« List Zofii Broniewskiej do syna, Władysława Governor Dodge State Park cd »

Governor Dodge State Park

Ten wyjazd wymyśliliśmy z mężem już we wrześniu. Doszliśmy do wniosku, że przed naszą 33 rocznicą ślubu możemy się wybrać sami na nasz miodowy weekend. Długi weekend… Bez dzieci, które rano trzeba na siłę wyrywać z betów, albo siedzieć i czekać aż raczą wstać… i się wkurzać… Miało być miło i romantycznie…
W piątek rano, przed wyjazdem, małżonek udał się do pracy po swój tygodniowy czek. Miał zaraz wrócić, ale zajęło mu to trzy godziny. Wstałam o 6, żeby wszystko przygotować do pakowania. W czwartek przyleciała Sara, przyjaciółka syna i zmarnowałam sporo czasu na pogaduszki z nią. Chciałam to trochę nadrobić… Kupka w pokoju rosła, a ja z listą w garści dokładałam nowe rzeczy… Po 9 wpadł małżonek z okrzykiem: „To już spakowane? Wyjeżdżamy?” Mało mnie coś nie trafiło… Po co jechać tak wcześnie, skoro możemy się zameldować nie wcześniej niż o 15, a jedzie się tam ok. 3 godzin?
Oczywiście od razu się wściekłam, bo jeszcze nie wszystko było przygotowane. Małżonek zagonił syna do roboty i zaczęli we dwóch to wszystko wynosić. Nie znoszę tego, bo nie sprawdziłam jeszcze z listą, czy wszystko jest…
Wyjeżdżaliśmy ok. 11… Małżonek od razu posadził zadek na miejscu pasażera. Powiedziałam, że w takim razie muszę wrócić do domu i wydrukować sobie trasę, bo nie pamiętam… Tylko warknął, że nie trzeba i przesiadł się na miejsce kierowcy… Pomyślałam sobie, że całkiem „miło” się nam ten „miodowy weekend” zaczyna…
Jechaliśmy nie odzywając się do siebie. Małżonek wzdychał i sapał, ale nie zapytałam o powód. Też miewam humorki 😉
Po dwóch godzinach jazdy małżonek zapytał, czy ma się zatrzymać w „rest area”. To taki jakby zajazd przy autostradzie. Są tam łazienki i maszyny z różnymi napojami i słodyczami. Oczywiście chciałam się zatrzymać, bo w samochodzie nie palę, a chciało mi się tak, że aż za uszy szczypało. Małżonek wiedział o tym…
Zameldowaliśmy się i pojechali na miejsce. I wtedy małżonek zaczął narzekać, że alergia go znowu złapała i że zaczęło się to już w domu, a teraz robi mu się coraz gorzej… Faktycznie. Oczki poczerwieniały i zaczął kichać coraz częściej. Czyli robiło się coraz romantyczniej…
Na dokładkę powitały nas chmary komarów. Gdyby nie środki do ich odstraszania, zjadłyby nas zupełnie. Nie pomyśleliśmy wcześniej, że zwykle wyjeżdżamy we wrześniu, a to już po „komarzym sezonie”. A teraz, to dopiero maj, czyli najlepszy dla nich okres rozrodu…
Rozstawiliśmy namiot i zagospodarowali nasze miejsce. Dopiero wtedy zjadłam śniadanie, bo w ferworze przygotowań do wyjazdu, jakoś zapomniałam o tym… Małżonek stwierdził, że jutro wraca do domu, bo nie będzie się tutaj tak męczył. Czy muszę pisać, ile mi to szczęścia dodało? Ugh! Pojechaliśmy do sklepu. Kupiłam „Benadryl”, czyli jeden z najsilniejszych tutaj leków od alergii dostępny bez recepty. Kazałam małżonkowi to przyjmować i zapomnieć o wcześniejszym powrocie do domu… O dziwo posłuchał…
W nocy było zimno. Na szczęście miałam jak zwykle zapas ciepłych koców. Z tego co wiem, było tylko 9 C…
W sobotę małżonek czuł się trochę lepiej, ale jeszcze nie za bardzo. Znowu pojechaliśmy do sklepu, bo przypomniało mi się, że wapno pomaga w znacznym stopniu zwalczyć alergię. To też kazałam mu przyjmować. Nie protestował i łykał…
O większym spacerze nie było mowy… zaproponowałam przejażdżkę. Jadąc na nasze miejsce biwakowe, widziałam kierunkowskaz do amfiteatru. Jeszcze tam nie byliśmy…
Jadąc do tego amfiteatru mijaliśmy dżokejskie obozowisko. Przyczepy do przewożenia koni stały równym rządkiem, a nieopodal – koniki!!! Tak się na nie zapatrzyłam, że nie zauważyłam wjazdu na parking amfiteatru. Po przejechaniu sporego kawałka, zobaczyłam kierunkowskaz – pokazujący kierunek z którego przyjechałam… Oczywiście zawróciłam. Sam amfiteatr mnie rozczarował. Przyzwyczajona do ogromnych chicagowskich budowli, byłam zdumiona, że tym paru ławkom i scence (bo trudno to nazwać sceną) nadano tak szumną nazwę… Obok zobaczyłam ścieżkę i oczywiście nią poszłam. Małżonek za mną, bo jakoś nie przyszło mu do głowy, że mógłby spokojnie udać się do samochodu i odpoczywać… Zaciekawił mnie napis przy ścieżce, mówiący żeby rowerzyści nie jechali nią, a prowadzili swoje rowery. I faktycznie… ostry spad w dół, a na dokładkę kilka ostrych zakrętów, gdzie z jednej strony dość stroma ściana skalna w górę, a z drugiej przepaść… No, może z tą przepaścią to przesada. Po prostu bardzo strome zbocze porośnięte trawą i drzewami. Ale jakby ktoś spadł, to przynajmniej by się poturbował. Byłam ciekawa dokąd ta ścieżka nas zaprowadzi… Na parking przy plaży 😀 Na tej plaży byliśmy kilka razy podczas poprzednich pobytów, ale jakoś tej ścieżki w górę nie zauważyłam…
Wróciliśmy do samochodu. Trochę ciężko się te stromizny pokonywało… w dół było łatwiej. Zastanowiłam się dokąd teraz pojechać i doszłam do wniosku, że najlepiej przed siebie 😀 Skręciłam w prawo i pojechałam. Po drodze zobaczyłam drogowskaz do Twin Valley Lake (chyba mogę to przetłumaczyć jako „Dolinę Bliźniaczego Jeziora”)… Tam też jeszcze nie byliśmy… Dotarliśmy do plaży… Było zupełnie pusto. Jedynie jakiś wędkarz plątał się po krzakach… Raptem usłyszałam miauczenie kota. Rozejrzałam się uważnie. Jakiś dziki? Czy uciekł jakiemuś turyście? Ale kto na wyjazd zabiera ze sobą kota?!!! I w końcu zobaczyłam kto to miauczy – ptak!!! Cały szary, z czarną czapeczką… Otwierał dziobek i wyraźnie słyszałam miauczenie!!! Nie wiedziałam, że są takie ptaki…
Obcykaliśmy widoczki, kilka ptaszków i do samochodu. Pojeździłam trochę w kółko i postanowiłam wracać. Jadąc nad Twin Valley Lake mijałam taki mostek nad bagniskami i malutkim stawem. Postanowiłam w drodze powrotnej się przy nim zatrzymać. Pomyślałam, że muszą tam być żółwie 😀 I oczywiście nie pomyliłam się!!! Małżonek nawet nie wysiadł z samochodu. Ułożył się tylko wygodnie z zadrzemał. Mnie to nie przeszkadzało. Oblazłam teren dokoła. Obcykałam co się dało… Zobaczyłam na niebie ciemny kształt – myszołów rdzawosterny!!! Dokoła niego latały „satelity”. Epoletniki w obronie swego gniazda atakują nawet duże drapieżniki… a ten był niebezpiecznie blisko… W sumie to zabawne, gdy kilka ptaszków, dużo mniejszych od napastnika, atakuje z takim zacięciem. W pewnym momencie te małe znikły, za to pojawił się drugi myszołów. Wyglądało to, jakby zaatakował tego pierwszego. Na pewno nie chodziło mu o gniazda epoletników, czy innych ptaków. Widocznie jeden myszołów wleciał na terytorium drugiego. Walka w powietrzu była krótka… Na placu boju (to znaczy w powietrzu) został tylko jeden…
Wróciłam do samochodu, obudziłam małżonka i wróciliśmy do namiotu… Co było pocieszające, małżonek po tych lekach i po drzemce czuł się całkiem dobrze… Była nadzieja na romantyczny weekend…

Wieczorem wybraliśmy się nad Cox Hollow Lake, czyli to jezioro, które było najbliżej naszego obozowiska…
CDN

79 komentarzy

  1. miral59 pisze:

    Zapraszam na wędrówkę po Governor Dodge State Park. Opis może i trochę przydługi, ale i tak starałam się streszczać Wink

  2. miral59 pisze:

    Tym razem podzieliłam zdjęcia tematycznie. Moje ukochane ptaszki zostawiłam na drugą relację. Nie chciałam, żeby to było za długie… Chociaż i tak do krótkich nie należy Ashamed

  3. miral59 pisze:

    W tym Governor Dodge State Park jest faktycznie cudnie. Kilka lat temu postanowiliśmy nie jeździć po razu drugi w to samo miejsce, żeby jak najwięcej zwiedzić. Ale ten park jest tak duży (ma ponad 2 tys. hektarów), że chyba trzeba by było posiedzieć w nim ze dwa tygodnie, żeby to wszystko obejść.

  4. miral59 pisze:

    Coś strasznie pusto dzisiaj Amazed Wszystkich wywiało w plener? Czy co? Ale w Polsce już wieczór, więc chyba powinna się Wyspa zaludniać Pleasure

    • Quackie pisze:

      Jestem, nie było mnie, faktycznie, byłem w plenerze i to dosłownym, będę troszkę w kratkę, bo parę rzeczy jeszcze do zrobienia zostało, mimo że to niedziela.

  5. Tetryk56 pisze:

    Ledwie zacząłem czytać opis, jak przyszły dzieci i jęliśmy świętować!
    Tak że dopiero teraz oglądam zdjęcia. 🙂

  6. Tetryk56 pisze:

    Zdjęcia świetne! Ten błękitny zachód słońca rzeczywiście robi wrażenie!
    Co do gościa na odległej skale – w lewo w dół widać ścieżkę, którą przyszedł, a nawet widać na niej głowę jego towarzysza 😉

    • miral59 pisze:

      Tą ścieżkę, to i ja widziałam. Problem w tym jak do niej dojść Wink
      Mam tylko nadzieję, że we wrześniu nie będzie już pylących traw i drzew i po prostu będziemy sobie chodzić po okolicy…

  7. Quackie pisze:

    Państwo wybaczą, idę kręcić.

  8. Quackie pisze:

    Pokręciłżem się i jestem, zdrowo spocony, jak trza.

  9. miral59 pisze:

    Skończyłam i drugą część, także jak się ta trochę opatrzy, to pokażę swoje kochane ptaszki i dokończę historię naszych wędrówek… Pleasure

  10. miral59 pisze:

    W międzyczasie zdążyłam zrobić pranie (w sumie to pralka pierze, nie ja) i ugotować obiadek Delicious Teraz chyba czas na sjestę Wink

    • Quackie pisze:

      N’taak. Komu sjesta, komu dobranoc… Za każdym razem, kiedy się kontaktuję z Polski z kimś z USA, mam taki dreszcz niedowierzania („Jak to?! Tam jest wcześniej o te… godzin??!?”), mimo że oczywiście racjonalnie nie mam wątpliwości.

      • Tetryk56 pisze:

        Dobrze, ze nie mamy korespondentów z Australii – odruchowo stawałbyś na głowie? Wink

        • Quackie pisze:

          Ha, a co to było, jak małżonka była tamże! Znaleźć czasowe „okno kontaktu”, to było wyzwanie!

          • miral59 pisze:

            Jak się umie liczyć (w zakresie szkoły podstawowej) i wie się jaka jest ta różnica czasowa, to nie ma aż takiego problemu Wink Z tego co wiem, to najtrudniej zapamiętać w którą stronę trzeba liczyć Pleasure

      • miral59 pisze:

        No tak, jak się kontaktowałbyś ze mną, to masz 7 godzin różnicy, z okolicami NY, tylko 6, ale już z moją córką w Colorado, to będziesz miał 8 godzin Overjoy Czasami trudno się w tym połapać Wink
        Chyba nigdy nie zapomnę, jak wiele lat temu mój kolega z Polski zadzwonił do mnie o 3 nad ranem Overjoy Coś mu się pomerdało i był pewien, że u mnie jest wieczór. Chciał sobie pogadać Wink Rozłączył się prawie natychmiast (najpierw przeprosił) jak tylko dowiedział się, która u mnie jest godzina i że wyrwał mnie z betów o nieludzkiej porze Happy-Grin

  11. Wiedźma pisze:

    Na kogo dziś kolej Mistrzu Q. ?

  12. Quackie pisze:

    Dzień dobry. Dzisiaj dzień będzie pełen wrażeń, pracujący, biegający i co tylko 😛 zobaczę, jak się uda na Wyspie być…

  13. Tetryk56 pisze:

    Witajcie!
    Póki co, ukradkiem 😉

  14. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin
    U mnie miało padać, więc nie podlewałam ogródka, a tu ani kropelki Worry A takie ciemne chmury chodziły!!! Na dziś też zapowiadają deszcz… Jak nie spadnie do mojego powrotu z pracy, to podleję, bo wszystko mi wyschnie Amazed
    A jak na razie (od kilku dni) temperatura waha się od 27 do 32C TooHot! No toż przecież podlać trzeba!!!

  15. Quackie pisze:

    Trochę pobiegane, teraz dalej do pracki. A, u nas też się rozkapało, z tym że na DWORZU całe 16 stopni, a nie 20 jak w Poznaniu, czy też jeszcze więcej, jak w Illinois…

  16. Tetryk56 pisze:

    Dziś mogę być mało obecny, bo przeinstalowywuję system 🙁

  17. Quackie pisze:

    Ja na ten przykład byłem zapracowany – obrabiałem sporą partię materiału, która wróciła po redakcji. Ale dałem radę. Tyle że już dzisiaj nie pokręcę 🙁 No nic, od jutra ma być cieplej, to może jakiś rower w plenerze?

  18. miral59 pisze:

    Dzień dobry Happy-Grin Jak mnie coś nie trafi, to będzie dobrze Mad Dziś 28C, jutro 27C, a w środę 17C i deszcz. Potem znowu, w sobotę 27C. Nie znoszę takich skoków temperatury Angry Jak zimno, to zimno, a jak już ciepełko, to na dłuższy czas. A te skoki są zabójcze… Do wysokich temperatur człowiek się przyzwyczaja i po jakimś czasie już ich aż tak strasznie nie odczuwa. Ale taka huśtawka!!!

  19. miral59 pisze:

    Tak sobie pomyślałam, że może dam od razu drugą część z naszego wyjazdu i będę miała z głowy Wink Ta druga wydaje mi się ciekawsza, bo są zdjęcia ptaszków Happy-Grin A to moi ulubieńcy…
    Rozmawiałam w ten miniony weekend z bratem i prawdopodobnie będę miała świetny temat na nową wycieraczkę… Tylko paczka z Polski musi do mnie dojść Pleasure

  20. miral59 pisze:

    Zapraszam pięterko wyżej Happy-Grin
    Do oglądania moich ulubieńców Pleasure

Skomentuj Quackie Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[+] Zaazulki ;)