Pewnego razu w lipcu Wołodyjowski, Skrzetuski, Kmicic i Zagło-
ba siedzieli nad rzeczką, łowiąc ryby, mocząc nogi, a od czasu do
czasu włażąc do wody, bo upał był tego dnia niezwykły. Wokół było
słychać śpiew ptaków, a w oddali niezrozumiale pokrzykiwania
kasztelana Czarnieckiego, który usiłował ich odnaleźć i skłonić
do wojowania, ale na szczęście byli dobrze ukryci wśród trzcin
i oczeretów.
– Istny tu raj na ziemi – mruknął Skrzetuski, zakładając na
haczyk robaka. – Słoneczko grzeje, woda pluszcze, ptacy świer-
golą, a ryby biorą.
Pan Wołodyjowski spojrzał w rozmarzeniu na rzekę:
– Ważki w słonku igrają – dorzucił – a wodą trupy spływają.
Ani chybi wielka bitwa musiała się gdzie odbyć. Hej, panie
Zagłobo! – zawołał starego rycerza, który woził się po rzecznej
tafli na rozdętym szwedzkim rajtarze jakoby na dmuchanym pon-
tonie. – Więcej naszych spływa czy nieprzyjaciół?
– Fifty – fifty – odkrzyknął Zagloba, przypatrując się
zwłokom. – Ot, graf Waldek płynie, a tam pan Kotowicz, dalej Has-
sun – bej, który orda dowodził… Jest i Izrael…
– A co ma do tego Izrael? – zdenerwował się pan Kmicic. – Ci,
to muszą się wszędy wepchać.
– Przecie to szwedzki jenerał, major o nazwisku Izrael – mity-
gował go pan Skrzetuski.
– Pan podskarbi Gosiewski nadpływa! – wrzasnął Zagloba, odda-
jąc mimowolnie honory zasłużonemu dowódcy.
Za Gosiewskim nadpłynęli dwaj dowódcy regimentów piechoty,
bracia Engel.
– Zaraz nadpłyną bracia Marx! – zażartował pan Wołodyjowski,
ale, zamiast nich nadpłynął Hassling – Ketling i dość nieoczeki-
wanie powiedział:
– Czołem waszmościom!
– Ketling, żywiesz? – ucieszyli się rycerze.
– Yes – odrzekł oszczędnie, jak na Szkota przystało.
– No to czego z trupami pływasz? Chodź do nas i opowiadaj,
gdzie ta bitwa się rozegrała?
– Pod Prostkami – wyjaśnił Ketling, zdejmując i wykręcając swą
kraciastą spódniczkę i wystawiając na słonce swą szkocka kobzę.
– Pod Prostkami – prychnął pogardliwie Zagłoba – pod czym to
się już ludzie nie biją! A powiedzże nam gościu miły, kto
zwyciężył?
– Zwyciężyła słuszna sprawa – odrzekł Szkot, co niczego nie
wyjaśniało, gdyż dla pana Ketlinga coraz to insza sprawa stawała
się słuszna, w zależności od tego w czyje wpadał ręce.
– Mówiąc krotko – upierał się Skrzetuski – Polacy wygrali czy
Szwedzi?
– Tego nie wiem, gdyż od wielkiego upału będąc bliski apoplek-
sji, roztropnie upadłem prosto do wody i w miłym chłodziku już
trzy godziny dryfuje.
Pan Wołodyjowski popatrzył na niego surowo i rzekł:
– Nie milej ci było, taki synu, życie za wiarę prawdziwą
postradać?
– Milej – zgodził się Ketling – gdybym wiedział z całą
pewnością, która prawdziwa. Po ojcu albowiem jestem luteraninem,
jednak dla uzyskania spadku w Kurlandii musiałem przejść na ka-
tolicyzm i już chciałem w tym wytrwać, gdy mnie pod Warszawa
Tatarowie na arkan ucapili i właśnie głowę mi mieli toporkiem
odrąbać, gdy wtem cudownie nawrócony, na mahometanizm nagle
przeszedłem i przez kompanijnego mułłę na pniu zostałem ochrzczo-
ny.
– Obrzezany kozikiem, po muzułmańsku! – skrzywił się Kmicic.
– Gdy nad głową toporek, tedy furda pisiorek – odrzekł filo-
zoficznie Ketling, chociaż widać było, że boleje nad stratą.
– Nie martw się, waszeć – pocieszał Skrzetuski – nader wielkie
jeszcze przed tobą możliwości, gdyż skończywszy ze Szwedy uderzy-
my najpewniej na Kozaków, wspierających Rakoczego, a w on czas
być może znowu w niewole popadniesz i na prawosławie przejść bę-
dzie ci dane.
– Nie tylko – poparł Zagloba – A judaizm? A buddyzm? A Towa-
rzystwo Krzewienia Kultury Świeckiej? Byleś tylko do luterańskiej
wiary nie nawracał, gdyż ich ministrowie niemiecką mową się po-
sługują, której Pan Bóg najpewniej nie znosi, zwłaszcza iż modli-
twy też mają dziwaczne, zaczynające się przeważnie od słów: „Ich
melde gehorsam…”
– Takoż i przysłowia Niemcy mają nader głupie – dodał Wołody-
jowski. – Co dziwne, gdyż przysłowia są mądrością narodów, a ja-
każ dla przykładu może być mądrość we przesłowiu „Hände hoch”?
– Kapitan von Rössel płynie, mój dobry znajomy! – ucieszył się
Zagłoba, wskazujac zwłoki pozbawione głowy. – Muszę go obszukać,
gdyż był mi winien dwieście talarów za tajną informację wojskową,
którą przedałem mu z drugiej ręki! – co rzekłszy stary rycerz
skoczył raźno do wody.
– Miło tu, ale nudno – stwierdził Skrzetuski, zarzucając węd-
kę – a i ryba jakoś przestała brać…
– Bierze, bierze! – zwrócił mu uwagę Kmicic, ukazując tańczą-
cy spławik. – I to jakaś duża bestia. Pewnie karp albo i sum!
Zaczęli ciągnąć obaj, obserwując złowioną sztukę.
– Chyba sum, bo z wąsami!
– Z wąsami to lin. Sum natomiast bywa z jajami.
– A ten i z wąsami, i z jajami!
– Moim zdaniem, to jest pan Zagłoba! – zawołał Ketling.
– Nie, to na pewno sum! – upierał się Skrzetuski.
– No więc Zagłoba czy sum?
Pogodził ich pan Zagłoba, który wylazłszy z wody, ze złością
wypluł haczyk i powiedział stanowczo:
– Zagłoba sum!
Andrzej Waligórski
Dzień dobry !
Waligórski od rana ? Super! Przechera i prześmiewca, ale jaki znakomity gość !
Mam dziś sporo biegania, więc do popotem.
Wrócę wczesnym popołudniem 🙂
Witajcie!
Niech żyje Waligórski i dobry humor na początek nowego dnia!
Dzień dobry! Całość znakomita, kolejne dowcipy idealnie w porę się pojawiają, tylko szkoda, że Mistrz Waligórski zapomniał wspomnieć, czy imć Zagłoba znalazł swoje pinionżki, czy też został wyłowiony, zanim tego dokonał. Takoż tajemnicą pozostaje, jak rozpoznał kapitana von Rössela bez głowy.
Dzisiaj raczej będę na Wyspie, jeżeli z przerwami, to niewielkimi.
Dzień dobry 🙂 Mnie Waligórski nigdy nie znudzi Bożenko 🙂 I zniknę sobie teraz, ale powrócę onegdaj wżdy 🙂 🙂
DzińDybry:)) Furda pisiorek ??? Nie byłbym aż taki pewny :))
Oby nigdy żaden z nas nie został postawiony prze takim wyborem!
Obawiam się, iż stoimy przed takim wyborem Mistrzu :)))
Ha, nie załapałem w pierwszej chwili.
Bardzo politycznie-ś Waść to wywiódł!
Zagłoba sum :))))))
A kto on zacz, ten Furda, jakiś znaczny pisior musi być? 🙂
Miłościwie Panujący W Ukryciu przedstawi go w odpowiednim momencie. Dla większego efektu.
Super ! To lubię, Stateczku et compagn
ie
Przepraszam bardzo, czy ktoś z Wyspiarzy jest może w Łodzi lub pobliżu i mógłby z powrotem włączyć Narodowy Korpus Języka Polskiego onlina na tamtejszym uniwerku?
Potrzebuję do pracy, z góry dziękuję.
Dzień dobry

Bez obawy Bożenko, AW nigdy się nie znudzi. Można go czytać i czytać
Ślicznie polało, teraz chwilowa przerwa i daję słowo, że dawno tak nie zmarzłam. W dalszym ciągu mamy lato ?
Jo się nie objawiła ? co jest? mam nadzieję, że bez powodu do szalonego śmiechu .
Heloł.
Podobno co nie zabije, to wzmocni. Blisko było, ale jeszcze nie tym razem.
Hej. Ale jesteś cała?
Tak. Żyję.
Tylko będę miała mały poślizg z przesyłkami, jutro dopiero pójdą – bardzo przepraszam.
Ależ nie ma problemu najmniejszego. Tym bardziej, że ja też miałem poślizg…
Niby prawda, ale po co ci być aż tak mocną?…
Chyba wyłącznie z przyzwyczajenia. A – jak wszyscy wiemy – to druga natura. Czyli: naturalnie mi tak wychodzi!

Kochani Wyspiarze – ja to się już udam na spoczynek i dobranockę odsłucham rano, bo mi się bateryjki wyczerpały.

Mam nadzieję, że jutro z rana odmelduję się na kawusi, inaczej BlueBlue mnie znienawidzi – wszak świętego Jana. Święty to on nie jest, ale za to „mój ulubieniec i ukochany syn, jakbyś zapomniała Mamo”, zatem nie będę ryzykować niedyspozycji z niewyspania.
Optymistycznie śpiewa Wodecki, a fryzurę ma nieustająca bujną 🙂
Dzień dobry!
Wreszcie cała noc przespana! Bezcenne.
Hmmm… 6:26 i cała noc przespana?

Najlepszości dla Solenizanta!
No postęp jest! Jeśli wezmę pod uwagę 4 godzinne spanie z przerwami każdej nocy przez ostatni tydzień, to w ogóle bajka!
Za życzenia dziękuję „w imieniu” – jak wróci ze szkoły przekażę.
Witajcie!
kto mnie budził? czego chciał?… czy jakoś tak…
Mistrz T poleciał z ranka klasyką – miło
Dzień dobry, chociaż zapowiada się burzliwie – pogodowo, znaczy.
Kawa jednakowoż wcale nie burzliwa!
Mleczko nie chciało się spienić?
Rano piję z ekspresu, a jak z ekspresu, to czarną.
Jedyne, co się przy tym czasem pieni, to małżonka
Zmykam do pracy.
DzińDybry :)) Ogólnopolsko-afroamerykańskie :))
Dobry! A skąd afroamerykańskie?
Spotkałem dzisiaj rano kominiarza, był cały czarny :)))
Dzień dobry
Słoneczny i nie za gorący (tylko 24C)
Dziś cieplej i zapowiadają możliwości opadów… dawno nie padało… jakieś dwa dni
Znowu w powietrzu będzie zupa i nie będzie czym oddychać 
I to mnie niesamowicie cieszy
Po wiśniówce z ubiegłego roku nawet wspomnienie nie zostało (za dużo chętnych), a i postanowiłam zrobić wiśniowy dżem
Nie taki z „żelkami”, jak to tutaj robią, ale taki jak to drzewiej w Polsce bywało
Co prawda dołożę sobie roboty, ale warto 
Wczoraj był piękny dzień
Ale na niedzielę wybieramy się do Michigan na wiśnie
Wiśnie powiadasz? U nas jeszcze nie sezon, za to truskawkowych dżemów kazałem sobie nagotować z 10 kilo truskawek, może do zimy dotrwają, ale nic bym sobie za to nie dał obciąć 🙂 🙂 🙂
O, no właśnie! Truskawki trza robić!!!
Truskawek nie robię. Moich mam za mało, a te w sklepie, są paskudne
Co to za truskawka, którą się kroi nożem, a jak gryziesz, to chrzęści pod zębami… bleeee ciut nie rzodkiewka…
Mają też inne atrakcje… Nie chcę znowu się przebijać przez tłumy. Zobaczymy jak to będzie 
W Michigan sezon zaczyna się 26 czerwca. W ubiegłym roku pojechaliśmy na 4 lipca, ale to święto i całe tłumy się przewalały dokoła. Część dróg było zamknięta, bo festyny… objechaliśmy kawał świata, żeby dotrzeć na miejsce. W tym roku też tak będzie… Wyczytałam, że te sady mają swój tradycyjny konkurs plucia pestkami wiśni na odległość
Masz rację – jeszcze można oberwać taką pestką

Miśku też walczyłam z truskawkami wiedząc ,że byle deszcz może nam to zepsuć i chwilowo dość mam przetworów 🙁 .Ja robiłam z własnej woli ale jak by mi ktoś kazał i z 10 kg to nie wiem czy bym mu nie kazała aby sobie obciął

A ja im zrobię. I przy okazji obmyślę jakąś odpowiednią rekompensatę
Dobry wieczór już chyba. Jestem i jeszcze z godzinkę pobędę, potem muszę na ważne spotkanie…
A ja dzisiaj zaczyna wydłużony weekend – przez najbliższe 4 dni będę wojażował; może tylko z rzadka uda mi się zajrzeć na Wyspę…
Miłego wojażowania ,dobrej pogody i wspaniałych wrażeń i do „napisania”
Witam popołudniowo:)
Szykuję się do wakacji, co prawda dość leniwie 🙂
Ha, a brat Quackie, recte dziodu, właśnie kończy urlop w Kołobrzegu – obyś miała lepszą pogodę. No ale chyba Wiedźma potrafi w razie potrzeby wyczarować odpowiednią aurę?
No to zaraz wybywam… Mam nadzieję, że zdążę na dobranockę, bo koncepcję już mam!
Jestem szurnięta…
Po dwóch dniach zejściowych ruszyła mi dzisiaj chora ambicja i przypomniałam sobie o nadchodzącym kataklizmie, czyli wakacjach szkolnych. I machnęłam trzy zupy. Na zaś. Teraz czekam, aż wystygną i będę mogła je zamrozić. I jak to zrobię, to powinnam iść spać, o ile wlezę na piętro. Ale coś mi się wydaje, że nie tak łatwo… Wszak dziś świętejanki, znaczy wianki! I gdzie ja tu mam ognisko rozpalić? No gdzie?
ps.
Janek dziękuje za życzenia. Wydał kupę kasy na kolejny zestaw lego i chwilowo mam spokój.
Poczekam na Kwaka… jeszcze krzynkę 🙂
A ja się już pożegnam… Rano w drogę…
Szerokiej drogi Ukratku
Szerokiej drogi i udanego wyjazdu Ukratku

Oj! Lecę, frunę!
Dobranocka wdzięczna i może się przyśnić .Choć z pewnością to nie Enya .
Dzień dobry



Rycerzyy trzeeech… wszystkim nam się Basieńka podobaaaa
Ładnie śpiewam, co nie
PS Hi,hi.. ależ fajnie jest Szan.Państwa poczytać
Dzień dobry i niestety od razu zmykam, chociaż nie do pracy, ale dzień, przynajmniej z początku, zapowiada się biegający…
A! Tylko pospiesznie kawę wypiję!
Witam…. słonecznie, o dziwo !
Dzień dobry, wróciłem zabiegany, może jeszcze chwilkę, żeby ochłonąć…
Odetchnąwszy, wracam do pracy, ale, jak się okazuje, to jeszcze nie koniec biegania na dziś 😛 niemniej na Wyspę będę zezował znad pracy!
Dzień dobry

Skowroneczek ma rację, fajnie się Was czyta
Nie Was, tylko Nas, proszę PANIĄ!
Czekajcie… KOBZĘ??? Nie DUDY? Za przeproszeniem, rzecz jasna.
Hihi..
.. a ja znalazłam taki wpis : ” początkowo kobza odnosiła sie do instrumentu strunowego, ale za sprawą uzusu można mówić kobza szkocka mając na myśli dudy”’…. cytat z pamięci, więc niedokładny, ale sens zachowany.
Czytelnik. oburzony, napisał, że będzie na fortepian mówił skrzypce i też liczył na ” uzus”.
Jesteśmy z powrotem. Zakończenie roku Najjuniora trwało prawie 3,5 h.
Ale skończyło się bardzo bardzo, z tarczą, a nawet honorami. Z tym że myśmy wyszli z części nieoficjalnej nieco wcześniej („No już, już, nie róbcie mi obciachu!” – Najjunior przez zęby).
Czy dobrze zrozumiałam?? Wypchnął Szan.Rodziców do domu, tak?
Tajeesss!
No ładnie… Części rozrywkowej Wam pożałował?

Coś tam zobaczyliśmy, więc tacy zupełnie stratni to nie jesteśmy. Wręczanie Złotego Lakieru Do Włosów W Sprayu przez uczniów klas drugich posiadaczowi najpiękniejszej grzywki wśród absolwentów i takie tam 🙂
O cholera… To u nas jednak było bardziej lajtowo
Mój młodszy usiłował zniechęcić brata do udziału, bo się go wstydzi. Ale jakoś ogarnęłam temat i ostatecznie wszyscy poszliśmy na zakończenie szkoły i nawet było OK. Cóż – bez honorów, ale nie każdemu dane 😉
Za to świadectwo zdecydowanie powyżej (moich) oczekiwań i najlepsza średnia w klasie.
Cholera… Mój własny, wielki, osobisty sukces pedagogiczny. Siedem lat katorgi edukacyjnej. Powinnam zrobić specjalizację: nauczanie dziecka z niezdiagnozowanym aspergerem. Kurna – WIELKA JESTEM!
No, jak najlepsza średnia w klasie to nie honor, to ja nie wiem. Najjunior nie miał najlepszej (mimo innych osiągnięć).
Więc BRAWO!
Wzajemnie, wzajemnie.
Gratulacje dla Najjuniora. Za te wszystkie osiągnięcia 🙂
Mnie jutro czeka obejrzenie świadectwa starszego syna. Już się boję
Junior jutro nie będzie miał cudownego. Taka szkoła.
Swoją drogą zawsze mnie to wkurzało niemożebnie – że ktoś, kto w szkole wybitnej ma dajmy na to czwórkę, w szkole średniej (jakościowo, ma się rozumieć) miałby za to samo szóstkę. A potem porównuje się świadectwa z tych dwóch szkół zupełnie bez poprawki na ich jakość.
No dokładnie. To samo ze zdolnościami i nakładem pracy. Ja zawsze miałam największy problem z motywowaniem dziecka, bo bez względu na to, ile pracy włożył, wynik miał zawsze gorszy od nieaspergerowych kolegów. A nauczyciele za diabła nie potrafili z nim pracować, wręcz rzucali teksty o zabraniu go do szkoły specjalnej. No i teraz – Jasiek, który uczył się w domu kilka godzin vs. kolega, który przeczytał i ZROZUMIAŁ czytany tekst. Ech…
A Kuba w ogóle się nie uczy, bo ma rejestrator dźwięków a nie pamięć. I jak tu ich porównywać?
U nas z kolei Junior, który ma pamięć może nie fotograficzną czy właśnie rejestrującą dźwięki, ale znakomitą, przez całą podstawówkę (dobrą) i gimnazjum (dobre minus) jechał sobie na piątkach i szóstkach z palcem w nosie, a potem poszedł do liceum (bardzo dobrego plus) i raptem się okazało, że do geniusza to mu jednak trochę brakuje.
A Najjuniora zawsze trzeba było zasiadać i wcale nie miał takich cycuś świadectw, jak nas Junior przyzwyczaił. Aż teraz, na koniec gimnazjum, dał czadu, trochę miał i szczęścia, ale sporo w tym pracy (naszej również).
Na coś się ci rodzice czasem przydają…
JESTEŚ!
Dzięki, Mistrzu. I nie zamierzam tego skalać jakąś fałszywą skromnością
Jesteś WIELKA!!! Gratuluję sukcesu!!!

Gratulacje Najjuniorowi i Rodzicom!!!!


Chyba nic bardziej nie cieszy niż sukcesu pociech, bo wtedy to prawdziwe pociechy
Witam wieczorową porą…. Właśnie skończyłam rozmwę przez tel. z psiapsiółką, która przywiozła z kliniki /po poważnej operacji/ swojego małżonka… Ile mu życia zostało? …….

To przykre, Skowroneczku
Dobranoc
Witajcie!
Po całym dniu łażenia po Berlinie nogi mi ledwo wystają!
Nie popisze za dużo (pożyczony tablet z ekranowa klawiatura) 🙁
Ooo, Gruss Gott, Herr Tetryk!
Fajnie, że nawet z tak daleka wskakujesz na Wyspę 🙂
Witaj Ukratku!!!


Dobrze, że te nogi w ogóle Ci wystają, bo mógłbyś sobie coś oszorować
A tak poważniej, to miło Cię widzieć
No to pa! Do jutra! Czas odpocząć.

Do jutra! A ja w takim razie lecę po dobranockę.
Z przejęciem przeczytałam o wynikach Jaśka i też uważam, Jo, że jesteś WIELKA ! I nie tylko z powodu wyników Jasia.

Najjuniorowi tez się należą wielkie brawa !
No to czekam na dobranockę, a przy okazji : kto zechce zapalać lampkę przez 2 tygodnie ? bo szanse na to, że ja się pojawię w tym czasie na Wyspie są
mizerne. Chyba żeby… ale będę miała dwie nader żywe, a nieletnie sztuki pod opieką .
Dwa tygodnie to do kiedy? Ja na razie jestem, wybywam od 3 do 5 włącznie, a potem… chyba od 8? W każdym razie przez najbliższy tydzień sensu stricto chętnie pozapalam 🙂
Do 10 lipca. Później chyba dopiero we wrześniu… 🙂
No to myślę, że z przerwą na weekend 3-5 polatarnikuję, a potem od 8 do 10 ktoś się znajdzie.
ps. wycieraczkę zmieniłam 🙂