Nasz wyjazd na długi weekend bardzo długo stał pod znakiem zapytania. Od ponad dwóch tygodni zapowiadali deszcz i chłód… potem tylko deszcz. Myślałam, że małżonka utłukę, jak mi powiedział, że chyba nie pojedziemy… skoro ma być chłodno i deszczowo… Ja jadę, a ty jak chcesz…
Zbieranie wszystkiego do kupy na wyjazd, zaczęłam w czwartek. I dobrze, bo okazało się, że padła nasza lampa, skończyła się nam świeczka od komarów, a nasza latarka coś słabo świeciła…
W piątek, przed wyjazdem pojechaliśmy jeszcze na zakupy. Lodówka pusta, a wiadomo, że w poniedziałek jest święto i mało który sklep będzie czynny… a coś trzeba jeść. No i na wyjazd też trzeba coś zabrać. Skończyłam szykowanie i pakowanie do lodówek i kontenerków i doszłam do wniosku, że jak się nie wykąpię, to nie jadę. Byłam mokra jak szczur… Małżonek w tym czasie pakował wszystko do samochodu. Pojechaliśmy. Im dalej byliśmy od domu, tym bardziej się chmurzyło… potem zaczęło padać, a potem trafiliśmy na ulewę. Mina małżonka mówiła sama za siebie… ale się zawzięłam.
NIE WRACAMY!!!
Po drodze małżonek trochę zabłądził, bo chciał pojechać na skróty… a wiadomo jak to bywa. Potem okazało się, że zjazd z autostrady (ten „nasz”) jest zamknięty z powodu remontu i powinniśmy zjechać wcześniej. Ale tak to jest, jak się nie czyta napisów 😀 Musieliśmy nadłożyć „zaledwie” 10 mil (czyli 16 kilometrów).
Z rejestracją nie było problemów (całe szczęście) i pojechaliśmy na swoje miejsce. Dopiero tam sobie przypomniałam, że gdy „zaklepywałam” stanowisko, nie było tego, które chciałam, to wzięłam to obok. Za małe na nasz namiot. Trochę się nagłowiliśmy jak to wszystko uplanować, ale jakoś się udało. Rozpakowując, małżonek przypomniał sobie, że chyba nie zabrał lampy, została na schodach w domu… bez komentarza. Wypomniał mi, że przecież mam listę… Mam. Tylko jak się nie zabiera WSZYSTKICH przygotowanych rzeczy, to już nie jest moja wina.
W nocy trochę pokropiło, ale w sumie nie padało solidnie i ranek był świeży i rześki. Wstaliśmy ze słonkiem, czyli tak ok. 5. No i tradycyjnie. Łazienka, śniadanko i do sklepu 😉
Początkowo się chmurzyło i nie bardzo wiedzieliśmy, czy możemy się zapuścić trochę dalej, czy powinniśmy pilnować się samochodu. Wymyśliłam, że zaczniemy od Paradise Springs Nature Area. Kilka mil od naszego obozowiska. Rozpogodziło się i zaczynało nieźle przygrzewać. Jak to mówi Misiek, to „żółte paskudztwo” wylazło całym niebem. Obcykaliśmy całą masę „niebieskich ptaków”, czyli łuszczyków indygowych. Same samczyki! O innych ptaszkach nie wspomnę. Usłyszałam jakiś dziwny terkot. Poszliśmy w tamtą stronę. Żaby!
Spora sadzawka, z betonowym obramowaniem. Za wysokim żeby jakakolwiek żaba mogła się stamtąd wydostać. Małżonek stwierdził, że są ich tam setki, ale jestem pewna, że przesadził. W pewnym momencie usłyszeliśmy jakby przytłumione szczekanie psa. A to też żaba!
Doszłam do wniosku, że mimo długiego pożycia, tak właściwie nie znam swego małżonka. Wlazł prawie do potoku, po bardzo stromym brzegu, ryzykując wpadnięcie i namoczenie ubrania tylko po to, żeby wyciągnąć stamtąd deskę. Położył ją w sadzawce, opierając krawędź o brzeg. Powiedział mi, że może chociaż część żab będzie w stanie wydostać się na wolność… już wiem, czemu go kocham…
Połaziliśmy po tym parczku i doszliśmy do wniosku, że nie ma co dłużej tu łazić. Zaproponowałam kolejny park. Byliśmy w nim w ubiegłym roku, ale nie obeszliśmy wszystkiego. Prawie naprzeciwko naszego campingu. Scuppernong Springs Nature Trail. Nawet nie próbuję tej nazwy przeczytać (wystarczy, że przepisałam)…
Tym razem poszliśmy ścieżką dalej. Dokoła mokradeł. Na tabliczce informacyjnej zobaczyliśmy, że w tych szuwarach gniazduje karolinka. Przed nami poleciała tam rodzinka z kilkorgiem dzieci. Wrzeszczały jak opętane. Doszliśmy do wniosku, że nawet jak ta karolinka siedziała w szuwarach, to już dawno nawiała i nie ma co tam iść. Znaleźliśmy źródełko…
Pierwszy raz w życiu widziałam tak „bąblujący” piasek. Zwykle te źródełka wypływają ze skał, a przynajmniej głównie takie widziałam…
Cały spacer po parkach zajął nam trochę ponad 6 godzin. Wróciliśmy do namiotu, żeby coś zjeść. Pomyślałam, że może wybierzemy się jeszcze nad jezioro na zachód słońca? Zaraz po kolacji rozpętała się burza. Nie tylko lało jak z cebra, ale też błyskało i grzmiało… z zachodu słońca nici…
CDN…
Zapraszam do wizyt w parkach w Wisconsin. Mnie się podobało… może i Wam?
Ja wiem, że znowu w większości ptaszki… ale na pocieszenie są żabki i wiewiórki
Jakoś to przetrzymacie

Miłego środowania się życząc, udaję się na zasłużony odpoczynek
Rano (oczywiście u mnie) poczytam, czy ktoś tu zajrzał. 
Dzień dobry. Te niebieskie ptaszki najładniej wyglądają. Spiezela białobrewa – to przecież wygląda jak wróbel (dla takiego ignoranta jak ja). To jest wróbel:-). Zmyśliłaś nazwę tego ptaka aby nas wkręcić
Wróbel, jak wróbel. Ale jak temu wróblu na imię, to już wiedza intymna jego i Miralki…
A no chyba, że tak:-).
A w ogóle to pedejrzanie wygląda ta Ameryka na tych fotkach. Przecież powszechnie wiadomo, że Ameryka to drapacze chmur w NY, Grand Canyon i most Golden Gate:-). A tutaj? Jakieś ptaszki, żabki i kwiatki. To przecież jest Polska w okolicach np. Zabierzowa czy też Sochaczewa albo Wejcherowa:-). TO NIE JEST AMERYKA! Ameryka tak nie wygląda. Jak tak wygląda to ja tam nie jadę. Pojadę sobie do Zabierzowa. Będzie taniej i bliżej
Dobry wieczór, ale się czepnę.
Wejherowo. Od nazwiska rodziny Wejherów, nie mylić z Wejchertami, tymi od TVNu.
Nie przejmuj się Zoe, kiedyś dla mnie to też wszystko były wróble
Spizela jest z rodziny trznadlowatych, chociaż po angielsku ma wróbla w nazwie – „chipping sparrow”
Wiem też, że w Polsce wiele osób nie odróżnia wróbla od mazurka… różnice są niewielkie 
Chociaż drapacze kiedyś też pokazywałam 
A Ameryka, to nie tylko drapacze chmur, jest wiele piękniejszych widoków i staram się je pokazać
Miralko, dziwisz się indykom, że spryszczają? Jakbym ja był narodową potrawą świąteczną, to nie taki dystans bym trzymał…
Teraz jest okres ochronny i nie można na indyki polować. I chyba dlatego można je spotkać
Mark mówił mi kiedyś, że gdy mieszkał na farmie (jako dziecko), to od wiosny do jesieni widzieli masę indyków. Jesienią, gdy zaczynał się okres polowań, znikały jak kamfora
Takie spryciule 
Piękne to wasze hobby!
Żaby w charakterze psa przebiły tym razem wszystko
Mnie zadziwiło coś innego, chociaż żaby, które jakoś tak dziwnie drą japy to było dziwne
W życiu nie słyszałam nazwy sosnowiórka czerwona 
Jak to człowiek całe życie się uczy…
DzińDybry:)) Zadziwiło mnie drzewo, z tym że raczej widziałem w nim biskupa Wesołowskiego na ŚDM :))
Dzień dobry Stateczku
To już nawet Harpie byłyby lepsze

A fe! Porównujesz piękne, stare drzewo do tego biskupa?
Witaj Miralko:)) Biskup też był piękny i stary, iluż to on miał wielbicieli :)))
Ja na pewno do tego grona nie należałam… dla mnie to on był obleśny i zboczony
Ma za to wielbicieli (i to prawdziwych), bo do niego wydeptana jest ścieżka, tak wiele osób chce mieć z nim zdjęcia 
A drzewo nie ma tych cech
Dzień dobry
Witaj!
Jak dziecko lat 16 dostaje gorączki, bo nie chce iść do szkoły, to chyba nie jest normalne?
Czy jest normalne gdy dorosły lat 55 dostaje rozwolnienia i nie chce spotkać kolegi prezydenta???
A, czyli jesteśmy nadal w tym samym kraju.
Mój syn, gdy się tu przeprowadziliśmy i poszedł do szkoły też na początku gorączkował. Ze stresu. Nie znał angielskiego prawie wcale, a wszyscy w tym języku mówili. Przeszło mu w końcu i bardzo szybko ten angielski opanował, ale co przeżył, to jego
Ale to, że Twój syn w polskiej szkole… to co najmniej dziwne. Musi mieć w niej niezłego stresa…
To ja odbijam od brzegu.
Do jutra.
Spokojnej!
Dzień dobry!
Świetne zdjęcia jak zwykle. Zwłaszcza spodobał mi się kacyk północny, mimo że z daleka, ale to po angielsku „oriole” i nie wiedzieć czemu, ptak herbowy baseballowego klubu z Baltimore (ostatnio trzebaż trafu, że w koszulce Baltimore Orioles, które to koszulki noszę ze względu na cudne kolory, byłem w muzeum w Warszawie i spotkałem całkiem mi nieznajome małżeństwo właśnie z Baltimore, które zdębiało na widok swojskiej koszulki 🙂 )
Ale i inne ptaszki niczego sobie, te niebieskie świetne, i nadobniczka, przy okazji kawał edukacji – tak wygląda młoda, a tak dorosła, znakomity komentarz nt. kolorów!
Z indykami mi się skojarzyło, że może trenują, żeby przed Świętem Dziękczynienia skutecznie udawać bernikle i nie dać się w związku z tym upolować? 😀
I motyle, i ważka świetna niemniej!
To ja mogę obiecać, że dla odmiany po ptakach i przyrodzie w moim wpisie będzie sporo architektury! Ale najwcześniej w niedzielę.
Ten ptak nazywa się po angielsku Baltimore Oriole
Także drużyna baseballowa nazywa się dokładnie tak samo
A małżeństwu się nie dziwię. Przyjechali do Warszawy, na drugi koniec świata, a tu gościo paraduje w ich drużynowej koszulce! Każdy by zdębiał

A tak urozmaicenie. Ukratek o muzeum i kowalach, ja o ptaszkach, ty o architekturze… dla każdego coś miłego 
Co do polowań… na bernikle też polują, także kamuflaż nie do końca trafiony. Co prawda ich nie jedzą, bo im mięsko śmierdzi, ale zabijanie mają we krwi (przynajmniej niektórzy z nich). Amerykanie w ogóle niechętnie jedzą upolowane zwierzaki, czy ryby. O owocach nie wspominając. Wolą te ze sklepu, bo ładniejsze i lepsze. Ryby łapią, robią sobie z nimi zdjęcie i wypuszczają z powrotem do wody…
To dobrze, że planujesz większość architektury w swoim wpisie. Za dużo by było tej przyrody na Wyspie
Ach, zapomniałem, że u Was teraz jest godzinę później.
PS. Dobranocki nie wkleję – piszę na Wyspie bez logowania 🙁
Ja o „swoich” 7 godzinach zawsze pamiętam


No, ale Ty jesteś na wyjeździe, na krótko, a ja miałam czas się przyzwyczaić
Dobry wieczór ! Bardzo atrakcyjna i odświeżająca
wycieczka Mirelko,( zwłaszcza dla kogoś, kto trawi czas na zebraniach, a ja teraz tak mam
do połowy czerwca….
) Zdjęcia fajne jak zwykle i do tego żabie koncerty. Wspaniale !
Dobry…, Wiedźminko
Ciekawe, czy teraźniejsze zebrania to też „pieprz z dżemem” (jeden pieprzy, reszta „dżemie”)
W każdym bądź razie, współczuję 
Cieszę się, że mogłam posłużyć „odskocznią”
Fajne ! I bliskie prawdy, tyle, ze za dużo pieprzu by „dżemić się ).
Im więcej pieprzu, tym lepsze „dżemanie”

…bry

Pobudka dziś była brutalna, bo się starsze dziecię zbiesiło
Kawę podam?
Dzień dobry. Tradycyjnie o tej porze u mnie herbata. Kawa w południe gdy przyjdzie pierwsze zmęczenie.
Witajcie!
Po czarnej do śniadania – szklanka zielonej herbaty na dobry początek dnia.
A ciasteczko… i owszem!
Witam:)) Zielona z żurawiną, parzona w specjalnym kubku. Dodaję do niej cieniutko krojony korzeń imbiru.
Dzień dobry

Od zawsze powtarzam, że nic tak dobrze nie rośnie jak chwasty 
Jeszcze tylko dziś i jutro do pracy i weekend
Może w końcu wezmę się za ogródek. Zielsko urosło nie wiem kiedy i znowu trzeba to wszystko poczyścić
Niestety…
Chwasty, pryszcze, pluskwy, komary, wszystko to mnoży się bez suplementów diety, witamin, wczasów i tym podobnych ułatwień :)))
Znam suplementy diety, które wspomagają pryszcze
O toto waśnie, Stateczku. Część różności mnoży się bez naszej zgody i pomimo kłód rzucanych „pod nogi”
Chociaż muszę przyznać, że moje pomidorki-samosiejki też rosną jak dzikie. Co roku wywalam ok. setki młodych, bo nie mam szans na wyhodowanie tego wszystkiego. Mam za mało miejsca… 
Chwilowo mam dość, więc się oddalam na spoczynek.
Dobranoc.
Spokojnej – bez dud!
Dobry wieczór w porze dobranockowej. Jakbym miał wkleić dzisiaj na dobranoc, to co mi jeszcze dźwięczy w uszach, to byście nie zasnęli. Byliśmy na wycieczce w Edynburgu i właśnie wróciliśmy do tutejszej bazy, a tam – w okolicach zamku i nie tylko – wszędzie stoją faceci i grają na dudach (zarobkowo, rzecz jasna). Wysłuchanie tematu z „Gwiezdnych wojen” w wersji na dudy szkockie to piorunujące przeżycie.
A zamek przepiękny, znajdzie się również w relacji.
W ogóle przemyśliwam nad podzieleniem jej na części, bo sporo tego się nazbierało (również – albo zwłaszcza – zdjęć).
Obiecująca zapowiedź ! Mogą nawet być dudy.
Świetnie!!! Czyli będzie to, co proponował Ukratek
Cały cykl z wyjazdu! Już się cieszę 
Dzień dobry w piątek.
Witajcie!
, a teraz z przebudzeniem! 
Chyba rzeczywiście Wyspa miała kłopoty z zaśnięciem
Dzień dobry.

No i proszę jaki bałagan! Coś z tym trzeba zrobić. Proponuję zacząć od kawy/herbaty.
Dzień dobry. Dzisiaj pogoda już bardziej taka, jakbym się spodziewał po Szkocji – plus kilkanaście, chmury i chłodno. Poza tym czekamy na jedną współlokatorkę, żeby się z nią umówić co do kluczy, więc chwilę jeszcze jestem na kompie.
Dzień dobry
Normalna sauna 

Dziś ma trochę przygrzać (34C), co w połączeniu z zachmurzeniem i wysoką wilgotnością na pewno przyjemne nie będzie
Miłego dnia Wyspiarze!
Fiu fiu!!! To ci dopiero ptasie i nie tylko łowy, cudo 🙂 Dzień dobry 🙂 🙂
Dzień dobry Misiaczku

Co tu tak pusto? Wszyscy moszczą fotele przed telewizorami?
A nie. Ja uciąłem sobie drzemkę. (Drzemka nie krwawi!)
DobryWieczór:))
Miło z twojej strony.

Ja nie mościłam. głównie dlatego, że nie mam fotela przed telewizorem


Gorąco, to i gadać się nie chce
Dzień dobry
Dochodzi już 22, a na termometrze 29C 
Niedziela ma być chłodniejsza i to jak na razie ostatni „chłodny” dzień. Chociaż jak dla mnie, to te 21C mogłoby być cały czas. Na sobotę nie chciałam niczego planować, bo jak tu łazić po chaszczach przy takiej temperaturze?! Można się ugotować jak jajko… na twardo.
Miał wolny czwartek i nie tylko skosił trawę, ale i wyrwał niemal wszystkie chwasty z grządek
Zostawił tylko moje kwiatki, bo jak stwierdził, nie zna się na tym zupełnie i mógłby mi powyrywać za dużo 
To ciasto pieczone bez mąki. Z czterech warstw. Jedna makowa, druga migdałowa, trzecia kokosowa i czwarta orzechowa (z włoskich orzechów). Kiedyś moja mama nam to piekła… przekładane dżemem brzoskwiniowym i kremem. Zobaczymy co z tego wyjdzie
Ale znając mojego małżonka i jego zdolności kulinarne, na pewno będzie pychotka

Ona ma po ojcu… lubi gotować i piec różności. Makowca jeszcze nie próbowała sama robić 
Dobrze, że mamy klimatyzację, bo chyba bym umarła
Jutro powtórka z rozrywki
Małżonek jest kochany!
Dziś piecze ciasto. Po raz pierwszy i już trochę zaczyna narzekać, że strasznie dużo „pieprzenia się”
Ma jeszcze upiec makowca dla córki. Jak zwykle wyślemy do Kolorado. 21 czerwca córka ma urodziny i zaprosiła gości. Makowiec jest jednym z jej ulubionych ciast, a nikt tak dobrze tego nie upiecze jak tatuś
Dzień mam nadzieję dobry. Albo chociaż do wytrzymania. Życzę Wyspiarzom pogody, a sama znikam, nastawiwszy uprzednio ekspresik.

Ciężki weekend się zaczyna…
Witajcie!
) tradycyjnie mnie łapie senność.
Po zakupach i po śniadanku (świeży wiejski chlebek!
Dziś chyba się poddam…
Witam:)) Chmury, lekki wietrzyk i ciepło. Boże Narodzenie zbliża się w zastraszającym tempie:)))
Nie lękajcie się!
Ducha nie traćcie !!!
Ej, moja zeszłoroczna choinka urosła 19 cm. We wszystkie strony… To już ją wykopywać?
A może w ogródku ubrać?
No pewnie, że w ogródku! 🙂
Popieram. Tylko w ogródku!!! Żadnego wykopywania!

Ja mam nawet lampki choinkowe outdoor!
Myślisz, że gdybym TERAZ to zrobiła, sąsiedzi dzwoniliby na pogotowie? Czy tylko przestaliby mi mówić dzień dobry?

W razie czego zwal wszystko na Stateczka…
A ja nie mogę się zdecydować co zjeść na śniadanko

Zupełnie jak ten osiołek z wierszyka…
Dzień dobry! Już w domu, dolecieliśmy koło północy. Zgodnie z zapowiedziami ogarniam tutejszą rzeczywistość po powrocie, myślę, że jutrzejszy termin jest do utrzymania.
Na razie nie mogę znaleźć kabla, którym bym mógł przesłać zdjęcia do komputera :/ ale, miejmy nadzieję, i ta trudność zostanie przezwyciężona.
Byle kabel Cię powstrzyma?
Mam nadzieję, że nic Cię nie powstrzyma i na niedzielę relacja będzie gotowa, a przynajmniej jej pierwsza część
Otóż zwalczyłem złośliwość przedmiotów martwych i oto już zdjęcia zostały przesłane, gdzie trzeba. Jutro zacznę rerację.
Dzień dobry

Jak to mówi nasz Stateczek – Boże Narodzenie już blisko

Kolejny mokro-gorący dzień
Ale czas się było przyzwyczaić i nie ma co narzekać
Witaj Miralko:)) Boże Narodzenie, furda. Wielkanoc tuż, tuż :)))
To ja odpływam… Do jutra…

Dzień dobry



Co prawda aż taka tania to nie była, ale mam wykopane u znajomych dwa krzaki agrestu (i posadzone u mnie) i jeden „ukradnięty” krzaczek porzeczki czerwonej
Mam zamiar ukraść jeszcze przynajmniej jeden
To ta biała jak nic pasuje do kompletu
Co prawda nie bardzo mam miejsce na tyle krzaków, ale jakoś je upcham
Porzeczki i agrest, to owoce z mego dzieciństwa
Tutaj w sklepach nie można kupić ani porzeczek, ani agrestu… nie wiem czemu? 
Czy może właściwie dobranoc
Spędziłam dziś w ogródku parę godzin i padłam jak kawka
Słońce całym niebem i te 35C w cieniu
Rano na zakupach… udało nam się znaleźć porzeczkę białą
Dobrze, że małżonek wypielił mi większość grządek, bo chyba w tym piekielnym słońcu nie dałabym rady…
Muszę też przyznać, że jestem zmęczona tymi skokami temperatury. Dziś 35C, jutro 21C, a w poniedziałek znowu 32C… i cały tydzień gorąc! Najchłodniej ma być w czwartek, bo „tylko” 24C
Ale nie ma wyboru… niestety 
Mnie osobiście, to te 21C na stałe byłoby najlepiej
Rano, przed wycieczką (bo raczej się wybierzemy 😉 ), postaram się wpaść i poczytać. Bardzo jestem ciekawa relacji Mistrza Q z wyjazdu
Dzień dobry!

Dziś świętuję! Cały dzień! A co!
Ale wieczorkiem zajrzę na Wyspę z toastem 😉
Dzień dobry! Rodzice pojechali, bo mają daleko, a ja siadam pisać!
Heej, słusznie czynisz!
Witajcie!
Wczoraj przebumelowałem cały dzień… może by tak kontynuować?
Co miałeś zrobić wczoraj zrób jutro, będziesz miał dwa dni wolnego. Co masz wypić jutro wypij dzisiaj, nie umrzesz spragnieniony :))
Żeby nie było, że się obijam – w ciągu 30-40 minut będzie nowe pięterko. Pewnie bliżej 30 🙂
No, no! I tak przyjrzymy się, czy nie masz siniaków od tego obijania…
No to zapraszam piętro wyżej.