« O sierpniu... Wrzesień »

Crabtree Preserve.

Jeżdżę często autostradą I-90 do Elgin. Mijam jeziorko z wysepką i za każdym razem aż mnie ssało, żeby tam zajrzeć. Na krzakach pojawiło się więcej białych plam, a to oznacza, że czaple białe mają już młode… Gdy próbowałam namówić małżonka na wizytę u moich ulubieńców, wyraził kategoryczny sprzeciw. Nie należę jednak do osób, które tak łatwo rezygnują ze swoich planów…
Trzeciego sierpnia zastanawialiśmy się dokąd by tu pojechać na niedzielną wycieczkę. Najpierw pomyślałam o Lords Park w Elgin, ale potem przyszedł mi do głowy inny plan. Już kiedyś byliśmy w Crabtree Preserve, ale nie zaszliśmy daleko. Było późno, a oni zamykają dość wcześnie. Doszliśmy tylko do błota przy jeziorku i zawróciliśmy. Powiedziałam, że może tam pojedziemy? Oczywiście małżonek zgodził się bez cienia protestu.
Zdziwił się, gdy zjechałam na Roselle, a nie na Barrington (to jeden zjazd wcześniej). Powiedziałam, że chcę po drodze zajrzeć do swoich czapli i kormoranków 😀 Tylko pokręcił głową. Na miejscu powiedziałam mu, że jak się nie podoba, to może poczekać na mnie w samochodzie, bo ja i tak tam pójdę. Poszedł ze mną… Początkowo oboje pilnie oglądaliśmy swoje nogi, czy nie pojawią się na nich kleszcze. Nie było… odetchnęliśmy z ulgą.

Na wyspie ruch jak na Marszałkowskiej w Warszawie. Młode czaple chyba jeszcze nielotne, bo siedziały w gniazdach. Ale kormorany latały w tę i nazad. Widziałam nawet młodego kormorana, który przeleciał mi przed nosem, zanim zdążyłam w niego wycelować aparatem… Młode różnią się od dorosłych kolorem upierzenia. Nie są takie czarne… Wyspa dość daleko od brzegu, ale posługiwałam się aparatem jak lunetą. Zauważyłam, że prawie nie ma czapli modrych. W ubiegłym roku sporo ich było. Może przeniosły się w inne miejsce? Wyspa też zmieniła swoje oblicze. Podejrzewam, że jeszcze trochę i zostaną na niej tylko kikuty drzew. Ptaki „obrobiły” dokładnie wszystkie drzewa i wyglądają one jakby przysypane śniegiem. A to ptasie odchody… Jezioro też ulegnie degradacji… za dużo amoniaku… Żadna ryba i większość roślin się nie uchowa… Gdy ptaki zniszczą to miejsce, przeniosą się w inne rejony. Natura pomału to wszystko odbuduje…
Usatysfakcjonowana pojechałam grzecznie do tego Crabtree Preserve. Wysiedliśmy na parkingu i podeszliśmy kawałek, gdy obskoczyły nas komary. Całe chmary tego latało dokoła nas. Wróciliśmy do samochodu, bo mam w nim środek odstraszający… i nawet działa. Obsikani odstraszaczem wróciliśmy na trasę 😀 Przy Visitor’s Center wisi kilka karmników. Głównie siedziały na nim epoletniki krasnoskrzydłe, ale gdy podeszliśmy bliżej, uciekły. Zauważyliśmy też sporą grupkę pręgowców amerykańskich. Biegają one tak szybko, że trudno je złapać w kadr… Jakoś się nam udało 😀

Poszliśmy ścieżką wzdłuż jeziorka… Ta odnoga jeziora zarośnięta jest rzęsą wodną. Normalny kożuch. Nie wiem jak te krzyżówki mogły tam pływać… Żabkę zobaczyłam przez przypadek. Małżonek nie zdążył jej zobaczyć. Nurknęła w wodę (a właściwie w ten kożuch) i tyle było ją widać… Czapla zielona (nie wiem czemu tak się nazywa, bo zielonego u niej nie widziałam) złapała sobie jedną. Szkoda żabki, ale taka jest natura… Zastanawiałam się, czy ta czapla będzie w stanie połknąć upolowaną… z tego co wyczytałam, zdarza się, że czapla, gdy złapie za dużą rybę, może się udławić próbując ją przełknąć. Ta się nie udławiła. Widocznie żaba jest wystarczająco mała…
Idąc dokoła jeziora, szliśmy trochę lasem, trochę łąkami. Zachwyciła mnie łąka, która miała wiele barw… te trawy były jakby cieniowane. Nie udało się nam tego uchwycić na zdjęciach… a szkoda…

Doszliśmy do klatek. Duże wrażenie robił puchacz wirginijski. Gdy małżonek podszedł zbyt blisko klatki, nastroszył się i zaczął syczeć 😀 Niestety, siedział za blisko krat i nie widać dokładnie tego nastroszenia. Od krat są na zdjęciu jasne plamy…
Ja od razu poleciałam do myszołowa rdzawosternego. Wydaje mi się, że to bardzo młody osobnik. Ma takie żółte paski przy dziobie. Tuż obok był sępnik różowogłowy. Jak mu się przyjrzałam, nie miał palców u prawej nogi. Na wolności nie byłby w stanie przeżyć. Tu ma szansę… chociaż o tym nie wie. Gdy podeszłam bliżej, przybiegł od razu. Wyciągnęłam rękę, a on przybliżył głowę do krat. Trochę się bałam go pogłaskać, bo wiem jak ostre dzioby mają te ptaki… Lepiej nie ryzykować. Zabrałam rękę, a różowogłowy zaczął dziobać pręty klatki… Wierzę, że każda niewola miła nie jest…
Mieliśmy już wracać do domu… Nie wytrzymałam i zajechałam do Paul Douglas Forest Preserve. Małżonek nie był zadowolony. W ubiegłym roku napadły nas tam całe stada kleszczy… ale zima w tym roku była długa i ciężka…
Nic na nas nie napadło 😀 Jedynie wkurzyło mnie jakieś towarzystwo. Rozbili sobie obozowisko niedaleko stanowisk czapli modrej. Muzyka na cały regulator i wesoła zabawa. Miałam nadzieję na ryżojady, ale taki hałas wypłoszy wszystko co żyje… i to na dużą odległość. Miałam ochotę iść tam i przywalić im z liścia… tak dla opamiętania. Czy trzeba jechać do parku, żeby włączyć muzykę na cały regulator? Nie można tego robić w domu? I czyż nie piękniejszy jest śpiew ptaków i świerszczy? Widocznie jak komu…

Wracając do domu zajechałam w jeszcze jedno miejsce – „Medival
Time”. (A zajechałam tam głównie ze względu na Miśka, który bardziej woli oglądać mury, niż moje ptaszki 😉 ) Nigdy nie byłam w środku, ale wiem z opowiadań, że nie jest to zwykła knajpa. Już sam budynek jest stylowy. Wygląda jak zamek warowny… Na środku jest ogromna arena i tam odbywają się turnieje rycerskie, popisy woltyżerki, i tresury zwierząt. A dokoła areny są trybuny z których goście podziwiają widowisko. Za sam wstęp płaci się $50 od osoby, co nie jest taniutkie. Pewnie się kiedyś wybierzemy… na pewno będę miała co opisywać 😀
Małżonek nawet nie wysiadł z samochodu. Cierpliwie poczekał, aż mi ten szał cykania minie… Potem już prawie prosto do domu… Zajechaliśmy jeszcze do nowo otwartego sklepu niedaleko naszego domu. Małżonek chciał zobaczyć co to jest. Kolejny sklep z tanimi ciuchami… Na parkingu zobaczyłam jakieś rozsypane jedzonko i gołębie skalne przy nim… Małżonek poszedł do kolejnego sklepu w tym ciągu, a ja zostałam, żeby te gołąbki dokładnie obcykać. Wiadomo jak uwielbiam łażenie po sklepach 😉

119 komentarzy

  1. miral59 pisze:

    Zapraszam na wycieczkę po moich ulubionych miejscach, a także tam, gdzie byłam w zasadzie po raz pierwszy Pleasure

  2. miral59 pisze:

    Może to znowu trochę za długie, ale nie chciałam tego dzielić. Mam nieopisaną wycieczkę nad Mallard Lake, a na niedzielę (dziś) planujemy kolejną… Nie wiem czy będzie co opisywać… ale jak będzie?
    Jak to jest w powiedzeniu? „Strzyżonego Pan Bóg strzyże”? Czy jakoś tak… Wink

  3. miral59 pisze:

    Chcę się przy okazji przyznać, że uczę się obsługi programu GIMP, do obróbki zdjęć. Dzięki niemu „zlikwidowałam” kraty na zdjęciach myszołowa i u puszczyka. Może nie jest to jeszcze takie profesjonalne, ale zawsze to jakiś postęp Wink Chociaż z drugiej strony… naturalne zdjęcia są lepsze. Czasami widzę gwiazdy na fotosach, które widziałam w rzeczywistości Amazed Różnica jest ogromna!!! Czy to na prawdę jest konieczne? Każdy powinien starzeć się z godnością. Przybywa zmarszczek, czy kilogramów… Podretuszowane zdjęcie nie zmieni niczego…

  4. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! Delighted Mirelko, to cała wyprawa! Termos i kanapki będą nie od rzeczy ! Ale…. dam radę Wink

  5. Wiedźma pisze:

    Troszkę się zmachałam, ale… warto było. 🙂 Przyznam, ze ta imitacja zamku warownego niespecjalnie mnie urzekła… Najwyraźniej stara Europa jednak fascynuje 🙂

  6. Alla pisze:

    Dzień dobry Delighted
    Przelazłam przez urocze łąki, ścieżką w lesie iii… z dala od gęstej, zielonej wody (brrr) 😀
    Myszołowa zapraszam serdecznie do mnie!!! Nie będzie się bidaka nudził i żarełka pod dostatkiem cały rok będzie miał Wink
    Śliczny jest Czyż złotawy, a nawet drogocenny 😉
    Świetne i pomysłowe karmniki, tylko uważam, że w lecie ptactwo dokarmiać, to już naprawdę lekka przesada! Tak się ptactwo rozleniwia! Zapewne nie są dokarmiane bez celu 😀

  7. Alla pisze:

    A na murach hotelu lwy, zapewne, angielskie Wink
    To takie lordowskie Happy-Grin

  8. Alla pisze:

    Aha, ja tam widziałam dzikie wino i dziki bez czarny.. Jeśli mnie oko nie myli, a pamięć nie oszukuje Wink

  9. Alla pisze:

    Nooo a czaple próbowały wciągnąć Cię do pogaduch! Nie zrozumiałaś?? Wink
    Ależ czyściutkie, aż bielutkie! Jakby w waniszu się kąpały 😀

  10. Wyimaginowany pisze:

    Niedzielne dzień dobry SzPaństwu Happy

    Wycieczka przednia Miralko,w sam raz na chłodny niedzielny dzionek Delighted

  11. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Trochę Was przegoniłam po tych łąkach i lasach, ale jak widzę się podobało Wink

  12. miral59 pisze:

    Nie posiedzę z Wami. Już mnie małżonek goni do wyjścia i zaraz wychodzimy…
    Do popotem Bye

  13. Quackie pisze:

    Dzień dobry! Zglaszam się, że jestem, ale komentarze ad rem muszę odłożyć do nieco późniejszej pory, szczerze mówiąc, z jednej strony muszę odpocząć po urlopie, a z drugiej – załatwić via Internet kilka spraw niecierpiących zwłoki…

    • Wiedźma pisze:

      Witaj pourlopowy Kwaku Hi ! Czy to koniec wypraw czy jeszcze masz rozległe plany ? Delighted

      • Quackie pisze:

        Plany są, ale całkiem nierozległe. Otóż jutro rano jadę z Najjuniorem do stolicy, skąd wracam w środę wieczorem, a potem… Osobiście nic nie wiem, ale może jakieś tajne plany jeszcze istnieją?

        • Alla pisze:

          A chciałbyś, żeby istniały??? 😀
          Witaj Mistrzu Delighted Zadowolony z podróży??

          • Quackie pisze:

            Witam! Zadowolony – dość. Z pewnych etapów. Większości.

            Tak jak napisałem, pobyt polegał ma byczeniu się, spacerach pieszych i rowerowych, również po lesie, takoż pławieniu się w jeziorze. Doprawdy, zastanawiałem się, jakby tu sklecić z tego relację, ale niewiele ciekawych momentów by było. A zdjęć tośmy chyba w ogóle nie robili.

            Nerwowy był tylko ostatni wieczór, albowiem Junior miał jechać na obóz w góry z młodszym synem Gospodarzy, który jednak jako alergik oddechowy jest osobą wysokiego ryzyka zaziębieniowego, no i właśnie takowe zaziębienie jak na złość podłapał. Junior nie chciał się na początku zgodzić na jazdę samemu, wreszcie, po dłuższych namowach, ustąpił, a co starzy (my i Gospodarze) nerwów się najedli, to ich (nasze).

            • Alla pisze:

              Najważniejsze, że wypocząłeś, o! Pal sześć relacje! Chociaż Wink

              Bo pewnie Junior dobrze się czuł w towarzystwie syna Gospodarzy i przykro Mu było samemu jechać. Na szczęście wszystko dobre, co się dobrze kończy 😀 Nerwy minęły, a Junior odzywał się?? No pewnie, że odzywał! Co za durne pytanie 😀 Zadowolony z obozu??

              • Quackie pisze:

                Na razie okazało się, że na „jego” obóz (znaczy – tematykę – horror i groza) jest za mało chętnych, bo w takim ośrodku mieszka młodzież z kilku lub kilkunastu obozów tematycznych, organizowanych przez jedno biuro, ale już sobie coś wybrał zamiast. No, jeżeli wybrał, myślę, to było z czego.

          • Quackie pisze:

            Rozpisałem się conieco, a na pytanie nie odpowiedziałem.

            Wolałbym, żeby żadnych sekretnych planów już nie było.

  14. Alla pisze:

    Bo w ogrodzie rośnie pnącze, w dzikim winie świat się plącze,
    bo w ogrodzie dzikie wino, kto je tutaj siaaaał Whistling

    Wgląda na to, że ja tu dzisiaj najwięcej pyskowałam! Idę pomilczeć. Znowu Pleasure

  15. Wiedźma pisze:

    Rodzinne uroczystości zaliczone, jutro dieta, bo hmmm…. drobne nieumiarkowanie, aż mówić hadko, że obżarstwo…. Ashamed Podobno zbyt rzadko się udzielam….

  16. Wiedźma pisze:

    Muzyka jest, a gdzie Lord W.? Gdzieś w pobliżu ? a ja czekam….

  17. Quackie pisze:

    No i nie wyrobiłem się z komentarzem ad rem.

    A chciałem napisać o kormoranach, że w Gdyni obsrywają falochron, który od tego nie więdnie, więc się nie przenoszą.

    A dobranocka też spóźniona :/

  18. miral59 pisze:

    Wróciłam z wycieczki i poczytałam coście napisali. Delighted
    Szkoda, że Mistrz Q nie pisze swojej relacji. Są bardzo ciekawe Pleasure
    My byliśmy na Goose Lake i w Morris (takie miasteczko po drodze). W Morris zajechaliśmy nad Illinois River i połaziliśmy nad kanałem. Najgorzej, że się jeszcze opaliłam Crazy Chociaż słoneczko tylko co jakiś czas wyłaziło. Ale jakoś tak jest, że nad wodą „bierze” mocniej… Wcale mnie to nie cieszy Weary

  19. Alla pisze:

    Dzień dobry Delighted
    Aklimatyzuję się Happy-Grin

  20. Wiedźma pisze:

    Kopciuszku ? Znów widac tren Twojej sukni, ale nie Ciebie 🙁

  21. Alla pisze:

    Hej, hej… Znowu babiniec?? Happy-Grin
    I cóżeś nam uczynił Weary Rumaku…

  22. Alla pisze:

    Cisza??? Aż w uszach dzwoni Wink
    A za oknem wiatr szaleje.. No to se idę… w książkę 😀

  23. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    Muzyka kołysze mnie do snu Pleasure Ale jeszcze sobie napiszę co nieco Wink

  24. miral59 pisze:

    U mnie jeszcze dziś (w poniedziałek) byłam zniesmaczona. A nawet oburzona…
    Steve przygotował pułapki na moje ulubione pręgowce amerykańskie. One są takie milutkie Misio
    Jak mi wytłumaczyła Sandy, te milutkie stworzonka zapakowały na amen dreny. Steve położył dokoła domu specjalne rury z otworami, żeby ściągały wodę z całej posesji. W czasie ulewnych deszczy, woda im się przelewa przez piwniczne okna i wali do domu. Te dreny mają temu zapobiegać. A te małe czorty, zatkały je definitywnie. Efekt – znowu zalana piwnica… Steve, wkurzony na maksa, ponalewał do wiaderek po farbie (całkiem spore) wody, na wierzch nasypał ziarenek różnych roślin (m.in. kukurydzy i słonecznika). Położył na to deskę, żeby pręgowcom łatwiej było się tam dostać… Na pewno niejeden tam wskoczy. One są bardzo skoczne i na pewno będą myślały, że bez problemu się wydobędą… A tam woda… nie będą miały z czego się odbić, bo nie sięgną dna… utopią się Sad
    W pierwszej chwili pomyślałam, że to takie bezduszne… ale jak się zastanowiłam… my też trujemy myszy, które włażą nam do domu… Czy to się czymś różni?
    I tak się zastanawiam… czy przypadkiem nie jestem hipokrytką. Bo to że trujemy myszy uważam za coś normalnego… a te pręgowce wyrządzają znacznie większe szkody, niż nasze myszki…
    Chyba nie jestem normalna, skoro mam takie moralne problemy Wink Kto się przejmuje takimi małymi stworzonkami…

  25. miral59 pisze:

    Idę spać, czyli tradycyjnie spadam na górę Spanko
    Jutro też jest dzień, chociaż u Was to dzisiaj Wink
    Miłego wtorku Wam życzę Buziaczki

  26. Alla pisze:

    Dzień dobrrrryy zimno, tylko 7°C.. i do kitu, w ogóle Delighted
    Się pracuje, znaczy się zabiera do pracy 😀

  27. Wiedźma pisze:

    Dzień dobry ! Hi wczorajszy wiatr otrzepał mi kwiaty na balkonie….. ale za to jak dobrze mi się śpi w tym chłodku ! Spanko

  28. Wiedźma pisze:

    A na pięterku coś jesiennie sie zrobiło ! Zapraszam …. „)

  29. Kneź Okrutnik pisze:

    Kneź się też jako facet liczy? Bo ostatnio to latam w sukience, podobno shopping uprawiam, jestem podejrzewany o szafiarstwo i nieomal hipsterstwo, to już nie wiem? Zaczynam spoglądać czy poniżej bujnej brody cycki mi nie wyrastają, ale nie, chwała Bogu tylko to czego się należy spodziewać po chłopie w wieku dojrzałym – no to może ie jest jeszcze wszystko stracone? Pondering Whistling Devilish

  30. Talka pisze:

    Pięknie, cudnie!:-))))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)