« Daremne żale Iglice... »

Lajkonik: reedycja. Odc. 6

I w ten sposób dotarliśmy do jednego z nielicznych odcinków cyklu o p. Lajkoniku opartego na faktach. Karol naprawdę ma na imię inaczej, nie odkrył tego, co odkrył, tylko coś innego, nie było to na III roku studiów, tylko trochę później, a poza tym prawie wszystko się zgadza.

(na Wyspie Dnia Poprzedniego)

125 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Byłbym niezmiernie zobowiązany, gdyby Mistrz Tetryk dodał stosowny link do Wyspy Dnia Poprzedniego.

  2. Makówka pisze:

    Samo życie.

    Znam podobne sytuacje z pracy w OBRMHiR.
    „Albo patent będzie wspólny, albo patentu nie będzie!”.
    To były rozgrywki między pracownikiem, a jego szefem.
    Trochę co innego, ale…

    Zakończenie jest cudowne i napawa optymizmem.

    Brawa dla naszego Mistrza Brawo!

    PS. W rodzinie tego pracownika nikt nie miał znajomego redaktora. Niestety.
    A retoryczne pytania owego pracownika pozostały bez odpowiedzi „dlaczego mam go dopisywać skoro on w ogóle nie ma pojęcia o tym, a pomysł i wykonanie jest moje?”.

    A mógł mieć patent (wspólny) i zrobić habilitację!
    Eh, ja znowu z tą moją prywatą..

  3. Makówka pisze:

    Na nocną zmianę się raczej nie zanosi, więc powiem:

    DOBRANOC WYSPO!

    kordelka

  4. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Zielona herbatka – i do roboty! Kawa1

  5. Quackie pisze:

    Dzień dobry, pochmurny, ale jakoś optymistyczny – bardziej od środka niż z zewnątrz.

  6. Zocha pisze:

    Słońce z gór na dobry dzień Wam podsyłam, ale kawa expresso koniecznie!

  7. Tetryk56 pisze:

    Dotrwam do kawy – barista podaje za pół godziny! Delicious

  8. Quackie pisze:

    A ja już po kawie – teraz popracować.

  9. Makówka pisze:

    Witam i poproszę o herbatę!

  10. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Pięterko – samo życie Weary
    Brawo Autor Brawo!
    Bo to jeszcze trzeba umieć opisać…

  11. miral59 pisze:

    Wstałam dość wcześnie, nawet jak na mnie Worry
    I sama nie wiem po co Thinking
    Ale uleżeć się już nie dało. Teraz jest 3:25, a od przynajmniej pół godziny jestem na nogach.
    Ale najpierw wiadomo co… łazienka i oczywiście kawka Delicious

  12. Max pisze:

    Bo proszę Państwa z Krakowem tak już jest . Kiedyś , podczas wakacji w Solinie , poznałem sympatycznego farmaceutę z Krakowa . ( jeśli mnie pamięć nie myli pan Wach )Miał problem zawodowy z pomiarem mikrocząstek w różnych preparatach którymi się zajmował Przyjąłem propozycję współpracy i opracowałem metodę pomiaru mikrocząstek z wykorzystaniem promieniowania laserowego W 1977 roku udało mi się ten pomysł opatentować ,ale po pięciu latach nie opłaciłem składki i ważność patentu się skończyła . A dzisiaj ,wszystkie czytniki kart płatniczych wykorzystują mój sposób już z 1996 roku . Wyobrażacie sobie ile miał bym kasy gdybyśmy z panem Wachem dopilnowali terminu opłaty patentu ? Thinking

    • Makówka pisze:

      Pełne uznanie dla Ciebie Maksiu!

      Tu zawiniło Wasze gapiostwo, szkoda, szkoda…mielibyśmy milionera na Wyspie!

      W sprawie pratchawców chodzi jednak o coś więcej.
      A w OBRMHiR głównie chodziło o kasę i ambicje. Były z tego pieniądze,
      to było opracowanie, które było wdrożone, nie takie tylko „na półkę”. No i ambicje -podwładny zabiera się za habilitację, a szef nie ma nawet doktoratu.Eh!

      Ale i też sprawa nie była jednoznaczna, gdyż i tak właścicielem patentu jest OBRMHiR, a Kolega Małżonek był tylko autorem, gdyż wszystko było wykonywane na urządzeniach OBR-u.

    • Alla pisze:

      Ha, pomyślałam co nam opisze Maksiu Delighted
      Ważność patentu trzeba opłacać składkami ?? No ale ktoś przecież wykorzystał Twój patent! Opłacony czy nie. Eee… cienka jestem..
      Witaj Maxiu Delighted

      • Makówka pisze:

        Koszty zgłoszenia wynalazku za pośrednictwem wyspecjalizowanej kancelarii patentowej to z reguły 4-6 tysięcy.
        Zależy od nakładu pracy pełnomocnika przy sporządzeniu opisu i określaniu stanu techniki.
        Gdy zgłaszający działa bez pełnomocnika, to płaci jedynie 550 złotych opłaty urzędowej za zgłoszenie.
        Utrzymanie patentu wymaga wnoszenia opłat do Urzędu Patentowego. Opłata za każdy rok jest inna i rośnie. Za 20 rok wynosi 2000 złotych, najniższa jest za lata 1-3 – 480 złotych (jest to opłata łączna za pierwsze trzy lata). Czwarty rok kosztuje 250 złotych.

        Nie ma lekko Skowroneczku.

        • miral59 pisze:

          Ciekawe, czy takie przepisy są na całym świecie, czy tylko w Polsce? Thinking
          Bo w sumie, to jest głupie, że jeśli nie mam akurat kasy, czy zapomnę, ktoś może wykorzystać mój patent i na nim konkretnie zarabiać, podczas gdy ja nie mam już nic do gadania Weary
          Nigdy nic nie opatentowałam i te przepisy są mi zupełnie obce. Zawsze wydawało mi się, że raz zgłoszony patent jest moją własnością i nikt nie ma prawa go wykorzystać (bo jest zgłoszony jako mój). A tu się okazuje, że jest mój tylko do czasu…

      • Max pisze:

        Pierwszy okres ochrony to pięć lat . Jeśli po pięciu latach nie opłacimy kolejnego okresu ochrony – to patent jest już nie ważny i można bez problemów korzystać z zastrzeżeń ochronnych . Trzeba niestety pilnować terminów , bo to się opłaca . Witam Cie Skowronku 🙂 Bukiet

    • Max pisze:

      Błąd z data . Moje opracowanie dotyczy lat 1976 , a nie 1996 . Przepraszam . Cry

      • Makówka pisze:

        Od tego czasu przepisy patentowe się pozmieniały, ale i tak trzeba płacić.
        I pilnować terminów jak słusznie Maksiu napisałeś.

        • Max pisze:

          Ja warszawski roztrzepaniec , ale Wach klasyczny, jak pamiętam Krakus , tez przespał okazję . Poza tym , wtedy czasami pracowało się dla idei , tak jak pan senator Karczewski Thinking

  13. Alla pisze:

    Dzień dobry, fajnie się czyta naszego Mistrza Delighted
    Telefon zadzwonił ” nie jakoś tam sennie, czy rzeczowo, zadzwonił wyraźnie nerwowo i nagląco ” Delighted
    U mnie tel. stacjonarny dzwoni nieznośnie, zwłaszcza z firm zapraszających na prezentacje czy pokaz różnych znakomitych i niezbędnych w domu przedmiotów. No, ostatnio jeszcze organizacje proszących o pomoc.

    Iluż takich Rozpuchów po tym świecie łaziło i będzie jeszcze łazić Pondering

  14. Lena Sadowska pisze:

    Dobry wieczór:)

    Najbardziej przykre jest to, że osoby z pewnych środowisk, bezdyskusyjnie obdarzane zaufaniem z racji pełnionej funkcji, tak często to zaufanie zawodzą. Wysokie morale, uczciwość odchodzą do lamusa, zwykła przyzwoitość jest passe.
    Na porządku dziennym są sytuacje tożsame z opisaną, a praktyk z żerowaniem wyżej utytułowanych na myśli intelektualnej niżej utytułowanych nie nazywa się już kradzieżą lecz… współautorstwem…

    Pozdrawiam:)

    • Tetryk56 pisze:

      Nie bronię mgra Rozpucha, ale chciałbym zauważyć, że to jest taka różnica, jak między oddaniem i gwałtem. Bez trudu oceniamy skrajne przypadki, wszystkie pośrednie starając się zinterpretować na którąś skrajną stronę. I analogicznie: podstawowym problemem jest społeczne przyzwolenie na tego rodzaju przegięcia…

      • Lena Sadowska pisze:

        Ależ zrozumiałam sens anegdoty, Tetryku:)
        Dlatego napisałam o wysokim morale:)
        Gdybyś znalazł dziwny kamyk i poszedł z nim do kogoś (kogo darzysz zaufaniem, bądź nie, to odrębna sprawa), a ten ktoś powiedziałby Ci, że znalazłeś diament, dał nadzieję na zysk, a po jakimś czasie błysnąłby Ci sygnetem przed oczyma, to jak nazwałbyś kogoś takiego? Ja nazwałabym go złodziejem.
        Pozornie sprawa komplikuje się, gdy w grę wchodzi „dobro niewymierne”, intelektualne. A – niby czemu?
        Uczciwość (czy choćby zwykła przyzwoitość) podpowiada, że każdego rodzaju „znalazcę” (świadomego czy nieświadomego) powinno się poinformować, co znalazł, zapytać o plany wobec rzeczy, którą znalazł, dając mu pierwszeństwo decyzji i – moim zdaniem – podporządkować się jej, gdy etyczne środki perswazji zawiodą. Choćby było to najbardziej „bolesne”:)
        O uprawianiu jakichś szantażyków, pokątnym stosowaniu gróźb już nawet nie wspominam…
        [Nie rozmawiamy tu, oczywiście, o skrajnej sytuacji zniszczenia bezcennego kulturowo znaleziska, bo zapobieżeniem temu zajmują się odpowiednie instytucje. Rozmawiamy o ewentualnym uczestniczeniu mentora w profitach.]

        I – masz rację – jest powszechne przyzwolenie na tego typu praktyki, czymś „normalnym” stało się płacenie haraczu, by zasłużyć na podniesienie szlabanu i pracę na własny rachunek. To świetny przykład nadużywania władzy. Niestety.

        Pozdrawiam:)

  15. Quackie pisze:

    Dobry, fajrant i przerwa. A po przerwie – drabinka, bo widzę, że trochę się podziało.

  16. Alla pisze:

    Dobranoc SzanPaństwu I-m-in-love
    PS Maczku, daleko Jesteś od Złotych Piasków Wink

  17. Quackie pisze:

    Spokojnej nocy wszystkim spaćidącym. Rzeczywistość dopiero teraz odpuściła.

  18. Makówka pisze:

    Jako makówczyne nie na temat -krótki opis dzisiejszego slajdowiska.

    W ramach niekonwencjonalnego poznawania Bałkanów zapraszam na podróż do Bułgarii. Ale nie do tej znanej i popularnej wśród turystów i wczasowiczów – Bułgarii nadmorskiej, ale do jej wnętrza, do gór, dolin, urokliwych zakątków ze wspaniałym śródziemnomorskim krajobrazem, do historycznych miast (łącznie ze stolicą), zabytkowych miejscowości, miasteczek- skansenów, średniowiecznych monastyrów, twierdz i antycznych ruin. Przemierzymy Bułgarię z północnego-zachodu na południe i na wschód – od mostu na Dunaju w Widynie, przez bułgarską Macedonię, historyczną Trację po granice rumuńską na północno-wschodnim wybrzeżu.
    Zapraszam – Stanisław Figiel

    Pan Stanisław Figiel jest autorem licznych przewodników, a ostatnio napisał nawet powieść
    pt.”Szofer upadłych królów„.

    Od siebie dodam, że w Bułgarii byłam parę razy -jako dziecko z rodzicami, w liceum z harcerzami.
    Zawsze jednak tylko nad morzem, a tymczasem prowadzący slajdowisko przekonał wszystkich, że Bułgaria jest ciekawa do zwiedzania i do wędrówek po górach.

  19. Tetryk56 pisze:

    Dziś idę troszkę wcześniej spać… Niech ktoś zapali lampkę po Dobranocce! I-Wish

  20. Lena Sadowska pisze:

    Miłej nocki:)

  21. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    U mnie jutro święto (czwartek) i długi weekend Happy-Grin
    Gęś się piecze według przepisu Leny Delicious
    Mam nadzieję, że wyjdzie smakowicie Delighted
    W sumie piecze się już od 15, czyli ponad 6 godzin, ale nadal trochę za twarda… małżonek lubi mięsko, które samo rozpływa się w ustach. I tak… wstałam przed 3 rano, a już (u mnie) po 21… ładnych parę godzin na nogach Tired
    Małżonek poszedł spać, bo jakoś tak się sam przewraca… ktoś tej gęsi musi dopilnować Wink

    • Quackie pisze:

      O, nie zauważyłem kontekstu tej gęsi. To nie pieczesz indyka na Święto Dziękczynienia? To tak wolno? Wink1

      • miral59 pisze:

        Nie piekę już od lat. Nie ma w rodzinie amatorów na indyka. Potem nie wiadomo co z nim zrobić, bo to wielkie ptaszyska Conceited
        Amerykanie na ogół lubią, ale nie wszyscy. Także część zadowala się kurczakami. My co roku robimy kaczki. Jakoś tak… bardziej nam smakują niż indyki Delicious
        I chyba wolno, skoro pieczemy coś innego niż indyka Wink

    • Lena Sadowska pisze:

      Witaj, Miralko.

      Mam nadzieję, że nie taka z tej gęsi twardzielka, jak się jej wydaje i zmięknie pod naporem gorących perswazji:)

      Pozdrawiam:)

      • miral59 pisze:

        Zmiękła, Leno… znaczy twardsza jestem od gęsi Wink Overjoy
        Musiała ustąpić Happy-Grin
        I chociaż nie powiem, wyszła bardzo dobrze (jeszcze raz dzięki za przepis), to jednak zostaniemy przy kaczkach. Pleasure

  22. miral59 pisze:

    A tak w ogóle, to sobie nie wyobrażacie jaki u nas dziś wiał wiatr Amazed Nawet jak na tutejsze warunki był spory. Wszystko fruwało, a samochód na autostradzie „tańczył” jak oszalały. Momentami trudno było utrzymać się w liniach Worry
    Ptaki siadały na karmnikach, ale wiatr je zrzucał. Te, które próbowały żerować na ziemi też miały problem z utrzymaniem się na nóżkach. Miotało nimi jak liśćmi Pondering
    Przy okazji uśmiałam się z dzięcioła. Wczepił się w plaster z arachidami i wcinał zajadle. Żaden wiatr nie był w stanie go zdmuchnąć. Bronił „swego plastra” przed wróblami Overjoy Gdy tylko jakiś znalazł się w zasięgu dzioba, walił nim jak szpadą… taki samolub Delighted
    A przecież są trzy plastry i na pewno wszystkim wystarczy Happy-Grin Ostatecznie mam w domu w zapasie jeszcze trzy i zawsze mogę dołożyć…

  23. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Takie święto mi jak najbardziej odpowiada. Poświętujmy zatem!
    Buziak Buziak1 Cmok

  24. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Buziaki. Dzisiaj wstałem z dużymi oporami i mimo kawy jeszcze mam problem. Może dzisiaj wolniej działa?

  25. Quackie pisze:

    No dobra, chyba wszedłem już na takie obroty, żeby zająć się pracą.

  26. Alla pisze:

    Dzień dobry SzanPaństwu Buziak1

  27. Alla pisze:

    Maczek śpi?? Po wędrówce Nowymi Kontynentami?? Wink
    A ja się zabieram za mycie okien. Część okien, bo wszystkich nie dam rady. Może są chętni do pomocy, hę ?? Worry

  28. Makówka pisze:

    Buziak

    Całuję WSZYSTKICH na powitanie! Cmok Buziak

    Buziaczki

  29. miral59 pisze:

    Buziaki ślę wszystkim Cmok Buziak Buziak1 Buziaczki
    Jak święto, to święto Happy-Grin

  30. Lena Sadowska pisze:

    Dzień dobry:)

    Dzień dziś u nas odwilgły, więc mglisty nieco ale cieplejszy.

    Pozdrawiam:)

  31. Max pisze:

    Wątek oparty na faktach ,domyślam się , ze z okresu tzw. słusznie minionego . Do pracy dojeżdżałem tramwajem , tak jak setki kolegów i koleżanek z Firmy . Znajomości zatem były krótkie ,w zależności od czasu dojazdu z domu – do miejsca pracy . Kiedyś zaczepił mnie podczas dojazdu do pracy , taki tramwajowy kolega z zapytaniem jak się czuję po święcie (22 Lipca) Odpowiedziałem : normalnie … Nie było jakiegoś awansu ? Nie . A jak pan się nazywa , to sprawdzę , jakie były przyczyny . Zgłupiałem , ale podałem mu namiar telefoniczny . Po paru dniach zadzwonił do mnie i zaprosił do swojego gabinetu . Poszedłem . Zapukałem do drzwi , nacisnąłem klamkę i w fotelu za biurkiem siedział znajomy z tramwaju . Powiedziałem dzień dobry , a nie usłyszałem abym usiadł tylko na stojąco wysłuchałem relacji znajomego z tramwaju : No , orientowałem się w ” waszej ” sprawie i okazuje się , że wasza zona do kościoła chodzi … Ja też czasem chodzę do kościoła i co w tym złego ? No to przecież na zakrętach historii władza nie może na was polegać i stąd brak awansu . I proszę , w jaki prosty sposób można dowiedzieć się na co Władza liczy na zakrętach historii . Czy dzisiejszy czas nie przypomina nam tego co już było ?? Thinking

  32. Quackie pisze:

    Uff. Fajrant i przerwa.

  33. miral59 pisze:

    Zaraz przyjdą goście, więc lecę na dół i czekam Pleasure
    Mam nadzieję, że nie spóźnią się za bardzo… Weary

  34. Zocha pisze:

    Pomiędzy pocałunkami zaglądnijcie na nowe pięterko – zapraszam…

  35. miral59 pisze:

    Już nie chcę „zaśmiecać” nowego pięterka…
    Pisałam chyba wcześniej, że małżonek pojechał zawieść swoją siostrę na O’Hare. Szkoda, że nie sprawdziliśmy o której jest lot do Polski… Ta kretynka prosiła męża, żeby był u niej najpóźniej o 16, bo musi być na lotnisku wcześniej, a odlot ma o 19. Dopiero na miejscu okazało się, że odlatuje o 21 Disapproval Byli na lotnisku przed 17, a stanowisko odpraw jest czynne od 18:30… Małżonka mało szlag nie trafił. Po groma tak się śpieszyliśmy ze świątecznym obiadem? Powiedziała mu, że bała się spóźnić, a obawiała się korków Angry Ale czy musiała kłamać? I tak by ją odwiózł na czas…
    Dzięki temu małżonek wyszedł z domu o 15, a wrócił o 20…
    Mąż śmiał się, że przy odprawie zabrali jej masło. Dzwoniła do niego dowiedzieć się, czy mu oddali. Oddali. Zapytał ją po co zabierała je ze sobą, przecież w Polsce nie brakuje masła. Może je kupić w każdym spożywczym sklepie Overjoy Jak starała się wyjaśnić, chciała je mieć tak na początek… (bez komentarza).
    Przy okazji zapytała, czy małżonek mógłby ją odebrać z lotniska, gdy będzie wracała. A wraca 26 grudnia (też bez komentarza)…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)