Uwaga: to będzie tekst z cyklu „za moich czasów było inaczej, a teraz idzie tylko ku gorszemu” 😀
Krąży ostatnio po sieci taki oto mem:
Dotyczy on oczywiście najnowszej gry z Pokemonami w tytule – Pokemon Go. Co to takiego? W dużym skrócie – to gra wykorzystująca możliwości smartfonów: GPS, łączność z Internetem i smartfon jako taki. Na ekranie graczowi pojawia się topograficzna mapa otaczającego go w rzeczywistości terenu, czyli widać schematyczne ulice, domy i inne szczegóły terenu, tyle że zamiast ludzi, samochodów czy sklepów widać na niej Pokemony – kolorowe potworki, które należy łapać, pokestopy – wirtualne punkty, dostarczające graczom dodatkowych (wirtualnych) utensyliów, czy wreszcie pokemon gyms – coś w rodzaju sal treningowych czy też turniejowych, które można „przejąć”, wystawiając swoje Pokemony przeciw innym. Chodząc po okolicy, gracz porusza się zarazem w rzeczywistości wirtualnej, czy też rozszerzonej. Gra w trybie rzeczywistości rozszerzonej pozwala oglądać otoczenie przefiltrowane przez kamerę i ekran smartfona, z nałożonymi elementami gry, co wygląda tak, jakby Pokemony pojawiały się na biurku, w wannie lub na parkowym trawniku.
Gracze mają szereg możliwości zwiększenia szans na wygraną – mogą kupić za „wirtualną walutę” napoje wzmagające siłę i celność, a także wabiki, przyciągające ku nim przez określony czas Pokemony. Wirtualna waluta nie bierze się znikąd – można wymienić na nią całkiem realne pieniądze, tyle że za pośrednictwem karty kredytowej.
Ta gra wciąga – dzieci, młodzież i dorosłych. Po prawdzie wciągnęła i Juniora, który potrafił ostatnio z kolegą latać po nocy (wrócili tuż przed pierwszą – !!!) w poszukiwaniu kolorowych stworków. Kiedy zaś podczas wizyty u rodziny w Beskidach Junior z dobrego serduszka pozwolił przez kilkanaście minut pograć sześcioletniemu kuzynowi, na co dzień izolowanemu od komputerów i gier, wywołał nieduży domowy kryzys: dziecko błyskawicznie się wciągnęło i zrobiło rodzicom awanturę, domagając się własnego smartfona z grą jeszcze przed końcem naszej wizyty. Dorośli angażują się w nią czasem jeszcze bardziej – czytałem o aresztowanym przez policję trzydziestodwulatku, który przeskoczył przez płot do prywatnego ogródka, a satyryczni rysownicy prześcigają się w pomysłach na ten temat:
Wydawałoby się, że trudno znaleźć w tej grze jakieś plusy, a jednak: widoczna na ekranie mapa dostarcza graczowi informacji również o interesujących punktach w realnym otoczeniu. Na przykład w Wiśle dowiedzieliśmy się od Juniora, że w jednym z domów przy głównym deptaku mieszkał przez pewien czas Bolesław Prus (podczas gdy w realu nie dostrzegliśmy żadnego drogowskazu ani tablicy – być może zniknęła w zgiełku kolorowych szyldów i neonów), a w innym miejscu – o pomniku na miejscu kaźni cywilów podczas II wojny światowej. Nie da się również ukryć, że – tak jak dowodzi pierwszy mem, u góry tego tekstu – ta gra wyciąga na świeże powietrze dzieciaki do tej pory wygodnie zakonserwowane przed ekranami komputerów i telewizorów.
Cud, miód i orzeszki, wydawałoby się. Otóż właśnie niekoniecznie. Po pierwsze, dotychczas gry raczej tworzyły własny świat na ekranie, fakt, że odrywając w ten sposób graczy w każdym wieku od rzeczywistości nas otaczającej (nazwijmy ją „realną”, ale ponieważ tu by można zacząć grubszą dyskusję, właściwszym określeniem byłoby „intersubiektywna”). To było złe, zwłaszcza jeżeli ktoś nie potrafił powiedzieć sobie w odpowiednim momencie „dość”, tylko zaniedbywał świat realny na rzecz gry. Jednak popatrzmy na to inaczej: łatwiej było takiemu graczowi odróżnić grę od rzeczywistości – ta pierwsza rozgrywała się na ekranie, ta druga – wszędzie poza tym. Po drugie więc, w przypadku Pokemon Go mamy do czynienia, i to po raz pierwszy na tak wielką skalę, z wyjściem gry „poza ekrany”. Zgadzam się, to nadal jest ekran, i to mniejszy niż dotychczas, bo w smartfonie przekątna nie przekracza kilku cali, ale z drugiej strony gra „wychodzi z domu” razem z graczem, który teraz niby wchodzi w interakcję z otaczającym światem, lecz de facto ogląda go przez „filtr” gry. Po trzecie, gra jest własnością producenta, który może wszak – jakkolwiek dyskretnie i nieznacznie – spróbować wprowadzania zmian w „filtrze” i pokazywania rzeczywistości na własną modłę. A już na pewno – sprzedawać reklamę w grze. Przecież to cały, nowiuśki świat, nietknięty reklamową papką!
A graczami łatwo sterować, co wyśmiewa kolejny mem (podpis: „Grający w Pokemon Go podczas szukania Pokemonów):
Na koniec, zgodnie z początkową uwagą, wygłoszę ponure proroctwo: dodajmy do tej gry – lub kolejnych, podobnych, które wobec sukcesu Pokemon Go niewątpliwie zaczną się pojawiać prędzej niż później – gogle pozwalające na przeżywanie rzeczywistości rozszerzonej przed oczami, z obiema rękami wolnymi, i mamy sytuację, w której osobne pasy ruchy dla zagapionych w smartfony będą wydawały się prehistorią. A liczba wypadków z udziałem polujących na Pokemony, lub choćby tylko zagapionych w rozszerzoną rzeczywistość, wzrośnie wielokrotnie.
_________
Tekst chroniony prawem autorskim, opublikowany na blogu madagaskar08.pl . Wszelkie prawa do tekstu zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Witam na nowym pięterku. Najnowsza fascynacja Juniora okazała się być dobrym ziarnem, z którego urósł nowy tekst, bardzo aktualny, w sensie że ta gra to odkrycie sprzed paru dni dosłownie.
Witam
Nie widzieli ani kwiatków, ani ptaków… na nic nie zwracali uwagi. To po co iść gdziekolwiek? Bo Pokemony?
Prawdę mówiąc nie jestem miłośniczką tej nowej gry. Będąc w niedzielę w parku widzieliśmy kilka osób chodzących jak niewidomi, bo zapatrzonych w telefony. Chodząc po parku szukali Pokemonów
Słyszałam o tej grze, ale w nią nie gram. Synek nawet ściągną ją na swój telefon, żeby nam pokazać.
Wydaje mi się również, że twórcy trochę przesadzili. Przynajmniej w niektórych przypadkach. W Chicago jest muzeum Holokaustu. W grze pojawia się ono i można tam spotkać Pokemony ziejące ogniem i spalające się. Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Dyrekcja muzeum już wystosowała protest do producenta gierki…
Ja rozumiem, że dzięki gierce można dowiedzieć się o miejscach do zwiedzania, ale chyba niekoniecznie w taki sposób…
Dodam tylko, że do pisania/czatowania podczas jazdy, dojdzie teraz pokemania. Czyli zwiększy się i tak duża ilość wypadków. Zakazy nie na wiele się zdają, tak samo jak rozdawane mandaty…
No jednak nie. Zdecydowanie nie. Moje życie bez Pokecośtam jest wystarczająco absorbujące. Podobno nie wie się, że człowiek czegoś potrzebuje, dopóki tego nie spróbuje, ale jednak nie.
Ale zauważyłaś, że ja jestem zasadniczo przeciwko?
No jak nie, jak tak?! Znaczy: OCZYWIŚCIE, że zauważyłam. Ja się wypowiedziałam tak w ogóle.
Ciekawe, mnie to nie dotyczy bo prawdę mówiąc z ulga pozbyłem się smartfona, małżonka podobnie. Młodzi z niejakim dystansem nowy sprzęt przyjęli, ale żeby popadać w euforię, to raczej nie.

No, ale teraz, po przeczytaniu pięterka przynajmniej wiem z grubsza o co chodzi!
A za półtorej godziny lecimy na koncert piosenek Bułata Okudżawy!!!
Ha. Ciekawym, czy za czas jakiś Junior będzie z równą satysfakcją ogłaszał, że leci wspominkowo połapać Pokemony!
Osobiście wątpię.
…i wspominać z przekąsem: – A mój dziadek, jak szedł do lasu, to zbierał grzyby! Hihi!
Koncertu zazdraszczam
Lubię ballady Bułata
Są piękne!!!
Dopiero w domu (gdy mi to opowiedział) powiedziałam mu, że to się w ogóle nie opłaca. Do planu za telefon doliczyli nam trzy dychy (co miesiąc) i dostał ileś tam GB. W ciągu roku zapłaci $360, a tak zapłaciłby tylko stówkę. To jakaś słaba kalkulacja
Przyznał, że nawet nie pomyślał w ten sposób… Gdy tylko mógł, wymienił jeszcze raz tego smartfona i znowu ma normalny telefon 
Jak zauważył od razu, stary telefon nie miał wbudowanej kamerki, wtyku na słuchawki (czy tam tego bluetootha). Nie udało mu się też znaleźć dziurki (czy też wtyku), żeby podłączyć i przetransferować dane na nowy telefon.
Przepisałam ręcznie. Szkoda mi mojego starego telefonu, bo przez tyle lat co go miałam, zdążyłam się przyzwyczaić i gdyby nie to, że bateria kompletnie mi padła, to nadal bym go miała 
A co się tyczy smartfona, to nigdy nie miałam. Potrzebuję telefonu tylko do dzwonienia. Aparat fotograficzny mam zawsze ze sobą, także zdjęć robić nie muszę, a na internet wchodzę będąc już w domu. Mogę sobie poczytać, czy popisać na spokojnie. Małżonek miał smartfona. Dość krótko. Gdy wymieniał stary telefon, chciał taki jak miał. Powiedzieli mu, że jak weźmie smartfona, to ma go za darmo, a jak weźmie taki telefon jak miał, to musi zapłacić stówę. No to wziął smartfona.
A gdy ja wymieniałam swój telefon, bo padł mi kompletnie, to facet w serwisie (jakiś skośnooki) mało się nie przewrócił
Tylko patrzeć, jak na ulicach pojawią się ludzie zaślepieni przez okulary Virtual Reality, z których każdy będzie poruszał się w przestrzeni na pozór prywatnej – jak długo nie dojdzie do kolizji…
O to to – niestety.
Bodajże Lem w „Kongresie Futurologicznym” pisał o takich ludziach kiedyś w przyszłości.
No i goście nadchodzą. Odezwę się, jak będziemy po.
Może wypuść ich na Pokemony?
Witam Wyspowiczów serdecznie
.Miałabym trochę pytań do mistrza Q w związku z tytułem notki.Nie wiem czy mogę bo tak okazjonalnie tu się pojawiam ale mojego wnuka też dopadła ta Pokemonomania i przywiózł to z Zakopca .Był tam na obozie MANGI od 09 do 19 07.Wrócił szczęśliwy ale pokemonów szuka i co gorsze ich znajduje ? wczoraj jak dzwonił do mnie to mówił że siedzi w łazience na klopie a na umywalce jest ! Chwilowo jest z mamą w domu pod Wieliczką ja w Krakowie . Synowa zadzwoniła rano i powiedziała że idzie z nim szukać Pokemonów i jak wrócą to się i powiedziała ,że najwięcej nałapali w ogrodzie u p.Ani i w jej sklepie.Wytłumacz mi proszę co to za szaleństwo opętało moich najbliższych bo coś nie zaskakuje ? A w ogóle o co w tym chodzi??? Proszę chociaż tak z grubsza dość łatwo łapię to może i pokemony załapię 
O matko… to jest STRASZNE!
Dobry wieczór. Szaleństwo to tak mniej więcej jak we wpisie, a w grze chodzi o to, żeby a) łowić „dzikie” Pokemony na mapie wg zasad opisanych we wpisie, b) doglądać ich tak, żeby ewoluowały, czyli zmieniały formę na „wyższą”, c) wystawiać je przeciwko Pokemonom innych graczy (tego nie jestem pewien?) w owych „salach turniejowych” i wygrywać. Celem gry jest jej motto: „Złap je wszystkie”, czyli aktualnie 151 różnych Pokemonów. Więcej chyba nie potrafię wyjaśnić, a i tego, co tu napisałem, nie jestem do końca pewien, bo to częściowo moje własne obserwacje, a częściowo wyjaśnienia Juniora (nie do końca dla mnie jasne).
Mogę jedynie dodać to co mi synek powiedział. To że ludzie się gapią jak głupi w ten telefon jest zupełnie bez sensu, bo w gierce jest opcja, że jak pojawia się Pokemon, to telefon daje sygnał dźwiękowy i wibruje. Czyli wiadomo, że trzeba popatrzeć
Ale każdy boi się przegapić… no to się lampi

Na szczęście nadal nie łapię, w czym rzecz. I mogę spokojnie zająć się prasowaniem, albo sadzeniem goździków.
Ty patrz, jak niewiele człowiekowi potrzeba do szczęścia! Wystarczy, że nie wie, co to są Pokemony!

Wydaje mi się, że trochę łapię co to te Pokemony, ale i tak zapoznawać się bliżej nie mam zamiaru. Zamiast wirtualnego świata wolę oglądać ten realny
Daje więcej radości 
Tak, coś w tym jest – pasja obserwatora ptaków MOŻE trochę przypominać pasję łapacza Pokemonów, ale obserwator nie wystawia potem swoich ptaków przeciwko innym ptakom… Najwyżej porównuje zbiory zdjęć z innymi obserwatorami
Zdecydowanie wolę Miralki fotorelacje z oglądania ptaków, niż gdyby miała wrzucać pokemony
To jest tak, że wraz z ewolucją Pokemon rośnie i zmienia nazwę, więc może faktycznie zacząć od Wrubla, który wyewoluuje w Stujkę, aż do Gołompa. Tak jakby patrzeć po wielkości.
Ale o ile mi wiadomo, polscy gracze nie tłumaczą tych nazw.
Natomiast twórcy Pokemonów poszli częściowo na łatwiznę – niektóre nazwy to np. angielskie nazwy zwierząt wspak: wężowaty Pokemon to Ekans (ang. „snake” – wąż).
Od razu zaznaczę, że żadnych Pokemonów pokazywać nie będę. Nawet nie wiem jak wyglądają
No, tego którego pokazał Mistrz Q, to widziałam. 

I tak jak Jo, wolę swoje prawdziwe ptaszki, niż te dziwadła…
Życzę Państwu lawendowych snów.

Otóż wróciłem, przez gości potraktowany jak ten pan Dżdżownic z dowcipu, którego koledzy wyciągnęli na ryby. To znaczy goście nie na ryby, tylko na piwo, ale poza tym wszystko się zgadza.
Co więcej, jutro będzie powtórka, z tym że to my idziemy (jedziemy) w gości.
Dobry wieczór !
No to już wiem z grubsza co to są Pokemony. Mam nadzieje, ze ta pasja zwiędnie jak różne takie w przeszłości – np. hula- hop czy kostka Rubika! A nawet nałogowo uprawiany brydż. ( każdy inteligentny człowiek MUSI grać, bo inaczej jest ćwokiem – tak o tym mówiono ). To też było szaleństwo, tyle, ze znacznie mniej niebezpieczne. 
Witaj!
Cieszę się, że przetrwałaś wnuczki!
Witaj Ukratku ! Było nieżle, wnuczki rosną i jednak mądrzeją
Dobry wieczór! Z tymi stworami to dziwna sprawa, a raczej nie tyle dziwna, co ekonomiczna – wracają co jakiś czas w nowych odmianach, kiedy tylko okaże się, że można za ich pomocą wyciągnąć jeszcze trochę pieniędzy.
Nb. kostka Rubika nie tyle zwiędła, co zeszła do niszy, bo przecież co jakiś czas w mediach pokazują polskich (!) mistrzów świata w układaniu kostek na czas, i to nie tylko tradycyjnych, 3x3x3, ale także o większej ilości elementów.
no i nogami 🙂
Stojąc na głowie. Możliwe
Serio ! Bodaj w USA był taki konkurs, TVN pokazywał. … wygrał Japończyk, (sądząc po urodzie )
To zastanawiające, ile takich konkursów wygrywają w Stanach Azjaci. O ile dobrze pamiętam, rekordzistą w jedzeniu hot-dogów na czas też jest Japończyk (a może Chińczyk?).
Jak miło znowu Cię widzieć, Wiedźminko

Wnuki rosną i mam nadzieję z każdym rokiem będzie łatwiej. A kiedy kłopoty mogłyby znowu urosnąć, usamodzielnią się i nie będziesz musiała z nimi nigdzie jeździć
Zapalę już lampkę, bo za oknem ciemno i chyba pora spać ? A wycieraczce to nie zaszkodzi, bo jest ciekawa !
A to ja zaraz dobranocnę!
Dzień dobry. Słoneczny. Wydaje się, że kolejny dzień nie będzie deszczu. Susza – jak żyć???:-)
Dzień dobry ! Gdzie tak suszy ? U mnie deszczu nie brakowało…
A u mnie już dwa dni nie padało. Normalnie szok. Nawet wczoraj popołudniem odpaliłem kosiarkę. Podwójny szok:-)
Witajcie!
Jak żyć w czasie suszy? Zoe, napij się…
No muszę się napić…:-)
Dzień dobry. Podczas suszy koniecznie trzeba dużo pić. Zaczynam od kawy.
Dzień dobry ! Dziękuję za serdeczne powitanie.
! To naprawdę miłe.
Nastawiam kawę i podaję
.
Sama znikam na godzin kilka ( naście ?). Mam w planie wycieczkę i może się to nada na awaryjną wycieraczkę ?
Pomyślności i bezpiecznego powrotu!
Dzień dobry, chociaż nastrojowo to tak średnio. Ale to się w szkicach wyżaliłam, więc tu mogę zachować spokój i względną pogodę ducha.
Względną, bo drugi raz przekładają nam montaż, podobno na jutro, ale faktem jest, że drugi dzień mam rozwalony. No ale zaraz zaczynam trzeci tydzień plasterkowy, więc mi się poziom emocji unormuje i będę mogła przyjąć bardziej filozoficzną postawę życiową.
O la la. Mocne.
Przekładają montaż czego?
Jak zamontują, to pokażę
A, bo najpierw mieli montować 14 lipca. Potem, że w czwartek, znaczy dzisiaj. Wczoraj zadzwonili, że będą w ciągu dwóch godzin. Nie byli, bo za długo im zeszło u poprzedniego klienta. Dziś w rana dzwoni pani, że jeden z montażystów na gwałt z żoną na porodówkę jechał świtem – no to człowiek nawet się nie wścieka, tylko trzyma kciuki, żeby tam im wszystko poszło OK. Mają być jutro rano.
Gdybym pracowała, to trzy dni stalibyśmy w bloczkach startowych z tym montażem. Ale jak nie pracuję, to też powiedzmy bez fajerwerków, bo jakieś plany jednak miewam.
A Ty podgrzewasz nastroje na Wyspie, oj, podgrzewasz
Czy może ma to związek z ostatnimi dniami tarasu w obecnym kształcie?
Kysz kysz – nie zepsujesz mi NIESPODZIANKI!
To już nic nie mówię na ten temat…
A propos drążonego tematu kawy. Jedyna i słuszna pora na kawę w południe jest kawa w samo południe. Czyli za 7 minut. Inne pory na kawę są innymi MNIEJ WAŻNYMI porami na kawę. Piszę to ja;-). Idę robić kawę aby zdążyć na 12.00!
Udało się?
Piję. Udało się;-)
Mam nadzieję, że zdążyłeś. Wprawdzie komputer pokazuje 12:02, ale z dzwonnic dochodzą dźwięki, sugerujące, że komputer spieszy się o 2 minuty.
Uff. Zdążyłem…:-)
A wiesz, że mój komputer też dwie minuty się spieszy?
Przypadek? Nie sądzę… Spisek!
Dzień dobry


Miłego dnia
Weekend już bliziutko
Prawie już jest 🙂
Jeeeszcze ciut-ciut…
Ja też spać.

Jutro wcześnie zaczynamy.
Zaczynacie montaż?!?
Tymczasem spokojnej!
Idę spać. Jutrzejsza noc w drodze…
Dobrych snów!
Spokojnej – i odpoczynku przed drogą!
Dobranoc zatem. Dzień był pięknie słoneczny, a i wrażenia były miłe i niewstrząsające..
Dzień dobry
Co prawda nie u nas, tylko na około. W Gary (Indiana) dosłownie paręnaście kilometrów od nas zanotowali 44C
Na południe od nas było niewiele lepiej. Teraz leje dokoła… tylko nie u nas
Ale grzmoty słychać i momentami niebo jest jasne od błyskawic.
A może i u nas coś popada? Szkoda tylko, że po deszczu tylko sauna będzie bardziej nawilżona, bo temperatura nie spadnie 
Czwartek był upiornie cieplutki
Ale Ty masz atrakcje!
Cześć. Piątek. Chyba prawdziwe lato mamy.
Witajcie!
Piątek. Piąteczek. Piątunio….
Witam o poranku 🙂 Szczególnie serdecznie, wypoczętą w Kurorcie nad Bałtykiem Wiedzminkę … Szukamy Pokemonów ? Faktycznie , również w Stolicy nie brak młodych par , które nie patrzą w swoje zakochane oczy , tylko w prostokąty aparatów i snują się jak lunatycy w tym warszawskim zgiełku . Zabawa do niczego nie zobowiązuje ważne , że nie wymyślił tej zabawy Polak ,bo już są pewne kłopoty . Warto przypomnieć , że Polak faktycznie potrafi i już w 1954 roku opatentował sposób wzbogacania Uranu co było początkiem własnej bombki atomowej Konkurencja udusiła jednak sprawę i mamy tylko bombki choinkowe . Może i dobrze . Dzisiaj , oprócz szukania Pokemonów jest informacja , że Polacy znudzeni tzw. wysoką technologią sprzedali obcym wszystkie zródła wody mineralnej . A przecież wystarczyła w tym interesie : butelka , lejek i kubek . Są wakacje , może faktycznie lepiej szukać byle czego, niż tracić energię na pozytywne myślenie ?? Idę szukać , nie wiem kiedy wrócę ….
Jest godzina 14,46 i tak sobie myślę : czy ja na Madagaskarze mam jeszcze jakiegoś znajomego ? Muszę przyznać , że prowadzenie dyskusji z samym sobą , nie jest zajęciem interesującym .Amen .
Maksiu, chyba przegapiłeś nowe pięterko…
Nie przegapiłem . Dziękuję za uwagę … Pomyliłem się , przepraszam . Jesteś porządnym , sympatycznym znajomym z Madagaskaru .
Dzień dobry (mam nadzieję).

Przyjechali panowie od montażu. Znaczy: czas stanąć na posterunku. Ale najpierw wspomagacz jakiś, bo ja znowu śpię na plastrach.
Dzień dobry. Sądząc po pewnych lajkach na FB, mogę się domyślać, co tam jest montowane, ale zaczekam z wnioskami na oficjalne ujawnienie
A tymczasem oczywiście dosiadam się na kawę z wielgachnym kubkiem.
Działają. Od godziny. Co ma być, to będzie… Skoro już są…
Zapraszam na nowe piętro. Tutaj już za długa strona się zrobiła. Myszka wyjeżdża za blat przy scrollowaniu:-)
Okazuje się, że wszędzie naokoło w mieście są jakieś awarie elektryczności. U nas niby nie, ale co kilkanaście minut następuje wahnięcie napięcia i komputery się wyłączają. Pani na pogotowiu energetycznym powiedziała, że to może potrwać do 11:00, a może i dłużej. Do tej pory jestem tylko na telefonie 🙁