Choinka w tym w roku jakaś taka niewyraźna. To pewnie wpływ pogody:
Grudzień w tym roku pod względem pogody był koszmarny jak zapewne pamiętacie. Ale 30-tego grudnia w sobotę wyszło słońce. Rzuciliśmy wszystko (łącznie z małolatami) i pojechaliśmy na spacer w pobliskie góry. Okazało się, że w górach był śnieg (pomyślcie, jakie kuriozalne czasy nastały, że człowiek pisze, że ostatniego dnia grudnia był śnieg):
W okresie świąteczno- noworocznym przy stole rozmowa zeszła na zakup wina we Francji. Z powodu rewelacyjnego stosunku ceny do jakości. Ktoś z rodziny miał mi przywieźć przy jakiejś okazji parę dobrych i jednocześnie stosunkowo tanich win. Po przeanalizowaniu pomysłu okazało się to niezbyt realne. Butelki są ciężkie, nieporęczne, etc. Pomysł uległ modyfikacji. Zarejestrowałem się na stronie francuskiego sklepu, który rozsyła po świecie wina. O w tym sklepie:
https:/home/u194284526/domains/madagaskar08.pl/public_html/www.vins-etonnants.com
Zamówiłem 18 butelek różnych win. W strachu byłem bo cała impreza kosztowała 150 Euro. W strachu, czy dostawa dojdzie, czy nie utknie na jakimś cle, czy butelki się nie porozbijają. Kupowałem wiele rzeczy przez internet, ale z zagranicy tylko raz coś sprowadzałem. Nie znam się na tym. No ale cóż, raz się żyje. Towar zamówiłem jakoś tak w sobotę, a w czwartek dostawa była w domu nieuszkodzona:
Wina porządnie spakowane. Mimo, że w czasie przenoszenia paczki było słychać brzęk szkieł nic się nie uszkodziło:
Powiedzmy, że wina te zmieściły się pod choinką:
Teoretycznie ta ilość wina powinna starczyć na dłuższy czas. Praktycznie dłuższy czas ulegnie skróceniu. No co ja na to poradzę…:-)
Przeskakując na inny temat. W międzyczasie dałem tutaj linka kiedyś do tego jak się robi frytki doskonałe. Problem jest jak się okazuje złożony. Trzeba frytki obgotować a następnie dwukrotnie podsmażać. Zająłem się tematem praktycznie. Wykonałem dwie próby. Sprawa wygląda tak, że zabawa opłaca się pod warunkiem, że mamy córkę (albo syna, albo kogoś innego), kto nam obierze i pokroi ziemniaki na frytki:-). Jak nie mamy takiej osoby to jest za dużo zabawy.
Przepis wg moich krótkich doświadczeń:
- Do wrzącej wody 3 litry wrzucamy łyżeczki soli, pół łyżeczki cukru (podobno bardziej chrupią wtedy frytki) i porcję frytek (w moim przypadku 1,5kg)
- Gotujemy 5 min jeśli ziemniaki są marne jak w tym roku (czyli takie co się rozpadają po 40 minutach normalnego gotowania). Jak ziemniaki są dobre to pewnie trzeba będzie je gotować przez 7 minut
- Odcedzamy ziemniaki aby jak najlepiej pozbyć się wody
- Smażymy pierwszy raz we frytkownicy (180 stopni) 4 minuty (całą porcję, czyli musimy smażyć na raty). W międzyczasie myjemy te garnki co pobrudziliśmy podczas obierania i gotowania frytek. Najlepiej to gdy frytkownica jest w kotłowni, garażu, na balkonie, u sąsiada. Wtedy mniej śmierdzi w domu. W moim przypadku smażę w kotłowni. Frytkownicę mam na piecu. Kiedyś chyba będzie pożar. No trudno.
- Smażymy po raz drugi we frytkownicy 7 minut (190 stopni). I podajemy np. z rybą z piekarnika i jakąś sałatką. Którym wcześniej również poświęcamy trochę czasu.
- Frytki są dobre. Lepsze niż w normalnym trybie przygotowania. Aby były bardzo dobre muszę jeszcze rozpracować czas pierwszego i drugiego smażenia. Na 100% dużą rolę gra jakość ziemniaka. Mam jakieś takie wodniste (mało skrobi chyba mają). Wyjątkowo marne do frytek. Ale da się.
No to jak już wiemy co zjeść na obiad (czyli te frytki, rybę i sałatkę) to musimy wcześniej zażyć ruchu, aby nie pochorować się z przejedzenia. Trzeba wyskoczyć na spacer w góry. Np. wczoraj wyszło słońce po raz drugi w ciągu dwóch tygodni. Śniegu w górach nie było, ale nieprawdopodobne oszronienie drzew stworzyło niesamowite widoki:
No. To byłoby na tyle.
Uff. Niesprawiedliwe jest to, że nad tym wpisem siedziałem dwie godziny (głównie obróbka fotek) a przejeżdża się kursorem myszy w trzy sekundy. Toteż proszę przeczytanie każdego zdania po dwa razy i obejrzenie każdej fotki przez przynajmniej trzy sekundy

O rany, jakie masz piękne widoki! (nie wyłączając baterii win!)
To nie ja mam piękne widoki. One tam są same z siebie. Trzeba się tylko w odpowiednim czasie wybrać w odpowiednie miejsce:-)
Ale piękne są.
Dzień dobry


Widoki są faktycznie piękne
Nie czytałam każdego zdania po dwa razy, ale starałam się to robić wystarczająco wolno i uważnie. Mam nadzieję, że i tak będziesz usatysfakcjonowany
Zoe , moje gratulacje … Dla mnie dzisiaj , jesteś mistrzem zimowej fotografii …Jeśli pozwolisz , to podwędzę dwie fotki z Biblioteki .
Ładne kwiatki. Dzięki
A co do wina: MÓWIŁAM, że dojdzie bez problemu? NO MÓWIŁAM? CZY NIE MÓWIŁAM???
Masz rację. Chylę czoło. Nie doszło. Aczkolwiek gdybym chciał się przyczepić do czegoś to mógłbym:-). Kurier oczywiście przyjechał jak nikogo nie było w domu i zostawił paczkę w garażu. Praktycznie samowolnie – bo zadzwonił, że zostawia i jakby coś to nie będzie problemów ze zwrotem. Mimo wszystko tak się nie robi.
Ale to kurier dał ciała, nie producent wina!
A dlaczego Ty się numerujesz czasami?
To skomplikowane z tą numeracją. Tetryk może wyjaśni. Ja nie potrafię.
Sądzę, że jak się zalogujesz, to blog podstawia prawidłowo pseudonim bez numerka. A jak się nie logujesz, to wpisujesz z palca Zoe1 i to zostaje…
Ja też dobranoc.
Spokojnej.
Ale wyjątkowo parszywy dzień był, jeżeli chodzi o robotę. Właśnie zaczynam kolejną (fuchę tym razem, po znajomości).
Zaraz jeszcze dobranocka.
Dzień dobry. Im bardziej patrzę za okno tym bardziej tam nie ma śniegu.
Spróbuj patrzeć w sufit…
JAKI SUFIT??? Tam też nie mam śniegu..
Ale jest biały.
Na ogół.
Ale jak dostatecznie długo będziesz się intensywnie wpatrywał, zobaczysz…
To wszystko przez Was. Zaczęło sypać. Aaa zresztą niech sypie…
Mówiłem…
Przestało sypać
Witajcie!
Smutek wczorajszy dotarł do mnie dopiero dzisiaj rano…
Dzień dobry. Tu też na razie bez śniegu (ale w ciągu dnia ma się to zmienić). Ziewam rozpaczliwie i udaję się po kawę do Gieni.
Dzień dobry.
Poproszę.
A co tu tak pusto dzisiaj?
Fajrant. Przerwa, a po przerwie – dalszy ciąg fuchy.
Oj, nie ma ze mnie w tym tygodniu pociechy.
Oj Mistrzu Q ! Fucha po godzinie dwudziestej wielce podejrzana ! Przecież nie pracujesz w Pogotowiu , to uważaj aby wieczorową porą jakiś nieoczytany nie podstawił Ci nogi . Podobno w Twoich okolicach wali śniegiem jak na Syberii . Dobry wieczór 🙂
Już po przerwie, zaraz siadam do fuchy. Śniegiem owszem wali, gorzej, że ktoś inteligentny inaczej przy tej pogodzie zarządził nieduże roboty drogowe naprzeciwko naszych okien.
Dobranoc.
Spokojnej!
Dobranoc. Za oknem wieje jak nie przymierzając nad morzem podczas sztormu…
Nic nie wiem o sztormie, ale wieje jak nie przymierzając w górach
Dobranoc
Dzień dobry
A że mróz na razie trzyma, do weekendu będzie zima. Na sobotę i niedzielę zapowiadają temperaturę na plusie. Czyli zaczyna się normalna huśtawka pogodowa
I sama nie wiem czy się cieszyć, czy nie… 
U mnie też popadało i wszędzie biało
Dziś jadąc do pracy mijałam aż sześć kraks. Epidemia jakaś czy co? W jednej to brało udział kilka samochodów. Dwa rozwalone kompletnie, a przy okazji i innym się dostało. Korki takie, że myślałam, że nie dojadę do tej pracy
A te „solniczki” jechały 48km/h… (minimalna prędkość to 72km/h). Wielu kierowców nie widząc czemu tak wolno wszyscy jadą, wyprzedzali, szarżowali… no i takie efekty. 
Normalnie do Elgin jadę ok. 40 minut, dziś zajęło mi prawie dwie godziny… czysty obłęd!!!
Wydaje mi się, że to przez te pługi śnieżne. Wcale nie było tego śniegu aż tak dużo, a one jechały wszystkimi pasami, w szeregu. Zatamowały cały ruch. Normalnie na autostradzie jest ograniczenie prędkości do 88km/h, chociaż mało kto tak wolno jedzie
Nic nie mów, ja też mam dzisiaj trochę jeździć.
Dzień dobry. Szaro za oknem ale się przejaśnia. Zobaczymy co przyniesie dzień. A z nietypowych świąt mamy w kalendarzu:
Dzień Dialogu z Judaizmem
Dzień Wszystkich Fajnych
Dzień dobry.
Komu kawa? Komu herbata?
A ja całe śniadanie poproszę.
Na szczęście Gienia ma cały wózek wypakowany wszystkim!
Kawa na rozpęd. Jak dopalacz.
Witajcie, Współfajni!
No hej.
Dobry!
Dzień dobry. Tu też biało, a ja tak sobie wyspany, bo wczoraj w nocy – przy padającym śniegu i temperaturze poniżej zera – drogowcy pod oknami zabrali się za wyrównywanie asfaltu naokoło studzienek. No i jak zaczęli koło 20:00, to jeszcze koło 1:00 w nocy rzęzili ciężkim sprzętem, nie wiem, jak to się nazywa, taka ubijarka czy też baba do asfaltu. W końcu nie zdzierżyłem i zadzwoniłem po policję.
A dzień się szykuje pracowity, bo oprócz roboty także bieganie, a właściwie jeżdżenie.
W środku dnia zwolnij na chwilę bo się przepracujesz. Jakaś żyłka Ci pęknie, pochorujesz się i kto będzie wrzucał piosenki na dobranoc…
Pożegnam się na dziś. Mam dosyć.
Hm, spokojnej zatem.
Koniec pracy. Fajrant. Fucha, ale zanim – przerwa.
A ja właśnie zjadłem obiad. Siadamy do kawy…
No to teraz jedną nogą na Wyspie, a drugą we fusze.
Witajcie!
Ależ wczoraj była ślizgawica na tym świeżym śniegu! Dziś za to jest ładnie i – poza jezdniami – biało. Fajnie!
Dybry.

Śniadanie?
O, tutaj. Poproszę czarną, mocną kawę, bo inaczej zasnę na stojąco. Może na siedząco.
Dzień dobry. Zaspanym kurcgalopkiem udaję się do Gieni.
Też kiepsko spałeś dziś w nocy?
Właściwie to nie, tylko fuchę do późna robiłem i poszedłem spać zdecydowanie później, niż chciałem.
Mnie zaraz szlag trafi i wcale żadnej kawy mi nie trzeba na podniesienie ciśnienia.
Ferie są. Mąż wziął dwa dni cennego urlopu (mimo, że w firmie za przeproszeniem gównoburza), żeby gdzieś z chłopakami iść.
Wydusiłam plany, żeby nie zmarnować tych dwóch dni.
Kuba rano: 38 stopni i cała masa atrakcji towarzyszących…
Opóźnione dzień dobry.
Wczoraj 17 stycznia minęła kolejna rocznica wyzwolenia Warszawy spod niemieckiej okupacji , przez żołnierzy Dywizji Kościuszkowskiej z Pierwszej Armii Wojska Polskiego .Władze Stolicy , nawet nie kichnęły z tej okazji , by dać szanse na odpowiedz : Na zdrowie !!!
Przecież wiesz, że wg współczesnych mędrców wyzwalanie Warszawy zaczęło się dopiero w 2015 roku…
Tak ? To teraz rozumiem skąd bierze się państwowy szacun dla jakiegoś wyklętego , który ma zostać nawet świętym , czy coś takiego …Czy nie zmuszą nas do ponownej nauki historii w Podstawówkach pani Zalewskiej ?
Najgorzej z tymi, którzy tę historię przeżywali. Nie liczyłabym na sklerozę, bo zwykle dotyczy pamięci krótkoterminowej, czyli nie pamięta się w południe, co się jadło na śniadanie, ale to co było wiele lat temu… doskonale. Trzeba to tylko przekazywać następnym pokoleniom… dzieciom, wnukom i prawnukom. Tak jak nam przekazywali rodzice i dziadkowie.
Historii nie da się zmienić… nawet jeśli się bardzo chce…
Koonieec na dzisiaj. Przerwa, pozwolą państwo.
gud najt
mnie i tak zaraz szlag trafi, ale wam życzę najlepszego
Spokojnej.
Otóż i po przerwie, teraz fucha. Ale i Wyspa.
Dzień dobry. Nie wiem jak tam u państwa ale u mnie jest PIĄTEK!

Witajcie!
Ten Zoe to ma szczęście! Wyjątkowe!
Najpierw Dolores. Wczoraj Peter Mayle.
Jakoś mi ten „dobry” słabo przechodzi przez klawisze.
Tak prywatnie to wczoraj byłem na pogrzebie babci. Miała 96 lat. Trochę się nad tym zastanawiałem i doszedłem do smutnego wniosku, że w tym naszym pokoleniu to niestety już ciągle będziemy się stykać ze śmierciami ludzi, którzy dla nas coś znaczyli. Tak rodziny jak i osób publicznych (głównie osób kultury i sztuki).
Babcia małżonki odeszła w tymże wieku, już ładnych parę lat temu.
Z wnioskiem się zgadzam. Niestety.
Współczuję.
Właściwie nie ma znaczenia, ile kto ma lat jak odchodzi. Zawsze żal.
Moi rodzice mawiali „Popatrz, już z naszej półki biorą!”…
No nie rozumiem. W polskich internetach ani słowa o tym. Jakaś nędzna wzmianka na onecie i to upchnięta głęboko.
Ale na info o celebrytach, sztucznych genitaliach i garderobie pani L. miejsca ile dusza zapragnie.
Nie rozumiem tego świata.
Dzień dobry, mimo wszystko. Śnieg topnieje. Piąteczek w toku.
Erm. Kawa.
Spokojnej.
A ja miałem dzisiaj jeden z tych dni, kiedy po piątym dzwonku do drzwi niebezpiecznie podnosi mi się ciśnienie i głos. Dlatego jeszcze wcale nie fajrant. Ale już na Wyspie.
No i w weekend też pobędę.
A teraz idę po dobranockę.
Świeży chlebuś. I twaróg z miodem. Dziękuję.

A ja bym chętnie skosztował chociaż. Jedna z lepszych kombinacji, oprócz twarogu z posiekaną miętą (zamiast np. szczypiorku).
Dzień dobry. Jak zapowiadałem, na Wyspie dzisiaj (i jutro) pobędę. Mimo że lista rzeczy do zrobienia.
Na chwilę wybywam. Nieduże, acz specjalistyczne zakupy.
I już. Swoją drogą aż mi się nie chce wierzyć, że godzinka zleciała.
Witajcie!
Zwariowany dzień! I tyle mnie dziś będzie 🙁
Bywa! Trzymaj się i przynajmniej Ty nie daj się zwariować, skoro naokoło takie szaleństwo.
Fucha skończona. Mała przerwa :))))
Zaskoczyłeś tą mamunią… przysięgło by się, że to ze słownika polskiego dziecka, a to pewno jakieś suahili…
Przed wyspaniem tego nie wymyślę.
Oto, co mówi na ten temat Wikipedia:
„Mamunia” została napisana na początku 1973 roku w Marakeszu. Inspiracją dla tytułu stała się nazwa hotelu „Mamounia”, w którym Paul i Linda McCartney wówczas mieszkali. Mamounia oznacza po arabsku „bezpieczną przystań”. Według Johna Blaneya, McCartney użył tego terminu jako „metafory dla odrodzenia”. (…) Tekst piosenki wykorzystuje metaforę deszczu jako trudności, jakim człowiek musi stawić czoła w życiu. Przekazem piosenki nie jest jednak skarga na owe trudności, ponieważ każdy z nas napotyka się na nie, lecz podkreślenie, że lepiej się wówczas skupić na „bezpiecznej przystani”
Też fajne – zwłaszcza jako przesłanie na dobranoc
Dobranoc.
Dzień dobry

Powiedział mi, że czasami dobrze żony nie posłuchać i postawić na swoim. I nawet przyznałam mu rację 
A siekierę wcześniej sam ostrzył, bo była za tępa…
A przecież dopiero po 20, czyli jeszcze młoda godzina…
Chociaż ten, który mija, wcale aż taki dobry nie był
A tak miło się zaczął…
Rano pojechaliśmy nad Lake Michigan. Namawiałam męża, żeby nałożył zimową kurtkę, ale się uparł. I całe szczęście
Było cieplutko i w swojej zimowej kurtce dusiłam się jak gęś w rondlu. W końcu nie wytrzymałam i ją zdjęłam. Miało być +5C, a było przynajmniej +15C.
Potem na zakupy do Kenosha w Wisconsin. Jak już byliśmy w tamtych rejonach… Jak ja nienawidzę zakupów!!!
Wracaliśmy, gdy za sprawą Murzyna ciśnienie skoczyło mi jak pchła!!! Widziałam go w lusterku, gdy jechał zygzakiem. Był już prawie równo ze mną, gdy zaczął na mnie najeżdżać. Przy prędkości ok. 140km/h, to nawet lekkie puknięcie może się tragicznie skończyć. I co z tego, że to będzie jego wina?!!! Dodałam gazu, sprawdzając jednocześnie pas z prawej strony. Nikogo. Przeskoczyłam momentalnie… mogłam trochę zwolnić. Widziałam jak najeżdżał na kolejny samochód, zwiększając jednocześnie prędkość. Nie wiem… pijany, czy na narkotykach? Gdy nas mijał widziałam jego błędny wzrok…
Po powrocie obiad, mąż zajął się wędzeniem przygotowanych wcześniej szynek. Byłam w łazience, gdy przyleciał klnąc niemiłosiernie. Rzadko mu się to zdarza… Wyleciałam z łazienki jak z procy. Okazało się, że rąbał drzewo do wędzarki i przy okazji urąbał się w palec, kciuk. Mało nie zemdlałam jak to zobaczyłam. Jestem pewna, że siekiera otarła się o kość. Przerąbał sobie paznokieć na pół… Chciałam go zawieźć do szpitala, ale kategorycznie odmówił, twierdząc, że dla takiego głupstwa nie będzie marnował czasu… i weź tu gadaj z takim…
Po tych dwóch podnoszących ciśnienie wypadkach, czuję się zmęczona, wręcz padnięta
A zadzwoniliście na policję w związku z tym człowiekiem na autostradzie? Jak czytałem o jego wyczynach, to mi włosy dęba stawały.
Zdrowia dla małżonka, oby się zagoiło szybko i bez komplikacji.
Nie, nie dzwoniliśmy na policję. To było przed samym rozwidleniem autostrady. My pojechaliśmy I-94, on skręcił na 41. Nie zdążyłam zapisać jego numerów rejestracyjnych, to co miałam powiedzieć policji? Ale faktem jest, że włosy długo mi stały dęba, a serce waliło jak młot pneumatyczny. Trudno opisać wrażenie, gdy w czasie jazdy zobaczysz inny samochód o milimetry od twojego…


A małżonek sam sobie zmienił prowizoryczny opatrunek, jaki mu założyłam, żeby powstrzymać obfite krwawienie. Powiedział mi, że nie chce mnie stresować…
Za życzenia zdrowia serdecznie dziękuje
O matko!
Wobec takich atrakcji mój chory autysta, co kwadrans pytający, za ile minut będzie zdrowy, to naprawdę pikuś.
Och!!! To są dwa różne rodzaje „atrakcji”
Może to nie jest groźne, ale jakże wkurzające!!! 

Moje z samochodem trwały krótko, mąż pieszczochem nie jest i narzekał nie będzie, ale Ty przez dłuższy czas będziesz musiała mówić swojemu synowi, że jeszcze zdrowy nie jest.
Także serdecznie współczuję
Witajcie!
Trochę odespałem wczorajsze emocje. W ramach totalnej improwizacji zagraliśmy i zaśpiewaliśmy wczoraj „Wspomnienia z przeszłości” na żywo, przed sporą publicznością. Niestety (albo i na szczęście) impreza nie była filmowana, mam tylko bardzo nędzne nagranie dźwięku, nie nadające się do publikacji.
Reakcja publiczności była fantastyczna!
Przygotowania do tego nieco odsunęły nam przygotowania „studyjne”, ale cały materiał dźwiękowy mamy już opracowany.
Hmm, może to i lepiej, że nikt nie nagrywał?
A my tu wysiadujemy i czekamy
Dzień dobry na biało. Biało za oknem. Biało w domu. Co do biało za oknem to oczywiście śnieg.A w domu biało od dymu… Z piekarnika. Małżonka robi jakiś placek z owocami egzotycznymi i rymem. I piekarniku ten rum z rozpuszczonymi składnikami przeciekł przez foremkę. Wyotwieraliśmy okna. Może straż nie przyjedzie
Dzień dobry. Śnieg za oknem nie to, że pada – wali. Idę po kawę do Gie… To znaczy do tej miłej pani wyżej.
Dzień dobry


U Was śnieg, a u mnie jakby wiosna
Śniegu coraz mniej i plusowe temperatury. Jak popada zapowiadany deszcz, to zmyje wszystko
Podejrzewam, że do nas też szybko przyjdzie jakaś zmiana pogody…
Aby nie przeciążać wątku, zapraszam na nowe pięterko. U mnie też jest zima, a co!