Pewnego razu wybrali się na ucztę u Radziwiłła panowie rycerze
– Kmicic, Wołodyjowski, Zagłoba i Skrzetuski, który uciekł na
Litwę z obozu między Piłą z Ujściem, kiedy to pan Opaliński
przeszedł na szwedzką stronę. Prawdę mówiąc, wszyscy wtedy
stamtąd uciekli, ale jeden pan Skrzetuski potrafił to uzasadnić
względami patriotycznymi, dzięki czemu chadzał w aureoli prawego
syna zbolałej ojczyzny. Dodajmy od razu, że dla uproszczenia
akcji wprowadzamy tylko jednego Skrzetuskiego i jednego Radzi-
wiłła. Nasz Radziwiłł nazywa się Janusz Bogusław i nosi się
z polska po cudzoziemsku, kładąc kontusz na brabanckie koronki,
a na francuskie pludry wciągając juchtowe buty, obficie wymosz-
czone wiechciami z angielskiego rajgrasu.
– Czołem, czołem panowie bracia! – zawołał chytrze Radziwiłł,
aby ich skaptować do swoich niecnych zamiarów. – Co tam w tere-
nie? Jak nastroje, kurcza ich mać? – pytał jowialnie, poklepując
ich poufale, jak to zazwyczaj wojewoda, choćby i wileński.
Zaraz też poczuli się swojsko i każdy zapragnął popisać się
przed księciem swoimi dokonaniami, a mianowicie Skrzetuski tym,
że się swego czasu ze Zbaraża przekradał, Kmicic – że Chowań-
skiego podchodził, pan Wołodyjowski – że jest pierwszą szablą
Rzeczpospolitej, a Zagłoba – że najdowcipniejszy we wszystkim
chrześcijańskim rycerstwie.
Radziwiłł słuchał, chwalił, z rzekomego podziwu ręce i oczy
w górę podnosił, ale zaraz opuszczał, aby ich objąć, co czynił
z wewnętrznymi oporami, gdyż pan Zagłoba cuchnął okowitą, a pan
Skrzetuski nigdy się dobrze nie wywietrzył z onej kanalizacji
zbaraskiej, przez którą był się czołgał, a co więcej, tak sobie
ów rodzaj podróżowania upodobał, że nie daj Boże, aby gdzie jakie
błocko albo i gnojówkę zobaczył, tedy zaraz tam hycał i krytą
żabką w paskudztwie się babrał.
Na szczęście dano znać, że uczta już gotowa, więc wszyscy
przeszli do wielkiej sali, w której już siedzieli szwedzcy
posłowie.
– Ten gruby, czerwony, to hrabia Loewenhaupt, a ten chudy,
zielony, to baron von Dudehoff – wyjaśnił pan Zagłoba.
– A ów siny, zakatarzony?
– A to moja narzeczona Oleńka Billewiczówna – wtrącił pan Kmi-
cic, po czym dodał, klepiąc się po szabli: – A jeśli się komu nie
podoba, to uszy poobcinam!
– Bez uszu będzie jeszcze szpetniejsza – zauważył pan Skrze-
tuski.
– No, to nie poobcinam – zgodził się Kmicic i przestał klepać
szable.
Właśnie w tej chwili książę Radziwiłł chciał zadzwonić buławą
w kielich na znak, że będzie przemawiał, ale skutkiem zdenerwowa-
nia uderzył w głowę księdza biskupa Parczewskiego, który natych-
miast zemdlał.
– Wody, wody! – zawołała wojewodzina wendeńska.
– Kumpotu…! – szepnął biskup, odzyskując przytomność. –
Słuchamy, słuchamy! – dodał uprzejmie.
– Mości panowie! – zawołał książe. – Wielu spomiędzy was zdzi-
wi to głosowanie, ale pragnę zapytać, kto jest za tym, abyśmy
przeszli pod panowanie króla Karola Gustawa? Głosujemy przez pod-
niesienie mandatu.
Wszyscy grzecznie podnieśli mandaty, tak jak ich przez długie
lata uczono.
– Bardzo ładnie! – ucieszył się książe. – A więc tylko dla
czystej formalności spytam, kto w takim razie jest za tym, aby
pozostać pod władzą króla Jana Kazimierza?
Ten głupi formalizm spowodował, że wszyscy znowu podnieśli
mandaty.
– Wszyscy do pierdla! – ryknął rozjuszony magnat i już po
chwili nasi znajomi rycerze siedzieli w solidnym, kiejdańskim
podziemiu.
– Głupio wyszło… – powiedział pan Zagłoba.
– To po co żeś waść głosował? – spytał pan Skrzetuski.
– Wszyscy głosowali, to i jam głosował. A cóż to ja jakiś soc-
jaldemokrata jestem, czy co? A waść, panie Michale, to niby nie
głosowałeś „za” ?
– Głosowałem z nawyku „za”, ale wąsikami ruszałem „przeciw”.
– Akurat komuś się chciało gapić w pańskie wąsiki! – zaśmiał
się Kmicic, który też z nimi siedział wbrew temu, czego niektórzy
czytelnicy oczekiwali.
Wtem do lochu wszedł tępogłowy oficer.
– Jestem Roch Kowalski – przedstawił się. – A to jest pani
Kowalska – oświadczył, pokazując zardzewiałą szable tkwiącą bez-
nadziejnie w starej wysłużonej pochwie.
– Jakże to tak? – zdziwili się więźniowie. – To z własną szab-
blą żywiesz?
– A żywię, a co mi tam? – odrzekł butnie Roch. – Jedyna to mo-
ja i najmilejsza przyjaciółka! Hej – dodał marzycielsko pod
adresem szabli – żebyś ty tak jeszcze, szelmo, gotować umiała!
– Jeżeli nie masz żadnej inszej rodziny – wzruszył się pan
Zagłoba – to mów mi wuju.
– A ja nie chce waści mówić „wuju” – zaperzył się Roch. – Naj-
wyżej mogę coś do rymu – zażartował wulgarnie i powsadzał jeńców
na wóz, żeby ich zawieźć do Birz i wydać Szwedom.
Wszyscy bardzo się tą wiadomości ucieszyli, a najbardziej pan
Kmicic.
– Nie ma to jak u Szwedów – mówił – smacznie, porno i wyt-
worno, a Szwedki duże blondyny! Komm hier svenska Fleka, zrobimy
człowieka! – zacytował popularne, skandynawskie przysłowie.
– Święta to prawda – potwierdził cnotliwy pan Skrzetuski.
– Opowiadał mi o tym podkanclerzy koronny, pan Hieronim
Radziejowski, któren był tam na saksach i już po trzech
miesiącach wrócił własną gablotą sześciokonną, a wcale się spec-
jalnie nie napracował, tyle że po karczmach garnki zmywał, a no-
cami po szpitalach nocniki wynosił, co dla polskiego dygnitarza,
chwilowo od nomenklatury odsuniętego, nie jest żadną ujmą.
– Do Szweda, do Szweda! – zawołali z entuzjazmem rycerze na
wieść o tych wspaniałościach.
Ale, niestety, jak to u nas, popili się, zaczęli przebierać
jeden za drugiego, a wreszcie pan Zagłoba w mundurze Rocha Kowal-
skiego oświadczył, że on poprowadzi konwój. I jak zaczął
prowadzić, tak wszyscy wpadli w ręce skonfederowanych chorągwi
i musieli się do nich przyłączyć. A tak ładnie się zapowiadało.
A. Waligórski
Dzień dobry pod nowym wpisem. A myślałem, że znam Trzech Rycerzy od podszewki, a tu guzik, żeby już tę pasmanteryjną metaforę dopowiedzieć. Że się do Szwecji na saksy wybierali, to nie wiedziałem. „co dla polskiego dygnitarza,
chwilowo od nomenklatury odsuniętego, nie jest żadną ujmą”, oj, to chyba nam dygnitarze pozadzierali nosy, bo nie wyobrażam sobie obecnych na saksach.
Jak nie jak tak ? Ostatnio byli w Madrycie dorobić do do diet. Chwilowo zostali odsunięci z nomenklatury :)))
Ech, do Madrytu to na pohulankę raczej wybyli, w końcu, jak dzisiaj widziałem, jeden tłumaczył, że tam się wszyscy bawią 😛
Z Waligórskiego prawie każde zdanie możnaby wyjąć jako szczególnie celny cytat!
„Głosowałem z nawyku „za”, ale wąsikami ruszałem „przeciw”.” – aktualne mimo lat!
Idę, proszę Waszmośćpaństwa, na rumaka stacjonarnego usiąść i pokręcić.
Jak już po dobranocce, to i ja idę spać!
Dzień dobry

I do pracy!! Oby do 19 grydnia
Witajcie!
Tego tygodnia już prawie nie ma!
Dzień dobry. Dzisiaj jestem trochę później, ale za to planowo 🙂 kawa już zaczyna działać, ale jeszcze trochę jej zostało do wypicia.
Witam ciepło i słonecznie :))))
Dzień dobry, przyda się, bo na Wybrzeżu chyba powoli Aleksandra się zaczyna panoszyć.
Dzień dobry (mocno spóźnione)

Odnośnie Aleksandry, to czuje się ją przez skórę…
Noc była ciepła i ciśnienie się zmienia (coraz szybciej). Oj zanosi się na sztorm…
Znajomi z Poznania namawiają, żeby się przejść nad morze, jak będzie najmocniej wiało. Poszukiwacze mocnych (cudzych) wrażeń, kurka wodna.
I w ten sposób matka natura włączyła się do rozważań mistrza Andrzeja nad urodą panny Oleńki…
Minęło czasu małowiele. Idę kręcić.
Kurczę, chyba powinienem zacząć jakoś to wykorzystywać, nie wiem, do produkcji uzwojeń do transformatorów, czy coś?
Trochę dmucha, jeszcze nic się nie dzieje….. około 3 stopni i mży mżawka 🙂 Zobaczymy co będzie rano, wg prognoz ma solidnie padać deszcz. O burzach nic nie wiadomo.
Dzięki Bożenko ale u mnie na południu cisza zupełna ,nie mży i nie dmucha i takiej spokojnej nocy życzę Wyspowiczom -dobranoc
Słowiczy ten śpiew ? Może troszeczkę 🙂 A to pyzate putto z różowymi skrzydełkami jak nic może się przyśnić 🙂
Dzień dobry. Trochę będę biegał. Na razie wygląda, że Aleksandra nie poszalała w nocy (chcoiaż cały czas zapowiadają, że jeszcze powieje). Swoją drogą, jak to brzmi!
Witajcie!
Kroi mi się kolejny zwariowany dzionek 🙁
Dzień dobry. To chyba już zaczyna być przedświątecznie?
chyba tak… wszystko się jingle-bela…
W sieci zawrotną karierę robi hasło a propos najnowszych zakupów PKP – „wszystko się pendoli” 😉
Kochani, wybywam zaraz na dłużej, z powrotem będę pewnie późnym popołudniem/ wczesnym wieczorem. Biorę w kieszeń ciężarki na wypadek gdyby Aleksandra się pojawiła (chociaż media już tonują wcześniejsze sensacyjne zapowiedzi).
Witam
Aleksandra powoli pokazuje pazurki – wieje i leje…. 🙁
A w Krakówku dzień był piękny – słoneczko i upał (chyba z 8 oC było… )
Dobry wieczór 🙂 Czekam i czekam , a Aleksandry ani widu , ani słychu . W dawno minionych czasach , to nawet prezenter od pogody zapowiadał , że będzie wiało ze wschodu , a to jak Państwo wiedzą , nic dobrego nie wróży . Piszesz Wiedzminko , że u Ciebie Oleńka pokazuje pazurki , tak sobie z nudów myślę , jaki lakier położyła ona Dama ,aby zaakceptować jej oczekiwaną wizytę .
Witaj Maksiu – kolorek opalizująco- bury widać… a pazurki delikatne…licho wie czy się zjastrzębi czy znudzona odpłynie 🙂
Oglądałem dzisiaj w miejskim parku ,jak młody człowiek przy pomocy specjalnej dmuchawy , zgarniał w jedno miejsce liście z drzew . Bez grabi ,bez schylania się ,szedł wyprostowany z tą dmuchawą jak na defiladzie . … Też widocznie znudziło mu się oczekiwanie na Aleksandrę …
Taka metoda oczyszczania ścieżek w parku i u nas panuje…. idzie sobie pan i zdmuchuje liście, żeby nikt się na nich nie ślizgał? 🙂
To raczej metoda rozdmuchiwania i liści, i pyłu…
Też mam taką dmuchawę, ale rzadko z niej korzystam. Ogródek mam taki, że widelcem można skopać, to i grabienie jest proste. Ta dmuchawa ma jeszcze opcję „odkurzacza”
Jak się odpowiednio ustawi, może pozbierać liście z ziemi i poszatkowane wrzuca do wora 
Syzyfowa praca… Podobnie śmiesznie wygląda to podczas deszczu. Mokre, przyklejone do podłoża liście nie dają się przedmuchać w inne miejsce… ale jak ktoś chce próbować… jego sprawa 
Tutaj to urządzonko jest dość popularne. Najbardziej mnie śmieszy, gdy Meksyki próbują używać tego ustrojstwa przy silnym wietrze. Co przedmuchają w jedną stronę, to wiatr przegania w drugą
Wiem , wiem , że każda Dama każe na siebie czekać , ale czasami przeciąga strunę i ony chłop idzie w siną dal z rozpaczy .
Przyznasz jednak , że umiejętność oceny sytuacji , tak aby nie dopuścić do pęknięcia struny , jest ze wszech miar pożądana .
Otóż więc jestem. Byłem na jednej narzekalnej konferencji w Gdańsku, ale już wróciłem.
Ale nie zaraziłeś się? 😉
Nie. Wiedziałem, dokąd idę 🙂
Uprzejmie donoszę, że Aleksandra jest porywista…. niby nic, a jak dmuchnie całkiem nieoczekiwanie, to drzwi balkonowe drżą ( bo od południ
owego zachodu dmucha)
Dotarła zatem? I co? zgadza się opis mistrza Andrzeja ( sina, zakatarzona )?
DzińDybry:)) Przychodzi trup baby do lekarza i kładzie się na kozetce.
-Co się babo tak rozkładasz? Pyta lekarz.
-A co mam gnić w poczekalni?
Dzień dobry, u nas dmucha dość solidnie, ale nie tak, jak straszyli.
Poza tym mam weekend słomianego wdowca, co wiąże się z tym, że owszem, nikt mi nad uchem nie będzie dudrać, ale parę spraw mam do załatwienia, więc pewnie będę trochę w kratkę.
Witam Mistrzu :)) W kratkę mają Szkoci, Polacy ponoć wolą w kropeczki :))
A proszę bardzo, mogą być kropeczki 🙂
Witajcie!
Pewno będzie mnie mało, bo rodzinka w przedświątecznym wirze.
Maluczko i jestem z powrotem.
Dzień dobry
Dziś też raczej za dużo tu nie posiedzę. Chociaż nic robić mi się nie chce
Będę musiała… Ale przynajmniej pospałam sobie długo
do 7 
Znowu trochę mnie nie było, ale real nie za bardzo mnie męczył
Dobry. Przed świętami trochę pracy jest, to prawda. Może pod wieczór zrobi się trochę ludniej?
Na razie siedzę sobie spokojnie i się zastanawiam

Od czego by tu zacząć? To znaczy… wiem, że od początku, tylko muszę jeszcze ten początek znaleźć
Wątek trochę się ciężkowaty zrobił… Myślałam wstawić swoje kaczkowate, ale dziś TAKA rocznica.. to chyba nie wypada…

Niech jeszcze trochę poczekają
IMHO wątek o kaczkach realnych będzie znakomitą odpowiedzią na wysiłki kaczki odrealnionej…
Zapraszam pięterko wyżej na kolejne (przedostatnie) kaczkowate
Coś mi tu Wiedżmy brakuje
Wiem ,że sama bywam na tyle ile mi czas pozwala -sorry …a tu nie ma ALLI i wiem że każdy ma wiele spraw ze Świętami związanymi -jednak warto dać znać tylko dlatego -żeby niepotrzebnie nie wzbudzać niepokoju -pozdrawiam Wyspowiczów … 