Działo się to na Dalekim Wschodzie, dawno temu – za panowania cesarza Xiao Pu, zwanego Kuzynem Niebios, syna cesarzowej Miao Fu, znanej także jako Nefrytowa Kotka, i wnuka cesarza Lu – Księżyca Nad Rzeką Kiang.
Pewnego słonecznego poranka, okraszonego jednakże delikatnym, jedwabistym wiatrem, który wiał dzięki wstawiennictwu Smoka P’hao, udobruchanego modłami poprzedniego wieczoru, na dwór Kuzyna Niebios – niech okaże się godny swoich Znakomitych i Szanownych Cesarskich Przodków – zawitało dwóch cudzoziemców. Byli to długonosi, wysocy ludzie, niezawodnie pochodzący z Zachodnich Prowincji; ich suknie i buty nosiły znaki dalekiej podróży, dlatego szambelan Sun Pan, zanim jeszcze wysłuchał ich prośby o audiencję u Kuzyna Niebios – niech w jego ogrodach zawsze kwitną wonne różane krzewy – klasnął trzykrotnie w dłonie.
Na ten znak do biura szambelana wpadli służący, porwali zdumionych cudzoziemców i na nosowy rozkaz dworzanina ponieśli do dworskich łaźni. Tamże z uszanowaniem zdjęli z nich odzież, wymyli do czysta i namaścili wonnym olejkiem pośledniej jakości, którego jednakże cesarska tłocznia dostarczała bez dodatkowych kosztów. Zatrzymali się z zakłopotaniem przy zadziwiająco krótkich fryzurach przybyszów – wszak szambelan wyraźnie nakazał utrefić ich warkocze, a tych… nie było. Zaś krótkie włosy oznaczały ludzi z gminu, których przecież tak doświadczony dworski praktyk jak Sun Pan nie dopuściłby przed oblicze Kuzyna Niebios – niech jego warkocz sięga zawsze jego kostek.
Kiedy wszystko to się już dokonało, a cudzoziemcy, poniekąd oszołomieni tempem i jakością usług, jak również jedwabnymi zwojami, w liczbie dwudziestu jeden, które musieli wypełnić równymi rządkami pisma Ai, by uzyskać audiencję – doszli do siebie, Sun Pan wskazał im dwornym gestem lektyki, które też zaraz po zajęciu miejsc bosonodzy kulisi ponieśli ku Zalecanemu Miastu. Lektyki dostarczyły gości i szambelana tylko przed Siódmą Bramę – dalej musieli iść pieszo. Szli zatem, mijając cesarskie ogrody i stawy, z których tresowane karpie Ku zawodziły tęskne melodie, sale biesiadne i kuchnie, haremy i biblioteki, urzędy i stajnie, zbrojownie i place ćwiczeń, na których wojownicy w błyszczących zbrojach wznosili okrzyki ku chwale Kuzyna Niebios, Xiao Pu – niech jego wrogowie uciekną ze wstydem i nie noszą swych nędznych głów na karkach po tej stronie Wielkiego Muru.
Wojownicy ci, ich uzbrojenie i sprawność, byli widomym znakiem, że niczego się tu nie ukrywa przed gośćmi, którzy i to mieli wiedzieć, że ani Cesarz, ani jego Generałowie nie traktują ich jak szpiegów, a gdyby nawet, to czymże byli oni i ich małe, skłócone kraiki w Zachodnich Prowincjach wobec potęgi Państwa Celu? Zaufanie, gościnność i lekceważenie zarazem – to mieli odczuć goście, i takie posłanie z wizyty zanieść do swych domów i władców, jeżeli przeżyją podróż powrotną.
Orszak, do którego dołączali coraz to nowi dworzanie, damy dworu i równie ciekawi gości eunuchowie, minął już wszystkie kręgi Zalecanego Miasta i zdążał w kierunku Średniej Sali Audiencji. Szambelan Sun Pan zatrzymał ich władczym gestem przed wartownikami z cesarskiej gwardii, zwanej od koloru zdobień przy zbrojach Jadeitowymi Tygrysami, rozwinął dwa pierwsze zwoje i wysokim, przenikliwym tonem odczytał ich treść. Rozstąpili się wojownicy i orszak wpłynął do sali, gdzie na dziewięciu marmurowych stopniach podwyższenia, symbolizujących dziewięć Krain Państwa Celu stał rzeźbiony w szlachetnym drzewie Ping tron, na którym zasiadał, oparłszy dłonie na głowach drewnianych żółwi, Cesarz Xiao Pu, Kuzyn Niebios – niech jego panowanie będzie długie i owocne.
Wystąpił tedy starszy i bardziej doświadczony z gości, klęknął przed cesarskim tronem, złożył przewidzianą protokołem ilość ukłonów i jął mówić. Zanim jednak wypowiedział pierwsze zdanie do końca, zbliżył się doń mistrz ceremonii, sędziwy Ja Cie i uderzył go delikatnie mahoniową laską ze złotymi okuciami na znak, że to jego ustami będzie przemawiał gość do uszu Kuzyna Niebios – niech zawsze słyszy on głos swoich pokornych poddanych, sławiących władzę Cesarza. Ku mistrzowi zatem skierował wzrok i głos starszy z gości, a Ja Cie wiernie tłumaczył jego słowa. Brzmiały one następująco:
– Cesarzowi Xiao Pu, Kuzynowi Niebios, dziedzicowi dynastii Ulung, czołobitne pozdrowienie śle Mistrz Wilhelm Durlach z Neupolsheim pod Getyngą, właściciel i naczelny dyrektor firmy Durlach i Synowie. Doszło do uszu Mistrza Wilhelma, że Państwo Celu liczy sobie tysiąc tysięcy tysięcy mieszkańców, a wszyscy oni ze swojej codziennej miseczki ryżu nabierają posiłek do ust za pomocą drewnianych pałeczek. Mistrz Wilhelm wzywa Cię, o Panie i Władco, byś ukrócił ten proceder i w Swej mądrości wskazał Swoim poddanym właściwą drogę. A tą jest, jak wiadomo, spożywanie posiłku za pomocą łyżki, widelca i noża, zwanych zbiorczo sztućcami.
– Te właśnie najwyższej jakości sztućce (tu gość przyciągnął przyniesiony przez kulisów okuty podróżny kufer, otworzył go i przekazał z ukłonem na ręce zdumionego ochmistrza Ba Donga grawerowane pudełko, w którym na safianowej podkładce leżały srebrne: łyżka, nóż i widelec) przesyła Ci w darze Mistrz Wilhelm, zwracając się z pokorną prośbą, byś zakupił dla całego swego dworu niezbędną ilość kompletów. Do prośby tej dołącza Mistrz Wilhelm jeszcze jedną, a to taką, byś w Swej łaskawości zezwolił, Panie i Władco, na sprzedaż sztućców dla swych poddanych. Rzekłem, a teraz cierpliwie oczekiwać będę na pełną rozwagi odpowiedź Krynicy Mądrości.
Cesarz ruchem brwi nakazał ochmistrzowi, by ten zbliżył się i podał mu pudło. Wyjął z niego sztućce i przez chwilę bawił się nimi, sycąc oczy egzotycznymi kształtami. Zanim wszakże powiedział cokolwiek, czy to aprobująco, czy też z dezaprobatą, zza szeregu dworzan wyłoniła się postać w prostej, żółtej szacie. Był to mędrzec Laj Kou Ning, od lat już służący Cesarzowi radą i posiadający ten przywilej, by działać i mówić w obecności Majestatu Kuzyna Niebios – niech posłuszne mu będą wszystkie żywioły, Ziemia, Niebo, Woda i Ogień. Laj Kou Ning bez słowa skłonił się przed Cesarzem, wyciągnął dłoń i chwycił pałeczki z kości słoniowej, którymi Cesarz zaledwie dwie su wcześniej raczył spożywać śniadanie. Wstrzymali oddech dworzanie na takie świętokradztwo, ale Cesarz przyzwalająco poruszył małym palcem lewej dłoni, więc nikt nie śmiał pisnąć ani słowa.
Zaś Laj Kou Ning, nadal milcząc, uchwycił czarkę z herbatą i za pomocą pałeczek ułożył na jej dnie herbaciane listki w inicjały cesarskie.
Za czym strząsnął herbaciane krople z pałeczek, skoczył zadziwiająco żwawo ku jednemu z Jadeitowych Tygrysów i pałeczkami rozbroił go z miecza, sztyletu i wszystkich strzał, nie czyniąc mu zasię żadnej krzywdy.
Za czym tymi-ż pałeczkami wydepilował wnętrze nosa ochmistrza Ba Donga, który aż spuścił głowę ze wstydu, że śmiał pozwolić sobie na taką abnegację w obliczu Cesarza.
Za czym podbiegł ku szalejącemu na złotym łańcuchu cesarskiemu gepardowi i pałeczkami wyciągnął mu z łapy cierń, którego już od tygodnia nie mogli znaleźć najznamienitsi cesarscy opiekunowie dzikich stworzeń.
Za czym zmierzył pałeczkami wszystkie wymiary Cesarza i na ich podstawie sporządził, również za pomocą pałeczek, model nowego letniego pałacu, który kształtami odzwierciedlał proporcje swojego Dostojnego Lokatora, a który cesarscy architekci natychmiast rozpoczęli budować.
Za czym zanurzył końce pałeczek w kałamarzu cesarskiego skryby i na jego przybranych w jedwab plecach napisał epigramat Jue-ju, opiewający wielkość Cesarza tak zgrabnie, że pierwszy spośród dworzan, który obrócił wzrok na dzieło, zemdlał z wrażenia.
Za czym, oczyściwszy pałeczki z wszystkiego, co się podczas tej prezentacji na nich zebrało, Laj Kou Ning bez słowa położył je z powrotem przy cesarskim nakryciu, skłonił się jeszcze raz i wycofał na swoje miejsce z tyłu sali.
Zaś Cesarz Xiao Pu, Kuzyn Niebios – niech strzeże nas przed długonosymi najeźdźcami – przywołał na Swoje Dostojne Oblicze uśmiech i klasnął z zadowoleniem w dłonie, nie żeby wydać polecenie, ale by wyrazić pochwałę dla Laj Kou Ninga. Klaśnięcie to i wyrażona nim pochwała zostały natychmiast zanotowane przez skrybę w Księdze Cesarskich Faworów. A sam Cesarz obrócił się ku gościom i przez usta szanownego Ja Cie dał im odpowiedź:
– Wasze „sztućce” są piękne, ale ich piękno niesie ze sobą jedną wadę: zbytnią specjalizację. Czy widzieliście, co jeden człowiek, prawda, że jeden z najmędrszych, potrafi zdziałać naszymi pałeczkami? Zanieście swojemu panu, Mistrzowi Wilhelmowi, moje pozdrowienia i przekażcie mu, by wymyślił coś prostszego i zarazem bardziej uniwersalnego, co dorównuje prostotą i mnogością zastosowań naszym pałeczkom. A kiedy to wymyśli, wróćcie tu i zadziwcie mnie tak, jak zadziwił mnie Laj Kou Ning.
Na tym zakończyła się audiencja. Goście z nosami na kwintę opuścili cesarski pałac, stolicę, a po dłuższej podróży również i Państwo Celu – i już więcej się w nim nie pojawili. Zaś po ich wyjściu szambelan Sun Pan, który był świadkiem tego wszystkiego, został ponownie wezwany przed Cesarskie Oblicze. Cesarz, Kuzyn Niebios – niech jego mądrość sławna będzie na całym świecie, od skorupy olbrzymiego żółwia, podtrzymującego cztery słonie, aż po zwieńczenie firmamentu – przemówił do niego bezpośrednio, jako do zaufanego dworzanina:
– Dobrze się sprawiłeś, Sun Pan. Wykonałeś wszystkie moje polecenia. Aliści spójrz na Laj Kou Ninga – on nie otrzymał żadnych poleceń, nie wypowiedział ani jednego słowa, a zrobił to, czego od niego oczekiwałem. Jako mój wierny sługa, otrzymujesz awans, a twoje pobory wynosić będą od dziś o dwanaście juanów więcej. Ale następnym razem naucz się od Laj Kou Ninga, jak skutecznie spławiać takich domokrążców!
_____________
Tekst chroniony prawem autorskim. Opublikowany w witrynie www.kontrowersje.net i na blogu www.madagaskar08.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i przedruk tylko za zgodą autora.
Dzień dobry na nowym pięterku, chociaż nie ze wszystkim ono takie nowe – jak zauważyłem piętro niżej, tekst pojawił się już na onetowej Wyspie. Poza tym wbrew tytułowi nie służy reklamie sieci supermarketów, natomiast dzięki pojawiającemu się w tekście mędrcowi stanowi żartobliwe nawiązanie do bardziej znanego cyklu.
Musiałbym jeszcze sprawdzić chronologię – czy prędzej mędrzec spławił sprzedawców sztućców, czy też pan Ignacy – dwie piękne sprzedawczynie opcji na życie wieczne…
ale czy Laj Kou Ning czy Lajkonik – mądry zawsze ! ::)
I znów Wyspa pojawia się i znika, jakby jakiś trójkąt bermudzki się nasunął na nią. To ja na jakiś czas tyż znikam.
Obawiam się, że gdzieś na drodze dostępu naszego dostawcy do sieci przytkało się jakieś wąskie gardło – inne strony działają normalnie, a również ich strona firmowa otwiera się kiepsko. Mam nadzieję, że uporają się z tym wkrótce…
Senatorze, nie każdy problem oznacza, że Tetryk coś kombinuje. Ja mógłbym całkowicie odłączyć stronę na chwilę, bądź wygenerować błąd skryptu; tymczasem tutaj nie wyrabia jakiś pośrednik i nie sądzę, aby problemem było obciążenie z naszej strony.
Rzeczywiście był problem… teraz jakoś łatwiej mi się wdrapało na Wyspę 🙂
: ) Wybacz Tetryku mało precyzyjne określenie „kombinuje”! Należało użyć chyba dłuższego:” Tetryk, znudzony nieporadnością dostawcy, własnoręcznie udoskonala nasz blog”: ))
Mistrzu Q., oby twa łatwość pisania zawsze zawstydzała wszelką konkurencję, a mewy zawsze latały z dala od twej czcigodnej głowy – nieodmiennie podoba mi się twoje wczuwanie się w styl odpowiadający tematowi opowiadania.
Święte Twoje słówa Tetryku ! Klimat opowiastki jest wielce wschodni , a odniesienia zabawne ! Bardzo mi się podoba „market polo”…. Barwy jak w tęczy
Pod względem stylu to inspiracją do tego opowiadania była „Wędrówka na Zachód”, opowieść o podróży po święte teksty buddyjskiego mnicha wraz z towarzyszami, królem małp, człekokształtnym wieprzkiem i piaskowym mnichem.
Kwaku….. ile czasu minęło od przeczytania tej „Wędrówki na Zachód”… do napisania tej opowiastki ? Pewnie dużo…. nie dość, ze jesteś oczytany, to jeszcze pamięć masz rewelacyjną….
… ale i Prattchet się tu zabłąkał 🙂
Ajj, gdzie i skąd Pratchett? Tzn. tak się składa, że Pratchetta przeczytałem dopiero w tym roku (w zimie), ale za to od razu całość, więc chodzi o to, że raczej trudno byłoby mi nawiązywać? Być może, że coś przypadkiem się trafiło podobnego, tylko ciekawym, o co Ci konkretnie chodzi?
a skorupa żółwia i cztery słonie ? A’Tuin niósł cztery słonie:)
To raczej obaj z sir Terrym korzystali z tych samych źródeł 😉
… więc mają coś wspólnego
Duuużo czasu minęło, czytałem to zdaje się najpóźniej w okolicach liceum, a bardziej prawdopodobne, że pod koniec podstawówki, ponieważ pożyczałem to od znajomych jeszcze w Kielcach, nikt inny tego nie miał. Zapamiętałem bardziej styl i klimat całości niż jakieś konkrety, chociaż bitność króla małp i łapczywość wieprzka Czu Pa Tsie to pamiętam.
tak myślałam…. 🙂
Oglądałem ten film!: )
Czytane po raz trzeci podoba się równie bardzo, Mistrzu Quackie.

No już jestem. Dziękuję za uznanie, jeżeli po raz trzeci podoba się równie bardzo, to znaczy, że może coś w tym jest, tzn. coś wartościowego. Powiem tylko, że mnie też się podoba, a nie o wszystkich tekstach mogę to powiedzieć.
Przypomniała mi się dykteryjka o starszej pani, która nie mogąc sobie przypomnieć nazwiska Jaroszewicza, mówiła: – ten od herbaty.
Pytana, dlaczego od herbaty? tłumaczyła, ze na jego widok mamusi zawsze się wyrywało: – a kaz to sie taki ulung?
A już myślałem, że chodzi o skojarzenie z jakimiś przejściowymi trudnościami z zaopatrzeniem!
Drugie czytanie jest równie satysfakcjonujące jak pierwsze. Kwaku !

Merci!
… cała przyjemność po mojej stronie, Kwaku
MISTRZ-u, nie pamiętam jaka była moja reakcja na starej wysepce, ale jestem pewna, że … Chylę czoła – raz drugi 😀
Jaaa cie… już kiedyś powiedziałam /znaczy napisałam/, że winieneś pisać i wydawać w formie papierowej. No.. taak!! 😀
A kto lubi domokrążców???? Hi,hi…
Ukłony od sędziwego mistrza ceremonii!
I niech mnie Mistrz Tetryk wspomni jednym, jedynym słówkiem o pisaniu własnych tekstów na blogu, to jak mi… Cesarz, Kuzyn Niebios – niech jego mądrość sławna będzie na całym świecie ;)… złapię pałeczki i… iiii…
Z czym, noooo z czymmm ja
Grrr, jak ja tego nie lubię. Jak to z czym? Każdy z tym, co ma najlepszego i to tak, żeby – wg słów Mistrza Tetryka – synergia była, znaczy wzajemne wzmacnianie i inspirowanie, a nie porównywanie i załamywanie!
Talenta mamy różne. Założę się o co chcesz, że śpiewam ładniej od Ciebie.
Ty za to piszesz po Mistrzowsku i się wyrównuje. 
Styl Panie Q, styl… albo się go ma, albo.. Eee tamm. Podniosłeś Pan poprzeczkę, do której ja.. A ja se mogę jeno pochlipać. Cichutko..O!

A se nie lub
– Czy umie pani grać w tenisa?

– Nie wiem, bo jeszcze nie grałam…
A ja grałam, o! 😀 i całkiem dobrze mi szło!! Prawie jak A.R
Hmmm…. a nie wystarczy, że ładnie Autorów podziwiam ?
Absolutnie szczerze i bez cienia zawiści , że ja już tak nie umiem ? 🙂
Nie bucz Skowroneczku.
Tak jak jest, jest godnie i sprawiedliwie.
Jedni pięknie piszą, drudzy czytają. Czytamy wcale nie gorzej niż piszący piszą i niech tak zostanie. Amen ❗
A jaaa bardzo szybko czytam
Chcę więcej 😀
Czy juz Ci mówiłam, Jaśminko, że Cię kocham ? Jeśli nie…. to od teraz już wiesz, bo bardzo rozumnie powiadasz 🙂
Z wzajemnością, Wiedźmineczko.

Pewnie coś wypiła!: ))
Mnie najlepsze powiedzonka lęgły się po spożyciu!: )
tak, Senatorze…. mnie się też to zdarzało
Już sam fakt, że doceniasz smaczki dowodzi, że fantazji ci nie brakuje. Nie o to chodzi, by naśladować Quacka czy kogokolwiek innego – bądź sobą, a będzie dobrze!
Moje pierwsze wpisy na Wyspie to było opowiadanie znanych publicznie historyjek – wszak Zenek wychynął z jednej z nich na skutek protestu Izis – ja wtedy nie miałem pojęcia, ze wyjdzie z tego jakikolwiek cykl 🙂
A teraz – chwytam pałeczkę w sposób obronny… i czekam…
Poczekaj chwilkę, bo sie mnie palce pomieszały, chyba se stopami pomogę 😀
A co u Zenka???
Idę się letko posilić, coby mieć siłę… Tetryka rozbroić 😀

Dobranoc 😀
PS Kto lubi poniedziałki ??? 😀
Nie lubię, trauma szkolna wraca w ten dzień, bo w poniedziałki była chemia.
Dobranoc Skowroneczku:
Matma!
Dobranoc Nocny Marku 😀
Nawróciłam się, bo faktury nie zapłaciłam. To i zaglądnęłam raz jeszcze 😀
No to do jutrzejszego ranka 😀
Dziewczyny, nie chciałbym abyście czuły się przymuszane do pisania własnych tekstów – zachęcam tylko, bo to frajda…

Naprawdę warto czasem puścić wodze fantazji – ubarwić swój ulubiony dowcip, zaprezentować powiedzonko etc. Nie ma potrzeby od razu pisać „Pana Tadeusza”.
A kompleksy – przez okno! Nie żywić!
Tralalalala.. ja ani przez moment nie czułam się przymuszana Panie T 😀
Zacytuję powiedzonko Stateczka /oczywiście nie dosłownie, Stateczek wybaczy/, że teraz jest więcej piszących niż czytających.. Spokojnie pozostanę w grupie drugiej 😀
Cię Miśkowym
Przemknęło mi dziś przed oczami, że mają usunąć z lektur szkolnych Pana Tadeusza. Może już czas napisać kolejnego

Myślę, że fragmenty zostaną…. 🙂
Znaki przestankowe!??
Witaj mój Senatorze
…. najlepiej średniki! 🙂
Witaj moja Wiedźmineczko: ))) I wielokropki!: )
I Natenczas Wojski 🙂
Się zagapiłam i nie zauważyłam, że już lampka płonie. Zatem

Jaśminko…. lampka nie oznacza zakazu wpisów !
Cytrynowa Płaczka poczęła zapach różany rozsiewać, więc przygnałem po śladzie, niczym posokowiec – oj miała rację, warto było!

Dziękuję, tylko nie kojarzę, kto to taki, ta cytrynowa jejmość?
Dzień dobry: )))
Thorze, gwiżdżę na ciebie!!
Bry… a to do Autora, rozumiem???
A nie, to wzorem wikingów!! Potrzebuję dużo deszczu a ten zwykle wiatr przynosi, u mnie zaś powietrze stoi jak…. Nie będę pisał jak, ale stoi!!
Aha.. 😀 U mnie ciągle wieje, a raz mogłoby stanąć! Chociaż pół dnia.
Fakt, deszcz mam. Codziennie.
A ja wcale!
Na ten Górny to nawet sikać aniołki nie chcą!: ((
Bierz Jasminkę w obroty
Zastąpi aniołki w zbożnym dziele??
Też!! Warto zaryzykować!! Co masz Pan do stracenia???
Dzień dobry.. Zimno mi!! A ten gówniarz nie chce włączyć ogrzewania 🙁 Nie ma warunków do pracy i se pójdę do domu, o! A co! Nie mogę?? 😀
Dzień dobry: )))
Nie ma tam pod ręką jakiegoś dorosłego mężczyzny, który walnąłby gówniarza raz a solidnie w dziób aż by mu zęby równym krokiem czwórkami do zadka pomaszerowały??
Nie. On jest jedynym, który się ostał, w tej instytucji. Jeszcze. Bo starszy odszedł. Miał do wyboru: za porozumieniem lub dyscyplinarkę. Wybrał to drugie 😀
Spokój przynajmniej, a i na tego przyjdzie kryska, bo umowę ma do końca przyszłego roku… Hi, hi..
PS Właśnie odpowietrza kaloryfery
No to jeszcze pięć kwartałów będzie pracować, a to niemało!
A Maxiu oberwie parasolką (!) Słyszał??
Pałeczkami go!!!
PS A za co??
Tak, tak!!! Ćwicz Incitatusie!!! Coby nie być gorszym od Laj Kou Ninga 😀
Ja tam nic nie mówię, ale od Laj Kou Ninga już jestem lepszy, bo potrafię tylko jedną pałeczką niezłe sztuki wyprawiać!!
Pan pokażesz?? Bo przecież o udowadnianiu mowy być nie może
Mam taki dębowy kijaszek dawno temu w państwowym lesie wycięty. Acanią grzbiet swędzi?: )))
Do roboty, do roboty.. Była kiedyś taka pieśń?? Coś mnie świta 😀
Pa!
Dzień dobry! Ale u nas deszczowy – chętnie bym się z Senatorem na pogodę zamienił.
I za momencik – do całkiem nowej roboty się zabieram.
Dzień dobry 🙂 Co mogę powiedzieć, skoro wszystko już zostało powiedziane ? Świetne opowiadanie, jako miłośnik filmów kung-fu widziałem po wielokroć rozbrajanie przeciwników przy pomocy pałeczek, a nawet łapanie nimi much w locie, to też wierzę, że przy odpowiedniej wprawie i depilacja pałeczkami jest możliwa 🙂
No właśnie, a czy ktokolwiek widział kiedykolwiek, żeby robiono takie rzeczy nożem i widelcem? Najwyżej pan Chaplin pokazywał, że można nimi tańczyć po talerzu, i tyle.
Witaj Mistrzu: ))) Masz kogoś znajomego zarządzającego deszczem? Dam w łapę jeśli zechce, tylko niech mi deszcz przyśle!!
Z tego, co pamiętam, to był św. Florian, ten od straży pożarnej. Nie mam niestety żadnych wtyk w PSP ani w OSP. Ani wśród płanetników w mniej chrześcijańskich okolicach.
Szkoda!: ((
PS. Brat z Poznania opowiadał, że pojechał w lubuskie, w swoje tajne grzybowe miejsce, i przywiózł z nosem na kwintę trzy kanie (sowy) na krzyż.
Nie ma grzybów u nas. Koledzy wczoraj pognali na rekonesans do lasów. Nie znaleźli nic, ani jednego!
Witaj Misiu: )) Grzyby u Ciebie są??
…. ani u Misia ani u mnie..
W znajomej agroturystyce też posucha….. jakies kurki się trafiły, a podgrzybki z koszalińskiego w hurcie po 27 zł za kg ! Rozpacz w kratkę 🙁
U nas w sklepach też jakaś garść marnych podgrzybków. I nic więcej…: ((
Jak pójdę w las, to jeden będzie 🙂
Patrz byś do koszyka nie trafił!: )))
Dzień dobry ! 🙂 U mnie siąpi…. stopni jest + 19, ale zimny wiatr skutecznie chłodzi:) A w prognozach…. od jutra przez kolejne tygodnie słoneczko i sucho. Nie tylko Senator, jak także narysuję sobie grzyby i będę miała !
Witaj Wiedźminko.
W porównaniu to masz ciepło. U mnie dobiło do +13, po wczorajszym +24 da się odczuć różnicę, niestety.
Na dodatek net mi się zaczął buntować. Mam nadzieję, że chwilowo. Ostatnio nie miałam powodu żeby narzekać.
Dzień dobry.
Tylko paskudny jakiś. Nocne lodowato ma bardzo zimno zamieniło. Jeszcze trochę i zmusi mnie do zakładania skarpetek. Latem to lekka przesada. Zapre sie i buczeć nie będę.
Senatorze Kochany bym Ci nieba przychyliła, ale tylko jedno skrzydełko posiadam, w dodatku nieco zakurzone. Może Wiedźminka coś zaradzi w temacie padania. Atrybut ma, z tego co mi wiadomo, sprawny.
Wszystkim
i spadam. Może być na szczaw. 
Witaj Jaśminko
Dlaczego spadasz ? i to jeszcze na szczaw ?
Dlaczego na szczaw to nie wiem. Z przyzwyczajenia chyba.
Humor mi się poprawia na ciemną sróddzienną noc. 
Jakie piękne kwiatki.
Będzie jeszcze jasno i słonecznie…. nie daj sie tej krótkiej chwili złej pogody Pachnąca !
???
Deszcz ma być!!
.. i będzie ! u Ciebie nawet dziś…. później 🙂
„… rosa oczy wyje…”: (((
Dzień dobry Jasminko: )))
Do grzybów mi tęskno!: ((
DzińDybry :))) Odwiedziłem rodzinny Kraków, pomęczyłem swoją obecnością tych którzy pozostali wierni Królewskiemu Miastu. Powiem wprost, spotkałem kilkunastu Feliksów Dulskich wędrujących na Kopiec Kościuszki. W naszym pięknym kraju zmieniają się wyłącznie etykiety, zawartość pozostaje niezmienna :)))
Witaj Stateczku…. spotkałeś sie z nazwą ” pokrakówek „, prawda ? To i Dulscy się nie zmieniają, co najwyżek surdut lub tużurek na kurtki zamienili:)
Też mi, ale w taką pogodę nie ma mowy o wyprawie do lasu. Chyba, że po zapalenie płuc. 🙁 Nic to… Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie… Chyba. 😆 I wrócimy z lasu z pełnymi koszami, czego nam z serca całego życzę
Dożyjemy aby tych dni niebiańskich??: )))
Dożyjemy.
Chcecie miętusów??: )
Tak.
Do zaniebawem zatem, na nowym pięterku. Chyba, że rozłączy na dłużej, to do popotem.
TAK !
Mniam
Vox superpopuli!: ))
To efekt!!: 404 Error: Not found
The page you trying to reach does not exist, or has been moved. Please use the menus or the search box to find what you are looking for
To trzecia próba!
404 Error: Not found
The page you trying to reach does not exist, or has been moved. Please use the menus or the search box to find what you are looking for
Pewnie gdzieś tam się coś zapisało!
Pierniczę ten wynalazek, nie po to on istnieje żebym ja nerwy tracił.
Przykro mi!
Nic nie ma ! Tetryk nam potrzebny ! Natychmiast albo jeszcze prędzej !
Nie tylko Tobie jest przykro….. apetyt na miętusa mamy wszyscy !
Poczekamy, aż się uspokoi, blog oczywiście 🙂 Ja mam fajną zagadkę, kupiłem sobie do pracy router Huawei, fajna zabawka nie powiem, tylko mam zagwozdkę, chcę pobrać fakturę, zarejestrowałem się prawidłowo i dostawca wysłał mi smsa z kodem dostępu, ale jak na tym diabelstwie odczytać tego smsa, tego nie wiem, instrukcję obsługi można o kant potłuc, a lepszej na necie nie znalazłem, muszę się pofatygować do tych mądrali, ale z doświadczenia wiem, że dziewczę w punkcie wytrzeszczy ócz swoich błękity i mnie odeśle do centrali 🙁
Szanowni, muszę się oddalić na czas bliżej nieokreślony, początek pracy, początek roku i jeszcze parę spraw wzywa.
Czołem!
Pierwszy dzień w pracy jest niestety dość zwariowany – właśnie przejąłem obowiązki od koleżanki, która doczekawszy mnie poszła na urlop.
Szkic „LOTA LOTA” jest kompletnie pusty – nie wiem na czym problem polega, ale spróbowałem tam dopisać dwa znaki i weszły…
Spróbuj może wkleić tekst w trybie tekstowym, a nie wizualnym – o ewentualne kolory i formatowanie będzie można pomartwić się później 🙂
Próbowałem. To ta trzecia próba!: (