Nie bądź smutna,
no nie bądź,
ta mgiełka, to tylko pamięć.
Patrz jakie czyste niebo,
a w morzu – łabędź!
Nie bądź smutny, ja nie chcę,
to czarne, to tylko myśli,
dalej jest mała przystań
na brzegu Wisły.
Nie bądź smutna, no nie bądź,
ta chmura jest małą chmurką,
jutro już będzie słońce
i ciastko z dziurką!
Mam wrażenie, że ten wiersz jest dla Makóweczki i jej syna


Pasuje ze wszystkim
Brawo Bożenko!
Wzruszyłam się. Wierszem i tym, co napisała Miralka.
Tak, pasuje do nas. Do całej rodziny, bo problem na tyle poważny, że brat i ojciec też się denerwują, martwią. Jednak ciężar działania, podejmowania decyzji spoczywa na synu i mnie.
Dziękuję Bożenko, dziękuję Miralko.
„Ciastko z dziurką” to był irracjonalny symbol luksusu z mojego dzieciństwa…
– Może jeszcze ciastka z dziurką ci się zachciewa?!?
Dzień dobry, dobry wieczór na nowym pięterku!
Bardzo optymistyczne zamknięcie roku!
A ja po pracy i zaraz na przerwę, ale jeszcze chwilę pobędę, zanim.
Dobranoc!
Witajcie!
Czwartek, w rzeczy samej 😉
Bry. Dzisiaj ciężko mi się wstawało, ale jak widać, z sukcesem!
Teraz jeszcze się obudzić i będzie pełny sukces!

Witajcie!
Dzień dobry


Co wcale dziwne nie jest, bo skąd miałby wiedzieć? 
Wczoraj byłam na spotkaniu z kobietą, która robi nam podatki. Napisała list do tego faceta z banku wyjaśniający wszystkie nieścisłości i wysłała e-mailem. Mam nadzieję, że to coś pomoże i raz nareszcie skończymy to przefinansowanie pożyczki
Mam też papierową kopię tego listu – tak na wszelki wypadek
Przy okazji dowiedziałam się, że tak nie do końca niesłusznie bank się czepia. Przy rozliczeniach rocznych mąż czegoś tam nie robi, a IRS (odpowiednik naszego ZUS) nie składa zastrzeżeń, ale ci z banku muszą wiedzieć, że wszystko jest ok. I dlatego chcą mieć papier wyjaśniający. Dla IRS ważne są podatki i oczywiście kasa… ich nie interesują takie niuanse, tym bardziej, że nic na tym nie tracą…
Mąż był zdziwiony, że powinien coś tam robić co kwartał – nikt mu o tym nie powiedział, a sam na to nie wpadł
Biurokrację kupiliśmy razem z Solidarnością od Amerykanów . Książka amerykańskiego dziennikarza Petera Schweizera Pt .Victory opisuje dokładnie ,kto z Solidarności i ile dostał na rękę za ten prezent w obaleniu minionego słusznie Ustroju . Roczne podatki za siebie i małżonkę rozliczam osobiście . Zdarzyło mi się kiedyś , że zbagatelizowałem moją nadpłatę w wysokości ok. 3 złotych . Dostałem zwrot rozliczenia , zaproszenie na rozmowę , urzędniczy opieprz za pomyłkę , pouczenie , że tak nie można robić i teraz sprawdzam co do grosza przed wysłaniem Zatem chwała biurokracji .
Może tak było kiedyś, obecnie tak niewielkie kwoty są księgowane na poczet przyszłych należności. Nawet zaległości w kwotach niższych od kosztów upomnienia są kumulowane…
Być może był to czysty urzędniczy przypadek . Grzecznie pouczony , kupiłem bombonierkę słodyczy i trochę zdziwioną panią urzędniczkę przekonałem do przyjęcia tego prezentu . Nawet uśmiechnęła się i podziękowała .Cholera , trzy złote , a ile czasu straciłem aby taką sprawę załatwić po dżentelmeńsku
Kiedyś sama prowadziłam nie tylko swoją „książkę przychodów i rozchodów”, ale też robiłam to swoim kumplom. Sama rozliczałam podatki (też nie tylko sobie). I nawet wściekałam się, bo jeden z moich kumpli nie miał „nabożeństwa” do papierów (jak ja) i potrafił oddać mi zatłuszczony rachunek sprzed dwóch miesięcy
Trzeba było robić korektę, a papier wkładać między folie, żeby inne rachunki się nie „zatłuściły”…


Tutaj to jest za trudne. Raz że tych „pitów” rozliczeniowych jest multum i trzeba wiedzieć którego użyć, to jeszcze procent jest ruchomy (nie tak jak w Polsce, gdzie są widełki) i uzależniony, czy jest to podatek stanowy, czy federalny (w sumie płaci się obydwa)… sam „pit” (tutaj to się nazywa „form”) jest tak zawiły i ma tyle stron, że nawet zawodowi ekonomiści się w tym gubią. Najczęściej używają „gotowca”, czyli specjalnego programu do obliczania podatków. A co najśmieszniejsze, co roku jest inny, nowy, bo ten z poprzedniego roku jest już nieważny. A skoro tak szybko zmieniają się zasady rozliczania podatków, jak przeciętny obywatel może sam się rozliczać?
Virginia, która skończyła ekonomię (ma nawet tytuł z tej uczelni) sama się rozlicza. Co roku kupuje specjalny program i według niego liczy swoje podatki.
A jako że mój małżonek ma swoją korporację, nie wyobrażam sobie, że mogłabym sama go rozliczać. Bo oprócz tego jest jeszcze inna forma dla nas, jako małżeństwa. Formalnie czysty obłęd
Amerykański system podatkowy „cieszy się” opinią najbardziej skomplikowanego na świecie… Nawet Ala Capone dało się za to zamknąć
Co mnie wcale nie dziwi, Ukratku. Jak ktoś by się uparł, połowę Amerykanów można zamknąć za błędy podatkowe…

Nie rozumiem też dlaczego Amerykanie muszą mieć wszystko „naj”… największe, najtrudniejsze, najbardziej skomplikowane, czy najmniejsze… brakuje tylko najłatwiejszego…
Szczególnie jeśli chodzi o podatki…
Dobry wieczór, ja po pracy, po zakupach, po wizycie (planowej) u lekarza, którą jeszcze trzeba będzie powtórzyć za tydzień i za dwa…
Edit: a teraz oczywiście na przerwę.
Dobry wieczór, Bożenko:)
Z przyjemnością czyta się takie utworki:)
Fajnie, że na pożegnanie tegorocznej patronki wybrałaś coś lżejszego.
Bardzo zmarznięte, przewiane do szpiku kości dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry wieczór, ogrzej się!
Gorąca kąpiel z migdałową pianką i grzane wino z paroma kroplami retsiny, szczyptą kardamonu i goździkiem i od razu mi lepiej:)
Dobry wieczór, Quacku:)
Na samą myśl o recepturze robi się lepiej!
„Adela wracała w świetliste poranki, jak Pomona z ognia dnia rozżagwionego wysypując z koszyka barwną urodę słońca — lśniące, pełne wody pod przejrzystą skórką czereśnie, tajemnicze, czarne wiśnie, których woń przekraczała to, co ziszczało się w smaku;
morele, w których miąższu złotym był rdzeń długich popołudni; a obok tej czystej poezji owoców wyładowywała nabrzmiałe siłą i pożywnością płaty mięsa z klawiaturą żeber cielęcych, wodorosty jarzyn, niby zabite głowonogi i meduzy — surowy materiał obiadu o smaku jeszcze nie uformowanym i jałowym, wegetatywne i telluryczne ingrediencje
obiadu o zapachu dzikim i polnym…”
(„Sklepy cynamonowe” – B. Szulc)
🙂
Witaj, Tetryku:)
Okrutna!!!
Adela;)?
O, tak. Adela była bardzo okrutna. Zwłaszcza dla Starego Sępa:):
„Gdy Adela młodymi i śmiałymi ruchami posuwała szczotkę na długim drążku po podłodze, było to niemal ponad siły ojca. Z oczu jego lały się wówczas łzy, twarz zanosiła się od cichego śmiechu, a ciałem wstrząsał rozkoszny spazm orgazmu. Jego wrażliwość na łaskotki dochodziła do szaleństwa. Wystarczyło, by Adela skierowała doń palec ruchem oznaczającym łaskotanie, a już w dzikim popłochu uciekał przez wszystkie pokoje, zatrzaskując za sobą drzwi, by wreszcie w ostatnim paść brzuchem na łóżko i wić się w konwulsjach śmiechu pod wpływem samego obrazu wewnętrznego, któremu nie mógł się oprzeć. Dzięki temu miała Adela nad ojcem władzę niemal nieograniczoną.”
(„Ptaki” – B. Schulz)
Dobry wieczór, Tetryku:)
Wykręcasz się, Królowo Śniegu!
Dobry i Tobie!
Tak, dokuczaj, że mieszkam na Dzikiej Północy…
😉
Jest dobry:) Odkąd wróciłam na stałe i aż do rana nie muszę ruszać się z domu, więc – dziękuję:)
Pomieszało mi się, co pijesz, a w czym się kąpiesz. Ale ważne, że rozgrzewa!
Byle Lena nie piła pianki!
(Sprawdzić, czy nie piwo
)
Napisała wino, ale kto ją tam wie?
Grzane piwo na rozgrzewkę też można
aczkolwiek wtedy pianka raczej nie ma zastosowania.
Pianka nie jest tym, co tygryski pijają najchętniej;)
Witaj, Makówko:)
Witaj Leno!
A ja piję BRONCHIAL.
I tys piknie:)
Kiedyś pani aptekarka zaproponowała mi syrop. Nieco zniechęciła mnie nazwa, więc poprosiłam o coś innego. Na to usłyszałam od tejże farmaceutki:
-Ja nie wiem, o co tym ludziom chodzi, przecież ten ŻYGLUX to taki dobry syrop!
🙂
🙂
Teraz piję gorącą czekoladę z odrobiną papryczki chili:)
Ooo. Widziałem w tabliczkach taką czekoladę, ale do picia niekoniecznie.
Gorzka czekolada jest oddzielnie, podrasować można sobie samemu wedle uznania i ja tak robię:)
Szanuję wielce! Ja jakoś się jeszcze chyba nie dorobiłem takiego własnego podrasowanego napoju.
Jadłam kiedyś taką czekoladę, ale to nie jest to co Makówki lubią najbardziej.
🙂
Jestem.
Całkowicie opadnięta z sił, energii i wszystkiego.
Jak Cię można podładować?
Właśnie w tym celu weszłam na Wyspę, aby się podładować.
Pozycja horyzontalna, najlepiej sen, a jeśli nie przychodzi to najlepiej beztreściowa medytacja. Może jakaś mantra?
Tak, to zrobiłam teraz. Wpakowałam się do
, bo coś się czuję jakby mnie brało to coś, co syna, a ja teraz nie mogę być chora.
Mantra ?
…Nie bądź smutna,
no nie bądź…
To nie jest smutek, to jest strach.
Jeśli walczysz, nie możesz odczuwać strachu… musisz wierzyć, że będzie dobrze… pamiętaj – „wszystko mija, nawet najdłuższa żmija”… i tego się trzymaj


Pamiętaj też o tym, że wszyscy, ilu nas jest na Wyspie, trzymamy za Ciebie i Twojego syna kciuki… musi się Wam udać rozwiązać problemy, które Was trapią… po prostu musi
Także, jak to mówią Amerykanie, „calm down”, czyli uspokój się, swoje nerwy i do roboty
Dziękuję Miralko!
Wiem, że trzymacie. Dlatego czasem przychodzę do Was „się podładować”.
Myślałem, żeby podładować muzyką, ale to by było bardzo niedobranockowe.
Dzień dobry



Jakoś facet z banku nie przysyła żadnych wiadomości… chyba będę musiała do niego zadzwonić i zapytać, czy wyjaśnienia naszej „pomocy podatkowej” coś dały…
Już nie napiszę co mnie trafia, bo nie chcę się wyrażać
Mam tylko nadzieję, że wszystko jest w porządku
Idę spać, bo dochodzi (u mnie) 22.
Czas do łóżeczka
Witajcie!
I jak tu skupić się na pracy, gdy przed oczami wciąż Adela z Szulcem w tle…
Dzień dobry, mocno przelotne, gdyż zaraz wychodzę i będę kłuty trzecią dawką, tym razem Pfizer.
I już po, zaszczepiony-m, a teraz szybciutko do pracy, zanim jakiekolwiek objawy wskoczą.
Ja jutro…
Też planowałam, ale teraz muszę odczekać.
PS. Śnieg już nie topnieje, tylko zalega, również na chodnikach i podwórkach.
Witaj Wyspo!
Dzień dobry, niepożądanych objawów na razie wciąż brak, po pracy i na przerwę.
To dobrze, tak trzymać!
I wieje. I śnieży. I wieje.
Dobry wieczór, Wyspo:)
Co rano spadło, po czym jeszcze szedłem i co chrzęściło pod nogami, to już do wieczora stopniało.
Ale zapowiadają, że popada, więc pewnie jeszcze będzie biało i czysto.
U nas była chwila przerwy w dostawie, akurat taka, żeby z Psiułką dojść:) W trakcie wracania zaczęło znowu sypać. Ze mnie płatki trochę omiatał wiatr, ale z Psiułki – niekoniecznie. Przyprowadziłam do domu biało-rudą kulkę na sztywnawych łapkach:)
Witaj, Quacku:)
Otrzepać, ogrzać (i zapewne nakarmić)
Napoić.
Ostatni raz karmię ją ok. 17.00 – 17.30, gdy jestem w domu, albo (mniej więcej) dwie godziny przed ostatnim spacerkiem:)
Kochani, coś mnie zaczyna brać, niewykluczone, że lekki odczyn po szczepieniu, więc się już na dzisiaj pożegnam. No wiem, wcześnie, ale wolę się położyć…
Koniecznie. Najlepiej przeleżeć takie „odczyny”.
Dobrej nocki, Quacku:)
Na krystaliczny (oby! oby!) sen jeszcze trochę poczekam.
Teraz zaczęłam przeglądać zdjęcia z sobotniej Konwencji w Warszawie, trochę oderwałam myśli od rodzinnych spraw i znów poczułam tamtą sobotnią atmosferę, ale jednak miesza mi się ona w głowie z widokiem „pięknego chłopca” z „Kabaretu” jako symbolu tego co się dzieje.
Dobranoc!
Dobranoc, Makówko:)
Kryształowych! Jednak!
Miłych snów, Wyspo:)
Stało się jutro. Zapraszam!