Zgodnie z zapowiedzią, oto migawki z fotografowania żywych obiektów w drugiej części malgaskiej podróży.
« Zwyczajne życie... cz. I | Tadeusz Kościuszko -bohater dwóch światów. » |
« Zwyczajne życie... cz. I | Tadeusz Kościuszko -bohater dwóch światów. » |
Zgodnie z zapowiedzią, oto migawki z fotografowania żywych obiektów w drugiej części malgaskiej podróży.
Niełatwo pięciotygodniową podróż przez setki kilometrów zamknąć w kilkudziesięciu kadrach, ale ta namiastka jak sądzę przybliżyła Wam tytułową Wyspę.
Najciekawsza dla mnie byłą tu żaglowa łódź rybacka. Z tego co widzę, drzewce są wykonane z w miarę prostych gałęzi z żagiel uszyty chyba z worków. Dodajmy do tego, że kadłub sprawia wrażenie dłubanki…
Dłubankę w przybliżeniu znajdę, a żagle faktycznie w dużej mierze są zszywane z worków. Zwróć uwagę na ikonkę poprzedniego wpisu. Malgasze są mistrzami recyklingu!
Łódź na ikonce wygląda, jakby rybak podprowadził żonie poszewkę; natomiast ten żagiel z worka jest ewidentnie uszyty celowo i z niejaką znajomością rzeczy 🙂
Tam też worki!
Nie byłbyś żeglarzem, Ukratku, żebyś nie zwrócił uwagi na nietypową żaglówkę
Łódź może i jest dłubanką, ale nie wiem czy mi się wydaje, ale widzę tam wręgi. Czy w dłubance też one są? Nie znam się na tym kompletnie…
I jeszcze pytanie dotyczące ceremonii pogrzebowej: dlaczego wszyscy wsiadają na łodzie? Czy cmentarz jest na wysepce, czy wchodzi w grę marynarski pogrzeb u rekina?
Mam całą serię z tej uroczystości, ale zostawiam ją dla siebie jako dokument, podobnie jak ceremonie palenia zwłok z Nepalu.
Zmarła była mieszkanką półwyspu, na który można jedynie dopłynąć łodziami. Na obrządek kościelny zebrali się tłumnie mieszkańcy z całego miasta, po nim na pace ciężarówki przewieziono trumnę na nadbrzeże i jedynie najbliższa rodzina towarzyszyła zmarłej w ostatniej podróży.
Zmarli często są chowani w pobliżu domu, tak wygodniej. Żyjący mają nieustający kontakt z przodkami, a co kilka lat odbywa się obrządek wyjęcia z grobu i przewinięcia w nowy całun – famadihana. Ten rząd garów w poprzedniej części relacji, to poczęstunek dla krewnych przybywających z tej okazji z dalekich stron.
Dziękuję za wyjaśnienia
Ale rozumiem, że zwyczaje w różnych krajach, na różnych kontynentach są różne. Dobrze jest się dowiedzieć jak żyją inni 
Co prawda nie do mnie były skierowane, ale pytałam o to samo…
Poczęstunek dla krewnych, to coś takiego jak nasza stypa.
W sumie, jak dla nas, takie odkopywanie przodka, żeby go przewinąć brzmi trochę makabrycznie
To jest bardzo radosna uroczystość, miałam okazję ją obserwować. Trwa zazwyczaj kilka dni, bywa że rodzina mieszkająca w sporym oddaleniu spotyka się raz na kilka lat z tej własnie okazji – biesiadowanie, taniec, śpiew i muzyka są jej nieodłączną częścią.
A przodkowie leżą na półeczkach w naziemnych grobowcach. Są też oczywiście cmentarze położone na obrzeżach osad, czy jak u nas na terenie miast.
Świetna foto-opowieść! Gratulacje!!!

Na pewno przybliżyła Madagaskar, który jest tytułową naszą Wyspą
Oglądając te zdjęcia, pomyślałam, że jest tam jednak obskurnie… nawet w mieście…
Domy odrapane, z odpadającym tynkiem… rozumiem, że tak jest jak jest, bo ludzie nie mają kasy na remonty i są zadowoleni, że w ogóle mają dach nad głową… ale to w sumie smutne
Podobnie jak Ukratka, zaciekawiło mnie, dlaczego ceremonia pogrzebowa jest na łodziach? Czy tak jest na całym Madagaskarze, czy tylko nad morzem i większymi rzekami?
I jeszcze jedno. Na jednym ze zdjęć jakiś mieszkaniec siedzi po pas w wodzie. A gdy pokazywałaś nam zdjęcia zwierzaków Madagaskaru, między innymi był tam krokodyl. Czy one są tylko gdzieniegdzie, czy po prostu ten człowiek nie bierze do głowy, że może zostać zaatakowany? Z tego co wiem, krokodyle bywają niebezpieczne…
Na tym zdjęciu nadmorski kanał. Z mojej wiedzy krokodyle żyją na wolności w rejonach północy do których nie dotarłam. A w wodzie stoi kobitka, czekała na transport chaszczy wodnych – do czego zostają używane? Nie wiem.
Nie rozpoznałam płci
Wydawało mi się, że to mężczyzna 

Ale uspokoiłaś mnie. Skoro nie ma tam krokodyli…
Dobry wieczór. Wyjdzie człowiek na przerwę i wraca, a tu nowe pięterko
Paradoksalnie, w tych zdjęciach z ludźmi moją uwagę przyciągnęła… architektura. Czasem to określenie na wyrost, jak na pierwszym zdjęciu, które robi wrażenie zrobionego w dzielnicy dotkniętej wojną, czasem z tyłu widać kościół. A czasem sama architektura podkreśla różnice, jak ze szkołą publiczną i katolicką.
Ale ludzie na ogół robią wrażenie szczęśliwych.
Dzisiaj Światowy Dzień Szczęścia, jak wspomniałam rano. Czy jest właśnie prostocie życia?
Chyba tak. Jak nie ma zbyt dużego rozziewu między chęciami (ambicjami?) a możliwościami, to i nie ma powodów do frustracji.
Nawiasem mówiąc, dobranocka jeszcze piętro niżej.
A, i jeszcze tak się złożyło – chyba przypadkiem – że w tym zestawie mnogość pojazdów napędzanych człowiekiem albo paliwem, jedno-, dwu- i trzyśladów, ale nie ma zaprzęgniętych w żadne zwierzę. Jakbym się nie cofnął do poprzedniej części, mógłbym przysiąc, że tam w ogóle nie ma zaprzęgowych zwierząt
To nie przypadek, a druga część wyprawy i inna część wyspy
Aa, czyli jednak coś jest na rzeczy!
Zmykam już powoli do spania. Jak mawiali Rodzice do małego Quacka – do Spajewa!
I na mnie pora
Dzień dobry, a ja mimo soboty będę z doskoku, bo zamiast całodniowego wyjazdu (pomijając już to, że pociągi poodwoływane), będę miał dłuugą telekonferencję.
Witajcie!
A ja właśnie doskoczyłem 🙂 W ten weekend nigdzie się nie ruszam i intensywnie zwalczam dokuczające mi ostatnio smarkanie…
Gienia na dzień dobry jest dla mnie nad wyraz krzykliwa, ale dla towarzystwa… drugą kawę wypiję
Dzień dobry :)Tak sobie myślę , że chyba dałbym sobie radę na prawdziwym Madagaskarze . Lubiłem chodzić boso , a kiedy los dał mi buty nie od pary , to nałożyłem na buty wujka getry i wyglądałem wtedy nawet jak elegant . Najważniejsza jest psychika człowieka i spokojne szukanie sposobów na życiowe problemy . Atutem Madagaskaru , jest jego przyroda , raczej łaskawa dla nieporadnych osobników , ale to już nie nasza sprawa , a Opatrzności (?) Piękna wycieczka , ciekawie dobrane fotografie i dobra lekcja dla ciekawych , a co tam słychać na Madagaskarze , który miał być prowincją Rzeczypospolitej ?? Za poniesione trudy – bukiecik .
Jest w świetnym filmie „Misja” Joffé-go scena końcowa, kiedy po wybiciu przez Portugalczyków indiańskiej wioski na jej skraju pojawia się grupka dzieciaków, które przetrwały bitwę chowając się w lesie. Zamiast rozpaczać, na zgliszczach ich dotychczasowego świata zaczynają organizować sobie życie: wyciągają wpół zatopioną łódkę, zbierają porzucone narzędzia itp. W ich wieku zapewne dalibyśmy sobie radę i nie z takimi trudnościami, jak surowe życie na Madagaskarze…
Dziękuję Max, pozostała do dopełnienia wyobrażeń malgaska flora. Przyjdzie i na nią czas.
Dzień dobry. Jestem z powrotem. Odbyłem telekonferencję przez Skype (5 h), ogarnąłem małżonce Zooma do prowadzenia zdalnych lekcji z uczniami plus przetestowałem (ale zapewne MEN się będzie chwalił, jakich to ma ogarniętych nauczycieli), obiad zjadłem gdzieś po drodze…
No cóż, będzie się chwalił także ministrami, choć tu znacznie mniej podstaw do chwały
Oczywiście przy tym refleksja, że na pewno są nauczyciele dysponujący mniejszymi możliwościami niż małżonka (sprzęt, łącza), i jeżeli takim ludziom, nawet mającym nie mniej dobrych chęci, będzie się stawiać za przykład tych bardziej przedsiębiorczych (ale mającym z różnych względów lepsze warunki), to ja przepraszam.
I słusznie, bo nikt inny nie przeprosi!
A do tego jeszcze kwestia dostępu dzieci w domach do sprzętu komputerowego nie jest tak oczywista, jak byśmy chcieli…
No pewnie, że nie. Już w rodzinie 2+2 może być problem ze sprzętem dla każdego. Jeżeli rodzice muszą pracować z domu, a dzieci W TYM SAMYM CZASIE uczyć się zdalnie…
Czytałam przed chwilą wypowiedź ministra od edukacji o prostym i radosnym rozwiązaniu – dzieciom będą dostarczane wersje papierowe materiałów do nauki!
Ta kwestia szczęśliwie mnie już nie dotyczy, natomiast część zaprzyjaźnionych dzieciaków kończyła medycynę, ich z kolei nie dotyczy home office – działają teraz w oku cyklonu.
Jakaż dogodna strona bierna „będą dostarczane”! A kto będzie dostarczał i skąd weźmie, to zapewne już przepisy wykonawcze do rozporządzenia albo coś równie enigmatycznego
Ekipa magików sięgająca do cylindra, a tam… pusto
Dzień dobry


Ograniczenia w związku z wirusem pomału i nas dosięgają
Wczoraj doszliśmy do wniosku, że czas kupić nowe golonki i kopytka na galaretę. Mamy taki sklep, który jest czynny tylko w soboty w określonych godzinach. Od poniedziałku do piątku jest to hurtownia mięsna, zaopatrująca sklepy.
Pojechaliśmy (tak jak lubimy) by zdążyć na otwarcie. Parking był pełen samochodów i już z daleka zobaczyliśmy ogromną kolejkę przed sklepem. Przy wjeździe stał jeden z pracowników. Powiedział nam, że jeszcze jedno miejsce jest wolne, pokazał nam nawet gdzie. Samochód za nami zastopował… nie było gdzie zaparkować. Nie będę dla głupich golonek stała w kilometrowej kolejce!!! Powiedziałam małżonkowi, że jak chce, to proszę bardzo, ale ja się nie piszę na taką imprezę. Był tego samego zdania. Bez golonki, czy galaretki z nóżek można żyć. Zawróciłam. Kierujący ruchem był zdziwiony, że od razu wyjeżdżamy, ale ten, który stał i czekał, zadowolony
W związku z wirusem, do sklepu nie może wejść więcej niż 50 osób. Jeśli jeden z klientów wyjdzie, może wejść kolejny.
Pojechaliśmy więc do Kenosha. Kończyły się nam różne warzywa i owoce i trzeba było odnowić zapas. Tam nie mieliśmy problemów. Zrobiliśmy zakupy i postanowiliśmy jechać do Zion, do naszego ulubionego parku
Park? Z powodu wirusa?!!! Chyba kogoś pogięło…
Co prawda niemal na wstępie stał wóz policyjny, ale mogliśmy wjechać bez przeszkód. Jechałam drogą przy jeziorze, gdy zobaczyłam samca bażanta pasącego się spokojnie. Zanim się zatrzymałam i sięgnęliśmy po aparaty… spryszczył
Szkoda… nie mamy wyraźnego zdjęcia tego gatunku. Co prawda małżonek zdążył pstryknąć kilka fotek odlatującemu, ale bardziej są to fotki dokumentacyjne i wstyd je pokazać…
Dojechaliśmy do bramy. Zamknięta z powodu wirusa
Nie zostało nam nic innego jak wracać do domu. Po drodze mieliśmy inny park i postanowiłam sprawdzić, czy też jest zamknięty. Nie był.
Van Patten Woods Forest Preserve. To stara żwirownia, a miejsce wybierania żwiru zalane wodą stworzyło piękne jezioro
W Polsce zamykają lasy, ponoć bezprawnie (tzn. żadne prawo dotyczące lasów nie przewiduje zamykania ich z powodu epidemii), ale też i zaczęło po nich spacerować ponadnormatywnie wielu ludzi, więc z tym parkiem to poniekąd rozumiem. To znaczy to jest chyba dmuchanie na zimne, że skoro zamykają inne miejsca, gdzie ludzie zwykle się gromadzą (kina, centra handlowe etc.), to zamkną i parki.
Dzień dobry, nie tylko parki i place zabaw u nas w areszcie. Lasy i dolinki też np. te podkrakowskie. Za dużo ludzi korzystało przy pięknej przez ostatnie dni pogodzie. A wczoraj i dzisiaj mrozi…
Dzień dobry, tutaj po nocy jeszcze na dachach i w cieniu na trawnikach biało.
Witajcie!
Dziś usłyszałem, że zamknięto dla publiczności Park Śląski, a także parkingi przy bardziej popularnych miejscach rekreacji. Zakaz wstępu do Puszczy Niepołomickiej, Lasku Wolskiego…
Wczoraj ponoć zamknięto dla publiczności Łazienki Królewskie w Warszawie (znajoma się skarżyła). O tyle proste, że porządnie ogrodzone.
Z tego wszystkiego co piszecie, widać, że nie tylko tutaj ludzie „dmuchają na zimne”

Do tej części parku w Zion nie tak wielu ludzi przyjeżdża. Do południowej znacznie więcej. Tam jest hotel, restauracja i cała masa wygód. Tu jest dziko i nie aż tak przystępnie. My wolimy taką dziką naturę, restauracja nas nie pociąga, ani hotel…
Może gdyby to był park tłumnie odwiedzany, mniej by dziwiło…
A tu? Na ok. 10 parkingach, nazbiera się może ze 20 samochodów. To co to jest przy tylu hektarach ziemi, przy kilometrach ścieżek tak rowerowych, jak i dla pieszych… nawet parę setek ludzi „wsiąkłoby w krajobraz” bez widocznej zmiany tegoż.
No niestety. A przecież na łonie przyrody szansa zarażenia się jest już nikła. Zresztą: jak często zdarzało się Wam w tych parkach rozmawiać z kimś z odległości mniejszej niż 2 metry? Pewnie rzadko/ wcale. No ale bezpieczniej zamknąć, przynajmniej z urzędniczego punktu widzenia.
Nie odważę się zamknąć kościoły, zamknę chociaż parki… przynajmniej nikt nie zarzuci bezczynności 😉
Pewnie od tej strony też. Chociaż w USA pewnie na trochę innej zasadzie (czy tam zamknięto również kościoły?).
Daleka jestem od siania teorii spiskowych, jeżeli jednak prawdą jest, że zamknięcie Puszczy Niepołomickiej i terenów podobnych jest pretekstem, aby bezkarnie prowadzić wycinkę – przy obecnej polityce jestem skłonna w to uwierzyć
Wszak spacer w terenach pozamiejskich wydaje się teraz najbezpieczniejszą formą ruchu.
Musiałby tam ktoś wejść (mimo zakazu) i sprawdzić.
O, albo dronem polecieć? Tylko musiałby mieć zasięg?
Nie wiem jak jest w Polsce, ale tutaj nie wszędzie można latać dronem. Każdy dron musi być zarejestrowany i każdy jego właściciel musi znać zasady posługiwania się nim. Są przepisy do jakiej wysokości można latać, (o ile mnie pamięć nie myli) do 50 mil (ok. 80km) od nawet najmniejszego lotniska i cała masa innych ograniczeń. Za złamanie tych przepisów grożą wysokie kary.
Byłoby to bardzo wygodne… przynajmniej co niektórym 
Także nie wiem jak to jest w Polsce? Może nad puszczą też latać nie można
Są jakieś przepisy, ale jestem przekonany, że nie ma problemu z lataniem nad lasami. Byle tylko zasięg sterowania dronem był.
To chyba zależy gdzie ten las jest. Jeśli gdzieś niedaleko lotniska…?
A zasięg zależy od drona. Niektóre mają bardzo daleki. Wiem coś o tym, bo moje szczęście ślubne ma taki. Jak się dowiedziałam ile kosztował, mało mnie coś nie trafiło
Ale mój mąż lubi drogie zabawki… bo w sumie do czego innego się ten dron nadaje?
Jeśli mam być szczera, to nie wiem, bo w kościele nie byłam od lat. Także trudno mi powiedzieć czy są zamknięte, czy nie…
A co do parków… jeśli pozamykali, to czemu nie wszystkie? Tylko niektóre? Ludzie i tak chcą wyjść z domów i się „przewietrzyć”. W mniejszej ilości parków zgromadzi się więcej ludzi. Czy to nie jest bardziej niebezpieczne?
Tę samą wątpliwość miałem odnośnie ograniczenia godzin pracy sklepów. Owszem, będzie mniej czasu i okazji do zarażenia, ale klientów będzie gęściej. Aż się okazało, że naraz w sklepie może przebywać ileś tam osób (od 1 w aptece do 30 w Lidlu). I pilnują tego. Ludzie czekają na zewnątrz w kolejce, w 2-metrowych odstępach.
To tak jak tutaj. Nie każdy od razu może wejść do sklepu. Liczą ilu jest dość dokładnie. Chociaż nie we wszystkich sklepach. Jak byliśmy w Home Depot, to nikt w drzwiach nie pilnował i można było swobodnie wejść, nawet sporą grupą. Ale też i fakt, że to sklep z różnymi częściami i nie dla każdego jest atrakcyjny
Artykułów spożywczych się tam nie kupi…
Czasami zdarza się nam rozmawiać z ludźmi w parkach. Na pewno się nie ściskamy, ani całujemy
Ot, rozmowa ludzi, którzy tak samo kochają Matkę Naturę i uwielbiają być na świeżym powietrzu. Rzadko natomiast prowadzimy dłuższą rozmowę. Ostatecznie idziemy do parku nie na pogawędki, ale żeby coś zobaczyć, poobcować z naturą. Rozmowa tylko przeszkadza, płoszy ptaki i zwierzaki. I rozumieją to nasi rozmówcy…
Oni też nie są w parkach dla pogawędki…
No więc właśnie. I nie musicie rozmawiać z bardzo bliska.
Jutro (w poniedziałek) do pracy nie idę… ciekawe jak będzie z resztą tygodnia. Ile dni uda mi się przepracować…

I tak jak pisałam wcześniej. Chętnie bym siedziała w tym domu, gdyby tylko ktoś moje rachunki zapłacił. Nawet zarabiać bym nie musiała, bo na co mi pieniądze…
Znowu się wściekłam
Wiewiórki wygryzły dziurę w naszej nowej składówce. W dachu. Pewnie próbowały się dostać do środka. Trzeba będzie to jakoś załatać, bo w czasie deszczu woda będzie nam się lała do środka 


Kolejna szkoda wyrządzona przez te szczurzate gryzonie
Małżonek się też wściekł i powiedział mi, że chyba będzie je truł, aż pozbędzie się wszystkich. Na razie nic nie mówię… muszę dać mu się „wysapać”. Jak złość minie, trzeba będzie po prostu dać metalowe okucia na dach. Tego ich zębale nie wezmą
A czym macie ten dach pokryty?
Cały składzik jest z plastiku. Dach też. To dlatego wiewióry mogły wygryźć w nim dziurę. Mamy kawałki blachy nierdzewnej i planuję wszystkie narożniki nią pokryć. Nie chcę, żeby wiewióry latały mi w środku jak u siebie. Wystarczy że się plączą po ogródku
Ha, otóż wykonałem pierwszy raz w życiu wspólnie z młodszym dzieckiem jedną ważną rzecz – ogoliłem sobie głowę. Prawie na łyso. Maszynką. Nie macie pojęcia, jak mnie wkurzały włosy, wcale nie takie znowu długie, ale wobec perspektywy zamkniętych salonów fryzjerskich moja irytacja sięgnęła zenitu. Jest to całkiem niefachowo zrobione, ale przy włosach długości milimetra albo pół nie ma specjalnego problemu.
Tylko nie daj się wytatuować!
Nie, tego nigdy nie planowałem.
Tetryk wczoraj był w teatrze, ja właśnie wróciłam z Festiwalu Podróżników – opowieść i film o Mustangu, w czym miałam maleńki udział.
O jakim Mustangu, koniu czy samochodzie? O, jeszcze był myśliwiec w czasie II wojny światowej.
Mroźne witajcie!
Dzień dobry, za oknem piękne słońce, ale chłodno. Niestety odtwarzacz dalej u mnie nie gra (mimo restartu komputera). No trudno, będę wklejał kod dla tych, u których działa, a dla reszty dawał linkę.
Wystarczy po uruchomieniu kliknąć napis YouTube w prawym dolnym rogu odtwarzacza, i klip otwiera się w nowym oknie lub zakładce… Nb. u mnie się dziś otwiera na Firefoksie 😉
Aha, dzięki. Ale to na to samo wyjdzie, jak się wrzuci linkę.
Witajcie!
Słoneczko świeci, ale zzzimmmnoooo!
Dzień dobry, wczoraj pośnieżyło i w duecie ze słońcem zima nadrabia zaległości.
Zdaje w terminie poprawkowym? 😉
W górach nie jest to zaskakujące 🙂
Dzień dobry, Wyspo:)
Dzień dobry, Leno!
Witaj, Zocho:)
Z przyjemnością pooglądałam kolejne migawki z dowcipnym komentarzem:)
Pozdrawiam:)
Witaj Leno, miło mi i pozdrawiam również
Dzień dobry

U mnie też pośnieżyło… biało dokoła. Tylko temperatury plusowe, więc na pewno śnieg nie poleży
Na ten tydzień mam siedzenie w domu. Ciekawe jak będzie w następnym… ale pewnie tak samo


I ciekawi mnie również, jak długo to wytrzymamy finansowo…
Tak jak wtedy, gdy mąż siedział na bezrobotnym i tylko wpadaliśmy w długi? A potem parę lat z nich wychodziliśmy. Teraz ja dla odmiany siedzę na bezpłatnym… dobrze, że chociaż on pracuje. I też nie wiadomo jak długo
Czysty obłęd
Ale nie ma co narzekać




Przeciwności życiowe są po to, żeby je pokonywać
Według mego kumpla – jestem twarda jak stonka – więc muszę jakoś sobie radzić
I żebym miała skisnąć – poradzę
Miłego dnia Wam życzę
Jak cię znam – nie skiśniesz, a i tak sobie poradzisz 🙂
Przez te parę lat, zdążyliśmy się poznać
Jak nie wprost, to na „okrętkę” 

A człowiek to takie bydlę, że nawet jak nie ma jak, to i tak sobie poradzi
Muszę jakoś dać radę, więc nie ma co się nad sobą rozczulać, tylko brać się z życiem za bary i walczyć
Też tak uważam, że Miralka na pewno sobie poradzi.
I bynajmniej nie skiśnie!
Będę musiała jechać do naszego ubezpieczenia

To przecież miało być tylko wyrównanie!!! To ile nas wyniesie pełne ubezpieczenie? Dwa tysiaki na rok? 


Kolejna instytucja w której panuje bajzel
Zgłosiłam kupno samochodu, tak jak powinnam. Kobitka powiedziała mi, że w związku z tym, że wartość samochodu znacznie wzrosła, podskoczy nam również składka ubezpieczeniowa. Tak gdzieś ok. dwóch stów. Spisała dane nowego samochodu, wydała mi tymczasową kartę ubezpieczeniową i powiedziała, że resztę przyślą pocztą.
No i przyszło… ponad pięć stów do zapłacenia!!! Chyba ich pogięło
Powiem jej, że jeśli tyle ma wynosić, to poszukam znacznie tańszego ubezpieczyciela. Jest ich trochę na rynku i wcale nie musimy trzymać się jednego
I w sumie, to paskudne, że zawsze ja muszę jechać z awanturami do różnych instytucji. Jakoś na małżonka nie pada… tylko zawsze na mnie
Ciekawe co będzie, jak ubezpieczenie też zamknięte…
Pewno naliczyli ci całość zamiast nadwyżki. Czy dotychczas płaciłaś coś ponad 300?
Na pewno naliczyli mi całość zamiast nadwyżki


Teoretycznie mogłabym załatwić wszystko przez telefon. Teoretycznie. W praktyce, jak się nie pojedzie i nie pokaże dokumentów (łącznie z zapłaconym rachunkiem), to wynajdą tysiące problemów, brak zrozumienia tematu, czy jeszcze jakieś głupoty, których nie jestem w stanie przewidzieć. Nawet zdarzało się, że osoba z którą się rozmawiało, wyparła się tej rozmowy, a rozwiązanie problemu okazało się jeszcze większym problemem.
A tak pojadę, pokażę zapłacony rachunek ($329,81), pozostałe dokumenty i przy okazji zapytam dlaczego wyliczenie opłaty wynosi o prawie $11 mniej niż na nowym rachunku. Niby niedużo, ale chciałabym wiedzieć dlaczego więcej…
Pojadę dopiero jutro, bo przy okazji załatwię inne sprawy (terminowe), a codziennie (jak już mam wolne) nie chce mi się latać
Z każdej zarazy bywają pożytki.
Dzięki „kaczej zarazie” poznałam mnóstwo kapitalnych ludzi.

Natomiast koronawirus może zmniejszy trochę biurokrację, zwiększy możliwości załatwiania spraw ” z fotela „.
Wróciłam, jestem w domu.MR zrobiony.
Nie obyło się bez dodatkowych problemów= stresów, ale i też były sytuacje wręcz humorystyczne.
No i ta sceneria szpitala- kombinezony, maseczki, gogle, pomiar temperatury…przypominała filmy katastroficzne. Pacjenci do rejestracji lub w poczekalni z zachowaniem bezpiecznej odległości, a potem w windzie stłoczeni ciasno jeden obok drugiego.
Teraz już mogę realizować #zostań w domu, bo od ponad tygodnia testowałam na sobie wędrowanie po całym mieście komunikacją MPK z jednego końca na drugi, czyli Kraków w czasie epidemii= miasto bez korków i puste autobusy.
Mistrzowi Q, Miralce, Lordowi W oraz Bożence za słowa otuchy dziękowałam dziś rano, ale teraz jeszcze raz.
Cieszę się, że się udało!
No to Tobie Tetryku
za to, że się cieszysz.
Jak Twój katar i „przegrzanie”?
Ze złotych myśli Jonasza Kofty:
Prawdziwi artyści zarabiają dużo więcej, ale dużo później.
Dziś miałam dzień hm… „pełen wrażeń”, więc i ciężkie myślenie. Mógłbyś więc wytłumaczyć Tetryku czy złota myśl Kofty jest à propos jakiejś wcześniejszej dyskusji pięterkowej, czy tak akurat Cię naszła?
Akurat czytam „Jego portret. Opowieść o Jonaszu Kofcie”…
A do licha. Tak mnie dzisiaj wymaglował real z wirtualem, praca z innymi obowiązkami, że nie odtrąbiłem fajrantu, a teraz to już bliżej capstrzyku.
Od panowania nad realem żadna zaraza nas nie wybawi, przede mną intensywne dni, więc #zostanwdomu przekładam na sobotę.
Dzień dobry


A przecież mówił, że przeszukał wszystko na dole… reklamówka była ze sklepu, w którym małżonek cyklicznie kupuje leki… sam ją zaniósł na dół…
I nie wiedzą jak szukać?

Niby w domu i nie pracuję, a zajęć mam bez liku
Przynajmniej poodrabiam wszelkie zaległości
Wczoraj trochę mnie małżonek wkurzył. Szukał swoich tabletek od ciśnienia. Oczywiście w pierwszym rzędzie mnie się zapytał gdzie położyłam… nigdzie. Nawet ich nie dotykałam. Jakoś nie mógł uwierzyć. Jak twierdził, zostawił w reklamówce na stole (faktycznie, dobre miejsce) i musiałam gdzieś je przełożyć. Sam obszukał już wszystkie możliwe miejsca. Muszę wiedzieć gdzie są…
Obszukałam jeszcze raz wszystkie możliwe miejsca, gdzie można je było położyć… nie ma. Małżonek wspaniałomyślnie machną na nie ręką. Stwierdził, że w końcu muszą się znaleźć. Zeszłam na dół. Zajrzałam do reklamówki, która stała może metr od jego biurka i tabletki od razu się znalazły
Czy wszyscy faceci są tak roztrzepani, że nawet nie wiedzą co i gdzie przenoszą?
Podejrzewam, że zabrał odruchowo, bo zawsze się wściekam, gdy na stole leży za dużo (moim zdaniem) rzeczy. „Tycnął gdziebądź”, zadowolony, że zrobił porządek i oczywiście nie „zarejestrował” tego w swojej pamięci… a potem szuka…
I jeszcze mnie się pyta, gdzie położyłam…
Oczywiście małżonek jest kochanym facetem, tylko czasami trochę wkurzy


Ale ogólnie nie narzekam na niego
Ja też mogę być czasami wkurzająca
Każdy z nas bywa (dobrze, gdy bywa!) wkurzający! Ale to nie powód, żeby się nie lubić!
Oczywiście Ukratku
To nie powód…

I chyba dlatego już niedługo nasza 39 rocznica ślubu
Większość życia spędziliśmy razem. A że czasami jedno drugie wkurzy… bywa
Brawo, młodziaki! Tak trzymać!

Dołączam do gratulacji dla Państwa Miralków!
Miralko!
Nie wszyscy faceci -Makówka też tak ma. Z tą różnicą, że wtedy nie opieprza domowników, ani nie prosi o pomoc w szukaniu, lecz Makówka przemawia do Maczka. Nie będę pisać jakimi słowami, bo na Wyspie…kulturalne towarzystwo.
Widzisz Maczku… mam dobrą pamięć i jeśli coś gdzieś przekładam, pamiętam. Tym bardziej, że lubię aby każda rzecz w domu miała swoje miejsce. Nawet jak kupujemy coś nowego, to zanim dojadę ze sklepu do domu – wiem gdzie będę to trzymać. Taki głupi charakter


Małżonek często czegoś szuka, bo nigdy (no, może rzadko kiedy) nie odkłada swoich rzeczy na miejsce. Potem mnie pyta, czy nie wiem gdzie coś tam jest. Czasami bywa to męczące…
Podejrzewam, że Tobie coś takiego się przytrafia, bo nie zastanawiasz się co gdzie wtykasz. Twój mózg zajęty tysiącem różnych spraw nie rejestruje takich drobiazgów
Jestem za leniwa, żeby spędzać czas na szukaniu różnych rzeczy… wolę po prostu sięgnąć i wziąć
Miralko!
Mieszkam w małym mieszkaniu i faktycznie jestem przykładem bałaganiarza i osoby chaotycznie myślącej i robiącej parę rzeczy naraz.
Jednak to mnie domownicy pytają gdzie coś może być.
Przykład? Nerwowy telefon do mnie do pracy „Mamaaaaaa! Nie wiesz, gdzie ja mogłem położyć moje świadectwo maturalne? Dziś ostatni dzień składania dokumentów na studia, za chwilę zamykają!”. I mama telefonicznie pokierowała kierując się własną intuicją,gdzie dziecko mogło to schować we własnym pokoju.
Bo Mamaaaa to instytucja…
Humor mam trochę lepszy, bo zaczynają spływać czeki. Może uzbieram tyle, żeby starczyło na rachunki… a przynajmniej jest taka nadzieja
Aż ulżyło… 
Miłego wtorkowania się życzę
i idę spać 

Jutro mam kilka wizyt po urzędach i sklepach, ale sama nie wiem co będzie otwarte… zobaczę jutro
Witajcie!
Właściwie jest piękna pogoda i zamiast siedzieć w domu, milej by było spacerować po górach. Buuu…
Dzień dobry, mocno przelotne, od rana sporo załatwiania (zdalnego, przez sieć), dopiero teraz jestem. I zaraz idę pracować. Swoją drogą, zaczynam się cieszyć, że w ogóle mam tę pracę, bo od koleżanek i kolegów po fachu spływają bardzo różne wieści.
Słonecznie witam!
Czy wirtualnie ktoś ze mną napije się herbaty?
Bardzo słoneczne i nieco mroźne dzień dobry:)
Na wschodzie (północnym) bez zmian – koralikuję sobie:)
Chyba czas mi się zbierać



Ptaki nakarmione, czas i siebie nakarmić
A potem w drogę… nawet jak się nie chce
Miłego dnia życzę
205 komentarzy.
Taka myśl mnie naszła w tym momencie.
Czy ktoś coś nowego buduje, czy wolicie pozostać z Malgaszami, czy …macie ochotę na jakieś makówczyne pięterko?
Taki pomysł wpadł mi W TEJ CHWILI do głowy. Pomysł związany z datą 24 marca.
Musiałabym zebrać myśli (co przychodzi mi ostatnio z trudem), wyszukać zdjęcia…ale mogłabym coś przed północą przygotować. Jak zechcecie…
Szykuj!
I znów się nie da zalogować. Za chwilę się da i tak w kółko.
Hm…zdjęcia poszukam, ale jak to się nie zmieni to i tak pięterka nie zrobię, jak co chwilę będzie uciekać logowanie.
Na wszelki wypadek sprawdziłam, choć raczej byłam pewna odpowiedzi.
Jako osoba, która jest nie zalogowana nie mam dostępu do biblioteki.
Natomiast do kokpitu, gdzie jest dodaj wpis -mam, czego nie rozumiem.
Czyli? Popisać bym sobie mogła, ale już nie dodać zdjęcia? -Teraz rozumiem jakieś siły wyższe uznały, że moją pisaninę mogą tolerować, ale pstryczki to już nie.
Ale czemu Bożenka też miała problemy?
No dobra pomysł był i …to powinno mi wystarczyć. Widać ten pomysł był głupi i tak miało być?
Nie bardzo rozumiem, wylogowywuję się i loguję bez problemu. Spróbuj się wylogować, zamknąć wszystkie okna i zalogować ponownie…
Robiłam to wielokrotnie. Nawet wyłączyłam laptopa. Loguję się -jest i za chwilę znika.
Dobry wieczór, jestem. Już po wszystkim na dzisiaj, mam nadzieję, a w każdym razie na tyle, żeby móc się przywitać na Wyspie.
Dzisiaj udało mi się nigdzie nie wychodzić (jutro będę jednak musiał).
A ja właśnie ustaliłem z doktorem, że się byczę do poniedziałku…
Ale nie na tle korony?
Nie, to by się nie skończyło na tygodniu…
Proszę, proszę…takiemu to dobrze.
W nocy (pewnie nie wychodząc z domu) ustalił z doktorem!
Wiem, wiem zgodnie z zasadą # zostań w domu...
Wiesz… mój doktor jest nowoczesny. Ma w domu telefon!
Kochani, zmykam…
Najpierw były problemy z logowaniem, potem dopadła mnie proza życia, ale jakoś zdążyłam, aby wpis ukazał się z datą 24 marca.
Zapraszam więc na nowe pięterko.
Trochę na chybcika budowałam, wybaczcie.
Dobranoc !