W środku nocy coś nagle Zenka obudziło.
Właściwie nie stało się nic – nie kojarzył żadnego gwałtownego odgłosu, Kryśka obok posapywała równo i niezbyt głośno. Jednak jakieś zupełnie nieokreślone uczucie nie dawało mu spać.
Miał wrażenie, że ma to jakiś związek z jakąś dziewczyną. Nie potrafił sobie jednak skojarzyć z nikim tego poczucia. Może mu się przyśniła? Nie, tego był pewien – nie miewał snów, a gdy się z rzadka przytrafiały, zazwyczaj coś z nich pamiętał. Nie śpiąc, zaczął więc intensywnie myśleć, co go może łączyć z Piękną Dziewczyną z Dalekiego Miasta… Skąd to określenie? Też nie wiedział…
Po dłuższej chwili rozeznawania się w sytuacji Zenek uznał, że jednak coś musi być na rzeczy. Usiłował przywołać jej obraz, żeby próbować rozpoznać, zrozumieć sytuację. Jedyne, czego był pewien, to poczucie ulotnego, ale bardzo intensywnego związku? kontaktu? – wciąż brakowało mu właściwego słowa – z tą obcą, nieznaną a tak paradoksalnie bliską osobą.
Rozważania kompletnie wybiły go ze snu. Zamknął oczy i przez chwilę wpatrywał się intensywnie w ciemność. Niestety, nie ujrzał Pięknej Dziewczyny – roiły się pod powiekami rozmaite kształty i plamy, ale wyłącznie bardzo nieostre. Szerokie otwarcie oczu ani na jotę nie zmieniło sytuacji. A przecież czuł ją w pobliżu, czuł jej życzliwość i oczekiwanie. Na co? Tego nie wiedział.
W zasadzie wszystko było tak, jakby mu się śniła. Ale on nie spał! No i ten niepokojący brak wizji – we śnie na ogół widzimy śniony świat całkiem wyraźnie, czasem nawet zbyt wyraźnie. A tu nic… jak przez mgłę… Nadsłuchiwał, będąc nie wiedzieć czemu przekonany, że ona chce mu coś powiedzieć! Niestety, jedyne dźwięki jakie (chyba) od niej odbierał, to był delikatny szum, coś jakby bzyczenie… Dźwięk też nie niósł żadnej informacji.
Wiercił się biedny Zenek jeszcze prawie pół godziny, gdy nagle doznał olśnienia. Jakie to proste! To nie Piękna Dziewczyna z Dalekiego Miasta przyśniła się Zenkowi – tego wszak był pewien już wcześniej. To on się przyśnił jej! Teraz zgadzało się wszystko: i to poczucie, że ona na niego patrzy (dawno już odruchowo podciągnął kołdrę pod brodę), i ograniczoność bodźców. Zrozumienie sytuacji wprawiło Zenka w stan bliski euforii. Zaczął gorączkowo wymyślać sposoby nawiązania ściślejszego kontaktu, wejścia w tamten sen albo ściągnięcia jej do swojego, przyszłego snu – jak tu się u licha umówić? – gdy nagle wszystko się skończyło.
Noc była jeszcze ciemna, Kryśka obok nadal równo posapywała, zmęczenie zaczynało brać górę nad pobudzeniem. Wszelka łączność z kimkolwiek odpływała w niebyt, zagrożona perspektywą hałasu budzika.
* * *
W Dalekim Mieście z nagła obudzona Piękna Dziewczyna uniosła się na łokciu. Popatrzyła z troską na męża, którego gwałtowne chrapnięcie przerwało właśnie jej sen. Teraz jednak znów oddychał regularnie. Piękna Dziewczyna odwróciła się na bok i zaczęła znów śnić. Ale to był już inny sen…
Tamta wycieraczka wydała mi się już za długa… Mam nadzieję, że nikomu nie wszedłem w paradę.
Dzień dobry. Teraz, jak to przeczytałem, to już wiem – to mój sen, którego nie potrafiłem zapamiętać 🙂
chcesz powiedzieć, że to ty byłeś Piękną Dziewczyną z Dalekiego Miasta?
Nie! Ale zdarza mi się i chrapać, i nie móc zasnąć (oczywiście nie naraz) 🙂
A mnie się zdarza tak zachrapać, że sama siebie obudzę

Śliczności.
Poza tym – trzeba dbać o higienę – zbyt długo używana wycieraczka traci świeżość.
A teraz pójdę se spać, zanim do reszty zacznę bredzić.

Wziąłem na ambit i poszedłem około 20:00 kosić ten pożal się Boże trawniczek, który czasem kaszam, skończyłem niemal o zmroku, teraz może sobie padać. No i oczywiście nie pada nic a nic 😛
Posiedziałem wczoraj do oficjalnych wyników i dziś padam na ryjek. Niech jakaś dobra dusza zapali dzisiaj magiczny kaganek, wszak jeszcze za wcześnie 🙂
Dobranoc!
Tymczasem właśnie lunęło, na to świeżo skoszone – teraz to sobie może, na zdrowie.
Dzień dobry


Pana Zenka nie było już dawno, całe szczęście, że się przyśnił
Świetnie się czytało!!!
…bry…

Dzisiaj to ja nie kawusię, ale nerwosol od rana powinnam żłopać litrami. Dziecko mi na zieloną szkołę pojechało.
Ja przecież do piątku dostanę ciężkiej nerwicy!
A, nie… ciężką nerwicę to już mam. To CZEGO ja dostanę?!?!
Ja bym jednak sugerował kawę 😉
Ma ona również właściwości uspokajające (w odpowienich dawkach).
Poza tym zawsze będzie na co zwalić dwu dniowe podenerwowanie 😀
A poza tym, zielona szkoła jest bardzo fajna! Nie byłem wprawdzie nigdy, ale dzieci sąsiadów mi mówiły
No niby tak. Ale w tym przypadku wszystko się może zdarzyć…
Herbatkę. Z melisą. Koniecznie.
A może się nabawisz… ukojenia?
Nie należy się martwić tym, na co się nie ma wpływu…
Teoretycznie wiem. W ogóle w teorii życie jest łatwiejsze.
Rozumiem Cię Jo
Do nieobecności dzieci w domu trzeba przywyknąć. Potem tych nerwów i nerwosolków jest mniej
I to nie dlatego, że dzieci są mądrzejsze i nie mają głupich pomysłów…

Dzień dobry.

Wszystkich (którzy mogą ze względów zdrowotnych lub emocjonalnych) zapraszam na filiżankę gorącej, aromatycznej kawy.
Na dziś sugeruję arabicę z dodatkiem kostki czekolady (to się podobno nazywa „po kapitańsku”)
A może? Hm…
Wchodzę w to! Może być po kapitańsku, a przy sprzyjających wiatrach popytam kiedyś miejscowych, czy stosują ten termin.
A nie pominąłeś dodatku rumu?
Pominąłem 😉

Ale jestem w pracy a na bramie stoi ochroniarz z alkomatem w ręku i losowo wybiera ofiary…
A jak na mnie trafi?
Witajcie!
Nigdy nie wiadomo, co się komu przyśni. Komuś przyśni się Zenek, komuś żyrandole, a jeszcze komuś coś takiego, że lepiej żeby nam to się nawet nie śniło…
BTW: miesiąc temu Zenek ukończył 4 latka. Nieźle sobie radzi, jak na ten wiek, nieprawdaż?
Hmmm
I już mu się marzą sny pięknych, młodych kobiet?
Ja bym, na wszelki wypadek, wybrał się z dzieckiem do psychologa.
Może być „Missjonash”
Prawdaż Ukratku 🙂 Zenek radzi sobie nadzwyczaj dobrze!!! Kto w wieku 4 lat ma już pochrapującą żonę. Nawet nie pochrapującej zwykle nie mają…

Dzień dobry, ja to się dzisiaj nie wyspałem, niby nie spałem krócej niż zwykle, ale padam na nos. Jak ja będę pracował? Bo jeżeli chodzi o bieganie, to owszem, mogę pobiegać.
Bieganie jest dobre, ale kawa też się nada 😉
Idę biegać, metaforycznie, ale sama aktywność będzie, podejrzewam, równie męcząca…
I oto wpadam na metę, wszystko załatwiłem, teraz część druga dzisiejszego triathlonu – przed komputerem, w pracy zasadniczej.
Zupełnie na marginesie, o kondycji Internetu (globalnej) niech świadczy następujący fakt: codziennie, kiedy biorę się do pracy, włączam sobie muzykę z YouTube – ostatnio utwory na lutnię Mistrza Jana Sebastiana lub Johna Dowlanda. W zasadzie mógłbym sobie zapisać adres filmu z YT do zakładek i klikać skrót, ale mam taki rytuał, że wchodzę na główną stronę YT i wpisuję w wyszukiwarkę „dowland lute” – i już mi wyskakują te filmy, co trzeba. Ponieważ wyszukiwarka w YT po kilku literach podpowiada szukającemu, o co mu może chodzić, po wpisani „dowland” widzę kilka(naście?) propozycji. Wszystkie wyglądają następująco: „dowland” + nazwa jakiejś popularnej gry, w każdym przypadku inna. Przez dłuższy czas nie rozumiałem, o co tu chodzi (co ma niby barokowy kompozytor lub dowolny inny Dowland do gier komputerowych?), ale dzisiaj mnie olśniło – to są wyszukiwania wpisane z błędem – zamiast DOWNLOAD. Ponieważ wyszukiwarka podpowiada najpopularniejsze, najczęstsze zapytania, wniosek z tego taki, że więcej osób deklaruje z błędem chęć ściągnięcia gry, niż bez błędu szuka kompozycji Dowlanda. Wnioski nasuwają się same.
To dość oczywiste, że internet przeszukuje znacznie większa liczba miłośników gier niż dawnych utworów na lutnię; nawet jeżeli od tej liczby odejmiesz tych, którzy poprawnie potrafią napisać długie słowo w języku obcym…
Ależ czy „download” – 8 liter – to długie słowo? Nie jest to przecież „juxstaposition” ani „parallelogram”!
8 liter? Toż już prawie paluszków brakuje, żeby to wszystko policzyć. A ci bardziej przemyślni mogli sądzić, że to skrót w stylu thx czy pls
Skrót od „download” to „d/l”, a nie „dowland”
A thx to skrót od thorax?
.
.
Z opóźnieniem, ale jak umiem najśliczniej upraszam Autora: żeby jednak nie budził swoich postaci
Niech sobie śpią
OIMW, od „thanks”, czyli „dzięki” (pls od „please”).
Bexa sobie żartowała!
Słoneczne dzień dobry
Dzień dobry po południu. Praca zasadniczo za mną, teraz jeszcze druga porcja biegania, ale mam zamiar połączyć ją z wyrowerowywaniem się i wieczorem mieć spokój.
Znaczy, zatrudniłeś po dobrej znajomości kuriera-cyklistę?
Raczej sam się przekwalifikowałem czasowo na takiego. Zresztą poza godzinami szczytu to nie ma wielkich szans powodzenia, samochodem jednak jest szybciej.
Wspominałem o dobrej znajomości… 😉
Idem se spać. Koniec dyżuru.
Dobrej nocy! 🙂
Myślałam o wstawieniu nie ptaszków, a jednej z naszych wycieczek po okolicy. Tylko nie za bardzo mam czas opisać to wszystko… Może jutro, czy pojutrze… Jak wrócę z pracy o przyzwoitej godzinie

Mamy jechać pod namiot 22 maja. To w USA długi weekend, święto „Memorial Day”, czyli coś w rodzaju naszego Święta Zmarłych – Dzień Pamięci… Dziś mi małżonek powiedział, że ten wyjazd jest pod znakiem zapytania, bo szczególnie w nocy temperatura ma spadać do ok. 40F, czyli ok. 5C. No i co z tego? Powiedziałam mu, że jak mu będzie zimno, to wleziemy razem do jednego śpiwora i na pewno będzie nam ciepło. Tylko popatrzył się dziwnie… widocznie doszedł do wniosku, że w jednym śpiworze będzie nam trochę za ciasno
A tak poważnie rzecz traktując, to zawsze zabieram ze sobą taki zapas śpiworów, koców i pledów, że nawet czubka nosa spod tego widać nie będzie. Nie ma mowy, żeby nam było zimno
A w dzień, w ruchu, też nie pomarzniemy. No i na dokładkę… taka pogoda ma być w Illinois, może w Wisconsin będzie inna?
To jednak kawałek od nas… Mam niezłomną chęć wybrać się na tą majówkę… a jak baba się uprze… no właśnie

Dzień dobry. Dzisiaj dużo lepiej mi się spało 🙂 tak że jestem gotów do roboty, silny, zwarty, gotowy. Dzisiaj nawet niewiele planów poza tym, więc powinno iść szybko i sprawnie (tfu tfu, czasem taki dzień kończy się mnóstwem NIEPLANOWANYCH a rozpraszających aktywności).
Nu, paszutilis’ pasmialis’, a tiepier w rabotu.
No cóż…
Kawa wypita – idiom rabotat’
Ech, dziś z samego rana problemów więcej, niż diabłów na końcu szpilki! 😉
Spóźniony, dołączam z przywitaniem.
…bry…
Nic dzisiaj nie robię. NIC! Uprzedziłam domowników, żeby się ode mnie odfikać. I wtedy spadł deszcz. Co za świat, no słowo daję!
Sprzedaj ten sposób na przywołanie deszczu afrykańskim szamanom. Oni mogą nie znać tego zaklęcia!
Tylko nie wiem, czy u innych też to działa. Bo jakbym miała się do tej Afryki przeprowadzić, to niechętnie. Przecież ja nie mogę wychodzić na słońce!