W piątek, 2 listopada, Jurek wrócił wcześnie z pracy, a że miałam dzień wolny, bardzo się z tego ucieszyłam.
Na sobotę mieliśmy zaplanowane wędzenie szynek, a w niedzielę miała być deszczowa pogoda. Martwiłam się, że znowu z wycieczki będą nici…
Pojechaliśmy oczywiście do parku w Zion. Jurek wziął swojego drona, bo cały czas uczy się jak robić filmy, a tam jest gdzie latać…
Gdy wyruszaliśmy, mało go nie udusiłam, bo zaczął po swojemu, że zanim dojedziemy, na pewno zacznie padać deszcz… Smerf Maruda!!!
Jadąc z niepokojem patrzyłam na zbierające się chmury… niech to jasny gwint!!!
Jak zwykle, najpierw zajechaliśmy na nasz “pondzik”, czyli “Sand Pond”. Pusto i cicho. Kilku wędkarzy łowiło ryby… nic nie latało i nie świergoliło…
Jurek wypatrzył daleko na wodzie jakieś ptaki. Nawet nie próbował zrobić im zdjęcia. Ale ja oczywiście spróbowałam!!!
Objeździliśmy wszystkie nasze ulubione parkingi. Ulubione, bo z każdego dochodzimy do ciekawych miejsc…
Zapraszam na krótką wycieczkę


Może nie do końca przygotowane opisy, ale w ciągu tak krótkiego czasu, to i tak sukces
Jako „poczekajka” chyba może być…
Miłego oglądania
Dodam jeszcze, że na tutejszych cmentarzach nie mamy nikogo bliskiego. Tak więc ani 1, ani 2 listopada nie odwiedzamy żadnych cmentarzy. Tym bardziej, że są to normalne dni pracy.
Amerykanie odwiedzają groby swoich bliskich w maju. Na Memorial Day, ostatni poniedziałek maja…
Dodatkowo w całym Chicagoland jest zakaz palenia zniczy na cmentarzach. To ze względu na bezpieczeństwo. Po wielkim pożarze w 1871 roku, powstały przepisy, które obowiązują do dziś. Między innymi dotyczą właśnie zakazu palenia zniczy, ale i też spalania zeschłych liści, czy różnych odpadków. Za rozpalenie w ogródku ogniska można zapłacić mandat $500. Trochę za drogo
Witajcie!
Miralko, odważnego masz męża i ufnego we własną szybkość! Osobiście wolę, żeby węże patrzyły się na mnie z daleka nieprzychylnie, niż żeby się na mój widok uśmiechały, oblizując!
Wbrew pozorom, to wcale aż tak niebezpieczne nie było
Prawdopodobnie wąż szedł spać do jakiejś norki. A sam wiesz, że reakcje takiego zaspanego osobnika są zwolnione. 

Nie wiem co to za gatunek węża, ale na pewno jadowity nie był. Miał obłą głowę, a te jadowite mają łebki „trójkątne”.
Dzień dobry. Te małe ptaszki wychodzą Ci (Wam?) znakomicie po prostu – zdjęcia sikory w locie, to z rozpostartym skrzydłem – są świetne.
Myszołów świetnie się zamaskował, na zdjęciu w pierwszej chwili wydaje się być dalszym ciągiem słupka, na którym siedzi.
Z wężem, widzę, cała epopeja. A doszliście, co to za gatunek?
Te małe ptaszki (i nie tylko małe) w locie dobrze wychodzą tylko mężowi. Mój aparat nie „ostrzy” tak szybko i nie jestem w stanie zrobić w miarę ostrego zdjęcia. Słyszałam setki razy, że jakość sprzętu nie ma znaczenia, ważny jest tylko fotograf. Mogę się z tym zgodzić, jeśli ktoś robi zdjęcia artystyczne, ale przy naturze (ptaszki, zwierzątka czy cokolwiek co może uciec), jakość sprzętu ma zasadnicze znaczenie. Lepszy aparat, to lepsze zdjęcia…
Nigdy ich nie zauważyła…
Chyba nie lubi jak się go dotyka
A co dopiero mówić ciągnie za ogon…

Większość ptaków świetnie się maskuje. I na ten przykład… wczoraj pokazywałam zdjęcia do albumu dla Margaret. Większości ptaków z jej własnego ogródka nigdy nie widziała. A przecież mieszkają tam lub często bywają. Była zdziwiona, że to wszystko u niej
Wężem oboje byliśmy podekscytowani. A że po ciągnięciu za ogon znacznie zwolnił ruchy, mieliśmy czas na całą sesję zdjęciową
Prawdę mówiąc, to nawet nie szukałam co to za gatunek. Także nie mam pojęcia co to mogło być. Że wąż, wiem na pewno…
Ach, z tym „większości ptaków z jej własnego ogródka nigdy nie widziała. A przecież mieszkają tam lub często bywają” to całkiem sporo ludzi tak ma, bo kto ma czas, żeby cierpliwie usiąść na ławce albo w oknie i zaczekać, i wypatrzyć, co też tam podlatuje i dziobie. Ja sam poza mewami, które są drapieżne, namolne i bezczelne i dlatego trudno je przegapić, zacząłem rozglądać się za ptaszkami głównie pod Twoim wpływem i refleksji po oglądaniu Twoich zdjęć, że przecież naokoło – mimo że to środek miasta – mnóstwo jest do oglądania. Co prawda w następnej kolejności pojawia się potrzeba posiadania lornetki, a w jeszcze dalszej – aparatu z teleobiektywem, ale trudno, takie jest życie (ptakolubów)
Bardzo mi miło, że robisz coś pod moim wpływem
Szczególnie, że to sama przyjemność…
Nie dziwię się też tym osobom, które nie interesują się ptakami, że wszystkie niewielkie ptaki, trochę brązowe z wierzchu, to wróbelki.
Nie każdy musi się na tym znać. Ale ona przez wiele lat karmiła ptaki!!! Miała tych karmników sporo. Fakt, że chyba od roku tego nie robi… karmniki przyciągają nie tylko ptaki, ale i wiewiórki. A jej pies, Pete, uwielbia na nie polować. Już kilka zamordował i rozszarpał. Ona się boi, żeby pies nie zachorował na jakąś chorobę… zagryzając, może załapać jakieś wirusy, czy bakterie. A poza tym to ona musi te rozwleczone zwierzaki sprzątnąć… i w sumie się nie dziwię, że jej się to nie uśmiecha. Też bym nie lubiła takiego zajęcia…
Nie stać nas na takie sprzęty. Ale on zarabia na zdjęciach, a my robimy to amatorsko. 
Widzisz… Margaret ma sporą działkę, na której stoi dom. Sadzi, sieje, piele, podlewa… więc odruchowo możne zauważyć ptaki. Szczególnie, że część z nich drze dzioby bardzo głośno. Taka modrosójka drze się przynajmniej tak głośno jak mewy… o innych nie wspominam
Także na swoich karmnikach mogła zobaczyć wiele gatunków ptaków, ale ich nie widziała…
Lornetkę mamy, ale z niej nie korzystamy. Wożę ją tylko w samochodzie. Do robienia zdjęć ptakom, teleobiektyw nie jest konieczny. Chyba że ktoś ma zamiar zająć się tym profesjonalnie, albo ma na prawdę dużo kasy. Mój znajomy fotograf ma obiektywy, które kosztują nawet $8 tys. Same obiektywy… bo aparaty to swoją drogą
No dobrze, może i przesadziłem z tym teleobiektywem, nie chodziło mi o taką armatę, jak się widuje np. na stadionach, ale niektóre Wasze zdjęcia (zdaje się, że zwykle zdjęcia Twojego męża) są robione w zbliżeniach, o to mi chodziło, nawet jeżeli niekoniecznie jest to bardzo zaawansowane tele.
Witajcie tak na szybko, potem będę czytać, oglądać i podziwiać.
I znów jestem.
Pełna podziwu dla pięknych zdjęć i cierpliwości w polowaniu na zdjęcia ptaszków.
A co do węża …mąż Miralki widać ma coś wspólnego z Makówką…opowiem „przy okazji”.
Wąż przejął ode mnie niechęć do spania, a sikory jasnoskrzydłe umiejętność jadania „w biegu”( często równocześnie jem i robię parę innych rzeczy, wiem, że to niezdrowo!)
Dziękuję również za zdjęcie jeziora Michigan. Odżyły we mnie różne miłe wspomnienia, a miłe wspomnienia są dobre na smuteczek (nic się nie dzieje złego konkretnie uprzedzam pytanie, choć oczywiście nic nie dzieje się bez powodu).
Od wczoraj ten smuteczek mnie dopadł.
Makóweczko! Cierpliwa nie jestem i nie umiem, jak niektórzy, siedzieć godzinami i czekać aż ten, na którego poluję przyleci
Chodzimy z mężem i jak co się nam trafi, to „strzelamy”. Od kilku lat robimy te zdjęcia, to i nabraliśmy trochę wprawy. Coraz łatwiej jest nam zauważyć nawet malutkie pierzaste. 



Chętnie posłucham/poczytam co mój mąż ma wspólnego z Makówką. Może właśnie nadarzyła się ta, wspomniana przez Ciebie, okazja
Nigdy nie jadam w biegu. I nie dlatego, że to niezdrowo, ale po prostu nie lubię.
Jak moje szczęście ślubne opanuje sprzęt, to pokażę filmiki z drona. Coś mu tam nie do końca wychodzi dobrze. Obraz się „zacina” i nie jest to płynne. Myślał, że może karta jest za wolna. Kupił najszybszą jaka jest na rynku, ale nic to nie dało. Musi coś tam zmienić w oprogramowaniu drona. Park nad Lake Michigan widziany z lotu ptaka wygląda cudnie. Na pewno przegoni każdy smuteczek
Miralko napiszę wieczorem o tych cechach wspólnych,bo teraz w autobusie juz pędzę na babskie ploty.
Dzień był kompletnie ponieukładany, chaotyczny i właściwie prawie nic nie zrobiłem zawodowo, a mimo to udało się załatwić sporo innych spraw. Jest ciekawie, a będzie ciekawiej.
Makóweczko, znalazłam i przeczytałam. Odpowiem tutaj, bo tam ciężko wracać






Muszę przyznać, że wychodzić miałabym gdzie. W tak dużym mieście zawsze można znaleźć coś ciekawego. Ale po pierwsze, nadal pracuję, czasami wracam późno do domu i po prostu mi się nie chce nigdzie chodzić.
Po drugie, poważną przeszkodą jest mój „syndrom niespokojnych nóg”. Z wiekiem mi się to nasila. Pół godziny to maksimum, ile jestem w stanie wysiedzieć, nawet na najwygodniejszym krześle, fotelu, czy kanapie. Nawet jak coś piszę na komputerze, muszę co jakiś czas wstać i przejść się.
No i po trzecie, to to o czym wspomniałam. Ludzie zaczynają mnie drażnić. Nie lubię tłoku, czy „spędów”. Jeszcze kilka osób, niewielkie grono, to tak, ale jak jest więcej niż powiedzmy 10 osób, przeszkadza mi ich obecność. Kiedyś mąż zabrał mnie do kasyna. Chciał pokazać jak to wygląda. Po 15 minutach moim marzeniem było wyjść stamtąd. Głowa mnie rozbolała i czułam się paskudnie. Ten gwar ludzkich głosów, trzask maszyn do gry spowodował, że od razu chciałam wyjść. Spędziliśmy tam może ze dwadzieścia minut. Kawałeczek dalej był park. Pogoda nieciekawa, więc i ludzi było mało… dopiero tam doszłam do siebie. Spokój, cisza i tylko świergot ptasi…
Każda z nas jest inna i każda czego innego potrzebuje. Ty innych ludzi, ja ciszy i spokoju. Co wcale nie przeszkadza mi podziwiać…
A serki własnej roboty, to coś pysznego. Czasami jemy je z owocami i czekoladą, a czasami mąż piecze z nich sernik. Są tak kremowe, że nie musi do sernika przepuszczać ich przez maszynkę. Wystarczy lekko podusić widelcem… mniamuśne!!!
Z wybuchającymi jajkami, przypomniało mi się, jak kiedyś kumpel chciał je ugotować w mikrofalówce… potem tej mikrofalówki doszorować nie mógł Jajka rozchlastały się po wnętrzu i niemal pokryły cienką warstwą wszystko
Co prawda szybko wyłączył, ale bał się od razu otworzyć, bo trzaskały nawet po wyłączeniu urządzenia…
Miralko!
Ja też nie lubię hałasu, nigdy nie chodziłam na dyskoteki, bo było dla mnie za głośno. Natomiast lubię poznawać ludzi, rozmawiać z nimi i mimo mego gadulstwa również słuchać.
No i uciekam przed smuteczkami, bo jak już wyjdę ” do ludzi” staram się przyoblec „dyżurny uśmiech” i w ten sposób samą siebie przekonuję, że jestem wesoła. Czasami maska opada i wtedy wstydzę się, że ktoś zobaczył prawdziwy środek.
Dobrze, że odpowiedziałaś tu, bo na stare pięterko już nie zaglądam, jak jest nowe.
Tak z ciekawości zapytam -w jakim mieście mieszkasz?
Mieszkam we Franklin Park. To jedno z przedmieść Chicago. Bardzo często, gdy ktoś mnie pyta, gdzie mieszkam, odpowiadam, że w Chicago. To dość znane miasto, a o Franklin Park niewielu słyszało
Prawdę mówiąc, zmęczył mnie trochę ten dzień. Zrobiło się chłodno i w nocy zapowiadają przymrozki
A w piątek ma trochę posypać śniegiem… Czy nie za szybko? Co prawda ziemia jeszcze ciepła, więc na pewno śnieg nie poleży, ale to byłby już trzeci pod rząd listopad zaczynający zimę 

Chyba jeszcze nie jestem gotowa na zimę… na przymrozki i śnieg… psychicznie nie jestem gotowa…
Dzień dobry.
Gienia.
Dobudzić się.
Ja też poproszę. Zapowiada się pracowity dzień, a na 18.00 znów idę na spotkanie branżowe.
Dzień dobry. Na południu Polski świeci słońce, jakieś niewielki chmurki, lekki wietrzyk. Jest pięknie. Na razie.
Ps. Przysłowie na dziś:
„Jaki listopad, taki będzie marzec, prorokuje stuletni starzec”
Dzień dobry, dzisiaj od rana wytężona praca, bo od początku tygodnia robiłem coś innego (tzn. inne zlecenie wróciło po redakcji).
A ja wczoraj pogrzeb, dziś od rana szpital. Dobrze, że nie na odwrót.
Jo. Wysyłam ciepłe myśli…
Witajcie!
Rozważania o szarobrązowych ptakach przypomniały mi, jak moja teściowa na Mazurach rozróżniała dwa gatunki ptactwa wodnego: łabądź i cobądź…
Pisałeś już Ukratku o tym, ale zawsze mnie to śmieszy

Szczególnie ciekawym gatunkiem jest ten „cobądź”
Zachwycasz Miralko każdym kolejnym ptasim portretem! A węże choć budzą respekt, mają jedwabistą skórę…
Z południa nawet poranne mgły zniknęły – sucho, ciepło i słonecznie – niezwykły listopad 🙂
Dziękuję, Zocho

Mąż mówił, że ten wąż miał skórę bardzo miłą w dotyku
Słoneczne witajcie!
Dzień dobry
No to jestem, dzień znów chaotyczny i mnóstwo spraw załatwionych, tylko nie moje. Lepiej, żeby to się jednak skończyło dziać w ten sposób, bo mi się klocki posypią.
Ależ Quackie naturalnym stanem w przyrodzie jest chaos.
Chaos był na początku, to było dawno…
Makówka ma o tyle rację, że entropia cały czas rośnie (nawet jeżeli lokalnie maleje). Mam jednak nadzieję, że opanuję sytuację…
Jezu… żeśmy popłynęli… Sister do nas zjechała po pogrzebie. Madre testament otworzyła… Dwie butelki wina poszły w intencji spokoju duszy.
To teraz chyba już tylko spać.
Jo. Ten sen „Ci się należy” jak …psu buda!
No, dokładnie.
Witajcie!
Wyglądam przez okno, nie widać ulicy…
…bry

Komu czego?
…bry …bry. Herbatujemy porannie.
Dzień dobry. Kładłem się z bolącą głową (i nieco wcześniej niż zwykle w związku z tym), z myślą, że mi przejdzie samo z siebie. Nie przeszło. Ale wziąłem procha i już jest OK.
Teraz kawa.
Zamglone witajcie!
Dziś szykują się dwie imprezy-dentysta (kontynuacja tego zęba co ostatnio na fotelu siedziałam ponad dwie godziny)oraz Imieniny (Tadeusz odkładany, przekładany, aby wszystkim pasowało).
Ani relacji, ani zdjęć nie przewiduję.
Dobry wieczór. Dzisiaj nie odtrąbiłem fajrantu, ale za to jestem po przerwie, więc pobędę.
To ja jeszcze tylko opowiem, że dzisiaj w piekarni zostałem wzięty przez dystyngowaną starszą panią za kogoś zupełnie innego, ale ponoć o tym samym imieniu (co w pierwszej chwili wprowadziło zamęt, bo ona myślała, że skoro imię i twarz się zgadzają, to na pewno jest osoba, którą znała). Dopiero gdy padło nazwisko, okazało się, że to nie ja (czy też nie tamten człek). Co za dzień.
Ponieważ jednak padam na nos, chyba się już na dzisiaj z Państwem pożegnam – dobranoc!
Północ się zbliża i dalej nie ma lampki…
Coś z tym pośpiewaniem mam kłopoty a rano na pewno się z tym uporam
Miłego sobocenia się życzę


Nie wiem, czy będę w stanie pogadać jutro (10 listopada), bo najpierw wybieramy się do rzeźnika, a potem mąż jedzie do pracy… tak więc zostanę sama z górą mięsa
Nie narzekam i nie jędzolę. Muszę „rozparcelować” wszystko sama… cóż… takie jest życie
Witajcie!
Gorący czas, dziś prawie cały dzień będę poza domem…
Cześć. Pięknie za oknem. Trochę mgliście i chłodno ale słonecznie.
Mgliście witam!
….ale podobno ma się rozjaśnić:)
Jestem, dzień dobry. Wcale nie spałem do tej pory, tylko od razu po wstaniu byłem na zakupach, i to ze względu na dłuższy weekend sążnistych, ale już jestem z powrotem i pewnie pobędę.
U Miralki śnieg,a w KRK słońce się przebija.Makówka już w autobusie,nie ma czasu na odsypianie Imienin skoro tyle się dzieje..
A ja wręcz przeciwnie, czuję się tak padnięty, ze sobie daruję popołudniowe wyjście (miałem być na trzecim spotkaniu z cyklu tego, co w tygodniu, ale nie jestem w stanie).
Aha, skoro 11.11, to napiszcie, czy nabyliście (lub planujecie nabyć – nie mówiąc już o własnoręcznym wypieku) rogale? Świętomarcińskie, wiadomo, tylko w Poznaniu albo w sklepach lub cukierniach, które korzystają z poznańskich receptur, ale tutaj też, tylko że pod różnymi nazwami: świąteczne, tradycyjne, gdańskie, bydgoskie, a już wszelkie rekordy pobiła cukiernia, która proponuje rogale… marcjańskie!
Niestety takie jak w Poznaniu ciężko dostać, no cóż, zadowolę się ersatzami.
Szarlotka, herbata z cytryną, owinięta w kocyk Makówka -tak to teraz wygląda. Przewiduję w czasie Dobranocki i lampki być w domu.
Raczej. Chyba, żeby…
No tak, jak jest szarlotka, to co ja pytam o rogale…
Na jesienny mglisty wieczór nie ma to jak szklanica grzanego piwa z miodem i korzeniami!
Dobranoc Państwu.
Taaa Narobiła apetytu grzańcem i dobranoc?
Spokojnej.
Dla wszyćkich zainteresowanych, zjadłam pół rogalika z biedry i dla kogoś, kto nie jadł oryginału, to będzie niezły.
Dzień dobry. Te 5 stopni, to ujdzie, ale mgła mi się nie podoba. Wczoraj przedawkowaliśmy mgłę…
Gęś się piecze. Zaraz trzeba będzie machnąć surówkę i zrobić jakieś śniadanie. Najchętniej w ogóle nie wychodziłabym z domu (i taki był plan), ale muszę jechać z tą gęsią do Łodzi…
No nic. Jak się ma miękkie serce, to sami wiecie co…
Jo, poprosze o adres, to może załapię sie choć na kawałek gęsiny.
Gienia świąteczna:

A ja próbuję ogarnąć weekend BEZ kawy. Jakoś tak. I na razie wychodzi.
Witajcie!
Przybyli ułani pod okienko?
A skąd ich wziąć???
Na szczęście wyłącznie z pieśni!
Czołem Wyspa. W takich pięknych okolicznościach przyrody trzeba się będzie przewietrzyć. Idziemy na marsz! W pola z psem na dwie godziny:-)
Dzień dobry i wyspany
Chwila świętego spokoju (w sensie: po przebudzeniu) – bezcenna.
Dzień dobry słoneczny i wyspany !
Wyglądam przez wszystkie okna i żadnego ułana!
Jednego poproszę pod moje okno. Jak będzie przystojny, to go nawet do domu zaproszę. Tak tylko celem sprawdzenia, czy jest inteligentny…
Makóweczko, przed rozważaniami o inteligencji ułanów poczytaj może żurawiejki…
T. Aleś mnie skierował na wspomnienia…wycieczek z kołem PTTK.
„…Lance do boju, szable w dłoń…” eh. To były czasy…
Piękne to pięterko, aż szkoda by się zawaliło od nadmiaru komentarzy (ponad 200 już jest!).
Ktoś coś ?
Bo mnie się nasunął temat -Dzień Niepodległości…
Obiecuję, nie wywoła on kontrowersji…
Bardzo dobry pomysł!
” Lance do boju , szable w dłoń ” Od niepamiętnych czasów , przy pięknych hasłach , zachęta do pospolitego mordowania innych ludzi . Pierwsza wojna światowa 20 milionów ofiar . Druga wojną światowa 50 milionów i niesamowite zniszczenia na obszarze działań wojennych . I tak naprawdę , to nie bardzo wiadomo o co w tych wojnach chodziło , tak jak np.z wyprawą Dżyngis-chana pod Legnicę , Napoleona pod Moskwę , czy najazdu Szwedów na Polskę . Wygląda na to, jak by wojny były zaprogramowanym elementem w DNA mężczyzn . Bo dzisiaj , kiedy nie ma wojny , to miłośnicy jakiegoś klubu sportowego , umawiają się z miłośnikami innego klubu ,na tzw. ustawkę, w sprawie pospolitego mordobicia między tymi miłośnikami . Jest to nowe zjawisko społeczne , które świadczy o tym , że wojny są nam potrzebne i nie ważne są powody , wystarczy umiłowanie np jakiegoś klubu sportowego ….

Max!
Bo uczą nas, że bohaterami są ci, co walczą, oddają życie za…
A nie uczą, że bohaterami powinni być nie tylko ci, co wojny wygrywają, ale głównie i przede wszystkim ci, którym skutecznie uda się wojnom zapobiec.
I nie mam tu na myśli, nie tylko wojny z karabinami, ale nawet takie normalne życiowe wojenki.
Jesteśmy drapieżnikami…
Zgoda , ale w przyrodzie nażarty drapieżnik nie atakuje…
Tak, rozmawiałem o tym ostatnio z Juniorem. Jako cywilizacja rozwinęliśmy się w niebywałym stopniu, jako gatunek – jesteśmy zapóźnieni o dobre kilkadziesiąt tysięcy lat. I to niestety widać w mózgu człowieka, w móżdżku, „obróbce” emocji etc.
Panie M, czy Pan do czegoś, kogoś namawia???
Byłem na gdyńskiej paradzie, poniekąd służbowo (małżonka szła ze swoją szkołą). Wszystko bardzo ładnie i bez ekscesów, może tylko jedno, drobniusieńkie faux pas, kiedy szły partie polityczne i Razem szło zaraz przed partią Wolność. Szli jednak pokojowo, jedni i drudzy
Natomiast przed nimi szły (w następującym porządku) przedstawiciele: PiS, Rzemiosła (gdyńskiego), PO i Nowoczesnej, a za nimi KOD, z wielką, biało-czerwoną flagą szerokości parady (czyli niesioną nad głowami). I KOD jako jedyny dostał oklaski od widzów.
Już wiem! Wszyscy ci ludzie do Warszawy przyjechali na imieniny Marcina:-)
Ale którego?!?
Jak makowka doczołga się do domu,uda jej się wepchac do jakiegoś autobusu to rozprostuje zbolale od długiego stania nogi i postara się to pięterko tego no napisać. Takiego tłumu dawno nie widziałam.Ludzie gęsto ubici zajęli Rynek i dochodzące do Rynku ulice
A mnie się coś dziwnego dzieje z połączeniem – raz jest normalnie, raz łączy jak mucha w smole. Teraz znów dobrze, ale parę minut temu czekałem w nieskończoność, aż się strona wyświetli.
Mnie dość często całkiem ucieka Internet i wtedy znika to, co akurat pisałam. Padają wtedy słowa, które należy wykropkować.
Dlatego też często pisanie komentarza lub pięterka to droga przez mękę.
Jestem w domu. Jeść, pić, wyprostować nogi …
Aż tak źle to nie było.
To może pisz w notatniku i kopiuj? Wtedy nie ucieknie (już abstrahując od tego, że powinno zostawać w jakiejś tam pamięci podręcznej przeglądarki).
I na dzisiaj się z Państwem pożegnam, bo jutro nie świętuję, tzn. mam normalny pracujący dzień. We wtorek muszę pojechać do Gdańska, jak wrócę, dalej praca, a w środę prawdopodobnie przez cały dzień mnie nie będzie. Dalej powinno być już normalnie.
Ja, też mówię Wszystkim dobranoc, bo jutro do pracy
Obiecałam, to zapraszam na nowe pięterko.