), jak zostali „zaprogramowani” przez promotorów propagandowych… oczywiście nie wszyscy, ale duża część ludzkości. I wcale nie zależy to od kraju, w którym to się dzieje.
Tutaj na ten przykład trwa wieczna walka między Demokratami i Republikanami. Jedni oskarżają drugich o kłamstwa, manipulację ludźmi, agresję wobec tych, którzy myślą inaczej. A prawda jak zwykle leży pośrodku… tylko część ludzi bywa agresywna wobec tych myślących inaczej (i to niezależnie od ugrupowania), ale tych głośnych widać najbardziej.
Oglądam właśnie reportaż z cyklu „Ewa Ewart poleca” na temat ruchu QAnon.
Wpisuje się w temat tego pięterka. Oto współczesna twarz SZATANA? Hm…
A tak na zakończenie tematu Niebo-Piekło , to w tym odwiecznym porządku coś się popieprzyło . Widzę setki Mikołajów na stokach narciarskich , kolumny Mikołajów na motocyklach , maszerujące po ulicach armie Mikołajów i nie wiadomo jakie dobrocie dla społeczeństwa ta jeżdżąca na nartach mikołajowa armia świadczy . Może ktoś biegły w tych sprawach wyjaśni o co w tych tłumach Mikołajów chodzi ??
Zysk ze sprzedaży mikołajowych czapeczek?
Są wszak takie twarzowe! (ja nie mam od razu mówię).
Biegła w tych sprawach nie jestem, ale wydaje mi się, że Makóweczka ma rację. Sprzedaż jakże atrakcyjnych czapek przynosi ogromne zyski. Oczywiście jak dla kogo atrakcyjnych… ja też nie mam



Nie chodzi też o prezenty od Mikołajów, ale dla Mikołajów
Tutaj często w sklepach można spotkać takich właśnie (głównie panów) przebranych za Mikołajów, którzy zbierają pieniądze na różne „szczytne cele”… potem dowiaduję się, że ta organizacja (szpital czy coś innego) wydaje miliony na reklamę, a tylko część z darowizn idzie na cele, o których się mówi
Także ja nie widzę niczego dobrego dla społeczeństwa w tej „mikołajowej armii”… jedynie przysparzanie dóbr tym, którzy i tak mają kasy jak lodu (zimą)
Dobranoc, Wyspo:)
Dzień dobry


Od rana wiał taki wiatr, że łeb urywało z płucami. Chociaż u nas i tak nie było tak źle. Z tego co mówił mi mąż w Kentucky było znacznie gorzej. U nas zerwało tylko część dachu i jakieś przewody (w niezamieszkałych częściach szeregówki). Ciekawe co będzie, gdy spadnie solidny deszcz… pewnie zaleje tam wszystko
Ale nadal jest dość ciepło – w środę ma być nawet 19C, czyli wiosenna pogoda
No, o tornadach od Alabamy do Kentucky (w Illinois również) mówili i w polskich programach informacyjnych.
Pokazywali nawet ogromne zniszczenia.
No, ten magazyn Amazona, coś strasznego!
Sądząc z tego co było u nas (bądź co bądź na północy Illinois), mogę się domyślać co mogło być na południu


Jak wiecie, nie oglądam telewizji od długiego czasu, więc nie mam na bieżąco żadnych informacji (z czego jestem zadowolona)
A jakie mogą być tornada, wiem doskonale. Szczególnie te najsilniejsze (całe szczęście nie tak częste) 5 lub 4. Nawet solidne ściany (betonowe) nie są w stanie wytrzymać naporu wiatru, a co dopiero mówić o tych gipsowych ściankach… wszystko rozsypuje się jak domek z kart
Ale z tego, co u nas pokazywali, to jednak często było tak, że w morzu ruin stoją pojedyncze (zniszczone, ale jednak stojące) budynki wymurowane z cegieł. Tzn. najsilniejsze tornada zapewne i takich nie oszczędzą, zwłaszcza jak się porządnie rozpędzą i w trąbie wiruje nie tylko powietrze, ale i cięższe „pociski”…
Taka „piątka” potrafi porwać nawet ogromną ciężarówkę (z ładunkiem), no to można sobie wyobrazić jaką ma siłę.
Nie wybraliśmy się do banku, bo facet od naszego przefinansowania nie pracował. Umówiłam się z nim na poniedziałek (bez męża, bo pracuje). Ostatecznie mogę go sama opierdzielić i mąż mi do tego potrzebny nie jest
Było tego więcej, ale nie chce mi się już tego wszystkiego powtarzać…

Za to mąż mnie wkurzył, powtarzając opinię swojej siostry. Powiedziała mu, że niepotrzebnie zaczęliśmy proces przefinansowania, bo nadal powinniśmy być tam gdzie jesteśmy. Powinniśmy wysyłać dwa czeki (ciekawe jak, skoro płacę przez internet). Jeden normalnie, a drugi z zaznaczeniem, że to na główną część pożyczki. Na takim przefinansowaniu zarabia tylko bank, bo każą sobie płacić za operacje bankowe tyle, ile wynosiłoby oprocentowanie w poprzednim miejscu… większych głupot w życiu chyba nie słyszałam
Zapytałam małżonka, że czy to znaczy, że masa naszych znajomych jest tak głupia jak my? Bo duża część z nich też przefinansowywała swoje pożyczki. Nie tylko na domy, ale też i na samochody. Odpowiedział, że to się opłaca bankom, więc ludzie z tego starają się korzystać…
I teraz czeka mnie kolejne zadanie – naprostowanie pomysłów męża. Ja wiem, że on jest za bardzo wpływowy, a siostra ma na niego duży wpływ. I doskonale zdaję sobie sprawę, dlaczego była przeciwna przefinansowaniu – nie zapytaliśmy jej o radę i sami zadecydowaliśmy (oczywiście głównie ja 😉 ). A na naszą samodzielność (szczególnie moją) ona jest wybitnie uczulona.
I niech sobie będzie. Nic mnie to nie obchodzi! Doprowadzę sprawę do końca i niech się ta siostra ukąsi w odwłok (i to kilka razy)
Dodam jeszcze, że siostra mojego męża, od samego początku stara się wszelkimi siłami doprowadzić nas do krachu finansowego. Nie wiem dokładnie dlaczego, ale jak patrzę wstecz, to widzę to doskonale…
My mieliśmy „zielone karty” i SSN (Socjal Security Number) i mogliśmy to zrobić. Ale dzięki temu straciła kontrolę nad naszymi rachunkami 

I z tego też jestem zadowolona 
Po pierwsze, gdy tylko przyjechaliśmy i poszliśmy do pracy, nie mieliśmy konta w banku, skąd moglibyśmy wysyłać czeki za nasze rachunki. Wszystkie (podpisane) czeki oddawaliśmy do niej, ona dawała nam gotówkę, a gdy trzeba było wysłać jakiś rachunek, to ona wystawiała swój czek, a my zwracaliśmy jej gotówkę. Dość szybko znudziło mi się to. Postanowiłam założyć swoje konto. Zaproponowała nam bank koło niej. Nie skorzystałam z tego. Wolałam bank blisko naszego domu. Była wściekła. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że ten bank koło niej, był na skraju bankructwa… Powiedziała mi też, że ona założyła konto dopiero po dwóch latach pobytu w USA, a ja zrobiłam to zaledwie po półrocznym pobycie… widocznie nie miała takich możliwości
Gdy chciałam kupić dom, znajdowała tysiące powodów, dla których powinniśmy nadal mieszkać u niej. Może faktycznie ta szeregówka nie jest szczytem marzeń, ale przynajmniej oddaliliśmy się od niej
A gdy mąż znalazł kobietę do swoich (a przy okazji moich) podatków, siostrzyczka straciła całkowicie kontrolę nad naszymi finansami
O rany, tak! Brzmi jak opis strasznie toksycznej osoby, lubiącej uzależniać innych od siebie!
Coś jakby kuzynka Euforia?
Oooo, tak! Kuzynka co prawda w ataku wściekłości zrywała stosunki na wieki (tzn. do następnego razu), ale tak, to celne porównanie!
Na wieki do następnego razu i w poczuciu krzywdy dla niezrozumienia jej dobrych intencji?
Ależ tak!
Bo ciocia jest toksyczną osobą. Nie ma swojej rodziny (w sensie męża i dzieci), więc lubi się rządzić w czyjejś. Mąż jest do tego przyzwyczajony – ja nie. Od dziecka byłam niezależna i miałam swoje zdanie. Nawet moi rodzice nie potrafili tego zmienić… więc i ona tego nie zrobi… ostatecznie przybyło mi „trochę” lat i tym bardziej nie pozwolę, żeby ktoś w moich sprawach za mnie decydował

A że bywam pyskata (czasami), gdy ciocia zaczęła się wtrącać w wychowanie naszych dzieci (które były już nastolatkami) powiedziałam jej krótko, że z wychowaniem dzieci jest jak z seksem; co innego o tym słyszeć, co innego czytać, czy oglądać, a zupełnie co innego to robić. Straciła mowę na jakiś czas i nie wiedziała co ma odpowiedzieć
Oo, muszę sobie zapisać!
Dobre!
Choć nie posiadanie męża i dzieci nie musi oznaczać całkowitego braku doświadczenia w dziedzinie seksu, ale tu już nie wnikam, nie znam cioci.
Natomiast faktycznie wyjątkowo denerwują mnie osoby, które nie mają własnych dzieci, ale mają w tej dziedzinie najwięcej do powiedzenia.
Fakt, że ciocia nie ma własnej rodziny wiele wyjaśnia.
Oczywiście, Makóweczko. Masz rację. Co do cioci seksu, też nie wnikam. Raz że mnie to niewiele obchodzi, a dwa, nie lubię być wścibska.
Między innymi ciocia twierdziła, że jeśli się dzieciom czegoś zakaże, to mają bezwzględnie słuchać, pamiętać o tym po wieki i robić tylko to, co się im każe… nie wiem jak czyje, ale swoim co jakiś czas musiałam przypominać, bo zapominały, że im czegoś tam nie wolno. Poza tym córka była (gdy przyjechaliśmy tutaj) szesnastolatką, czyli nie była malutkim dzieckiem. Pozwalaliśmy jej decydować o wielu rzeczach, trzymając jedynie rękę na pulsie. Jej o trzy lata młodszy brat też korzystał z dużej swobody. Też nie był już małym dzieckiem… a to się cioci nie podobało. Najchętniej zamknęłaby nasze dzieci w jakiejś klatce i zabroniła wszystkiego. A ja uważałam, że wchodzą w dorosły świat i muszą parę razy się sparzyć, zrobić parę błędów, żeby się czegoś nauczyć. Cudze doświadczenie (nawet jeśli to są doświadczenia rodziców) nigdy nie zastąpi własnego…
Jesteś mądrą matką, Miralko!
Nie wiem na ile mądrą, a na ile wygodną

Moje dzieci są ze mnie zadowolone i utrzymujemy ze sobą stały kontakt… z czego jestem bardzo zadowolona. Nadal nie mówię im jak mają żyć, chyba że pytają mnie o radę. Głośno i wyraźnie mówię co mi się nie podoba w ich postępowaniu (bo nie zawsze mi się podoba), ale nie wywieram żadnego nacisku na zmianę decyzji. To ich życia i ich sprawy… wychowywałam, kiedy byli dziećmi, teraz jest ich czas… taki egzamin z tego, czego ich nauczyłam. Jeśli neguję ich zachowania, neguję też swoje metody wychowawcze… czyż nie?
Nie tak dawno rozmawiałam ze swoją dobrą koleżanką. Ich córka wyprowadziła się nie tak dawno. Syn znalazł pracę (bardzo dobrą) w sąsiednim stanie – w Madison, Wisconsin. I to dla tej mojej koleżanki trudno przeżyć. Po Nowym Roku syn ma się wyprowadzić. Koleżanka rozpacza, bo to jej „bejbik”. To że syn już trochę czasu temu skończył 20 lat, jakoś do niej nie dociera. I niby widzi, że jest wyższy od swojego ojca (czyli ponad dwa metry), ale też jakoś nie zwraca na to uwagi… martwi się, że jej „bejbik” sobie nie poradzi, a ona tego nie przeżyje


Powiedziałam jej tylko, że może czas odciąć pępowinę i chociaż trochę okazać zaufanie synowi. Skoro będzie musiał, to na pewno sobie poradzi… ostatecznie Wisconsin nie jest na końcu świata, a do Madison jest ok. 2 godzin jazdy… to nie jest dużo. Nasza córka, gdy chce dojechać do nas, musi jechać 14 godzin i zajmuje jej to dwa dni… uważam, że to nawet nie ma porównania…
Ale tak to bywa, gdy matki są zbyt opiekuńcze. Ich dzieci nigdy nie dorastają na tyle, by żyć samodzielnie… szkoda mi takich dzieci…
Osobna historia jest z naszym synem. Pracował u niej kilka lat i to była gehenna…
Ciągle dzwoniła do mojego męża z pretensjami. Według niej nasz syn był leniwy, nie pracował tak jak powinien. Z ciekawości policzyłam ile mu płaci… najniższy zarobek na godzinę był wtedy coś ok. $8, a ona płaciła mu $3… bez komentarza.
A gdyby to zrobiła, prędzej usłyszy coś niezbyt dla niej miłego, niż potępienie syna 

A przecież już dawno jest dorosły (ostatecznie ma skończone 36 lat).

Wytłumaczyłam mężowi, że jeśli pracownik jest niekompetentny, to szef rozmawia z nim, a nie z jego rodzicami. Dlatego uważam, że telefony z utyskiwaniami na syna do mojego męża są bez sensu. Poza tym, syn mówił zupełnie coś innego, a ponieważ nigdy swoich dzieci nie złapałam na kłamstwie, wierzyłam jemu, nie jej. Tym bardziej, że ją kilka razy złapałam na kłamstwie…
Tak trwało dopóki syn nie znalazł nowej pracy. W sklepie z alkoholami pracował jedynie na pół etatu, ale i tak miał więcej, niż u cioci… też bez komentarza.
Jeśli ktoś myśli, że dała mu spokój, to grubo się myli. Dzwoniła do niego przynajmniej raz w tygodniu z jakimiś problemami z komputerem. A że skończył college w tym kierunku, więc nie dawała mu spokoju. To trwało dość długo. Radziłam mu, żeby jej powiedział, żeby odczepiła się od niego. Niech zatrudni kogoś od komputerów (a jest tego bez liku) a jemu w końcu da spokój… niestety, mój syn ma charakter swojego ojca… nie umie powiedzieć komuś zdecydowanego „nie”…
Nasza córka (jak ja) już dawno ustawiłaby to wszystko na odpowiednim poziomie, ale nie nasz syn… on jest za miękki. Trwało to bardzo długo. Najpierw przestał odpowiadać na telefony od cioci, potem od ojca, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że skoro ojciec dzwoni po telefonie cioci, to wiadomo w jakiej sprawie dzwoni. Odpowiadał jedynie na moje telefony, bo wiedział, że ja jestem po jego stronie i do mnie na pewno ciocia nie zadzwoni
Aż w końcu syn się wnerwił i na kolejny telefon napisał jej „nie dzwoń do mnie więcej” (oczywiście po angielsku)
Ucieszyłam się, bo nareszcie zachował się jak dorosły mężczyzna
Mam nadzieję, że z ciocią ma już święty spokój
Oczywiście pisałam w wielkim skrócie, bo nie chcę rozwlekać sprawy, ale te kilka lat przyprawiało mnie o stres. Nie mogłam się pogodzić z sytuacją, a sama niczego nie mogłam przedsiębrać…czasami nie możemy niczego wziąć na swoje barki, nasze dzieci same muszą…
A to wygląda na przypadek przekroczenia zwykłej ludzkiej życzliwości, w sensie, kiedy osoba przyjmująca przysługi tak się do nich przyzwyczaja, że ich brak traktuje jak krzywdę.
To fakt. Ona traktuje moich chłopców jak swoich wyrobników. Nie obchodzi ją nic, tylko na ile mogą być przydatni. Ja to widzę, mój mąż nie. Jak już chyba wspominałam, gdy leci jej pomagać, nic nie mówię przeciw. Ostatecznie to jego siostra. Ale ja trzymam się od niej z daleka… mogłabym w jakimś szale zrobić jej krzywdę
A po co mi to potrzebne… 
Moja krew…
Z córką nigdy nie mogła sobie poradzić, bo ta jest tak samo pyskata jak ja i nigdy nie pozwalała sobie ciosać kołków na głowie
Dodam jeszcze, że mój mąż leci na każde wezwanie swojej siostry. Nawet jak jest zmęczony po pracy. Nigdy nic mu nie powiedziałam na ten temat – rozumiem, że to jest rodzona siostra i skoro potrzebuje pomocy, trzeba jej udzielić




Nawet jak tej siostry nie lubię
Całe szczęście nie muszę
Ona od zawsze uważała, że jestem nieodpowiednią żoną dla jej brata i od zawsze chciała znaleźć mu odpowiednią żonę… tylko nigdy nie zapytała swego brata, czy chce takiej zamiany
A wiem na pewno, że nie chce…
Takie powiedzenie mi się przypomniało:
„Z rodziną wychodzi się dobrze na zdjęciu”.
Ale oczywiście to żart, bo temat jest dużo bardziej złożony.
To starsza siostra?
Tak. To starsza siostra. Ich w domu było czworo. Najstarsze były bliźniaki, trzy lata później urodziła się ta siostra, a po ośmiu latach mój mąż… jak widać, różnica wiekowa jest spora.
A to, że z rodziną wychodzi się dobrze na zdjęciu, wiem doskonale. I to jeszcze trzeba być w środku, bo jak z boku, to mogą wyciąć
Czyli przyzwyczajona do opiekowania się/rządzenia młodszym braciszkiem?
Tak. Ale uważam że czas najwyższy odzwyczaić się od tego rządzenia /opiekowania się

Braciszek dorósł, ma swoją rodzinę (której jest głową) i powinna to zrozumieć. A skoro nie potrafi zrozumieć, ktoś musi ją tego nauczyć…
Niechby sobie sprawiła pieska i zaczęła go wychowywać.
Byle nie kota, bo te z natury są niezależne i nie poddają się tresurze.
Oj, Makówko, nie wiem, czy dobrze życzysz pieskom…
Racja! Aż tak źle nie życzę.
Choć dla każdego bezdomnego psa nawet taka ciocia byłaby lepsza niż szukanie jedzenia po śmietnikach.
Oby trafił się jej taki „charakterny” pies jak Luna. Jest przecież urocza jak cała rodzina Jo, ale z tego co Jo pisze „mało uległa”.
Albo, mam lepszy pomysł -niech sobie sprawi małego liska.
Są podobno urocze, ale kompletnie niepoddające się tresurze.
Kiedy mieszkaliśmy jeszcze u niej, nie pozwalała na posiadanie żadnego zwierzęcia. Nie znosiła ich. Ale od kilku lat ma kota (zwierzaka, bo w głowie ma od dawna 😉 ). Rozpuszczony jak dziadowski bicz
Okazuje się, że wychowywanie (dawanie mądrych rad) cudzych dzieci jest znacznie łatwiejsze 
Łaził po firankach, aż wszystkie poobrywał, bo przecież z wiekiem przybywało mu wagi. Jakoś nie potrafiła go wychować
No, dość tego narzekania



Mam nadzieję, że niedziela będzie miła i na tym powinnam się skupić
Żadna siostra nie powinna mi w tym przeszkodzić
Miłego dnia Wam życzę i udaję się na zasłużony odpoczynek
Witam!
Odwilżowo? (plus jeden stopień).
Witajcie!
Jeszcze tylko śniadanko i wracam 🙂
Chyba się wyspałem!
Pogoda zachęca do spaceru Tetryku…
„Moja grupa wycieczkowa” teraz na Kiczorze…
A ja marzę o wyjściu bodaj pod blok, jak to życie weryfikuje marzenia…powrót do „normalności”, spacer po osiedlu…
A my dziś spaliśmy jak zabici
Oboje. Wstaliśmy dopiero ok. 5 rano 
Dzień dobry, już z powrotem, ale jeszcze cośtam cośtam do zrobienia w realu, więc pewnie trochę będę w kratkę.
Witaj Q!
Dobrze, że jesteś!
Zauważyłam, że zacząłeś się włączać do wcześniejszych rozmów, a tematów było sporo.
Była i manipulacja i nagość i pytanie, czy „Lawa” już jest niewłaściwa, czy jeszcze dopuszczalna.
Z tego, co widzę, właściwe jest to, co w danym momencie w przekazie dnia jest uznane za właściwe. Europoseł Jaki dopatrzył się ośmiu gwiazdek na pocztówce świątecznej wydanej przez miasto stołeczne Warszawa i to było złe (nie wiem, czy dobrze zauważyłem, że pocztówka to wycięty fragment większego plakatu świątecznego, na którym gwiazdek jest więcej), natomiast w logo zespołu Captain Jack, który wystąpił podczas koncertu „Murem za mundurem”, też jest osiem gwiazdek, i nikt słowa nie pisnął.
Dlatego nie sądzę, żeby dało się tu zastosować jakąkolwiek logikę.
To „odklejanie się oczka temu misiu” byłoby bardzo śmieszne gdyby nie to, że jest tragiczne w skutkach.
Powoduje niszczenie wartościowych ludzi a wypływ miernot i szumowin.
Niszczy nasz kraj gospodarczo i mentalnie ludzi.
Posprzątanie tego nie będzie łatwe.
Z cyklu „Ewa Ewart poleca” obejrzałam przed chwilą reportaż o Gorbaczowie.
Historia lubi jednak stale głośno się chichotać.
Kiedyś wydawało mi się czymś zupełnie niemożliwym, że ZSRR rozpadnie się na moich oczach.
Potem znów wydawało mi się, że skoro żyjemy w demokratycznym kraju będącym członkiem UE to „tamte czasy nie wrócą”.
I jak tu nie wierzyć w …SZATANA?
A tak serio, dlaczego w ludziach jest tyle zła i podłości?
Taki wiersz w uzupełnieniu pięterka się mi przypomniał:
Ballada o trzech wesołych aniołach
KONSTANTY ILDEFONS GAŁCZYŃSKI
– Słuchajcie, słodkie siostry –
tak mówił stary opat:-
(Na dworze było wietrzno,
ponuro i listopad.)
Raz było trzech aniołów,
jak trzy wyborne liry,
imiona ut sequuntur1:
Piotr, Paweł i Zefiryn.
Śliczni to byłi chłopcy,
jeden w drugiego gładszy,
łaskawym na nich okiem
Pan Bóg zza pieca patrzył.
No, w raju, jak to w raju,
zielono i wesoło,
obiady, gadu-gadu,
wieczerze i tak w koło.
Lecz nasi aniołowie
coś nie bardzo byli dziarscy
i często Bóg Dobrodziej
brew zagniewaną marszczył;
i gęsto w skórę leli
aniołów rajskie zbiry –
na próżno: znów szaleli
Piotr, Paweł i Zefiryn.
Od sromu jak od gromu
cierpiały aniołówny…
Ha, było trzech aniołów,
lecz siedem grzechów głównych.
Anioł Piotr, jak to Piotry,
szklanicą zwykł się bawić
i nieraz w Mons Pietatis2
musiał skrzydła zastawić;
a gdy wyłysiał mieszek,
to wonczas furis more3
do piwnic Dobrodzieja
dobierał się wieczorem.
Paweł zasię po Pawle
rycerskie wziął zasługi:
Dzień w dzień na rajskiej łące
aniołów kładł jak długich.
Sam święty Jerzy, siostry,
przygłądał się i dziwił:
„Ho, ho, nasz anioł Paweł
bije się jak Radziwiłł.
Dobrodziej też by chwalił,
lecz właśnie śpi w obłokach”.
Tak mówił święty Jerzy
i dalej męczył smoka…
Zefiryn był muzykant,
miłośnik strun i syryng4,
niefrasobliwy, lekki,
jednym słowem, Zefiryn;
znał się na mitologii,
Achillach5 i Chimerach6,
miał skłonność do księżyca,
troszeczkę do Baudelaire`a7
i do sekretnych uciech,
nie gardził również pozą,
błąkając się, dziwacząc
andante maestoso8.
A taki był wstydliwy…
coś niby… jak Jan Jakub9;
kazania wielce cenił:
„Do rybek” i „Do ptaków”;
chociaż wuj Zefiryna,
już taki starszy anioł,
raz widział „Słówka” Boya
pod kołdrą. (Ach, ty draniu!)
Tak żyli aniołowie,
ale nadeszła kryska
i wezwał Bóg Dobrodziej
nadanioła Matyska.
„Wypędź mi – prawi – Piotra,
Pawła i Zefiryna,
kalają Paradisum10,
ego Deus11 – daj wina!”
Po takim paternoster
i po wytrawnym winie
Dobrodziej chodził gniewny
i huczał po łacinie.
Zefiryn zasromowany
pochylił nisko głowę,
wstydził się jak Jan Jakub,
skrzydła tuląc różowe.
Piotr zasię, jak to Piotry,
bryt rygielkom i zamkom,
siedział w chłodzie piwniczki
i świecił sobie lampką.
Paweł, jak zwykle Paweł,
anioł biedny, rogaty,
na podwórcu rajowym
bił się z Jerzym w palcaty12.
Ale nic nie pomagało,
zjawił się Anioł Michał
i rzecze: „Zefirynku,
już mi nie będziesz wzdychał.
Zawołaj swoich kamratów,
tak Decyzja orzekła…
ruszaj się, pókim dobry!
ani mru-mru! do Piekła!”
Wypędziły aniołów
rajskie draby i zbiry.
Zmarnowali kariery
Paweł, Piotr i Zefiryn.
Ergo13, siostry najsłodsze,
(Boże, módl się za nami!)
lepiej wam się przed nocą
nie wdawać z aniołami.
Przypisy do powyższego:
1 Ut sequuntur (łac., czyt.: sekwuntur) – w kolejności.
2 Mons Pietatis (łac.) – dosłownie: góra pobożności. Nazwa rozpowszechnionych w XVI i XVII w. w Europie lombardów, które udzielały ubogim oprocentowanych pożyczek pod zastaw.
3 Furis more (łac.) – obyczajem złodzieja.
4 Syrynga – starogrecki instrument muzyczny.
5 Achilles – jeden z greckich bohaterów wojny trojańskiej.
6 Chimera – w mitologii greckiej potwór ziejący ogniem, z głową lwa i ogonem węża; częsty motyw rzeźby architektonicznej w gotyku.
7 Baudelaire Charles (czyt.: Bodler Szarl, 1821-1867) – poeta francuski, uważany za ojca dekadentyzmu (schyłkowości) w poezji. Wywarł duży wpływ na lirykę europejską.
8 Andante (wł.) – termin muzyczny oznaczający powolne, równe tempo. Andante maestoso (wł.) – wolno, majestatycznie.
9 „…jak Jan Jakub…” – chodzi o Jana Jakuba Rousseau (czyt.: Ruso, 1712-1778) – francuski pisarz oświecenia.
10 Paradisum (łac.) – tu: raj.
11 Ego Deus (łac.) – jam Bóg.
12 Palcaty – palcat (z węg.) kij do bicia lub zabawy, dawniej rozpowszechniony dla wprawy w fechtunku.
13 Ergo (łac.) – więc.
Dziękuję Tetryku!
Wydaje mi się, że kiedyś śpiewano tę balladę w Kabareciku Olgi Lipińskiej, ale nie potrafię znaleźć nagrania na YT?
Jak znajdziesz będę wdzięczna jak zalinkujesz.
Mnie też się nie udało.
To ja na przerwę teraz.
Zapraszam do dodawania wspomnień do wpisu na nowym pięterku — na początek do wpisu, komentować będziemy później