Ostatni wpis z cyklu Wyspy Hiszpańskie zakończyłam obietnicą dokończenia oprowadzania po Palma de Mallorca.
Zmieniłam zdanie !
Dziś będzie wycieczka objazdowa po wyspie.
Oprowadza nas dystyngowana elegancka pani — Serbka, która wraz z ojcem dyplomatą mieszkała parę lat w Warszawie. Teraz zamieszkała na stałe na Majorce.
Główną atrakcją wycieczki jest klasztor w górach.
Średniowieczne Sanktuarium Lluc wkomponowane w otaczające wzgórza masywu Serra de Tramuntana wita nas czarnym kotem. Jest on niewątpliwie uroczy, ale Makówka jednak obchodziła go tak, aby jej nie przebiegł drogi! Licho nie śpi!


Turyści podziwiają barokową bazylikę i owianą legendą figurkę Matki Boskiej zwaną Czarną Madonną.

Są też tacy, którzy wynajmują celę klasztorną, aby korzystać z ciszy, spokoju, podziwiać widoki i ogród botaniczny.
Podobnie jest w opactwie benedyktynów w Tyńcu. Jest to najstarszy z istniejących klasztorów w Polsce (ufundował je najprawdopodobniej Kazimierz Odnowiciel w 1044 roku).
Na terenie klasztoru mieści się muzeum opactwa, dom gościnny, restauracja, kawiarnia oraz sklep z produktami klasztornymi.
Poniżej zdjęcie, które zrobiłam 17 listopada tego roku w czasie niedzielnego spacerku wałami Wisły.

Wiele razy byłam na dziedzińcu oraz w sympatycznej kawiarni z widokiem na Wisłę i kościół klasztorny i zabytkową studnię.
Gdy będą zainteresowani mogę wygrzebać jakieś zdjęcia.
Spacerując wałami Wisły można z jednego miejsca zobaczyć równocześnie klasztor w Tyńcu i klasztor kamedułów na Bielanach.
Kameduli posiadają obecnie zaledwie 9 klasztorów na całym świecie, w których przebywa około 80 mnichów, z czego niemal połowa to Polacy.

Tu gdzie stoję na powyższym zdjęciu może stanąć każdy przez cały rok.
Natomiast zwiedzać klasztor kobiety mogą tylko w wybrane dni w roku (takich dni jest 12).Makówka oczywiście w środku była.
Oba krakowskie klasztory położone są malowniczo na wzgórzach podobnie jak ten w Lluc.
Łatwo jednak dostępne spacerkiem.
Do klasztoru w Lluc trzeba drapać się takimi serpentynami. (Zmiana koloru, bo wracamy na Majorkę).


Wycieczka, o której piszę nazywała się Objazd Wyspy i jej atrakcjami oprócz klasztoru z Czarną Madonną był przejazd tramwajem, pociągiem i rejs statkiem.
Jest to duża atrakcja, gdyż można podziwiać piękne widoki ze statku.



Potem tramwajem przejeżdżać przez sady pomarańcz lub cytryn tak blisko, że wyciągając rękę przez okno dałoby się zerwać jakiś owoc.

Natomiast stuletni pociąg wiezie nas przez góry Tramuntana (krajobraz za oknem się zmienia — góry, doliny, wiadukty, pola migdałowców i oliwek).

A na peronie widzimy na ławce czekającego na pociąg czerwonego pasażera.

W czasie wycieczki był też krótki postój na pięknej plaży. Można było podziwiać widoki, moczyć stopy albo pływać. Makówka starała się robić WSZYSTKO.

Zdegustowanych moimi byle fotkami zapraszam do obejrzenia profesjonalnego filmu, który stanowi dobrą ilustrację tego co warto zobaczyć na Majorce.
Na Majorce byłam z TUI, ale ten filmik Rainbow akurat mi się spodobał, bo bardzo ładnie pokazuje Majorę w pigułce, oddaje i piękno zabytków i krajobrazów.
O większości miejsc, które zobaczycie poniżej pisałam , gdyż przypominam była:
Alcudia
przylądek Formentor
Valldemossa
klasztor Lluc
pociąg do Soller
oraz (trochę) Palma de Mallorca.
Planuję jeszcze zgodnie z obietnicą napisać parę słów o katedrze Le Seu.
Jako obrazek wyróżniający zdjęcie z Internetu -klasztor w LLuc.
Witajcie!
Wspomnienie słonecznych dni to jest to, czego nam teraz potrzeba najbardziej! Trochę ciepła, egzotyki, ale i wskazanie tego co mamy najbliżej! Pięknie!
Znów nie mogłam spać, więc nie mogąc się doczekać herbaty poprosiłam kelnereczkę.
Nie Gienię, bo ona za głośno krzyczy, a większość Wyspiarzy jeszcze śpi.
Szeptem więc zapraszam -kawa, herbata, świeże bułeczki na sobotnie śniadanie.
Uuuu, ja proszę te świeże bułeczki z mascarpone i dżemem malinowym
Kawę czarną i mocną. Co to stawia na nogi.
Czarna i mocna kawa – właściwy wybór na dzisiejszy poranek.
Dzień dobry



Jazda serpentynami robi wrażenie. Zawsze jak mam przed sobą podobny przejazd, skóra mi cierpnie na myśl, że hamulce zawiodą. Boguś zna tę moją fobię i stara się (na szczęście) jechać w miarę wolno.
Widoki cudne, chętnie bym tym stateczkiem też popłynęła. Przejażdżka pociągiem miła, nie męcząca, a wrażeń dostarczy
A propos pociągu, ładnie nogi ma ta pani zajmująca dwa siedzenia
Maczku czy abyś dłoni po pomarańczę nie wyciągnęła?
Możesz skłamąć
Witaj Skowroneczku!
Jazda serpentynami robi wrażenie i podziw dla mistrzostwa kierowców autokarów. Zdjęcia nie oddają tego w pełni. U mnie problemem w takich sytuacjach jest nie tyle strach ile choroba morska, którą musiałam przewalczać, aby zrobić jakąś fotkę.
Z paru zdjęć z pociągu wybrałam to jedno właśnie z powodu tych nóg.
Na filmie Rainbow jest spory fragment z jazdy pociągiem -zachęcam do obejrzenia.
Otóż -nie wyciągnęłam — nie chciałam wstydu mojej koleżance przynosić. Bądź co bądź poważna pani doktór!
Wiem, wiem ciekawiej byłoby gdybym umiała moje opowieści ubarwiać, ale umiem tylko relacjonować co było.
Skowroneczku,
Film obejrzałam, a jakże. No coś Ty.. jak mogłabym nie poprawić sobie nastroju przepiękną wycieczką, gdy za oknem szaro, buro i ponuro.

Przecież wiesz, że ja muszę troszkę świrować, taka już moja natura
Zgrabnie to wszystko poukładałaś! Znaczy się uknułaś
Dziękuję za zgrabnie.
Trochę knułam jakby pod pretekstem Majorki trochę i do ukochanego Krakowa Was sprowadzić.
Hm…poświrować …wiem znam taką jedną co też musi troszkę poświrować.
No przecież za to Cię kocham!
„Natomiast zwiedzać klasztor kobiety mogą tylko w wybrane dni w roku (takich dni jest 12)” – dlaczego kobiety mają wstęp tylko przez 12 dni? Z innej gliny jesteśmy??
Możemy wieść na pokuszenie…
Choć czasy się zmieniły, wcale nie wiadomo, jakie są gusty zakonników.
A teraz już odpowiedź serio.
Kameduli są zakonem monastycznych pustelników.
Żyją w pojedynczych pustelniach, spotykają się jedynie podczas mszy świętej oraz modlitw, a na wspólne posiłki zbierają się kilka razy do roku. Rozmowy mogą prowadzić jedynie trzy razy w tygodniu: we wtorki, czwartki i soboty. Podczas modlitw w kościele kameduli nie używają organów ani żadnych innych instrumentów muzycznych. W klasztorze nie ma radia ani telewizji. Nie praktykuje się urlopów i odwiedzin u rodziny. Jako ciekawostkę, warto dodać, że kongregacja kamedulska Monte Corona obecnie posiadają dziewięć klasztorów na całym świecie (z czego dwa w Polsce) a prawie połowa z mnichów to Polacy.
Kościół i klasztor można zwiedzać jedynie zgodnie z niezwykle surową regułą zakonu kamedułów. Mężczyźni wpuszczani są przez cały rok, w czasie otwarcia furty w godzinach 8.00-11.00 oraz 15.00-16.30. Natomiast kobiety mają wstęp do klasztoru w następujące dni:
Niedziela Wielkanocna
Poniedziałek Wielkanocny
3 maja
Niedziela Zesłania Ducha Świętego (Zielone Świątki)
poniedziałek po Niedzieli Zesłania Ducha Świętego
niedziela po 19 czerwca
druga niedziela lipca
czwarta niedziela lipca
pierwsza niedziela sierpnia
15 sierpnia (Wniebowzięcie NMP)
8 września (Narodzenie NMP)
25 grudnia (Boże Narodzenie)
O, teraz mi przypomniałaś, że coś tam o tych Kameduach (dobrze odmieniłam? proszę poprawić mnie jeśli źle)jednak wiedziałam, tylko umknęło.
Moja koleżanka przebywała rok u Jezuitów. Nie wnikałam dlaczego. Wspomniała w rozmowie, że wróciła odmieniona i spokojniejsza.
Dla mnie nieco dziwna, ale skoro miała taką potrzebę – to mnie nic do tego.
Dzień dobry, podpisuję się wszystkimi czterema kończynami pod słowami Mistrza Tetryka na temat przydatności tekstu przy tej pogodzie. A co do całości wpisu, to skojarzyło mi się takie łacińskie przysłowie co do lokalizacji klasztorów – „Bernardus valles, colles Benedictus amabat, Franciscus vicos, magnas Dominicus urbes („Bernard kochał doliny, Benedykt zaś wzgórza, Franciszek miasteczka, Dominik wielkie miasta miłował”). W Tyńcu się to sprawdza, ciekawe, czy i tu? Bo nie mogę nigdzie wyguglać informacji, jaki zakon działa w Lluc, ale z porzekadła wynikałoby, że też benedyktyni (albo jakiś pokrewny zakon).
Też nie znalazłam. Nawet w papierowym przewodniku.
Dziękuję za łacińską sentencję.
Może warto rozwinąć temat klasztory? Tak jak kiedyś zamki.
Przyznam się, że po cichu trochę na to liczyłam, że pouzupełniacie mój wpis o inne klasztory i Wasze zdjęcia.
W komentarzach. Albo tak jak Tetryk kiedyś -dodając do wpisu co będzie jeszcze fajniejsze.
Hm hm, musiałbym poszukać. Ale klasztorów jako takich raczej nie odwiedzałem, albo rzadko, rzadziej niż zamki.
Lluc to nazwa katalońska, pierwsze wzmianki o kaplicy pochodzą z 1268 roku, a założycielami byli bernardyni.
O, dziękuję. A gdzie to znalazłaś? Bo szukałem w polskiej i angielskiej sieci i nie znalazłem nigdzie, wszędzie tylko legenda o młodym pasterzu i posągu Matki Boskiej.
Nb. to znaczy, że porzekadło się zgadza
Jestem hispanojęzyczna, więc uzupełniamy się 😉
A – no jasne! Znakomicie, dzięki raz jeszcze
W przewodniku „Majorka”Nigel Tisdall znalazłam jeszcze wcześniejszą datę -1250. W każdym razie XIII wiek.
Ale co ja tu się wtrącam między dwóch bywalców w Hiszpanii.
Gdyby drążyć historię tego miejsca, to już w czasach przedromańskich odbywały się tam nabożeństwa księżycowe, czyli korzenie sięgają bardziej wstecz…
W przewodniku czytam, że prehistoryczni mieszkańcy tych okolic oddawali boską część dębom skalnym co znalazło odbicie w łacińskiej nazwie lucus,czyli „święty las”.
Ale ja mogę tylko polegać na polskich przewodnikach.
To może jakieś wpływy celtyckie? Oni też czcili dęby.
W przewodniku czytam dalej, że po rekonkwiście osiedli się tu mnisi, którzy pragnąc czysto chrześcijańskiej etymologii nazwy swej siedziby (…)wymyślili historię młodego pasterza imieniem Lluc.
W Krakowie moglibyśmy wtedy zajrzeć do kościoła Bożego Ciała — bazyliki rzymskokatolickiej Kanoników Regularnych Laterańskich.
Nie wspominałam o tym we wpisie, aby zachować właściwe proporcje między Majorką a Krakowem.
I jeszcze do sanktuarium pasyjno-maryjnego oo. bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej -to dalej dla mnie w kategorii „Spacerki w okolicy”, bo byłam tam niedawno w ramach niedzielnego spaceru.
Po zakupach, po śniadaniu… Ech, wygrzałbym się teraz w słońcu Majorki…
Oj, ja też. I zanurzyła w ciepłym morzu.
Wczorajsze knucie polegało na wysłuchaniu wykładu „Psychologia aktywizmu” i dyskusji na ten temat.
Dziś będziemy słuchać co nasi delegaci uknuli wraz z delegatami z całej Polski w Warszawie.
Dlatego za chwilę Was opuszczę.
Dziękuję za wszystkie komentarze i pytania. Jak wrócę postaram się do nich odnieść.
Dzień dobry:)
Nad domami zawisł ołowiano-granatowy szal, z którego od czasu do czasu sypnie białym puchem…
Miło się to ogląda. Przez szybę:)
Pozdrawiam:)
Tu nie sypie, ale nastrój podobny 🙂
Dzień dobry, Makówko:)
Gdy zaokienny świat w tonacjach sztormowych, przyjemnie powędrować chwilę w słońcu Majorki:)
Nas też na placu przy wejściu do Sanktuarium przywitały snujące się między ławami koty:)
Trafiliśmy także na targ.
Było gwarnie i ruchliwie. Bardziej jak w „papuzim gaju” niż w „świętym”, ale wcale nie przeszkodziło w spacerze do Basilica de Lluc:)
Pozdrawiam:)
Witaj Leno!
Pozdrawia Cię utknieta w korku=spóźniona Makówka.
Autobus nabity,korek -w sobotę?
A w autobusie jechał ze mną nie kot,ale za to bardzo sympatyczny psiak.
Bardzo mi się podoba wyrażenie „utknięta w korku”. Niezwykle obrazowe.
Tobie pewnie mniej – bo doświadczasz…
🙂
Leno!Wiem,że to nie jest poprawny język literacki,ale…skoro Ci się podoba to tym bardziej się cieszę.
Dziękuję.
SAMO określenie „utknięta w korku” – bez związku z Makówką, autobusem i w ogóle tą sytuacją, przypomina mi, jak ostatnio koleżanka przyznała na pewnym forum: „kiedyś dałam sobie wmówić na jednych zajęciach na studiach, że „szpunt” to jest kulka gliny, którą niedźwiedź sobie na zimę wkłada w odbyt, żeby mu mrówek nie nalazło. Długo w to święcie wierzyłam.”
Dobry wieczór, Quackie:)
I w taki oto sposób „Szpuncik” z podstawówki przestał kojarzyć mi się wyłącznie z sympatyczną, drobniutką blondyneczką…
Chlip?
Pozdrawiam:)
W takich przypadkach mój śp. przyjaciel (z USA) mawiał bezlitośnie: „The damage was done” (w wolnym przekładzie: „No i stało się” albo „To po ptokach”)
Chyba nie dałabym sobie wmówić czegoś takiego na studiach, bo miałam w głowie często śpiewaną przy ogniskach piosenkę:
W piwnicy mi kopcie grób
A głowę mi odwracajcie
Tam gdzie jest od beczki szpunt.
Dobroczynny wpływ studiów, ognisk i piosenek…!
Otóż to!
Bardzo mi się podoba:)
I – nie, nie jest to język literacki. To jest język poetycki, a mówiąc dokładniej – licentia poetica:)
Poknułem, poknułem i do domu trafiłem… Tylko głowa mi słabo robi, jak mawiają Niemcy 🙁
Od knucia?
A czort ją wie…
Też poknułam, też do domu trafiłam. Dziś moja głowa też coś nie bardzo.
Na Wyspie dopiero teraz się zjawiam, bo ponad godzinę usiłowałam przekonać koleżankę od knucia …no mniejsza o to do czego.
Wysłuchała, ale powiedziała, że mogę se gadać, a ona i tak…
Rozmowę zakończyłyśmy w przyjacielskiej atmosferze, ale nikt nikogo nie przekonał.
Dobrej nocy życzę SzanPaństwu już teraz, bo później mogę nie być w stanie dotrzeć 😉

Balujesz?
Spokojnej
Sorry, dziś odpadam… Proszę o lampkowe zastępstwo 🙂
Dobranoc!
Spokojnej nocy wszystkim, co już spać poszli…
Jeszcze nie. Ale faktycznie się zasiedziałem poza Wyspą.
Miłej nocki życzę wszystkim:)
I Tobie spokojnej.
Witajcie!
Trochę pospałem i jest lepiej!
Umyłem głowę – moze trochę trosk udało się zmyć?
Sądzisz, że to może być dobry sposób? Mnie się nie sprawdza
Próbuję Quackowej magii…
W dolinie Będkowskiej teraz słońce,a po drodze łaty śniegu były.
Dzień dobry. Od rana załatwiałem jeszcze parę spraw, nie mówiąc już o tym, że wcześniej się solidnie wyspałem.
Dzień dobry
Szczególnie, że za oknem jeszcze mam ciemno
I na pewno nie będzie tak słonecznie i ciepło…
Nie sądzę, żeby krakowski historyk aż tak się pomylił. Skąd więc ta różnica?
Piękna wycieczka
Trochę się zdziwiłam, że klasztor w Tyńcu powstał w XIII wieku. Wydawało mi się, że wcześniej. Karol Bunsch opisywał go w swojej powieści z czasów Mieszka I (Dzikowy skarb), a to przecież dwa wieki wcześniej
Makówka wspomina, że klasztor ufundował prawdopodobnie Kazimierz Odnowiciel w 1044 r.
Zespół romańskich budowli na nadwiślańskim wapiennym wzgórzu pochodzi z drugiej połowy XI w., a w XIII w. klasztor otoczono kamiennym murem, czyli wszystko się zgadza.
Swoją drogą, ciekawe: myślę „klasztor”, widzę budynek MUROWANY. A może przed tymi romańskimi budowlami były też budynki drewniane? W sensie, jakieś pierwotne klasztorne założenia?
Dodam jeszcze, że to wspaniały pomysł z tym wplataniem uroczych zakątków Polski w zagraniczne wycieczki


„Piękna nasza Polska cała…”
Gratulacje Makóweczko za pomysł!!!
Tak, jakoś tak naturalnie czytelnik to traktuje, a pomysł faktycznie znakomity!
Cieszy mnie, że jesteście tego samego zdania co ja

Co prawda od lat nie mieszkam już w Polsce, ale zawsze z wielkim szacunkiem wspominam swój rodzinny kraj. Jest piękny i każdy może znaleźć to co lubi. Od dzikiej puszczy i pięknych widoków, przez różnego rodzaju zabytki, po nowoczesne budownictwo… dla każdego coś miłego
Dziękuję Miralko!
Taki jest mój zamysł. Dlatego utworzyłam kategorię „Spacerki blisko domu„.
To przecież nie przypadek, że były forty w Charleston i Szlak Twierdzy Kraków, zamek na Majorce i zamki w Polsce.
Polska flaga w Charleston i Chicago oraz na krakowskich Błoniach na jednym pięterku.
Jestem bardzo usatysfakcjonowana, że to zauważyłaś i pochwaliłaś.
Sprawiło mi to wielką radość, że ten mój pomysł spodobał Ci się, czyli ma sens.
Panie Q Tobie też bardzo dziękuję !
Wasza opinia zmotywowała mnie do robienia dalszych pięterek mimo braków w umiejętności fotografowania i pisania.
Przywitałam się, popisałam i lecę do pracy. Wczoraj miałam przerwę w sprzątaniu piwnicy, bo rano (o 6:30) pojechaliśmy do rzeźnika i cały dzień zajęło mi porcjowanie i pakowanie mięsa. Potem jeszcze krojenie i gotowanie flaków (a to zajmuje masę czasu). Także na sprzątanie już mi tego czasu nie stało

Masę rzeczy poszło do kosza… i o to mi chodziło. Po grom zbierać jakieś stare i bezużyteczne badziewie?!!! Żeby tylko miejsce zajmowały?
W piątek odwaliłam masę pracy, ale jeszcze mi sporo zostało. Mąż za bardzo zadowolony nie jest, bo przy okazji i jego pogoniłam do roboty
Musiał rozpoznawać co jest co… co i rusz mu przeszkadzałam w oglądaniu meczu
Także dziś mam nadzieję skończyć to sprzątanie
Jak to po co? Nazwa mówi sama za siebie: to są PRZYDASIE!
No i tymi „przydasiami” zapełniłam cały śmietnik, a nawet dwa, bo i recykling pełen (dobrze, że w poniedziałek zabierają)



Mąż jest zdziwiony, że mamy tak dużą piwnicę
Śmiał się nawet, że można tu jakieś tańce urządzać.
Przy okazji przemeblowałam jeszcze raz nasz nowy składzik przy domu. Wyniosłam do niego trochę rzeczy, które w domu nie są nam absolutnie potrzebne
Urobiłam się, to fakt, ale piwnicę mam na dłuższy czas z głowy. Wystarczy teraz pilnować, żeby za dużo „przydasi” się w niej nie pojawiło
Wróciłam już do Krakowa.
Było ognisko z kiełbaskami i ziemniakami, nalewki, śpiewy i łamanie się opłatkiem w ramach życzeń świątecznych.
Do Krakowa nie oznacza, że do domu. Tzn.do domu, ale nie własnego!
A tu przerwa niedzielna.
A ja układam kolejny filmik z nagraniem i tak jakby mnie nie było…
Czy ten filmik zobaczymy również na Wyspie?
Zobaczymy, oczywiście!
A ja mam przerwę w przerwie
Jestem już w domu. Własnym!
Głowa przestała mnie boleć, spać przestało mi się chcieć i tylko nie wiedzieć czemu stale, bez opamiętania chce mi się pić.
A bo wiecie ten tego no były i nalewki i bimber i oryginalny rum kubański. Przy okazji opowieści jak to teraz jest na Kubie.
Teraz tylko muszę odbłocić buty, kijki, spodnie, potem umyć całą Makówkę i wskoczyć do łóżka.
Aaaa. Jedenastemu przykazaniu się Makówka sprzeniewierzyła!
Na Twoim miejscu pewnie też bym, przy takiej rozmaitości.
No, może bimber bym sobie darował.
NIE MOGŁAM odmówić, bo to było coś na rodzaj brudzia, gdyż częstował kolega, który pojawił się niedawno w Kole PTTK, a więc mi nie znany, bo ostatnio nie chodzę na górskie wycieczki.
A jak lampka mi trochę mrugała na stole pojawił się rum, który przyjechał tydzień temu prosto z Kuby.
Wykręciłam więc żarówkę i degustowałam.
Ja ostatnio wykręciłem żarówkę, kiedy po całym wieczorze z białym winem i mulami pojawił się właściciel lokali ze śliwowicą (ze 60% miała, jak nie więcej). Odpokutowałem następnego dnia, bardzo.
Na powietrzu działa to zupełnie inaczej.
Szczególnie gdy po balowaniu trzeba iść pod górę z plecakiem dość szybko, aby zdążyć na autobus (następny za dwie godziny).
Gdybym tyle wypiła w zamkniętym pomieszczeniu to…leżałabym teraz półżywa.
Dodatkową przewagą turystycznego imprezowania jest fakt, że kosztuje to tyle, co dwa bilety aglomeracyjne (2 razy 2,30 zł) plus 7 zł od osoby za wynajęcie wiaty i za drzewo na ognisko.
I to, co każdy kupi i przyniesie w plecaku.
No, ja miałem po tym mieszaniu półgodzinny spacer po płaskim, więc niewiele pomogło. Jakieś 12 godzin pokutowałem, tak do 15:00 następnego (technicznie: tego samego) dnia.
Dobranoc!
Spokojnej!
Witam!
Ciekawa jestem kto jeszcze zarazi się miralkowa pasja pstrykania ptaszków?
Ustrzelić w kadr ptaszka, to nie taka prosta sprawa. Nie mam aparatu, bo ten w telefonie to przecież tylko do pstrykania służy, a nie do robienia porządnych zdjęć.
Co Ci spać nie dało, Maczku? Witaj
A bo ja wiem? (co mi spać nie dało?)
Witaj, witaj Skowronku!
Mnie by nawet dobry aparat fotograficzny w ręce nie pomógł, bo takowym trzeba umieć się posługiwać.
Masz coś ze mnie ???
Jak widać.
Dzień dobry, zima prysła trza się budzić ze snu

Przez te koty (nie moje), co to cały dzionek są u mnie, ptaszki zaczynają omijać taras szerokim łukiem. Zadaszenie chyba również się temu przyczyniło. Karmnik stoi, kulki na różach wiszą, ale ptaszków nie ma
Witajcie!
Ale dzisiaj ruch z rana! Optymistycznie! 🙂
Ruch na drodze do pracy czy ruch już w samej pracy?
Skoro optymistycznie to
Ruch na Wyspie!
O tym nie pomyślałam i dlatego nie zrozumiałam czemu optymistycznie.
Dzień dobry, załatwianiesprawodrana…
Załatwiłeś chociaż wszystko? Panie, nie mający czasu wcisnąć nawet spacji
Odważny ten nasz Skowronek!Mistrza pouczać to się w głowie nie mieści!

Pouczać?? Aaa w życiu!! Taż ja – zalatanemu, zapracowanemu – Mistrzowi, tylko współczułam

Taaaaa….

199 komentarzy, więc pytam, czy ktoś już złapał wędkę?
Tak tylko z ciekawości, bo bardzo miło jest być gospodynią na pięterku, ale…na Wyspie tyle Mistrzów pióra i fotografii, więc …
Kto ma wolny czas ten knuje i wycieraczkę nową wstawia!

A kto go ma(czas) ??? Palcem nie wskażę
Bardzo jestem ciekawa kogo wskazalas? zapytał maczek spóźniony i utkniety w korku.

Jak nie ma lepszych pomysłów, mogę wieczorem odgrzać redaktorów albo Zenka… ale bez konieczności…
Tak przy poniedziałku jestem za Zenkiem. Wybór należy do Pana, Panie Ukratku
Jestem za…Zenkiem,ale to tylko moje mało ważne zdanie.
Do popotem kochani.Jade pod Jaszczury na spotkanie z Ewą Ivanovą z GW.

O matusiu, ta Pani jednego dnia nie usiedzi w domu
Choinkę kupiłaś?
Nieeeeee.U mnie nie ma miejsca na dużą choinkę
I nie lubię świąt!
Skończyło się spotkanie,warto było.
Późne dzień dobry albo wczesne dobry wieczór:)
Zakatarzył się chyba dzisiejszy dzień przez te nocne mroźności. Siąpi i siąpi…
Pozdrawiam:)
W Krakowie było szaro, ale bez deszczu.
Leno!
Witaj, dobry wieczór i pozdrawiam.
Fajrant i przerwa…
I po przerwie. Zdecydowanie mam czas wciskać spację
Wróciłem, pojadłem – czas do komputera 🙂
Się również z SzanPńtwem pożegnam życzą dobrej nocy

Proszę zbyt głośno nie dyskutować, bo ja ostatnio sypiam jak zając pod miedzą. No!
Szeptem będziemy…
Śpij mocno i długo Skowroneczku!
Spokojnej, bez zajęczeń!
Wedle życzenia: Zenek No.5 oczekuje na państwa wizyty 🙂