– Dobry wieczór, panie mecenasie. Mam dla pana ciekawą sprawę, obiecuję, że to zajmie dosłownie chwilę. Mogę? Znakomicie, tym bardziej, że to pana specjalizacja, prawo autorskie. Tak, panie mecenasie, nie wybrałem pana bez powodu. Zebrałem informacje, wiem, że reprezentował pan tłumaczy w pozwie zbiorowym przeciwko Iwonie Nowak z wydawnictwa Supernowa, a także Eugeniusza Gruza, kiedy sądził się o splagiatowanie powieści Chandra. Za każdym razem sukces…
– Tak, ma pan rację, nie dzwonię tylko po to, żeby opowiadać pochlebstwa. Od czego by tu… No dobrze, od początku. Kojarzy pan takie drapieżne grzyby, Ophiocordyceps unilateralis? Nie, proszę się nie śmiać, taki grzyb naprawdę istnieje i naprawdę tak się nazywa. Grzyb zaraża mrówkę, mrówka porzuca mrowisko, wspina się na drzewo i służy grzybowi za pożywienie, a z jej odwłoka wyrasta nowy grzyb, który rozsiewa zarodniki. Potworne, proszę pana. Na zakażone mrówki mówią „zombie”…
– Tak, ja rozumiem, że pan jest prawnikiem, a nie myrmekologiem, ani mikologiem. Już przechodzę do sedna. Otóż proszę sobie wyobrazić, że pewien szalenie poczytny autor powieści i opowiadań wybrał się był kilka lat temu na wycieczkę do Amazonii i tam zetknął się z zarodnikami podobnego grzyba, ale nie tak uciążliwego jak cordyceps. To znaczy, owszem, zaraża też ludzi, ale nie robi z nich zombie. Prawdę mówiąc, ma na nich kompletnie nieprzewidywalny wpływ. Jednego wykończy, drugiego wzmocni, trzeciego odmłodzi, czwartego…
– Tak, panie mecenasie, już wracam do sedna. Ten autor zaraził się grzybem, ale z początku to było bezobjawowe, więc w ogóle nie wiedział, że złapał te zarodniki. A jak już się zorientował, to było za późno. To znaczy grzyb dał o sobie znać… Tak, no właśnie do tego zmierzam, to nie jest historia choroby, wbrew pozorom! Ten autor z tygodnia na tydzień zaczął mieć znakomite pomysły, stosować zaskakujące rozwiązania fabularne, pisać zupełnie inaczej, wręcz ożywczo! A w dodatku nagle się okazało, że z łatwością pisze przez piętnaście, dwadzieścia godzin na dobę i nie okazuje przy tym najmniejszego zmęczenia. Wszystko dzięki grzybowi!
– Panie mecenasie, proszę jeszcze tylko o chwilę cierpliwości, już docieramy do końca. Jak pan się może domyślać, sprzedaż książek tego autora natychmiast skoczyła, posypały się nagrody na festiwalach i w plebiscytach czytelników. Wydawnictwa licytowały się w ofertach z dużą liczbą zer, autor mógł przebierać w propozycjach i w końcu podpisał umowy na najbliższe dziesięć lat. A mógłby na dłużej.
– Tak, na razie nie ma problemu, ale w pewnym momencie wynikł problem co do praw autorskich. Widzi pan, grzyb uznał, że należy mu się część honorariów i tantiem, a autor nie chciał o tym słyszeć, w ogóle uznał to za absurdalne i śmieszne, z miejsca odmówił, a przecież tę zmianę widać gołym okiem, bo niby skąd takie nagłe sukcesy… Ależ nie kpię sobie z pana, mecenasie, gdzieżbym śmiał, nie, jestem śmiertelnie poważny, no więc pozostaje tylko pytanie, czy podjąłby się pan reprezentować mnie w takiej sprawie, przecież byłaby przełomowa! Ja? Jak to kim jestem, nie przedstawiłem się? Panie mecenasie, ja jestem tym grzybem, mogłem do pana zadzwonić, dopiero jak facet zasnął… Halo, proszę się nie rozłączać, halo! No halo!
Co się czasem urodzi, jak człowiek się nasłucha o prawie autorskim, a do tego przeczyta o mrówkach…
Mam pewien problem.
Nie wiem, czy gratulacje za wpis należą się Panu Q, czy jakiemuś tam grzybowi?
I jak się do tego mają mrówki?
Nie byłem w puszczy amazońskiej – nigdy!
Dlatego chętnie przyjmę gratulacje. I ewentualnie przekażę mrówkom.
Grzybki.Te grzybki bywają w różnych miejscach świata.
Prawa własności intelektualnej to szalenie skomplikowany problem. Wchodzą w grę tak trudne do uszczegółowienia pojęcia, jak inspiracja, cytowanie, dozwolony użytek… A jak jeszcze w to wplącze się jakiś grzyb…
A co do meritum: np. Witkacy tworzył niektóre swe dzieła „na grzybkach”. Na szczęście dla niego, w postaci przetworzonej nie były one w stanie się procesować.
BTW – kojarzysz smardze z „Cieplarni” Aldiss’a?
Och, owszem. I jeszcze cordycepsa z powieści M.R. Carey „Pandora” (do której mi najbliżej, bo to akurat znajoma przełożyła
)
Lampka już się pali, ja się chyba pożegnam…choć nie jestem ani mrówką, ani grzybkiem. Ani nawet adwokatem od praw autorskich.
DOBRANOC!
Spokojnej, bez mrówek i grzybów wydzwaniających gdzie bądź.
Witajcie!
W świetle tego wpisu określenie „zgrzybiały” nabiera nowego znaczenia…
Doświadczony
!
Udało mi się przesłać do Biblioteki ” Grzyba ” , znajomego grzyba z tekstu Quacka . Już przedstawiał się na Wyspie , ale w innym kontekście , moze warto jeszcze raz na niego popatrzeć ?
Dzień dobry


Brawo, Mistrzu Q
Mam wrażenie, że spora część ludzkości ma takiego „grzyba”, tylko nie u wszystkich działa on weną twórczą… powiedziałabym, że wręcz odwrotnie – działa przytępiająco…
I na pewno nie żąda z tego tytułu udziału w zyskach, bo jaki może być zysk z przytępienia?
Jeśli wątpisz w zysk z przytępienia, to pomyśl, ilu ludzi płaci w sumie spore pieniądze za „kilka głębszych”…
To zależy ile mieści się pod tym kilka!
Wróciłam do domu i już dziś nigdzie nie wychodzę.
Trochę połaziłam po krzakach i wertepach, trochę popstrykałam dla Was te wertepy i nie tylko wertepy, potem zrobiłam zakupy i teraz tylko muszę zrobić obiad i mogę leżeć i pachnieć.
Ciekawe, która z tych dwóch czynności będzie cię bardziej absorbować…
Masz na myśli leżenie i pachnięcie równocześnie?
Aktualnie te czynności rozdzieliłam -zaległam z laptopem, a do wanny będę szła jak pozmywam gary, spakuję się na jutro itd.
Więc leżę i NIE PACHNĘ!
Teraz dopiero zakończyłam etap -obiad na dziś i jutro -zrobiony, obiad dziś -zjedzony, herbata po obiedzie + ciasteczko -w trakcie konsumpcji.
I słusznie, też nie wychodzę. Co prawda nie leżę i nie pachnę, a jak już leżę, to zwykle też nie pachnę, ale popieram.
Dobry wieczór, Quackie:)
Wśród nocnej ciszy grzyb się panoszy:
Wstawać autorzy, koniec rozkoszy!
Czem prędzej weryfikujcie,
Własne teksty przepatrujcie,
Ceduły twórzcie!
Wśród nocnej ciszy grzyb już coś knuje:
Każde słóweczko skrzętnie rachuje!
Za plagiaty, za zrzynanie,
Za pomysłów przywłaszczanie,
Zapłacić pora!
Ach! Witaj, grzybie, z dawna czekany!
Wiele miesięcy wypatrywany!
Złupionym, na znak swej mocy
Ogłosiłeś od tej nocy
Tantiemów Erę!
Ledwo wierzymy, żeś przybył, grzybie:
Że nikt na naszą własność nie dybie!
Radzi obwieszczamy reszcie,
Że i nas stać będzie wreszcie
Na chleb i wino!
🙂
Jak pewnie nietrudno wywnioskować z pastiszyku, Twoja opowieść bardzo poprawiła mi humor:)
Ponieważ jestem gościem Quacka, czuję się w obowiązku zaznaczyć, że mój tekst nie ma na celu obrażać niczyich uczuć, jest wyłącznie niewinnym żartem pozbawionym wrednych podtekstów.
Pozdrawiam:)
Witaj, Leno!
Nie sądzę, aby tu ktokolwiek posądzał cię o chęć obrażania czyichkolwiek uczuć, nawet nieskuteczną! 😉
Tantiemów Era kojarzy mi się z refleksją, przypisywaną bodajże Szekspirowi:
Pierwszy, który przyrównał kobietę do róży, był poetą. Następni byli już tylko nędznymi naśladowcami…
Pomyśl, jak wyglądałaby literatura, gdyby taka myśl poparta była surowo egzekwowaną odpowiedzialnością finansową…
Dobry wieczór, Tetryku:)
Uwierz, że zastrzeżenie nie jest bezzasadne:)
Pastisz innej kolędy stał się pretekstem do odsądzenia skromnej osoby *autorki:) tegoż od czci i wiary:)
U siebie takich zastrzeżeń nie robię – nie podoba się, to… (jak u Zwoźniaka:)).
Potraktowałam zagadnienie z lekkim przymrużeniem oka.
Często trudno powiedzieć, kiedy kończy się inspiracja, a zaczyna – plagiatowanie.
Bywa jednak, że przywłaszczanie charakterystycznych sformułowań, ba! fragmentów cudzego tekstu jest nie do podważenia.
Spotykam się z tym częściej, niż możesz przypuszczać.
Różnie wtedy reaguję.
Czasami komentarzem daję do zrozumienia, że też to czytałam i czekam na efekty. Muszę powiedzieć, że udało mi się doprowadzić jednego autora do całkowitej rezygnacji z pewnego rodzaju tekstów. Chyba wyszło na tyle subtelnie, że nikt się nie zorientował:)
Zdarza się też, że na widok plagiatowej bezczelności aż mnie zatyka. Przestaję wtedy komentować, śledzę po prostu rozwój wypadków i jeśli jest to jednorazowy wybryk, po jakimś czasie odpuszczam:)
I zawsze sprawdzam, czy mam rację. Nigdy nie przyjmuję własnego „wydaje mi się” za pewnik, bo posądzić i oskarżyć jest łatwo, trudniej niesłusznie oczernionej osobie przywrócić dobre imię. Zwłaszcza, gdy zaufanie do oskarżającego jest duże.
Natomiast czuję się zupełnie bezradna, gdy widzę własne leksemy w cudzych tekstach:)
Pozdrawiam:)
Przypomniałaś mi, Leno, jak kiedyś na FB w grupie „Ptaki” jeden taki pokazał cudne zdjęcie wróbla. Było dość charakterystyczne… ktoś się oburzył i napisał do autora tego zdjęcia. Zrobiła się chryja… facet się tłumaczył, że przez omyłkę dał to zdjęcie do swoich, a gdy po długim czasie przeglądał kolekcję, zauważył je i to jest powód, że opublikował jako swoje.
Nie wiem ile osób mu uwierzyło… przeprosił wszystkich, z autorem zdjęcia na czele. Musiało być mu niesamowicie głupio. Nie wiem czy jeszcze kiedyś zrobił coś takiego.
Już nawet nie pamiętam jak się nazywał…
Witaj, Miralko:)
Przy ogromnej dostępności do wszelkich dóbr intelektualnych rośnie też pokusa:)
Z „obrazkami” jest o tyle lepiej, że docierają one jednak do szerszej grupy odbiorców i łatwiej odkryć nadużycie.
Ze słowem pisanym jest trudniej. Nie sposób poznać każdy tekst, więc wychwycenie tego procederu opiera się głównie na „szczęściu” odkrywcy i „pechu” plagiatora:)
Są wprawdzie specjalne programy anty-plagiatowe, trudno jednak wymagać od przeciętnego czytelnika, by w taki inwestował. Czytanie nie polega, zresztą, na wyłapywaniu kalek.
Osobiście nie rozumiem tej awersji do cudzysłowów. Przecież to żaden wstyd zainspirować się czyimś utworem i po prostu zacytować fragment:)
Poza tym cały smaczek pisania polega na poszukiwaniu najbardziej trafnych określeń. Według mnie – nie ma wysiłku – nie ma zabawy:)
Pozdrawiam:)
W przypadku tej kolędy nie będzie problemów z prawami autorskimi. A nawet jakby były, parodia/ pastisz mieszczą się w dozwolonym zakresie
Dlatego pokusiłam się o przeróbkę:)
I nie ja pierwsza, co też nie jest bez znaczenia:)
Pozdrawiam:)
Brawo Leno!!!
Dziękuję:)
Dobry wieczór, Wyspo:)
Dobry, a ja już po przerwie
A ja już po przedostatnim spacerze z Psiułką:)
O, a pokazywałaś ją kiedyś na Wyspie???
Nigdzie jej nie pokazywałam:)
Również dlatego, że umiem wstawiać zdjęcia tylko na własnym blogu, a tam jakoś się nie złożyło tematyczne:)
Leno, gdybyś kiedyś zapałała chęcią umieszczenia jakiegoś zdjęcia, chętnie służę pomocą i instruktażem 🙂
Dziękuję, Tetryku. Jeśli zajdzie potrzeba, nie omieszkam skorzystać:)
Leno mogę Ci (w tajemnicy) powiedzieć, że Tetryk jest dobrym i CIERPLIWYM nauczycielem.
Nawet ja nauczyłam się dodawać zdjęcia na Wyspie!
Dobry wieczór, Makówko:)
Tak, wiem:)
Miałam już z Nim przyjemność (boszsz, jak to zabrzmiało) uczyć się wstawiania tekstów na Wyspę. I obrazka wyróżniającego:)
Pozdrawiam:)
A w którym wpisie (albo w jakiej kategorii)?
Zdjęć Psiułki akurat nigdy nigdzie nie wstawiałam, bo nie było okazji:)
Na Wyspie zawsze jest okazja, aby pokazać Twoją Psiułkę!
…jeżeli Pani i Psiułka nie będą miały nic przeciwko, oczywiście
Makówko, jeśli pozwolisz skorzystać ze swojej uprzejmości, to tym razem może jeszcze wyślę zdjęcie Tobie na Messengera?
Będzie szybciej, niż właśnie teraz uczyć się wstawiania na Wyspie:)
Proszę bardzo! Jak teraz prześlesz to mogę zaraz zamieścić.
Nauczyciel poszedł spać, więc i tak dziś już nic nie byłoby z nauki.
Dziękuję:)
Fajrant iii przerwa!
Coś mnie dzisiaj wyjątkowo morzy. Chyba pójdę spać przed dobranocką…
Śpijcie dobrze!
A ja już wykąpana, mogę pachnieć.
Spokojnej nocy! Umykam!
Dobrej nocki, Wyspo:)
Dobranoc!
Witam!
Witajcie!
Muszę, więc jestem (w pracy)
Dzień dobry, chociaż mocno zachmurzony i mokry.
Cudne słońce!Wracam..
.
Gdzie ty masz to słońce? Ciemno jak w d. u M. …
Miało być cudne słońce było. Pisałam z jadącego auta w komórce.
W czasie wycieczki nie było czasu na Wyspę.
Mokrawe dobry wieczór, Wyspo:)
Fajrant i przerwa.
I zaś po przerwie. Dzień był produktywny, norma wykonana, wszelkie inne zaplanowane działania takoż… wróć! Jeden telefon, co powinienem go wykonać od 2 dni, nadal na liście do zrobienia!
No dobra, jestem i odpowiem zbiorczo.
Piękne słońce było w Gorcach, ale o tym opowiem na pięterku o listopadowych spacerkach.
Po przyjściu do domu szybka obiadokolacja, wanna i knucie na Zoomie. W ten sposób uczestniczyłam w lokalnym zebraniu Stowarzyszenia w łóżku, pod kołdrą i w koszuli nocnej.
A potem śledziłam w TVN i Internecie co działo się w Sejmie i pod Sejmem i dlatego nie kukałam na Wyspę.
I to słońce co we mnie zostało dłużej szybko się ulotniło niestety.
DOBRANOC !
Dzień dobry, przelotne, bo zaraz jadę załatwiać Sprawy.
Na szczęście udało mi się nie wpaść w nałóg, więc nie muszę rzucać, ale gorąco dopinguję tych, którzy rzucają!
Nigdy nie paliłam, mimo że paliła moja mama.
Rzuciłem w podstawówce…
Witajcie!
Jeszcze żyję, dzięki kawie…
Jakaś taks cisza wśródnocna zapanowała w dzień na Wyspie…
Jestem w domu, oprócz zakupów nigdzie nie wychodziłam.
Oglądam w TVN co działo się wczoraj, przed chwilą wysłuchałam Trzaskowskiego, Tuley’ę, Czarzastego.
Aktualnie oglądam w TVN Strajk Kobiet na Szerokiej, gdzie jednak nie jestem, bo obiecałam moim synom, że nie będę teraz chodzić na demonstracje. Wytłumaczyli mi, że w moim wieku i przy moich chorobach jest to podwójnie niebezpieczne.
Jednak wolałabym tam być, a jeszcze bardziej, aby nie było tak niebezpiecznie. Oprócz pałowania bardziej boję się jednak covida jak dowiaduję się jak walczą z nim moi bliscy znajomi.
Jak dowiaduję się, że dwóm starszym osobom z temperaturą prawie 40 stopni od paru dni odmówiono nawet teleporady, bo tyle jest zgłoszeń.
Mam dość.
Może wyłączę TVN i Internet i zacznę przeglądać zdjęcia z moich spacerków? Wczoraj było cudnie!
Jestem, ponieważ ostatni dzień pracy w tym tygodniu (tak, to dzisiaj, skończyłem właśnie I etap pracy!) płynnie przeszedł z pracy w fajrant, a potem w przerwę, ale jestem już po.
To jutro już masz wolne ?
Wyjazd jutro czy w sobotę?
Jutro mam jeszcze drobną uzupełniającą prackę, wyjeżdżam w sobotę rano („sobota rano” to w ogóle jest tak abstrakcyjne pojęcie, że nie wiem).
Czy chodzi o „jedenastą nad ranem”?
Nie, kilka godzin wcześniej
U mnie to już południe…
Teraz jeszcze obejrzałam „Czarno na białym” o ręcznym sterowaniu Prokuraturą i stwierdziłam, że na dziś wystarczy, bo w ogóle nie zasnę.
I to jest właśnie powód, że staram się nie oglądać żadnych wiadomości… nic nie zmienię (za daleko mieszkam i nie tylko to), a spać potem nie mogę i się wkurzam…
Może dzięki temu jestem niedoinformowana… ale może to i dobrze… życie bez tego jest stresujące
Petycja o odwołanie dr hab. Przemysława Czarnka ze stanowiska Ministra Edukacji i Nauki.
Sukces petycji przerósł nasze oczekiwania. Uzyskała ona wsparcie ponad 88 tysięcy osób, którym leży na sercu los polskiej edukacji na wszystkich szczeblach. Lista podpisów została wydrukowana i przekazana wczoraj (17.11.2020) przedstawicielom Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Sejmu i Senatu.
Też podpisywałam oczywiście.
Chyba podpisałem, bo zdaje się była więcej niż jedna?
Też mi się wydaje, że było kilka. Powyższe to informacja z OpenPetiptin, sygnowana przez Pawła Dybałę.
Nietypowo, w środku tygodnia, zadzwoniła córka… straciła pracę



Ale jest też radosna wiadomość, bo jest duże prawdopodobieństwo, że na Święto Dziękczynienia (Thanksgiving Day) przyjedzie do nas
I z tego strasznie się cieszę
Co do znalezienia przez nią nowej pracy – będzie czas tym się martwić. Ostatecznie ma rodziców, którzy na głowach staną, a pomogą…
Witajcie!
Zacznę od tego, bo nie wiem, kiedy znowu dziś zajrzę.
Wir za wirem Ukratku?
Dzień dobry. W związku z tym, że wczoraj zakończyłem I etap, idąc spać wyłączyłem budzik. I można powiedzieć, że odespałem jutrzejsze poranne wstawanie dzisiaj
(chociaż wstałem już jakiś czas temu, ale oczywiście było mnóóóóstwo rzeczy do zrobienia przed wejściem na Wyspę).
Mroźne ale słoneczne dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry




A u mnie ciepło… przynajmniej jak na tę porę roku
Całe 15C!!!
Ale dziś pospałam!
Jak na mnie, wstałam późno, bo o 6:15… mąż pojechał już do pracy… cały dom dla mnie
No i oczywiście masa roboty mnie czeka… muszę obskoczyć parę instytucji. Całe szczęście obiad już prawie mam, więc nie zajmie mi to za dużo czasu
Dzień dobry Krajanko 🙂 Uprzejmie informuję po znajomości , ze Stolicy , że Twoja pani ambasador Mosbacher przekazała publicznie informację , że USA jest bardzo zadowolone z realizacji przez Polskę projektu Trójmorza . Pani Ambasador , nie wspomniała jednak o tym , że jest to projekt brytyjski . Ale jak widać , chwalą Nas i za to dziękujemy jak umiemy .
Witaj Krajanie


W sumie… Polska jest jednym z 12 krajów mających należeć do tego projektu. Jeszcze dokładnie nie wiadomo kiedy będzie realizowany. USA wyraziło chęć wyłożenia kasy na ten projekt. To, jak mi się wydaje, nic dziwnego, że ambasador USA wypowiada się na ten temat.
Nie wiem też dlaczego piszesz o Brytyjczykach?
Komitet Funduszu Trójmorza jeszcze nie podjął decyzji który projekt będzie realizowany (a mają ich trochę)…
A może znowu jestem niedoinformowana? Coś przegapiłam i czegoś nie wiem…
Dzień dobry popołudniowe. Ponieważ każdy dobry uczynek będzie ukarany, mój dobry uczynek polegający na wyspaniu się doczekał się nawału niespodziewanych zadań, a wszystko związane z pracą. Ale mimo to optymistycznie patrzę na ten dzień, bo po raz pierwszy od paru dni niebo nie jest całkowicie pokryte chmurami, to jednak sporo zmienia.
To jeden z najlepszych i najpewniejszych dobrych uczynków, na jakie nas stać…
Wypowiedz Pani ambasador Mosbacher z dnia wczorajszego , a dzisiaj w Poznaniu otwarcie siedziby Dowództwa Korpusu wojsk USA w Polsce i oficjalne zadowolenie z tego , że wojsko USA będzie straszakiem dla ewentualnego agresora . Możemy zatem Drogi Quacku , od dzisiaj spać spokojnie . Może też coś nam się przyśni ??
Sprawdzę dzisiaj w nocy. Dowództwo Korpusu, powiadasz. Pewnie w Poznaniu…
Wróciłam do domu i już teraz nie planuję wychodzić. Zjem obiad i zaraz wrócę na Wyspę.
Smacznego!
Fajrant i przerwa!
I po przerwie!
Pogadałem trochę z chórkiem, zjadłem co-nieco… no i co dalej?
U mnie ożywiona dyskusja branżowa, ale właśnie dobiega końca.
Hm…a co byś chciał Ukratku?
Czy zaraz trzeba chcieć? Nie można być otwartym na to, co świat przyniesie?
Bo widzisz, bo ja bym na ten przykład chciała…aby świat przyniósł dobre wiadomości.
Covid wraz Pisem wypier…do San Escobar.
Wszyscy są zdrowi i szczęśliwi:)
Ja też bym chciał. Ale nie zamierzam się frustrować każdego wieczora, że dziś mi się to nie udało.
U mnie na termometrze za oknem minus trzy stopnie!
W górach śnieg. W Bukowinie Tatrzańskiej ruszyła armatka, zaczęto naśnieżać stok.
Narciarze chcący przenocować będą wszyscy na delegacjach?
Zima, jednak zima?
Hmm, zobaczymy. Tutaj chyba jeszcze plus… Niewielki, plus 3, ale nie mróz.
W środę w Gorcach trawa była oszroniona mimo pięknej słonecznej pogody.
Zobaczymy, jak będzie jutro rano. Mam nadzieję, że warunki do jazdy będą.
Obiecywałam pięterko listopadowe spacerki, ale jakoś stale coś innego się działo.
Zrobił mi się taki bałagan ze zdjęciami (czy ktoś może mi wytłumaczyć czemu bałagan zawsze się robi sam?), że połapać się nie mogę, a trochę tych spacerków w listopadzie już się uzbierało.
Mogłabym na szybko zbudować ćwierć pięterko, czyli opisać jedną wycieczkę.
Zbudować czy też ktoś ma pomysł na budowę wpisu albo czekamy aż tu urośnie?
Ja nie mam pomysłu i nie mam nic przeciwko nowemu pięterku.
Jeśli chodzi o budowanie nowego pięterka, to na pewno nie mam nic przeciwko




Chętnie obejrzę gdzie do tej pory byłaś, czy nawet tylko jedną wycieczkę
Przyznam Ci się, że u mnie bałagan w zdjęciach się nie robi… ani ja nie robię, ani sam się nie robi
Po każdej wycieczce zgrywam do oddzielnych folderów zdjęcia małżonka i moje. Piszę datę i miejsce gdzie byliśmy. W wolnej chwili przeglądam, segreguję i wkładam do wspólnego folderu (też od razu opisując). Nie ma siły, żeby mi się to pomieszało
Ale oczywiście to kwestia charakteru. Lubię mieć wszystko uporządkowane, posegregowane… jestem za leniwa, żeby potem szukać…
Taaaaa.
Zasadniczo ja robię PODOBNIE.
Pięterko gotowe -zapraszam.
Ze mną jest tak, że ja w planie mam zamiar mieć porządek, a bałagan robi się sam.
Wszędzie wokół mnie, nie tylko na laptopie.
To jest, jak napisałam, kwestia charakteru.

Mam uporządkowane nie tylko na kompie… wszędzie wokół mnie też. Do szewskiej pasji doprowadza mnie szukanie czegokolwiek. Lubię po prostu sięgnąć i wziąć
Odłożenie na miejsce zajmuje zwykle mniej czasu niż szukanie, a jak wspominałam już nieraz, jestem leniwa…
Już miałam iść spać i rano budować, ale jednak zbudowałam.
Zapraszam piętro wyżej.
DOBRANOC!
To jeszcze pobiegnę zobaczyć Twoje pięterko
Dzień dobry



Bez względu na pogodę, z samego rana (najpóźniej o 6:30), jedziemy do rzeźnika. Skończyłam niemal cały zapas mięsa na obiady, a przecież córeczka ma przyjechać
Także chyba do południa będę pilnie zajęta. Trzeba posegregować mięso na obiadowe części i zamrozić. A zawsze to praca na kilka godzin
W sumie ostatni raz byliśmy u rzeźnika chyba w sierpniu. Nic dziwnego, że nam się zapas skończył…
Dobrze, że mamy ten „food saver”, bo jak się wyssie całe powietrze, to mięsko dłużej zachowuje świeżość i nie nabiera tego „lodówkowego zapachu”