Pachnie maciejką, naftą i serkiem,
Cipritykowscy kopią w ogrodzie,
Dreptak po wódkę idzie spacerkiem,
– Można powiedzieć, że dzień, jak codzień!
W radio referat na temat NEP-u,
Gwiździejkiewiczom skradli dwie dętki,
A Dreptak właśnie wchodzi do sklepu
I się uśmiecha do ekspedientki.
Kićkowiakowie jadą w Bieszczady,
Świstalski przysłał pocztówkę z Rytra,
Dreptak podchodzi wolno do lady
Z sakramentalnym: proszę półlitra!
Od Kościobrzyckiej – Proć się wykrada,
Ratajczak nogi w miednicy trzyma
A ekspedientka ręce rozkłada
I do Dreptaka powiada: – Nima!
W zupie się kraulem porusza mucha,
Pies Karapystki gna za rencistką…
A Dreptak mówi: – Coś pani głucha?
Nie chciałem wcale chleba, lecz czystą!
Gwizdalska wlazła z trudem w bikini,
Do Serojadków Brzdęccy przyleźli…
– Toż słyszę! – mówi ta sprzedawczyni,
– Ale dziś wódki nam nie dowieźli.
Pipkowski kończy współczesną powieść,
Rybkowski spuszcza synowi wały
– Jakże tak można wódki nie dowieźć?!
Pyta się Dreptak cały zdrętwiały.
Wilkołak zjawił się na rozstaju;
Marsjanin wyjrzał zza lewatywy…
Pierwszy raz wódki zabrakło w kraju.
Dreptak zrozumiał. I padł nieżywy.
« O szarganiu… | Jak Makówka w tropikalny upał zdobywała Wysoki Wierch. » |
07
sie 2020
Bardziej realistyczne zakończenie:

Wilkołak zjawił się na rozstaju;
Marsjanin u drzwi zaczął coś ględzić…
Pierwszy raz wódki zabrakło w kraju.
Dreptak zrozumiał. Popędził pędzić!
Podoba mi się to zakończenie!
Tetryku!
Tak wszyscy wtedy pędzili albo „płacili” kartką na wódkę za różne usługi fachowców typu „złota rączka”.
Mam nadzieję, że aż tak się nie cofniemy do czasów słusznie minionych?
Siedzę sobie w cieniu i w lekkim przewiewie na Krakowskim Rynku przy szklaneczce chłodnego piwa…
Czy ktoś mi zazdrości?
Nie zazdroszczę;ja się wstydzę, że odpuściłam to knucie. Że zniechęciło mnie ogólne zniechęcenie. I jednak upał.
Witaj, Bożenko:)
Też uważam, że wybór świetny.
Z przyjemnością przypomniałam sobie tę balladę.
Pozdrawiam:)
Dzień dobry, Wyspo:)
Fajeranek i pieprzerwa.
W zasadzie jestem, ale tak na dobre to jeszcze za chwilę.
Dobry wieczór 🙂 Na dobranockę wypiłem kieliszek samogonu : Duch Puszczy spod Narewki ,za zdrowie i pomyślność Załogi Madagaskaru i za moje pomyślne wakacje na Mazurach . Sto lat !

Maksiu!
Udanych wakacji!
Sto lat! Muszę poszukać, czy mam czym wznosić…
Otóż okazało się, że mam.
No to wznoszę.
Za to i za twoje zdrowie chętnie i ja wychylę!
Umykam dostojnym krokiem!
A ja nie, bo właśnie wpadło do mnie dziecko argumentując ten fakt bardzo logicznie „chyba lepiej, abym przyszedł teraz niż jutro rano?”.
„Lepiej, lepiej” odpowiedziała matka.
Dziecko wyszło, a ja pooglądałam/ poczytałam w Internecie o tym co działo się w Warszawie i przestałam być rozchichotana.
DOBRANOC!
Witajcie. Będę dzisiaj trochę w kratkę, gdyż będę nieco biegał, ponieważ jutro wybywamy znów na Kaszuby, w to samo miejsce. Muszę zadzwonić i zamówić nowe ptaszki do fotografowania, bo przecież jak tu pokazywać znowu te same?
Ptaszki karnie obiecały się stawić?
Na jak długo wyjeżdżasz panie Q?
Miłego wypoczynku życzę:)
Fajnie jest mieć taki Dom Pracy Twórczej!
Słoneczne, upalne witajcie!
Na to się zanosi (w sensie upału).
Witajcie!
Po zakupach i po śniadaniu. Chyba włączę wentylator i pójdę spać!
Ja zaraz jadę w większym gronie na zakupy przedwyjazdowe…
Kto nie ma w głowie ten ma w nogach…
O kostiumie kąpielowym!Konkretnie majtkach,bo górę ubrałam na siebie.A dół -zostawilam,bo ubrałam hm majtki zwykle.Z kaczorem na d…!Tak przypadkowo,ale …Na ulicy coś mnie tknęło,aby sprawdzić
Kaczor był na właściwym miejscu IMHO…
Ale hm…czy nie byłoby potraktowane…
Bożenko! Na ulicy na chodniku wywaliłam zawartość plecaka i po stwierdzeniu braku majtek wróciłam do domu…jakkolwiek to brzmi.
Trasa Castorama-Auchan-Shell zaliczona
Edit: i już myślałem, że mam to z głowy, kiedy się okazało, że zgubiłem coś w Auchanie, zostało to znalezione i czeka na mnie, i muszę po to jechać. Na szczęście niedaleko. I nie przez Shella, a tym bardziej nie przez Castoramę.
Dzień dobry, Wyspo:)
To wprawdzie pięterko Knezia Waligórskiego, ale mam nadzieję, że Bożenka mi wybaczy, bo u nas dziś tak:):
„Nie tylko źle jest na ziemi,
w raju jest też niewesoło:
Patrzcie – kroplami wielkiemi
pot z twarzy spływa aniołom.
Nic im się nie chce – wiadomo –
ogłupia straszliwy upał.
Nawet ów motyl z Kiplinga
w upał by także nie tupał.
Mój Boże, i Bóg Staruszek
dzień cały wodę sodową
trąbi, miotełką od muszek
machając sobie nad głową.
I małpki pomizerniały,
i szyje schudły żyrafom.
Piotr Żydów wpuszcza i robi
gafę, panie, za gafą.
Od rana aż do wieczora
anioły wzdychają, wzdychają,
pokotem leżą na łąkach
i piwem się polewają.
Opustoszały jezdnie,
a w kramach święci rozliczni
mruczą: – Uff, to już jest nie –
takt meteorologiczny.”
(„Upał w raju” – K.I. Gałczyński)
Wystarczy tylko zastąpić anioły drzewami i, wypisz-wymaluj, nasza głusza:)
Pozdrawiam:)
Nie jestem aniołem, nie leżę pokotem ani na łące, ale polewanie piwa to może być dobry pomysł!
Do otworu gębowego, czy ogólnie?
Gębowego, oczywiście! Inne otwory uruchomią się w swoim czasie!
Witaj, Tetryku:)
Z nietaktami meteorologicznymi trzeba walczyć wszelkim sposobem, a dobre piwo nie jest złe:)
Chyba że ma się alergię na chmiel…
Na szczęście wybór jest:
„Przynieś nam tu czarę, chłopcze,
Chcę popijać jednym duszkiem!
Do dziesięciu kubków wody
Pięć zaledwie dolej wina,
Bym w bakchicznym uniesieniu
Mógł zachować jakąś miarę.
Dalej – pora już porzucić
Zwyczaj uczt na modłę Scytów
Wśród okrzyków, dzikiej wrzawy;
Gdy sączymy wino z wolna
Piękny hymn niech ktoś zanuci!”
(„…przynieś…” – Anakreont)
A z tą chłopczą poufałością to nie ja, to poeta:)
Pozdrawiam:)
Nie sposób się z poetą nie zgodzić – mocny alkohol w upał to przyjemność porównywalna do walki na pałki baseballowe…
A tutaj metrum mi się skojarzyło z Tuwimem (chociaż to dość popularny ośmiozgłoskowiec):
„Do kelnerki w Kopciuszku”
Kelnereczko! Daj mi stolik
I sztof wódki. Oto wszystko.
(Nie pół czarnej melancholii
Ze śmietanką towarzyską.)
Skutek będzie nadzwyczajny
I z zachwytu będę ryczał,
Lecz na prawo „Wróbla” daj mi,
A na lewo — Mortkowicza.
Oprócz tego — młodość moją,
Tamtą młodość mi zaiwań:
Wrzącą, słodką i upojną,
Jak ty sama — i wasz glühwein.
Wtedy, dziewczę, przyznam z miejsca,
Że „Kopciuszek” to nie knajpa,
Ale bajka czarodziejska,
Najpiękniejsza w świecie bajka.
Fajnie Ci się skojarzyło, Quackie:)
Z jonikami.
Wszak anakreontyk to gatunek literacki. I stał się nim nie tylko z powodu tematyki i stylu, w jakim ją podejmowano. Także z powodu budowy. To znaczy tych długich i krótkich sylab, naturalnych dla greki i zaadaptowanych w różny sposób przez inne języki europejskie:)
Słowem – „tyle w poezji jest piękna, ile jest w niej matematyki”:)
Że sobie sparafrazuję E. Kanta, który mówił tak o muzyce:)
Swego czasu byłem z dziewczyną, która miała w liceum „Iliadę” w oryginale
i recytowała początek z pamięci. Ale ja po mat-fizie nic z tego nie zapamiętałem.
Może tylko tyle, że brzmiało to swojsko, w sensie wymowy i rytmu.
A może to była „Odyseja”?
Zawsze można koleżankę odszukać i poprosić o ponowne zacytowanie „w celu rozwiania wszelkich wątpliwości”;)
Mam nawet numer.
A ona ma męża, trójkę dzieci i jak nie lata po świecie, to mieszka w Krakowie
O! To może wpadnij do Krakowa?
Zapewne jej wtedy tam nie będzie. Tylko będzie w Chabarowsku. Albo w San Francisco. Albo w Delhi. Albo w Helsinkach
Ooo. Tego nie kojarzę, mimo że nieopodal stoi coś z 5 tomów opera omnia KIGa (i swego czasu przeczytałem całą poezję!).
Dzień dobry, Qackie:)
Zależy czy „swój czas” był przed czy po opuszczeniu przez miszcza Gałczyńskiego skromnych ziemskich progów;)
A poważnie – nie sposób zapamiętać wszystkiego. Poza tym – upodobania się zmieniają. Wiele też zależy od okoliczności obcowania. Z poezją również:)
Pozdrawiam:)
O, to prawda. Z prozą także, np. jako dziecko uwielbiałem Szklarskiego i Verne’a, a teraz trudno mi to czytać.
Jestem (w domu), ale jakoś tak z dala od Wyspy.
Kukam, a tu pięknie muzycznie rozbudowane m-m.
Diabeł mnie podkusił zapisać się na niedzielę na wycieczkę w góry, gdy jeszcze nie wiedziałam, że będzie taki upał.
Teraz myślę ze strachem o wspinaniu pod górę w taką pogodę.
Trzeba dużo wody zabrać ze sobą. Albo czerpać po drodze.
Zabrać to i dźwigać na plecach.
Dobry wieczór, Makówko:)
Już się niepokoiłam o Ciebie. Dobrze, że jesteś:)
Miło dowiedzieć się, że ktoś się niepokoi.
Dobry wieczór Leno!
Umykam!
I ja umykam:)
Dobrej nocki, Wyspo:)
To i ja…
Bry…
Dzień dobry, zaraz pakowanie i wyjazd!
Witajcie!
Quackie w drodze, Makówka się wspina, Bożenka już dawno po kawie, a Lena pewno rozkoszuje się głuszą… A ja sobie robię kolejną leniwą niedzielę 🙂
Dobry wieczór, Tetryku:)
Oczywiście, że w głuszy:):
„Wilgotna mgła spod pustych pełznie kuszczy,
to kłębi się, to się zatrzyma znów,
i wieczór nachyliwszy się nad taflą pluszcze
w białawej wodzie palce drobnych stóp.
(…)
Rdzą sypką się rumieni piasek na mej drodze,
garby łysych pagórków i przydrożny szczerk,
błękitny zmierzch już pląsa w sówek trwodze
w pasterski róg księżyca zgiąwszy sierp.”
(„Błękitnik” – S. Jesienin)
Pozdrawiam:)
Jestem już w Polsce!
Jakoś przeżyłam to wspinanie w upał.
Hurraaaa!
Dobry wieczór, Makówko:)
Trzymałam kciuki, może ociupinkę pomogło.
W każdym razie – nie zaszkodziło, a i to się liczy:)
Pozdrawiam:)
Pomogło Leno, dziękuję.
Pod górę w pełnym słońcu było ciężko, przez las -lepiej.
W całokształcie -cudownie!
Dobry wieczór, dojechaliśmy koło południa, a nie odzywałem się, ponieważ z różnych względów musiałem popracować, ale wszystko jest OK.
Już zacząłem polować na ptaszki, a co z tego będzie, to się zobaczy (bo nie jestem pewien jakości zdjęć, bo niektóre np. daleko).
Udanych łowów Q!
Dobry wieczór, Wyspo:)
Gnuśny nieco i leniwy bardzo, bo na wschodzie bez zmian:):
„Obłok blaskiem sam siebie zaćmiewa w upale,
Dno błękitem przeciera, lub nie ma dna wcale.
Rumianek, co w tych żarach biel gubi cudacznie,
Trzykroć w nic się odzłoci, nim kwiatem być zacznie…
Płat murawy od wzgórza całą źdźbeł bezsiłą
Zielenieje mi w oku — w skrócie i pochyło…
Głos od brzmienia własnego w tej ciszy odwyka,
Nie chce mu się być głosem — bez żalu zanika.”
(„Południe” – B. Leśmian)
Pozdrawiam:)
Jestem w domu. Teraz
Rozpakować się, coś zjeść i mogę coś opowiedzieć jak było, jeśli chcecie.
Czy u Was też tak się błyska i grzmi? Dobrze, że już jestem w domu.
Wpadłem na chwilę do dzieci. Trochę się błyskało, trochę grzmiało, trochę pogadaliśmy, idę do domu. Wyszedłem, stwierdziłem, że wiatr przewiał duchotę i zrobiło się bardzo przyjemnie. Zrobiłem w tym ucieszeniu jeszcze trzy kroki… i jak nie lunie! Dobrze, że mieszkają niedaleko!
U mnie też już leje.
Jednak postanowiłam dokończyć budowanie, a potem pójść spać.
Zapraszam więc na nowe pięterko i mówię DOBRANOC.