Pomysł majowego wyjazdu do Pragi urodził się parę miesięcy temu, a dokładnie taką wycieczkę zaproponowali nam przyjaciele, państwo Jeżynkowie, którzy i tak wybierali się tam sami, a z nami mogli spędzić czas jeszcze milej, nie mówiąc już o rozłożeniu kosztów podróży na dwie pary. Tym razem oszczędzę Wyspiarzom szczegółów podróży – autostrada, ekspresówka, autostrada, droga krajowa, lokalna, ekspresówka, autostrada i już byliśmy w Pradze. W niedzielne popołudnie panowała tam tak piękna pogoda, że po błyskawicznym zakwaterowaniu w hotelach nie mogliśmy nie wybrać się na spacer. Od Placu Republiki niespiesznie dotarliśmy do Rynku Staromiejskiego. Co za miejsce! Nie wiadomo, gdzie patrzeć, bo z każdej strony coś kusi, błyszczy i domaga się podziwiania. Rozsądnym kompromisem jest zdjęcie z kilkoma planami, na którym widać wieże i część frontu Kościoła Najświętszej Marii Panny przed Tynem (związanego swego czasu z ruchem husyckim), kamieniczki przed tym kościołem, część Rynku, a bliżej Ratusz ze słynnym zegarem astronomicznym (coś tam właśnie remontują) i dalszym ciągiem kamienic, w tym wejściem do podziemi.
Stamtąd udaliśmy się uliczkami pełnymi turystów na zatłoczony wręcz most Karola (tu widok ku Staremu Miastu, po lewej kopuła kościoła św. Franciszka, w głębi barokowe Clementinum, na wprost wieża bramna). Chwilami zdawało nam się, że razem z nami na zwiedzanie Pragi wybrała się połowa Europy i Azji, ale nic dziwnego – piękna pogoda i widoki wręcz domagały się sfotografowania!
Poza architekturą samego mostu warto było spojrzeć i na Wełtawę. Poza znajdującym się na północ mostem Manesa zobaczyliśmy całe stado statków wycieczkowych, ustawiających się już ku śluzie w pobliżu mostu Legii (na południe od mostu Karola), a w tle – zieleń parków pod Hradczanami.
Po drugiej stronie Wełtawy znajduje się jeszcze więcej zabytków – dzielnica Mała Strana, Hradczany, Wyszehrad… zwiedzać, zwiedzać, zwiedzać, tyle że po pewnym czasie nogi protestują (zwłaszcza po niedawnych przejściach z Wielką Stopą). Ruszyliśmy uliczkami Małej Strany, aż doszliśmy do słynnej ściany Johna Lennona, w latach 80’ XX wieku będącej centrum praskiej kontrkultury. Dzisiaj to już bardziej atrakcja dla turystów, ale kolory i przesłanie nadal robią wrażenie.
Zaraz potem spotkaliśmy wodnika Kabourka, który siedzi sobie na pomoście koło koła młyńskiego Wielkoprzeworskiego Młyna i pilnuje mostu zakochanych, obwieszonego kłódkami z inicjałami par. Po prawej widać uroczą praską knajpkę, a w tle – dodatkowo przęsło mostu Karola. I wszystko udało się zmieścić na jednym zdjęciu!
Niedzielę zakończyliśmy w okolicach mostu Legii, przeszedłszy się przedtem przez dzielnicę (wyspę) Kampa, i zdjąwszy w okolicach muzeum sztuki współczesnej rządek żółtych pingwinów nad Wełtawą, udaliśmy się do hoteli na spoczynek. W tle, za rzeką, po lewej – muzeum Bedrzicha Smetany i stara wieża ciśnień, swego czasu dostarczająca wodę Staremu Miastu.
Poniedziałek zaczęliśmy od odwiedzin u doktora Franza Kafki (na nowym cmentarzu żydowskim na Żiżkowie). Wygląda na to, że Czesi są bardzo skrupulatni, jeżeli chodzi o tytulaturę! Na grobie wielbiciele twórczości składają nie tylko kwiaty, ale także plastikowe karaluchy i pająki (które na zdjęciu się nie zmieściły).
Prosto stamtąd udaliśmy się metrem na ulicę Pańską, do muzeum Alfonsa Muchy, gdzie niestety nie wolno było robić zdjęć. Wolno je było natomiast robić w wielkim sklepie z zabawkami angielskiej firmy Hamley’s, gdzie nie darowałem sobie okazji i sfotografowałem mojego ulubionego bohatera serii filmów – w największym dostępnym rozmiarze!
Kiedy razem z panem Jeżynką ochłonęliśmy po tym spotkaniu (takich figur w sklepie było więcej! Może tylko trochę mniejszych rozmiarów), udaliśmy się trasą zbliżoną do niedzielnej na Małą Stranę, by odwiedzić upatrzone poprzedniego dnia muzeum efektów specjalnych Karela Zemana. Pan Zeman, mówiąc w największym skrócie, od lat 40’ XX wieku tworzył (reżyserował i nie tylko) filmy animowane oraz aktorskie, jednak z zastosowaniem przeróżnych efektów specjalnych, jak na tamte czasy – budzących podziw i szacunek.
W środku wręcz zachęca się do robienia zdjęć, z kilkunastu wybrałem jedno, przedstawiające dioramę z modelem mamuta, przy pomocy której kręcono film „Wyprawa w przeszłość”. Coś w rodzaju „Jurassic Parku”, tylko z 1955 roku – i całkiem udatne, jak na owe czasy. Poza tym muzeum jest całkiem interaktywne, znajduje się tam m.in. model machiny latającej, na który można wsiąść, kilka miejsc, w których można zrobić sobie trikowe zdjęcia, np. z użyciem fałszywej perspektywy, czy wreszcie mały plan filmowy, pozwalający na nakręcenie własnego filmu z wykorzystaniem efektu zielonego tła.
Po obiedzie w jednej z małostrańskich restauracji (zupa gulaszowa, knedliki z mięsem i piwo, tak jest!) udaliśmy się na sjestę do hoteli, a wieczorem – na relaksujący spacer. Podczas niego zauważyliśmy nad brzegiem Wełtawy absolutnie niepłochliwego… piżmaka! Olbrzymie bydlę wielkości bobra, tyle że z długim i cienkim ogonem, spacerowało sobie spokojnie na brzegu poniżej bulwaru. Obok niego kręcił się drugi piżmak, który po chwili zawędrował w pobliże… łabędziego gniazda z łabędzicą na jajkach. Ptak i ssak wydawały się nawzajem tolerować, a ja pstryknąłem zdjęcie – niestety oświetlenie pod drzewami było kiepskie, ale można rozróżnić, co łabędź, a co piżmak.
Następnie mostem Legii przeszliśmy na park na Wyspie Strzeleckiej, skąd podziwialiśmy wieczorną Wełtawę i Pragę. Okazało się, że pingwiny na Kampie w nocy są podświetlane (aczkolwiek nie udało im się zrobić ładnego zdjęcia). Za to mamy niebrzydki widok wschodniego, staromiejskiego brzegu Wełtawy baj najt.
Po spacerze udaliśmy się na spoczynek do hotelu, gdzie zgodnie padliśmy martwym bykiem. I na tym zakończyliśmy poniedziałek.
Ciąg dalszy z pewnością nastąpi!
Dzień dobry na nowym piętrze! Niestety obowiązki w realu zmuszają mnie do opuszczenia Wyspy na dłuższą chwilę, wrócę wszakże jeszcze dzisiaj po południu i odpowiem na ewentualne pytania i komentarze.
W każdym razie to, co tu widzicie, to efekt potężnego odsiewu – trudno by było opisać około stu zdjęć tak na szybko. Ale w zanadrzu mam jeszcze parę (nie mówiąc już o zdjęciach z wtorku!), więc może pod kreską będzie okazja.
Dobrze to zaprezentowałeś ! Jakbym tam była
Dzień dobry


Piękna wycieczka!!!
Zainteresowały mnie te kłódki zakochanych na moście. O czymś takim, tylko w Poznaniu, pisała kiedyś Bożenka. Ciekawi mnie, które miasto wpadło na to pierwsze? Czy któreś „ściągnęło” pomysł, czy po prostu ktoś wpadł na pomysł niezależnie od siebie?
Kłódki to chyba różne miasta niezależnie od siebie, a może też i ściągając od siebie, w całej Europie, albo i na całym świecie. Wiem, że takie mosty są i w Poznaniu, i w Bydgoszczy i kędyś we Włoszech, i nie wiem, czy również nie w Holandii. Równie możliwe, że to przyszło oddolnie, ludzie po prostu zaczęli je wieszać/ zatrzaskiwać na mostach, a kluczyki wrzucać do rzeki na znak tzw. wiecznej miłości.
W Wilanowie na kładce też wiszą kłódki.
O widzisz, wiedziałem, że gdzieś tam też widziałem coś takiego.
Piękna relacja


Bo i Praga jest piękna. Niestety, byłam tylko przejazdem przed laty, (w drodze powrotnej z Budapesztu). Tak więc chłonę i czekam na ciąg dalszy.
Jeśli chodzi o kłódki na moście, to nie słyszałam o takowych w Holandii. Ale być może mój ex-Holender nie miał interesu by mi coś tak romantycznego pokazać…
Piękne zdjęcia
Co ja mogę od siebie ? Pięknie, no pięknie. Praga to jedna z tych magicznych i urokliwych stolic. Nie ucierpiała podczas wojny i chyba dlatego zachowała swoje piękno. Miejsce do którego chce się wracać. Byłam dwa razy ale to zdecydowanie za mało 🙂
Z przyjemnością za Państwem pospacerowałam raz jeszcze.
Przyznam się że tych żółtych pingwinków nie widziałam 🙂
Posąg Jana Nepomucena na moście Karola Państwo dotknęli?
Legenda głosi, że dotknięcie przynosi szczęście, spełnią się najskrytsze marzenia i powrót do Pragi gwarantowany 😉
Na moje oko nie ucierpiała wiele podczas żadnej wojny, może z wyjątkiem trzydziestoletniej właśnie, a jeżeli nie, to podczas wojen husyckich. Poza tym Czesi nie przenosili stolicy z jednego miasta do drugiego, to i mają ciągłość – żeby zwiedzić całość, trzeba by dużo więcej czasu, niż myśmy tam spędzili.
A co do ciągłości jeszcze, to właściwie w ciągu jednego dnia w Pradze można przerobić mały kurs stylów architektonicznych z przykładami „na żywo” – od romańskiego przynajmniej do XIX w., jak nie do współczesności.
Nie dotykałem żadnych posągów na moście Karola. Nie wiedziałem, że jest taki zwyczaj, poza tym z marzeniami trzeba uważać – mogą się zacząć spełniać
No proszę … kolejny dowód jak wszyscy jesteśmy różni
drudzy wręcz czekają aż się spełnią 


Jedni obawiają uważają na ich spełnienie
I dobrze… gdybyśmy się nie różnili życie by było nudne
Czekam na ciąg dalszy … 🙂 Może jakieś kreciki się pojawią ??
Ah jo! Niestety nie, chociaż faktycznie na miejscu można było spotkać Krtka na każdym kroku. Oprócz tego Iron Mana był również Krtek wielkości człowieka – ale go nie fotografowałem.
Ja do łóżeczka z książką jeszcze troszkę,

Aż oczka odmówią współpracy 🙂
Spokojnej, jak książeczka znuży!
Omatko… w Pradze byłam wieki temu… Ja wiem? Z trzydzieści lat? Tak jakoś.
Fajny spacer.
Co do kłódek jeszcze: ja jestem straszna pod tym względem, ale nie wierzę w żadne takie. Ani kłódki, ani „przypieczętowanie na wieki miłości”, bez względu na to, czy chodzi o urzędowe zaślubiny, czy karaty. Mało romantyczna jestem na stare lata, ot co.
Matko i córko… jakie znów stare lata??? Jo !

Mnie jakoś dość niedawno przeszło.
Witajcie!
Piękna wycieczka! Ja też wróciłem, ale moja nie obfitowała we wrażenia turystyczne. Dobrze, że choć pogoda dopisała.
Dobrej nocy!
I spokojnej!
Jak tam spacer Ukratku ?
Jeśli chodzi o uczestnictwo, udał się nad podziw – pod koniec podano z trybuny przekroczenie 100 tysiecy. Oficjalnie miasto mówi o dziewięćdziesięciu tysiącach, a policja o dziewięciu(!) tysiącach. Mam podejrzenie, że ta ostatnia liczba dotyczy samych zmobilizowanych policjantów…
Pogoda dopisała, było słonecznie i wręcz gorąco, krótka ale sążnista burza przeszła zaraz po tym, jak wróciłem do autobusu
Fajnie odpowiedział Budka w sprawie frekwencji: gdyby wierzyć zdolnością matematycznym policji to on chętnie da do przeliczenia swój kredyt
Dobranoc, pieknej i spokojnej nocy …
Kukułka za oknem dostała amoku. To ja może wstawię ekspresik? Żeby już czekał?

Dzień dobry.
O, a teraz bażanty się kłócą.
A co, pani bażantowej zaloty się nie podobają??

Może chamskie są
Wolę nie wnikać…
Tak na wypadek (jak mawia BB).
Może się kłócą dwaj panowie o panią? W takim wypadku powinni dać sobie po razie i zamknąć dzioby.
A co z kukułką?…
Jeśli można to też
poproszę.
Przy takiej aurze, to przed śniadaniem bo jakaś mało przytomna jestem.
Dzień dobry. Deszczowy i pochmurny 🙂
Tej wiosny słoneczko rozdają na receptę
Dokładnie…
Ahoj!


Praga o świcie, jest równie piękna, a może nawet piękniejsza… gdy się budzi.
Przedreptało się onegdaj jej zakątkami. Byłeś na tej sławnej Złotej uliczce?
Knedliki zjadłeś! Piwo wypiłeś! Nie wiem tylko czy ichnie parówki też konsumowałeś, bo mnie kiedyś strasznie smakowały, nie wnikając w skład onych.
Wrażenia, rozumiem, b. pozytywne? Coby nie mówić – Praga jest piękna, jak Wiedeń 🙂
Szwejka spotkałeś??
Po Twojej relacji zatęskniłam za Pragą. Oj dawno już mój but nie dotknął jej bruku, mając w pamięci obtartą, bolącą piętę. Ale to nie wina Pragi, a obuwia jakie założyłam. Rzecz jasna
Witaj Skowronku
Od Ciebie to już rzut beretem, że tak kolokwialnie powiem, prawda?
Wiedeń też mnie zachwycił 🙂
Ahoj, Księżniczko
Właśnie walczę z netem. Rwie okrutnie.
Zgadza się 😀 Poza tym moja siostra wyszła za mąż za Morawiaka (nie Czecha, bo by się mi szwagierek obraził 😉 ) więc od dziesiątego roku życia ten kraj jest mi bliski.
Właśnie tak mi się kojarzyło … 🙂
Nasza Wyspowa Melomanka może się na Praską Wiosnę wybrać

W tym roku zaczyna się 12 maja.
No to w spa, i do później
Miło z Wami
ale też muszę zmykać. Kolega się zaprosił na kawę, wypadałby więc jakieś ciasto upiec 🙂
Do …
Dzień dobry. Pospałem sobie doprawdy nieprzyzwoicie, ale pochmurna pogoda za oknem nie zachęcała do wstawania. No i biegają dzisiaj pod oknami…
I dobrze! Jak nie ma musu wstawać wcześnie, to się śpi do oporu! O!
Sen to zdrowie
Witajcie!
Wy tu dyskutujecie o pożytkach z odsypiania, a ja praktykuję!
No, to już ile komu potrzeba
No proszę, w sam raz – 24 godziny i ponad 100 komentarzy. Za chwilę druga część.
Już jest, zapraszam piętro wyżej.
Jak pięknie…..