Z namówieniem męża na wyjazd do Elgin nie miałam żadnych problemów. Tym bardziej, że kupił sobie nowy obiektyw i przecież musiał go gdzieś wypróbować…
Pojechaliśmy tak, jak zwykle jeżdżę do pracy, bo o tej porze widziałam bieliki siedzące na drzewach. Zajechaliśmy. Biegusiem polecieliśmy pod “ich” drzewa. Nie było ani jednego!!! Jak to możliwe? Siedzą codziennie, a na dziś się wyniosły?
Postanowiłam, że chociaż kaczki i gęsi opstrykam, bo co? Jechać te 40 minut w jedną stronę i wrócić bez żadnego zdjęcia?
Kaczki i gęsi obsiadły obydwa brzegi na gęsto. Mróz był spory, woda parowała tworząc lekką mgiełkę. Zauważyłam coś dużo mniejszego od pozostałych…
Gągoł!!! Amerykanie mówią na niego “Goldeneye” – “złote oko” i coś w tym jest. Ich oczy są żółte i wyglądają jak guziki, a nie prawdziwe oczy. Białe plamy na “policzkach” moim zdaniem tylko podnoszą ich urodę. Często nurkują, wyjadając skorupiaki i mięczaki – to główny składnik ich diety. Ale gdy nie mają co jeść wcinają też wodną roślinność. Gniazdują na dalekiej północy w tajdze syberyjskiej, północnej Kanadzie, czy w Skandynawii. Chociaż wyczytałam, że i w Polsce czasami zakładają lęgi. Szczególnie na Mazurach i Pomorzu.
Okazało się, że tych gągołów jest więcej, a także różniące się od samczyków samiczki. Tylko oczy mają takie same… jak guziki…
Daleko na niebie zamajaczył znajomy kształt. Bielik!!! Ale był za daleko na dobry “strzał”…
Szkoda, że nie leciał wyżej… z księżycem tworzyłby piękny komplet…
Tłumy gęsi spały na lodzie. Niektóre z nich były całe oszronione…
Jak ta…
Część zaczęła poranne kąpiele…
Część postanowiła w inny sposób rozprostować skrzydła…
Dziś mew było mało. Widocznie jak na nie to jeszcze za wcześnie…
Ten kaczorek krzyżówki pruł wodę jak sprinter…
Chodząc wzdłuż brzegu Fox River przechodziliśmy koło jakiegoś dużego budynku. Z rury waliła para tworząc zasłonę. Przy okazji “ośnieżała” drzewko…
Małżonek powiedział mi, że ma dość. Przemarzł, a bielików nie ma. Bo tego co leciał nie ma co liczyć. I tak zdjęcia z tego spotkania są do kitu. Wracaliśmy na parking do samochodu w niezbyt wesołych nastrojach. Nawet gągoły nie były w stanie ich poprawić. I wtedy przyleciał ON!!!
Usiadł na drzewie na jednej z wysepek. Nie szkodzi, że tyłem do nas, ale był!!! Opstykaliśmy go dokładnie. Jurek, jakby zapominając, że zamarzał poleciał do mostka na wysepkę. Zostałam nieco z tyłu. Pomyślałam, że jak polecimy razem, to jeszcze spłoszymy. Cykaliśmy jak wariaty. W sumie, to mamy ok. setki zdjęć i nie jestem w stanie pokazać ich wszystkich. Tym bardziej, że wiele jest podobnych do siebie…
Bielik najpierw czyścił sobie piórka…
Bacznie rozglądał się dokoła. Bo chociaż ma niewielu wrogów naturalnych, to jednak lepiej mieć się na baczności…
Jurek miał go już z boku…
… ja za moment też…
Nie za bardzo podobało mu się to nasze podchodzenie. Patrzył na nas czujnie, ale na szczęście nie odlatywał…
Jurek obchodził go wolno i systematycznie. Mam zaufanie do męża i nie lazłam za nim… Wiedziałam, że zdjęcia będą dobre…
Bielikowi wybitnie nie odpowiadała ta bliskość… czemu dał wyraz…
… pokrzykując. Jurek powiedział mi, że wyraźnie słyszał “spadaj stąd”. No to “spadł”.
Przemarzliśmy niemal do kości. Co prawda na dziś zapowiadali ocieplenie i miało być tylko -10C, ale to dopiero później. Rano spokojnie było ze 20 na minusie.
Wracaliśmy zziębnięci, ale zadowoleni. Jurek nie wypuszczał aparatu z ręki i już w drodze przeglądał zdjęcia. Nie ze wszystkich był zadowolony, ale co tam, grunt, że większość jest dobra.
Już w domu mi powiedział, że może za tydzień – dwa, wybierzemy się do Starved Rock na bieliki.
– No przecież obcykaliśmy jednego z bliska!!!
– Tak, ale tam ich będzie ze setka… więcej możliwości…
I gadaj tu z takim…
To jeszcze ze stycznia, ale w ramach przypomnienia zimowej aury chyba może być
Trochę to długie…
Świetna relacja! A pierwsze zdjęcie mnie zdumiało, przecież te gęsi są parę metrów za gągołem, więc perspektywa powinna je zmniejszać, a wyglądają jak nie przymierzając strusie, w sensie takie wielkie! Przecież gągoł nie jest taki malutki jak nie wiem, szpak!
A co do występowania, to niedawno koleżanka ptakolubka, ta z Poznania, sfotografowała jednego gągoła kędyś na Ratajach.
No a bielik przewspaniały… z profilu, bo en face wygląda przekomicznie
Dziękuję za tak miłą opinię o tej mojej pisaninie



Gągoł nie był wcale tak daleko od gęsi, jakby się wydawać mogło. Poza tym ta mgiełka trochę zmienia proporcje. Optycznie. Gągoły są dużo mniejsze od gęsi kanadyjskich. One są nawet mniejsze od krzyżówek. Ale też fakt, od szpaka dużo większe…
Twoja koleżanka mogła sfotografować gągoła, bo przecież te skandynawskie zimują w Polsce (chociaż nie tylko). Sporadycznie zakładają lęgi. U mnie są tylko zimą. Bo chociaż zimy bywają srogie, to i tak jest cieplej niż na Syberii czy w północnej Kanadzie
A bielik en face, jak dla mnie, wygląda na zdziwionego i usiłującego wyglądać groźnie
A znów gągoły, przez te oczy, okrągłe i wyglądające jakby były wytrzeszczone, sprawiają wrażenie wiecznie przestraszonych.
Relacja jak zawsze znakomita, nowy obiektyw (i wszystko, co za nim! 😉 ) spisał się świetnie. Nie wiem, czy kiedyś widziałem podobnie intymne portrety pana Bielika

No i świetna, żywa opowieść, nie ustępująca w budowaniu napięcia scenariuszom Hitchcock’a!
Dzięki Ukratku

Małżonek nie do końca jest zadowolony z nowego obiektywu. Do aparatu pasuje, ale nie da się przypiąć do konwertera (który instaluje się między aparatem a obiektywem). Dzięki niemu podwaja się odległość z której może robić wyraźne zdjęcia.
To taki paradoks. Ja mam nowy aparat, który powiększa 83 razy (24-2000mm) i teoretycznie powinien być lepszy niż ten małżonka. Ale małżonek ma aparat pełno-klatkowy z dużo większą matrycą i z jego zdjęć da się dużo więcej szczegółów „wyciągnąć”.
Na mój aparat ktoś na grupie „Ptaki” powiedział, że to lornetka z możliwością utrwalania obrazów
Sprzątam podwórko po zimowym dokarmianiu ptaków i mało na serce nie zeszłam
Podskoczyłam dla towarzystwa, moje serce również. A to tylko myszka
Bardziej wystraszona niż ja. Przecież ja się nie boję myszy!!!!
Nie wiem jaki to był gatunek. Wyskoczyła z pojemnika, wyrżnęła pyszczkiem w płot i spadła na ziemię. Aż mi jej żal było, bo przecież nic bym jej nie zrobiła. Mogła schodzić wolniej i bezpieczniej. Gdy zajrzałam w miejsce gdzie spadła (może ze dwie sekundy później), już jej nie było. Zwiała. To dobrze, bo to oznacza, że nic sobie nie zrobiła
Śmiałam się sama z siebie, że taki ze mnie cykor 
Trzeba było odsunąć stół, bo za nim było masę łupin od słonecznika. Mąż wyjął spod niego pojemnik z drzewem na ognisko, żeby było łatwiej. Posprzątałam i chciałam przestawić pojemnik. Ledwie ruszyłam go z miejsca, taki był ciężki. Zaczęłam więc wyjmować polanko po polanku. A tu jak coś nie skoczy mi pod ręką
Ba, to z powodu zaskoczenia ! Bo skąd miałabyś przypuszczać, że macie sublokatorkę?
To znaczy… wiedziałam, ale nie sądziłam, że siedzi w drewnie. Zimą kilka razy widziałam jak skrada się do ptasich ziaren i nawet sypałam jej bliżej stołu, żeby daleko nie musiała chodzić. Wolałam mieć ją na podwórku, niż w domu

W domu by mi przeszkadzała, bo nigdy bym nie wiedziała, czy po czymś do jedzenia nie łaziła. A po myszach dojadać nie będę
W Polszcze bym uważał, u kuzynostwa małżonki na działce w drewnie siedziała kiedyś żmija. Musieli ją przepłoszyć, żeby można było obiad ugotować.
U nas takich żmij nie ma, a węże które są, jeszcze śpią zakopane w jamkach. Wyłażą dopiero jak zrobi się ciepło i nie ma przymrozków
Dobrze, że dobrze się skończyło. Podejrzewam, że po tym przypadku zanim wzięli kawałek drewna, rozglądali się uważnie. Ja bym się rozglądała
Ostatecznie żmija może wrócić…
Ale faktycznie kuzynostwo miało przygodę
Tak, teraz już obstukują cały sąg, zanim wezmą choćby szczapę!
Świetna historia, Mirelko ! Bardzo dobrze sie czytało, warto było !
Bielik en face wygląda na cokolwiek zirytowanego. Ja tam mu sie nie dziwię, bo pewnie uznał, że mąż Mirelki to paparazzi!
Dziękuję Wiedźminko
Na ptasi temat : zawsze do tej pory w moim pobliskim lasku było sporo kosów, a w tym roku zobaczyłam tylko jednego…. Tak pięknie śpiewają i zabawnie skaczą po ziemi.
Co je wypłoszyło ?
Hmm. Może lokalnie coś (ssak – kot, kuna, albo niessak, w sensie konkurencyjny ptaszor, np. sroka wyżerająca jaja z gniazd) bo ja co i raz widuję kosy, i w Trójmieście, i poza, w liczbie, w jakiej nie kojarzę przedtem.
Wiele różnych rzeczy może wypłoszyć. Część wymienił Mistrz Q…
W sumie kosy są ptakami wędrownymi. Może znalazły lepsze dla nich tereny? A może jeszcze przylecą?
Dobry 🙂 Gagoł chudzina jest okrutna, na tle tych [jak słusznie zważył perspektywę Quackie] zmutowanych gęsi wielkości tankowca. Bielik palce lizać, komentarze cudne i do tego miła memu sercu zima, czego więcej chcieć?
Ooo, kto to się obudził ze snu zimowego!
Powitać Waści z powrotem!
Ze snu zimowego obudził mnie upał ze 3 tygodnie temu, który do dzisiaj trwa, maćtrwa! Jeśli nie piszę to nie znaczy, że nie czytam, a zwłaszcza nie oglądam ptaszków Mirelki, zawsze 🙂
Witaj Pancerny ! a gdzie Twoje futerko ? I jak się mają te ś
liczne wielkie oczyska ?
Zaparowały od upału 🙂 🙂 Powiedz sama Wiedźminko, no przecież się tak nie godzi żeby z kurtki puchowej przesiąść się w krótki rękaw w trzy dni z piątku na niedzielę. Takiej wariackiej pogody to jeszcze nie widziałem.

A to niestety idzie w tym kierunku: zimno, zimno, zimno, dup! upał, upał, upał. A potem w czerwcu/ lipcu pora deszczowa i tylko grzybiarzom w to graj.
Dokładnie! Zostały nam w zasadzie dwie pory roku, zima i lato.
Przy czym spora część tej tzw. zimy wygląda jak listopad albo przedwiośnie, niestety.
Ale tego roku była niespodzianka, do Szczecina przyszły syberyjskie mrozy po -20 stopni w nocy, od dawien dawna takich nie widziałem. I kiedy radośnie wyciągnąłem z szafy nieużywaną od lat kurtkę puchowa i wzułem kamaszki na misiu, to z mrozu zrobił się upał ot tak, jak palcami pstryknął. Do bani, choć ciepłolubni są zachwyceni 🙂 🙂 🙂
Ja i tak okna otwieram na przestrzał, niby przeciąg, ale chłodniej.
Moim zdaniem pora sucha i deszczowa nam zostały ! Cała jesień i większość tej kalendarzowej zimy padało, siąpiło, mżyło
Mozna sie było wściec ….
Role się odwracają, Wiedźminko
U mnie kilka zim było takich. Ani wiosny, ani jesieni. Tak jak to napisał Mistrz Q. Zimno, zimno, zimno i dup – gorąco. W ciągu zaledwie kilku godzin. Czysty obłęd. Tylko ja się w pewnym sensie przyzwyczaiłam, że z pogodą nigdy nic nie wiadomo. Nie powiem, że to lubię… ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma 
Witaj Miśku!!! Dobrze, że chociaż raz na jakiś czas do nas zaglądasz

Lubię zimę, ale mam już jej dość. Co prawda nie tęsknię do letnich upałów… tylko te ciągłe chmury, śnieg i mróz, chciałoby się trochę temperatur powyżej 20C, żeby nagrzać kości
o Senatorze nie da się zapomnieć. O Jaśmince tez . I wcale tego nie chcę. A zachód słońca to Stan,Nadzwyczajny rzecz jasna ..
Masz rację. Nie da się zapomnieć i nie chce się zapomnieć, bo te wspomnienia są miłe. Wspaniałych ludzi warto wspominać…
Uff
prawie koniec pracy na dziś 


Taki swojski chlebek na zakwasie to pychotka 

Naładować „baterie” na kolejny tydzień pracy…
Podwóreczko wyprzątnięte po zimowym karmieniu ptaków, ogródek prawie gotów, a i chata odgruzowana. Jeszcze tylko się pierze, ale to nie na tarze, więc stać przy tym nie muszę
Muszę za to kupić krowie placki, żeby się „przerobiły” zanim posadzę paprykę i pomidory. Ale to już nie dzisiaj, bo za późno.
Małżonek upiekł chleb i uwędził szynki. Będzie co jeść.
W niedzielę rano, niestety na zakupy
Trzeba parę rzeczy kupić. Ale mam nadzieję, że najpierw do jakiegoś parku… muszę odpocząć i popatrzeć na wodę i chaszcze
Miłej niedzieli Wam życzę
Sklepy czynne w niedzielę macie?
Zapach pieczonego chleba – czuję, tej szyneczki też
Mogę się załapać??
Miłego i efektywnego ładowania baterii.
Ano. Mamy czynne

Na chlebek i szyneczkę zapapraszam. Mogę jeszcze dołożyć własnej produkcji biały serek i do tego wiśnióweczka, żeby się lepiej trawiło. Oczywiście wiśnióweczka też własnej roboty
Yyyy. Wszystkie te argumenty o własnej produkcji powodują, że jedną ręką zaczynam guglać „przedłużenie wizy USA”, a drugą klikać po serwisach sprzedających loty…
Daj znać kiedy przylatujesz


Wyjadę na lotnisko
Produktów żywnościowych własnej produkcji mamy znacznie więcej, a i wykaz różnego rodzaju nalewek dość spory. Od wytrawnych po słodkie. Wszystkie na spirytusie, bo najzdrowszy. Tylko „mleczko” robione jest na rumie
Nawet nie wyobrażacie sobie jakiego bajzlu narobiły mi ptaki! Próbowałam czyścić to naszą „wialnią”. To takie ustrojstwo, które albo dmucha, albo działa jak odkurzacz. Liście zbiera pięknie. Tej skorupy z łupin i odchodów nawet nie ruszyło. To wieje z prędkością 320 mil/godz, czyli po naszemu 512km/godz. Formalne tornado, trzeba dobrze trzymać w łapie, żeby nie odleciało. Wyrywało mi trawę z trawnika, ale skorupy nie ruszyło
Dobrze, że wcześniej też trochę czyściłam, bo teraz musiałabym chyba kilofa używać, żeby się przebić
Jak się zrobi cieplej, płytki umyję naszym „power washer”. Jak się doda odpowiednich środków, umyje wszystko 
Namoczyć i szczotą je, szczotą
Nie będę się męczyła
To betonowe płytki, zupełnie nienadające się do szorowania szczotką. Lepiej zostanę przy własnym pomyśle, bo wiem, że działa

Dzień dobry

Jakże ten pan bielik wyniośle patrzy! Pan na wysokościach!
Piękny jest i dostojny
Zdjęcia superaste, macie oko i zamiłowanie, które podziwiam.
Miłość do skrzydlatych ulubieńców – odwzajemniona ?
Uwielbiam oszronione gałęzie na tle błękitu nieba, są takie bajkowe 🙂
W piątek nad moim tarasem przeleciała, z wrzaskiem, kaczka. Czemu akurat taki tor lotu obrała – nie wiem. A może chciała mnie przestraszyć? Jeśli tak, to na pewno jej się udało
Bieliki są piękne i dostojne, ale tylko tak wyglądają
W zasadzie to tchórze, które wszystkiego się boją. Zaatakowane prędzej uciekną niż będą walczyć… ale wyglądają groźnie i straszą wyglądem 
Miłość do pierzastych nie musi być odwzajemniona. One inaczej podchodzą do tych spraw niż my, ludzie.
Znajomy dziennikarz, którego jednym z koników jest popularyzacja wiedzy o przyrodzie, przy okazji tego bielika nad Poznaniem, którego zdjęcie nie tak dawno linkowałem na Wyspie, napisał, że bieliki to drapieżniki, ale z silną inklinacją do padlinożerstwa. To się może łączyć z tym tchórzostwem, o którym piszesz… Czy też z niechęcią do podejmowania ryzyka, jakim jest polowanie na silne, zdrowe ofiary.
Bieliki, przynajmniej te amerykańskie, polują głównie na ryby. Atakują mniejsze ptaki, czy ssaki tylko i wyłącznie, gdy są bardzo głodne, a nic im się nie trafia. Ani żadna ryba, ani padlina.
Tym bardziej, że w czasie lotu nie ma możliwości obrony…
Taki bielik prędzej ukradnie innemu ptakowi, czy drapieżnikowi jego zdobycz, niż będzie polował.
W Wikipedii, w informacjach o bieliku znajdziesz taki tekst:
„Po zakończeniu (w 1783) Wojny o Niepodległość Benjamin Franklin w 1784 r. napisał z Paryża do córki list, w którym skrytykował wybór bielika amerykańskiego na symbol USA i zasugerował indyka, jako lepszego przedstawiciela amerykańskich wartości. Przedstawił w nim bielika amerykańskiego jako „ptaka o kiepskim charakterze moralnym”, który jest „zbyt leniwy, by samemu łowić ryby”, co nawiązywało do okradania przez niego rybołowów z pożywienia. Nazwał również bielika amerykańskiego „kompletnym tchórzem”, którego łatwo przegonią z dogodnego miejsca znacznie mniejsze tyrankowate. W liście Franklin napisał, że indyk to „dużo bardziej przyzwoity ptak”, opisując go: „trochę próżny i głupi [ale] Ptak Odwagi””
Dodam tylko, że bielik potrafi okraść z ryb nie tylko rybołowy, ale nawet miśki. A tyrankowate są pierońsko bojowe i żaden drapol im się nie oprze. Taki tyran północny, potrafi „usiąść” na grzbiecie i celować w oko. Który ptak to wytrzyma?
Gienia wraz ćwirkami Szan.Państwa budzi!

Dzień dobry. Ja trochę będę, a trochę mnie nie będzie, bo idę na spotkanie… branżowe. Ale najpierw oczywiście kawa.
…bry
Jeszcze żyję.
Chyba.
No to prawidłowo. Tak trzymaj.
Podjechać, uszczypnąć? Tak dla pewności?
Będę powoli wybywał, dam znać, jak wrócę, mam nadzieję, że niezbyt późnym popołudniem.
Witajcie!
Melduję, że już po ablucjach i po śniadaniu
Dzień dobry
! Załapałam się na kawę z mlekiem? Bo przecież Ami czeka na spacer…..
A herbata z mlekiem ?? Pora chyba odpowiednia
Raczej zielona lub owocowa 🙂
Jednak żyję.
Ptaszki obejrzałam. Wcale się nie dziwię, że chcieliście tego bielika. Imponujący jest.
U mnie dziś niby ciepło, ale wieje taki lodowaty wiatr, że urywa… no sami wiecie co. Nie da się posiedzieć w ogródku i szlag mnie trafia, bo wczoraj było podobnie. Jeszcze ja z tym nadwyrężonym przez dentystę nerwem w ogóle nie nadaję się do siedzenia na wietrze. Metaforycznie, żeby mi tu nie było!
Wysiała mi się czeremcha amerykańska. Czytam, że straszny chwast. Czytam, że bardzo pożyteczna roślina. I sama już nie wiem – usunąć, czy posadzić na wsi? Na razie wykopałam i wsadziłam do doniczki…
Wygląda na to, że dwubiegunowy podział znany z blogów politycznych dotarł także na blogi ogrodników!
Wiesz… chwast też może być pożyteczną rośliną

W swoim ogródku mam kilka takich i nie wyrzucam. Przydaje się
A owszem. Wszak chwast to każda roślina, która rośnie w niewłaściwym miejscu 😉
Czyli wszystko zależy od podejścia do tematu.
Przepiękna definicja chwasta, pozwolę sobie zapisać i skorzystać w stosownym czasie i miejscu
Alan Titchmarsh.
Jak znajdę to podam cytat w lengłidżu
Merci.
Dzień dobry

Na razie jeszcze w domu, ale pomału się zbieramy
Dzień dobry. Jestem i mniej więcej pobędę.
Kolejny piękny dzień za nami ( prawie ), a od jutra zmiana pogody??
Ruszyła zieleń u mnie w ogródku! Nareszcie
Oj, nie strasz! Mnie to wczesne lato pasuje
Dużo powietrza nawet całkiem świeżego dziś miałam.I, niestety ogląd pani minister R. w rozmowach sejmowych. Może mi sie nie przyśni.
Ale dziś miałam dzień



Bo oczywiście znowu zapomniałam, że z moim defektem skórnym powinnam wysmarować się jakimiś filtrami 

Wyjechaliśmy ok. 9 rano, a wróciliśmy po 17
Nad naszym „pondzikiem” cała masa ptaków. Nawet żółwie już wylazły z zimowych pieleszy
Ułaziłam się tak, że po wizycie w sklepie i powrocie do domu padłam jak kawka. Nawet jeść nie chciałam
Ale było cudnie!!! Chociaż znowu się opaliłam
A co tam! Najwyżej znowu będę łaciata
Czekaj, ale żółwie też podfruwają między ptakami, bo tak to zabrzmiało?
Żółwie wylazły… ptaki latają… a to chyba to samo nie jest

Dzień dobry… i zasuwam, bo teczki pęcznieją.
Miłego dzionka Wszystkim
Witajcie!
Kraków nadal słoneczny, choć pył wisi… Może jak wreszcie popada, to nieco spłucze miasto…
Dzień dobry! Sądząc po niemal upale od rana, nie zdziwiłaby mnie burza dzisiaj.
Czy dzisiaj nikt nie potrzebuje kawy ani herbaty od rana? Bo ja bardzo!
Dzień dobry. Poproszę herbatę. Z melisą.
Miałam szczery zamiar przez tydzień nie używać internetu.
No, może przynajmniej niczego nie komentować.
Weszłam z rana na jakąś tam stronę informacyjną. Wiem, głupio zrobiłam. Zaspana byłam, czy co. Bo nadal cierpię po tym usuwaniu ósemki, a nie mogę dłużej brać środków przeciwbólowych.
Jezu… Jak ja się wściekłam…
Dzien dobry ! Co Cię tak wściekło ?
Cyrk z rodzicami niepełnosprawnych.
Wierzę, bo mi się przysłowiowy ” nóż w kieszeni otwierał”
.
No właśnie.
Współczuję bólu

A wiadomości staram się czytać jak najmniej. Po co mam się wściekać? A powodów jest od metra i ciut ciut
Zakupiłam kolejną smycz dla Ami, bo taśma się w starej pruje. W poprzedniej zepsuło się
zwijanie. Trzecia smycz d w ciągu 10 lat, to jeszcze nienajgorzej….
Ami dostarcza mi rozrywek
: ostatnio, na spacerze zrobiła w tył zwrot i z lasku pognała na ulicę. Ja za nią, a samochody trąbią ! Zupełnie nie reagowała na przywoływanie, po chwili zniknęła mi z oczu.
Kolana mi zmiękły i oczami duszy widziałam juz jak szukam jej po okolicy albo w schronisku. Zdenerwowana zawróciłam, a tu jakiś samochód daje sygnały, więc się odwracam; pan wysiada z auta, macha do mnie… pochodzę bliżej … pan otwiera bagażnik i wyjmuje z niego wypłoszoną Ami.
Przejęta dziękuję i pytam jak mam się odwdzięczyć, a pan powiada, że wie, jak to jest szukać psa i dlatego pogonił za nią i mi oddaje.
Życie wydało mi sie w tym momencie piękne ! Są dobrzy,
bezinteresowni ludzie na tym świecie….
Kochane milusińskie! A wiesz przynajmniej, za jakim kawalerem tak pognała? 😉
Nie mam pojęcia. Ami tylko w lasku chodzi luzem i przez 10 lat swego żywota nigdy mi się tak nie ” urwała”….. Najwyraźniej uznała, że musi…..
No to faktycznie miałaś nerwówkę


Jak to miło spotkać takich ludzi
Pomagają uwierzyć, że nie wszystko jest do kitu, że bezinteresowność jeszcze nie wyginęła jak mamuty
Witaj Mirelko 1 Do dziś ma takie dobre uczucie …
że zdarzają sie rzeczy dobre i miłe..
Witaj

Oby jak najczęściej się zdarzały
Dzień dobry

U mnie też ma być chmurno…
ale i tak miłego dnia Wam życzę
Zagrzmiało razy trzy i pada sobie równo..

Zasłużyliśmy
Dzień dobry! U mnie jak u Alli, kropnęło trochę, ze trzy razy łomotnęło i tyle burzy na dziś. Reszta poszła na Gdańsk, Pruszcz i Malbork, jak król Jagiełło.
Poza tym dzień nieco powariowany, ale jutro będzie też ciekawie…
A teraz przerwa.
Też się pożegnam.
Dobranoc.
Dobrych snów, dziewczęta!
Spokojnej nocy wszystkim spaćidącym.
A ja narzekałem na nudny wieczór, no i mnie pokarało. Juniorowi padły (oby tylko) sterowniki od karty sieciowej w laptopie, musiałem podłączyć po kablu i ściągnąć, zobaczymy, mam nadzieję, że to tylko software, bo jak hardware, to będzie kicha.
Niemniej zaraz dobranocka.
Senator nie lubił Anny Marii… a ja i owszem 🙂
Raz na jakiś czas – posłuchać można, na dobranoc zwłaszcza.
Na żywo też się da posłuchać. I w dodatku ma dykcję
W sensie, że ja za nią nie szaleję, ale ma kilka utworów, do których chętnie wracam. Co jakiś czas.
Aha, no to jesteśmy zgodni.
Witajcie!
Przedwczoraj lato, dziś – pora deszczowa 😉
Dzień dobry, z tą porą deszczową coś jest na rzeczy. Tutaj już sucho, ale nastrój na niebie taki, że w każdej chwili może lunąć.
W związku z tym coś na rozpęd by się nadało. Na przykład kawa. Albo herbata dla pana Z. (zdaje się, ze wczoraj miał pan burzliwe popołudnie i wieczór, z tego, co widziałem na mapie?).
Ja też chcę herbatę. Tylko prąd mi wyłączyli.
Dzieńdoberek… Komu prądu podrzucić, wiaderko np. ??
Proszę Państwa; słońce świeci, temp. kilka ° powyżej dychy. Jak na kwiecień wystarczy. Niech roślinność rośnie, a nie gotuje! O!
Dzień dobry. Zapraszam na nowe piętro.