Już dawno nie byliśmy na żadnej wycieczce i aż mnie ssało, żeby gdzieś pojechać. Nie miałam problemów, żeby namówić małżonka. Jako że to sobota, trzeba było przed wyjazdem załatwić parę spraw. Po wizycie na poczcie (w poniedziałek upływa termin płacenia kwartalnych podatków) i w banku, ruszyłam do moich ulubionych czapli. Małżonek, który mówił, że jest mu wszystko jedno dokąd, zapytał gdzie właściwie się wybieramy. Oczywiście powiedziałam, że do czapli i kormoranów… bo bliżej. Nie wiedział dokładnie gdzie to jest, więc mu przypomniałam: to tam, gdzie nas w ubiegłym roku napadły kleszcze. Aż podskoczył i powiedział, że woli jechać do motylków. A jeśli uprę się na te czaple, to nawet z samochodu nie wysiądzie, bo nie będzie się denerwował, że go kleszcze oblazły!!! Musiałam zawrócić, bo do motylków jest w przeciwpałożną 😉
Od kilku już lat trwają remonty na naszych autostradach. Dokładają pasy w związku z rozbudową lotniska. Jedna jest już zrobiona do samego Wisconsin, ale pozostałe!!! Staliśmy trochę w korkach, bo przebudowa. I nawet widziałam pracujących robotników 😀 Bo często jest po prostu zagrodzone, zamknięte pasy i nikogo tam nie widać… Znajome?
Najpierw pojechałam nad Heidecke Lake. To spore jezioro w tym samym parku co Goose Lake. W ubiegłym roku spotkaliśmy tam czaplę zieloną i byłam ciekawa, czy spotkamy ją znowu… Nie spotkaliśmy… Nie oglądając się na małżonka poleciałam prościutko nad jezioro. Rozejrzałam się dokoła… Zauważyłam duże ryby żerujące w płytkiej wodzie. Wydawało się, że gdybym tylko weszła do wody, to mogłabym je złapać ręką… Momentami wystawały z wody i to sporo. Jak przepływały dalej, to musiały kłaść się na boku, bo nie dawały rady. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałam!!! A przecież kawałek dalej było dużo głębiej i te ryby mogły swobodnie tam pływać… Widocznie tu było smaczniejsze jedzonko 😉 Pewnie Senator by to nam dokładnie wytłumaczył…
Kildeer – sieweczka krzykliwa. Miałam ją już na zdjęciach, ale jakoś do tej pory uciekała dość szybko… zanim zdążyliśmy zrobić jej porządne zdjęcie. A teraz nad Heidecke Lake jakoś za bardzo nie uciekała. Co prawda nie pozwalała za blisko podejść, ale…
Pojechałam do Goose Lake. Na parkingu zobaczyliśmy kolejne sieweczki. Jedna siedziała pod „koziołkiem”. To taka drewniana konstrukcja, której używaliśmy w Polsce do piłowania drewna. Gdy wracaliśmy, siedziała tam nadal!!! Zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś jej nie przykleił 😉 Ale małżonek zauważył, że siedzi ona na jajkach. Bez gniazda, czy jakiegokolwiek podkładu!!! Po prostu złożyła jajka w dziurze w parkingu!!! Doliczyliśmy się trzech sztuk. Gdy odjeżdżaliśmy, następowała zmiana warty. Nie wiem kto siedział wcześniej, bo samiczka niczym nie różni się od samczyka, ale podeszła sieweczka i ta siedząca na jajkach wstała i poszła sobie. Świeżo przybyła usiadła na jej miejscu…
Na Goose Lake daleko nie poszliśmy. Motylków nie było widać. Widocznie jest jeszcze za zimno dla nich. Szkoda…
Spotkaliśmy za to ptaszka, którego nie miałam w swojej kolekcji. Po angielsku to Common Yellowthroat, a po polsku to cytrynka czarnolica. Ptaszek z rodziny lasówek. Małe toto (od 11,5 do 14 cm), a szybkie jak sprinter. Wywaliłam ponad 30 jej zdjęć, bo były albo rozmazane, albo to było tylko miejsce po niej. A właściwie po nim. Bo oczywiście jak to u ptaków często bywa, samiczka nie jest aż tak kolorowa i nie udało się nam jej zauważyć 😀
Z motylków spotkaliśmy tylko kilka mizernych sztuk i w zasadzie tylko małżonkowi udało się „ustrzelić” jednego. Ale w sumie to jestem zadowolona z wyjazdu 😀 Zawsze to się trochę przewietrzyliśmy i popatrzyliśmy na piękno przyrody. Dodatkowo cieszę się z nowego ptaszka do kolekcji 😀
Zapraszam na spacer nad jezioro i prerię

Nóżki nie zabolą, a trochę słoneczka się przyda
Trzeba przyznać, że sieweczka wybrała zdumiewające miejsce na gniazdo! Zwłaszcza, że koziołków na zdjęciu nie widać 🙂
A tajemnicze kwiatki przypominają mi koniczynę…
Koziołka na zdjęciu nie widać, bo na początku nie pomyślałam, żeby go uwiecznić na zdjęciu, a potem byłam tak zdumiona tymi jajkami, że też go nie obcykałam

Owszem, kwiatki przypominają koniczynę, ale listki miały jak z akacji… także to raczej koniczyna nie jest. Chyba że jakaś akacjowa odmiana
Podejrzewam, że dopóki nie pokażą się motyle w dużej ilości, nikt tam nie jeździ i ten ogromny parking świeci pustkami. Gdy przyjechaliśmy, stał tam tylko jeden samochód i to też nie jestem pewna, czy nie kogoś z pracowników. I pewnie ten spokój i cisza sprowokowały sieweczki do założenia gniazda.
Byłem dzisiaj przyczyną kilkuminutowych niedostępności – ale oprócz tego chyba rzeczywiście coś się dzieje…
Miałam przerwę w dostępie z komunikatem, że serwer …. dość długą przerwę.:(
Powinnam napisać, że ” w Pińczowie dnieje”….. długo się czeka, a chciałam się pozachwycać zdjęciami i opisem siewki…są, jak dla mnie, znakomite
naturalnie mówię o sieweczce krzykliwej…
Witaj, Wiedźminko! Po babciogodzinach?
Tak, to tez
Dni Morza się odprawiają, jakies szanty by się zdały, a jak wiadomo napiekniejsze szanty pochodzą z …Krakowa 
No właśnie! Zatem – w pociąg, i…
Kolorowych snów Wam, miłego odpoczynku
bo od jutra znowu do pracy 
„…Dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul…” że se tak za p.Konstantym 😀 Dużo niebieskich!! Które uwielbiam, a widziałam tylko raz jeden w moim ogródku!! Był naprawdę cudny i to nie był sen. Słowo 😀
Dzieńdoberek
Pasówka pięknie drze dzioba!!! 😀 a Dymówka mnie zachwyciła. Upierzeniem. Bardzo urocza 😀
P{ozdrawiam słonecznie znad Bałtyku :))
Dolny, zalany słońcem, odpozdrawia 😀
I jak Stateczku; wody spokojne i jodu dużo?? I pewnie ciężki bardzo
Moje dziecię w Gdańsku właśnie stoi nad brzegiem morza 😀
Witajcie! U mnie dziś czas jakby jeszcze szybciej zapiernicza…
Gorące dzień dobry
A w ten gorący dzień to się nie chce 
Zaraz do pracy
Dzień dobry!
Słoneczne i ciepłe co najważniejsze. Ładnie ten tydzień nam się zaczął oby tak już zostało,czas na pogodę ostatnich dni jeszcze przyjdzie,teraz lata nam potrzeba 
Dobry, Panie W.
Ciekawe jak tam nasz Mistrz Q. się czuje 😀
Nie daje znaku życia.. (?)
Dobranoc
Bardzo długo sie czeka na Wyspę, więc dopiero teraz starczyło mi cierpliwości..
Popołudnie miałam wyjątkowo polityczne, a premier mi się bardzo podobał 🙂
Witaj, wyjątkowo upolityczniona!
Przy pełnym odświeżeniu (Ctrl+F5) naliczyłem 23 obroty kółeczka zanim się wczytała cała. Jak na stronę z galerią, nie jest to chyba porażająco dużo?
Teraz jest nieźle,, Ukratku
ale i tak było lepiej 🙂
To może niech ktoś zmieni wycieraczkę
Będzie się wszystko ładowało szybciej 
Dzień dobry

Zobaczyłam, że te pierzaste cwaniaki dalej obżerają moją paprykę
Wykoncepiły (zmyślne bestie), że w przerwach między metalowymi żeberkami, jeśli usiądą na siatce, to ona się ugina… no i obżarły mi znowu niektóre sadzonki
Dołożyłam żeberek i podniosłam całą siatkę… Ciekawe co teraz wymyślą? 
Poniedziałek zaczęłam obrzydliwie pracowicie
Oczywiście cały ranek w pracy (do 15:30), potem gotowanie na
tempo obiadku, a potem mało mnie coś nie trafiło
Prawdę mówiąc, to niby się wściekam na te swoje ptaszki, ale… one nie wiedzą, że to moje sadzonki
Znalazły coś, co im smakuje, to wcinają
Taka jest Matka Natura
Zabezpieczyłam, bo nie będę kupowała nowych, ale w zasadzie nie mam do swoich pierzastych pretensji, chociaż mnie to wkurza 
Przeczytałam w gazecie coś, co mnie wkurzyło maksymalnie
„Aldi Rizal zaczął palić, kiedy miał… 1,5 roku. Jako 2-latek „konsumował” już 2 paczki dziennie…” Tych rodziców posadziłabym do więzienia na długie lata i zabrałabym im to dziecko!!!
Co prawda sama jestem palaczem, ale zaczęłam palić w wieku 15 lat bez wiedzy z zgody rodziców. Podejrzewam, że mój ojciec, chociaż sam palacz, strzepałby mi tyłek na granatowo, gdyby się w tym czasie o tym dowiedział. 
Wydaje mi się, że w każdym normalnym, cywilizowanym kraju, rodzice ponieśliby konsekwencje takiej bezmyślności… W Indonezji uszło im to na sucho… 
A przecież taki maluch sam po papierosy do sklepu nie poszedł. Musieli mu je dać rodzice!!! Kto normalny daje takiemu maluchowi zapalić?!!! A skoro są nienormalni, to nie powinni sprawować opieki nad dzieckiem
A daliby mu kompotu z maku i też by przestał płakać… Ale żeby papierosa???
Popisałam i idę spać
Jutro przede mną ciężki i długi dzień
A jeszcze te upały…
Miłego dnia Wyspiarze
Witajcie!
Dzisiaj mam młyn – nawet ukratków będzie mało 🙂
Po wielkich trudach!! Zapraszam na pięterko 😀
Jako że zmógł mnie wirusek, to nie miałem jak na przytomnie poogladać. Tak więc tylko krótko, bo pieterko mało aktualne – piękne fotki, a muzyczka miodzio – sobie włączyłem te szanty na rmf i lecą od dłuższego czasu.

Natomiast co do żarłocznych ryb, to one mogły mieć tylko jeden powód, żeby wypłynąć na tak płytka wodę – tarło. Tylko szał i amok rozmnażania może spowodować, że ryby płyną na płycizny, chociażby miało to je kosztować życie, bo tam dla nich nie było bezpiecznie. Normalnie to ryba w takie miejsce nie przypłynie chociażby miała zdechnąć z głodu, chyba że maleńka, to wtedy ma do wyboru rybołowcę powietrznego, czy lądowego, ale jako maleństwo ma szansę. Duża nie ma prawie żadnej w takiej konfrontacji. Jest to też jeden z powodów tarła na płyciźnie – narybek jest bezpieczniejszy przed pożarciem przez inne ryby, bo w tym świecie pożerają się nawet roślinożercy, to na ogół kwestia wielkości – im grubsza ryba tym na głębszej wodzie sobie pluska. Tak więc to nie był szał żerowania tylko akt miłosny.
I ja Ci Kneziu podziękuję za wyczerpujące informacje

No proszę, a ja myślałam, że to smaczniejsze jedzonko zagnało je na aż tak płytką wodę, a to tarło!!!!