Bernikla kanadyjska.
To bardzo popularne tutaj, duże ptaki. Ich stada w okresie jesiennym, czy wiosennym liczą sobie ponad 100 sztuk. Na lato rozbijają się w pary…
W sumie, to kiedyś myślałam, że gęsi są z rodziny „gęsiatych”, a one są z rodziny kaczkowatych!!! Czyli kacza rodzina jest duża…
U gęsi kanadyjskich nie ma dymorfizmu płciowego. Pani i pan są jednakowe…
Nie wyczytałam tego z internetu, ale niektórzy Amerykanie mówią, że gęsi kanadyjskie z Kanady przylatują do nas na zimę, a te od nas lecą dalej na południe… Sama już nie wiem, czy to jest prawda…
Gęsi pożywiają się głównie na brzegach. Wyskubują trawę, wybierając to co im najbardziej smakuje. Ale czasami mają ochotę na coś „mokrego”, a może po prostu razem z podwodnym zielskiem zjedzą też trochę protein w postaci małych ślimaczków czy innych żyjątek…
Jeszcze jedna ciekawostka. Tutaj te gęsi, to chodzą po drogach jak święte krowy w Indiach. Swoim przemarszem przez jezdnię potrafią wstrzymać ruch nawet dużych ulic, o dużym natężeniu ruchu. Kiedyś próbowałam na te jędze zatrąbić, żeby toto szybciej zabrało swe kupry i dało przejechać. Małpa nie gęś, zatrzymała się prawie na środku drogi i patrzyła z pogardą na „trąbacza”. No bo jak można na taką świętość trąbić!!!! I wcale nie było szybciej, a wręcz przeciwnie… Niektóre dzielnice mają z tymi gąskami całkiem niezły problem. Bo jak im się zwali takie trochę większe stadko, to chodniki są tak zafajdane, że przejść nie ma jak. Nie mówiąc już o trawce w parkach. Bo kto rozłoży kocyk na tych gówniakach…
Mogę jedynie dodać, że bernikla kanadyjska jest hodowana w parkach i ogrodach zoologicznych, z których często ucieka. Również w Polsce… Jest to gatunek bardzo inwazyjny i zagraża naszym, polskim gęsiom. I tak, chociaż starają się ją odławiać, coraz częściej pojawia się w okolicach Gdańska i na Kaszubach…
Jak wyczytałam, gęsi kanadyjskie są bardzo terytorialne i agresywne. W okresie godowym ( i nie tylko) przeganiają inne ptactwo ze swego terytorium. Wyczytałam też, że gdy bernikla obrożna pojawiła się w pobliżu gniazda bernikli kanadyjskiej, po godzinnej walce została utopiona w błocie. Samiec gęsi kanadyjskiej tak długo wpychał głowę bernikli obrożnej w błoto, aż w końcu ją utopił… Czyli całkiem miłe te samce bernikli…
Chciałabym opisać jeszcze jednego ptaka z rodziny kaczkowatych. Niemałym zaskoczeniem dla mnie, była informacja, że łabędź niemy też do tej rodziny należy. No bo gdzie łabędź (ogromny ptak) i kaczka!!!
W zasadzie ten gatunek łabędzia pochodzi z Eurazji. Część populacji zimę spędza w północnej Afryce. Został introdukowany do Ameryki Północnej, Australii i południowej Afryki. Dzięki temu mogę go tutaj spotkać 😀
Są to najcięższe obecnie w Polsce ptaki zdolne do aktywnego lotu. Aby wzbić się w powietrze potrzebują zbiornika wodnego, na którym wykonują kilkudziesięciometrowy rozbieg. Czasami startują też z rozległej, płaskiej powierzchni ziemi lub zamarzniętej tafli jeziora lub rzeki. Wzbijają się w powietrze zawsze pod wiatr, dopiero później zmieniają kierunek lotu. Powoli nabierają wysokości intensywnie pracując skrzydłami. Latają najczęściej około 50 metrów nad ziemią. Podczas lotu słychać głośny świst wolno i majestatycznie machających skrzydeł, spowodowany wibrującymi lotkami. W charakterystyczny sposób wyciągają wtedy szyje. Lądują prawie wyłącznie na powierzchni wody lub ewentualnie, w razie konieczności, na śliskim lodzie. Obserwowano także wielokrotnie stada łabędzi liczące ponad 200 szt. żerujące na ozimych zbożach lub rzepaku.
Pary, które dobierają się już jesienią, z reguły dochowują sobie wierności. Za pomocą obrączkowania wykazano jednak w Polsce zarówno nierzadkie rozpadanie się par, jak i kojarzenie z nowym partnerem po śmierci poprzedniego. Oboje na początku wiosny obierają swoje terytorium, którego samiec gwałtownie broni. Odstrasza intruzów groźną postawą z wyciągniętą głową do tyłu i podniesionymi skrzydłami. W momencie zagrożenia rzuca się naprzód, odbijając się od powierzchni wody obiema łapami. Z tego co kiedyś wyczytałam, łabędź może uderzeniem skrzydła zabić niedużego psa, albo złamać kość udową dorosłemu mężczyźnie. Czyli trzeba z tymi ptakami uważać i starać się ich nie denerwować, szczególnie w okresie lęgowym…
Jaja wysiadywane są przez okres ok. 35 dni głównie przez samicę, podczas gdy samiec z reguły pozostaje w pobliżu broniąc w razie potrzeby gniazda, zastępując samicę na krótkie okresy. Pisklęta są zagniazdownikami, opiekują się nimi zarówno samiec jak i samica. Zdolność do lotu uzyskują po około 4–5 miesiącach. Dwuletnie młode wprawdzie próbują budować już gniazdo, ale dojrzałość osiągają najwcześniej w 3. roku życia.
Dieta łabędzia niemego to pokarm roślinny, ale z dodatkiem małży, ślimaków i larw owadów. Młode w pierwszych dniach życia odżywiają się zbutwiałą roślinnością, którą zdobywa matka. Pokarm często wydobywany jest wprost z dna zbiornika poprzez zanurzenie całego przodu ciała i uniesienie tylnej części ponad wodę. Nieprawidłowa dieta, na przykład bogata w chleb, może powodować anielskie skrzydło (o którym kiedyś pisałam), schorzenie nieuleczalne u dorosłych ptaków.
Ptak ten jest objęty ochroną gatunkową. I bardzo dobrze!!! Bo to duże ptaki i pewnie niejeden by się połakomił na taki obiad…
Trochę mi tych kaczkowatych zostało do opisania, ale to już w następnym odcinku…
Witam na nowym pięterku i zapraszam do oglądania.
Ciekawa jestem, czy też zaskoczyła Was wiadomość, że zarówno gęś, jak i łabędź należą do rodziny kaczkowatych. Ja byłam szczerze zdziwiona, bo myślałam, że są to różne rodziny. Za to ptak, o którym myślałam, że jest kaczką okazał się zupełnie z nią niespokrewniony

Ale obecnie badacze pobierają próbki DNA od różnych gatunków i porównują je ze sobą. I dlatego niektóre gatunki zmieniają rodziny, bo chociaż fizycznie podobne, nie należą do niej
Ale kaczka nigdy nie będzie łabędziem, o!
…ale rodziny się nie wybiera
Wiedźminka ma rację, rodziny się nie wybiera…

Łabędź nigdy nie będzie kaczką, ani kaczka łabędziem. Należą tylko do tej samej rodziny „kaczkowatych”, a to nie to samo co „kaczek”
I jeszcze jedna uwaga. Bernikli obrożnej nigdy nie widziałam na żywo. Tylko na obrazkach. Chociaż to mało dziwne, bo nie zalatuje ona w rejony w których bywam. To ptak arktyczny, który co prawda emigruje na zimę w cieplejsze rejony, ale nie aż tak daleko. Można ją spotkać w północnym USA i Kanadzie, a także w Europie…
Mogę jeszcze dodać, że miałam problemy z wyborem zdjęć gęsi kanadyjskiej. Mam tego ok. setki i to różnych różniastych. Ale gęsi te można tu spotkać dosłownie wszędzie i to o każdej porze roku
A ja mam taki głupi charakterek, że nawet jak wiem, że mam sporo zdjęć jakiegoś ptaka, to i tak cykam nowe 

Z łabędziami jest inaczej. Nie są aż tak powszechne i można je spotkać głównie w parkach, albo w ZOO. Z tym że w ZOO nie są one w klatkach, ale żyją na zasadzie gości. Tak jak ślepowrony, które odlatują na zimę w cieplejsze rejony, a wiosną wracają do ZOO i zakładają gniazda na drzewach. W Lincoln Park ZOO znaleźliśmy z małżonkiem dwie kolonie ślepowronów
Spadam na górę


Oczywiście miłego dnia Wam życząc
Ps. Poczytam Was rano (oczywiście u mnie rano) i w miarę możliwości odpowiem na wszelakie pytania
O, są ptaszydła 🙂
Mnie nie tyle przynależność łabędzi zaskoczyła, co ta siła ich skrzydeł 🙂
Kiedyś na kilkudniowym spływie kajakowym zajęły jedno z nielicznych miejsc przy stromym brzegu gdzie dało się wyleźć na brzeg i nie chciały nas przepuscić 😀 A potem próbowały gonić 😀 Choć młode były takie już odrośnięte.
A te gęsi to niezłe ziółka, różnorodność jest piękna, a te się będą szarogęsić, no…
A mnie z kolei siła skrzydeł nie zaskoczyła. To duże ptaki i muszą mieć silne skrzydła, żeby latać. Unieść takiego łabędzia nie jest łatwo
Dzieńdoberek
Obejrzawszy i poczytawszy, no i popodziwiawszy śliczne zdjęcia 😀
A tera zasuwam na górkę. Mus, to mus 😉
Witajcie!
Może to samookłamywanie się, ale zawsze dziwi mnie gdy ktoś patrzy na łabędzia jako na posiłek. A w stosunku do ślicznych, różowych prosiaczków nie mam takich zdumień!
Łabędzie dość licznie występują na Mazurach – kiedyś z wieży widokowej patrzyłem na małe jeziorko Łuknajno – ścisły ptasi rezerwat – prawie w całości pokryte bielą łabędziego zgromadzenia. Świst ich skrzydeł jest bardzo charakterystyczny i nie do pomylenia z innymi odgłosami.
Nie wiem czy ktoś jada łabędzie, ale na dobrą sprawę, ludzie jedzą różne dziwne (dla nas) zwierzaki. Dla niektórych zjedzenie prosiaka jest obrzydliwe, a nam zjedzenie, na ten przykład, psa jest nie do pomyślenia. To samo jest z ptakami. W Afryce wybijane są nasze bociany, które tam zimują. A nie wyobrażam sobie, żeby w Polsce ktoś mógł tego ptaka przełknąć.
Takich przykładów jest cała masa…
Chętnie bym do takiego ptasiego rezerwatu się wybrała
Wrażenie musiało być niesamowite. Tyle łabędzi w jednym miejscu. Na pewno były też i inne ptaki… Cudności… 
Muszę przyznać, że trochę Ci zazdraszczam, Ukratku
Dzień dobry
Zapraszam na poranną kawę
Kawa zaparzona, teraz można (w miłym towarzystwie) poczytać o „ptaszyskach” 😀
Dawno temu słyszałem o zabójstwie dwojga ludzi przez łabędzicę chroniącą młode. Ojciec z córką podpłynęli kajakiem bardzo blisko; zdenerwowana ptaszyca szarżując wywróciła kajak a potem dziobała w głowy, gdy te wynurzały się spod wody – aż przestały się wynurzać…
Teraz nawet z małymi zazwyczaj śpieszą na spotkanie z ludźmi – może uda się coś użebrać 😉
Tylko wydaje mi się, Ukratku, że śpieszą na spotkanie z ludźmi głównie te parkowe łabędzie. Te które żyją z dala od ludzi nadal są dzikie i nie chcą mieć z nami nic wspólnego
No, może jeszcze na tych jeziorach, gdzie odpoczywa wielu turystów i łabędzie są oswojone…
Kiedy spędzaliśmy wakacje nad jeziorem, codziennie wieczorem, o tej samej porze, podpływała para łabędzi z (dobrze już podrośniętymi) młodymi i żebrała, ale z godnością i bez spoufalania się – próby zbliżenia kontrowane były ostrzegawczym, gardłowym sykiem.
Łabędzie na miejskiej plaży w Gdyni natomiast są tak przyzwyczajone do ludzi, że nie boją się bliskości (aczkolwiek oczywiście pogłaskać się nie dadzą, co to, to nie), ale porobiły się tak bezczelne, że kiedy któremuś z karmiących skończy się żarcie (niestety najczęściej niezdrowe dla ptaków resztki pieczywa), to czasem nie chcą go wypuścić z okrążenia, domagając się natrętnie dalszego ciągu.
Z łabędziami skojarzyły mi się też nadbrzeżne koniki (tarpany czy też koniki polskie) w Popielnie (od strony Bełdan), które podchodziły do cumujących jachtów, podobnie żebrząc o resztki 🙂 na szczęście nie były tak natrętne jak łabędzie.
Koników nad Bełdanami już kilka lat nie widziałem, widuję tylko ich ślady na ścieżkach. Albo jest ich mniej, albo w jakiś sposób oduczono je komitywy, bo niegdyś faktycznie podchodziły całymi stadami. Może zresztą odepchnęła je ogromna rozbudowa portu i stanicy w Popielnie, i wolą żyć dalej od tłumu, dyskotek i samochodów…
A ten port to od strony Bełdan właśnie, czy od Śniardw? Bo ja płynąłem akurat wycieczkowcem przez Bełdany z Rucianego do Mikołajek, jak widzieliśmy je kursujące od jachtu do jachtu.
Stanica jest przy Bełdanach, być może pamiętasz prom przeciągający się na linie w poprzek jeziora? To właśnie dojazd do Popielna… tuż przed wyjściem z Bełdanów na Śniardwy i Mikołajskie. Z pewnością była już wtedy (pamiętam ją z czasów mojej podstawówki!), ale teraz jest nieporównanie tłumniejsza, głośniejsza i większa.
Tak, pamiętam prom. Koniki podchodziły do jachtów przy brzegu od strony zatoczki po południowej stronie promu, tam, gdzie las. Powiadasz, że teraz głośniej tam i ludniej? No cóż, pewnie tak jak większość ludzi właściciele i/lub zarządcy terenu chcą wciąż więcej i więcej… Niestety.
Czyli piszesz o tym samym co ja, Mistrzu Q. Te łabędzie, które są przyzwyczajone do ludzi nie tylko nie uciekają i nie atakują w obronie, ale nawet domagają się jedzonka.
Nie zapomnę, jak swoją mamę zabrałam kiedyś do parku. Na trawniku siedziało wielkie stado gęsi. Zaproponowałam, że może podejdziemy bliżej. Mama nie bardzo chciała, bo nie chciała ich płoszyć. Tylko się śmiałam. Płoszyć?!!! Gęsi kanadyjskie na żerowisku?!!! To nie jest takie proste. Podchodziłyśmy coraz bliżej… mama zwalniała, ale dosłownie ciągnęłam ją za rękę. Byłyśmy może ze dwa kroki od pierwszych gęsi, gdy mamę wmurowało na dobre. Nie mogła uwierzyć, że podeszłyśmy tak bliziutko, a one nic
Fakt, że te co były najbliżej podniosły głowy i popatrzyły na nas, ale po chwili z powrotem zaczęły spokojnie skubać trawę…
Gęsi kanadyjskie mają podobnie. Te, które mieszkają w naszych okolicach na stałe, nie uciekają od ludzi. Możesz chodzić między nimi i nawet nie drygnął. To Ty musisz je omijać, gdy się rozłożą, bo taka z drogi nie zejdzie
O tej porze roku, jesienią, przylatują do nas gęsi kanadyjskie z Kanady. Nie wiem, czy żyją w głębokich lasach i ludzi nie widują… Gdy się podejdzie do nich na kilka metrów, to uciekają w popłochu. Od razu widać, że obce… nie nasze
Ze zwierzakami jest podobnie jak z ptakami. Jeśli ludzie przyzwyczają je, że gdy tylko się pojawią, są dokarmiane, to przychodzą często. Tutaj na wszystkich biwakach piszą ostrzeżenia, żeby nie karmić dzikich zwierzaków. A i tak ludzie to robią. I potem jest tak, jak mieliśmy nad Devil’s Lake, że nie mogliśmy się opędzić od szopów praczy. Siedzieliśmy przy ognisku, a one próbowały dobrać się do naszego jedzonka na stole. I wcale nie uciekały, gdy próbowaliśmy je przegonić. Czuły zapach jedzenia… A co będą się wysilały i polowały, skoro ludzie mają tyle dobrych rzeczy do jedzenia
Następnego wieczora szop był znowu. Chodził dokoła i zaglądał
Do nas nie, bo ja jestem wredna i całe jedzenia tak chowam, żeby nie miały możliwości się dostać. A śmietnik wstawiam do samochodu. Tam się nie dogryzą
Sąsiedzi nauczeni doświadczeniem też pilnowali swego jedzonka i szopowi nie udało się niczego ukraść 


A w tym roku, to szop zwędził naszym sąsiadom na biwaku spory kawał mięcha. Sąsiad co prawda poleciał za nim, ale chyba tylko po to, żeby postraszyć. Nie wierzę, że odebrałby szopowi mięsko i sam to zjadł
Ale na koniki to bym popatrzyła z chętnością. Ciekawe czym się je dokarmia? Przecież kiełbasy czy mięska nie zjedzą! Pieczywem? Bo ziarna też chyba nikt z sobą nie wozi…
Szopy łatwiej dokarmiać, bo są wszystkożerne…
Sikorki też są wszystkożerne
Żrą śmietanę kwaśną, pasztet, skóry z boczku, ser żółty, zwietrzałą kocią karmę, tuńczyka w puszce, wiórki marchewki, groszek konserwowy, boczek „wędzony”
mam wrażenie że i liście róży 
Inne kradną z balkonu służącego czasem za chłodziarkę 🙂 A rozbrajający jest widok takiej małej sikorki ciągnącej kostkę sera większą od niej dwa metry dalej
czerstwy chleb, gęstą grochówkę, surówkę z kapusty… I zaznaczam, że tylko niektóre z tych rzeczy były dla nich przeznaczone
To jakieś dziwne sikorki
Jesteś pewna, że to one? Może ktoś na ich konto się dobiera do Twoich zapasów 
Dobrze, że nie ma tak u ludzi, bo chyba bym zbankrutowała

A poza tym, sikorka potrzebuje dużo pożywienia. Żeby przetrwać musi zjeść dziennie tyle ile sama waży
Ha, chętnie bym pooglądał szopy buszujące w piknikowych koszach.
A co do mięsa, to pamiętam, jak dawno temu byłem na grillu u znajomego, który miał wówczas dwie suki nowofunlandki, tak poczciwych i, pardon, dupowatych psów w życiu nie widziałem. Jedna z nich zwinęła z talerzyka kiełbasę na grilla, a gospodarz to zauważył, ochrzanił ją, trzepnął w tyłek, po czym stanowczo wyjął kiełbasę z pyska i ugrillował. Rzeczona kiełbasa nie została nadgryziona, więc jakoś nikt nie protestował, ale najlepsze, że suka pokornie i bez protestów się z tym pogodziła. A mówią, że psu z pyska jedzenia nie wyjmiesz.
W dawnych i niesłusznych czasach byliśmy zimą na rodzinnym zjeździe na wsi. Zdobyta niemałym trudem szynka, przywieziona z daleka, zniknęła rankiem bez śladu!
Mniej więcej połowa, obgryziona i obśliniona, znalazła się później głęboko w budzie miejscowego psa. Pies dostał po tyłku, a reszta szynki… z bólem ofiarowaliśmy ją innemu, przyjezdnemu psu
Dzień dobry. Znów z poślizgiem, ale za to od razu z kawusią.
Przeczytałem całość, jak zwykle b. fajna, nie mówiąc o zdjęciach. Ciekaw jestem, czy na bernikle lezące przez drogę zadziałałby taki gwizdek ultradźwiękowy, montowany pod zderzakiem, żeby odstraszać (ponoć) zwierzynę płową. Inna sprawa, że to działa tylko przy pewnej prędkości.
O jedzeniu łabędzi przez (bezdomnych?) polskich imigrantów na Wyspach słyszałem, ale ponoć to tylko miejski mit, tym bardziej, że Polacy twierdzą, iż to byli rumuńscy imigranci 🙂 a u Brytyjczyków to wywołało potężne oburzenie (niezależnie od tego, czy to prawda, czy nie), ponieważ wszystkie łabędzie w Wielkiej Brytanii z mocy prawa należą do panującego monarchy. Co roku w lipcu odbywa się oficjalne obrączkowanie łabędzi na Tamizie przez specjalnie wyznaczonych „Królewskich Winiarzy” i „Królewskich Farbiarzy”, pływających po rzece skifami.
Czytałem kiedyś reportaż o cwaniaczkach, którzy miastowemu jako gęś (oskubaną) sprzedali bociana. Oceny wyczynu ze strony społeczności wiejskiej brzmiały na ogół tak:
– Że miastowy kupił, to śmieszne… ale że to bocian, to żal..
„Miastowi” są głupi, ale chyba nie aż tak…

Myślę, że to jest podobne do innej „miejskiej legendy” o tym, że ktoś kupił u „Ruskich” małego niedźwiedzia jako psiego szczeniaka.
DzieńDobry :)) Przypomniałaś mi Mirelko, znakomitą powieść Freda Bodswortha „Odmieniec”. Bernikla jest tam jedną z głównych bohaterek. Polecam :))
Dzień dobry 🙂 Wyczytałem właśnie, ze bernikla to duży ptak, ciekawi mnie jak duży? 🙂 🙂

Nie jestem fachowcem, ale oceniam, że w zależności od kucharza, ptak jest duży na 4 do 6 porcji
Dzień dobry

Według cioci Wiki:
Długość ciała ok. 45–110 cm
Rozpiętość skrzydeł do 190 cm
Masa ok. 2,0–6,5 kg
Czyli, jak widzisz całkiem spory ten ptaszek. Szczególnie ten 6,5 kilogramowy. Jak na 4 porcje, to chyba trochę za dużo
Nie znasz mojego apetytu
Fakt, nie znam Twojego apetytu
Tylko kilogram na głowę… Chociaż nie… jak się odejmie piórka i kosteczki, to może z połowa zostanie 
Wielkie ptaszysko jednym słowem, coś jak łabądek 🙂 🙂
Dzień dobry
Dobry 😀 wieczór 😀
Dobry wieczór! Skąd dochodzi? Znad jezior, czy raczej z morskich okolic?
Aaa pobudka!! Mistrzu Q!! Bo to znad morza, zatem należy posłuchać

Chciałabym napisać, że znad Zielonego stawu, który jest w parku niedaleko mego miejsca zamieszkania, ale niestety, nic z tego, bo od dawna już tam żaden nie chce rodziny założyć
Daaawno temu pływała, ciesząc oczy, ładna dostojna parka.
Pobudka, pobudka… Trza było głośniej krzyczeć!
A tak w ogóle, to dzień dobry

Chociaż u mnie noc ciemna
Aaa Ty spać kochana nie możesz??? Która tam u Ciebie na tarczy
Witaj 😀
U mnie dokładnie 12:58
Prawie jak pomyłka, tylko 1,5 godziny 
Ale że rozmawiałam z Bożenką…
Do łóżka!! Natychmiast!!
Zara
Jeszcze nie nie nagadałam 
Ano nie mogę
Małżonek śpi już od dawna, a ja jeszcze buszuję 

U mnie już po pierwszej w nocy
O łabędziach… Wiernych… Autor(???)
Delikatne i czułe
zakochane po wsze czasy
nic ich miłości zniszczyć nie zdoła
żadne fochy ani grymasy
wytrwają w uczuciu przez lata całe
płynąc ku sobie a czasem obok siebie
uczą nas zapatrzenia wytrwale
uczą jak kochać
cierpliwie
z radością
stale…
Ładny, prawda??
Prawda
Chociaż tej prawdy w nim niewiele 
Prawda!! Łabędzie są wierne! Bywa, że przez całe życie jednej partnerce! Jak u ludzi. Bywa
To chyba nie doczytałyście tego co napisałam. Według badań (obrączki i DNA) łabędzia wierność to mit. Nie tylko gdy jeden z nich zginie, szukają innej pary, ale czasami się „rozwodzą”, czyli pomimo, że partner żyje szukają innego
To jaka to wierność? A poza tym, według badań DNA zdarza się, że w gnieździe są małe od kilku samców. Czyli pani łabędzica „skoczyła na bok”
Dokładnie jak u ludzi… czasami facet nie wie czyje dzieci chowa 
Odpowiem Asnykiem [we fragmencie, coby nie zanudzać] 🙂 🙂
Łabędzi słyszałem śpiew.
Było to letnim wieczorem:
Przy bladym świetle miesiąca,
W pośrodku płaczących drzew,
Ponad przejrzystym jeziorem,
Stała wybładła i drżąca,
Łabędzi zawodząc śpiew.
Na cichej powierzchni fal
Łabędzie pieśni słuchały,
Myśląc, że jeden z ich grona
Przedśmiertny wylewa żal,
Gdyż ona, jak łabędź biały,
Co z pieśnią, zraniony, kona,
Śpiewała wśród cichych fal.
Dziś dla niej ostatni dzień,
W którym do śnieżnych słuchaczy
Swobodnie przemawiać może
Wśród serca gwałtownych drżeń,
I głosem śpiewnej rozpaczy
Płynąć po modrym jeziorze,
Żegnając ostatni dzień.
Gdyż jutro wykopią grób
Dziewiczej życia piosence,
Pogrzebią sen ideału:
Jutro nastąpi jej ślub,
I zwiążą na zawsze ręce…
A to jest mój ulubiony wiersz p. Adama A
Między nami nic nie było!
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych,
Nic nas z sobą nie łączyło
Prócz wiosennych marzeń zdradnych;
Prócz tych woni, barw i blasków
Unoszących się w przestrzeni,
Prócz szumiących śpiewem lasków
I tej świeżej łąk zieleni;
Prócz tych kaskad i potoków
Zraszających każdy parów,
Prócz girlandy tęcz, obłoków,
Prócz natury słodkich czarów;
Prócz tych wspólnych, jasnych zdrojów,
Z których serce zachwyt piło,
Prócz pierwiosnków i powojów
Między nami nic nie było!
Oby do wiosny Misiaczku!!!
Bo marzenia to jest to najlepsze! I nie skrzeczy!
Ja mam takich kilka Skowronku, oczywiście tych bardziej chmurnych:)
Wszystko skończone już pomiędzy nami!
I sny o szczęściu pierzchły bezpowrotnie.
Wziąłem już rozbrat z tęsknotą i łzami
I żyć, i umrzeć potrafię samotnie.
Dziś nic z mych piersi skargi nie dobędzie,
Nic jej nie przejmie zachwytem lub trwogą,
Nie wyda dźwięku rozbite narzędzie,
Pęknięte struny zadrżeć już nie mogą.
Nie ma boleści, co by mnie trwożyła,
Bo dzisiaj nawet w własny ból nie wierzę.
Ogniowa próba dla mnie się skończyła
I do cierpiących więcej nie należę.
I żadne szczęście ziemskie mnie nie zwabi,
Żebym się po nie miał schylić ku ziemi…
I żaden zawód sił mych nie osłabi –
Przebytą męką panuję nad niemi.
Światowych uczuć nicość i obłuda
Już mnie nie porwie swym chwilowym szałem.
Przestałem wierzyć w te fałszywe cuda,
Więc i zwątpieniu ulegać przestałem.
Z całego tłumu zmyślonych aniołów,
Połyskujących tęczą swoich skrzydeł.
Została tylko szara garść popiołów
I wiotkie nici porwanych już idei.
Dziś jeden tylko duch mi towarzyszy,
Co rezygnacji nosi ziemskie miano,
On wszystkie burze na zawsze uciszy
I da mi zbroję w ogniu hartowaną.
W tej zbroi – przejdę przez świat obojętnie,
Surowe prawdy życia mierząc wzrokiem,
Ani się gniewem kiedy roznamiętnię,
Ani się ugnę przed losu wyrokiem.
Patrząc się z dala na kłamliwe rzesze,
Na ich zabiegi o błyskotki próżne,
Kamieniem na nie rzucić nie pośpieszę
I pobłażania jeszcze dam jałmużnę.
Niech się więc kończy owa sztuka ładna,
Co się zwie życiem, w cieniu cichej nocy,
Bo żadna rozpacz i nadzieja żadna
Nad moim sercem nie ma już dziś mocy!
A tak w ogóle, to chyba jestem podekscytowana. Dziś małżonek trenując pilota (to jego codzienne ulubione zajęcie), trafił na program, w którym przeprowadzali testy na samochody pod względem bezpieczeństwa. Okazuje się, że mój van – Toyota Sienna, to najbezpieczniejszy z vanów w USA. Po nim jest Odyssey Hondy, czyli samochód Doroty, zaprzyjaźnionej osoby
Potem cała masa różnych marek i na końcu trzy najgorsze: Nissan, Chevrolet i Dodge Caravan. Oczywiście w kategorii minivanów
Cieszę się, że moje szczęście ślubne wybrało ten właśnie model 
Bo ta marka w ogóle cieszy się opinią bezpiecznej, a także bezawaryjnej. W ostatnim raporcie niemieckiej organizacji TUV dotyczącym bezawaryjności samochodów w każdej kategorii wiekowej w czołówce są samochody Toyoty.
Dlatego kupujemy tylko Toyoty. Małżonek ma Corollę, a ja Siennę. Córka wiele lat temu wyłamała się z rodzinnej tradycji i kupiła sobie Forda. Na naprawy wydała tyle, że mogłaby sobie kupić nowy u dealera. W końcu się wkurzyła i kupiła „japońca”. Przynajmniej ma spokój
Jeździ, a nie tylko ciągle naprawia.
A ja miałam Toyotę Camry, super auto było… I się deczko zajeździło
Mazdy też są niezłe. Przynajmniej moje spisywały się b. dobrze 😀
No to do (?) z Jasminkowym popotem
I mnie się oczki coraz bardziej kleją
Chyba pójdę już spać
Miłego dnia życzę 
Witajcie!
Dziś mnie pracka dopadła z samego rana i nawet z zasypiającą Miralką się nie przywitałem, w wszyscy już po kawie…
Ja jeszcze kończę 😀
Właśnie skończyłem kawę i wracam do pracy 🙁
Miłego dnia…
To już piątek!
Witaj
Miralką się nie przejmuj, bo i tak witamy się zwykle rano. To znaczy u mnie rano
A pracka od samego piątkowego rana to nic miłego. Mam nadzieję, że już po i zaczynasz miły weekend 
Już prawie po!
Każda praca wygląda najgorzej, póki się jej nie zacznie
A potem to już jej tylko ubywa i jest coraz lepiej
Oby Ci się skończyła jak najprędzej, żebyś mógł sobie poświętować bez obciążeń i nie ukradkiem 
Dzień dobry. Coraz ciężej mi się wstaje rano, a potem jak biały Królik: „Królik szeptał do siebie: >>O rety, o rety, na pewno się spóźnię<<" Kawa łyknięta na szybko i zaraz do pracy! Ale za chwilę...
Za późno kładziesz się spać lub za wcześnie wstajesz

Osiem godzin snu, to jest to co skowronki lubią najbardziej
Skowronki może to lubią, ale Miralki by chyba sobie boki odleżały, gdyby miały tak długo spać. 5-6 godzin to w zupełności wystarczy
Śpię dłużej tylko wtedy gdy jestem chora. To i nawet 8 godzin bywa za mało. Ale to ekstremalne sytuacje 
Gdy mnie cosik dopadnie, to i 20 godzin prześpię 😀
Ja też tak potrafię, ale tylko gdy mam grypę, albo ropną anginę.

Potrafię tak dwie doby przespać, ale po tym spaniu wstaję jak nowonarodzona 
Jak to się ze mnie wtedy śmieją, śpię 25 godzin na dobę
Wstaję tylko żeby się napić czegoś, zapalić i skorzystać z łazienki. I znowu w trapatuny
Dzień dobry


Kaczkowate są cudne
Muszę się przyznać, że trochę się zaraziłam od Miralki i częściej niż dotychczas obserwuję ptaszki 🙂
P.S Wszystkim świętującym dzisiaj wszystkiego najlepszego i pozdrawiam miło bardzo
Hi,hi dzisiaj jest również Dzień Życzliwości


Witaj dawno niewidziana Księżniczko
Najlepszego
…. i pozdrowień


Dzięki piękne Skowroneczku i odwzajemniam
Dla Wszystkich niewitanych jeszcze
A ja muszę przyznać, że cały czas mam nadzieję, że Was zarażę, jeśli nie miłością, to chociaż przyjaźnią dla pierzastych
To nie jest groźne dla życia i zdrowia, a może pięknie ubarwić nam życie 

Za życzenia dziękuję i wzajemnie najlepszego życzę
:Valentine-s-Day1: No to – jak Dzień Życzliwości, to dzień dobry w całuski:)
Jak całuski to całuski!


A możebyśmy tak Rok Życzliwości zadekretowali?
Witaj Ukratku
Jestem jak najbardziej za 
Ja też jestem za

W sumie życzliwość powinno się wpisać do życia na stałe, a nie tylko okazjonalnie
Oooo, zapomniałam o całuskach


Niech będzie jak najbardziej całuśnie
Dzień dobry życzliwy 🙂 Jak podpis pod anonimem, brakuje tylko „uprzejmie donoszę” 🙂
Dzień dobry Misiaczku
Tylko o czy by tu donieść? 
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dopisać
Donoszę życzliwie że:
Po podwórku chodzą kaczki,
Wszystkie bose nieboraczki,
A w dodatku nieodziane,
To są rzeczy niesłychane!
Choć serdaczek, choć kubraczek
Mógłby znaleźć się dla kaczek,
A na nogi – jakieś kapce,
A na głowy choć po czapce,
Bo to zima akurat,
Chwycił mróz i śnieg już spadł…
Rzyczliwy miłośnik drobiu 🙂

Znam tą piosenkę z dzieciństwa

Z Ciebie prawdziwie „rzyczliwy miłośnik…”
Nadziergaj Miralko czapeczek i poubieraj kaczuchy 🙂 🙂
W Australii ubierają pingwiny w sweterki, mogę w Ameryce ubierać kaczki
Tylko kto mi je połapie, żebym mogła ubrać? Ty Misiaku? 
Siatka na długim kiju i strój maskujący powinny wystarczyć 🙂 W życiu bym kaczki nie dogonił, kiedyś dla sportu próbowałem łapać kury u kuzyna na wsi, do dzisiaj wszyscy się turlają ze śmiechu na samo wspomnienie, a psiajuchy kury, przecież latać nie potrafiły :))))

Wiesz Bożenko jaki napęd ma łapana kura? Odrzutowy! Popyla w takim tempie po podwórku, że w życiu jej nie dogonisz 🙂 🙂
Ale środowiskiem kaczki jest woda, a kura należy do ptaków grzebiących, które mają silne nogi. Dlatego i szybciej ucieka. Kaczka na lądzie nie wystartuje tak szybko i na pewno (po drobnym treningu) wyłapiesz je szybciej niż kury
Masz duże szanse… 
No i tutejsze kaczki, szczególnie krzyżówki są oswojone i pozwalają podejść do siebie całkiem blisko
A z tym łapaniem kur… rolnicy jakoś je łapią na te rosołki
Widocznie nie wszystko da się zrobić na siłę i czasami trzeba pomyśleć



Może na kury też to działa? 
Każdy odrzut da się wyłączyć…
Może nie próbowałeś takiej metody, jak to się sarny łapie
Wkładasz palec w zadek sarnie i zaginasz. Na bank nie ucieknie
Może soli im na ogon nasypać? 🙂 Tylko jak dojść na tą odległość? Ja z miasta jestem, kury widziałem dotąd, tylko opalające się na rożnie, nie miałem pojęcia jakie są szybkie i że potrafią kilka metrów polecieć jak odrzutowiec 🙂 🙂
Życzliwe dzień dobry
Życzliwy Dzień i Wieczór proszę dla Wszystkich Wyspiarzy 🙂 Coś musi być na rzeczy z tą zyczliwością , bo dzisiaj co chwila na różny tzw. sprzęt komunikacji społecznej , otrzymuję propozycje abym poświęcił nadawcy tylko chwilkę , a spłyną na mój adres tysiące PLN . Czy to nie jest poczekalnia do Raju ? Po cholerę martwić się o jakąś pracę , kiedy pieniądze same walą do mnie od różnych dobrodziejów ? Czy Szanowni Państwo też doswiadczają tych propozycji, aby odebrać dowolną kwotę pieniędzy ? Może są to zabiegi, aby ograniczyć emigrację ? Tak czy siak ,dzisiaj jestem z życia zadowolony , czego również zyczę Sz. Państwu .
Ale na emigracji jest dokładnie to samo
Plastikowych kluczyków do samochodu, który niby wygrałam, miałabym sporą kolekcję (gdybym je zbierała). Trafiały się nawet metalowe kluczyki
Tylko jak mogę wygrać, skoro nie brałam udziału w żadnym konkursie 
Widocznie nie chcę zostać milionerką 
Mam też co jakiś czas propozycję pracy. Jak tak ich człowiek posłucha, to przy niewielkim wysiłku zarobisz miliony. Ciekawe czy ktoś im wierzy, bo jakoś nie mogę
W Polsce parę (?) lat temu była taka akcja, chyba Renault, z kluczykami, które trzeba było dopasować do samochodu w salonie – jak pasował, to się wygrywało ten samochód. Jakoś chyba nikt tego już potem nie powtarzał, albo nieliczni. Wygląda więc, że u nas pomysł nie chwycił.
A ofert, że można wygrać jakieś krocie, przychodzi codziennie multum – SMSem, mailem, pocztą, telefonicznie też. Jakby tak ludzie wygrywali, to byśmy chyba w Polsce Zimbabwe mieli, bo wszyscy zarabialiby miliony i miliardy.
Hmmm… Zimbabwe, powiadasz? Jako symbol dobrobytu?
W tym przypadku raczej inflacji 😛
Dobrze, że sobota już blisko, bo coś ten wątek robi się za długi
i coraz wolniej się ładuje 
A teraz
idziemy na jednego
rowerka
pokręcić i się spocić
A ja już rzeknę dobranoc, bo mnie dzisiejsze świętowanie mocno zmęczyło, a tu jeszcze dwa dni przede mną
Dobranoc SzanPaństwu 😀
A ja żem wrócił, proszę państwa.
W takim razie jajako głupi jasio wśród tubylców, wydelegowany ku chwale, służę Jaśnie Panu Wielmożnemu, swym grzbietem jako podnóżek przy wsiadaniu do auta, na konia, wielbłąda, lub dzikiego kormorana. W razie skreślenia przez Jaśnie Oświeconego 3maną przez niegodnego sługę latarką, zakupioną za grosze od Kitajca, wszystkich propozycji podróży, służę własnym garbem, słowem ręcząc, że Waszego Majestatu po drodze nie uronię ponad normę i wnet świńskim truchtem na miejsce dowiozę.
Ej, misiek, no co ty! Weź mi się nie pchaj pod nogi, tylko przybij żółwika i idziemy na browca, mesje
Żółwik 🙂

Dzień dobry 🙂 Zapraszam piętro wyżej 🙂