« Email Zdzisława Beksińskiego do Liliany Śnieg-Czaplewskiej Dwa kółka (na czole) »

Mazury 2014

Tegoroczny rejs zaczął się nam bardzo pomyślnie. Pogoda, tuż przed wyjazdem nieszczególna, wyklarowała się akurat na dzień odbioru jachtu. Przez ponad tydzień mieliśmy słoneczne dni, okraszone silnymi, lecz lokalnymi ulewami, które przeważnie omijały akurat te akweny, na których się znajdowaliśmy. Przy tym było ciepło, całymi dniami można było pływać w kąpielówkach i wiał silny wiatr – ok. 4 w skali Beauforta; optymalny dla jachtu tej wielkości: nie wymagał jeszcze redukowania żagli, a płynęło się szybko i sprawnie. W ciągu 8 dni, niespecjalnie się spiesząc, zrobiliśmy trasę Ruciane – Ogonki – Ruciane (drogami ok 80 km w jedną stronę), co często zajmowało prawie całe 2 tygodnie. W ten sposób ekspresowo zaliczyliśmy odwiedziny w znanych nam dobrych smażalniach i wędzarniach (przebojem roku były sumy – wędzone z kilku miejsc oraz pieczony z pieca w „Rybaczówce”, mniam!) i mieliśmy jeszcze czas na odwiedzenie bodaj najpiękniejszego z mazurskich jezior: jeziora Nidzkiego. Jego atutami są: otaczająca je Puszcza Piska, oraz obowiązujący na prawie całym jeziorze zakaz pływania na silniku.

W ramach spotkań z przyrodą widzieliśmy wiele ptaków. Najliczniejsze były oczywiście mewy i kaczki; te ostatnie bardzo wdzięcznie pozowały – jak zawsze. Na bliski dystans widzieliśmy się z rybkami, żabami, odwiedzały nas też motyle. Jeden z noclegów spędziliśmy zacumowani do drzewa, w którym było gniazdo szerszeni – pakt o nieagresji został dochowany przez obie układające się strony. Na brzegu jeziora Tałty odwiedził nas też rzadko widywany z tak bliska – lis. Odniosłem wrażenie, że mazurska fauna coraz szerzej bierze przykład z łabędzi i kaczek, wybitnych prekursorów żebractwa przyturystycznego…

Niestety w drugim tygodniu pogoda nieco się popsuła – osłabł wiatr, a nawet zdarzył się jeden cały dzień deszczu – na szczęście ze zmienną intensywnością. Wszystko to sprawiło, że Nidzkie było jeszcze bardziej puste, niż zwykle. Ale mieliśmy dość czasu, żeby odwiedzić południową część jeziora i w porę wrócić, aby zdać łódź zgodnie z umową.

Jezioro Nidzkie ma kształt łuku: od północy rozciąga się rynną na południe, aby następnie skręcić na wschód, rozlewając się coraz płycej. W połowie łuku otwiera się na zachód duża zatoka Zamordeje, w głębi której sadowi się wieś Karwica. Po drugiej stronie jeziora wcina się w puszczę wąska zatoczka Zamordeje Małe, której końcówka, odcięta jeszcze od części głównej przegradzającą ją wysepką, jest moim zdaniem najładniejszym miejscem na Mazurach. Wysoki brzeg po jednej stronie obfituje w przesmyki w trzcinach, dając wiele miejsc do zacumowania; po przeciwnej stronie gnieździ się kolonia kormoranów i czapli, co widać przede wszystkim po wypalonych guanem konarach drzew. Zazwyczaj nie ma tam zbyt wielu łodzi – tym razem w całej zatoce nocowały trzy, w sensownej od siebie odległości – co wraz z oddaleniem od ludzkich siedzib daje ciszę, przerywaną jedynie krzykami ptaków z drugiego brzegu. Bardzo lubię to miejsce i zawsze, kiedy jestem na Nidzkiem, staram się tam trafić na nocleg.

Na zakończenie parę obrazków z różnych miejsc naszego rejsu. Choć niektóre z nich wyglądają na podkolorowane, zapewniam: świat na Mazurach niekiedy naprawdę tak wygląda!

Za wszystkie zdjęcia dziękuję autorom: moim dzieciom, współtowarzyszom rejsowym.

166 komentarzy

  1. Tetryk56 pisze:

    Witam na pięterku!
    Lato się skończyło, najwyższy czas powspominać Wink

  2. Alla pisze:

    Dzień dobry Delighted
    Czwarte podejście! Zdecydowanie udane bo: a) przeczytałam – od a do z, b)dokładnie oglądnęłam każde zdjęcie, c) mogę się wreszcie odezwać 😀
    Zatem się odzywam: Przepiękne zdjęcia!! I tu niski ukłon się należy Szan.Potomstwu Mistrza T. Moja romantyczna dusza i oczy wrażliwe na piękno, rwą się do tych cudnych zachodów słońca, szuwarów, nieba raz błękitem onieśmielającego, to znów groźbą chmur straszącego! Przez delikatność motyla i chytrość kurołapa 😉
    że o urokliwości żarłocznych kaczek nie wspomnę Happy-Grin
    I te piękne smukłe z białymi żaglami… Jak to śpiewali chłopcy z Cz.G.??…. Białe żagle, szmaragdowa toń, a przy tobie przyjacielska dłoń… 😀
    Więc (?!): kiedy wrócą ptaki do mazurskich gniazd , ruszaj tam gdzie już żeglarze płyną szlakiem gwiazd…(!!!)

    Mistrz T. przywiózł nam niebo pełne gwiazd. I ja tam swoją szczęśliwą na nim widzę!! O!! Ta… Wink

  3. Alla pisze:

    A teraz idę wszamać pierogi z kapustą i grzybami Delicious
    Nareszcie, zresztą Happy-Grin

  4. Quackie pisze:

    Dzień dobry po południu. Dzień zimny, mokry i nieprzyjemny, dopiero teraz się przeciera… Ale nie na długo.

    Tym fajniej się czyta wspomnienia letnie 🙂

    Na Mazurach byłem raptem dwa razy, za drugim nad Krutynią, koło Piecka, skąd robiliśmy wypady po okolicy, m.in. do Rucianego-Nidy. Stamtąd popłynęliśmy do Mikołajek (a więc część trasy do Ogonków – swoją drogą, jak się przyjrzałem na mapie, obłędna jest to trasa wodą, w sensie zakamarków, zakrętów, kanałów między jeziorami etc.), a innym razem w drugą stronę, do Prania (to zdaje się bliżej tych Zamordej), ale zawsze wycieczkowymi stateczkami, a nie pod żaglem.

    W ogóle po jeziorach pod żaglem właściwie jakbym nie pływał, bo jakieś tam weekendowe ciąganie się w charakterze balastu po zalewie w Cedzynie Maczkiem to się nie liczy, a znów 2 czy 3 razy po Zatoce to nie jezioro, no i też nie tak, żeby parę dni, tylko 1 dzień w te i we w te.

    A wyprawa piękna, do zwierzyny żebrającej doliczyłbym jeszcze koniki z Popielna, ale nie wiem, czy Wam się objawiły 😉 kaczki-żebraczki i lisek chytrusek (swoją drogą lis i kaczki się całkiem rymują, z korzyścią dla lisa, chociaż ze szkodą dla kaczek) pięknie zdjęte, nie mówiąc już o płazach…

    Nastroje z Nidzkiego przepiękne… No i jak tu po takim zachodzie słońca i gwiazdach dawać dobranockę? Toć to całkiem efektu nie będzie!

  5. Tetryk56 pisze:

    Cieszę się, że się wam spodobała nasza wyprawa 🙂
    Quacku, za chwilę będzie kolejny zachód słońca – u nas niestety trudny do zauważenia, ale nastrój i oczekiwanie na dobranockę z pewnością zaistnieją.
    Swoją drogą – nie słyszałem o barokowych pieśniach żeglarskich…

    • Quackie pisze:

      Barokowe pewnie były, bo już sporo wcześniej dużo pływano, ale chyba się nie podejmuję znaleźć 😉 mam natomiast pytanie – z tego, co widzę, z Rucianego do Ogonków płynie się m.in. przez Giżycko, prawda? Tam też byliśmy, aczkolwiek lądem, zwiedziliśmy twierdzę Boyen i miasto, posiedzieliśmy też chwilę nad jeziorem i kanałem i zastanawialiśmy się, jak to jest, płynąc z Niegocina na Kisajno albo z powrotem…

      • Tetryk56 pisze:

        Tak, dokładnie przez – lub obok Giżycka. Są bowiem dwie trasy: Kanał Łuczański – nad którym siedziałeś – poprowadzony przez miasto, z IMHO jedynym w Polsce zwodzonym mostem, oraz niedawno udrożniony Kanał Niegociński, obchodzący miasto od zachodu i wiodący przez niewielkie jeziorko Tajty. Wolę tę drugą trasę, gdyż nie wymaga ona celowania w okienka otwarcia mostu…
        A jak to jest… najkrócej: silnik hałasuje i cały kadłub wibruje, a położony maszt utrudnia poruszanie się po łodzi Wink

        • Quackie pisze:

          Ha, noale wiesz, technika techniką, a mnie raczej chodziło o wrażenie przejścia, że zostawiasz za sobą jedną przestrzeń (jeziora), płyniesz wąskim kanałem (w odróżnieniu od jednego przed chwilą i drugiego za chwilę – szerszego przecież – jeziora), i po pewnym czasie otwiera się przed tobą nowa przestrzeń… Gdzieś tam, może na skraju świadomości, jest może takie metafizyczne wrażenie „odtamtąd – dotąd”. Na kajaku, spływając Krutynią i przepływając przez jeziora, miewa się takie wrażenia, plus czasem przy pozarastanych brzegach dochodzi wybór właściwej odnogi – wylotu jeziora, co budzi dodatkowe emocje…

  6. Alla pisze:

    A cóż to dzisiaj tak niska frekwencja??? Amazed
    Usprawiedliwieni?? Chociaż? 😀

    • Quackie pisze:

      A ja to świetnie rozumiem. Dzisiaj jest taki dzień, że nie powinno się wstawać z łóżka, tylko kordłę naciągnąć na głowę i odespać. I mua, i małżonka, i kolega grafik, i dzieci – wszyscy dzisiaj tak zgodnie twierdzą. Może dlatego, że to pierwszy taki jesiennie nieprzyjemny dzień, organizmy jeszcze ustawione na letnie wygrzewanie, a tu guzik.

      Co więcej Najjunior wrócił z wycieczki z zapaleniem krtani (tak na moje uszy, byle nic gorszego) i rzęzi przecudownie. Jutro od rana do lekarza 🙁

      • Alla pisze:

        No popatrz, a u nas całkiem przyjemny, tylko chłodny.
        Współczuję Najjuniorowi, to niezbyt przyjemna dolegliwość, która mnie w wieku szkolnym dość często męczyła.

  7. Alla pisze:

    I-m-in-love z migającą tylko do mnie… Dobranoc 😀
    PS Ciekawe jakim utworem Pan Q nas dzisiaj ukołysze. Trudno – jutro wysłucham 😀

  8. Wiedźma pisze:

    Z dużą przykrością ogłaszam, że do wtorku będę nieczęsto na Wyspie…. zapalę zawsze lampkę, ale niewiele pogadam z Szpaństwem Wyspiarstwem 🙁 Czas pochłania mi opieka nad hospitalizowaną okulistycznie wnuczką…

  9. misiek pancerny pisze:

    Dzień dobry [chyba] 🙂 Ze trzy zdjęcia Tetryku były genialne, reszta nie wiem dlaczego pionowa jak źrenica oka węża. 🙂 🙂

    • Tetryk56 pisze:

      Dzięki za te trzy!(ciekawość, które?) Wink1
      Co jednak oznacza zarzut wężowego oka? Bo chyba nie chodzi ci o układ kadru?

      • misiek pancerny pisze:

        Dzień dobry 🙂 Zwracam honor i biję się w piersi [najchętniej cudze] system mi wczoraj zwariował i wszystkie Twoje zdjęcia nie wiedzieć dlaczego wyświetlał jako szparkę w bunkrze, tylko pionową, tak na palec szerokości. Dzisiaj dopiero otworzyły misię ócz moich błękity i widzę więcej genialnych zdjęć 🙂 🙂 🙂

      • miral59 pisze:

        Na pewno te trzy genialne, to te robione w pionie Wink Oglądanie ich przez „oko węża” nie zniekształca aż tak strasznie Overjoy

  10. Alla pisze:

    Dzień dobry Delighted
    Czy mamy uwieczniony wschód słońca?? A nie, nie.. bo nasz Szef do skowronków nie należy Wink

    • Tetryk56 pisze:

      Nie każdy godzien być Skowronkiem!
      Wschód słońca nie jest aż tak efektowny, parę widziałem 😉 Natomiast córy nie zrywałem – wakacje są m. in. po to, żeby się wyspać.
      Parę lat temu natomiast to ona wyciągnęła mnie na nocną wędrówkę na Babią Górę – właśnie po to, żeby zrobić stamtąd trochę zdjęć o wschodzie słońca nad górami.
      Złoty śrubokręcik się nie pojawił – bo też i nie miał do czego Wink

  11. Quackie pisze:

    Dzień dobry ekspresowe – idziemy do lekarza z Najjuniorem 🙁

  12. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Wiedźminko! Co dolega wnusi, że aż hospitalizacja była niezbędna? Tak czy inaczej ślemy wam strumień mocy…

    • miral59 pisze:

      Też mnie to interesuje… Wnusia jeszcze mała i na pewno nie jest jej miło w tym szpitalu… Misio
      Też podsyłam moc pozytywnej energii…

  13. Quackie pisze:

    Już po. Na szczęście (?) to „tylko” wirusowe zapalenie gardła. No to mogę siadać do pracki…

  14. korab1 pisze:

    Mokre DzieńDobry Wyspiarzom :)_)

  15. Quackie pisze:

    „Fajrant!” bym bardzo chciał powiedzieć, ale guzik, jeszcze chwila, dłuższa, no chyba że mi jeszcze domowego cuś dołożą…

  16. miral59 pisze:

    Słoneczne dzień dobry Happy-Grin
    Bo u mnie lato wróciło pełną gębą Delighted

    • Tetryk56 pisze:

      Witaj, Miralko!
      U nas chwilowo słota jesień, ale wciąż mamy nadzieję na złotą! 😉

      • miral59 pisze:

        Witaj Ukratku Delighted
        U mnie tylko noce są chłodniejsze, ale w dzień tak w granicach 25-26C. No i w tym tygodniu deszcz jeszcze nie padał i jak na razie się nie zapowiada… może pod koniec następnego tygodnia…
        Chodzę w ubranku z krótkim rękawkiem i sandałkach (oczywiście bez skarpet 😉 ) Pleasure

  17. Quackie pisze:

    Coś jakby serwer na dłuższą chwilę przysiadł. Żeby było śmieszniej, wyskakiwały błędy od 500 do 503, po kolei i na odwyrtkę.

  18. Alla pisze:

    Pośpiewali?? I dobrze, a ja się podszkoliłam do poniedziałkowej awantury Wink
    Douczona, ale nie mądrzejsza, życzę SzanPaństwu dobrej nocy 😀
    PS Widział ktoś, kiedyś, podkutego skowronka???
    Conceited
    PS Panie Q czy dzisiaj też wspaniali chłopcy utulą do snu??
    Chyba, że dla odmiany… urocze dziewczęta z nogami do ziemi 😉

  19. Quackie pisze:

    Takoż dobranoc!

  20. miral59 pisze:

    Dzień dobry po raz drugi Delighted
    Zaczęłam pisać i zostałam brutalnie oderwana od komputera Worry Także nie mogłam skończyć. A chciałam powiedzieć, że opisy i zdjęcia są cudne Delicious Wspaniała wyprawa!!! Są nawet moje ukochane pierzaste Wink Lisek też cudny!!! Że o żabkach nie wspomnę…
    I niech mi ktoś powie, że w Polsce nie ma cudnych miejsc, pięknych motyli, ptaszków, czy zwierzątek Angry To go normalnie wyśmieję…
    Na Mazury jeździłam praktycznie co roku, ale nie na takie szlaki wodne. Obozy harcerskie w Przewięzi, czy Suchej Rzeczce, czy (jako dziecko) kolonie letnie w Ełku-Szybie, Malinówce, czy Starych Juchach. Już ze swoimi dziećmi jeździłam do Białobrzegów koło Augustowa, czy Wydmin niedaleko Ełku. To były czasy Pleasure
    Dzięki Ukratku Buziak Twoja opowieść przypomniała mi czasy dawno minione… aż się łezka kręci w oku…

  21. miral59 pisze:

    Przypomniały mi się pierwsze moje kolonie. Byłam na nie trochę za młoda, bo jeszcze nie chodziłam do szkoły… ale moja starsza siostra już chodziła, więc mnie jakoś przepchnęli. Główną obawą było to, że będę płakała z tęsknoty za rodzicami i będą ze mną same kłopoty. Owszem, były, ale nie dlatego, że chciałam wracać do domu Wink Zawsze byłam małym czortem w dziewczęcej skórze… Rozrabiałam nie gorzej niż dużo starsze ode mnie dziewczynki Wink
    Pamiętam pomosty na jeziorze Jędzelewo… to tam nauczyłam się pływać. Pamiętam też przecudne jezioro Garbas, położone między lesistymi wzgórzami. Czasami robiliśmy do niego wycieczki piesze… chociaż to był spory kawałek od naszego ośrodka.
    W sumie nauka pływania nie za bardzo mi szła… jakoś bałam się tej wody… ale lubiłam się pluskać Pleasure Między dwoma pomostami wychodzącymi dość daleko w jezioro była przerwa. W środku powstało jakby kąpielisko z płycizną. Nie lubiłam tam chodzić, bo zarośnięte to było roślinami wodnymi, jakimiś wodorostami, które napawały mnie wstrętem. A poza tym mieszkały tam raki i zawsze bałam się, że mnie któryś utnie tymi swoimi szczypcami. Wolałam pluskać się między pomostami, w tej przerwie. Nie wolno nam było wypływać poza… ratownik siedział na pomoście i pilnował. Za złamanie tego regulaminu groziło siedzenie na pomoście obok ratownika, a nie w wodzie. Przy jednym z pomostów było dość płytko. Dla takiego smarka jak ja, woda sięgała do pach, ale wystarczyło zrobić kilka kroków w stronę drugiego pomostu i na dobre traciło się grunt pod nogami. Wpadłam na szatański pomysł. Stanęłam na skraju głębiny i zaczęłam udawać, że się topię… Ratownik skoczył bez namysłu, żeby mnie ratować. Chyba nie był doświadczony (ale dowiedziałam się o tym dopiero na kursie ratowników), bo skoczył za głęboko i zarył łepetyną w piach. Dobrze, że nic sobie nie zrobił… Wściekły wylazł na pomost i pogroził mi palcem. Miał chyba poczucie humoru, bo nawet nie zabronił mi siedzenia w wodzie. Udawałam niewiniątko i dalej uczyłam się pływać… Wychodziłam na skraj tego podwodnego urwiska i płynęłam w stronę pomostu. Znudziło mi się to i popłynęłam w drugą stronę. Źle wymierzyłam i gdy chciałam stanąć, nogi nie dotknęły gruntu i poszłam pod wodę. Wpadłam w panikę i zaczęłam na prawdę się topić. Ratownik popatrzył na mnie z odrazą i powiedział, że dwa razy nie da się na to samo nabrać… ale gdy poszłam pod wodę po raz drugi, trochę się zaniepokoił… poprosił kogoś przepływającego w pobliżu, żeby zobaczył na ile jest tam głęboko, a potem dopiero skoczył mnie wyciągać. Niedokładnie nawet pamiętam jak to zrobił, ale fakt, że mało brakowało, a w tłumie ludzi bym się utopiła…
    Zawsze twierdziłam, że nie jestem do końca normalna. To podtopienie podziałało na mnie w ten sposób, że przestałam się bać wody i zaczęłam normalnie pływać Pleasure Na kartę pływacką musiałam kilka lat poczekać. Nie dawali jej takim smarkom jak ja. To znaczy, trzeba było zdać odpowiedni egzamin, żeby ją dostać (bo nie dawali jej ot tak sobie). Nie pamiętam dokładnie ile trzeba było przepłynąć pod wodą (po skoku na „główkę”), ale trzeba było przepłynąć stylem dowolnym 200m (z tego chyba 50m na plecach)… Nie pamiętam dokładnie (to już tyle lat), ale chyba na taką młodzieżową kartę pływacką trzeba było mieć przynajmniej 10 lat…
    Aż czasami sama sobie się dziwię, że pamiętam jeszcze nazwy tych jezior czy miejscowości… To było tak dawno…

    • Alla pisze:

      Jeśli trzeba było przepłynąć na plecach, żeby mieć na własność kartonik upoważniający do pływania, to ja już od razu mówię, że w (tym!!!)życiu bym go nie otrzymała 🙁 Nie umiem pływać na plecach, nie umiem leżeć na wodzie i się boję wody Cry-Out
      Jak nic w poprzednim wcieleniu się utopiłam, albo ktoś mnie utopił Happy-Grin

      • miral59 pisze:

        Ten kartonik był ważny kiedyś Pleasure Nie można było wypożyczyć kajaka czy łódki, jeśli się go nie miało. A ja lubiłam taki sprzęt wodny używać. Także bardzo mi na tym zależało Happy-Grin
        A wody się nie boję Delighted Co prawda czuję do niej pewien respekt, jako do żywiołu, ale nie przeszkadza mi to w pływaniu. Jako dorosła już osoba, zaliczyłam nawet kurs na płetwonurka i mam podstawowy stopień nurkowy Happy Mam też ukończony kurs na ratownika, a tam wymagania były większe…
        Od zawsze lubiłam wodę i wszystko co z nią związane i cieszę się, że teraz nie mieszkam na pustyni, a na progu Krainy Tysiąca Jezior i mam tych jezior w okolicy pełno Delighted

    • Tetryk56 pisze:

      Miralko, moje najwcześniejsze historie obozowe (nie wspomnienia, bo byłem za mały aby pamiętać) też pochodzą z Mazur. Jak ledwie zaczynałem chodzić, ojciec został komendantem obozu harcerskiego na Mazurach i wziął mnie ze sobą. Byłem ponoć maskotką całego obozu, a najczęstszy meldunek, jakiego komendant wysłuchiwał brzmiał: Druhu komendancie, mały leży!
      Tak przynajmniej wielokrotnie mi to opowiadano ROTFL

      • miral59 pisze:

        Ja najpierw „zaliczałam” kolonie, potem dopiero zaczęły się obozy harcerskie Pleasure Wcześniej wyjeżdżaliśmy tylko z rodzicami. I też tego prawie nie pamiętam… Moi rodzice poznali się w zespole „Kurpie Zielone”, ale jak się urodziłam, to już do niego nie należeli. Tylko ojciec śpiewał w kwartecie i czasami wyjeżdżał na występy. Oczywiście zabierał ze sobą rodzinę. Byłam za mała, żeby pamiętać te wyjazdy. Tylko jeden fragment utkwił mi w pamięci… Pływaliśmy statkiem po mazurskich jeziorach (ale nie pamiętam jakich) i tam ten kwartet występował. Trochę rozrabiałam (jak to ja), a jeden z członków wziął mnie pod pachy i wystawił za burtę. Powiedział, że jak nie będę grzeczna, to mnie wyrzuci Happy Do dziś pamiętam swój przestrach… Może nie było to pedagogicznie poprawne, ale trochę poskutkowało Wink Jeszcze wtedy nie umiałam pływać Wink

        • miral59 pisze:

          A z tym „leżeniem”… Mój syn, gdy był mały, brudził się w niesamowity sposób. Śmieliśmy się, że to nie on się brudzi, a brud sam na niego skacze Wink
          Byliśmy w Rajgrodzie, w ośrodku szpitalnym i nasz kolega – Wiesiek zabrał swoje dwie córki i moje dzieci na plażę. Popluskali się chyba ze dwie godziny i Wiesiek zadecydował, że czas wracać do domku. Wziął moją córkę i jedną ze swoich za ręce, a mój syn i jego druga córka szli za nim. Jeszcze nie wyszli z plaży, gdy Wiesiek się odwrócił zobaczyć czy pozostała dwójka idzie za nim jak trzeba… mój syn był cały uwalany piaskiem Delighted Upadł, ale nawet nie pisnął, tylko szybko się podniósł. Wiesiek musiał wrócić z nim do jeziora i chociaż trochę opłukać Pleasure

  22. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry Hi ! nie było lampki, bo serwer odmówił współpracy wieczorną porą 🙁

    Basia jest w gruncie rzeczy zdrowa, ma wadę prawego oka, które, jako mało używane – wyłączyło się, jako, że dzieci mają bardzo elestyczny mózg, i teraz trzeba je naświetleniami pobudzić do pracy. To jest skutek wcześniejszej decyzji okulistki, która kazała czekać, bo może oko ” się wyrówna”. Wg mnie te zabiegi mogłyby być wykonywane ambulatoryjnie, ale …. NFZ i ” procedura”, która jest płatna przy hospitalizacji. Zresztą, co ja tam o tym wiem ? Oprócz tego, że dziecię czeka juz a mnie ? Bye Zdaniem pani doktor rodzice powinni być z dzieckiem przez cały dzień w szpitalu….. ale ani jeden mebel nie jest dostosowany dla dorosłych…

    • Wiedźma pisze:

      … w wygląda jak mała piratka z jednym okiem zasłoniętym przepaską Happyi oczywiście w okularach 🙂

    • Tetryk56 pisze:

      A śpiewał Michnikowski: Najmilsze są drobne panie…

    • miral59 pisze:

      Czasami jak się słyszy o tych kretyńskich przepisach, to się nóż w kieszeni otwiera Angry Przecież wiadomo, że dziecku w domu, z rodzicami jest lepiej. A skoro można by to przeprowadzić ambulatoryjnie… Po co dziecku ten stres związany ze szpitalem?!!! Wymaganie od rodziców siedzenia w szpitalu też jest bez sensu, bo jeśli pracują, to nie zawsze mogą brać wolne. To zależy gdzie pracują i ile jeszcze mają urlopu… Dobrze, że chociaż babcia może ich w tym zastąpić Pleasure

  23. Quackie pisze:

    Dzień dobry. To sobie po/za-spałem. Żadnych planów wyjazdowo-wyjściowych nie ma, więc pewnie będę zaglądał na Wyspę, poza tym tylko, że pogoda się robi, słońce pełną gębą – rower na pewno zaliczę!

  24. misiek pancerny pisze:

    Dzień dobry słonecznie 🙂

  25. Tetryk56 pisze:

    Dzień dobry!
    Ja już po zakupach i po śniadaniu (tym razem wyjazdowym 🙂 )

    • Quackie pisze:

      Dzień dobry! A ja się odmeldowuję, jednak okazuje się, że jest pewien rozkład dnia, a w nim miejsce na moje wyjście rowerowe zostaje właśnie teraz.

  26. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin

    • Alla pisze:

      Dobry, bo się wypogodził Delighted
      Jeszcze mop, noo ten troszkę nowocześniejszy atrybut Wiedźminki 😉 w rękę i prawie – wolna sobota 😀
      PS Kosza z prasowaniem nie widzę Oh-Nie!

      • miral59 pisze:

        Nie lubię prasowania i całe szczęście go nie mam Wink Rzadko mi się zdarza używać żelazka i bardzo się z tego cieszę Delighted A co do wolnej soboty… właśnie zaczynam brać się za robotę Weary Kiedyś trzeba…
        Tylko u mnie dochodzi 8 rano, czyli mam cały dzień przed sobą Happy

  27. Quackie pisze:

    Jestem z powrotem. Po drodze bawiłem się troszkę w Gugle Strit Wju i tak sobie myślę, że zrobię z tego kolejną fotoopowieść, może nie tak zakręconą, jak z kotem, ale…

  28. Quackie pisze:

    Oj, obawiam się, że fotoopowieść się opóźni – Picasa nie chce wgrywać zdjęć 🙁 raportuje przerwanie kontaktu z serwerem.

  29. Quackie pisze:

    No to zapraszam na pięterko rowerowe – wyżej!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)