« Spotkanie z matką Blisko, bliżej, no jeszcze bliżej »

Jak się zawezmę, to…

Pamiętacie na pewno relację z wyprawy w deszczu i krupach do starej torpedowni. Otóż pogoda tak mi weszła na ambicję, że w PIERWSZY długi majowy weekend, a konkretnie w samo Święto Pracy zadekretowałem kolejną wycieczkę w to samo miejsce, z dogłębną za przeproszeniem penetracją okolic. No i rzeczywiście. Zaparkowaliśmy niemal dokładnie w tym samym miejscu, co poprzednio, i zeszliśmy tą samą trasą, ale w jakże odmiennych warunkach! Przepiękne słońce hojnie przygrzewało, a piasek zachowywał się jak patelnia. Niepomny tego wszystkiego zacząłem fotografować torpedownię jak szalony, z różnych miejsc i kątów. Zaczynając od plaży.

No bo powiedzmy sobie szczerze, poza wartością historyczną takiego budynku jest w nim coś fabularnego, epickiego. Kto to widział taką budowlę „na środku morza”? Są takie różne forty naokoło Anglii, czy też przeróżne latarnie morskie pobudowane na skałach, ale to? Blisko brzegu, a jednocześnie w całości w wodzie. Wiadomo, czemu służyła torpedownia, a mimo to… Na przykład z nieco dalszej odległości i z trawą na pierwszym planie wygląda jeszcze inaczej.

A po zejściu z nieco wyższego odcinka brzegu, z potrzaskanymi betonowymi płytami i gruzem, wydaje się dekoracją z postapokaliptycznego filmu, a co najmniej horroru. W dodatku pilnuje jej motorówka Marynarki Wojennej (widoczna z prawej strony budynku). To pozwala puścić wodze wyobraźni – czego tak tam pilnują???

Wiadomo – żeby ktoś nie dopłynął (w zimie, jak porządny mróz chwyci, można dojść po lodzie) i nie zrobił sobie krzywdy, próbując wleźć. Na północ od torpedowni, nieco dalej w głąb morza, stoi wrak betonowej barki, ulubiony przez ptaki, chociaż akurat na zdjęciu specjalnie ich nie widać.

Tymczasem okazało się, że podczas spaceru na północ ciekawe obiekty do fotografowania były nie tylko na wodzie, ale i na lądzie. Na przykład odsłonięte przez wodę korzenie drzewa tuż przy brzegu.

Ten obiekt z kolei był na brzegu, ale widząc zbliżających się ludzi, wolał przezornie znaleźć się na wodzie. Tym bardziej, że nie mieliśmy nic jadalnego do zaproponowania. Ot, samotny biały łabędź.

Po paru kilometrach stwierdziliśmy, że czas wracać do samochodu. Jak bardzo się oddaliliśmy od miejsca zejścia na plażę – niech świadczy kolejna fotografia.

Jeszcze raz spojrzeliśmy na północ, w kierunku rybackiej osady Mechelinki i Rewy, opisanej już kiedy indziej na Wyspie:

I przyszło nam do głowy, że może tym razem, zamiast iść tam na piechotę (bo nie szło zostawić samochodu na parkingu w Babich Dołach) – podjechać tam? Chociaż na chwilę? Mieliśmy jeszcze sporo czasu, więc nic nie stało na przeszkodzie. Oczywiście pierwsze zdjęcie na miejscu w Mechelinkach przedstawia… no, co?

Jak z niego widać, wcześniej, na plaży mieliśmy już całkiem niedaleko do Mechelinek. W tej rybackiej wsi nad zatoką stosunkowo niedawno postawiono małe, lecz udatne molo.

Stoi ono tuż koło przystani rybackiej, ciągle czynnej. Nie oparłem się pokusie sfotografowania kolorowych kutrów. Czytajcie uważnie: nie KUPRÓW! KUTRÓW!!!

Molo w perspektywicznym skrócie przedstawiało się całkiem okazale, może nie aż tak jak sopockie czy orłowskie, ale zawsze.

A z jego końca roztacza się taki oto widok na południową część Mechelinek. Z rybackiej wioski zrobiła się, nie wiadomo kiedy (tzn. my nie wiemy), niezła wczasowa miejscówka, z restauracją bardziej niż przyzwoitą (wypróbowane!), miejscami zabaw dla dzieci, promenadą wzdłuż brzegu i ścieżką rowerową, a najlepsze, że dojeżdża tam również miejski autobus z Gdyni!

Wycieczka nie miała jakiejść zdecydowanej puenty. Wróciliśmy do Gdyni, na szczęście ulicą nie szedł żaden pochód, więc nic nie było zablokowane, z mocnym postanowieniem, że jeszcze tam wrócimy. Latem i z przyjaciółmi, a wtedy przejdziemy brzegiem od nowej torpedowni, koło starej, a potem Mechelinek, aż do Rewy. To całkiem realna wyprawa, chociaż nogi poczujemy po niej w… No ale jak się zawezmę, to…

139 komentarzy

  1. Quackie pisze:

    Myślę, że ta wyprawa dała pogodzie do myślenia i więcej już nas tak nie potraktuje. Zwłaszcza w lecie!

    • Wiedźma pisze:

      Dobry wieczór Hi ! Sympatyczna wycieczka, Kwaku ! Doszkoliłam sie przy tej okazji,dowiadując, że inne torpedownie też były na Wybrzeżu. Rzecz o tyle ciekawa, że na ” moim morzu” takich obiektów nie ma wcale.
      No, chyba, że nie wiem nic o tym!

    • bexa lemon pisze:

      Tak najszczerzej mówiąc, gdyby potraktowała, zwłaszcza w lecie, niektórzy ani trochę nie mieliby jej tego za złe. Happy-Grin
      Tyle morza, od samej Warszawy Gdańskiej… Plażowicze w czapeczkach… Tak pięknie bielejący лебедь одинокий… I jeszcze wzmianka o patrzeniu w kierunku Mechelinek, które dawno, dawno temu uprawiałam wręcz maniacko, aż się Wstępni martwili…
      Zechce Autor wybaczyć tę inwentaryzację sentymentalną, ale bardzo mi miło przyjemnie było Pleasure, to i postanowiłam dać wyraz.

      • Quackie pisze:

        Autor absolutnie nie ma za złe i chętnie by się dowiedział czegoś więcej nt. maniackiego patrzenia w kierunku Mechelinek. Skąd odbywało się to patrzenie? Jak długo? I dlaczego właśnie w tym kierunku?

        • bexa lemon pisze:

          I-Wish
          Najłatwiej mi odpowiedzieć na dwa ostatnie pytania. Bo tak się nazywały – wystarczyło; inne powody pojawiły się potem. Przy czym te natury powiedzmy, że eufonicznej, zawsze były pierwsze.
          Jak długo się dało, tzn. dopóki MBL nie odwróciła uwagi BL (która była wtedy co najwyżej beksą z zadatkami na lemona), proponując jej przyniesienie morskiej wody w wiaderku/zrobienie babki z piasku, albo TBL nie stwierdził, że nie wie, jak reszta towarzystwa, ale on idzie pływać.

      • Tetryk56 pisze:

        Bexo! Dawaj jak najczęściej – wyrazy to jest właśnie to, na co czekamy!

    • Krzysztof z Gdańska pisze:

      Dzień dobry

      Gratuluję!
      Bardzo udana wycieczka Brawo!
      Zawsze się zastanawiałem do czego służy to „paskudztwo” stojące w morzu w okolicach Rewy, więc dziękuję za wyjaśnienie zagadki Wink

      • Quackie pisze:

        Tam są dwa paskudztwa – w jednym testowano torpedy okrętowe (bliżej portu, do dzisiaj działa jako obiekt służący komandosom z Formozy), a drugie – to na zdjęciach – było obiektem doświadczalnym dla lotnictwa i używanych przez nie torped.

  2. Wiedźma pisze:

    Pani pogoda jest kapryśna, a Skowronek wspominał o amerykańskich prognozach na chłodne i mokre lato. No to wykorzystałeś piękny czas Delicious

  3. miral59 pisze:

    Witajcie Happy-Grin
    Jutro, czyli w poniedzialek, wracam Delighted

  4. miral59 pisze:

    Jak ja nie znosze tego malutkiego paskudztwa, na ktorym pisze Sad

  5. Jo. pisze:

    Dzień dobry.
    Faaajneee… Strasznie zazdroszczę. Bo morze kocham, aczkolwiek tylko z brzegu. Ale dobrze mi na nerwy robi. Chyba, że akurat dzieci postanawiają się utopić we wstecznej fali…

    Spacerek niczego sobie. A mewy się darły?

    • Quackie pisze:

      Niespecjalnie. W ogóle jakoś w tamtym rejonie nie kojarzę mew. No, koło samej starej torpedowni, to tak, siedzą na tych falochronach, a dalej na betonowej barce, ale raczej się nie drą. Ale wzdłuż plaży już niekoniecznie. Natomiast są łabędzie, pojedyncze i parami, czasem też kaczki.

  6. Jo. pisze:

    To ja śniadanie może podam?
    Komu kawa? Komu herbata?
    expresso Kawa1 PofCooks

  7. Jo. pisze:

    Co robi normalny rodzic, normalnego (o ile tacy istnieją) szesnastolatka, wybierającego się z klasą do kina i knajpy po pierwszej godzinie lekcyjnej?

    Zapewne nic.

    Byłam dość mało przytomna, ale dotarła do mnie groza sytuacji. A sytuacja następująca: po matematyce klasa idzie do tego kina, a potem coś zjeść tuż obok. W związku z tym Jasiek nie będzie wracać busikiem, który zgarnia go spod szkoły. Bo nie wiadomo, kiedy skończą, a poza tym – busik musiałby go zgarniać gdzieś z miasta, a nie jednego BB wozi, więc sami rozumiecie.

    Małżonek przez dobre dziesięć minut nie mógł załapać o co mi chodzi, a kiedy do niego dotarło, zrobił się lekko zielony. Bo Jasiek nie wróci do domu sam, autobusem, z przesiadkami. Gdyby to jeszcze dało się jednym – można by zaryzykować. Ale z przesiadką – odpada.

    Oczywiście rozwiązanie problemu jest banalnie proste: Piter musi się zerwać z roboty, jak tylko dostanie od dziecka informację, że kończą szamać szoarmę, wsiąść do samochodu, odebrać potomka spod kina/knajpy i przenieść się na homeoffice. Prościzna, prawda? Trzeba tylko być dyrektorem departamentu. Dlatego małżonek nie może zejść na niższy szczebel w karierze zawodowej. Bo musi wozić szesnastolatka z knajpy do domu.

    • Quackie pisze:

      A nie ma takiej opcji, żeby w ramach samopomocy chłopskiej wrócił z jakimś kolegą, mieszkającym we względnym pobliżu? Być może się powtarzam…

    • Krzysztof z Gdańska pisze:

      Dzień dobry
      Nie wiem jak teraz, ale „za moich czasów” podróżowałem jako 16-to latek po całym mieście różnymi środkami komunikacji i wracałem do domu o porach, o których nie wspominam swojemu potomstwu (żeby mi nie zazdrościli). Wink
      Ponieważ mimo tego wyrosłem na spokojnego, praworządnego, obywatela to (z własnego doświadczenia) myślę, że odrobina zaufania dla potomka nie będzie czymś niewłaściwym Happy-Grin

  8. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Wstawanie po długim weekendzie bywa trudne, nawet jak ktoś pracuje w domu.

  9. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Cholera, weekend się skończył! A tak fajnie było…

  10. korab1 pisze:

    DzieńDobry:))

  11. Zoe pisze:

    Witam jeszcze raz;-)
    Jestem tak opóźniony, że przywitałem się w poprzedniej notce:-)

  12. Quackie pisze:

    Zmykam popracować. Żeby nie było nieporozumień – nie mam jeszcze kolejnego zlecenia, tzn. mam, ale niewielkie i inne. Fuszka.

  13. Wiedźma pisze:

    Ukradli mi prąd na godziny, szczęśliwie oddali wcześniej niż brzmiała zapowiedź. To już trzeci raz w tym roku, taka awaria na całą dzielnicę.
    Ciekawe co sie znowu zdarzyło. Crazy

  14. Tetryk56 pisze:

    U mnie burza straszyła, zostało porno i dusno, jak mawiają starzy górale. Chyba prześpię do wieczora! Chociaż najlepiej śpi się właśnie podczas burzy…

  15. Jo. pisze:

    Głupia ta pogoda.

    Jadę z chłopakami na tenisa. Ale mi się nie chce…

  16. Jo. pisze:

    Właśnie doszłam do wniosku, że jestem nieodwracalnie szurnięta.

  17. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Jak zapowiadałam, tak i jestem Delighted Nie wiem czy wypoczęta, ale z wrażeniami na pewno Overjoy
    Wycieczka Mistrza Q – rewelka Brawo! Jest co poczytać i pooglądać. Delicious

  18. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Zwyczajne ludzie przed spaniem co najwyżej nogi i zęby umyją – Czarodziejka umyła powietrze! Delighted

  19. Krzysztof z Gdańska pisze:

    Dzień dobry
    Pora na kawę expresso
    Zapraszam na filiżankę „małej czarnej”
    A do tego ciasteczko Delicious
    PofCooks

    • Jo. pisze:

      O, dzięki. Dzień dobry.

      • Quackie pisze:

        Jo, co z tym nieodwracalnym szurnięciem?

        • Jo. pisze:

          No bo… Bo jak ja sobie coś ubzduram,,to nie ma ludzkiej siły, żeby mnie od tego odwiodła.
          A właśnie sobie ubzdurałam kilka dni temu, że MUSZĘ pojechać do Werony. Bo za dużo rocznic, żeby ich nie ufetować. Wiem – nie ma pieniędzy (już prawie), nie mamy z kim psa zostawić. A ja się autystycznie zawiesiłam.
          Przedwczoraj czytałam o hotelu, który przyjmuje psy niemal hospicyjne. Wczoraj dzwoniła nasza opiekunka z banku z propozycją dwóch miesięcy wakacji w spłacie kredytu. A mój mąż ma życiowego farta tak ogólnie. I ja tak ciągle myślę: a może się uda?

  20. Quackie pisze:

    Dzień dobry! Nam też się umyło powietrze w nocy, ale bez dodatkowych efektów. Chyba burza przeszła bokiem, nad Zatoką.

  21. Quackie pisze:

    Zmykam popracować, tak jak wczoraj. Czyli że będę co jakiś czas wskakiwał na Wyspę, na pewno wcześniej niż wieczorem.

  22. Wiedźma pisze:

    A ja odniosłam sukces Happy-Grin : mój nowy sąsiad zapakował korytarz różnymi rupieciami i przy okazji zaprowadził potężną hodowlę moli. Brrr… stado całe latało i usiłowało wcisnąć się do wszystkich mieszkań na korytarzu. Łagodnie skłoniłam sąsiada do do nabycia Raidu, spryskania ” po wsiem” i usunięcia rupieci.
    „Jak dobrze mieć sąsiada”…. Distort

  23. korab1 pisze:

    DzińDybry:)) Przychodzi facet do drogerii i prosi coś na mole. Mogą być kule na mole pyta drogista??? Mogą, poproszę pięć. Za godzinę się pojawia i prosi o jeszcze dziesięć. Po następnej wpada zdyszany i prosi jeszcze o pięćdziesiąt. Drogista pyta po co panu aż tyle??? Czy pan myśli, że łatwo trafić w mola ???

  24. Quackie pisze:

    Wisi nad głową, dusi i się kisi, ale żeby raz pieprznąć, jak trzeba, wygrzmieć się i wypadać, to nie.

    Angry

  25. Quackie pisze:

    No, zaczyna łomotać.

  26. Quackie pisze:

    Skończyło, polało, atmosfera jakby się przeczyściła.

    Ale dlaczego musiało lać w Paryżu? I w związku z tym Agnieszka Radwańska przegrała (piszą, że „przegrała wygrany mecz” i tym razem trudno się nie zgodzić z mediami).

  27. Jo. pisze:

    Dobranoc Chlip

  28. Zoe pisze:

    Kto jeszcze nie śpi to zapraszam na nowe piętro.

Skomentuj korab1 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)