Wszystko zaczęło się od telefonu kolegi.
„Zwolniło się miejsce na wyjazd na narty w Dolomity, bo nie może jechać czteroosobowa rodzina i szukają kogoś na to miejsce. To wyjazd organizowany przez ZNP AGH. Tu masz nr telefonu”.
Rozsądna Makówka „nie dasz rady, nie masz kondycji. Od wielu lat bywasz na nartach jakieś pojedyńcze dwa jednodniowe wyjazdy w roku gdzieś tu na pobliskich pagórkach”.
Przecież jeździłaś już na wysokości ponad 3 tys.mn.p.m. -Copper Mountain (3792 m n.p.m.)w Kolorado kusi odważna część Makówki.
Ale byłaś wtedy młodsza i zdrowsza marudzi zastraszona część Maczka.
A pamiętasz jak było cudownie ?-przypomina ta odważniejsza część i podsuwa zdjęcie dwóch Ew gdy były na nartach w Beaver Creek.

Nieśmiała Makówka „znasz jedną osobę,a reszta zna się od lat…”
Jednak zadzwoniłam. Miła pani powiedziała” dziś jest piątek, proszę przespać się z tym w weekend i w poniedziałek do mnie zadzwonić”.
Mój organizm machał Peselem, moja nieśmiałość przypominała , „będziesz potem siedzieć sama w pokoju”.
„No to wezmę książkę ” odpowiedziała hardo Makówka i zapisała się na wyjazd.
Przyjeżdżamy na miejsce -narty zostawiam w autokarze -walizkę zanoszę do pokoju -za 15 minut na dole na kolacji.
I tak na tempo będzie już do końca. Książka nieotwarta wróciła do Krakowa -nie było czasu na czytanie.
Po kolacji wsiadamy w parę osób do windy -wyjeżdżamy na górę i zaczyna się …szukanie pokoji.
Tych pokoi, w których już mamy zostawione rzeczy!
Pokój 407 -jest! Ale to nie mój! Po schodach na dół i …trzeba szukać innej windy, żeby znaleźć się w części E, bo tamten 407 był B.
Tak sobie biegamy, gdy spotykamy pana Jurka,organizatora wyjazdu.
„Taaaa…same profesory, a za rękę trzeba prowadzić jak dzieci!”.
Ale się uśmialiśmy wszyscy (profesory i mgr Makówka).
Hm…pamiętam pierwsze dni na AGH -grafik zajęć w ręce i znalezienie właściwej sali wydawało się czarną magią, gdyż nasz Wydział miał zajęcia w różnych budynkach, na różnych Wydziałach.
Po kilku dniach zajęć śmieszne się wydawało jak można mylić A3 z AO albo inne B itp.
Po kolacji sprawdzam co zapomniałam . Szczoteczka do zębów -nie ma! (przecież pakowałam!)
Palcem myję zęby i myślę (Tak będzie przez tydzień? Tu nie ma żadnego sklepu).
Rano szczoteczka się znajduje -pod łóżkiem . Bez innych „zapomnianych rzeczy” jakoś sobie poradziłam.
A potem już było cudownie, wspaniale i „w ogóle”. Pogoda -różna -i słońce i taka mgła, że nie było widać oznakowania szlaku.
Jeździliśmy (zamiennie) albo w Sappadzie (bliżej, łatwiej) albo trochę dalej w Ravascletto.

Na mapce na czerwono napisałam „tu” w miejscu, gdzie poniżej jest szczyt M. Tamai , o którym będzie mowa dalej.
Do Ravascaletto jest dłuższa jazda autokarem (takimi serpentynami, że nasi kierowcy budzą podziw przy mijankach dwóch autokarów), ale za to większa ilość tras do wyboru oraz piękniejsze widoki.




Powyżej parę zdjęć moich i kolegi
(pytałam o zgodę) ze szczytu M. Tamai (1970m.n.p.m.).
Na sam
szczyt trzeba się było wdrapać na piechotę. Wspinanie się w
butach narciarskich po śliskich kamieniach to nie jest to co Makówka
lubi najbardziej.Ale warto! Zdjęcia z komórki oczywiście nie
oddają tego jak tam było pięknie. Na zdjęciach oryginalnych
jeszcze coś widać, po pomniejszeniu jest jak jest -musicie
uruchomić wyobraźnię.
W czasie wspinania przyuważyłam takie kwiatki.

Oprócz „zwykłego” wspaniałego jeżdżenia na nartach było trochę innych atrakcji np. lamy albo igloo.



Po powrocie z nart biegiem na basen. Potem kolacja, a zaraz po kolacji śpiewy przy gitarze i oboju.

I winie oczywiście.

Piosenki turystyczne, żeglarskie, harcerskie albo np. Okudżawa, Sikorowski itp., czyli to, co Makówka kocha najbardziej.
Wątek polski?
Tradycyjnie będzie. Tytuł ostrzegał, że na pięterku oprócz widoczków będzie trochę (no dobra, sporo) Makówki.


To jeszcze Słowacja -Tatrzańska Łomnica (Skalnate Pleso)

Moja pisanina i pstryczki nie oddają nastroju i atmosfery, nie oddają piękna gór …
Nie oddają tego, że poznałam kapitalnych ludzi . Z niektórymi jestem w kontakcie, z niektórymi (jestem pewna) zakumpluję się na dłużej. To taka „wartość dodana” tego wyjazdu.
Wyjeżdżając bałam się jak będę się czuła wśród obcych ludzi. W drugim dniu wydawało mi się, że z niektórymi znam się sto lat.
Taki to był ten tydzień w Dolomitach…
Obrazek wyróżniający -zdjęcie z Internetu.
Dzień dobry

Jeśli „nadajesz” z kimś na tych samych „falach”, na pewno znajdziecie wspólny język i wydaje się, że znasz te osoby od lat… a że jesteś komunikatywna, wspólne „fale” nie było trudno znaleźć 
Piękne zimowe wakacje
Kiedyś słyszałam, że znajomość ma nie tylko długość (czasową), ale i głębię
Otóż to, masz rację Miralko!
„Wspólne fale” łatwo było znaleźć w czasie rozmów na wyciągu (kanapy dwu lub czteroosobowe).
Ujawniły się w czasie śpiewania TYCH SAMYCH piosenek, które wywoływały podobne wspomnienia turystyczno-żeglarskie, podobną wrażliwość.
Natomiast w czasie jeżdżenia we mgle, gdy widoczność była taka, że nie było widać oznakowania trasy nasza dzielna piątka, która wyjechała na samą górę (jako jedyni z naszej wycieczki) odczuła również na czym polega solidarność. To wtedy zawiązało się między nami coś na rodzaj przyjaźni, gdy każdy pilnował każdego.
„Wspólne fale” są w nas, Makóweczko. Nawet bez „kanap” (wyciągowych), czy mgły na stoku

To pewnego rodzaju „porozumienie dusz”…
Nie wiem czy zauważyłaś (a może tylko ja tak mam?), ale czasami spotykamy kogoś i od momentu poznania czujemy do niego awersję… bez żadnej konkretnej przyczyny. Ta osoba może być miła i sympatyczna… a mimo wszystko nie potrafimy jej polubić. A są osoby, że zanim zamienimy kilka słów, już je lubimy
Coś w nich jest takiego, co przyciąga i „przylegamy” do tej osoby „na mur”…
Też tak masz?
Dzień dobry


Nieśmiała Makówka? No nie…
Maczku, przysłoniłaś mi piękny widok na Kasinę i różowawy(?) śnieg w dolinie!
Widoki ze szczytu M. Tamai przepiękne, mogę Ci pozazdrościć, że oglądałaś cudeńka na własne oczęta, ale nie zazdroszczę wchodzenia w butach narciarskich (jak to się nazywa? 😉 )
Fajnych wspomnień nikt Ci nie zabierze i niech jak najdłużej będą świeże w pamięci. Tego Ci życzę, oczywiście.
Witaj Skowroneczku!
Nieśmiała a i owszem i nie rozumiem tego znaku zapytania.
Spróbuję poszukać gdzie mam jakieś zdjęcia z Kasiny. Jak znajdę widoczek „bez Maczka” pokażę.
Na spotkanku byłam wczoraj dłużej niż planowałam , więc jako „wątek polski”dodałam dwa zdjęcia, które skopiowałam z fb, bo na szukanie plików nie miałam już siły (godzina prawie druga w nocy!)
Zameldowałam się

Za oknem okropniastoooo! Czy takie będzie tegoroczne lato??
W Krakowie też pada deszcz i jest paskudnie, a ja muszę iść do Przychodni….
Dzień dobry. Dlaczego ja już nie jeżdżę na nartach?!
Aha, już wiem. No trudno.
Przepiękne piętro, przypomina najfajniejsze wyjazdy narciarskie, zwłaszcza ten, w trakcie którego kręciliśmy krem do babeczek, do którego był potrzebny litr szkockiej. To znaczy na sam krem jakieś 2 naparstki, ale reszta też się nie zmarnowała
Lecę dalej łapać sroki.
Dziękuję Q za miłe słowo i życzę skutecznego łapania srok.
Deszczowo witam!
Dziękuję Drogie Panie za miłe komentarze.
A…i Panu Q też dziękuję…
Świetnie, że się zdecydowałaś! Mój coroczny marcowy wyjazd, tym razem z przyczyn oczywistych, przedwczoraj został anulowany. I koniec sezonu…
Informacja poranna: do pracy mam nie przychodzić – wszystko co ma związek z turystyką i kulturą przestaje funcjonować.
A pieniądze za ten czas dostaniesz? Przepraszam, że tak pragmatycznie pytam.
Wyjazdu szkoda, ale zawsze możesz poszusować lokalnie, masz gdzie.
W tę sobotę miał być wyjazd na narty do Białki organizowany przez AGH. Byłaby okazja spotkania niektórych osób z pobytu w Dolomitach.
Spotkanie z profesorem Chmajem dziś w Jaszczurach też odwołane.
Szkoły zamknięte, szpitale nie przyjmują pacjentów.
Oczywiście, rezerwuję bezpośrednio w hotelu, Włoch już zrobił zwrotny przelew. Większym zmartwieniem jest fakt, że skoro nie ma pracy, to i nie ma kołaczy.
Czy dostaniesz pieniądze miałam na myśli kasę za pracę.
Ale żadnych czy tylko mniej? (przepraszam, że pytam).
Makówka na nartach ? Dobrze , że już wróciła , bo z nartami bywa różnie . Kiedyś , wpadł do mnie do pracy kolega i zostawił opłacone skierowanie na wczasy do Zakopanego . Daj to komuś , bo szkoda , aby przepadło powiedział i tyle go widziałem . Był marzec , w górach wymarzona pora na narty . Miałem w zespole jednego nygusa i trochę z żalem ,ale dałem mu to skierowanie z nadzieją , że może trochę się poprawi . Pojechał chętnie , chociaż miał słabość do alkoholu a nie do nart . Po skończonym turnusie , otrzymałem informacje , że ten mój nygus , nie jezdził na nartach , ale pod koniec turnusu chciał sobie zrobić pamiątkowe zdjęcie , założył narty i niestety narty go poniosły ,uderzył w jakąś skałę , złamał sobie nogę i leży w zakopiańskim szpitalu . Rehabilitacja nygusa trwała cztery lata , bo kiedy już chodził o kulach , to dał czadu na koleżeńskim spotkaniu i jeszcze raz połamał sobie chorą nogę . A wszystko prze darmowy wyjazd do Zakopanego . Miał Facet pecha …Dzień dobry 🙂
Witaj Maksiu!
Bywa różnie…coś mi się skojarzyło…napiszę trochę później.
Taki dowcip mi się skojarzył. A może autentyczna historyjka?
Studenci na obozie narciarskim w czasie wieczornej imprezki poniesieni ułańską fantazją zaczęli chodzić w nartach po schronisku.
Po korytarzu szło dobrze, więc postanowili zejść po schodach. Nie zauważyli kobiety wychodzącej po schodach, kobieta upadła i się potłukła.
Ktoś zawiózł ją na Pogotowie. Na pytanie co się stało odpowiedziała „dwóch narciarzy potrąciło mnie na schodach w schronisku!”.
Sanitariusze zaczęli się tak śmiać, że upuścili nosze co spowodowało dalsze obrażenia i kobieta została przewieziona do szpitala.
Rano studenci wytrzeźwieli, dowiedzieli się co narobili skruszeni więc i pełni wyrzutów sumienia postanowili odwiedzić i przeprosić kobietę.
Weszli do szpitala „gdzie leży ta pani co to ją potrąciliśmy na nartach, na schodach w schronisku?”
Rejestratorka „To jednak prawda? Lekarz zlecił badanie psychiatryczne dla pacjentki, która upierała się, że narciarze ją potrącili na schodach w schronisku”.
Kurtyna.
Taaa… Ja słyszałem o gościu, który odniósł obrażenia w takich okolicznościach (nie pamiętam już w jakich), że gdy objaśnił je sanitariuszom niosącym go w noszach po schodach, ci ze śmiechu upuścili nosze i złamali mu drugą nogę…
Ja to nazwałam „dalsze obrażenia”.
Witajcie!
Zacząłem pisać przywitanie i dopadła mnie awaria. Uff!
Brawo, Maczku!
Witaj Ukratku!
Łoj! Awaria, a ja już myślałam, że Twoje miejsce pracy też zamknęli.
Dziękuję za brawa.
Paaaa kochani!
Odezwę się jak wrócę.
Do tej pory było dwa P:
Przychodnia
i za chwilę Peru.
Miało być jeszcze A, ale jak zobaczyłam kolejkę na ulicy wokół apteki do apteki -zrezygnowałam.
Dobry wieczór, te sroki to mnie do grobu wpędzą, nie trzeba żadnego koronawirusa. Przerwa i oczywiście guzik, nie fajrant.
Dobry wieczór, Makówko:)
Gratuluję pięknego wypadu i cieszę się razem z Tobą, że tak miło spędziłaś czas wśród życzliwych ludzi:)
Takich przeżyć nie dostanie się za największe pieniądze;)
Pozdrawiam:)
Witaj Leno!
Masz rację. Dla mnie zawsze nie jest najważniejsze GDZIE, ale Z KIM !
Bardzo wietrzne i chmurzaste dobry wieczór:)
Dobry! U nas też przeraźliwie wieje przez cały dzień, a do tego jeszcze latały jakieś wojskowe samoloty, hucząc silnikami – chyba już wzrok mam nie ten, bo próbowałem parę razy wypatrzyć choćby sam najmniejszy kształt, i guzik.
Witaj, Quackie:)
Nie wiem, czy u nas coś latało, bo wróciłam w nocy, naszarpałam się z bramą do garażu, bo przez ten wiatr nie chciała się otworzyć pilotem, aktywowałam Czujnika (to taki sąsiad, co go w ciemnościach można rozpoznać po migającym na czerwono żarze papierosa) i po tak miło skończonej pracy, ogłuchnięta i oślepnięta, spałam pół dnia:)
Pozdrawiam:)
Nie wszystko mi się tu łączy (ogłuchnięta i oślepnięta od czego?), ale spanie mi się podoba!
Od sąsiada?
I ładnie to tak podśmiewać się z klasy pracującej?
Ze zmęczenia, ze zmęczenia, przeważnie ślepnę i głuchnę kilku-godzinowo.
Pozdrawiam:)
Ci później urodzeni muszą pracować na tych wcześniej urodzonych, cóż tak już jest!
To co wtedy robisz Leno ślepa i głucha? Śpisz? Czyli to bardzo korzystne jest, bo hałas i światło nie przeszkadza Ci w spaniu.
Nic mi nie przeszkadza, jeśli już zasnę:) A przy świetle zasypiam, przy czytaniu. Lampka sama sobie gaśnie, bo jest rucho-czuła:)
Ale czasem bywam tak zmęczona, że włącza mi się drugi bieg, dostaję szwungu i padam dopiero po kilkunastu godzinach, w kolejnym cyklu na sen:)
To masz Leno tak jak ja
Ani światło, ani hałas (do pewnego stopnia) absolutnie mi nie przeszkadza 

Jak zasnę, to można mnie z łóżkiem wynieść
Ale jak się „przerobię”, to mam problemy z zaśnięciem. Czuję się zmęczona i „padnięta”, ale zasnąć nie potrafię… dopiero po kilku lub nawet kilkunastu godzinach… czyli podobnie jak Ty
I po przerwie. Wprawdzie nie wiem, w co ręce włożyć najpierw, ale coś będę musiał wybrać…
W kieszenie i spokój będzie!
Spokojnej i zdrowego snu
Spokojnej i zdrowia nie tylko w czasie snu!
Dobrych snów wzajem! 🙂
Jako makówczyne nie na temat między między wkleję informację, która zachęciła mnie dziś, aby pójść do Kontynentów na slajdowisko.
Tomasz Noga – Krakus, absolwent AGH. Zaczął wyjeżdżać dopiero w wieku 17 lat do krajów europejskich, do azjatyckich republik byłego Związku Radzieckiego i do często odwiedzanej w tamtych czasach Turcji. Mimo wielu ciekawych miejsc na naszym kontynencie, posmakowanie kultur Bliskiego Wschodu, krajów arabskich, czy Indii doprowadziło do „narkotycznego„ uzależnienia zwanego podróżowaniem.
…….. i tak minęło około 33 lata błąkania się w wolnym czasie naprzemiennie głównie po krajach Azji i Ameryki Południowej i Centralnej, wędrowania w Himalajach, Andach i Karakorum, i trafianiu do bajkowych miejsc jak Galapagos czy Bhutan.
Po kolejnych kilku wylotach do Indii, wracam do Ameryki Południowej, ponownie odwiedzając Peru i Ekwador w 2010 roku. Zostaną zaprezentowane ANALOGOWE slajdy z ekwadorskiego Parku Narodowego Cajas, rzadziej odwiedzanego północnego Peru i pobytu trekingowego w górach Cordilliera Blanca. A że spędzaliśmy tam Boże Ciało …….. – resztę opowiem na pokazie.
Po przeczytaniu tego co powyższe Krakuska i absolwentka AGH postanowiła posłuchać co opowie Krakus i absolwent AGH.
I warto było. A w przerwie była degustacja lodów.
Miłej nocki wszystkim życzę:)
I Tobie Leno!
Ty też spać idziesz, czy zostajesz na nocnej zmianie?
Wyspałam się, Makówko:)
Teraz koralikuję (ale już coś nowego, tamto z Sofijkowej przygody dzikiej już skończyłam:)), jak to po powrocie i zerkam niezobowiązująco w sąsiedzkie opłotki:)
Pozdrawiam:)
Też pozdrawiam Leno!
Takiej umiejętności spania Ci zazdroszczę.
Koralikowania -również.
I nawzajem, spokojnej, chociaż nieprędko jeszcze pójdę spać.
Nocami bywam częściej… spokojnych snów Wyspo
Dzień dobry


Minął mnie o milimetry. Myślałam że coś mnie trafi. Na ogół, jeśli widzę, że ktoś chce zmienić pas i miga, po prostu wpuszczam. Ale coś takiego mnie wnerwia. Stał obok i musiał wiedzieć, że nawet jak miga, nie mam szans tego zobaczyć. Poza tym w przepisach stoi jak byk, że można zmienić pas tylko wtedy gdy ma się gdzie!!! Nic tam nie ma, że można na kogoś najeżdżać!!! I przecież nie wyjadę na „czołówkę” z samochodem z naprzeciwka, żeby gościo mnie nie trzasną, czy się o mnie otarł!

Czuję się zmęczona, przeżuta i wypluta
To chyba przez te nerwy. Nie znoszę jeździć do Chicago. Zawsze korki, tłok, ścisk na drogach. Wszyscy się gdzieś śpieszą i mają w d… dużym poważaniu wszelkie przepisy drogowe.
Gdybym jechała swoim starym samochodem, zobaczyłabym jak daleko facet może się posunąć, ale szkoda mi było samochodu, który ma niecały tydzień…
Stałam na światłach. Zapaliło się zielone, więc spokojnie ruszyłam do przodu. Facet obok zaczął na mnie najeżdżać. Jego lusterko prawie dotykało moich przednich drzwi. Przyhamowałam, bo nie miałam gdzie przyśpieszyć… przede mną jechał inny samochód. Facet nawet nie popatrzył na mnie. Po prostu sobie jechał
Może niepotrzebnie się zdenerwowałam, ale nerwy nie do końca zależą od nas…
Minęło już parę godzin i zaczynam się uspokajać
Ufff! Wysapałam się i już mi trochę lepiej

Ale mam całą masę spraw do załatwienia.
U niej, w Kolorado są trzy razy droższe… to czemu nie… 


Jak pójdę spać, to nie będę miała koszmarów (a przynajmniej tak mi się wydaje)
Czwartek mam wolny dzień. Do pracy nie idę
Muszę być w ubezpieczeniu z powiadomieniem o kupnie nowego samochodu. Na pewno ubezpieczenie „podskoczy” i to znacznie, bo wartość samochodu też jest znacznie wyższa.
Powinnam zgłosić w urzędzie miejskim zakup tegoż samochodu, bo nowy sticker (w czerwcu) powinien przyjść już na nowy (oczywiście musimy za niego zapłacić). Muszę być w banku. Kupić w sklepie nowe ziarenka dla ptaszków, bo już mam praktycznie końcówkę, a przy okazji nowe orzechowe wałeczki szpakom i wiewiórkom.
Muszę być na poczcie. Wysłać swój głos na prawybory (wolę to niż głosowanie w lokalu wyborczym), kupić znaczki (bo się kończą) i wysłać paczkę do córki. Kupiliśmy orzechy (laskowe, migdały i włoskie), bo były na wyprzedaży. A nasza córka je uwielbia
Oprócz tego ugotować obiad, podlać kwiatki, namoczyć orchidee, ale to już błahostka
Także zapowiada mi się bardzo „zajęty” dzień… jak zwykle, gdy mam wolne
Miłego dnia Wyspiarze!!!
Witajcie!

Rano w autobusie powitał mnie komunikat:
Dzień dobry! Mówi kierowca, Cztery pierwsze miejsca są strefą ochronną i nie wolno ich zajmować. Proszę nie dotykać przycisków otwierania drzwi – będę je otwierał na każdym przystanku…
Dzień dobry. Pomieszanie z poplątaniem – za oknem, w głowie i na świecie. Za oknem deszcz, a jeszcze przed chwileczką na zmianę ze słońcem. W głowie ciężko. A w głowie ciężko po kolejnym dniu srok łapania. A na świecie wiadomo.
Quacku, a nie da się zrzucić nieco z własnej głowy, na inną głowę??
Otóż nie tym razem, niestety. Ale damy radę, byle do końca tygodnia.
Dzień dobry

Chyba jeszcze bez żadnego wirusa, a przede wszystkim korona.
Tak myślę!
Zatem mogę strzelać buziakami w Wyspiarzy, bo te ponoć nie zarażają
Pod warunkiem, że wcześniej umyłaś ręce!
Cześć, Alleńko!
Umytymi rękami to można bezpiecznie dawać, za przeproszeniem, z liścia. Buziaka zaś buziakiem.
Cześć, mój ulubiony


Kurcze! No myję i ciągle mam tłuste od kremu, bo się nie da nie smarować przy suchej skórze jaką posiadam
Ale nie dezynfekuję
Dzwoniło dziecko z pytaniem czy byłam w Biedronce.

– Nie, nie byłam.
– Wiesz, że półki są puste, nie ma kasz, ryżu, mąki, papieru toaletowego i mleka.
– A wiesz dlaczego wykupują papier toaletowy?
– Nie wiem.
– Bo jeden kichnie a 100 się ze…..a
Ludzie powariowali…
Śmiejmy się, bo cóż innego można…
Choć… wczoraj za mną w kolejce do rejestracji w Przychodni stanęła usmarkana młoda dziewczyna, która głośno oddychała jakby jej brakowało powietrza i powiem Wam, że tak jakoś sobie myślałam, że wolałabym jak najszybciej załatwić i wyjść.
Witam Wyspiarzy!
Czy herbata dla mnie się znajdzie?
Ach, zapomniałam dać Wszystkim buzi!
Czyżby nastały czasy, że buzi będziemy sobie dawać tylko wirtualnie?
A co z rzucaniem się na szyję przy powitaniu?
Zmarła moja mama.Mam prośbę -piszcie normalnie.
Ona też lubiła narty.To rodzice mnie nauczyli jeździć na nartach…
Jadę teraz,jeszcze to do mnie nie dotarło…
Bardzo Ci Makóweczko współczuję 🙁
W niektórych sytuacjach brak odpowiednich słów…
Bardzo Ci Makóweczko współczuję
🙁
Trzymaj się, Makówko.
Współczuję Ci Makówko
Witaj, Makówko.
Przyjmij i ode mnie wyrazy szczerego współczucia.
I trzymaj się, Dziewczyno.
Rozmawiałam właśnie z lekarzem od mamy,teraz jadę na moją wizytę,kochani jesteście.
.. bądźcie normalnie, proszę.
To mi ułatwia… żyję tylko tak jakoś obok siebie…
No to tak, jedna sroka (na dzisiaj) złapana. Czas na drugą. A w międzyczasie przerwa.
I po przerwie. Będę zaglądał.
Spokojnej.
Dobranoc!
Spokojnej i Tobie!
Witajcie!

W tym symbolicznym dniu w którym cieszą się czarne koty!
To niech zwiewają, bo ja zaraz siadam za kierownicę i ruszam!

Gradowe dzień dobry.
Ruszam pozałatwiać troszkę spraw, chociaż najchętniej pozostałabym w domowym ciepełku.
Rozmawiałam wczoraj z Wiedźminką – jeszcze kompa nowego nie ma 🙁
Dzień dobry, mam nadzieję, że ostatni dzień łapania 2 srok. A niech sobie będzie i piątek 13, mnie tam zwykle nic nie przeszkadza tego dnia.
Za to w pierwszą środę po piątku 13! Brr.
Obawiam się, że środa nastąpi. Bądź dzielny!
Witam!
Dzień dobry

I to nie ze względu na datę, bo przesądna nie jestem i nie wierzę w pecha tego dnia 
… byle by mi pod koła nie lazły 
13 w piątek, a ja do pracy
Trudno powiedzieć jak bardzo mi się nie chce
A czarne koty lubię…
Jestem,nie zapomniałam o Was, załatwiam.Przez Kraków przejeżdża się sprawnie bez korków,w autobusach mało ludzi.
Fakt, że takich luzów w autobusach i takiej ich punktualności nie pamiętam… Ale niestety, większość spotkań licho bierze 🙁
Pusto wszędzie, głucho wszędzie… i ciemno też 😉 Pan Adam M. wybaczy.
Dobrze, że to nie 13 grudnia.
Idę w pościółkę życząc SzanPańtwu dobrej nocy
Dwa dni temu minęło 7 lat od odejścia Stana…
Zagrożenie epidemiczne paraliżuje real, i – jak widać – w jakiś sposób także Wyspę. Zapraszam więc na pięterko poświęcone metodom…
U mnie akurat nie zagrożenie epidemiczne spowodowało, że przestałam pełnić funkcję gospodyni pięterka.
Cały dzień dziś załatwiam i kursuję po Krakowie.
Udało się załatwić i na cmentarzu i z księdzem bez nr. aktu zgonu, gdyż ten będzie najwcześniej jutro po południu.
Dziś jeszcze kancelaria cmentarza Podgórskiego pracowała, od poniedziałku na wszystkie cmentarze w Krakowie ma być czynna tylko jedna kancelaria, ta w Rakowicach.
Byłam w kamienicy, gdzie mama kiedyś mieszkała. U dawnej mamy sąsiadki z piętra pooglądałam sobie meble i inne rzeczy mamy. W łazience ręczniki, które poznałam. Sąsiadka w bluzeczce, którą dałam jej, gdy likwidowałam mieszkanie. Powspominałyśmy mamę na wesoło.
Dobrze więc Tetryku, że zrobiłeś nowe pięterko…
Kochani, zmykam.
Jutro rano wybywam, będę z powrotem w niedzielę. Wtedy się odezwę.
To i ja jeszcze tu powiem DOBRANOC!