Nie jest tajemnicą, że nie przepadam za aktywnościami związanymi w jakikolwiek sposób z akwenami wodnymi. I nie jest istotne, czy w grę wchodzi pokonywanie kolejnych długości basenu sportowego na sąsiednim osiedlu, czy rejs pełnomorskim statkiem. Potrafię jedynie machać kończynami dla utrzymania na powierzchni i katastrofą jest nawet pojedyncza kropla atakująca mnie z nieoczekiwanej strony. Nawet najbardziej podstępne sposoby stosowane przez rodzicielkę, niegdysiejszą mistrzynię kraulu i motylka, skazane były na fiasko. Pozytywną stroną mojego wodowstrętu jest fakt, że zdolności przekazywane są w genach co drugie pokolenie, a wszelkie wodniackie talenty odziedziczyła po babci wnuczka „rybka”, którą od wczesnego dzieciństwa siłą, a najlepiej sitkiem czy podbierakiem z wody wyciągać trzeba było i tak jest do dzisiaj. Nauczona wiosłowania, jako posłuszna córka plątałam się więc po jeziornych szuwarach. Będąc nastolatką, jako kompan do „lewy grota szot wybierz”, wkuwając pilnie komendy przygotowywałam się do egzaminu żeglarskiego. Jeszcze później w ramach rehabilitacji po wypadku ćwiczyłam z zacięciem rękę na desce surfingowej, pracując równocześnie nad skądinąd urokliwym jeziorem. Nie dalej jak rok temu próbowałam nawet nurkowania, bo posmakować trzeba przecież wszystkiego! Jednak od zawsze wakacyjną, a później urlopową frajdę dawała mi wolność ducha gór.
I oto końcem listopada, na bardzo wariackich papierach oraz wbrew resztkom drzemiącego rozsądku, znalazłam się nad wielką wodą! Przez kilka tygodni pobytu spacerując plażami i wędrując szlakami po klifach przekomarzałam się telefonicznie z przyjaciółką bezgranicznie wielbiącą nadmorskie widoki o wyższości gór nad piaszczystą monotonią. A na dowód, że nie dzieje się nic, tworzyłam fotograficzną dokumentację, którą i Wam przedstawiam.
Grudniowa bardzo nudna wielka woda – twierdzę z przekorą 😉
coś pięknego!!! ale ja bardziej od ciebie nie znoszę wielkiej wody!!!!!!!
brrrr
ale na zdjęciach marzenie…;)
Żadnej wody
Zdjęcia zielonawej pianki porywanej przez wiatr ze szczytu fal są bliskie mistrzostwa! po chwili wpatrywania się zaczyna się dostrzegać, jak pojawia się tam Afrodyta! 🙂
Dobry wieczór, jam ci to jest.
Zdjęcia są bardzo fajne, chwilami wręcz pocztówkowe, a każdy z tych typów brzegu ma swoje zalety: plaża do długich spacerów, muszlobrania i windsurfingu; z kamieniami wystającymi z morza zmienia się w wystawę ptaków, nic, tylko teleobiektyw zakładać i wypatrywać, co tam poza mewami i kormoranami jeszcze siedzi. Kiedy robi się skaliście, każdy basenik i każda mikrozatoczka stają się maciupeńkim ekosystemem, nad którym można klęknąć albo usiąść, byle dyskretnie, żeby nie wzbudzać niepokoju, i oglądać rybki, kręcące się nerwowo tam i sam, krabiki centymetrowe albo mniejsze, małże, ślimaki, czasem, jeżeli warunki pozwolą, różne roślinki. Wielkie fale pokazują majestat morza i ustawiają człowieka we właściwej pozycji, przypominając, że przyrody do końca nie okiełznał. A spokojne morze z zachodzącym słońcem pokazuje, że możesz sobie, człowieku, mieszać farby i barwy, a naturę i tak trudno przebić.
Pięknie opisałeś Mistrzu
powinnam ograniczać się do zdjęć.
E, nie, to przecież tylko uzupełnienie – Ty tu jesteś autorką. A ja parę razy miałem okazję tu i ówdzie być, i tak mi się przypomniało.
Dziękuję więc za tak ciekawy dodatek 🙂
Dobranocka dzisiaj jeszcze piętro niżej.
Uwielbiam wodę, ale i też góry.
Lubię pływać i wtedy jest mi obojętne czy to jezioro, czy morze, czy Ocean, czy rzeka, czy basen.
Te zdjęcia są zachwycająco piękne! Oczu oderwać nie mogę!
Ależ cudownie można by było pływać na tych falach!
Wróciłam ze spotkania pt. „kolega z LO mieszkający na stałe w Finlandii jest przez 10 dni w Krakowie”.
Gdy napisał, że jest i chce się spotkać, skrzyknęłam parę osób i …było super! Mam różnych znajomych, ale do tych z LO sentyment szczególny.
A ja byłem na spotkaniu dotyczącym kuchni fińskiej, co za zbieg okoliczności
siłą rzeczy dość ograniczonej, jeżeli chodzi o tradycyjne potrawy. Na szczęście tamte czasy dawno za Finami.
Jakoś o kuchni fińskiej nie było rozmowy. Kolega ma żonę Finkę, następnym razem zapytam, co gotuje.
Faktycznie ta „fińskość” dziś wieczorem to zabawny zbieg okoliczności!
Chętnych do wodnych igraszek nie brakowało! Jak rozumiem zabawę z i na śniegu, w tej zimnej wodzie pojąć nie zdołam 😉
Taplanie się w śniegu rozumiem, a w wodzie uwielbiam, ale jednak ciepłej.
Z wiekiem coraz bardziej podoba mi się dryfowanie na wodzie, najchętniej w dużym dmuchanym kole, a jak jeszcze w dłoni znajdzie się szklaneczka czegoś mocniejszego, to już w ogóle pełnia szczęścia!
Zgadzam się z makówką „zachwycająco piękne”

Jak to nad woda sie nic nie dzieje!? Tylko tam sie dzieje! Bo gory sa i stoja i milcza! A ocean MOWI! Woda mowi! Marylko, te twoje zdjecia powalaja zachwytem! Ogladajac juz slyszalam ten szum, czulam zapach i ta dzikosc wody! To gdzie nastepnym razem lecisz? Bo podrozowanie z toba bardzo mi sie podoba!
Niepojęte! Góry nie milczą
bilet już czeka.
Następnym razem… w góry nad jezioro
Moje marzenie- wakacje w miejscu, gdzie góry schodzą do morza albo nad jeziorem w górach!
Pod tym względem moim ulubionym miejscem jest Dolina Pięciu Stawów Polskich. Nie żebym kiedykolwiek tam dryfował na kole ze szklaneczką czegoś mocniejszego…
Ale byłbyś gotów!
Tak jest! W tak pięknych okolicznościach przyrody… i niepowtarzalnych…
Moim marzeniem jest woda, w której można pływać. Wpław. Więc wtedy jednak bez czegoś mocniejszego.
Dolina Pięciu Stawów Polskich jest dobra na wycieczkę na wiosnę lub jesienią. Eh..
Witaj, Emilko!
Emilka mi kogoś przypomina… kogoś miłego!
Przyjaciółka bezgranicznie wielbiąca pobełtaną wodę nie mogła przemilczeć tej małej prowokacji
hahahahahahahahaha……
Emilko też lubisz wchodzić do KAŻDEJ wody?
Czyżbym znalazła bratnią duszę?
Dzień dobry. Wszystko wskazuje, że ta przypadłość dotknęła dzisiaj nie tylko Ciebie!
A w ogóle to co się z Miralką dzieje???
Znaczy, zadziałały?
TEORETYCZNIE tak.
I nawet udało mi się pół dnia jakoś przeżyć.
A potem wrócili moi panowie i urządzili mi takie piekło, że właśnie się pakuję.
Dzień dobry.

Gienię proszsz…
Witajcie!
Mnie się też nie chciało, ale rzeczywistość zaskrzeczała wyjątkowo głośno!
Witajcie!

A mnie się chciało wstać, bo zbudził mnie telefon od kolegi z klasy z SP.
Chwila miłej rozmowy nakręciła mnie pozytywnie do tego, aby wyjść z łóżka.
A wczorajsze piwo z koleżeństwem z klasy z LO dobrze zrobiło na zaśnięcie.
Czas jednak oderwać się od miłych wspomnień szkolnych i zanurzyć w rzeczywistość!
O tej porze druga
Po dniu słońca znów sypie śnieg.
Dzień dobry. Zabiegany. Kawa.
ps. Notkę przeczytam i obejrzę w spokoju wieczorem.
Zoe!
Zarezerwuj sobie chwilę czasu i spokoju, bo zdjęcia są tak zachwycające, że nie da się ich tak, tylko przeglądnąć.
Dzień dobry 🙂 ” Każdy orze jak może i jak może się pcha . Jeden do akcji W ( weneryczna),tu należy splunąć tfu ! Drugi do akcji H (hodowlana). Tak było w słusznie minionym okresie , a dzisiaj ? A dzisiaj , po cichutku , cholera wie z czyjej inicjatywy , bez żadnej akcji, powstał w Polsce nowy obyczaj zabawy dla młodzieży . Zabawa ta ,polega na rozwiązywaniu różnych zagadek w odizolowanych od świata tzw. escape roomach . Uzbierało się tego w Kraju już ponad dwa tysiące , w Stolicy ponad dwieście . Efekt tej zabawy w Koszalinie jest tragiczny i zmusza do zastanowienia . Co się dzieje wokół nas , że w Warszawie przed Świętami spłonę ło żywcem sześciu bezdomnych , a w Koszalinie pięć młodych dziewcząt podczas jakiejś wydumanej zabawy w escape room ?? Smutno mi , bo nie znajduję racjonalnych uzasadnień tych nieszczęść i ładne zdjęcia z otaczającej nas przyrody , troche tylko zmniejszają ten smutek . Może chociaż mały kwiatek ?
Ludziom jest za dobrze, i szukają adrenaliny… dla mnie to głupota.
Masz rację – głupota , ale ponad dwieście escape roomów w Warszawie , stolicy Polski , mówi o skali tej głupoty , o której mieszkańcy nie mają zielonego pojęcia . Czy na ” rynku ” rozrywki , te escape roomy traktowane były jak Agencje Towarzyskie ?
Dobry wieczór, fajrant nr 1 około południa, teraz fajrant nr 2, bo w międzyczasie wróciło do mnie (normalnym trybem, to nie jest nic awaryjnego) zlecenie… ale za to chyba już przerwy nie będzie.
Jedni idą spać,a inni zaczynają wracać do domu.Dwie przesiadki przede mną…Dobranoc spać idącym.
Wpadasz do dom po gitarę?
Napisałam,że wracam,a nie wpadam.Ale gitara w domu jest.
Ja, wręcz przeciwnie, uwielbiam wodę pod każdą postacią, a już na widok greckiego morza płaczę (ze szczęścia) jak pułkownik Kwiatkowski nad młodymi piersiami. Kocham morze, a to Twój ocean jest piękny do granic nieprzyzwoitości 🙂

Coś jak młode piersi…
Piersi piersiom nierówne, nawet młode
Hm bywają tacy panowie, co potrafią oprócz piersi, patrzeć na CAŁOKSZTAŁT.Albo…?
tak dobrze udają, że patrzą w oczy, a tak na prawdę zerkają (lub myślą?) o …
Zgoda ajw, dla greckiego robię wyjątek
z sentymentu – to pierwsze ciepłe, czyste i błękitne jakie poznałam poza Bałtykiem. I tak szczerze… dla tego oceanu też 😉
Ja Bałtyk lubię tylko za zapach i piękne plaże, ale kąpać się w nim nie lubię..
Wróciłam grzecznie, bez zawirowań do domu. Gitarę zostawiłam w spokoju i wpakowałam się do łóżka.
Dziś było parę ambitnych planów jak spędzić wieczór -promocja książki, film, wykład; plany zmieniane co chwilę, ale albo godzina za wczesna, albo za późna, albo miejsce nam nie pasowało.
Wygrała wersja -„najlepiej przyjedź do mnie, zrobię grzańca”.
Do tego bułeczki z pastą jajeczną takie jak dają na wernisażach w „Mocaku”, ciasteczka, czekoladki, herbatka.
Wygodna kanapa i komedia romantyczna. Chodziło o to, aby było miło, nie koniecznie ambitnie.
Hawaje, Bradley Cooper i te jego błękitne oczy!(też bym się zakochała…).
Taki film z gatunku tych, co dobro zwycięża,wszyscy szczęśliwi, ładne widoki itd.
Dwie sceny bardzo mi się spodobały. Mąż i były facet stają naprzeciw siebie, klepią po ramieniu, oprócz przywitania nie mówią nic, a jednak powiedzieli sobie wszystko. Kobieta pyta „rozmawiałeś z moim mężem?” i były chłopak wyjaśnia, co się dowiedział, choć przecież żadne słowa nie padły.
I potem jest druga scena męskiej rozmowy, w której panowie „się dogadali”bez słów.
Ten wieczór mnie wyciszył, ale może lampka dopełni i będzie mi się dobrze spało? …na Hawajach…
Co z Miralką?
Wiedźminka ma dalej zepsuty laptop?
Jakieś zawirowania ma nie tylko Mistrz Q ?
Przysiądę chwilkę i posłucham co mówi ocean!
Wszystkiego nie rozumiem, bo to i pomrukuje i szepcze… Cudnie falami.
Zdjęcia prześliczne, patrzę i patrzę… Oczu oderwać nie mogę…
Dzień dobry
Dzień dobry. Deszczowo – śniegowo.
Witajcie!
Z rana w pracy porcja adrenalinki, więc dotrwam do kawy o 10-tej
Dzień dobry. Spałem dobrze, ale wcale nie jestem wyspany, dlaczego?
Dzień biały! Monotonna jestem…między szuflowaniem kawka?
Ocean był mniej absorbujący…
Kawka koniecznie! To może dzisiaj ja?
Witajcie!
Też mam tak jak Q. Spałam dobrze, a jakoś, tak się czuję, że najchętniej położyłabym się znowu i… znalazła na Hawajach.
Q jak Twoje zawirowania?
Czy ktoś wie co z Miralką?
Dziękuję bardzo, zniknęły równie gwałtownie, jak się pojawiły, co jest plusem (bo minęły) i minusem (bo takie gwałtowne pojawianie się i znikanie nikomu ani niczemu nie służy).
Co taka cisza?Jestem w autobusie,pogadałabym z kimś,a tu nikogo nie ma?
Fajrant i przerwa, a po przerwie Wyspa i jeszcze przeglądanie różnych papierów przed sobotnim wyjazdem…

A ja już w tramwaju,wracam.Ten tydzień jest nad wyraz udany „póki co”
A i ja wracam, szkoda że z innej strony… 🙁
T. Skąd wiesz, z której strony ja wracam i gdzie?
Wystarczy sie rozejrzeć i stwierdzić, że cię nie widać
A do licha, próbuję być człowiekiem-orkiestrą i średnio mi to wychodzi.
A co Ci nie wyszło?
Nie, tak ogólnie, chodzi mi o to, że na Wyspie się melduję późno i jeszcze cały czas działam równolegle poza Wyspą. Odpocząć też kiedyś i gdzieś trzeba, a tu nie bardzo jest jak.
Cześć wyspa. Mokro-śniegowo za oknem. Pracujemy.
Tu mokro, nie-śniegowo. Ale w okolicach Korbielowa na ten przykład – nie-mokro, a śniegowo bardzo.
Dzień dobry, wczoraj doszły mnie pełne zgrozy wieści na temat rzekomej „burzy śnieżnej”, jaka miała nawiedzić Trójmiasto i okolice. A tu nic, ot, trochę poprószyło (i od razu stopniało).
Witajcie!
Możecie mi zazdrościć 🙂 W Krakowie pada śnieg, na całej połaci, na brudy i śmieci – śnieg… I naprawdę jest biało!
Zazdroszczę! I udaję się do pracy.
Czy jak tłumacz tłumaczy, że czegoś nie zrobił to wtedy tłumaczy czy nie tłumaczy?
Tłumaczy się – albo tłumaczy tekst. Ot i rozróżnienie
Witajcie!
Wcale Tetrykowi nie zazdroszczę, bo u mnie RÓWNIEŻ biało.
( Co za dziwny zbieg okoliczności!)
Minus jeden, nie pada.
Biało, bielej… sypie bezustannie
Uf, fajrant nr 1 przed chwilą, za chwilę przerwa, potem Wyspa i człowiek orkiestra znów wkracza do akcji.
Powoli wracam do życia. Z dużym naciskiem na POWOLI.
Wiecie jak uroczo witała się dzienna zmiana wczoraj na SORze? „Umarł już ktoś dzisiaj?”.
Snów spokojnych, niekoniecznie pod gruszą
Spokojnej!
Proponuję, gruszę zasadzić nad Oceanem…
Z widokiem na ocean, to by było coś! (na Wyspie powinno być parę takich miejsc
)
Zapraszam na wyższe pięterko 🙂
Zanim skoczę na pięterko wyżej…
Woda (od małej rzeczki, czy bajorka po bezkresne morze) od zawsze ma dla mnie nieodparty urok. Nad oceanem jeszcze nie byłam, ale ciągle mam nadzieję, że kiedyś się wybiorę. 
Zdjęcia są cudne
Gdy patrzyłam na zdjęcia, słyszałam ten szum fal uderzających o skały… ten zapach morskich glonów… ten wiatr wiejący od wody… Cudo!!!