« And Aluzja. Część druga. And Aluzja. Część trzecia. »

Idziemy do kina na film. Może akurat ten dostanie Oscara.

Normalnie to chodzę do kina na tzw. blockbustery czyli wysokobudżetowe produkcje filmowe, adresowane do jak najszerszego grona widzów. Są to prawie zawsze filmy rozbuchane pod względem ilości efektów specjalnych, ilości superbohaterów i przeróżnych gonitw ze strzelankami. Ale czasem trzeba obejrzeć film w towarzystwie najdroższej małżonki. I wtedy oglądamy dobre filmy.

Do tej pory sądziłem, że wspomnianemu przeze mnie w poprzedniej notce filmowi „Roma” nie powinna zagrozić żadna inna produkcja w zdobyciu Oskara za najlepszy film. Możliwe jest, żę się myliłem.  Obejrzeliśmy produkcję pt. Green Book. Kolejny już film, którego akcja toczy się w drugiej połowie XX wieku. Tym razem lądujemy w Stanach Zjednoczonych w latach sześćdziesiątych. Lądujemy, a właściwie jedziemy. Jedziemy bo to jest film drogi. Nie chcę za dużo pisać o tym co się dzieje. Ale ogólnie mamy w filmie kierowcę i pasażera. Dwoje nie przystających ludzi. Pochodzących z różnych warstw społecznych, kulturowych i na dodatek o różnych rasach. I jak się można spodziewać pomiędzy tymi bohaterami nawiązuje się więź przyjaźni. I tyle. Ktoś może powiedzieć pffff, tyle? Tyle. Bo klasa z jaką grają główni bohaterowie jest mistrzowska. Dialogi skrzą się dowcipem. Czasami to jest tylko słowo, czasami dłuższa tyrada. I jeszcze jedno ten film jest po prostu miły. To jest film, który jest znakomitym lekarstwem na zły humor i chandrę. To jest znakomity film dla osób, które chcą się odciąć od złej pogody za oknem, od złej polityki w tv oraz dla tych, którzy chcą się zdrzemnąć na sali kinowej – bo tam jest mało hałasu i nikt nie przeszkadzaJ. Po obejrzeniu tego filmu możemy powiedzieć, że świat może być lepszy bo ludzie mimo dzielących ich różnic mogą się dogadać a nawet zaprzyjaźnić.

I jeszcze jedno – film oparto na prawdziwych bohaterach, którzy faktycznie spędzili trochę czasu w samochodzie. Szczerze polecam.

151 komentarzy

  1. Zoe pisze:

    Idźcie na ten film. Koniecznie. Poprawią się wam humory. Na 100%.

  2. Wiedźma pisze:

    Witaj Zoe ! Hi Pięknie zachęcasz, o wiele lepiej niż zwiastun w telewizorni. Obiecałam sobie, że pójdę na ten film, zwłaszcza, że grają go w moim ulubionym,małym kinie.
    Trailer USA jest dużo lepszy …niż polski

  3. Tetryk56 pisze:

    Ciekawy artykuł na temat „Książki Greena” zamieściła w zeszłotygodniowej „Polityce” Dorota Szwarcman. Trochę o filmie, a więcej o rzeczywistych faktach z życia Daniela Shirley’a.

  4. Makówka pisze:

    Dzięki Zoe za zachętę.
    THANK-YOU

    Z tego, co piszesz jest to film, który pewnie mi się spodoba.
    Koniecznie chciałabym go zobaczyć. „Romę” również. W kinie, bo na laptopie nie oglądam.
    Ktoś ostatnio zachęcał mnie do filmu „Zabawa, zabawa” -byłeś?
    Z tym pójściem do kina to jest taki problem, że trzeba zgrać wolny czas z repertuarem i wolnym czasem kogoś do towarzystwa, bo sama (jak Bożena) nie lubię.

  5. ajw pisze:

    Gdzieś już rzucił mi się w twarz i obił o uszy, ale teraz po prostu mnie zatrzymał. Dzięki, Zoe, za zachętkę
    Who-s-the-man

  6. Quackie pisze:

    Dobry wieczór, jestem z powrotem, ale trochę padam na pyszczek, więc pewnie będę na Wyspie dzisiaj z przerwami (a jutro od rana jeszcze jakieś zakupy, potem na pewno będę). Filmu nie widziałem, widziałem natomiast zwiastuny i recenzje, a Mahershalę Alego oglądam w 3. sezonie serialu „Detektyw” i to jest majstersztyk serialowy, dorównujący sezonowi 1 (sezon 2 to jakaś pomyłka, zarówno w kwestii obsady, jak i lokalizacji). Dlatego wierzę, że i w tym filmie potrafił pokazać się od świetnej strony.

  7. Quackie pisze:

    Z ciekawych wieści – okazało się, że na spotkaniu kompletnym przypadkiem poznałem osobę, z którą od paru miesięcy pracujemy razem nad zleceniami, żadne z nas nie wiedziało, że to drugie tam będzie i dla obojga było to przyjemne zaskoczenie.

    • Makówka pisze:

      Świat jest mały. Już to wczoraj pisałam.
      Zgadałam się wczoraj z warszawiakiem, który parę lat mieszkał w Krakowie w odległości parę metrów ode mnie.
      I parę takich różnych powiązań wynikło.

  8. Tetryk56 pisze:

    Aaa, kotki dwa… lulu

  9. Makówka pisze:

    Nie pomaga.Dawno wyłączyłam laptopa,zgasilam światło i …nic

  10. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Podoba mi się sposób opowiadania o filmie Pleasure Zachęca, ale nie opowiada fabuły. Oczywiście nie wybiorę się na niego z przyczyn o których wspominałam wcześniej, ale samo opowiadanie o nim brzmi zachęcająco Happy Gratulacje, Zoe!!!

  11. miral59 pisze:

    Burza z piorunami przeszła Amazed
    Teraz tylko deszcz… a od rana znowu ma padać śnieg… mam dość Tired

    • ajw pisze:

      Burza? O jacie gacie!
      Od dzieciństwa boję się burz od kiedy na moich oczach, całkiem niedaleko od nas (byłam w parku z grupą dzieciaków) piorun walnął w drzewo.

    • Quackie pisze:

      O tej porze roku? Raz, tylko raz do tej pory przeżyłem burzę śnieżną z piorunami, zresztą na autostradzie, w drodze na narty. Wolałbym nie powtarzać.

      • ajw pisze:

        Z burzami nigdy nie ma żartów, a szczególnie gdy leci się samolotem
        In-pain

        • miral59 pisze:

          U nas zdarzają się burze śnieżne. Takie z piorunami… ta była deszczowa Wink Waliło całkiem nieźle.
          Śnieg rano niby padał, ale to tak odrobinkę, za to mamy wietrzysko co się zowie. Według tego co podają, w porywach do 100km/godz. Łeb z płucami urywa Amazed Wiem, bo jeździliśmy do sklepu. Stałam na światłach, a samochodem kołysało jak na fali Delighted O spychaniu na sąsiedni pas już nie wspominam… A przecież mój samochód jest duży – minivan, więc byle co go nie zepchnie. Ma swoją wagę.
          Do burz mam pewien respekt, ale się nie boję. Kiedyś, gdy byliśmy u cioci na wsi i pojechaliśmy na pole, też piorun walnął w drzewo. Dobrze, że wujek wyprzągł wcześniej konia. Moje dzieci (wtedy jeszcze małe) siedziały pod furą, a koń się spłoszył i skakał jak szalony. Gdyby był zaprzężony, poszedłby razem z furą…
          Uderzone drzewo zapaliło się jak pochodnia. Może pięć minut później walnął w nie drugi piorun i ogień zgasił… Nie czekaliśmy dłużej. Wujek uspokoił trochę konia, zaprzągł i daliśmy dyla do domu. Na tym polu było tylko jedno drzewo…
          Mój syn był tak wystraszony, że nawet oczami nie mrugał. Deszcz spływał mu po otwartych oczach… nie reagował na nic. Był w szoku Pondering
          Sporo trudu kosztowało mnie później wyprowadzenie go z tego stanu. Ale burz już od dawna się nie boi. Bądź co bądź minęło od tamtej pory coś ze 30 lat… Pleasure

          • Quackie pisze:

            Coś podobnego, żeby piorun drzewo podpalił, nie raz słyszałem, ale żeby ZGASIŁ?!

            • miral59 pisze:

              Nie wiem na jakich zasadach to działa, ale widziałam to na własne oczy Happy
              Też o zapaleniu nie tylko drzew od pioruna słyszałam wiele razy. Wiele lat temu dom naszych sąsiadów się w ten sposób zapalił. Burza właściwie się już skończyła. Ten piorun, to jakby ostatek burzy… walnął w antenę na dachu. Nie tylko wybuchł im telewizor, ale od instalacji zajął się cały dom. Mieszkańcy wyskakiwali z niego jak oparzeni. Było kilka wozów strażackich. Paliło się w ścianach, a to jest bardzo trudne do ugaszenia. Sad

  12. miral59 pisze:

    Miłego niedzielenia się życzę i idę w końcu spać… u mnie dochodzi północ Spanko

    • ajw pisze:

      Niech Ci się przyśni coś miłego 🙂

    • Wiedźma pisze:

      Słonecznego i rozświergotanego, Mirelko In Love

      • miral59 pisze:

        Dziękuję Wiedźminko Cmok
        Słonecznie jest, pomimo tych chmurek, co w ekspresowym tempie przelatują… Wink
        Szkoda, że wietrzysko jest tak silne, byłaby dobra pogoda na wycieczkę Happy-Grin
        Mąż się rano śmiał, że gdyby wiatr wiał od Lake Michigan, na pewno już bylibyśmy w Zion, nad jeziorem Overjoy
        I oczywiście ma rację… jeszcze nie widziałam tych największych fal na jeziorze. Z tego co słyszałam, mają nawet po 3 metry wysokości Amazed Ale najczęściej w weekendy albo (jak dziś) wiatr wieje do jeziora, albo wcale tak silny nie jest Sad Ale nic!!! Mam nadzieję, że kiedyś zobaczę Happy-Grin

  13. Makówka pisze:

    Witam.

  14. Makówka pisze:

    Kto rano wstaje ten…jest niewyspany

  15. Quackie pisze:

    Dzień dobry przelotne, bo zaraz wybywam, dam znać po powrocie.

  16. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Zgadnijcie, dlaczego tak lubię niedzielne poranki?

  17. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Niedzielujemy.

  18. Quackie pisze:

    No to ten, wróciłem i pobędę. Pewnie z różnymi przerwami, ale generalnie raczej tak.

  19. ajw pisze:

    Teraz śmigam do rodziców na cmentarz (śniła mi się dzisiaj mamusia, więc mimo, ze cherlam lecę zobaczyć co tam u niej), a dopiero później kawka 🙂

  20. Wiedźma pisze:

    Już zdążyłam pogadać, a jeszcze sie promiennie nie przywitałam. Hi Ciepło, słońce, ranniki zakwitły. Bratki i primulki na balkonie też Wink
    Z doskoku, między zupą a deserem…. bo niebawem przyjdą moje żarłoki Approve

  21. Makówka pisze:

    Zimno,zimno,odpuszczam jeden zjazd,aby rozgrzać paluszki

    • ajw pisze:

      To i tak dobrze, że możesz nimi pisać. Moj przyjaciel jak zdobył Lhotse nie mógł początkowo swoimi paluszkami zrobić zdjęcia, zeby udokumentować wejście. No, ale w końcu udało się 🙂

  22. Makówka pisze:

    Też mam zagadkę.Zgadnijcie czemu ostatnio uwielbiam niedzielę?
    Thinking

  23. Zocha pisze:

    Też powróciłam, dobry więc wieczór Państwu – kawa o tej porze nie, może coś na ząb Delicious

  24. Makówka pisze:

    Uff wreszcie w domu.
    Wykąpana, w łóżku. Wlazłam na Wyspę i uściślam odpowiedzi.
    Mój związek z mężem rozpoczął się na pierwszym roku studiów. Natomiast związek z nartami dużo wcześniej, bo w szkole podstawowej.
    To ostatni wyjazd na narty nie z powodu braku śniegu, lecz pieniędzy w szkole. To, co jeżdżę to wyjazdy organizowane przez SP dla uczniów z rodzicami. W miarę wolnych miejsc dobierają „krewnych i znajomych królika”, którzy jadą pełno płatnie.
    Makówka w Alpach na nartach nigdy nie była, niestety. Jedynie Polska, Słowacja i USA.

    • Wiedźma pisze:

      Ja też , ale bez USA ! I Delighted też było pięknie

      • max pisze:

        Kiedyś , kiedyś Zakopane pomogło mi rozwiązać problem z leniwym podwładnym . W Zakładzie , w Komisji Socjalnej byłem dysponentem od skierowań wczasowych . Pewnego dnia dostałem zwrot bezpłatnego skierowania do Zakopanego i zaproponowałem jednemu z leni Zakładowych urlop i wczasy w Zakopanem . Chętnie się zgodził i pojechał .Po trzech tygodniach otrzymałem informację , że ” Leń ” dopiero pod koniec turnusu założył narty do pamiątkowego zdjęcia , ale zamiast fotografii zjechał niefortunnie ze zbocza i połamał sobie nogi . Leży w Zakopanem w Szpitalu i nie wiadomo kiedy wyjdzie . Długo trwała rekonwalescencja , bo ponad trzy lata i zakończyła się przejściem na rentę inwalidzką …Ot , cholerny pech przez brak szacunku dla nart w górach Thinking

  25. ajw pisze:

    Dobranocka 🙂 Ja odpadam, jutro do pracy..
    Crazy-Tounge

  26. Tetryk56 pisze:

    I ja się za chwilę też skieruję w stronę łóżeczka 🙂

  27. Quackie pisze:

    Spokojnej spaćidącym. A ja jeszcze chwilę pobędę.

  28. Wiedźma pisze:

    północ tuz tuż… zapalać Wink lampkę czy jeszcze nie ?

  29. Quackie pisze:

    A tymczasem ciszkiem, milczkiem dostawiłem nowe pięterko, na które zapraszam teraz lub rano, jak komu pasuje.

  30. Zocha pisze:

    And the Oscar goes to… Green book Who-s-the-man a Roma odebrała sobie należne!

Skomentuj Tetryk56 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)