« Tuwim na Zaduszki I znowu w Zion. »

O Dobrych Aniołach…

 

Zanim będzie o Aniołach jeszcze o rozbitej szklance.

Otóż człowiek jest silniejszy od szklanki. Rozsypany na kawałki potrafi „się pozbierać”.

Szklankę trudno skleić. Porcelanowy garnuszek już można.

Wiem, bo w czasach kryzysu sklejaliśmy garnuszki, talerzyki itd.

Garnuszek potrzebuje dobrego kleju. Dla człowieka takim klejem mogą być Przyjaciele.

Poznajemy ich na różnych etapach naszego życia. W dzisiejszych czasach bywają wirtualni Przyjaciele. Znam taką Wyspę, gdzie …sami wiecie.

Kiedyś w kabarecie „Loch Camelot” w Święto Trzech Króli byłam na spotkaniu pt.”Wieczór mędrców. Zaproszeni goście mieli za zadanie opowiedzieć o „Dobrych Aniołach ” w swoim życiu.

Przyjaciele są takimi naszymi „Dobrymi Aniołami”.

Dziś ( jak pisałam) byłam w Lanckoronie -Mieście Aniołów. Nie mogę znaleźć oryginalnego zdjęcia, ale natknęłam się na takie, które kiedyś pokazywałam na slajdowisku.

Bo w Lanckoronie wszędzie jest pełno Aniołów, nawet na podwórkach.

   

A tu dwa zdjęcia, które zrobiłam dziś w Lanckoronie.

  

Poniżej rzeźba, która stoi w centralnym miejscu  Miasta Aniołów.

Nazywa się „Serce Anioła”, a jej autorem jest włoski grafik, malarz

i rzeźbiarz Enrico Muscetre.

Skoro o Aniołach mowa mam jeszcze  zdjęcie, które zrobiłam rok temu w Austrii. To instalacja pt.”Skrzydła Anioła”. Byłam tam z moimi przyjaciółkami ze SP, takimi co to mimo dzielącego Oceanu są moimi Dobrymi Aniołami. O sile tej przyjaźni mogłabym zrobić drapacz chmur sięgający do nieba…

Lanckorona nie była celem mojej wycieczki.

Celem był Maków Podhalański, gdzie z przyjaciółką  pojechałyśmy na grób jej przyjaciółki.

Tam też były Anioły.

Tu widać jak w Sanktuarium Matki Bożej Makowskiej w Makowie Podhalańskim idę zrobić zdjęcie anioła.

  

Tego anioła:

  

Obrazek wyróżniającym tego wpisu   jest Anioł-Makówka. Dostałam tego anioła  wiele lat temu. Mam go do dziś i odbieram jako symbol, że najważniejszym Aniołem Stróżem musimy być dla siebie my sami. Aby tak się działo, czerpmy siłę z Dobrych Aniołów, jakimi są nasi Przyjaciele.

 

252 komentarze

  1. Makówka pisze:

    Antoine de Saint-Exupéry

    ” Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać”.

    Zapraszam na nowe pięterko.

  2. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    W temacie wpisu chciałbym przypomnieć ulubione motto Jaśminki:
    Wszyscy jesteśmy aniołami z jednym skrzydłem. Musimy się mocno objąć, aby polecieć…

  3. Makówka pisze:

    Przyjacielskie i pochmurne Dzień dobry!

  4. Quackie pisze:

    Dzień dobry, chmur dzisiaj dostatek, ale nic z nich (na razie?) nie pada.

  5. Quackie pisze:

    No i ad rem – piękna rzeźba, w której serce jest przestrzenią, miejscem, przez które widać, co się w tym sercu mieści.

    A anioł z Makowa ma drabinę w ręku – pewnie jakubową, symbol zmagań i triumfu, który się osiąga. Przyjaciele też mogą w tym pomóc (mimo że Jakub akurat we śnie był sam).

    • Makówka pisze:

      To parę słów o rzeźbie:
      Enrico Muscetry – (urodzony w Gallipoli, w Apulii w 1946) włoski malarz i rzeźbiarz. Rzeźba nosi tytuł „Il Cuore dell’Angelo” („Serce Anioła”). Symbolizuje duchowość Lanckorony, podkreślaną co roku w grudniu podczas Zimowego Festiwalu Anioł w Miasteczku. Rzeźba została ufundowana w 2008 roku przez Województwo małopolskie, w ramach projektu związanego z uczestnictwem mieszkańców we wspólnym tworzeniu przestrzeni publicznych.

  6. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Piękne pięterko Approve
    Chociaż muszę przyznać, że rzeźba Enrico Muscetre jakoś mnie nie zachwyca. Sama idea jest piękna, ale wykonanie mi nie odpowiada. Gusta są różne… Wink

  7. miral59 pisze:

    Wczoraj mąż wrócił z pracy wyjątkowo wcześnie i pojechaliśmy na wycieczkę Happy-Grin On sobie trenował latanie dronem (może jak się nauczy, to pokażę dokąd jeździmy), a ja obcykiwałam wszystko jak leci Wink Gdy przejeżdżałam z parkingu na parking, o mały włos a przejechałabym węża. To była niespodzianka, bo byliśmy przekonani, że one już śpią snem zimowym. Zanim się zatrzymałam i wyskoczyliśmy z aparatami, wąż schował się już w wysoką trawę. Mąż wyciągnął go z powrotem za ogon Overjoy I nawet uniknął ugryzienia, chociaż wąż próbował to zrobić…
    Po „sesji zdjęciowej” mąż przesunął węża z powrotem w wyższą trawę. Nie chcieliśmy, żeby jakiś samochód rozsmarował go po asfalcie. Happy-Grin

  8. Jo. pisze:

    Dzięki.

    • Makówka pisze:

      Jo.

      Jak u Ciebie? Chyba nie muszę pisać, że cały czas o Tobie ciepło myślę i wiem, że jesteś szklanką, która zawsze da się pozbierać „do kupy”?

      • Jo. pisze:

        Tam szklanka, szklanka. To to jestem kryształowy kieliszek! Jak się posypie, to w drobny pył!

        • Makówka pisze:

          Jo.

          „…Jeszcze w zielone gramy, chęć życia nam nie zbrzydła
          Jeszcze na strychu każdy klei połamane skrzydła…”

          Połamane skrzydła da się skleić to i kieliszek.

          • Jo. pisze:

            Tak. U mnie ta ekipa jest w domu od zawsze.

            Ekhem. Mam na myśli Młynarskiego, Osiecką, Koftę i tak dalej. Chociaż i wina nie odmówię.

  9. Jo. pisze:

    No więc tak: to, co się dzieje, to jest taki odjazd, że nie nadaje się do opisania nawet w Szkicach.

    Mam konkretne pytanie – może ktoś coś podpowie. Czy istnieje jakaś internetowa strona z nekrologami? Bo ze względu na rozbieżność światopoglądową Filozofa oraz Madre (i nas samych) mamy niemożliwy do uzyskania kompromisu pat klepsydrowy, a wypadałoby jednak poinformować ludzi o pogrzebie… Wiem, że kiedyś coś takiego widziałam, nawet wpisywałam kondolencje, ale za cholerę nie mogę znaleźć…

    • Makówka pisze:

      Jo.

      Moi przyjaciele z USA napisali informację o śmierci córki zwyczajnie na fb, ale z opcją „widoczne tylko dla znajomych”.

      Wiem z komentarzy, że dla wielu osób było to pierwsze (może jedyne?) źródło informacji o tej tragicznej śmierci młodej osoby.

      Oczywiste przecież, że rodzice nie mieli siły na jakieś telefony w sytuacji, gdy nagle, niespodziewanie zmarło ich dziecko.

      Po jakimś czasie mama dziecka napisała taki zbiorczy wpis dziękujący wszystkim za wsparcie, wyrazy współczucia …

      Bardzo piękny i wzruszający.

      • Jo. pisze:

        Tak, my też tą drogą poszliśmy. Ale Filozof był osobą… no nie wiem jak to powiedzieć… Miał wielu znajomych. Był również wykładowcą uniwersyteckim. Rektorem. I tak myślę, że chyba powinniśmy dać szansę ludziom pożegnania go.
        Bez względu na to, co o tym myśli Madre.

        • Makówka pisze:

          W takiej sytuacji jednak powinniście moim skromnym zdaniem.
          Są sytuacje, kiedy należy uszanować wolę najbliższej rodziny, ale ta chyba do niej nie należy.

          • Jo. pisze:

            MY jesteśmy najbliższą rodziną.

            • Makówka pisze:

              Jo.

              Miałam na myśli zdanie ” Bez względu na to, co o tym myśli Madre”, ale ja mało zorientowana jestem.

              Natomiast sytuacje, kiedy zamiast myśleć o samym pożegnaniu zmarłej osoby, trzeba brać pod uwagę inne „okoliczności”, znam nie tylko z literatury i filmów, niestety.

  10. Quackie pisze:

    Po sobotniej awarii sieci jestem z powrotem.

  11. Jo. pisze:

    Spaaaaaać…

  12. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Mam dzisiaj nadspane (celowo!) – mam nadzieję, że wystarczy mi do nocnego czuwania przy urnie. Dziś powinno być krócej! Happy

    • Quackie pisze:

      Tylko dwoje kandydatów, więc…

      • makowka 9 pisze:

        Dwoje,ale wielu krakusow nie lubi ani pistacji ani koperku.Tam gdzie głosowałem frekwencja 1354/248.Tu gdzie obserwuje 1640/280.O godz 12.

    • Makówka pisze:

      Witajcie!

      Chciałabym umieć tak nadsypiać. Niestety to nie ja rządzę moim snem, ale on mną. Ja jedynie z konieczności brutalnie przy pomocy budzika go skracam, jak muszę.

      Dziś nie będzie do rana. Chyba że … (ha, ha) nawali system informatyczny, jak kiedyś było.

      Pozostaje otwartym pytanie, czy Krakusy wybiorą lody pistacjowe, czy zupę koperkową, ziemniaczki z koperkiem ?

      Więc dziś dzień obywatelski -spacer między Komisjami -w jednej trzeba wybrać te …ziemniaczki, a w innej obserwować czy ktoś nie sugeruje co wybrać z karty dań.

  13. makowka 9 pisze:

    Wszyscy odpłynęli z Wyspy? Na Wyspie nudy.W Komisji chwilowo też. Auuuu…

    • Quackie pisze:

      Jestem, z przerwami na chwilowe obowiązki w realu i nie tylko.

      Podejrzewam, że w komisji ciekawiej już nie będzie.

      Jak frekwencja?

  14. makowka 9 pisze:

    Niższa jak w I turze.Tu gdzie obserwuję. O godz 17 667/1640 teraz.W I turze bylo 780

  15. Jo. pisze:

    Nooo wygląda, że gratulacje Kraków!

  16. Makówka pisze:

    Zupa koperkowa, ziemniaki z koperkiem. Na placu w Krakowie koperek stoi po 64,6 zł wg sondaży, ale i tak widać, że pistacje jakoś nie są w cenie!
    A ja już w domu, w łóżku!
    W czasie Dobranocki wracałam z obserwacji, ale lampkę to już na pewno w domu będę witać!

  17. Makówka pisze:

    Tetryk ma nadspane, ale i tak życzmy mu szybkiego, sprawnego liczenia przez Komisję i KRÓTKIEGO obserwowania!

  18. Quackie pisze:

    Powoli padam, a jutro się szykuje dzień bogaty w pracę i wrażenia, najbliższa środa znów napięta, popołudnia i wieczory wyjściowe, środa za półtora tygodnia wyjazdowa wręcz… Będzie się działo, oj będzie.

    Dobranoc!

  19. Tetryk56 pisze:

    Głosy w „moim” obwodzie policzone, wynik mi się podoba 🙂

  20. Zocha pisze:

    Po pierwszej turze miałam obawy, ale jest dobrze chyba można już spać… dobranoc!

  21. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin

  22. miral59 pisze:

    Padam na dziób Tired
    Jak ja nie cierpię całej tej komputerowej roboty Shout
    Ale w końcu wybrałam ponad 200 zdjęć dla Margaret. We wtorek do niej idę i niech sobie wybierze, które mam wydrukować do jej albumu. Bo chyba nie wszystkie? Wink Aż tak pracowita to nie jestem… Overjoy

  23. miral59 pisze:

    Synek ze swoją dziewczyną nas dziś nawiedzili Happy-Grin Mieliśmy się dogadać co ze świętem Dziękczynienia. Ale jakoś inne sprawy nas zaprzątnęły i się nie dogadałyśmy Overjoy Będąc w piątek w parku w Zion, pojechaliśmy potem do Kenosha w Wisconsin na zakupy. Mieli owoce na wyprzedaży… kupiłam sporo z myślą o synku Pleasure I jak mi powiedziała Sarah, maliny uwielbia, ale ich nie kupuje, bo są za drogie. Aż pożałowałam, że dla nich wzięłam tylko dwa opakowania. Za 1/4 ceny, na pewno się opłacało… Może następnym razem?
    Uprzedziłam Sarę, że indyka nie robię i na pewno na świąteczny obiad go nie dostanie. Co roku przyrządzam kaczki. I tu moje zdziwienie, bo powiedziała mi, że kaczki w życiu nie jadła i chętnie spróbuje. Delicious
    No tak, to Amerykanka i u nich indyk to mięsna podstawa wszystkich świąt…
    Jeszcze mamy czas. Thanksgiving Day jest 22 listopada, czyli za 18 (u Was 17) dni. Sarah nie chce przyjść na obiad tylko jako gość. Chce przynieść coś swojego. U Amerykanów to norma. O ile nie idą do restauracji…
    W sumie to zabawne. Amerykanie, gdy zapraszają gości na imprezę, każdy przynosi coś ze sobą. To sałatkę, to ciasto, to jakąś pieczeń… czasami bywa tak, że gospodyni przygotowuje jedno danie, a resztę przynoszą goście Happy-Grin Polski zwyczaj mówi coś zupełnie innego. Goście mogą przynieść najwyżej alkohol, czy kwiaty. Gospodarze przygotowują całą resztę…
    Co kraj to obyczaj… Pleasure

    • Tetryk56 pisze:

      A właśnie że i w Polsce bywają takie imprezy. Nasz chórek, jeżeli zbiera się u kogoś w domu – lokal grzecznościowo udostępniany nie zawsze jest dostępny – właśnie tak uświetnia sobie próby! Delicious

    • Jo. pisze:

      Oni są bardzo praktyczni.
      No i nie ma nic gorszego niż padająca na pysk gospodyni… A zdarzały mi się takie przyjęcia, oj zdarzały. To już wolę jak każdy coś przyniesie.

    • Makówka pisze:

      Miralko!

      Pomijając Imieniny lub urodziny prawie wszystkie imprezy, na których byłam ostatnio były tzw. składkowe, czyli każdy coś przynosi.

      Często goście uzgadniają między sobą albo z gospodynią, aby nie było, że wszyscy przynoszą sałatki, a nikt nie przyniesie np. wędliny.
      Gospodarze też coś przygotowują, ale potem zostaje im mnóstwo różnych dobrych rzeczy do jedzenia. Sprzątanie też odbywa się wspólnie.

      • miral59 pisze:

        Ja wiem, że i w Polsce są składkowe imprezy, gdzie każdy coś tam przynosi. Ale jeśli się zaprasza gości na święta, imieniny, czy urodziny, to nie są to tego typu imprezy. Idzie się z prezentem, kwiatkami, czy flachą. Tutaj chyba tylko wesela i stypy składkowe nie są. Pleasure
        A co do tego padania na pysk gospodyni… z naszych znajomych, tylko jedna para sama przygotowuje jedzenie, pozostali zamawiają w sklepie, bądź w knajpie. Nikt na pysk nie pada, bo przywiezienie gotowego jedzonka na pół godziny przed przyjściem gości nie wymaga zbyt dużego wysiłku Wink
        Od lat zastanawialiśmy się z mężem, czy nie zrobić tak samo Thinking Ale w końcu definitywnie odrzuciliśmy taki projekt. Zawsze jakieś jedzenie zostaje, a to „knajpowe” i tak nie będzie tak dobre jak własnej roboty…

        • Makówka pisze:

          W Polsce teraz nastała moda na pieczenie własnego chleba, hodowanie własnych owoców, jarzynek, ziół (z braku ogródka nawet na parapecie lub balkonie), robienie nalewek. Teraz to moda, kiedyś była konieczność.

          W stanie wojennym pędziło się bimber, robiło własną czekoladę -czy ktoś to pamięta, czy wszyscy za młodzi na pamiętanie takich rzeczy?

          • miral59 pisze:

            My z mężem nadal to robimy Happy-Grin To znaczy… mąż piecze chleb, taki jak za dawnych czasów… ma w słoiku zrobiony zaczyn i co tydzień bierze część i robi z tego chleb, a resztę „dokarmia” i wstawia do lodówki. Robimy też swój własny biały ser. A ponieważ nie mamy świeżego mleka, używamy coś, co się nazywa „grzybek tybetański”. Zsiadłe przy jego pomocy mleko przetwarzamy starymi metodami, czyli podgrzewamy do ścięcia się i wlewamy w specjalnie uszytą ściereczkę (taki rożek). Jak obcieknie, mąż wkłada to do specjalnej „uciskarki” (którą sam zrobił) i mamy własny ser… pyszny Delicious
            Na owoce jeździmy do Michigan, bo to stan rolniczy, nie tak skażony przez przemysł jak Illinois. To znaczy głównie na wiśnie, z których robię konfitury, a mąż wiśniówkę. W Michigan zrywamy też sobie trochę brzoskwiń, też na konfiturę…
            Ostatnio robiłam gruszki w occie i całkiem nieźle mi wyszły… Pleasure
            Ogródek mam malutki, ale pomidory i paprykę sadzę co roku. Kiedyś sadziłam więcej warzyw, ale na ten przykład do ogórków zlatywały się od sąsiadów takie białe muszki – jak octówki. Bywało i tak, że miałam pędami ogórków zarośnięty cały płot, a przez te małe paskudy nawet nie spróbowałam ani jednego ogórka. Liście, a potem całe pędy schły, ogóreczki, jeszcze maluteńkie, odpadały i nie umiałam sobie z tymi pasożytami poradzić. W końcu przestałam sadzić. Nie chcę tracić nerwów. Conceited
            W zamian posadziłam porzeczki (czerwone i białe) i agrest. Jeden malutki krzaczek czerwonej porzeczki po prostu ukradłam Delighted Z drugiej strony budynku naszej szeregówki rósł sobie spory krzak. Nikt nie zbierał z niego owoców i zaczynał dziczeć. Pytaliśmy właścicielki, dlaczego nie zbierają owoców. Powiedziała mi, że są niedobre… za kwaśne. No to urwałam sobie kawałek tego krzaczka, a potem go rozmnożyłam. Agrest rósł u moich znajomych Amerykańców. W cieniu ogromnego drzewa… miałam wrażenie, że te krzaczki się duszą… pozwolili mi wziąć jeden krzaczek. W domu rozdzieliłam go na pół, rozłożyłam gałązki i część przysypałam ziemią. Rozmnożyły się tak, że nie wiedziałam gdzie te nowe krzaki powsadzać Delighted Część oddałam znajomemu Amerykańcowi…
            A! Byłabym zapomniała. Co kilka tygodni jeździmy do rzeźnika. Kupujemy zapas mięsny. Przygotowuję szynki do wędzenia i robimy kiełbasy. Reszta mięska idzie na obiady…
            Także w sklepach jako takich, niewiele żywności kupujemy. Happy-Grin

            • miral59 pisze:

              Tamten wpis był już za długi, to dopiszę tutaj Wink
              Różne słodkości też robimy. Wiśnie w truflach są pyszne. Wiśnie mamy po wiśniówce (takie z alkoholem), a trufle zrobić to żadna sztuka Delighted
              Ostatnio małżonek próbuje zrobić kaszankę. Na razie bez krwi… bardzo trudno takową tu kupić, ale jak się dowiedzieliśmy, nie jest to niemożliwe…
              Próbowaliśmy też sadzić pieczarki, ale moim zdaniem ziemia pod nie była za ciężka. One potrzebują bardzo lekkiej. Niby kupiliśmy w sklepie specjalną do hodowli pieczarek, ale od samego początku wydawała się nam za bardzo „zwarta”… zobaczymy. Oboje z mężem jesteśmy uparciuchy, więc będziemy próbowali aż do skutku Wink Overjoy
              Także… jak widzisz, oprócz pracy zawodowej, mamy całą masę domowych zajęć. Samo pieczenie (z przygotowaniem) chleba, to cykl trwający prawie 24 godziny.
              Nasi polscy znajomi często się dziwią, że nam się chce. Ale jak tak się zastanowić, to nasze wyroby, chociaż nie mają żadnych chemicznych „utrwalaczy”, dłużej zachowują świeżość i smak. Przynajmniej wiemy co jemy Wink
              Jest też inna strona… taka bardziej duchowa… wszystko robimy razem z mężem. Dzieci dorosły i mieszkają „na swoim”. Takie wspólne zainteresowania łączą Happy

              • miral59 pisze:

                Zapomniałabym o ziołach. W ogródku rozpleniają mi się jak chwasty mięta i babka zwyczajna. Mięta, to głównie do herbaty, a babka… czekam aż będzie miała „szyszeczki”. Ścinam, suszę i w razie problemów żołądkowych mam jak znalazł Pleasure Działa nawet przy grypie żołądkowej… hamuje tak mdłości, jak i biegunkę. Pamiętam, że babcia mówiła, że szyszeczki olchowe mają podobne działanie, ale mają więcej skutków ubocznych. Zawierają związki halucynogenne i zbyt mocny wywar (szczególnie młodym organizmom) może zaszkodzić… będzie się miało zwidy… Amazed
                W skrzynkach mam też majeranek, którego sporo używam. Co prawda w tym roku wiewiórki spyskały mi go ze szczętem, ale zawsze trochę uratowałam Pleasure

                • Quackie pisze:

                  Och, co ja czytam, ogrodnictwo pełną gębą. Dobre porzeczki i agrest są na wagę złota, sądząc po podaży w sklepach, coraz mniej osób je uprawia (i kupuje, ale co jest przyczyną, a co skutkiem, to nie wiem).

  24. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Wstałem, siadłem do komputera (jeszcze się muszę obudzić, ale to przyjdzie samo) i raptem okazało się, że mam jeszcze więcej roboty, niż myślałem. Dlatego dzisiaj przelotnie… Worry

  25. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Z powodu nadspania długo nie mogłem zasnąć, poza tym wszystko OK! 🙂

  26. Makówka pisze:

    Wyspane witajcie!

    Dziś mój niedospany organizm zgodził się na odsypianie.

  27. Zoe pisze:

    Cześć Wyspa. Żyję. Ledwo (bo spać mi się chce).
    Znowu jestem w niedoczasie…

    • Tetryk56 pisze:

      Wyglądasz, jakbyś liczył głosy po nocy… 😉

    • Makówka pisze:

      Byłoby fajnie, gdyby spanie można zastąpić jakąś tabletką. Siadam, zażywam, 10 minut i już jestem wyspana i wypoczęta!I ile czasu zyskuję!

      Przypomniał mi się film z czasów mojej młodości, gdzie były takie tabletki ZAMIAST. Spania, ale w tym innym znaczeniu tego słowa.

      Kto pamięta? ” Barbarella”? -czy coś pokręciłam, bo ta moja pamięć…

      • Tetryk56 pisze:

        Owszem, „Barbarella”… Tylko w życiu trudno o tak spolegliwego anioła jak tamten.
        I przypomnij sobie, że ostatecznie metody naturalne zastąpiły zarówno tabletki, jak i prezentowaną maszynę-instrument.

        • Makówka pisze:

          Tabletki ZAMIAST tego, co często nazywamy potocznie spaniem albo chodzeniem do łóżka to bynajmniej nie chciałabym. Te „metody naturalne” są niewątpliwie hm…dość przyjemne.

          Natomiast ile więcej czasu mielibyśmy, gdybyśmy nie musieli tracić pół życia na sen. I (co najgorsze) na próby „wreszcie zaśnięcia”.

          Np.gdybym krócej dziś spała zdążyłabym odszukać zdjęcia apartamentu z jacuzzi. Wczoraj obiecałam -wc w Rysach i apartament, ale apartament jest gdzieś na jakimś pen drive, nie mam w laptopie, bo to był 2010 rok.

          Hm, ale może i dobrze, bo URODZINY W GÓRACH SKALISTYCH to mógłby być temat na jakieś pięterko …kiedyś? Ja jak złota rybka spełniam życzenia -daję Wam wybór, jak będzie posucha tematyczna. Wystarczy tylko odgrzebać stare zdjęcia i już wracają miłe wspomnienia…

  28. Makówka pisze:

    Coś na kształt obiadu zjedzone Makowka juz w autobusie. Najpierw do mamy, a potem…. się zobaczy.

  29. Tetryk56 pisze:

    Obiad już zapomniany (aha, karkówka…), protokoły oddane, można z powrotem zająć się śpiewnikiem 🙂

  30. Jo. pisze:

    Jak tak, to ja idę robić ciasto na piernik staropolski.

  31. Quackie pisze:

    Dobry wieczór. Plan wykonany, ale przerwa musowo.

  32. Tetryk56 pisze:

    Dziewczyny, niech wam się chociaż przyśni, że dobrze śpicie! 😉

  33. Makówka pisze:

    Zaczynam wracać ku domowi.Jeszcze jedna przesiadka.Ciekawe czy zdążę przed lampką?

  34. Makówka pisze:

    To ja też Dobranoc Wyspo ze szczególnym uwzględnieniem Q., który czekał, aż wrócę do domu i dotrzymywał mi towarzystwa.
    Ba -pytania zadawał, co oznacza, że czytał, co napisałam.

    • miral59 pisze:

      Muszę przyznać, Makóweczko, że jak byłam znacznie młodsza, to też miałam „wiatr w butach”. Aby z domu… nawet z dziećmi. Już mi przeszło… Wink Jeszcze tylko lubię wycieczki za miasto. Ludzie mnie męczą. Im ich mniej na mej drodze, tym lepiej. Pleasure
      Także podziwiam, że Ci się chce… Cmok

  35. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Z pracy wróciłam późno i padam na dziób Tired
    Ale chociaż trochę sobie popisałam Happy-Grin
    Makóweczka jak będzie chciała, to moje przydługie odpowiedzi znajdzie Pleasure
    Miłego wtorkowania się życzę Delighted
    W USA to dzień wyborów. Głosowałam przez pocztę, więc mnie to już nie dotyczy Pleasure Mam (chyba słuszne) przeczucie, że mój kandydat na gubernatora stanu Illinois nie wygra… znając Amerykanów wybiorą kolejnego bogacza, który zadba głównie o swoją kieszeń i znowu podniosą nam podatki… Sad

    • Quackie pisze:

      No proszę, u nas wybory, u Was wybory…

    • Makówka pisze:

      Miralko!

      Znalazłam, przeczytałam, dziękuję.

      Moja mama jeszcze parę lat temu też starała się wychodzić z domu jak tylko była okazja. Bo z siłami już bywało różnie i często upadała po drodze, potłukła się, a mimo to wychodziła.

      Aż nastał taki dzień, że spadła w nocy z łóżka, złamała obojczyk i potem już była równia pochyła. Wysiadł i mózg i ciało.

      Ja tak bardzo boję się takiego momentu w życiu, że chce mi się, póki daję radę. Ten strach (gdzieś z tyłu głowy) towarzyszy mi od 1994 roku tzn. od pierwszego udaru.

      Moja onkolog w Gliwicach na pytanie, co mi teraz wolno, a czego nie wolno odpowiedziała „korzystać z życia! Byle rozsądnie, bez przeforsowywania się”.

      A jeśli chodzi o robienie samemu sera to mam doświadczenia z pracy w OBR. Pracowaliśmy w tzw. „warunkach szkodliwych”, więc dostawaliśmy mleko w butelkach. Zamiast dźwigać to mleko do domu, robiliśmy z niego serek i gotowy już produkt zabierało się do domu.

      I tak pod dygestorium odciekały sobie serki.Gotowało się tam również np. jajka na miękko. Kiedyś koleżanka o nich zapomniała -jajka wybuchły i rozplaskały się po całym dygestorium! Piec „idzie” na ponad tysiąc stopni, obok rozpuszczalniki, a tu nagle słychać wybuchy. W pierwszym momencie nie wiadomo było czy zaglądać,czy uciekać! To były czasy!

  36. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Zawsze mi się wydawało, żem raczej sowa – a tu takie dyskusje przespałem! A rano mgła taka, że dobrze iż autobus znalazłem 😉

  37. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Dzisiaj ciąg dalszy z wczoraj. Oraz jeszcze wieczorem spotkanie, nazwijmy je branżowym.

  38. Makówka pisze:

    Słoneczne dzień dobry!

    Tetryku, przespałeś nie tylko dyskusję, ale fakt, że schodki się skończyły.

    Pięterko wysokie i jeszcze można spaść, bo schodków nie ma! Łoj!

    • Tetryk56 pisze:

      Gdy schodki się kończą, można kolejne komentarze podwiązywać pod ostatnie dostępne „odpowiedz” na przedostatnim schodku – układają się wtedy po kolei.
      Fakt, że ze zbyt wąskich schodków jeszcze łatwiej spaść 😉

  39. Jo. pisze:

    Nieco odespałam. Poszkicowałam. Teraz Gienia.

    • Makówka pisze:

      Brawo Jo.!

      Wierzyłam i nadal wierzę w Ciebie, że potrafisz odespać, poszkicować i jeszcze z wszystkim innym dać radę!

  40. Quackie pisze:

    Wróciłem, ale rzeczywistość wymusza przerwę Pondering Worry

  41. Jo. pisze:

    Ja się już dzisiaj pożegnam. Jutro jedziemy rano i nie wiem, w jakiej kondycji wrócę, więc może odezwę się dopiero w czwartek po południu.

  42. Makówka pisze:

    Jedna przesiadka juz za mną,jeszcze druga i może zdążę na lampkę?

  43. Makówka pisze:

    Czy ktoś się zlituje? Bo z tak wysokiego pięterka na wąskich schodkach w jadącym autobusie coraz trudniej robić tak, aby nie spaść!

  44. Tetryk56 pisze:

    Jestem cokolwiek zarobiony, ale jestem…

  45. Makówka pisze:

    Ponawiam moje pytanie z godziny 21:56 -czy nie jest już najwyższy czas, aby ktoś zrobił nowe pięterko?
    A teraz mam drugie -już po północy, a lampka gdzie?
    Wszyscy albo śpią, albo zarobieni?

  46. Makówka pisze:

    Dobranoc tym, co śpią, tym, co pracują i tym, co zapomnieli zapalić lampkę.

  47. miral59 pisze:

    Zapraszam na nowe pięterko Happy-Grin
    To taka wycieczka, od której nogi nie zabolą Wink

  48. Zoe pisze:

    Dzień dobry. Jestem w takim niedoczasie, że wydaje mi się jakby to był poniedziałek…

  49. Tetryk56 pisze:

    Uff… dotarłem do domu Pleasure

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)