Mimo prowokacyjnego tytułu wpis nie będzie dotyczył egipskich bogów, ani Ptaha (podobnego nazewniczo), ani Horusa (tego z głową sokoła, więc podobnego wizualnie). Tylko ptaków, tych, które udało mi się sfotografować, i tych, których mi się nie udało.
Pierwszego dnia obudziły nas dziwne dźwięki za oknem. To było gruchanie, ale inne, niż synogarlic w Polsce. Nie zauważyliśmy, co je wydawało, ale tego samego dnia nad basenem przyleciał i wylądował na leżaku obok ptaszek… no właśnie, rozmiarów trochę większych od szpaka, w kształcie gołębia, a z upierzeniem opalizująco brązowym. Wedle mojej najlepszej wiedzy to synogarlica senegalska.

Po trawnikach i chodnikach biegały również pliszki, bardzo podobne do takich, jakie można zobaczyć w Polsce, ale chyba bardziej zielonkawe. Wydawało mi się, że wzorki na szyi i głowie tych egipskich pliszek są inne, ale ręki za to nie dam. A zdjęcie mam zaledwie jedno względnie godne publikacji, bo za blisko nie pozwalały podejść. Możliwe, że to odmiana pliszki żółtej, Motacilla flava pygmaea.

No i były również wszędobylskie wróble, obecne wszędzie tam, gdzie człowiek. No i gdzie ludzkie jedzenie. Wróbla mafia rządziła na tarasie restauracji, rozsiadając się na wolnych krzesłach… no, dokładnie to na poprzeczkach, a także w pobliżu barów na plaży. W tym ostatnim miejscu jeden wróbel był tak bezczelny, że siadł jakieś pół metra od mojej głowy, na poprzeczce słomianego plażowego parasola.


Nad morzem, jak to nad morzem, latały również stada mew, ale innych niż w Polsce – brunatnych od góry, białych od spodu. To mewy białookie, które udało mi się sfotografować tylko raz, w porcie, po powrocie z rejsu. Siedzą na latarniach i obserwują, czy nie płynie albo nie idzie jakieś jedzenie. Co ciekawe, kiedy zrywały się do lotu większym stadem, to nie takim nieporządnym, jak nasze mewy, ale w zwartej, uporządkowanej formacji. Nie w kluczu, ale na pewno dużo równiejszej niż kiedykolwiek widziałem nad Bałtykiem.

I to już chyba wszystkie ptaki, jakie udało mi się w Egipcie złapać w obiektyw aparatu – ale nie wszystkie, jakie widziałem. Bardzo wczesnym rankiem, kiedy ostatnią rzeczą, jaka by mi przyszła do głowy, było robienie zdjęć, po trawnikach przechadzały się białe ibisy. Ponieważ to Egipt, zapewne były to ibisy czczone, ale nie widziałem, żeby miały czarne głowy. Z drugiej strony, to było bardzo rano i niewiele w ogóle widziałem…
Któregoś dnia odbył się natomiast jeszcze lepszy spektakl. Otóż nad balkonami na najwyższych piętrach hotelowych budynków znajdowały się drewniane pergole. Pewnego dnia na taką pergolę przyleciał duży drapieżnik, ale naprawdę duży, nie to, co filigranowe sokoły. Miał ewidentnie białą głowę, więc może rybołów? Na to ostatnie wskazywałby fakt, że w szponach miał rybę, jeszcze żywą i podrygującą. No i rozprawił się z tą rybą na pergoli nad balkonem najwyraźniej niezamieszkanego pokoju (nie zazdroszczę sprzątaczom, którzy potem musieli czyścić balkon pod tym miejscem, a pewnie i samą pergolę). A ja akurat byłem na środku basenu – zanim dopłynąłem do brzegu i doszedłem do aparatu, drapola już nie było.
Któregoś dnia zaś nad hotelem, niziutko, przeleciały trzy bojowe helikoptery, jak się okazało po konsultacji z innymi turystami, AH-64 Apache. Trzebaż trafu, że akurat byłem w pokoju i nie mogłem ich nie to że sfotografować, ale choćby zobaczyć!
Aha, jakość zdjęć jest, jaka jest, ponieważ miałem do dyspozycji tylko komórkę i wodoszczelnego Pentaxa do zdjęć między innymi podwodnych, żadnego lepszego sprzętu. No trudno, na bezrybiu i ptak ryba. A może nawet rybołów.
Dobry wieczór na nowym, ptasim pięterku. Napisałbym, że rozgruchanym i rozćwierkanym, ale ten rybołów raczej nie ćwierkał, a jeżeli nawet gruchnął, to rybą o pergolę
Jeżeli rybką, to i tak miałeś szczęście… Mógł gruchnąć rybką przetworzoną…
Znaczy w konserwie? Tak, to by było bombardowanie!
Dobry wieczór:)
Ale sprzątania mniej:)
Pozdrawiam:)
Ale jakie efekty dźwiękowe!
Siła ekspresji wprost proporcjonalna do głodu drapieżnika:)
„Nie ma kto otwieracza?!”
Czyżby piwko?
To może przez duży palec… tego… pazur.
🙂
Do konserw to może i pazur nie wystarczyć
Do konserw pewnie nie:)
A skojarzyłam sobie otwieracz z pazurem i piwem, bo byłam kiedyś świadkiem czegoś w rodzaju zawodów pod budką: dwóch spragnionych, pijących na czas, otwierało butelki, podważając kapsel paznokciem kciuka i ten kapsel przelatywał nad kciukiem i wpadał w dłoń. Patrzyłam na to jak urzeczona i jeden z tych magików ulitował się nade mną i powiedział, że ta „metoda” nazywa się „przez duży palec”:)
Uwierz, to prawdziwe miszcze były:) Także w ekspresowym otwieraniu:)
Miłej nocki:)
Snów o wysokich i bezpiecznych lotach!
I spokojnych! I bez awarii na ziemi ani w powietrzu.
Dobranoc Ukratku!
Dobry wieczór, Quackie:)
Bardzo miłe oba pięterka.
Zwłaszcza w konfrontacji z zaokienną szarugą:)
O ptakach wiem niewiele, już bliższe memu sercu jest nurkowanie, ale skoro spóźniłam się na poprzedni wpis, dodam chociaż wdzięczny wiersz pana Tuwima w klimacie (mam nadzieję) tego pięterka:):
„Na gałązce usiadł ptak:
Zaszczebiotał, zatrzepotał
Ostry dzióbek w piórka otarł,
Rozkołysał cały krzak.
Potem z świstem frunął w lot!
A gałązka rozhuśtana
Jeszcze drży, uradowana,
Że ją tak rozpląsał trzpiot.”
(„Ptak”)
Pozdrawiam:)
O! No i przypomniałaś, że widziałem na jednej gałązce jeszcze jednego ptaka, albo to był młody wróbel, albo całkiem inny gatunek, od spodu jednolicie siwobeżowy, od góry raczej jednolicie brunatny, i jeden kolor płynnie przechodził w drugi, bez ostrej granicy. Trochę mniejszy od wróbla (oczywiście nie miałem szansy zrobić mu zdjęcia).
Może to był:
Spóźniony (rdzawy) słowik
Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji,
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A już jest po jedenastej – i Słowika nie ma!
Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser – tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
Może mu się co zdarzyło? może go napadli?
Szare piórka oskubali, srebry głosik skradli?
To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
Piórka – głupstwo, bo odrosną, ale głos – majątek!
Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze…
Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!
A pan Słowik słodko ćwierka: „Wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, ze szedłem piechotą!”
(J. Tuwim)
🙂
Hmm, słowik jaśniejszy z wierzchu. I chyba jednak większy.
Po persku ponoć bulbul (a spodziewałbym się raczej, że tak to nazwą indyka!)
Dzień dobry, Quackie:)
Rdzawy może i by pasował, bo jest (+-) wielkości wróbla i u góry ciemniejszy od szarego, ale chyba lokalizacja nie ta:)
Może Irańczycy zasłużyli wyłącznie na słowiczy bulbul:)
Przecież nasze kaczki k(w)aczą, rosyjskie utki kriakaj-ut-ut, a angielskie dukają;)
Pozdrawiam:)
Angielskie kaczki quackają!

Angielskie! Takiś patriota?
Nie śmiałam aż tak… dobitnie…
🙂
Skoro Quacki bywa zwany Kwak…
Właśnie-dlaczego?
SZARLATAN
– oszust wykorzystujący łatwowierność ludzi, który zwodzi ich swoimi rzekomymi umiejętnościami i kwalifikacjami oraz ciągnie z tego zyski.
– daw. magik
Dalej nie rozumiem? Że niby magiczny taki jesteś? No bo przecież nie oszust!
Szarlatan, który mami ludzi słowami. Bo w opowiadankach lubię zaskakiwać czytelników, zwodzić na manowce etc.
A w komentarzach na Wyspie Panie Q ? spytała Makówka patrząc w oczy i badawczo się przyglądając.
Szarlatanów nikt nie kocha.
Zawsze sami.
Dla nich gwiazdy świecą w górze
i na dole.
W tajnych szynkach piją dziwne
alkohole.
I wieczory przerażają
bluźnierstwami.
Wymyślili swe tablice
szmaragdowe.
Krwią dziewicy wypisali
charaktery.
Starych w liczbach; 18,
3 i 4.
Przeklinali Jezu-Chrysta
i Jehowę.
Szarlatani piszą księgi
o papieżach.
Zawsze w nocy mówią źle o
Watykanie.
Zawsze w nocy słychać szklane,
szklane łkanie;
płaczą gwiazdy zaplątane
w szkła na wieżach.
Kiedy miesiąc umęczony
wschodzi na nów,
alkohole z przerażenia
drżą słodyczą.
Nie pomogą alkohole;
W nocy krzyczą
łzy fałszywe szmaragdowych
szarlatanów.
Bardzo cicho i boleśnie
jest nad ranem.
Dzwonią dzwony, świt pochyla
się w pokorze.
Odpuść grzechy szarlatanom,
Panie Boże,
wszak Ty jesteś takim samym
szarlatanem.
KIG, 1928
Makówko – no pewnie, że też!
Tetryku – pięknie dziękuję
KIG włączył się do dyskusji?
A tymczasem koniec miesiąca wkrótce…
Ledwo chwilę temu czytałam pytanie Quackiego czy stawiać nowe pięterko, a już powstało nowe i w ciągu godziny 15 komentarzy!
Cóż jak Mistrz buduje to tak jest!
Panie Q ile jeszcze egipskich pięterek Pan planujesz?
Widzisz Pan przecież jakim powodzeniem się cieszą. W ciągu godziny więcej komentarzy niż ostatnio za cały dzień bywało.
Buduje, buduje i zmyka, bo jutro (kolejny) pracowity dzień się szykuje.
Nie odpowiedziałeś mi na pytanie ile części jeszcze będzie.
Dobranoc Panu!
Z Egiptu już więcej nie będzie!
Otoczona dziś chorobami i smutnymi wiadomościami z przyjemnością nacieszyłam oczy światem podwodnym, a potem ptasim.
Jeszcze raz brawa dla naszego Mistrza Q!
Chyba też zmykam.
Dobrej nocki wszystkim życzę:)
Istotnie pięterko ciekawe
Ptaki są zbyt szybkie…
Nawet jeśli nie udałoby mi się ich obcykać. Sam widok byłby nagrodą 
Czyżby to jakaś egipska odmiana?

Szkoda, że nie masz zdjęć ptaków o których pisałeś… ale rozumiem. Nie zawsze obcykamy to co chcemy, nawet jak się ma dobry sprzęt
Zaciekawił mnie drapol. Miał białą głowę… czy tylko? Rybołowy mają cały przód biały. Ptaki drapieżne często mają w diecie ryby. Tak jak bielik amerykański – podstawą jego diety są właśnie ryby. Chociaż jest wielki i spokojnie mógłby zapolować na zwierzaki. I to nawet spore.
Ibisów nie widziałam w naturze i zazdraszczam
Wróble są jakieś dziwne… niby jak wróble, ale różnią się od tych naszych. Ten ptaszek pod parasolem wygląda jak samiczka. Tylko pani wróblowa nie ma takich pasków na głowie i jej pierś nie ma ciemnej plamy. To znaczy paski ma, ale nie takie. U tego pod krzesłem też rysunek na skrzydłach jest jakby inny – nie wróblowy. Za dużo szarego, a za mało brązowych pasków…
Może niepotrzebnie się czepiam? Wróbel to wróbel…
Cieszę się, że na ptaszki zwróciłeś uwagę i zbudowałeś piękne pięterko
Drapol mógł mieć cały gors biały, spokojnie, tylko kręcił się na tej pergoli i trudno było zaobserwować dokładnie. Ale głowę i szyję miał na tyle kontrastową (białą przy szarej/ brunatnej/ dropiatej reszcie ciała), że – sądząc po zdjęciach np. z Wikipedii – mógł to spokojnie być rybołów.
Ibisy widziałem jeszcze któregoś dnia wieczorem, ale dosłownie przelotnie, tzn. przelatywały we 3, z tym że mignęły mi między budynkami i z daleka, więc też nie widziałem, czy mają czarne głowy.
A na wróblach to się w ogóle nie znam, w sensie różnic, o których piszesz.
Dziękuję za uznanie, małżonka na ogół wydziwia (nieprzesadnie), „znowu ptaki fotografujesz!”, ale tym razem zrobiłem parę fajnych zdjęć również jej, więc ograniczyła burczenie do podnosia.
Ach te małżonki!
Burczenie do podnosia -super określenie!
To tym większa Twoja zasługa, że obcykałeś pomimo wydziwiania małżonki

Bardzo długo nie mogłam znaleźć co to za ptak… nie widziałam takich nigdzie. Potem dopiero, przez przypadek zobaczyłam, że to tegoroczny starzyk brunatnogłowy. Cały w plamy, zupełnie niepodobny do dorosłych osobników 

Całe szczęście nie mam takich problemów…
Czasami ptaki różnią się między sobą takimi drobnymi szczególikami, że ciężko jest rozróżnić który to właściwie gatunek. Z przyzwyczajenia wyłapuję różnice międzygatunkowe. Chociaż i w obrębie gatunku one występują. Najgorzej, gdy widać różnicę między samicą i samcem, ale też między młodym i dorosłym… do tego dochodzą różnice w ubarwieniu w zależności od pory roku
I dlatego od razu rzuciły mi się w oczy te różnice w ubarwieniu wróbli.
PS
Bardzo mnie ubawiło stwierdzenie, że małżonka „ograniczyła burczenie do podnosia”
Skoro może „burczeć pod nosem” to „ograniczyła burczenie do…”, no właśnie, do czego? Tak jak mamy podbrzusze, podgardle i podorędzie, to może być i podnosie. Analogicznie
Witajcie!
Po nacieszeniu się ptahami, rozpoczynam (niestety!) kolejny dzień pracy…
Dzień dobry, dzisiaj późnawo, parę spraw mnie zatrzymało, ale już jestem.
Deszczowo witam !
Tradycyjnie do ulubionej filiżanki w kropki poproszę o herbatę.
Pani Gieniu, pozwoli pani dwa schodki niżej?
Dziękuję Q, że ją zawołałeś, bo wiesz kobiecina czasem niedosłyszy chyba.
Ogólne dzień dobry w to szaro-bure popołudnie:)
Witaj Leno!
🙂
No to fajrant i przerwa.
Się przedłużyła przerwa.
Wy już Dobranocka,a ja dopiero zaczynam wracać do domu.
Takie spotkanko koleżanek i kolegów z jednej klasy LO
Bylo i smutno i wesoło.Jak w życiu.
Och, może i mnie się zdarzy. W trzydziestą(!) rocznicę matury, jak się uda.
To nie było takie okrągłe rocznicowe spotkanie panie Q. Takie robimy co 5 lat.
To było takie spotkanko w wąskim gronie. Kolega przyleciał na dwa tygodnie z Finlandii i zapytał, czy ktoś byłby chętny na spotkanie.
Ostatnio dość często spotykamy się z okazji jego przyjazdu, gdyż choroba i w końcu śmierć ojca zmuszają go do częstych przylotów do Krakowa.
Dlatego napisałam, że było i smutno i wesoło.
Dobranoc, nocna zmiano! 🙂
Dobranoc tym co już śpią albo spać idą!
Spokojnej.
Ja jeszcze nie idę spać. Przecież dopiero wróciłam do domu!
Czy ktoś jeszcze jest na nocnej zmianie?
Jestem, ale już tylko po to, żeby się pożegnać. Dobranoc.
Dobranoc MAGIKU!
Dlaczego Kwak ? Bo spolszczony
Dziękuję Wiedźminko, ale ja sobie będę czasami mówić Magiku jak tylko Mistrz Q nie będzie miał nic przeciwko.
Hm? panie Q?
Ależ proszę bardzo. Anglojęzyczni też tak do mnie mówią (po imieniu znaczy)
Dobranoc Wyspo!
(przecież nie będę sama na nocnej zmianie).
Białe czaple mieszkają nad Nilem i było ich dużo… Są mniejsze niż nasze. Ale ja sie wcale nie znam na ptakach, choć Mirelka ładnie mnie poduczyła.
Mirelka sama się jeszcze uczy, więc trudno uczyć kogoś

Ale cieszy mnie, że moje mania chociaż trochę jest zaraźliwa
Dziś rozmawiając z sąsiadką z naprzeciwka uśmiałam się jak norka

Patrycja była wściekła i pytała nas, czy poprosić psa, żeby zaczekał z „kupkaniem”, aż ona weźmie aparat? I co? Ma tak czatować pod drzwiami kiedy sąsiedzi wypuszczą psa? Ma nie iść do pracy? 

Chcieliby tylko brać kasę, a wszystko za nich mają zrobić mieszkańcy miasteczka. 
Sąsiadka (tak jak my) ma dość rodzinki, która mieszka obok niej, a właściwie ich psa. Mały i agresywny. Wypuszczają go samopas, bo nigdzie nie odejdzie od domu. Załatwia się na chodnik, a oni sprzątają, ale po kilku dniach, gdy kupek jest więcej. Wieczorem można nie zauważyć, wdepnąć i przynieść do domu. Zwracaliśmy im uwagę, że nie mieszkają tu sami, skarżyliśmy się właścicielom mieszkania… Patrycja (ta sąsiadka z naprzeciwka) też. W końcu poszła do Village na skargę. Wysłuchali, pokiwali głowami i powiedzieli, żeby zrobiła zdjęcie w chwili, gdy ten pies kupka, a potem przyszła do nich z powrotem
To chyba jakaś mania u nich z tym robieniem zdjęć
Zaczęłam się śmiać (patrzyła na mnie zdziwiona) i opowiedziałam jej o naszych problemach ze szczurami. Wystraszyła się, bo przecież mieszkamy tak blisko… mogą się pojawić i u niej. A potem, gdy powiedziałam, że jak się szczury pojawią w naszym domu mam zrobić zdjęcie i pójść z nim do Village, też zaczęła się śmiać
Śmiałyśmy się, ale w sumie to tragiczne. Człowiek płaci podatki i utrzymuje całą bandę darmozjadów, którzy niczego nie potrafią załatwić
Przy okazji wizyty u Margaret, odwiedziłam jej brata – Carla. To dwa sąsiednie domy. Carl tydzień temu miał operację. Nawet dokładnie nie wiem na co. Te amerykańskie nazwy chorób…
Trochę już „łapię”, ale i tak nie wszystko rozumiem. 

Zabieg miał we wtorek, a wypisali go dopiero w piątek. A powinien wyjść w środę najpóźniej w czwartek. Opowiadał mi o powikłaniach i takich różnych sprawach. Zrozumiałam może z połowę
Nie znam tych amerykańskich terminów medycznych!!!
Ta wiara mało go nie wykończyła, ale i tak nic tego nie zmieni.
Zresztą mój lekarz mnie zna i wie, że biorę coś tam tylko z konieczności. Nawet kilka razy mnie pytał „A będziesz brała? Nie? To ci nie zapiszę” 
Carl jest jak 10 letnie dziecko, chociaż ma ponad 70 lat. Jakaś wada genetyczna, że rozwój jego mózgu zatrzymał się na takim poziomie.
Uwielbia być w szpitalu i w domu opieki (czasami tam trafia, gdy jakiś zabieg jest poważniejszy). Chyba głównie dlatego, że ma ludzi wokół siebie, z którymi może pogadać. Jest bardzo towarzyski, ale mieszka sam. Kiedyś często dzwonił do mnie, żeby pogadać… siostry mu zabroniły. Dzwonił rano, kiedy jestem w pracy i nie mam czasu na pogaduchy…
Oczywiście musiał mi opowiedzieć jak było w szpitalu
Carl jest typowym przykładem Amerykanina, który wierzy lekarzom (nigdy im nie dowierzam na 100%). Co powie lekarz, to święte
Dostawał leki na rozrzedzenie krwi (nie wiem po co?) i przy grypie, którą gdzieś załapał, wytworzył mu się krwiak. Od kaszlu. Trzeba go było usunąć. Lekarz się wystraszył i odstawił Carlowi te leki, ale i tak było już za późno…
Prawdę mówiąc, mnie też lekarz zalecał podobne leki. Zapytałam go „po co”? Odpowiedział, że w pewnym wieku to potrzebne. Nie zgadzam się z tym. Powinno się brać tylko to co jest konieczne, a nie dlatego, że coś tam może być… i oczywiście nie biorę
A Carl bierze wszystko…
Och, medyczny angielski… swego czasu usiłowaliśmy oglądać serial o doktorze Housie w oryginale. Trudno było, musieliśmy po każdym odcinku czytać streszczenie w internecie i sprawdzać te terminy medyczne w słowniku.
No więc rozumiesz mnie
Po polsku, to nie jest trudne. Może znam nie wszystkie choroby (nie jestem lekarzem), ale i sam opis wystarczy, żeby wiedzieć. Po angielsku, w większości, to czarna magia 
Witajcie!
Wcześniej chodzę spać, a i tak jestem niewyspany. Przednówek?
Mam tak samo…
Dzień dobry w sumie, mimo że deszczowy i mokry.
Witajcie!
Słońce przebija za chmury, w powietrzu lata takie coś białe co na ziemi już wygląda jak krople deszczu. Plus 3 stopnie.
No to by był fajrant. I powoli, tak za chwilkę, przerwa.
To ja teraz do Afryki jadę…
Dobry wieczór wszystkim:)
Witaj!
Dobry! I ja po przerwie 🙂
Wróciłam z Kontynentów.
Pełna wrażeń, gdyż prosto z Afryki znaleźliśmy się w krakowskich klimatach.
A potem w atmosferze turystycznych szlaków Beskidów, Bieszczad itd. Ta polska część była śpiewana przy akompaniamencie gitary i ilustrowana pięknymi zdjęciami.
I jeszcze był poczęstunek BIRYANI.
Przepiękne zdjęcia i ciekawa prelekcja o roślinności Południowej Afryki.
O ptaszkach też było bardzo dużo.
Aż chciałabym się z Wami podzielić…tym wszystkim, co usłyszałam, zobaczyłam itd.
To na razie tylko zdradź, jak smakowało biryani
Bardzo dobre było. To taka zapiekanka z ryżu i mięsa, której cała tajemnica i smak polega na dodanych przyprawach.
Na razie panie Q? A masz jeszcze jakieś inne pytania? Bo wiesz to Twoje pięterko, ja tylko grzecznie na pytania Gospodarza mogę odpowiadać.
Zanim opowiesz resztę.
Poza tym właśnie moje przypuszczenia legły w gruzach, skoro zapiekanka, to nie ma nic wspólnego z piwem (patrz komentarz niżej, w odpowiedzi Tetrykowi). No chyba że piwem można popijać zapiekankę.
A co to takiego?
No właśnie też nie wiem, na razie zakładam, że ma to coś wspólnego z piwem (cząstka „bir-„)? A nie chcę psuć Makówce przyjemności z wyjaśniania i gulgać. Znaczy guglać, ale jeżeli piwo, to jak gulgać.
Dobrej nocy, nocna zmiano i cała Wyspo!
Spokojnej!
Dzisiejsze slajdowisko spodobałoby się Miralce, bo było też dużo zdjęć ptaków. Były perliczki, kaczki, sowy, gęsi egipskie, strusie, kormorany, nektarniki oraz pingwiny afrykańskie spacerujące po plaży i kąpiące się razem z ludźmi.
Oglądaliśmy również kapitalny filmik jak wikłacze wiją gniazdo. Samiec pracowicie wije, samiczka przylatuje i jak jej się nie spodoba- burzy gniazdo i …samiec buduje od nowa.
No patrz, jak w życiu!
A ja już niestety zmykam.
W życiu? Takie wymagające hm …panie i tacy pracowici i ulegli panowie? To tylko u wikłaczy…
Dobranoc Panie Magiku!
Jeśli było dużo o ptakach, na pewno by mi się spodobało
Nie znam afrykańskich ptaków, więc byłoby to coś nowego 
Chociaż samiczka nie burzy gniazda… samczyk zaczyna budowę nawet do 10 gniazd. Zaprasza samiczkę. Ona oblatuje wszystko i wybiera to, co jej najbardziej pasuje. Jeśli nic, szuka innego samczyka
Jeśli któreś gniazdko jej się spodoba, wykończa je, wyścieła i składa jajka
A lubią one ciasne szczeliny, czy malutkie budki lęgowe. Takie tyciupkie, że czasami zastanawiam się, jak się toto tam zmieści… 
A z opisu, wikłacze przypominają mi strzyżyki śpiewne
No jeszcze lepiej. Jeden burzy, drugi buduje w nadmiarze! I potem co, jedno zajmują, a dziewięć stoi pustych? Czy ktoś je zasiedla?
Inne samczyki mogą to wykorzystać

Ale czasami stoi niezamieszkane. Taka jest Matka Natura…
Ależ się rozgadałam i tak bym mogła pewnie jeszcze opowiadać tak dużo się działo dziś w Kontynentach. Uwielbiam to miejsce i ludzi tam przychodzących, tę atmosferę…
No ale nie będę gadać sama ze sobą, a Wiedźminka pewnie czeka już z lampką…
DOBRANOC!
Skowronek jest cały i zdrowy, ale bardzo zaabsorbowany. Ja, niestety też. Ami daje mi szkołę przetrwania, zwłaszcza, ze zrobiła się gadatliwa i co i rusz zawodzi albo przynajmniej mruczy. Pod wieczór sama mam ochotę zawyć….
Skowronka ucałuj od Makówki, proszę!
Witajcie!
Ma ktoś pomysł na lutowy wiersz Mistrza Konstantego, albo jeszcze coś przed?
Do 300 komentarzy jeszcze trochę brakuje, więc jeszcze coś przed to już chyba mało czasu skoro 30 stycznie zbliża się końcowi.
Tak sobie zasugerowałam, ale ja tu tylko sprzątam.
Witajcie!
Dzień dobry, dzisiaj muszę zewrzeć pewne mięśnie z tyłu…
Wczoraj wspomniałem o plagach egipskich , bo dwa dni wcześniej, jedna ze stacji TV nadała aktualny reportaż, ze wschodnich terenów Afryki walczących z szarańczą . Na zdjęciach widać bezradność setek osób, w walce z miliardowym obłokiem ,żywych , agresywnych szarańczy i rozpacz ,bo nie ma skutecznego sposobu na wygranie przez człowieka tej walki . Minęły wieki , a jedna z egipskich plag ,szarańcza jest nie naruszona , a nawet chyba bardziej liczna i agresywna . Dzień dobry 🙂
Dzień dobry Max!
Nadal przegrywamy z chorobami i starością.
Wróciłam z pogrzebu,odwiedziłam mamę,która jest na antybiotyku,teraz kurs po Przychodniach po moje wyniki i powrót do domu do chorego syna.
Kto wymyślił choroby?
(Jaki dzień takie pytanie…)
Trudno uwierzyć ,że masz jakieś kłopoty ze zdrowiem . Ślady Twojej obecności w otaczającym nas świecie , to kipiąca energią , pomysłami , działalnością społeczną i niestrudzona przez 24 godziny młoda kobieta , której do działania brakuje czasu , a nie zdrowia . Przy dzisiejszej, publicznej opiece zdrowotnej , trzeba podziwiać Twoją życiową energię i życzyć Tobie abyś z tej publicznej opieki nie musiała korzystać . Jestem pełen uznania dla Twojej „publicznej ” ikry , oby nie zabrakło Ci sił .
Otóż to dowód jak dobrze udaję Maksiu.
Jedna Przychodnia zaliczona i wynik ok, a w drugiej hm…lekarz ma ze mną rozmawiać na temat wyniku…bodaj teraz wiem czemu mnie boli. I stoję sobie teraz i mam polować na lekarza -jak wyjrzy od razu dopaść i pomachać wynikiem.
Maksiu!
Pierwsza odpowiedź była w czasie polowania na lekarza, tak na bieżąco z komórki.
Teraz dopiero po wnikliwym przeczytaniu tylu miłych słów pod moim adresem zarumieniona od tych pochwał zza kwiatka
mówię dziękuję i buziaki zasyłam. 
Publiczną służbę zdrowia wykorzystuję jak mało kto! -ci zdrowi do mnie dopłacają, ha, ha!
Zaglądam tu mimochodem – za chwilę wybywam, kontynuować prace nad nagraniami. I znów makówka będzie mi dogryzać!
Ależ Mikserku gdzież bym śmiała…
Czy ja w ogóle kiedykolwiek komuś dogryzałam?
Chyba nieśmiałą i grzeczną Makówkę pomyliłeś z kimś innym?!
Fajrant i przerwa.
I po przerwie.
A teraz to już zmykam. Trochę wcześnie, ale jutro kolejny prrracowity dzień.
Myk, myk Magiku…
Śpij spokojnie bez lunatykowania do księżyca!
Dzięki!
Dotarłem do domu. Coś-niecoś na ząb i lulu – jutro niestety nie sobota…
Mikser pomiksował, pomiksował i do domu dotarł.
Kolacyjka też zmiksowana będzie drogi Tetryku?
(to chyba nie jest dogryzanie?)
Och, a ja sobotę mam zajętą do wieczora. Szkolenie…
Jeden miksuje, drugi się szkoli…ach ci Mistrzowie!
Nikogo już nie ma, więc powiem grzecznie DOBRANOC!
Dobranoc!
Dzień dobry




To już piątek!!! Zaczyna się weekend i bardzo się z tego cieszę
Chociaż znowu będę miała huk roboty
Ale kto by się tym przejmował
Miłego piątkowania się wszystkim życzę
Witajcie!
U nas też piątek! Też żegnamy styczeń. Przypadek? Nie sądzę…
Dzień dobry, chociaż mokry, rany, żeby mi tylko nie minęła ta energia, co ją teraz jeszcze czuję…
Dzień dobry
Znowu będzie chlapa, bo przy plusowej temperaturze i tak się ten śnieg nie utrzyma. Tym bardziej, że ziemia nie jest zamarznięta… 

A u mnie sypie śnieg
To nic… aby do wiosny
W Krakowie deszcz. Pogoda taka raczej listopadowa.
Energia dobrze wykorzystana. Fajrant i przerwa.
Wpadłam tylko na chwilkę. Ale zdążyłam wybudować pięterko na jutro
I znikam do dalszych swoich zajęć 

Do popotem
Mój głos tu jest oczywiście mało ważny, ale mam pytanie do starych Wyspiarzy czy konieczne jest czekanie do północy aż będzie 1 luty?
Tak tylko spytałam…
Mamy tylko 219 komentarzy, a luty już za 3,5 godziny 🙂
Nie jest konieczne, Makóweczko

Nawet nie jest konieczne, żeby było ileś tam komentarzy na pięterku. Wystarczy zrobić przerwę 24 godzinną i już można publikować coś nowego
A ja nie doczekam do północy… Dobrych snów, Wyspo!
Dobrych, dobrych panie Mikser!
Koniec przerwy. Ale nie na długo, bo coś mnie kłuje w głowie, a jutro od rana muszę być silny, zwarty gotowy. No to po dobranockę…
Masz misia na kłucie!
A dziękuję. Jeszcze poprawię po misiu apapem.
A przed pójściem spać najlepiej wierszem KIG-a.
Zapraszam na nowe pięterko, chociaż jeszcze nie ma północy
Od razu przypomniałam sobie te brązowe synogarliczki z Marsa Alam, które bez strachu wydziobywały wszelkiego rodzaju okruszki spod leżaków. Miałam też okazję obserwować ślicznego zimorodka, który przycupnął na skałce w pobliżu 🙂
Ooo, zimorodka nie widziałem! A żałuję. Ale podejrzewam, że to by mniej ludzi musiało być w pobliżu. Czyli bardzo wczesna pora zapewne.