W ramach wykorzystywania urlopu udało mi się na parę dni wyskoczyć z córą w Tatry. Słowackie oczywiście — po naszej stronie media pokazywały koszmarne tłumy i kolejki, tam w ciągu dnia spotykało się na szlaku kilka osób. Przetrwał też dawny zwyczaj pozdrawiania się na szlaku, a nawet i przed — każdy napotkany czy to pieszy, czy cyklista z uśmiechem mówił dobry deň (prawie zniknęło ze szlaków pochodzące chyba z czeskiej morskiej tradycji ahoj!).
Pogoda dopisała, udało się zrobić kilka ładnych wycieczek i tylko w pierwszy dzień odrobinę zmoknąć. Nie dopisało natomiast planowanie — na drugi dzień wybraliśmy się na Baraniec (2184), z alternatywą powrotu już z Małego Barańca (2044). Rzeczywistość okazała się przemożna — zawróciliśmy już z pierwszego szczytu pasma, Mládky (1945), co okazało się rozsądnym rozwiązaniem, bo zejście po stromej ścieżce dało ostro popalić moim nogom; czułem to prawie do końca pobytu. Dalsze wycieczki robiliśmy już zatem po dolinkach, zwłaszcza że i córce dokuczał chory palec u nogi.
My poprzestaliśmy na chodzeniu, oddychaniu i patrzeniu (niekiedy przez obiektyw). Szwagrostwo, którzy również wtedy byli w Przybylinie, są zapalonymi grzybiarzami. Ponieważ grzybów było w bród, mieliśmy wieczorami dodatkowe atrakcje: smażone kanie oraz znakomitą, gęstą zupę ze świeżych grzybów. Rodzina to jest to! 🙂
Zapraszam do obejrzenia galerii — mam nadzieję, że was nie znudzi, choć długa.
A gdyby ktoś miał ochotę posiedzieć wraz ze mną nad strumieniem i posłuchać kojącego szumu wody — zapraszam! Mogę się nawet posunąć 😉
Trochę widoków, trochę dźwięków. Niestety, nie mogę tą drogą podzielić się zapachem ni świeżością powietrza…
Wspaniały urlop,szkoda,że tak krótki.
Zdjęcia obejrzę już z domu z laptopa.
Przy strumyku usiądę obok Ciebie też już z domu.
Aha,w polskich górach też nadal mówią dzień dobry na szlakach.
Natomiast Tatry faktycznie potwornie zatłoczone.
W polskich Tatrach w tym tłumie wszystkim już się nie da. Ja patrzę na buty nadchodzącego i wg tego kryterium decyduję się pozdrawiać.
Toteż nie rozumiem po co chodzić w takim tłumie,nigdy tak nie szłam.
Tam i wtedy gdy ja chodzę nie ma takich tłumów.I jednak głównie nie Tatry.
Ja też nie chodzę, czasem jednak zdarzają się nietrafione oczekiwania…
Dzień dobry. Te drewniane rzeźby wyglądają jak z jakiejś wcale nowoczesnej animacji. A spiętrzenie potoku – czy czemuś służy? Na zaporze jest może elektrownia wodna???
Na zdjęciach z hal prawie czuć zapach żywicy, traw i ziół.
Drzewa, te stojące, porośnięte są czymś przypominającym trochę mech z Florydy. Może to i porost.
Drewniane pajace są stosunkowo świeże — najwyżej kilka lat (szwagrostwo jeżdżą tam od dawna). Też mam wrażenie, że to bajkowe postaci, ale nie jestem już na bieżąco w temacie słowackich dobranocek
Było ich tam więcej w różnych miejscach.
Tama na potoku nie służy spiętrzeniu — na samym dole jest widoczny potrójny, niezamykany przelew, wyżej podwójny, a jeszcze wyżej pojedynczy. Ten niepozorny potok zbiera wodę z dwóch dużych dolin — Jamnickiej i Raczkowej — i przy gwałtownych opadach zagraża wsi poniżej. Tama skutecznie ponoć spowalnia i ogranicza czoło fali powodziowej.
Mech z Florydy? Może go ktoś tu przywlekł, bo widzieliśmy go w bardzo ograniczonym obszarze.
Ciekawe z tym zabezpieczeniem przelewowym. W Polsce nie kojarzę takich tam, a może właśnie powinno się takie budować, skoro tam działają.
A teraz już czas na przerwę!
A dla mnie czas na wracanie do domu.
I po przerwie.
Na spokojnie, wykąpana, w łóżeczku, objadając się czekoladą powędrowałam z Tetrykiem po tatrzańskich szlakach.
Z pewną dozą zazdrości…
Teraz jeszcze usiądę nad brzegiem strumyka.
Nogi wymocz. Uwielbiam to robić, jak jestem w górach. Usiąść i moczyć, albo brodzić.
Po długiej wędrówce to faktycznie miłe zanurzyć umęczone nogi w strumyku.
Na wycieczkach, na które chodzę zazwyczaj nie ma czasu na dłuższe siedzenie, moczenie i brodzenie.
Natomiast zdarza się nam czasami po wycieczce pojechać na Bagry. Pływanie to dopiero regeneracja!
Dzień dobry, pracowity dzień przede mną.
Witajcie!
Urlop się skończył, czas do pracy wrócić…
(pamiętacie tę balladkę?)
Właśnie się zastanawiam, czy wolę pamiętać, czy nie pamiętać…
Witam Państwa!
Dzień dobry



Jakie piękne pięterko
Taka galeria nie znudzi
Brawo Ukratku
Wczoraj wracałam z pracy w deszczu i bardzo się z tego cieszyłam. Wracałam późno i nie wiem czy miałabym siłę, żeby jeszcze podlewać ogródek… a tu sam się podlał

Dziś „powtórka z rozrywki”… jadę daleko i nie wiem o której wrócę, ale na pewno późno…
Chyba mam pecha… ledwo jeden problem zanikł, pojawiają się następne
On podejrzewa, że ma piasek w nerkach i stąd te skoki ciśnienia (to dlatego to piwo). A czosnek – wiadomo – obniża ciśnienie…
Wymiana wiąże się z kosztami… ale jak mus, to mus…
Ciśnienie męża się ustabilizowało – zjadł trochę czosnku, popił piwem i wszystko wróciło do normy
Synek (po nieudanej akcji swojej cioci) w końcu napisał jej, żeby przestała do niego dzwonić. Mam nadzieję, że poskutkuje. Co prawda jakiś czas temu mówiła, że nie zadzwoni do niego więcej, a mimo to dzwoniła, ale może tym razem…
Także te dwa problemy się rozwiązały, ale wysiadł nam bojler. Mąż go obejrzał (ostatecznie zna się na tym) i stwierdził, że jakiś tam silnik się spalił. I jeszcze sam nie wie, czy wymieni tylko ten silnik, czy cały bojler. Bojler ma ponad 30 lat, więc jak na urządzenie jest dość stary… nie wiem czy jest sens go naprawiać
Jak na razie nie mamy ciepłej wody… ciekawe jak się będziemy myć…
Ale będziecie zahartowani! 😉
Dowcipniś!
Muszę napisać sprostowanie. Źle zrozumiałam męża, co jest u mnie normalne o rannej godzinie
A że mówił do mnie o 4 rano, więc nic dziwnego…

Wysiadł nam piec, czyli wysiadła klimatyzacja… a dziś było upalnie (ok. 36C) i na dokładkę duża wilgotność (ok. 90%)… normalnie nie było czym oddychać
Mąż coś tam wymienił po powrocie z pracy i zaczęło działać. Gdy wróciłam do domu, było jeszcze dość ciepło, ale nie było już takiego zaduchu. Całe szczęście mąż zna się na tym. Ostatecznie pracuje w tym fachu ponad 20 lat
Witaj, Tetryku:)
Fajna taka między-prackowa przerywajka:)
I jak dokładnie udokumentowana;)
Widoki gór, ścieżynek i potoczków – albumowe.
Kwiaty bajeczne, a zdjęcia ostów to miód na moje serce:)
Próbowałam odgadnąć, jakie to gatunki, ale po samych czuprynkach trochę trudno. Wypatrzyłam oset wielki i (chyba) łopian.
Za to ten piękny tymolek, „co się rozsiadł w pobliżu ławeczki”, to najprawdopodobniej (nie mogłam potwierdzić u Żródła, bo wybyło) pan Niepylak Apollo:) Czy nie wytwornie się nazywa?
Gratuluję udanej wyprawy i pozdrawiam:)
Cieszę się, że i moje „głusze” ci się spodobały! 🙂
Troszkę przemarznięte dzień dobry, Wyspo:)
Też mi zimno i tęsknię za ciepełkiem.
Oj, koniec pracy na dzisiaj. I przerwa.
Dotarłem do domu. Praca, potem Rada Nadzorcza — wreszcie kolacja.
Dzięki za dobranockę Mistrzu Q. Skaldów lubię od zawsze a chęci do roboty dziś też nie miałam .
Mam nadzieję, że nie bierzesz się do roboty o tej porze?
A przynajmniej nie do pracy?!
No i że Makówka (o tej porze) nie stanie na wirsycku.
Makówka (o tej porze!) zaczęła robić porządek na półce z polarami i swetrami.
Dobranoc!
Piszę to z łóżka, nie z wirsycka!
Dzień dobry


Dziś znowu wracałam z pracy w deszczu. I znowu nie muszę podlewać ogródka
Tylko trochę szkoda, że się nie ochładza… ale jesień już blisko…
Witajcie!
Deszcz, chłód – wszystko, o czym Miralka marzy, jest w Krakowie…
Dzień dobry, nad morzem takoż deszcz (nieprzesadny) i chłód (14-16 stopni).
No to faktycznie zimno

Niechby się wyrównało. I żeby w dzień było tak jak jest u mnie teraz w nocy 
U mnie w nocy jest cieplej, niż u Was w dzień
Temperatura spada do ponad 20C (22-25)… w dzień, jest jeszcze gorzej, bo tak do 38C, a w każdym bądź razie dobrze ponad 30… szkoda, że nie mogę do Was chociaż części tego ciepełka przedmuchać…
Pomarzyć dobra rzecz…
Deszczowo witam !
Obejrzałam galerię jeszcze raz i poczytałam wszystko… jak ja tęsknię za grzybami


Tutaj niby można kupić (są niesamowicie drogie), ale większość suszonych, czy marynat – z robakami. Już mi zbrzydło ślęczenie z lupą nad każdym kawałkiem, bo takiej „wkładki mięsnej” nie życzę sobie jeść
Jak się zbiera samemu, to się przebiera bardzo dokładnie… ale tutaj nie znam miejsc, w których można grzyby zbierać. Córka mi mówiła, że w Colorado są takie miejsca… to jednak trochę za daleko…
Hmmm… Dzikie białko… Być może nasze prawnuki będą o nim marzyć…
Może nasze prawnuki, ale nie my…

A przynajmniej nie ja
U mnie minęła 5:30, mąż poszedł do pracy, a i mnie czas brać się za coś




Może najpierw zjem śniadanie
A potem pomyślę od czego zacząć, bo jak zwykle, w dzień wolny od pracy, mam dużo pracy
Także do popotem
Miłego dnia Wam życzę
Też Wam życzę miłego dnia i znikam…
paaaa…
Kończę pracę na dzisiaj i udaję się na spotkanie branżowe. Do zobaczenia wieczorem!
Wróciłem do domu, a tu cała góra rzeczy do zrobienia
odezwę się po wszystkim.
Od dawna jestem w domu.
To nie był, to nie jest miły dzień.
Dobranoc Drodzy Wyspiarze!
Witajcie!
Skąd ten minorowy nastrój?
Bożenko, uśmiechnij się!
Dzień dobry, tutaj kapie z nieba, ale jakimś cudem nastrój wcale nie jest posępny.
Witajcie!
Tak już jesiennie?
Na to wychodzi. Zobaczymy, może będzie jeszcze parę dni złotej polskiej?
Dzisiaj jakiś turecki bot dla odmiany zaatakował i udało mu się przecisnąć z trzema(?) komentarzami. Może to jakiś kuzyn Akismeta, pracujący po drugiej stronie barykady?
Turcy ostatnio mocno nas atakują. Wczoraj zablokowałem komentarze pod wpisem, pod który ciągle się pchali, to przedarli się na kolejny…
Coś podobnego. Ale co im to w gruncie rzeczy daje, skoro nikt(?) tu nie zna tureckiego, a w linki też nikt nie klika?
A skąd oni mają wiedzieć, że nikt tu nie zna tureckiego? Przecież nie znają polskiego…
Ostatnich kilka to były oferty żyrandoli meczetowych…
Coś pięknego!
Deszcz pada, jest zimno, nie jedziemy do Stróży.
Zrobiłam zakupy, zabieram się za obiad i będę domowa.
Dawno nic nie budowałam.
Mam pytanie:
-Quacku planujesz dziś dać relację z Twoich wojaży?
– Czekamy, aż Tetrykowi urośnie, czy zanim będzie wiersz patronacki chcecie jakąś przeczekajkę? Nie mam jeszcze pomysłu, ale zawsze jakieś wycieczkowe (albo z Horyńca) pstryczki się znajdą.
Mnie już urosło…
To jak zrobię i zjem obiad coś poszukam.
Nic tak dobrze nie robi na wisielczy nastrój jak budowanie pięterka!
Hm, szczerze mówiąc nie planowałem. Może jutro?
Albo najpierw zrobię ptaszkową relację z lipca? Bo ten ostatni urlop to i tak pewnie będzie musiał iść w częściach…
Zaraz wychodzę na kolejne branżowe spotkanie…
Quacki wyszedł, reszta -milczy.
Makówka, korzystając z bycia domową buduje.