To jest odcinek napisany wtedy, kiedy stwierdziłem, że wyjazdy w ciepłe kraje niekoniecznie są aż takie atrakcyjne, jak je malują. I że czasem wolałbym wyjazd gdzieś w Polskę.
____________________________________
Lajkonik i koszmar
Pan Ignacy Lajkonik rzucał się niespokojnie na posłaniu. Raz zamotał się w koc, to znowu pozwijał w ruloniki prześcieradło – nie miał ci on lekko, oj, nie miał. Jemu samemu zaś śniły się same nieprzyjemne rzeczy, chociaż wydawałoby się na pierwszy rzut zaspanego oka, że będzie przyjemnie. A w tym śnie działo się tak:
Pan Lajkonik siedział na pokładzie samolotu, wciśnięty w ciasny lotniczy fotel, z kolanami solidnie zapartymi o fotel przed nim i opuszczonym stolikiem, który całkowicie blokował mu możliwość ruchu. W talii krępował go samolotowy pas bezpieczeństwa, który jakimś cudem się zaciął i nie dawał otworzyć, a przed nosem regularnie migał znaczek „Zapiąć pasy, zgasić papierosy”, okolony napisami w jakimś dalekowschodnim języku. Samolot zdawał się nie lecieć, ale jechać do celu po ziemi… A może to był pas startowy? W takim razie był to wyjątkowo dziurawy pas startowy. Nic więc dziwnego, że kiedy samolot zatrzymał się, niemiłosiernie szarpiąc, pan Ignacy rzucił się do wyjścia.
Jednak za szeroko otwartymi drzwiami samolotu nie było lotniskowego rękawa, albo chociaż schodów na kółkach. Była czarna dziura, w którą pan Lajkonik wpadł, żegnany czyimś drwiącym chichotem. Dłuższą chwilę zajęło mu zorientowanie się, że to nie czarna dziura, a wodna zjeżdżalnia, którą może tylko bezradnie zjeżdżać – w śliskiej rurze nie było żadnych uchwytów ani wystających części, których można się było przytrzymać. Spadał więc pan Ignacy, wirując na wirażach i przyspieszając tam, gdzie rura opadała, spadał, aż wypadł ze zjeżdżalni – ale, co dziwne, bez najmniejszego plusku!
Albowiem pan Lajkonik spadł nie do basenu z wodą, ale – o dziwo! – na wielkie, miękkie łóżko. – Uff! – odetchnął z ulgą – Koniec tego wszystkiego, teraz się nareszcie wyśpię! Przekręcił się z boku na bok, uznał, że drugi bok jest tym właściwym do spania, i już miał sobie rozkosznie zachrapać, kiedy dotarło do niego, że coś jest nie tak. Uniósł się niespokojnie na łokciu i po chwili już wiedział: w pokoju zaczęło robić się nieznośnie gorąco! Pan Ignacy zerwał się na równe nogi i w bladym księżycowym świetle, wpadającym przez szczeliny w żaluzjach, zaczął szukać włącznika klimatyzacji. Znalazł go, a jakże. Tyle że włącznik nie działał.
Dlatego pan Lajkonik rzucił się do okna i otworzył żaluzje jak szeroko. Za nimi kryły się… następne żaluzje. A za nimi jeszcze jedne, i jeszcze, i jeszcze. Po dobrych kilkunastu minutach pan Ignacy zobaczył szklaną taflę okna. Zasłoniętą od zewnątrz szczelinowymi okiennicami. Szarpnął za klamkę, otworzył okno i uderzył otwartą dłonią w okiennicę. Gruba, drewniana konstrukcja nawet nie drgnęła. Zdesperowany i spocony pan Lajkonik chwycił nocną szafkę, nadludzkim wysiłkiem uniósł ją nad głowę i miotnął nią o okiennice. Otworzyły się z trzaskiem wyłamywanego zamka, wpuszczając do środka falę nieco chłodniejszego powietrza.
Wraz ze wspomnianą falą do pokoju wdarł się również dziki, trzeszczący dźwięk. Pan Lajkonik rozpoznał go od razu – to był odgłos wydawany przez cykady. Setki, tysiące cykad siedziały na drzewach wokół pokoju i chóralnie śpiewały – po swojemu oczywiście – „I Just Call To Say I Love You”.
Pan Lajkonik zakrył uszy, ale nie na wiele się to zdało. Ćwierkanie, cykanie, skrzypienie – jak kto woli – wwiercało mu się w mózg, przenikało przez dłonie, otaczało go ze wszystkich stron. Wyskoczył przez okno, które okazało się być oknem na wysokim parterze, i pędem ruszył w kierunku najbliższej pinii. Po omacku, przesuwając dłońmi po korze, odnalazł cykadę i rozgniótł ją zaciśniętą w pięść dłonią. Ku jego zdumieniu, zamiast rozdyźdać się pod uderzeniem, cykada pękła na pół. W świetle księżyca błysnęły elektroniczne wnętrzności i srebrna tabletka bateryjki. Pan Ignacy jak oszalały zaczął uderzać pięściami w pnie drzew, a wszędzie tam, gdzie trafił w cykadę, rozlegało się chrupnięcie, a na trawę spadała mała srebra pastylka. Wreszcie opadł z sił, usiadł ciężko pod drzewem, na trawie błyszczącej od elektronicznych wnętrzności, a cykady dalej ćwierkały, wrzeszczały, zgrzytały po swojemu. A panu Lajkonikowi wydawało się, że gdzieś daleko, w tle cykadzich odgłosów, słychać szyderczy śmiech autora.
I nie wiadomo, jakby się to wszystko skończyło, gdyby w tym momencie pan Ignacy się nie obudził. Odetchnął pełną piersią, wstał z łóżka i podszedł do okna. Przez uchylone skrzydło do środka wpadało rześkie powietrze, gdzieś daleko – dyskretnie i kameralnie – cykał w rytmie bossanovy późny świerszcz. Z okna obok dobiegał cichy śmiech Pauliny, a księżyc zza chmur od czasu do czasu oświetlał szarą bryłę zamku. Pan Lajkonik z westchnieniem ulgi położył się do łóżka, od razu zasnął i zasnął zdrowym snem bez żadnych sennych marzeń. A zaraz po nim – autor.
___________________________
A oryginalny wpis (edit: niestety bez komentarzy) – tutaj.
Dobry wieczór na (nie)nowym piętrze. Mam nadzieję, że zadziała raczej dobranocka, a nie koszmary!
Zamiast ptaszków cykady! Na bateryjki.
Dobre, dobre, uśmiałam się.
Dziś jak zasnęłam drugi raz też mi się śniły różne rzeczy m.in., że ZNÓW straciłam głos. Zbudziłam się przerażona i sprawdzałam, czy mogę mówić.
Dziękuję Q za pięterko!
Brr! No to ja śladem Mistrza Tetryka umykam w piernaty.
Ja chyba za chwilę też, więc już się pożegnam.
Dzień dobry, na szczęście obyło się bez koszmarów.
A, no i jeszcze zapomniałem dodać, że oprócz takiej genezy, jak opisana na wstępie, ten odcinek stanowi fabularny ciąg dalszy poprzedniego – p. Ignacy jechał z siostrzeńcem i jego narzeczoną do zamku, i tu na końcu jest zamek i narzeczona Karola
Witajcie!
Filiżankę już mam przygotowaną.
Witajcie!
Wbrew pozorom, jeszcze mnie nie przywaliło
Pamiętam tę opowieść, bardzo sugestywna!
Co do tych komentarzy oryginalnych to nie za bardzo się udało – wydaje się, że wpis z 2010-go był przeniesiony jeszcze z onetu, ale tam nie mogę go znaleźć…
Dobry wieczór, lekko zdyszany gwizdek na przerwę! Ale ileż dzisiaj się udało załatwić!
Przebudzenie Pana Ignacego sprowadziło go do rzeczywistości . A jaka ona, ta rzeczywistość jest dzisiaj ? W TVP jest teleturniej : Jeden z dziesięciu . Dzisiaj , młody mężczyzna , na pytanie : jaki jest stopień w Wojsku Polskim , między kapitanem , a podpułkownikiem -odpowiedział , że generał . Dzisiaj nie ma obowiązkowej służby wojskowej . Jest dobrowolna decyzja zainteresowanych . Wiedza jednak o wojsku jak widać jest żadna . Liczymy na Fort Trump , to po co nam własne wojsko ?
Hm, nie jestem pewien, czy to akurat brak zainteresowania wojskiem jako takim, czy raczej brak wiedzy ogólnej
Moim zdaniem jest to skutek zrezygnowania z powszechnego obowiązku odbycia służby wojskowej . Ale może nie ma co rozpaczać , bo jak widać czasy walki na szable i bagnety nie wrócą . Jet to historia tylko i trzeba myśleć o przyszłości . Trzeba szukać przyjaciół , a nie wrogów i wtedy wojsko może być tylko potrzebne do uroczystości rocznicowych .
Byłem w wojsku i nie uwierzę w pozytywny wpływ wychowawczy wojska na młodych ludzi. Co najwyżej nauczą się stopni… niestety nie tylko.
Jestem dziś tak domowa, że nawet do sklepu nie chciało mi iść, a w lodówce oprócz światła mało co jest.
Do 14 jakoś się nie wygrzebałam, między 14-19 miałam mieć teleporadę i jednak wolałam z lekarzem rozmawiać z domu.
A potem …to już tak się jakoś „zakurodomowałam”.
Kołomyi ciąg dalszy, więc tylko pośpieszne dobry wieczór, Wyspo:)
O, Leno, to ty masz tak jak ja!
Po pracy też masz wiry Tetryku?
Miewam
Witajcie, Makówko i Tetryku:)
Jak się jest sobie sterem, żeglarzem, okrętem, to pracę zabiera się i „z domu” i „do domu”:)
Dobry wieczór, i po przerwie.
Dobranoc Wyspo!
Spokojnej, i ja zmykam.
Witajcie!
Dziś nad ranem ja również miałem jakieś takie dziwne, półrealistyczne ni to sny, ni to wizje… Ale przeżyłem!
Witam!
Dzień dobry, mnie dzisiaj nic nie męczyło.
Za oknem zaś słońce i w zasadzie powinienem iść się przewietrzyć, ale dzień pracy, odpowiadania na maile…
Dziś dzień załatwiania,jak wrócę odezwę się
Dzień dobry


Świetny tekst, jak zwykle u Mistrza Q
I jak dla mnie zupełnie nowy. W 2010 roku dopiero zaczynałam zaglądać na internet i o Wyspie nawet nie słyszałam
No proszę, bardzo się cieszę, że się podobał, mimo lat
Wczoraj spadł śnieg, a tak sypało, że świata nie było widać
A dziś zostały z tego śniegu tylko resztki… za ciepło, żeby się utrzymał…
U córki, w Colorado miało spaść 3 stopy śniegu, ale z tego co mówiła, spadło zaledwie coś ok. stopy (czyli ze 30cm).
Zima się nie poddaje… ale i tak wiosna jest tuż tuż
To macie szaleństwo pogodowe.
Tutaj rano słońce, potem mgła, potem znów słońce – ładnie podsuszyło ulice, ale z kolei po zachodzie zrobiło się trochę chłodniej.
Miłego dnia Wyspiarze!!!

I lecę do pracy
A ja już z pracy przyleciałem…
A ja już wróciłam z ganiania po mieście, ale nie spacerowania.
Wtedy gdy planowałam zrobić mały spacerek lunęło.
Słońce wyszło gdy już jechałam do Przychodni
Tak, ja akurat wtedy miałem iść po obiad…
W miarę wczesne dobry wieczór, Wyspo:)
Pobiegam teraz po Quackowych schodkach:)
A ja ogłaszam koniec pracki, całkiem przyjemny dzień dziś pod tym względem (tfu tfu, nie zapeszyć). I przerwa.
Dobry wieczór, jestem. Nb. zauważyłem nowy spam, tym razem ze wschodu – grażdanką.
Jakiś producent czegosi z Berdyczowa
To nic, tylko do niego pisać!
Kochani!
Dodzwoniłam się na infolinię, potem jeszcze jakieś profile zaufane, smsy i jakieś takie i oto teraz w łóżku udało mi się zarejestrować na szczepienie na 30 marca.
Boję się, że chyba Astrą i oczywiście wiem,że wyznaczony termin bywa przesuwany wielokrotnie, ale…
Dziś w ogóle dobry dzień udało się zapisać na 9 kwietnia -rtg i na 12 kwietnia -USG.
Sukces! Brawo!
Dobry, dużo spraw załatwionych, ale męczący dzień.
DOBRANOC !
Spokojnej!
I ja też powoli umykam…
Witajcie!
Pospałem nieco dłużej niż z zwykle – i dobrze mi z tym!
A ja od dawna spać nie mogę- i źle mi z tym!
Witajcie!
Dzisiaj po półtorej pracy – przerwa.
Wziąłeś dodatkowe pół etatu na waciki dla żony?
Coś zbliżonego, okazuje się, że jeszcze chwilka. Będę zaglądał na Wyspę, ale jakbym chwilowo zamilkł, to będzie znaczyło, że muszę coś tam poważniejszego rozwiązać.
Przedspacerkowe dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry!
Czemu tak cicho? Q. zapracowany, Bożenka pewno zaraz pójdzie spać. A co z Makówką?
Cały dzień w domu. Jedynie wyszłam na zakupy do osiedlowego sklepu.
Taki dzień kurodomowy, wirtualny, telefoniczny.
Trochę denerwowałam się razem z przyjaciółką, która dziś miała operacje (już jest ok i wszystko dobrze);pisałyśmy na Messenger albo rozmawiałyśmy przez telefon i czułam się jakbym z nią siedziała na sali i tak razem czekałyśmy. Tym bardziej że przysłała mi zdjęcie pokoiku, w którym czekała.
Już już, właśnie wypchnąłem to, co było do wypchnięcia, i jestem!
Dobranoc Wyspo!
Dzień dobry


Huśtawka pogodowa działa na mnie przygnębiająco
I muszę przyznać, że nic mi się nie chce
A co do szczepień… zaszczepię się, jeśli będę musiała.
Może tak będzie dalej…
Jakoś nie mam zaufania do tych szczepionek, tym bardziej, że nie gwarantują mi niezachorowanie, a jedynie ochronę w chorobie.
Co prawda ze środków transportu publicznego nie korzystam, ale spotykam się z wieloma ludźmi. Czy trafi się wśród nich jakiś chory – nie wiem. Czy uda mi się nie zachorować – też nie wiem. Jak do tej pory udawało mi się
Na temat szczepionek rozmawiałam ze swoją psiapsiółką, która pracuje w szpitalu. Szczepili ich w pierwszej kolejności, czyli pierwszą dawkę dostała już w grudniu; drugą w styczniu.
Ona jest w wieku emerytalnym, więc nie powinna mieć specjalnych zaburzeń.
I z tego co mi mówiła, im młodsze osoby, tym gorzej reagowały na szczepienie. Starsze, te przed emeryturą, nie miały żadnych objawów poszczepiennych. Ona miała jedynie ból ramienia w który dostała zastrzyk (ma coś trochę ponad 50 lat). Te jeszcze młodsze dostawały gorączki i chorowały przez dwa dni. Także to pewne pocieszenie dla Makóweczki
Moi Rodzice, oboje 70+, po pierwszej dawce nie mieli praktycznie żadnych objawów, po drugiej natomiast – lekkie, grypowe.
Im silniejsza reakcja tym w gruncie rzeczy świadczy lepiej o „sile” organizmu -wytwarzają się przeciwciała.
Im ktoś starszy, tym słabiej wytwarza przeciwciała.
Ale mogę się mylić.
Witajcie!
Nowy dzień, nowe nadzieje
Dzień dobry, za oknem pogoda jakby nie mogła się zdecydować, foch czy nie foch.
Witajcie!
Śnieżno-puchowe dzień dobry, Wyspo:)
U kuzynki z Beskidu też sypie a sypie, natomiast w Gdyni nic takiego się nie działo, przelotny deszczyk pokropił tylko.
To ja na przerwę, proszę Państwa.
To, co już pisałam o sanatorium mam już w rękach w wersji papierowej.
25.05.21 -15.06.21 HORYNIEC.
Jak znów nie zamkną sanatoriów.
Zaordynuj sobie choć małą dawkę optymizmu!
Szczepienie AstrąZeneką, ogłoszone znów zamykanie wszystkiego chyba wyssało ze mnie cały optymizm.
Na poprawę nastroju może zerknę na pstryczki z grudniowych spacerków?
Może zacząć coś budować, zamiast śledzić sprzeczne informacje o Astrze?
O! I to jest dobra koncepcja!
No to włażę do łóżka, laptop na kolana, kot na stopy i buduję.
Chodzi mi po głowie piosenka, chyba z wrocławskiej „Elity”, zaczynająca się od słów Będzie lało, mówię wam…, zawierająca taki fragment:
Lubię, gdy pada, w domu być,
pod ciepłym kotem (Kotem!?) – kotem nogi skryć (…)
ale nie mogę jej znaleźć w sieci 🙁
Już po budowaniu -dziecko zaraz przychodzi. Kupił mi stuptuty, no przecież nie powiem, że nie mam czasu, bo buduję.
Co ci kupił???
Buty – stuptuty.
Nie buty-stuptuty, lecz na buty i nogawki.
Choć jak nas zamkną w domach to po co mi?
W życiu wszystko jest możliwe … W latach 60-tych okresu słusznie minionego , Rosjanie budowali w Egipcie Tamę Asuańska . Podczas prac ziemnych natrafili na fragment jakiejś piramidy z której wygrzebano w dobrym stanie mumię . Oczywiście zainteresowanie ogromne , ale był kłopot z ustaleniem kim była mumia w Egipcie . Po wielu targach w zespole budowniczych Tamy , zdecydowano o natychmiastowym wysłaniu mumii do Moskwy bo sprawa była pilna ze względu na planowane uruchomienie Tamy . Mumię zapakowano w samolot i wio do Moskwy ! Jakież było zdziwienie organizatorów , kiedy jeszcze tego samego dnia , wieczorem , przyszła informacją , że Mumia to Ramzes XII ! Zdziwienie i ciekawość była ogromna i wysłano telegram : W jaki sposób ustalono istotę Mumii ? Odpowiedz z Moskwy : Przyznał się sam ,ze jest Ramzesem . No to troche nie na temat , ale jest ogólny bajzel w świecie informacji , to dla relaksu napisałem te pare zdań . Miłego wieczoru życzę
Ludzie radzieccy mieli swoje sposoby. Pamiętam opowieść o delegacji z kraju ościennego, która z Moskwy wróciła w skrzynkach. Powód oficjalny: zatrucie grzybkami. Ktoś dociekliwy zauważył jednak u jednego z delikwentów dziurę w głowie po pocisku i zażądał (nieoficjalnie) wyjaśnień. Odpowiedź była lakoniczna:
– A, to ten, co nie chciał jeść grzybków…
Było dziecko. Przyniosło stuptuty, zabrało narty.
DOBRANOC WYSPO!
Spokojnej! (dlaczego ZABRAŁO?!?)
Stuptuty kupił mi na urodziny (moje stare już się wysłużyły, ale nie tak łatwo było wypatrzeć, bo ostatnio ludzie wykupują, chyba z braku innych rozrywek więcej młodych chodzi w góry).
A zabrał moje narty, bo wymyślił, że dziś będzie szybciej, gdy narty już będą w aucie. Mamy jechać po jego pracy. Cóż…od soboty wszystko zamknięte, wyciągi również.
Witajcie!
Piątek prawie optymistyczny
Dzień dobry, słoneczko i cała lista rzeczy do zrobienia
Witajcie!
Tak jakoś pochmurno za oknem…
Widzę w kokpicie, że nikt nic nie buduje, więc postaram się jak najszybciej zbudować, póki jestem w domu.
Zapraszam więc piętro wyżej.