Z utęsknieniem czekam na Wiosnę i powrót moich ulubionych sąsiadów.
Kilka lat temu sprowadziły się nad moje okno jerzyki. Skorzystały z okazji, że w więźbie dachowej wypadła deseczka. Chyba im tam dobrze, bo wracają co roku.
Któregoś pięknego letniego dnia pałętałam się po przydomowym ogródku. Moją uwagę przyciągnął krzyk rozpaczy, tak do wtedy odebrałam. Okazało się, że napadnięto moich sąsiadów. Jakieś nieznane mi ptaszysko porwało jajeczko jerzyków i upuszczając, rozbiło na pobliskiej łączce. Rozpacz rodziców nienarodzonego poruszyła mnie do tego stopnia, że do późnego wieczora odganiałam zbrodniarza gwiżdżąc na palcach. W tym miejscu powinnam podziękować kolegom z lat wczesnodziecięcych, że nauczyli mnie tego. Wrzaski w stylu A sio! ty niedobry ptasiorze! nie przyniosły pożądanego efektu.
Wkrótce zapewne zapomniałabym o całym tym dramatycznym wydarzeniu gdyby nie ciąg dalszy.
Siedzę sobie na parapecie i gapię się sycąc oczy zielenią i zaczynającymi rozkwitać ukochanymi różami. Zauważam, że jakiś robal zbliża się do mojego nosa, mając zapewne zamiar wbić żądło w jego czubek. Zanim zdążyłam machnąć dłonią odtrącając napastnika, z ogrodzenia okalającego działkę poderwał się jerzyk i połknął szubrawca.
To był dopiero początek mojej przyjaźni z sąsiadami. Od tamtej pory, z każdym dniem nasza zażyłość się pogłębiała. Ilekroć siadałam na parapecie obok mnie pojawiał się jerzyk, tuż na wyciągnięcie ręki. Rozmawialiśmy o wszystkim, o tym co nas boli, co cieszy. Obserwowałam jak dorasta potomstwo, jak dzieci uczą się fruwać, trzymałam kciuki za ich szczęśliwe dofrunięcie do Afryki i z niecierpliwością czekałam powrotu.
Tylko jedno mnie zastanawiało w naszych relacjach. Kiedy miałam nastrój z cyklu podły, żyć mi się nie chce, to jerzyki omijały mnie szerokim łukiem. Jak ludzcy przyjaciele, którzy obawiają się, że smutek jest zaraźliwy.
Pewnego dnia o świcie, na parapecie wewnątrz mojego pokoju siadł kos, poprosiłam go, żeby może jednak dał mi jeszcze pospać a zapewne będę się zachwycać jego śpiewem gdy się wyśpię. Ale to już inna bajka, o innych sąsiadach.
Jasmine
Kochani, dzisiaj Jasminka obchodziłaby swoje kolejne urodziny…
Lecz los (??) chciał inaczej…
Obchodziłaby z nami… a tak my obchodzimy tutaj, a ona…
Ona zapewne ma pilota, my zaś wdzięczną pamięć…
Dzięki naszej Pachnącej poczytałam o jerzykach i jestem mądrzejsza 😀
To są bardzo ciekawe ptaszęta 😀
O kosie, co to pospać Jej nie dał.. Chyba już nie opisała.. A szkoda 🙁
Ptaki są w ogóle ciekawe i zupełnie się nie zgadzam z powiedzeniem o jakimś głupku – „ptasi móżdżek”. Czytając dużo o ptakach dochodzę czasami do wniosku, że często są mądrzejsze od ludzi
Ha! Nie obrażajmy ptaków
A www ogóle to dzień dobry

Nooo
Komu dzień dobry, a komu dobranoc


Miło się niedzielcie
Ja spadam na górę do łóżeczka
Śpij, bajki śnij..
Szkoda, że nie możemy Jej złożyć życzeń
Ale możemy Ją wspominać. Na pewno będzie o tym wiedziała, dzięki pilotowi (bo na pewno go ma) 
Witaj Mirelko… dzieki za pocieszenie, że nie zachowałam sie jak jaka głupia !
i nie zmarnowałam tego jerzyka 🙂
To nie jest pocieszenie, ale szczera prawda, Wiedźminko
A jak na filmiku poniżej mówią, jerzyki nawet piją w locie, czyli nie siadają nigdzie. I nawet widać jak nieporadnie chodzą po płaskim, w skrzynce lęgowej…

A czy Lord W nie obchodzi dzisiaj imienin?? Czasem?? 😀
DzieńDobry :)) W mojej okolicy znowu pokazały się wróbelki. Zatrzęsienie jest kawek, wron i srok !
Słoneczne dzień dobry Stateczku 😀
Są wróbelki i u nas, a jeszcze rok, może dwa nie uświadczył ich.
Przyuważyłam, że nam się jastrzębie zbyt rozmnożyły 😉
Nawet gołębiarze się pokazały, przeganiając pierwotnych mieszkańców 😀
Dzień dobry !
Wszystkie drapieżne ptaki są u nas pod ochroną….. więc jest ich więcej, a wróbli mniej. Choć widziałam, jak kilka małych ptaków zaatakowało srokę ! Przypomniały mi9 sie fotki Mirelki z przeganianym myszołowem 🙂
Hi, hi.. kilka dni temu oglądałam na własne oczęta jak jerzyki robiły w konia (!!) jastrzębia

Było ich kilkanaście i… nie wiem czy ze spuszczoną głową 😉 – odleciał od gromady
Często się zdarza, że te dużo mniejsze ptaszki przeganiają drapieżniki. Często obserwuję, jak wróbelki ganiają wiewiórki. Wystarczy, że któraś za blisko podejdzie do ich gniazda
Od razu jest wrzask na alarm i przylatuje ich cała gromadka. Atakują ostro, przelatując tuż nad głową wiewióry i dziobiąc ją w locie. Ależ te futrzaki zwiewają!!! A przecież taki wróbelek jest konusikiem w porównaniu do wiewiórki 
Księżniczkooo??!!! Ty wiesz

Nioooo
Dzień dobry!
Piękne opowiadanie!
Ptaki można oglądać godzinami. Kiedyś nam dał popalić wróbelek młody dość, bo zbudował gniazdo nad naszym oknem na wsi i wzywał wybrankę, która przyleciała i wzgardziła. To wzbudziło taką rozpacz bohatera, że darł się jakby był co najmniej cztery razy większy! Przynosił słomkę, poprawiał domostwo i znów się darł – pół metra od otwartego okna, siedząc na śliwie węgierce! Co jakiś czas przylatywała kolejna dama jego serca, ale z podobnym skutkiem – rozpacz była coraz większa, a w związku z tym i wrzask zawodu też. I tak było ze dwa tygodnie, biedak wychudł na wiór. Aż wreszcie któregoś dnia zrobiło się cicho, a nasz wrzaskun zdobył swoja wybrankę, której się gniazdko spodobało. A potem to już wiadomo – wychowali całą gromadkę małych wróbelków – a co było dalej to nie wiemy. 🙂
Gdyby jakaś dobra dusza zmieniła wychódł na wychudł, to byłbym wdzięczny niezmiernie! 😀 😀 😀
Dobrych dusz ci u nas dostatek!
Zrobione Kneziu 🙂 Dzień dobry 🙂 Ja miałem dość ciekawy przypadek z wróblami, nie zauważyłem jak założyły gniazdo w uchylonej skrzynce na hydrant w mojej firmie, skrzynka była tuż za drzwiami wejściowymi, kłopot jak diabli, ptaszki złożyły jajeczka, a ja nie mogłem zamykać drzwi wejściowych. W dzień pół biedy, ale w nocy? Na szczęście teren jest chroniony, więc zostawiałem szparę w drzwiach i tak dorobiłem się ptasiego potomstwa. Siedzę sobie pewnego dnia, kiedy opadła mnie czereda wróbelków, przewaliły mi się przez biurko, przez laptopa i rozpełzły po kątach, pół dnia się z nimi ganiałem, wyłapałem i wsadziłem do gniazda w hydrancie, przylecieli rodzice i je wyprowadzili na dwór w ordynku, taki ledwie opierzony wróbelek potrafi już parę metrów podfrunąć. Po tej zabawie hydrant zamknąłem na skobel 🙂 🙂
To też jest śliczna historia Misku !
Poniekąd masz liczną progeniturę 🙂
Misiaczku!! Dychasz?? 😉
PS Dobre masz serducho 😀
Nasza Kira, trzydziestokilowa, kudłata bestia, zajmowała się kiedyś piastowaniem drozdów. Od rana biegała zaaferowana wielce i co jakiś czas znikała, a czasami było słychać delikatne poszczekiwanie. Ki Czort, se myślę? Kreta dręczy czy co? A ta zaraza znikała jak kamfora i nie mogłem jej wyśledzić! I tylko mordę miała coraz bardziej zadowoloną! Wreszcie ja przyuważyłem jak znika w otworze piwnicznym pod chałupą! Zaglądam, a tam już całe stado droździch podlotków, co wyfrunęły z gniazda na wierzbie. Wziąłem jednego po drugim i zaniosłem na wierzbę do rodziców, niech je jeszcze raz wyprowadzą. Psinę pochwaliłem za „opiekę” bo kot ich nie połapał dzięki temu, a kombinował, oj kombinował! Za to jednego z tych drozdów potem obfotografowałem bo go Kira ciągle namierzała, a on się prawie zupełnie nie bał. A może to było kilka? W końcu kto by je rozpoznał?
Wróbelek jest mała ptaszyna,
wróbelek istota niewielka,
on brzydką stonogę pochłania,
Lecz nikt nie popiera wróbelka
Więc wołam: Czyż nikt nie pamięta,
że wróbelek jest druh nasz szczery?!
………………………………………………..
kochajcie wróbelka, dziewczęta,
kochajcie do jasnej cholery!
Kneziu – specjalnie dla Ciebie i Miśka pan KIG osobiście
Dobrze, że to tylko wróbelek, a nie na ten przykład pan Wron! Jak nic trza byłoby lecieć po stopery do uszu
O, taka mała ptaszyna, a „ćwirr” ma jak dzwon! W uszach aż świdrowało! Człowiek ma zrozumienie dla przypadków miłosnych, to go nie goniliśmy – biedactwo o mało się nie zamęczył! A te jego wybranki to w większości bez serca były!
Ja ptaszki mogę obserwować godzinami
Są bardzo ciekawe. Czasami ich zachowanie przypomina mi nasze, ludzkie, a czasami bardzo od nas się różnią…
Witajcie!
Miło widzieć że Wyspiarze wychodzą ze stanu utajonego!
A może zapracowanego, coooo???

PS Mam Ją
A czy ja coś wspominałem o powodach utajania? Niejakie zmniejszenie zapracowania to też miła okoliczność.
Wyobraźnię? Masz!
Czy tylko mnie tak przerażająco wolno ładuje się Wasza stronka? 🙁
Jak sie już wdrapię na Wyspę, to jest dobrze…. ale cierpliwość przy wchodzeniu jest pożądana 🙁
Mnie dzisiaj, o dziwo, całkiem znośnie się ta strona ładuje. Ale nie za często się to zdarza
Aha, dzięki za odpowiedzi – czyli po prostu trzeba z tym żyć : – P
Pozdrawiam;)))
Dzień dobry
Moje ulubione!!!!
Ależ piękne tematy dziś na Wyspie
Pamiętam jaka byłam zdziwiona, gdy zobaczyłam malutkiego koliberka, walczącego o swoje terytorium. Samiczka gnała inną samiczkę od karmnika. Nie była głodna. Tego jestem pewna, bo sama już nie jadła. Ale usiadła w pobliżu i pilnowała. Jak ta druga tylko się pojawiła, od razu następował atak. A przecież tego pokarmu wystarczyłoby dla tuzina takich maluchów
Epoletniki krasnoskrzydłe też są bojowymi ptakami. Potrafią atakować nawet ludzi, gdy ktoś za blisko podejdzie do ich gniazda. I to, co mnie kiedyś szczególnie zaintrygowało – te ptaki atakowały tylko te osoby, które miały czapki z daszkiem na głowie. Może kojarzyło się to z jakimś wielkim drapieżnym ptakiem? Wystarczyło zdjąć czapkę i epoletnik tracił zainteresowanie daną osobą
Znaczy; czapki z głów
Jaskółki dymówki są bardzo towarzyskie. Ostatnio w South Elgin widziałam dwie ich próby wybudowania gniazd. Jedno dopiero zaczęły, w drugim już siedziały. Sheryl, jak zobaczyła zaczętą budowę, przestała używać frontowych drzwi
Bo nie chciała ich spłoszyć. Jej sąsiedzi też zrezygnowali z wchodzenia do domu od frontu. Tylko u nich ptaszki zaczęły budować gniazdo na uchylonych drzwiach (tak zwane „screen door”) i teraz nie mogą oni bez zniszczenia gniazda ani otworzyć szerzej, ani zamknąć
Muszą poczekać, aż dymówki wyprowadzą swoje potomstwo
To znaczy… nie tyle muszą, co chcą. Bo ostatecznie, jeśli jaskółki dopiero zaczęły budowę i się im to gniazdo zniszczy, to poszukają sobie innego miejsca. Przecież jeszcze nie mają jajeczek, ani młodych. Także nie stałaby się im żadna krzywda… Ale jak ktoś lubi…
Przepiękny, prawdziwie letni dzień dobiega końca.. Dobrej nocy 😀
PS PS … biała noc, noc uśpiona w jaśminie,
i jaśminem pachną twoje słowa,
i księżycem sen srebrny płynie..
A ja się zbieram do spania, chociaż jak na mnie nie jest jeszcze za późno
Ale padam na dziób. Byliśmy na tych borówkach amerykańskich. Cztery godziny w samochodzie (po dwie w każdą stronę), ponad trzy w pełnym słońcu, przy zbieraniu tych jagódek, a potem trzeba było się tym wszystkim zająć, Pomyć, przebrać i zapakować. Oprócz tego gotowałam jeszcze obiadek, bo coś musimy przecież jeść. Zrobiłam kurczaka po cygańsku i myślałam, że będę miała na jutro obiad z głowy… Nic z tego… chłopcom tak to posmakowało, że wciągnęli prawie wszystko, tak więc jutro znowu do garów 
Po całej plantacji poustawiali straszaki na ptaki
Ale chyba najbardziej wkurzały one zbierających, a ptaki i tak latały po krzakach
One przecież nie takie głupie, jak to się głupim ludziom wydaje. W odległości może 100m od siebie, stały takie tyczki, a na nich głośniczki. Co chwilę rozlegał się głos polującego jastrzębia (niesamowicie głośny i przenikliwy), a potem wrzask ostrzegawczy modrosójek i śmiertelny krzyk zabijanego ptaka. Może z minutę ciszy i znowu to samo. Jastrząb, modrosójki i ten przeraźliwy głos zabijanego… Czy możecie sobie wyobrazić taki „repertuar” non stop przez ponad 3 godziny?!!! Zaczęłam się nawet rozglądać za kamieniem, a małżonek kombinował jakby to paskudztwo wyłączyć, chociaż na trochę, żeby psychicznie odpocząć
A i tak między krzakami widziałam jemiołuszkę cedrową, która jest wielkim amatorem jagód
A także czyża, że o droździe wędrownym nie wspomnę… No i wiele jagódek było podziobanych, a to znaczy, że ptaki i tak się do nich dobierają
To po co straszyć i wkurzać zbierających?
No i jeszcze jedno. Pisałam, że nie przepadam za tymi jagodami. I to jest prawda. Ale jak byliśmy na tej plantacji, to głupio było wyjść z niej z pustym wiaderkiem. I tak sobie siedzieliśmy w tych krzakach i dziobali. We trójkę nadziobaliśmy 46 funtów, czyli prawie 21 kg. W drodze powrotnej małżonek obdzwonił kilka osób proponując im jagódki i zachwalając walory tychże
Jedna z koleżanek, Renata, powiedziała mężowi, że my to jak te mróweczki, cały tydzień pracujemy, a na weekend… do pracy
A jaka to praca?!!! To rozrywka
Do pracy, to my jutro idziemy 
A resztę się zamrozi i może jakieś ciasto z tego upiecze… kiedyś tam…
Ale 10 funtów opchnęliśmy siostrze męża, jutro trochę zbiorę do pracy i może małżonek jeszcze kogoś chętnego znajdzie w pracy
Idę spać


Miłego początku tygodnia Wam życzę
I przyzwoitej temperatury, żeby było słonecznie i ciepło, ale bez przesady (nie tak jak u Bożenki)
Śpij zdrowym 😀 A tych borówek to możesz podesłać na Dolny
Dzień dobry!! Przebudziłam się i pierwsza myśl jaka przemknęła mi przez łepetynę to: jak dobrze, że dzisiaj niedziela (!!!)

Szybko otrzeźwiałam
Nadzieja, że poniedzielnik okaże się dniem niezbyt męczącym
Czego sobie i tobie, amen!

A tera się odmeldowuję
Witajcie!
Melduję się na posterunku!
Witajcie ! Witajcie ! Uff .. Pół nocy padało wiec zrobiło się troszkę chłodniej , ale nie ,żeby zaraz jakaś zimnica, 23 stopnie teraz przy zachmurzonym niebie… Wczoraj 3/4 dnia zachmurzone a i tak poniżej 30 nie schodziło
, a przedwczoraj to tragedia była ! O 23 godz jeszcze 32 stopnie i totalny bezruch!
Miałam uczucie ,ze cały dzień głowę w piekarniku trzymałam ! I to bez termoobiegu ! 
A dziś pomimo deszczu i spadku temperatury wcale nie jest zbyt przyjemnie, powietrze nadal ciężkie, do tego szaro…. Ech…..
A do tematu ptaszków wracając, w tym roku w Wielkanoc gościłam kuzynostwo bardzo dawno nie widziane i kilkoro przyjaciół z B-B, wśród nich świetną fotografkę, której udało się zrobić cudne zdjęcie rodzince kosów , a właściwie latoroślom, jak dzioby z gniazda wystawiają w oczekiwaniu na dostawę jedzonka, a gniazdo znajdowało się ( a jego resztki jeszcze można oglądać) w rozwidleniu gałązek jałowca pospolitego, który rośnie przy drodze wjazdowej, tak mniej więcej na wysokości 1-1,10 m od pow ziemi… Wszystkie panie , bez umawiania się wzięły sobie za punkt honoru bronić ptaszków odganiając koty przychodzące z sąsiedztwa, choć jałowiec -jego bardzo kłujące igły są w zasadzie wystarczającą ochroną… Jak tylko dotrę do mojego laptopka ( pod warunkiem,ze będę dziś czas miała
) to za zgoda autorki postaram się to zdjęcie pokazać…
Spokojnego i niezbyt pracowitego dnia życzę
Ja też się nie dziwię, że postanowiły popilnować. Młode są cudne i wydają się takie bezbronne. Sama też bym broniła


Chociaż z drugiej strony… Ptaki często budują gniazda na ziemi i też wyprowadzają gromadkę pisklaków. Pisałam o sieweczce krzykliwej, która miała gniazdo na środku parkingu… Niektóre budują je w trawie, czy w szuwarach przy wodzie. Drapieżniki mogą dostać się do nich bez problemu, a jednak takie gatunki nie giną, więc nie są zjadane i im też się udaje.
Również miłego i niezbyt pracowitego Ci życzę
Dziękuję, Dziewczynki ! Tu miał być
ale pomyliłam przyciski …..
Za to udało mi się poprawić komentarz powyżej, bo niestety na obcym lapku nie mam polskiej klawiatury…
Dzień dobry
Czas mi się pomału zbierać do pracy
Nie chce mi się, jak nie wiem co, ale jechać trzeba…
Upalne dzień dobry moi mili
Ja się kiedyś naumiem , obiecuję ! 😀
Dzień dobry..
Popadało, i nareszcie powietrze lekkie. Wczoraj całe popołudnie przespałam i noc też. Oszczędzając na wszystkim 
Witaj Skowronku !
Mogę Ci tylko pozazdrościć….. 
Dzień dobry 🙂 Widzę, że mamy wspólne marzenia z Bożenką
Witajcie!
To już wtorek???
Dzień dobry :)22 lipca dawniej Wedel, piękne święto, a właściwie, potrafi ktoś z „czapy” powiedzieć, ku chwale czego było to święto, ja mam zaćmienie w tym temacie 🙂 🙂
Za groma nie pamiętam co to było za święto. Wiem, że było
I tak jak Bożenka pamiętam festyny z tej okazji, ale samej okazji… też mam zaćmienie 
22 lipca 1944 roku w Lublinie (już oswobodzonym od Niemców) Rząd Tymczasowy wydał manifest, który jest uznawany za początek PRL – czyli wg ówczesnej nomenklatury odrodzonej Polski.
Dzień dobry

Już wtorek!!! Niedługo weekend
A ja w drogę, do pracy


Czy ktoś mógłby mi pomóc wygonić lenia
Jakoś codziennie nie chce mi się iść do pracy, a powinnam się cieszyć, że ją mam
Ku chwale E. Wedla (dawniej 22-gi Lipca) abyśmy tutaj rekordów nie bili zapraszam wyżej – na łąkę kwiecistą…
… już lecę 🙂